Samsung Galaxy S10+ – gdyby taki był Galaxy S9+...
Galaxy S10+ jest smartfonem, na który wszyscy czekaliśmy. Ma w oznaczeniu parzystą i do tego jubileuszową dziesiątkę, a zgodnie z panującą opinią na temat rozwoju modeli Galaxy S to właśnie co druga edycja jest przełomowa. I trzeba przyznać, że Galaxy S10+ robi bardzo dobre pierwsze wrażenie. Jest smukły i elegancki. Wygodnie leży w dłoni. Solidność oraz precyzja wykończenia jego obudowy budzą zaufanie, a zagięty na bokach, świetnie prezentujący się zarówno w pomieszczeniu, jak i na zewnątrz ekran o marketingowej nazwie Dynamic AMOLED z pewnością przekona do Galaxy S10+ nawet największych samsungowych sceptyków.
Duży, 6,4-calowy ekran smartfonu chroni szkło Corning Gorilla Glass 6. Tył w wersji podstawowej Galaxy S10+ wykonano ze szkła Corning Gorilla Glass 5. Droższe edycje z pamięcią dla danych o pojemnościach 512 GB i 1 TB mają zaś ceramiczne tylne panele. We wszystkich wersjach całość spaja aluminiowa, elegancko wyprofilowana rama.
Testowy egzemplarz Galaxy S10+ ma szklany tył w kolorze Prism White. Potocznie określany on bywa jako biały, ale w rzeczywistości jest to kolor perłowy. Taki panel prezentuje się bardzo atrakcyjnie i ciekawie załamuje odbijające się białe światło, mieniąc się błękitem i różem, czyli tak jak prawdziwa masa perłowa. Standardowy Galaxy S10+ dostępny jest także z tyłami w kolorach: czarnym (Prism Black), zielonym (Prism Green) i niebieskim (Prism Blue), przy czym ten ostatni zarezerwowany został w Polsce na wyłączność dla operatora Orange. Droższe, ceramiczne edycje Galaxy S10+ występują tylko w kolorach białym (Ceramic White) lub czarnym (Ceramic Black).
Tylny panel Galaxy S10+ na pierwszy rzut oka nieco przypomina tył Galaxy Note 9, ale... jedynie przypomina. W sekcji foto ukrywają się tu bowiem: kompletny i uniwersalny smartfonowy aparat z trzema modułami: standardowym, szerokokątnym i tele 2x (w Note 9 jest tylko podwójny), diodowa lampa doświetlająca fotografowaną scenę oraz ulokowany tuż obok niej tradycyjny dla serii Galaxy S czujnik tętna. Na tylnym panelu nie ma już czytnika linii papilarnych. Powędrował on na przód obudowy, a dokładniej − pod powierzchnię ekranu. Ultradźwiękowy czytnik działa szybko i precyzyjnie, choć w czasie testu zdarzyło mu się przestać poprawnie reagować na mój odcisk palca. Konieczne było usunięcie wzorca z pamięci telefonu oraz ponowne zakodowanie linii papilarnych. Potem nie było już problemów... przynajmniej na razie.
Smartfon może być również odblokowywany wizerunkiem naszej twarzy. System jej rozpoznawania nie ma już jednak skanera siatkówki, nie wykorzystuje też systemu 3D z projekcją siatki punktów. W praktyce, podczas pracy nie korzysta nawet z dodatkowego modułu przedniej kamery, który standardowo służy do oceny głębi sceny. Sam Samsung ostrzega, że nie jest to najbezpieczniejsze rozwiązanie i posiadaczom wrażliwych danych w smartfonie zaleca raczej korzystanie z czytnika linii papilarnych. W sieci pojawiły się informacje o możliwości odblokowania Galaxy S10+ za pomocą zdjęcia lub filmu wyświetlanego na ekranie innego telefonu. Z testowym egzemplarzem takie coś nie przeszło, ale... rozpoznawanie twarzy bez problemu zadziała wówczas, gdy mamy zamknięte oczy, a więc odblokowanie „na śpiocha” jest możliwe.
W Galaxy S10+ Samsung pozostał przy tradycyjnej dla siebie, czyli kompletnej sekcji audio. Otrzymujemy zatem stereofoniczne głośniki oraz gniazdo słuchawkowe minijack 3,5 milimetra, które ulokowano na dole obudowy.
Na górze obudowy znalazło się miejsce jedynie dla szufladki kart. Pomieści ona dwa moduły Nano SIM lub jedną kartę SIM oraz jedną kartę pamięci microSDXC o pojemności do 512 GB.
Praktycznie pozbawiony ramek ekran smartfonu w prawym górnym rogu ma wycięty otwór na przednią kamerę. Tylko że model Galaxy S10+ wyposażono nie w pojedynczy, a w podwójny aparat przedni (z dodatkowym modułem do tworzenia efektu bokeh). Z ekranu Infinity O zrobił nam się więc ekran Infinity OO ze sporym owalnym wycięciem zamiast obiecywanej małej dziurki. Samsung robi, co może, aby zminimalizować widoczność tego rozwiązania − wszystkie firmowe tapety są wyraźnie ciemniejsze w prawym górnym rogu. Za to internetowa społeczność tworzy tapety akcentujące podwójny aparat i żartobliwie wkomponowujące jajowate lub, jak kto woli, owalne wcięcie w różne motywy graficzne, na przykład przedstawiające Kim Dzong Una spoglądającego na nas oczami smartfonowego aparatu. Osobiście, nie dostrzegam jakiejś istotnej przewagi dziurki w ekranie nad niewielkim notchem, ale... o gustach się nie dyskutuje.
Reasumując, Samsung skonstruował: smukły, dobrze leżący w dłoni, atrakcyjny stylistycznie, solidny (obowiązkowa pyło- i wodoszczelność obudowy, IP68) i funkcjonalny smartfon, który z pewnością wielu osobom wpadnie w oko, prowokując je do wysupłania z portfela pokaźnej nawet jak na flagowe standardy sumy. Za testowaną wersję podstawową Galaxy S10+ ze 128 GB pamięci flash przyjdzie nam zapłacić aż 4399 złotych.
