W segmencie CPU działo się chyba najwięcej, głównie za sprawą szeroko zakrojonej ofensywy AMD. Lisa Su i spółka po dobrze przyjętych Ryzenach 2. generacji przypuścili atak na wszystkie najważniejsze rynki, od komputerów przenośnych, przez desktopy i platformy serwerowe, na stacjach roboczych kończąc. Na CES 2019 zobaczyliśmy linię mobilnych jednostek Ryzen 2. generacji, bazujących na architekturze Zen+. Układy może nie zdobyły wielkiej popularności, ale dzięki ich prezentacji, czerwonym udało się podpisać umowę na dostawy SoC dla notebooków Surface Laptop 15, co z pewnością pozytywnie wpłynęło na wizerunek przedsiębiorstwa.
Dla użytkowników desktopów najważniejsze było jednak to, co wydarzyło się w połowie czerwca, kiedy AMD oficjalnie zapowiedziało wprowadzenie na rynek Ryzenów 3. generacji. Procesory pojawiły się w sklepach miesiąc później i błyskawicznie zdobyły przychylność klientów, zachęconych do zakupów bardzo dobrymi recenzjami. Jak możecie przeczytać w naszych publikacjach, Ryzen 9 3900X i jego słabsi bracia napsuli sporo krwi modelom Coffee Lake Refresh, oferując zdecydowanie lepszy stosunek wydajności do ceny i obsługując nowe techniki, takie jak choćby PCI Express 4.0. Flagowy produkt czerwonych miażdżył w aplikacjach Core i9-9900K, osiągając nawet o 86 procent lepsze wyniki i tracąc do 15 procent w grach, przy w zasadzie identycznej cenie zakupu.
W średnim i nieco wyższym segmencie królowały modele Ryzen 5 3600, Ryzen 5 3600X i Ryzen 7 3700X, które wręcz zabiły sens zakupu popularnych do tej pory procesorów Core i5-9600K i Core i7-9700K. Tańszy z sześciordzeniowych układów AMD był w stanie zaoferować nawet do 55 procent lepszą wydajność w aplikacjach, ustępując w najgorszym razie o 9 procent w grach sześciordzeniowej konstrukcji niebieskich. Core i5-9600K zyskiwał nieco po podkręceniu, ale to nawet układ AMD wydawał się być sensowniejszym wyborem. Intel nie miał jak odpowiedzieć na działania konkurenta na rynku desktopowym, bo przez cały rok zmagał się z niewystarczającymi mocami produkcyjnymi dla litografii 14 nm. Dlatego nie byliśmy świadkami żadnej wojny cenowej, która z pewnością zostałaby ciepło przyjęta przez użytkowników. Nie oznacza to jednak, że niebiescy nie zostali zmuszeni do jakichkolwiek cięć, co chyba najlepiej widać na przykładzie cen rodziny Cascade Lake-X. Niestety nawet duże obniżki nie uchroniły tych urządzeń przed rynkową porażką.
Wprowadzony pod koniec listopada model Core i9-10980XE, choć wyceniony znacznie lepiej niż jego poprzednik, i tak musiał uznać wyższość Threadripperów 3. generacji. Procesory Ryzen Threadripper 3970X i 3960X wręcz "zmiotły" flagowca Intela, udostępniając użytkownikom większą liczbę rdzeni, zdecydowanie lepszą wydajność wielowątkową i nowocześniejsze rozwiązania technologiczne, powiązane z samą platformą i płytami TRX4. Co prawda, AMD zwiększyło cenę swoich produktów w porównaniu do Threadripperów 2. generacji, ale trudno winić firmę za to, że chce zarobić jak najwięcej, mając w swojej ofercie urządzenia, na które konkurencja nie ma żadnej odpowiedzi.
