In Win Dragon Slayer – krótki test
Naramiennik zgrzytnął o płytę napierśnika, młodziutki giermek mocował się z nim już dobrych kilka minut. – Jaśko! Robisz to już szósty raz i jeszcze się nie nauczyłeś? – warknął Pan. – Juś końcem, jaśnie panie! – wysapał chłopiec i dodał: – Bestyja nie ucieknie, chopy jej kszidełka postrzępili. – Trzy stadia dalej skrępowane linami okrętowymi leżało dychające cielsko. Smok był oślepiony, ranny, ale wciąż groźny i wywijał pazurami na wszystkie strony. Gdy szarpał się mocniej, kilkudziesięciu trzymających liny wyrywało w powietrze. Pan mierzył go wzrokiem, szukając miękkiego fragmentu między łuskami, w które mógłby wbić kopię. Wtem charakterystyczne stuknięcie oznajmiło, że ostatni element pancerza znalazł się wreszcie na swoim miejscu. – Mój jaśniutki panie! Jeśli można? – wystękał chłopiec. Rycerz skinął, nie spuszczając wzroku z bestii, więc giermek kontynuował: – Z chopami gadalim o tej nowej zbroi i... ta siatka na boku widzi nam się trochę licha. Co, gdy bestyja trafi tu swym łapskiem? – Przyłbica ze skrzypnięciem opadła, a z wewnątrz hełmu stłumiony głos pana oznajmił: – Nie bój się, nie zginę. W bok trudno trafić, a ten płatnerzyna z dalekiego Kitaju mówił, że dzięki temu powietrze będzie mi wpadać do środka i się tak w walce nie zgrzeję. – I tak nam się to nie widzi – odparł tamten. Jeździec obrócił wreszcie głowę i spojrzał na chłopaka. – A ty co? Syn kowala? Pomóż mi lepiej wejść na konia, bo to ci lepiej idzie niż teoria konstrukcji pancerza. – Czego? – Zbro......