Na koniec tej części prezentuję galerię zdjęć produktowych najnowszego flagowca firmy Samsung na białym tle:
oraz kadr pozwalający na spojrzenie prosto w oczy przedniego aparatu, również na białym tle, tym razem ustawień smartfonu:
Samsung Galaxy S10+ – w Polsce bez Snapdragona 855, ale Exynos 9820 też daje radę
Podobnie jak starsze edycje smartfonów Galaxy S, także modele S10 pojawią się w dwóch wersjach sprzętowych. Na rynku amerykańskim (również latynoamerykańskim) oraz chińskim ich sercem będzie najnowszy flagowy chipset firmy Qualcomm − Snapdragon 855. W Europie zaś, a zatem także w Polsce, Koreańczycy będą sprzedawać smartfon Galaxy S10+ wyposażony w ich własny chipset − Exynos 9820. W jego wnętrzu pracuje ośmiordzeniowy procesor oraz dwunastordzeniowy układ graficzny Mali-G76 MP12. W porównaniu ze starszym Exynosem 9810, w którym procesor miał dwa klastry po cztery rdzenie, tym razem Samsung postawił na rozwiązanie podobne to tego, jakie znamy z układu HiSilicon Kirin 980. Jednostka centralna podzielona została na trzy klastry: dwa wysokowydajne autorskie rdzenie Mongoose czwartej generacji (M4) taktowane z częstotliwością 2,73 GHz, dwa wydajne rdzenie Cortex-A75 2,31 GHz oraz cztery energooszczędne rdzenie Cortex-A55 1,95 GHz. Osobiście wolałbym, żebyśmy mogli kupować S10 wyposażone w układ firmy Qualcomm, ale gdy się nie ma, co się lubi...
Nowy smartfon firmy Samsung doczekał się ponadto trzech wersji różniących się ilością zainstalowanej pamięci: od najtańszej 8 GB RAM i 128 GB flash (4399 złotych), poprzez 8 GB RAM i 512 GB flash (5499 złotych, ceramiczny tył), aż po edycję limitowaną 12 GB RAM i 1 TB flash (6999 złotych, ceramiczny tył). Samsung ma więc teraz swoje flagowe smartfony w iście apple'owskich cenach.
Samsung Galaxy S10+ (SM-G975F) – dane techniczne | |||
---|---|---|---|
Wymiary | 157,9 × 74,7 × 8,6 (7,8 bez wystającej optyki) milimetrów | LTE | kategorii 20. (2000/150 Mb/s) |
Masa | 175 g | Karta Wi-Fi | 2-zakresowa, ac |
Ekran | 6,4 cala | NFC | Tak |
1440 x 3040 pikseli | Podczerwień | Nie | |
Dynamic AMOLED, HDR10+, wygaszacz Always-On | Radio FM | Nie | |
Procesor | Samsung Exynos 9820 | Bluetooth | 5.0 |
2 × Mongoose (M4) 2,73 GHz+ 2 × Cortex-A75 2,31 GHz + 4 × Cortex-A55 1,95 GHz | USB | gniazdo typu C, host USB | |
Mali-G76 MP12 | Lokalizacja | GPS, GLONASS, Galileo, BeiDou | |
RAM | 8 GB | Pamięć flash | 128 lub 512 GB |
Akumulator | 4100 mAh | microSDXC | tak, gniazdo współdzielone z kartą SIM 2 |
Aparat z tyłu | Zdjęcia: 12 MP, f/1.5-2.4, ekwiwalent 26 mm (wide), Dual Pixel PDAF, OIS 12 MP, f/2.4, ekwiwalent 52 mm (tele 2x), AF, OIS 16 MP, f/2.2, ekwiwalent 12 mm (szerokokątny) lampa doświetlająca LED, auto HDR, tryb AI rozpoznający scenę i optymalizujący kolorystykę zdjęcia, asystent fotografa wskazujący użytkownikowi ewentualne błędy w kompozycji zdjęcia | ||
Wideo: 2160p @ 60 kl./s, 1080p @ 60 kl./s, Slo-Mo 720p @ 960 kl./s, 1080p @ 240 kl./s | |||
Aparat z przodu | Zdjęcia: 10 MP, f/1.9, ekwiwalent 26 mm, Dual Pixel PDAF 8 MP, do analizy głębi sceny | ||
Wideo: 2160p @ 30 kl./s, 1080p @ 30 kl./s | |||
Inne | Dual SIM, szybkie ładowanie przewodowe (w zestawie ładowarka tylko 15-watowa), szybkie ładowanie indukcyjne (Fast Wireless Charging 2.0), funkcja zwrotnego ładowania indukcyjnego (PowerShare), ultradźwiękowy czytnik linii papilarnych pod powierzchnią ekranu, gniazdo minijack 3,5 milimetra, głośniki stereo, wodoszczelna obudowa (IP68), miernik pulsu Cena: 4399 zł (8 GB/128 GB) (sprawdź aktualną cenę smartfonu) |
Samung Galaxy S10+ – wydajność i throttling
Osiągi Galaxy S10+ stawiają ten smartfon w obecnej ścisłej wydajnościowej czołówce. Na dzień dzisiejszy zagrozić mu mogą chyba wyłącznie telefony ze Snapdragonem 855. Oczywiście, ekran o wyższej rozdzielczości QHD+ nie jest sprzymierzeńcem Galaxy S10+ w benchmarkach typu on screen − wielu jego konkurentów ma bowiem nadal ekrany klasy Full HD+. Być może również z tego powodu domyślną rozdzielczością pracy ekranu S10+ jest właśnie Full HD+ (2280 x 1080 pikseli). Możemy ją oczywiście zmienić w ustawieniach na natywną 3030 x 1440 pikseli oraz jeszcze niższą klasy HD+ (1520 x 720 pikseli). Niższa rozdzielczość ma również korzystny wpływ na wydajność akumulatora.