Z perspektywy przedsiębiorstwa Lisy Su dużo ważniejsze od wprowadzenia nowej linii procesorów desktopowych było zaoferowanie partnerom chipów Epyc 2. generacji. Tutaj również AMD nie brało jeńców, a układy Rome bez większych problemów rozprawiały się ze wszystkimi dostępnymi na rynku Xeonami Scalable. Czerwoni jako jedyni producenci CPU x86 mają w swoim portfolio układy 64-rdzeniowe i 128-wątkowe i to się niestety nieprędko zmieni, bo według założeń Intela, w najbliższym czasie pojawią się Xeony o maksymalnie 56 rdzeniach. Dzięki dopracowanemu procesowi 7 nm firmy TSMC, AMD ma obecnie sporą przewagę technologiczną nad niebieskimi, którą wykorzystuje, zwiększając powoli swoją obecność w każdym segmencie. Spadek udziałów Intela to także ważny trend w 2019 roku, przy czym sami przedstawiciele przedsiębiorstwa raczej nie widzą w tym tragedii, bo jednak nie bazuje ono wyłącznie na CPU, ale ma też sporo innych projektów, takich jak akceleratory SI, czy pamięci.
Niebiescy próbowali się odgryźć w segmencie komputerów przenośnych, który jest dla nich znacznie istotniejszy niż desktopowy. W minionym roku zaprezentowano dwie linie chipów do laptopów: produkowane w litografii 10 nm Ice Lake oraz 14-nanometrowe Comet Lake. Szczególnie pierwsza rodzina przyciąga uwagę swoją specyfikacją, w tym zastosowaniem zupełnie nowych rdzeni Sunny Cove i układów graficznych Gen11. Niestety pomimo starań Intela, dostępność produktów, wyposażonych w te chipy nie jest idealna, a sytuację ratuje jedynie fakt, że AMD nie zaoferowało w kontrze właściwie nic ciekawego (choć na początku 2020 roku powinno się to na szczęście zmienić).
Nie mogliśmy również pominąć bardzo gorącego tematu, dotyczącego bezpieczeństwa chipów, a raczej jego braku. Po licznych aferach, wynikających z publikacji informacji o kolejnych lukach znajdowanych w CPU Intela, mieliśmy nadzieję, że w 2019 roku nie będziemy już świadkami podobnej kompromitacji. Niestety nasze założenia były błędne, bo co kilka tygodni na światło dzienne wychodziły kolejne problemy, takie jak Spoiler, zestaw RIDL, Fallout i ZombieLand, SWAPGS oraz NetCAT. Producentowi chipów Core dostało się od społeczności użytkowników PC, ale również od firm, które wspominały m.in. o kosztach, wynikających z rozbudowy platform po zalecanym wyłączeniu technologii HT, z którą powiązana była część luk. W czasie, gdy Intel próbował wytłumaczyć się ze swoich wpadek, AMD chętnie przypominało, że jego procesory Ryzen nie są w żaden sposób narażone na rozpoznane ataki.
Rozpisaliśmy się trochę o procesorach x86, ale nie można pominąć też innych produktów. Poznaliśmy wiele interesujących konstrukcji mobilnych, z flagowym Snapdragonem 865 na czele, a także kolejne chipy ARM przeznaczone do ultramobilnych komputerów. Usługodawcy chmurowi coraz chętniej rozglądają się za alternatywą dla CPU Intela i AMD, tworząc własne rozwiązania. Przoduje w tym AWS, który już od jakiegoś czasu stosuje procesory ARM w swoich serwerach i w przyszłości chce jeszcze zwiększyć ich wykorzystanie. Na znaczeniu zyskuje też architektura RISC-V, która w przyszłości może stać się bardzo popularna ze względu na otwartość i brak uzależnienia od różnego rodzaju decyzji prawnych, które miały np. wpływ na funkcjonowanie firmy Huawei.
