Odświeżony interfejs i aplikacje offline na netbooku i nettopie z logo Google. Trochę wcześniej niż się spodziewano Google wydało nową wersję systemu operacyjnego Chrome OS i pracujące pod jego kontrolą komputery – nową wersję Chromebooka oraz nieobecnego dotychczas w ofercie giganta Chromeboksa, będącego zwykłym, acz zgrabnym nettopem. System oparty o przeglądarkę stał się trochę mniej internetowy, a komputery o cały segment mocniejsze. Wszystkie zmiany idą w dobrym kierunku, ale jest ich cały czas zbyt mało.
Tym, co najbardziej rzuca się w oczy w Chrome OS oznaczonym numerkiem 19, jest odmieniony interfejs użytkownika. U dołu ekranu umieszczono pasek ze skrótami do aplikacji, zegarkiem i czymś na kształt obszaru powiadomień w Windows. System w ogóle nieco "zwindowsowiał" albo po prostu dorósł, bo pojawiła się w nim wielozadaniowość oparta na oknach, a nie jedynie na kartach przeglądarki. Inna sprawa, że ramki okien są "szklane", niemal tak samo jak w Aero. Naśladownictwo to najwyższa forma uznania, czy prawda?
Google nie skupiło się bynajmniej tylko na interfejsie, bo zmiany dotknęły również wbudowane (a raczej wstępnie załadowane) aplikacje. Najbardziej znaczącym ulepszeniem jest wprowadzenie trybu pracy offline dla GMaila, Dokumentów i e-booków, dzięki któremu można pracować na lokalnych danych nawet bez dostępu do sieci. Takiej funkcji brak niestety w przypadku Kalendarza czy odtwarzacza Google Music, ale jedynie przez jakiś czas, bo programiści giganta pracują dzień i noc, by w następnej aktualizacji systemu zwiększyć liczbę programów działających offline. W nowym wydaniu pojawi się także integracja menadżera plików z Google Drive, do którego można uzyskać teraz dostęp jedynie... z poziomu przeglądarki, to jasna rzecz, ale tylko przez serwis webowy dostępny na wszystkich platformach.
Trochę ulepszeń pojawiło się także w odtwarzaczu multimediów, który obsługuje teraz tryb 1080p w YouTube. Poza tym program radzi sobie z plikami MP4, M4V, M4A, MP3, OGV, OGM, OGG, OGA, WEBM i WAV, obrazkami JPG, PNG i GIF, dokumentami tekstowymi i HTML oraz archiwami ZIP. Domyślny edytor zdjęć nie zyskał wiele na funkcjonalności i nadal pozwala wykonywać jedynie proste operacje w stylu przycinania, obracania i zmiany jasności. Przy okazji integracji z Google+, w systemie pojawiła się aplikacja wideoczatu Hangouts.
Według recenzentów, którzy już przetestowali nowego Chromebooka i Chromeboksa, urządzenia radzą sobie bardzo dobrze podczas przeglądania stron, oglądania filmów, używania aplikacji i gier webowych. Najwidoczniej stosunkowo słaby procesor (ale znacznie wydajniejszy od modeli z rodziny Atom) w połączeniu z szybkim SSD i sporą ilością pamięci RAM całkowicie zaspokaja potrzeby Chrome OS.
Nowy Chromebook (model 5 550) został stworzony przez firmę Samsung, podobnie jak Chromebox. Komputery dzielą część specyfikacji – oba mają dwurdzeniowy procesor Intel Celeron z zegarem 1,9 GHz (1,3 GHz w Chromebooku) i wbudowanym GPU Intel HD Graphics, 4 GB pamięci RAM (pracujące z częstotliwością 1333 MHz), SSD o pojemności 16 GB, moduł Wi-Fi "n" i kontroler sieci Gigabit Ethernet. Pozostałe parametry urządzeń przedstawiono poniżej.
Chromebook
- matowy ekran 12,1 cala o rozdzielczości 1280 x 800 pikseli i jasności 300 nitów
- kamera internetowa z matrycą 1,3 megapiksela
- czytnik kart pamięci SD(XC) i MMC
- dwa porty USB
- jeden DisplayPort
- dwa gniazda mini jack
- wbudowane głośniki stereo (2 W każdy)
- akumulator o pojemności 6800 mAh (ma wystarczyć na maksymalnie 6 godzin pracy)
- opcjonalny moduł 3G
- grubość 20,3 mm
- waga 1,48 kg
Chromebox
- moduł Bluetooth 3.0
- 6 portów USB 2.0
- trzy wyjścia obrazu: dwa DisplayPorty i jedno gniazdo DVI
- wejście/wyjście dźwięku zintegrowane w jednym gnieździe mini jack
- Kensington Lock
- wymiary: 191 x 191 x 33 mm
Ceny komputerów Google raczej nie zachęcają do ich zakupu. Za nowego Chromebooka bez modułu 3G trzeba wyłożyć 450 dolarów, a za w pełni wyposażonego 550 dolarów. Chromebox ma tylko jeden wariant, który kosztuje 330 dolarów. Jak na razie urządzenia z najnowszym Chrome OS można kupić jedynie w USA, ale niebawem powinny stać się one dostępne także w europejskich sklepach.
Źródła: Blog Google, Engadget
Wrzuciliby tam choćby debianową wersję Minta i rozmowa byłaby już całkiem inna.
Ponad 2 tysiaki za dostęp do Internetu...
to jest po prostu kolejna proba Google 'zawladniecia' naszym zyciem w oparciu o ich pomysl, serwery i reklamy, ktore zaloze sie, ze niedlugo beda wyswietlac w tych aplikacjach webowych. Juz nawet chca zeby nie mozna bylo bez nich komputera wlaczyc.
'opcjonalny modem 3g' - to sa wersje bez? to jak tego uzywac bez internetu?
To byłby bajeczny sprzęt gdyby mu procka zmienić.