Wyniki testów wydajności prezentowane na wykresach poniżej zostały uzyskane w ustawieniu natywnej, a więc najwyższej dostępnej rozdzielczości.
W ustawieniach baterii Galaxy S10+ możemy dodatkowo wybrać tryb wydajności smartfonu. Domyślny jest tryb optymalny (Optymalizacja), ale dostępne są jeszcze trzy, z których istotny dla uzyskania najlepszej wydajności jest właśnie Wysoka wydajność. Wzrost wydajności w porównaniu z trybem optymalnym nie zawsze jest jednak jednoznaczny. W wielokrotnych testach zdarzało się, że czasami wydajność w trybie optymalnym była bliska tej uzyskanej w trybie wysokiej wydajności, a kiedy indziej okazywała się nawet 10 procent niższa. Jeżeli zatem zależy nam na gwarancji najwyższej możliwej wydajności, to oczywiście powinniśmy skorzystać z bardziej wydajnego trybu pracy smartfonu.
Galaxy S10+ wyposażony został w efektywny system chłodzenia wykorzystujący komorę parową. Podczas intensywnej pracy jego obudowa nagrzewa się najmocniej w środkowej części z prawej strony (patrząc od strony tylnego panelu). W tym miejscu osiąga nawet 45 stopni Celsjusza, co jest dość wysokim rezultatem na tle konkurentów.
Podczas testów podatności smartfonu na występowanie termicznego throttlingu okazało się, że Galaxy S10+ nie jest całkowicie od niego wolny, ale też dość dobrze panuje nad tym zjawiskiem. throttling sięga bowiem zazwyczaj 15−18 procent. Do zalet urządzenia zaliczyć jednak trzeba fakt, że spadek ten jest stosunkowo stabilny. Nie mamy tu do czynienia z dużymi, nieoczekiwanymi wahaniami wydajności − chwilowe spadki wydajności dochodzą maksymalnie do około 20 procent pierwotnej wydajności.
Samsung Galaxy S10+ – wydajność akumulatora
W edycji S10+ znalazło się miejsce dla akumulatora o dużej pojemności 4100 mAh. Dla porównania zwykła S10-ka ma baterię 3400 mAh, a najtańszy model S10e tylko 3100 mAh. Galaxy S10+ wspiera zarówno szybkie ładowanie przewodowe (QuickCharge 2.0 + AFC), jak i indukcyjne (Fast Wireless Charging 2.0). W zestawie z telefonem otrzymujemy ładowarkę sieciową o wydajności jedynie 15 watów (9 V, 1,67 A). Naładuje ona baterię w niecałe dwie godziny (zwykle była to 1 godzina i 50 minut). Pozornie, taki wynik nie jest zły, ale powinniśmy pamiętać, że chińska konkurencja ładuje swoje akumulatory w około 30 (Oppo Find X) lub 45 minut (Huawei Mate 20 Pro). Jeżeli zechcemy nieco usprawnić proces ładowania naszego Galaxy S10+, to producent smartfonu zaprasza nas gorąco na dodatkowe zakupy akcesoriów. Dla przykładu, szybka podwójna ładowarka bezprzewodowa Duo (dla dwóch urządzeń, powiedzmy smartfonu i zegarka) kosztuje jedyne 369 złotych.
Akumulator 4100 mAh okazał się wystarczający, aby zasilać intensywnie wykorzystywany smartfon od rana do wieczora, a mniej eksploatowany Galaxy S10+ będzie wymagał ładowania co półtora, a nawet co dwa dni. Trudno jednak tu mówić o jakiejś wybitnej wydajności zastosowanej baterii. Nasz test przeglądania stron internetowych zakończył się po 10 godzinach i 30 minutach, co odpowiada mniej więcej osiągom starszego modelu Galaxy S9+. Nocne czuwanie z jedną kartą SIM i w zasięgu sieci Wi-Fi (z wygaszaczem Always On wyłączanym automatycznie między godziną 22.00 a godziną 7.00 rano) kosztowało akumulator smartfonu 4−5 procent zgromadzonej energii, a godzina słuchania muzyki w aplikacji Spotify za pomocą słuchawek Bluetooth − 2 procent. Są to dość typowe rezultaty dla dzisiejszych flagowców.
Wyraźnie lepiej wypadł za to Galaxy S10+ od swych poprzedników w teście baterii programu GFXBench (scena T-Rex) − 278 minut to może nie rewelacyjny, ale naprawdę przyzwoity rezultat. Bardzo podobnie ocenił akumulator smartfonu program PCMark (scena Work 2.0) − wynik 8 godzin 52 minuty.
Samsung Galaxy S10+ – miał być Infinity O, jest Infinity OO (jajo), za to jakość ekranu AMOLED wciąż na najwyższym poziomie
W całej serii Galaxy S10 pojawił się nowy typ wyświetlacza AMOLED, który obecnie nosi marketingową nazwę Dynamic AMOLED (dawniej Super AMOLED). Panel ten ma cechować się jeszcze wyższą jasnością i lepszym zakresem odwzorowywania kolorów.
Model Galaxy S10+ ma oczywiście największy w całej serii, 6,4-calowy wyświetlacz o rozdzielczości QHD+ (1440 x 3040 pikseli, proporcje boków 19 : 9), z minimalnymi ramkami i obowiązkowo zagiętymi dłuższymi bokami. Przedni panel pokrywa najnowsza, czyli szósta odsłona szkła Corning Gorilla Glass.
Seria Galaxy S10 otrzymała ekran typu Infinity O. Nazwa ta oznacza, że w panelu wycięty został otwór na przednią kamerę. Podwójna przednia kamera modelu S10+ zmusiła jednak producenta Galaxy S10+ do znaczącego poszerzenia otworu wyciętego w ekranie. Zamiast klasycznej dziurki mamy tu więc owal.