Karty graficzne
Rok 2019 to ostatni, w którym w segmencie konsumenckim jest tylko dwóch producentów układów do samodzielnych kart graficznych. I choćby przez to trudno było spodziewać się jakich większych zmian. Od premiery rodziny Maxwell zdecydowanym liderem jest nadal Nvidia, a AMD próbuje dogonić zielonych, co niestety nadal się czerwonym nie udaje. Przegląd musimy zacząć od GeForce'a RTX 2060, czyli pierwszego Turinga z obsługą ray tracingu, dostępnego w cenie poniżej 2 tys. złotych. W naszym teście tej karty wskazywaliśmy na bardzo dobry stosunek ceny do wydajności, przy czym w czasie swojego rynkowego debiutu układ nie miał za bardzo z kim konkurować, bo AMD nie oferowało w tym segmencie żadnej interesującej nowej karty.
RTX 2060 rozpoczął prawdziwy wysyp sprzętu Nvidii, bo bardzo szybko dołączyły do niego również konstrukcje GeForce GTX 1660 Ti, GTX 1660 i GTX 1650. O ile dwa pierwsze modele były warte uwagi (choć równocześnie nie były też idealne), to GTX-a 1650 można śmiało uważać za jedną z najgorszych kart graficznych tego roku. Zieloni przygotowali sprzęt, który był nie tylko nieopłacalny, ale również zupełnie niepotrzebny. Kosztujący mniej Radeon RX 570 był o ponad 14 procent wydajniejszy Mimo wszystko, i tak nie był najgorszy, bo w tym temacie sporo do powiedzenia miał Radeon VII, hucznie reklamowany przez AMD jako pierwsza karta graficzna, wyprodukowana w litografii 7 nm. Jak się okazało, tegoroczny flagowiec wypadł bardzo przeciętnie, a jego zakupu żałuje pewnie sporo użytkowników, którzy wylewają swoje żale na forach, narzekając na bardzo słabe wsparcie ze strony AMD i zły stan sterowników. Inna sprawa, że kupno tego modelu nie było wcale proste, bo jego dostępność była tragicznie niska, a sama premiera sklepowa była odwlekana tygodniami.
Na szczęście czerwoni zrehabilitowali się, wprowadzając na rynek serię kart Radeon RX 5700. Co prawda, Nvidia uprzedziła ich swoją rodziną Super, czyli odświeżonymi wersjami Turingów, ale dzięki modyfikacji cen Radeony stały się jedyni z najbardziej opłacalnych konstrukcji na rynku. Tutaj również pojawiły się niestety problemy z driverami, ale w przeciwieństwie do sytuacji z Radeonem VII, AMD dużo aktywniej działa w celu wyeliminowania wszystkich błędów, a dodatkowo cały czas dodaje nowe techniki i funkcje, przydatne dla graczy. Zastosowana architektura RDNA wprowadza sporo usprawnień, dzięki którym nowe karty są jeszcze lepiej przystosowane do gier i oferują zdecydowanie lepszą efektywność energetyczną w porównaniu do poprzedników.
Jeśli o tych ostatnich mowa, to czerwoni mają chyba spory sentyment do Polarisów, które nadal są normalnie dostępne w sprzedaży. Sytuacji nie zmieniła nawet premiera Radeona RX 5500 XT, mogącego swoja drogą śmiało brać udział w konkursie na najgorszą kartę tego roku. Doszliśmy do sytuacji, gdy w segmencie tańszych konstrukcji najbardziej opłacalny sprzęt oferuje Nvidia, czego chyba nikt się nie spodziewał, a na pewno nie fani AMD. Zieloni wyciągnęli wnioski ze swojej wpadki z GeForce'em GTX 1650 i przygotowując model GTX 1650 Super, stworzyli naprawdę bardzo przyzwoity i opłacalny produkt.
Miniony rok pokazał nam, że AMD niestety nadal nie może się mierzyć z Nvidią w najwyższym segmencie sprzętowym, gdzie RTX 2080 Ti rządzi niepodzielnie. Z drugiej jednak strony czerwoni mogli pochwalić się ogromną liczbą nowych funkcji, które trafiły do driverów i samych gier. To z kolei wymusiło wprowadzenie podobnych rozwiązań przez konkurenta, na czym zyskali wszyscy gracze komputerowi.