Warto przypomnieć, że standardowo Galaxy S10+ na swoim panelu QHD+ wyświetla obraz o jakości Full HD+ (2280 x 1080 pikseli). Z poziomu menu ekranu możemy zmienić to ustawienie na rozdzielczość natywną panelu lub wymusić jeszcze większą, rzeczywiście widoczną degradację jakości obrazu do rozdzielczości HD+ (1520 x 720 pikseli).
Wcześniejsze edycje smartfonów z serii Galaxy S dawały użytkownikowi do wyboru kilka trybów pracy ekranu: zoptymalizowany do codziennej pracy (sRGB), do oglądania zdjęć (Adobe RGB), filmów (DCI-P3) oraz tryb automatycznej optymalizacji wyświetlanego obrazu. Tym razem producent postanowił uprościć sprawę i w Galaxy S10+ mamy tylko dwa tryby: Żywy i Naturalny.
Tryb Żywy prezentuje szeroki zakres kolorów, który jest bliski wymogom kinematograficznej przestrzeni barwowej DCI-P3. Możliwości panelu Dynamic AMOLED nieco wykraczają poza wymagania zakresu DCI-P3 (w zakresie błękitów i zieleni), ale prezentowana biel ma zbyt chłodną temperaturę (7384 K). Przyglądając się jednak na wykresie gamutu punktom pomiarowym i referencyjnym dla podstawowych kolorów R, G, B, C, M, Y, poziom fabrycznej kalibracji ekranu Galaxy S10+ uznać należy za bardziej niż dobry − nie ma tu mowy o jakichkolwiek istotnych przekłamaniach. Maksymalna jasność dostępna w trybie ustawień ręcznych wynosi skromne 374 cd/m2, jednak w trybie jasności adaptacyjnej sięga już ona w razie potrzeby 793 cd/m2 przy pełnym białym ekranie, a nawet 957 cd/m2 przy jasnym obszarze zajmującym jedynie 30 procent powierzchni ekranu. Jest to więc obecnie najjaśniejszy smartfonowy panel AMOLED na rynku.
W trybie Żywy mamy możliwość regulacji temperatury wyświetlanej bieli. Podobnie jak w wypadku starszych modeli Galaxy S z panelami Super AMOLED, tak i teraz organoleptyczny, czyli subiektywy efekt takiej regulacji wydaje się zgodny z opisem umieszczonym końcach suwaka. Pomiary wyraźnie temu jednak przeczą. Gdy wybieramy ustawienie Zimny, zmierzona temperatura bieli maleje zamiast rosnąć (skrajnie jest to 7329 K), a kiedy przesuwamy suwak maksymalnie w kierunku Ciepły, uzyskujemy w rzeczywistości chłodniejszą, czyli wyższą temperaturę bieli − 7452 K. W żadnym ustawieniu nie zbliżamy się więc do referencyjnej temperatury 6500 K, nie wspominając nawet o tak niewielkim, wręcz iluzorycznym zakresie samej regulacji.
gamut temperatura bieli
luminancja krzywa gamma
Wybierając tryb Naturalny, tracimy możliwość regulacji temperatury bieli (suwak znika), ale nie jest to w praktyce poważny problem, ponieważ domyślna temperatura bieli wynosi bardzo dobre 6811 K. Maksymalna jasność w trybie manualnym nieznacznie maleje (343 cd/m2). W trybie adaptacyjnym nadal udaje się jednak z niego uzyskać rewelacyjne 778 cd/m2 dla bieli wyświetlanej na całej powierzchni ekranu oraz 930 cd/m2 przy jasnym obszarze obejmującym 30 procent ekranu. Zakres wyświetlanych kolorów zostaje w trybie Naturalny precyzyjnie ograniczony do wymogów popularnej przestrzeni sRGB. Fabryczna kalibracja wyświetlanych kolorów jest zaś obecnie bardzo dobra, co potwierdza niewielki błąd ich odwzorowywania (średnia delta E 2000), który wynosi 2,16.
gamut temperatura bieli
luminancja krzywa gamma
Podsumowując, Samsung po raz kolejny uraczył nas w swoim flagowcu bardzo dobrym jakościowo ekranem AMOLED, który jest teraz w stanie osiągnąć (w trybie adaptacyjnej jasności) bardzo wysoką luminancję bieli − przekraczającą 900 cd/m2. Przynajmniej w teorii, rzeczywiście daje to realne szanse na wykorzystywanie takiego wyświetlacza do oglądania filmów HDR (smartfon wspiera odtwarzanie filmów w opracowanym przez Samsunga formacie HDR10+, czyli zawierających zakodowane dynamiczne metadane). Osobiście uważam, że telefon, nawet taki z ekranem 6,4 cala, nie jest optymalnym źródłem obrazu do oglądania pełnometrażowego wideo szczególnie, gdy przykładamy wagę do takich rzeczy, jak obraz HDR, ale rozumiem panującą modę i doceniam starania producentów. Oczywiście, wątpliwości te nie zmieniają faktu, że panel Dynamic AMOLED zapewnia żywe, atrakcyjne kolory, bardzo dobrą czytelność obrazu na zewnątrz i świetne kąty widzenia, a wyświetlane na nim filmy ogląda się z przyjemnością, także te SDR.
Samsung Galaxy S10+ – nowy One UI i Android 9
Najnowszy flagowiec Samsunga wchodzi na rynek z obowiązkowym Androidem w wersji 9 oraz z najnowszą firmową nakładką o nazwie One UI. Interfejs użytkownika został wyraźnie uproszczony graficznie i, jak twierdzi producent, także odchudzony pod względem wymagań stawianych komponentom smartfonu. Powinien zatem działać sprawniej. Trudno nie zgodzić się z opinią producenta, gdyż rzeczywiście Galaxy S10+ rześko reaguje na wydawane dotykiem polecenia, a One UI, po chwili potrzebnej, by przyzwyczaić się do nowej estetyki i ikon, okazuje się interfejsem przemyślanym i funkcjonalnym.
Podstawowe ekrany interfejsu użytkownika systemu One UI ze smartfonu Galaxy S10+
Samsung Galaxy S nie może się obejść bez firmowego asystenta Bixby. Z roku na rok staje się on coraz bardziej przydatny i dojrzały, ale... wciąż nie rozpoznaje języka polskiego, co w zasadzie dyskwalifikuje go w oczach rodzimego użytkownika. Tym bardziej cieszy fakt, że w oprogramowaniu Galaxy S10+ znajdziemy funkcję zmiany działania fizycznego przycisku asystenta Bixby (znajduje się poniżej regulacji głośności na lewym boku obudowy). Asystent może uruchamiać się nie jak domyślnie po pojedynczym, a dopiero po podwójnym naciśnięciu. Pojedynczemu naciśnięciu możemy natomiast przypisać inne działanie, na przykład aktywację aplikacji aparatu. Oczywiście, w Galaxy S10+ możemy także korzystać z Asystenta Google, choć domyślnie nie jest on aktywny.
Interfejs użytkownika Galaxy S10+ może pracować w trybie nocnym, w którym białe litery menu wyświetlane są na czarnym tle. Możemy go aktywować na stałe lub zlecić automatyczną zmianę wyglądu smartfonowi, na przykład zgodnie z ustawionym harmonogramem. Tryb nocny w wypadku smartfonu wyposażonego w ekran AMOLED może wpływać korzystnie na wydajność akumulatora, a więc warto z niego korzystać przez cały czas.
One UI pozwala ponadto wybrać, czy użytkownik pragnie pozostać przy sterowaniu pracą systemu za pomocą klasycznych przycisków wirtualnych, czy może woli skorzystać z obsługi systemu za pomocą gestów wykonywanych palcem po ekranie. Początkowo gesty nie wydają się zbyt intuicyjne, ale... przyzwyczajenie jest przecież drugą naturą człowieka.
W Galaxy S10+ nie zabrakło również bocznego panelu, który dobrze znamy ze smartfonów Galaxy S9. Może on zawierać najpotrzebniejsze aplikacje, ulubione kontakty, wyświetlać prognozę pogody, podręczny przybornik z linijką i poziomicą oraz wiele innych treści, zależnie od naszych potrzeb.
W ramach ustawień dotyczących pracy ekranu warto aktywować funkcję wyświetlacza Always On. Tym razem mamy do wyboru wiele różnych wzorów (typów), którym możemy przypisać ulubiony kolor, a także określić, czy wygaszacz ma być prezentowany przez cały czas na wyłączonym ekranie, przez chwilę po jego dotknięciu lub tylko w godzinach określonych harmonogramem.
Samsung pomyślał także o osobach, którym nie przypadnie do gustu wycięcie Infinity O. Będą one mogły je zamaskować za pomocą czarnego paska wyświetlanego na górze ekranu, czyli w ten sam sposób, jak robią to użytkownicy smartfonów z notchem.
W najnowszym flagowcu firmy Samsung nadal dostępne są: dodatkowy bezpieczny ekran startowy dla dzieci - oczywiście tylko tych, którym odważymy się przekazać do zabawy kosztujący 4399 złotych Galaxy S10+, oraz usługa ochrony naszej prywatności i danych (od McAfee) adresowana do osób często korzystających z otwartych sieci Wi-Fi. Podobnie, jak w Galaxy Note 9 darmowy, miesięczny pakiet bezpiecznych danych wynosi skromne 250 MB, ale otrzymujemy opcję jego płatnego zwiększenia.
Mobilni gracze dostali w Galaxy S10+ aplikację Game Launcher, której zadaniem jest optymalizacja wydajności smartfonu do wymagań uruchamianej gry. Każdy tytuł może być optymalizowany automatycznie lub, w niewielkim stopniu, możemy dopasować niektóre ustawienia, na przykład poprzez zmniejszenie rozdzielczości obrazu lub ograniczenie liczby wyświetlanych klatek animacji. Znajdziemy tu również funkcje ograniczające przychodzące powiadomienia oraz umożliwiające zapis wideo z przebiegiem gry.
Samsung Galaxy S10+ – wreszcie solidny i uniwersalny, czyli potrójny aparat główny
Smartfony Samsung z rodziny Galaxy S przez kilka ostatnich generacji uznawane były za urządzenia mające najlepsze lub jedne z najlepszych aparatów cyfrowych na rynku. Sytuacja wymknęła się jednak nieco spod kontroli koreańskim konstruktorom w roku 2018, kiedy to chiński Huawei swoim modelem P20 Pro strącił z fotograficznego podium zarówno Galaxy S8, Galaxy S9, jak i panoszące się na nim nieustannie iPhone'y, a następnie, jeszcze w tym samym roku, wbił konkurentom ostatni gwóźdź do fotograficznej trumny modelem Mate 20 Pro, który ma dobrej klasy, uniwersalny, potrójny aparat główny − standardowy, tele 3x oraz szerokokątny. Nikt nie wątpił w fotograficzne umiejętności konstruktorów Samsunga, ale być może nie spodziewali się oni tak ostrego, skutecznego chińskiego ataku i planowali może jeszcze z rok przeczekać ze swoimi dobrej klasy, ale tylko podwójnymi (pozbawionymi szerokiego kąta) aparatami.
Wydaje się, że dzięki modelowi Galaxy S10+ ta fotograficzna przepaść została skutecznie zasypana. Otrzymał on bowiem tak wyczekiwany, potrójny aparat główny w konfiguracji: 16-megapikselowy moduł szerokokątny z optyką o ogniskowej 13 milimetrów i jasności f/2,2, 12-megapikselowy moduł standardowy z obiektywem o zmiennej przysłonie (f/1,5 i f/2,4), ogniskowej 26 milimetrów i z optyczną stabilizacją obrazu oraz 12-megapikselowy moduł tele 2x o ogniskowej 52 milimetry i jasności f/2,4, również stabilizowany optycznie.