Zalewając rynek nowymi modelami kart, Nvidia wypełniła po brzegi dosłownie każdy segment cenowy, a to pozwalało jej utrzymać wysoki udział w rynku. Dane za czwarty kwartał poznamy zapewne dopiero za kilka tygodni, więc musimy bazować na informacjach o trzecim kwartale, w którym zielonym udało się uzyskać wynik na poziomie 72,92 procent. Udział AMD znowu spadł poniżej 30 procent, pomimo wydania urządzeń nowej generacji. Czerwonym nie pomógł fakt, że Radeony RX 5700 były początkowo sprzedawane jedynie w wersji z referencyjnymi systemami chłodzenia, których jakość była daleka od oczekiwań sporej grupy klientów. Nvidia była po prostu lepiej przygotowana do właściwie każdej tegorocznej premiery swoich produktów.
Gdy jesteśmy przy kartach nie sposób nie wspomnieć o technikach, którymi są one promowane. Myślimy tu szczególnie o ray tracingu i DLSS, czyli motorach napędowych dla działań marketingowych Nvidii. Jeśli ktoś sądził, że liczba gier z tymi rozwiązaniami zacznie szybko rosnąć, to niestety był w dużym błędzie. Śledzenie promieni to nadal jedynie dodatek i w obecnej formie nie ma on większego wpływu na odbiór gier. Te są oczywiście ładniejsze, przy czym spadek wydajności jest tak duży, a sama implementacja w wielu tytułach stoi na tak przeciętnym poziomie, że sens włączenia RT jest mocno dyskusyjny. Z DLSS jest jeszcze gorzej, bo choć Nvidia zapewniała, że dodanie tej opcji do kolejnych produkcji nie będzie trudne, to najwidoczniej nie zapytała o zdanie deweloperów. Ci raczej nie garną się do dodawania techniki do swoich tytułów i trudno się im dziwić, patrząc na poziom implementacji w innych grach.
Wracając jeszcze na koniec do AMD, prezentacja RDNA była dla firmy ważna nie tylko z powodu przeskoczenia na nowy poziom wydajnościowy w segmencie kart graficznych. Skalowalna i energooszczędna architektura została zauważona przez Samsunga, który zacznie ją stosować w układach graficznych dla swoich mobilnych SoC. W ten sposób czerwoni mogli wejść na kolejny rynek, na którym do tej pory nie wiodło się im najlepiej.
Pamięci i nośniki danych
Na pozór na tych rynkach było znacznie spokojniej niż w segmentach CPU i GPU. Najważniejszym trendem, który obserwowaliśmy właściwie przez cały rok, był spadek cen nośników SSD i modułów RAM. Pecetowcy w końcu mogli zaktualizować swoje zestawy komputerowe o nowe elementy, które nie miały zawyżonych cen. Zapasy magazynowe kości DRAM i NAND były ogromne, a to skłoniło producentów do zrewidowania swoich planów i zmniejszenia produkcji, by zredukować spadek cen.
W 2019 roku w końcu pożegnaliśmy legendarne kości B-Die, znane ze swojego świetnego potencjału podkręcania. Samsung postanowił zastąpić je chipami A-Die, przy czym ich dostępność w sprzęcie na rynek konsumencki jest na ten moment właściwie zerowa. Na popularności zyskały natomiast konstrukcje E-Die Microna, stosowane w modułach Crucial Ballistix, wybieranych chętnie ze względu na świetny stosunek ceny do wydajności. Innymi polecanymi kościami były C-Die CJR Hyniksa, montowane w szerokiej gamie produktów.
Będąc przy pamięciach trzeba wspomnieć o trwającej nadal modzie na podświetlenie LED. Właściwie każdy duży producent ma już co najmniej jeden zestaw RAM z diodami RGB, a w przyszłości dostępność takich produktów będzie jeszcze rosła. Zresztą nie tylko w tym segmencie tak będzie, bo systemy podświetlenia coraz częściej goszczą również w nośnikach danych, czego przykładem może być seria urządzeń Adata XPG Spectrix S40G lub Klevv Cras C700 RGB. Producenci SSD prześcigali się w pomysłach na sprzęt, który mógłby przyciągnąć uwagę potencjalnego klienta. Właśnie dlatego do sprzedaży trafiły pierwsze nośniki z systemami chłodzenia cieczą, będące swego rodzaju ciekawostką dla entuzjastów sprzętu komputerowego.