Trochę żałuję, że Samsung nie zdecydował się powalczyć o nieco większą ogniskową modułu tele, tak abyśmy otrzymali przynajmniej trzy-, a może nawet pięciokrotne przybliżenie. Rozumiem, że rozwiązanie tele 2x było już gotowe, przetestowane w praktyce w starszych modelach Galaxy S9 oraz Galaxy Note 8 i 9, a także na ten moment wydaje się ono nadal moralnie wystarczające, jednak sytuacja może się nieco skomplikować szczególnie, jeżeli pogłoski o nowym Huawei P30 Pro i jego peryskopowym aparacie tele 5x z hybrydowym zoomem 10x okażą się prawdziwe.
W ekranie Galaxy S10+ pojawił się zaś podwójny przedni aparat o rozdzielczości 10 megapikseli z obowiązkowym u Samsunga, unikalnym na rynku smartfonów systemem autofocus. Jego optyka ma dobrą jasność f/1,9 oraz ekwiwalent ogniskowej dla aparatu małoobrazkowego wynoszący 25 milimetrów. Dodatkowy drugi moduł o rozdzielczości 8 megapikseli wykorzystywany jest jedynie do oceny głębi fotografowanej sceny.
Główny aparat Galaxy S10+ wyposażono w mechaniczną, jednostopniową przysłonę (f/1.5>f/2.4) − rozwiązanie to znamy już dobrze z aparatów serii Galaxy S9. Tym razem również sprawuje się ono dobrze, ale warto wiedzieć, że każdorazowe uruchomienie i zamknięcie aplikacji aparatu wywołuje początkowo nieco niepokojące, pojedyncze (w dobrym oświetleniu) lub podwójne (w słabym świetle) cyknięcie. Związane jest to z pracą mechanizmu przysłony i... zwyczajnie trzeba się do tych cyknięć przyzwyczaić, gdyż nie są one objawem usterki.
Interfejs użytkownika aparatu w trybie automatycznym (Zdjęcie) jest przejrzysty i czytelny. Znajdziemy w nim możliwość łatwego wprowadzenia korekcji ekspozycji, zablokowania ustawienia ostrości i parametrów ekspozycji na danym obszarze kadru, a także wygodne pola przełączania się pomiędzy modułami aparatu.
Jeżeli warunki oświetleniowe wymagają od nas większego zaangażowania, to możemy skorzystać z zaawansowanego trybu Pro, w którym ręcznie kontrolujemy: ustawienie przysłony, tryb pomiaru ekspozycji (punktowy, centralnie ważony, matrycowy), tryb pracy systemu autofocus (wielopunktowy, centralny), ustawienie ostrości, balansu bieli, czułość ISO, podstawowe parametry postobróbki danych surowych do obrazu JPEG, a także niezależnie ustawimy pole zablokowanej ostrości i parametrów ekspozycji. W trybie Pro smartfon może także rejestrować pliki RAW, czyli zawierające dane surowe pobrane z matrycy. Taki kadr zajmuje jednak aż 23,5 MB.
Aparat Galaxy S10+ wyposażono w funkcję optymalizatora scenerii, czyli w system automatycznej korekcji obrazu zależnie od rozpoznanej zawartości kadru (typ sceny, fotografowane obiekty), a także w znane z Galaxy Note 9 wsparcie dla użytkownika ze strony sztucznej inteligencji w zakresie poprawnej kompozycji kadru oraz ostrzegania o potencjalnych wadach wykonanego zdjęcia (zamknięte oczy fotografowanej postaci, poruszony kadr). Smartfon w razie potrzeby stosuje ponadto automatycznie tryb przechwytywania zdjęć HDR.
W praktycznym użytkowaniu aparat S10 sprawdza się bardzo dobrze. Pracuje sprawnie i szybko. Precyzyjnie ustawia parametry ostrości i ekspozycji, a wykonywane zdjęcia są dobrze naświetlone i mają atrakcyjne dla oka kolory, choć w trybie AI są one nieco ponadnaturalnie nasycone. W kategoriach wierności obrazu należałoby to uznać za błąd, jednak nie da się ukryć, że taka lekko uatrakcyjniona reprodukcja barw przez większość użytkowników zostanie uznana za plus.
Poniższe kadry ukazują kilka kadrów przechwyconych z tego samego miejsca za pomocą wszystkich modułów fotograficznych smartfonu. Pozwolą one ocenić zarówno rejestrowany kąt, jak i jakość odwzorowywania kolorów oraz szczegółów przez każdy z modułów. Zastrzeżenia można mieć wyłącznie do modułu szerokokątnego, który prezentuje słabszą ostrość na brzegach kadru, zauważalne aberracje chromatyczne i zniekształcenia geometrii oraz nieco gorszą jakość zdjęć w słabym świetle/nocnych. Za dnia wciąż pozostaje jednak bardzo poprawny.
szeroki kąt obiektyw standardowy tele 2×
Zaskakująco dobrze wyglądają zdjęcia zrobione z maksymalnym przybliżeniem cyfrowym. Oczywiście, nie da się oszukać rzeczywistości i wmówić komuś, że mamy do czynienia z jakością porównywalną z zoomem optycznym, ale te kadry są jak najbardziej użyteczne i możemy je bez wstydu udostępniać w serwisach społecznościowych bez żadnej obróbki.
tele 2x maksymalny zoom cyfrowy (10x)
Samsung nieco wzbogacił efekty związane z trybem portretowym (Live focus). Poza klasycznym, regulowanym efektem rozmycia tła (bokeh) otrzymujemy teraz dodatkowo trzy tryby: rozmycia wirowego (Wirowanie), symulacji ruchu (Powiększ) oraz dodania monochromatycznej winiety (Kolorowy punkt, obiekt w centrum pozostaje kolorowy).
Informacje o planach głębi kadru zapisywane są w pliku ze zdjęciem, a zatem poziom rozmycia tła/siły efektu możemy modyfikować nie tylko podczas fotografowania, ale również później w aplikacji Galeria. Co więcej, zdjęcie wykonane z winietą możemy zamienić na kadr z efektem wiru lub z klasycznym efektem bokeh. Minusem tej funkcjonalności jest objętość zdjęć tworzonych w trybie Live focus − mają one od 10 do 15 MB, czyli mniej więcej trzy razy tyle co klasyczne ujęcie bez efektu.