Poza obniżkami cen SSD i rosnącą powoli pojemnością, najważniejszą zmianą w tym segmencie było pojawienie się modeli zgodnych z interfejsem PCIE 4.0. Urządzenia wyposażone w kontrolery Phison E16 osiągały bardzo wysokie transfery, niedostępne dla sprzętu starszej generacji. Problem w tym, że zainteresowanie nowościami było bardzo małe, ze względu na wymóg posiadania nowej platformy AMD, bo tylko ona oferuje obsługę nowszej wersji PCI Express. Po głośnych zapowiedziach kilku nośników temat szybko ucichł, bo klienci raczej nie byli skorzy, by dopłacać do lepszej technologii. W końcu wielu nie jest w stanie wykorzystać możliwości najszybszych nośników PCIE 3.0.
W minionych dwunastu miesiącach trwała ekspansja chińskich firm w segmentach DRAM i NAND. Zgodnie z założeniami programu Made in China 2025, Państwo Środka chce uniezależnić się w jak największym stopniu od dostaw chipów z zewnątrz i by to się udało, pompuje gigantyczne pieniądze we własne firmy, takie jak np. Tsinghua Unigroup. Proces przejścia na produkcję kości na własny użytek przyspieszyły rosnące lawinowo ceny pamięci w 2016 i 2017 roku. Po części zachodni producenci DRAM sami ukręcili na siebie bat, bo im więcej kości wyprodukują rodzime chińskie zakłady, tym mniej swoich układów sprzedadzą w Chinach Samsung, Hynix, Micron i Kioxia.
Monitory i wyświetlacze
Miniony rok rozpoczęliśmy od wiadomości, która zatrzęsła w posadach rynkiem wyświetlaczy dla graczy. Otóż Nvidia postanowiła, że w końcu zacznie wspierać rynkowe standardy i uaktywni funkcję Adaptive-Sync na swoich kartach graficznych podpiętych do kompatybilnych wyświetlaczy, tym razem bez wymogu stosowania modułu G-Sync. Powstał program certyfikacyjny G-Sync Compatible, w ramach którego zieloni zaczęli testować monitory pod kątem zgodności z całkiem restrykcyjnymi wytycznymi. To, jak trudno było otrzymać wspomniany certyfikat, najlepiej pokazuje odsetek monitorów z Adaptive-Sync, które w ogóle sprostały testom.
Na rynek trafiły też pierwsze wyświetlacze należące do grupy urządzeń Nvidia BFGD. HP Omen X Emperium 65 i Asus ROG Swift PG65UQ potrafią powalić na kolana nie tylko specyfikacją, ale przede wszystkim ceną. Produkty są niszowe i chyba nawet zieloni postawili na nich krzyżyk, bo nie widzimy w zasadzie żadnych materiałów promocyjnych na ich temat. Klienci niekoniecznie chcą dopłacać ogromne sumy do tego typu urządzeń, gdy mają możliwość nabycia świetnej jakości telewizorów, w często znacznie niższej cenie. Wśród nich są m.in. konstrukcje LG OLED 2019 z serii E9 i C9, które w tym roku otrzymały aktualizację, dodającą zgodność z G-Sync Compatible. W ten sposób Nvidia zapewniła również pełną zgodność swoich kart Turing z techniką VRR po HDMI.
To jednak nadal nie koniec ciekawych wieści powiązanych z wyświetlaczami i Nvidią, bo pod koniec listopada dowiedzieliśmy się, że monitory z modułem G-Sync będą w końcu obsługiwać Adaptive-Sync i VRR po HDMI. Pierwszym produktem, oferującym drugą z wymienionych możliwości jest bardzo drogi, ale świetnie wyposażony Acer Predator X27P, a obie wspomniane funkcje ma obsługiwać zaprezentowany w Azji Predator XB273 X. Dzięki temu nowe monitory z modułem Nvidii mogą współpracować z Radeonami oraz przyszłymi kartami graficznymi Intela.
Osoby uważnie śledzące segment wyświetlaczy mogły zanotować zdecydowany wzrost liczby monitorów przystosowanych do wyświetlania treści HDR. Jeśli jednak ktoś liczył na duży skok jakościowy, to niestety musimy go zmartwić, bo nadal zdecydowana większość urządzeń spełniała co najwyżej wymagania certyfikatu DisplayHDR 400. Lepsze jakościowo konstrukcje niestety nadal są zbyt drogie, a modele z systemem lokalnego wygaszania zupełnie nieopłacalne. Nie oznacza to oczywiście, że nie pojawiło się kilka ciekawych produktów, o których zresztą bardzo chętnie dyskutuje nasza forumowa społeczność. Fani urządzeń o wysokiej częstotliwości odświeżania duże nadzieje pokładali w monitorach Gigabyte Aorus AD27QD i przede wszystkim w LG 27GL850B, charakteryzujących się bardzo przyzwoitą specyfikacją, w tym szeroką paletą barw i podstawą obsługą HDR. Produkt LG wypadł ponadto bardzo dobrze w testach szybkości reakcji, a część redakcji określiła go mianem najlepszego monitora dla graczy w 2019 roku, biorąc pod uwagę jego cenę w stosunku do oferowanych możliwości.
Sporo użytkowników liczyło na jakieś pierwsze wzmianki o monitorach OLED w sensownej cenie. Niestety niewiele się pod tym względem zmieniło. Co prawda, EIZO zaprezentowało konstrukcję Foris Nova, z panelem OLED wykonanym metodą druku atramentowego, ale na chwilę obecną jest to wyłącznie ciekawostka dla bardzo majętnych klientów. Zwiększyła się za to dostępność komputerów przenośnych z panelami OLED. Na liście znalazły się m.in. tegoroczne modele Razer Blade 15, Lenovo ThinkPad P53, czy "ekstremalny" Lenovo ThinkPad X1 Extreme Gen 2. Istnieje szansa, że w 2020 roku w końcu zobaczymy jakieś w miarę przystępne cenowo ekrany OLED, bo ich produkcję z myślą o monitorach zapowiedziała firma JOLED.
Gry
Już za niecały rok nastanie nowa generacja konsol, co zapewne spowoduje szybki wzrost wymagań sprzętowych nowych produkcji. W końcu zarówno nowy Xbox, jak i PlayStation 5 będą bazować na wydajnych procesorach AMD oraz układach graficznych, wykorzystujących architekturę RDNA drugiej generacji. Microsoft i Sony powoli uchylali rąbka tajemnicy na temat swoich nowych produktów, w czym jednak nieco dalej poszedł ten pierwszy, bo Spencer i spółka pokazali już wygląd sprzętu nowej generacji. PS5 zostało za to opisane bardziej pod kątem sprzętowym i technik, które czekają na graczy.
Mogłoby się wydawać, że miniony rok był raczej nudny pod względem premier, ale to mylne wrażenie. Pecetowi gracze w otrzymali dostęp do kilku tytułów, w które do tej pory można było zagrać wyłącznie na konsolach. Epic Games Store został zasilony m.in. przez takie Heavy Rain i Detroit: Become Human, Rockstar postanowił wprowadzić na komputery Red Dead Redemption 2 i niestety nie uniknął przy tym wpadek, a Star Wars Jedi: Fallen Order zaskoczył recenzentów i graczy swoją wysoką jakością. Z ciekawszych produkcji trzeba też wymienić Control, Disco Elysium, The Outer Worlds i Death Stranding. Ostatni z wymienionych tytułów, przygotowany przez zespół Kojima Productions, zadebiutował tylko na PS4, ale już wiadomo, że w przyszłym roku wyłączność się skończy i grę zobaczymy również na komputerach. Nie mogliśmy również pominąć Sekiro: Shadows Die Twice, wybranego najlepszą grą 2019 roku w plebiscycie The Game Awards.