Smartfon dość dobrze, choć nie można powiedzieć, że bezbłędnie, radzi sobie z dodawaniem efektu Live focus. Główny obiekt powinien optymalnie znajdować się w odległości od 1,5 metra do 2 metrów od aparatu. Czasem w trybie winiety pozostaje jednak jakiś element kolorowy w tle, a kiedy indziej wokół drobniejszych elementów głównego obiektu pojawia się nierozmyta obwódka lub nadmierne rozmycie krawędzi. Dotyczy to jednak głównie złożonych planów. Generalnie za dodawanie efektu bokeh należy się Galaxy S10+ solidna piątka, czasami z małym minusem. Oto praktyczne przykłady zastosowania filtrów Live focus.
efekty w trybie portretowym (Live focus)
Aparat Galaxy S10+ nie ma osobnego trybu wykonywania zdjęć nocnych. Producent obiecuje jednak, że jakość takich kadrów będzie bardzo dobra, a telefon w razie potrzeby automatycznie wykona kilka zdjęć o różnej ekspozycji i wyciągnie z nich dane potrzebne do stworzenia idealnego ujęcia nocnego. Nie pozostało mi w tej sytuacji nic innego, jak porównać efekty nocnej pracy cyfrówki Galaxy S10+ z możliwościami dedykowanego trybu nocnego z Huawei Mate 20 Pro. Nie da się ukryć, że obraz z Mate 20 Pro jest atrakcyjniej naświetlony − widać tu łunę oświetlenia nad miastem, dachy na dalszym planie oraz fakturę tarasu. Zdjęcie nocne z S10+ wydaje się w tym starciu mniej widowiskowe, ale... aparat Samsunga staranniej unika przepalenia obrazu w jasnych obszarach kadru. Nieco korekcji programowej sprawi, że oba zdjęcia będą w pomniejszeniu wyglądały dość podobnie, choć w porównaniu w skali 1 : 1 detale wydobyte z ciemnych obszarów w trybie nocnym przez smartfon Huawei nadal pozostaną lepiej widoczne. Do zastosowań na szybko, czyli do udostępnienia w serwisach społecznościowych wciąż wygodniejsze będą zdjęcia z Huawei Mate 20 Pro − wyglądają one bowiem bardzo dobrze również bez korekcji.
Galaxy S10+ Huawei Mate 20 Pro
Istotną zmianą w cyfrówce Galaxy S10+ jest wydłużenie czasu rejestrowania sekwencji wideo super slow motion (960 klatek na sekundę). Teraz pojedyncze wideo HD (720p) tego typu może zapisywać ruch trwający 0,4 sekundy w trybie normalnym i 0,8 sekundy w trybie niższej jakości obrazu. W Galaxy S9+ było to odpowiednio 0,2 i 0,4 sekundy. W praktyce, różnica ta jest naprawdę istotna.
Specyfikacja chipsetu Samsung Exynos 9820 sugeruje, że jest on w stanie zapisywać filmy o rozdzielczości 8K. W modelu Galaxy S10+ pozostała jednak maksymalna rozdzielczość 4K oraz płynność 60 klatek na sekundę. Oto przykłady dwóch filmów 4K zarejestrowanych smartfonem w dzień oraz nocą. Ich jakość jest bardzo dobra, zastosowana stabilizacja obrazu okazuje się zaskakująco efektywna, a zoom pracuje z akceptowalnym, czyli jedynie lekko dostrzegalnym skokiem. Wyjątek stanowi moment przeskoku podczas zoomowania z jednego modułu aparatu do drugiego, czyli na przykład z szerokiego kadru do trybu standardowego (przy wartości zoom 1x). Wówczas widać niewielką zmianę kąta widzenia obrazu, czasem jego naświetlenia oraz samej tonacji kolorów. Nie należy także przesadzać z poziomem zoomu cyfrowego, szczególnie podczas filmowania w słabych warunkach oświetleniowych.
Oto przykłady dwóch filmów zapisanych smartfonem w rozdzielczości 4K, w dzień oraz w nocy.
Samsung Galaxy S10+ – sekcja audio kompletna i do tego nadal w dobrej formie
Samsung przyzwyczaił nas, że w modelach Galaxy S nie ulega modom na bezsensowne odchudzanie sekcji audio. W Galaxy S10+ znajdziemy zatem nadal klasyczne gniazdo słuchawkowe minijack 3,5 milimetra oraz stereofoniczny zestaw głośników, z których jeden ulokowano w szczelinie głośnika słuchawki, a drugi pod gustownym grillem na dole obudowy. System głośników Galaxy S10+ jest efektywny, a nawet próbuje odtwarzać dźwięki z zakresu średnicy, co jest dużym plusem, jednak nadal brzmi nazbyt agresywnie. Oceniany w kategoriach smartfonowych bezsprzecznie zasługuje natomiast na szkolną piątkę.
W komplecie z telefonem otrzymujemy przewodowy zestaw słuchawkowy z trzyprzyciskowym przewodowym pilotem. Sygnowany jest on logo cenionej na słuchawkowym rynku austriackiej firmy AKG. Współpraca ta nie powinna jednak nikogo dziwić, ponieważ Samsung od kilku lat jest właścicielem firmy Harman, która z kolei jest posiadaczem marki AKG.
Charakterystyka słuchawek jest uprzywilejowana dla tonów niskich. Zapewnia także czytelną górę pasma oraz wokale. Niższy środek wydaje się jednak nieco wycofany. Nie jest to więc perfekcyjny zestaw słuchawkowy, ale jak na fabryczny, taki ze smartfonowego pudełka − całkiem przyzwoity. Kształt obudów przetworników okazał się w moim przypadku dość pechowy - słuchawki Galaxy S10+ miały tendencję do stopniowego poluzowywania się z czasem w małżowinach, co powodowało zauważalną zmianę charakterystyki brzmienia. Na szczęście nie wypadały zupełnie, ale nie zmienia to faktu, że zarówno pod względem brzmienia, jak i komfortu użytkowania nie jest to mój ulubiony model słuchawek. Za to nie przenoszą one nadmiernie dźwięku na zewnątrz, a więc z pewnością nie będziemy przeszkadzać innym podczas podróżowania środkami komunikacji zbiorowej.
Wyjście słuchawkowe dobrze radzi sobie z wysterowaniem popularnych, niskoimpedancyjnych zestawów słuchawkowych. Dawało też sobie radę ze 120-omowymi AKG 501 (przyzwoita głośność i wysterowanie przetworników), jednak czuć już odrobinę było, że dalszy wzrost impedancji zastosowanych słuchawek nie jest wskazany. Galaxy S10+ bardzo dobrze współpracuje również ze słuchawkami i głośnikami Bluetooth. Obsługuje bowiem poprawiające jakość bezprzewodowego dźwięku kodowanie aptX oraz LDAC.
Zasadniczo jestem zwolennikiem sprzętu audio, który prezentuje neutralną charakterystykę brzmienia przy zerowej lub minimalnej ingerencji w tor audio. Galaxy S10+ oddaje jednak w ręce, a może raczej należałoby powiedzieć − w uszy użytkownika automatyczny optymalizator dźwięku Dolby Atmos (doceniam w wypadku oglądania filmów, a nawet w grach), skaler dźwięku do wysokiej rozdzielczości (Skaler UHQ) oraz dziewięciopasmowy korektor graficzny z czterema predefiniowanymi ustawieniami charakterystyk i jednym ustawieniem indywidualnym.
We flagowcu firmy Samsung nie mogło także zabraknąć funkcji optymalizacji brzmienia Adapt Sound, która jest swoistym testem słuchu, a dokładnie zestawu nasz słuch + wykorzystywane słuchawki. Warto się w nim oczywiście sprawdzić, choć niekoniecznie polecam sugerowanie się predefiniowanymi ustawieniami wiekowymi.
Samsung Galaxy S10+ – smartfon skazany na sukces
Gdyby Samsung Galaxy S10+ pojawił się w 2018 roku w miejsce Galaxy S9+, wówczas najzwyczajniej pozamiatałby telefoniczny rynek i to do najdrobniejszego pyłku. Na początku roku 2019 wciąż jest on urządzeniem eleganckim, bardzo wydajnym i w pełni kompletnym, a więc... smartfonem ze ścisłej czołówki, który bez wahania mógłbym z pełnym zadowoleniem używać na co dzień. Kłopot w tym, że Samsung wraz z Galaxy S10+ praktycznie odsłonił już wszystkie swoje karty przetargowe na ten rok (zostaje mu w odwodzie jedynie biznesowy Note 10) i szczerze mówiąc, tylko nieznacznie wyprzedził konkurentów. Tymczasem na horyzoncie wciąż czai się kilku pretendentów do smartfonowego tronu 2019. Za moment premiera fotograficznego Huawei P30 Pro (oczywiście z chipsetem HiSilicon Kirin 980 nie pokona on zapewne wydajnościowo S10+ i Exynosa 9820, ale ma ponoć dostać aparat z modułem tele 5x), a firma Xiaomi właśnie wprowadziła na polski rynek flagowy model Mi 9 ze Snapdragonem 855, również z potrójnym aparatem, 6,4-calowym ekranem AMOLED i czytnikiem ukrytym pod wyświetlaczem... w cenach zaczynających się od 1899 złotych. Porównując je do podstawowej ceny testowanego Galaxy S10+ (4399 złotych), można podejrzewać, że wielu klientów będzie w stanie sporo wybaczyć chińskiemu konkurentowi (choć wcale tych wad nie ma zbyt dużo), a szalone z pozoru hasło „dwa Mi 9 w cenie jednego Galaxy S10+” okaże się nawet lekko krzywdzące cenowo dla Chińczyków.
Z drugiej jednak strony zeszłoroczne premiery konkurencyjnych modeli smartfonów, jak choćby Huawei Mate 20 Pro czy iPhone Xs, także oznaczały startowe ceny urządzeń na poziomie czterech, a nawet pięciu tysięcy złotych. Samsung skrzętnie wykorzystuje tę tendencję, doskonale wpasowuje w nią ceny serii Galaxy S10 i po części także ją uwiarygodnia - flagowiec musi przecież swoje kosztować. W końcu Samsung wciąż jest rynkowym numerem jeden i ma sporą rzeszę oddanych użytkowników, którzy z bez wahania sięgną po smartfony z serii Galaxy S10. Oznacza to zaś, że są one z góry skazane na rynkowy sukces, szczególnie wówczas, gdy szerzej trafią do ofert komórkowych operatorów.
Tyle narzekania chyba wystarczy. Obiektywnie za modelem Galaxy S10+ przemawia bowiem wiele jego zalet − solidne wykonanie wodoszczelnej (IP68), dobrze leżącej w dłoni obudowy, rewelacyjny ekran AMOLED, bardzo dobry aparat, pojemny akumulator, kompletny (gniazdo minijack, głośniki stereo), dobrej klasy tor audio, wysoka wydajność chipsetu Exynos 9820, aktualny system operacyjny oraz funkcjonalna firmowa nakładka One UI. Dlatego, jeżeli nie odstrasza Was cena Galaxy S10+, to z pewnością warto brać go na poważnie pod uwagę w czasie wyboru nowego, idealnego smartfonu... wciąż pamiętając oczywiście fakt, że za mniej niż połowę kwoty żądanej za S10+ nabędziemy może nieco mniej spektakularny wzorniczo Xiaomi MI 9 oraz, że znacznie tańszy jest już obecnie bardzo konkurencyjny dla Galaxy S10+ flagowiec Huawei − Mate 20 Pro.
Do testów dostarczył: Samsung
Cena w dniu publikacji (z VAT): 4399