Minione 12 miesięcy pokazało, że abonamenty growe mogą być przyszłością branży. Microsoft oficjalnie wprowadził Xbox Game Pass na PC, które dzięki masie promocji i całkiem dobrej bibliotece cały czas rośnie w siłę. Electronic Arts sukcesywnie rozszerza zestaw tytułów dla abonentów Origin Access i promuje droższą wersję Premier. Sony natomiast coraz chętniej dzieli się z użytkownikami komputerów swoimi grami na wyłączność, pozwalając w nie zagrać w usłudze strumieniowania PlayStation Now. Temat streamingu był zresztą bardzo gorący, ponieważ swoje plany uruchomienia takich platform przedstawili Microsoft, EA i Google.
Najwięcej uwagi poświęcono temu ostatniemu oraz jego usłudze Stadia, reklamowanej jako nowa jakość w branży. Z jej oferty mogą już korzystać gracze na wybranych rynkach i raczej nie widać po nich entuzjazmu. Google nie było zbyt dobrze przygotowane do uruchomienia Stadii, co chyba najlepiej obrazuje przykład pakietów startowych dla fundatorów, które nie dotarły do nich przed startem usługi streamingowej. Oferowana jakość obrazu nie jest taka, jaką obiecywano, na wiele ogłoszonych opcji trzeba będzie czekać co najmniej do końca pierwszej połowy przyszłego roku, a ceny gier nie odbiegają od tych, które są sprzedawane w pudełkach lub na standardowych platformach dystrybucji cyfrowej.
Miniony rok kojarzy nam się ponadto z rozdawnictwem gier, które na PC przybrało na sile za sprawą Epic Games Store i trwającej już ponad rok promocji. Tim Sweeney próbuje za pomocą bezpłatnych tytułów przekonać graczy do swojego sklepu, co patrząc na świetne wyniki sprzedaży Borderlands 3 w jakiś sposób mu się udaje. Niemniej, nadal ogromna grupa potencjalnych klientów szczerze nienawidzi EGS i liczy na jego szybki upadek, wskazując przy tym, że jedyną usługą wartą ich uwagi jest Steam. Będąc przy nim, nie sposób nie zauważyć, że Valve ostro zabrało się w tym roku do pracy. Firma przedstawiła nowy interfejs biblioteki, pokazała też nowe projekty, takie jak Laboratorium Steam, a ponadto wprowadziła do sprzedaży gogle wirtualnej rzeczywistości Index, odsyłając równocześnie na emeryturę Steam Controllera. Po wielu długich latach oczekiwań firma Gabe'a Newella zaprezentowała nową część serii Half-Life o podtytule Alyx, choć pewnie nie takiej gry (VR) duża część społeczności oczekiwała. Jest też i polski wątek, dotyczący nowego klienta GOG 2.0, stworzonego by raz na zawsze rozwiązać temat zbyt wielu klientów gier i komunikacji miedzy platformami.
Mieliśmy też kilka innych istotnych wydarzeń, dotyczących m.in. zmian na ważnych stanowiskach i przejęć. Jeśli mowa o tych pierwszych, to nie sposób pominąć decyzji Reggie'ego Fils-Aime o odejściu z Nintendo of America, czy takiego samego kroku ze strony Kaza Hiraia, opuszczającego Sony. Ze swoim stanowiskiem pracy pożegnał się też Shawn Layden, szef SIE Worldwide Studios. W temacie przejęć było zdecydowanie mniej szokująco. THQ Nordic kupiło Warhorse Studios, pod skrzydła Epic Games trafili deweloperzy z Psyonix, Microsoft wchłonął m.in. Double Fine, a Sony zakupiło Insomniac Games.