Myszy z rodziny Rival cieszą się dużym uznaniem graczy. Po tym, jak SteelSeries zaproponował udany model Rival 310 i symetryczny Sensei 310 z sensorem TrueMove3, można było oczekiwać, że wprowadzi do swojej oferty także następcę popularnego modelu Rival 100.
SteelSeries Rival 110 ma, w przeciwieństwie do poprzednika, sensor TrueMove1. Wyróżnia się on przyzwoitymi parametrami i według producenta zapewnia śledzenie ruchów w proporcjach 1:1.
Dane techniczne według producenta | SteelSeries Rival 110 |
---|---|
Rodzaj sensora | optyczny TrueMove1 |
Rozdzielczość | 7200 dpi |
Możliwość zmiany ustawienia dpi w locie | Tak |
Prędkość maksymalna | 6,09 m/s (240 cali/s) |
Przyśpieszenie | 30 g |
Interfejs | USB 2.0 |
Wymiary | 120,6 mm × 68 mm × 38,12 mm |
Masa | 118 g (90 g bez kabla) |
Długość kabla | 2 m (bez oplotu) |
Dodatkowe oprogramowanie | SteelSeries Engine 3 |
Mysz jest pakowana w niewielkie kartonowe pudełko zabezpieczające ją przed uszkodzeniem. W zestawie dołączono jedynie książeczkę z informacjami o produkcie.
SteelSeries Rival 110 – jakość wykonania
Rival 110 ma dość prostą budowę. Pierwsze, co się rzuca w oczy po wyjęciu myszy z pudełka, to materiał, z którego wykonano jej większą część. Bardzo cieszy nas to, że niższa cena nie wpłynęła znacząco na jakość użytych materiałów. Zastosowano znany z modeli Rival 310 i Sensei 310 szorstki plastik, który zapewnia dobry i stabilny chwyt.
Mysz podczas unoszenia nie wyślizguje się z dłoni. Również w trakcie szybkiego przesuwania zachowuje dużą stabilność. Osoby dbające o czystość sprzętu będą szczególnie zadowolone, bo na tej powierzchni tłuste plamy i odciski palców są niewidoczne. Jedynym problemem mogą być białe smugi, które pojawiają się po długich sesjach. To pozostałości naskórka, efekt tarcia dłoni o fakturę. Wystarczy jednak przetrzeć urządzenie szmatką, żeby się ich pozbyć.
Przyciski główne są bezpośrednim przedłużeniem grzbietu, więc i one są wykonane z szorstkiego plastiku. Oprócz tego na wierzchu znajdują się: niewielki przycisk do zmiany ustawienia dpi i rolka pokryta przeciwpoślizgową gumą. Tylną część obudowy przyozdobiono wyraźnie wyciętym logo producenta.
Boki myszy SteelSeries Rival 110 nie są pokryte silikonem, stosowanym w droższych „dziesiątkach”. To błyszczący plastik z charakterystyczną teksturą, taki jak w modelu Rival 100. Jest przyjemny w dotyku, ale nie zapewnia zbyt dużej stabilności chwytu. Spoczywające na bokach palce zwyczajnie ślizgają się po jego powierzchni. Będzie to szczególnie odczuwalne dla tych, których dłonie pocą się podczas dłuższej rozgrywki. Wprawdzie można by zastosować tutaj przeciwpoślizgową gumę, ale i ona nie zawsze zdaje egzamin, a przy tym mogłaby się szybko przecierać.
Mimo że Rival 110 to konstrukcja symetryczna, wewnętrzny bok różni się od zewnętrznego pod jednym względem. To dwa dodatkowe przyciski, też plastikowe. Dla nas szczególnie istotne było to, że miejsca na kciuk jest wystarczająco dużo i nie styka się on z przyciskami bocznymi. Jest to również zasługa samych przycisków oraz ich charakterystycznej, podłużnej budowy. Zamontowane zostały wzorowo. Nie kołyszą się i nie mają żadnych luzów.
Spód nie wyróżnia się niczym na tle innych myszy dla graczy. Są tu trzy teflonowe ślizgacze. Różnią się rozmiarem i są bardzo dobrej jakości. Są zdecydowanie grubsze niż w najnowszych modelach Rival i Sensei. Zapewniają bardzo dobry poślizg bez względu na powierzchnię. Podczas użytkowania nie stwierdziliśmy efektu przyklejania. Sensor nie został umieszczony centralnie, ale nie ma to większego znaczenia w praktyce.
Przewód ma 2 m i jest bardzo elastyczny. Jest właściwie niewyczuwalny i choć nie został poprowadzony w oplocie, nie blokował się o kant biurka i w żaden sposób nie krępował ruchów. Nie zauważyliśmy też, żeby się skręcał. Zakończono go standardowym wtykiem USB 2.0.
Rival 110 jest wykonany naprawdę bardzo starannie. Zarówno mocowanie dodatkowych elementów, jak i łączenie spodu, boków i wierzchu są bez zarzutu. Podczas użytkowania nie było słychać żadnych trzasków ani strzelania plastiku. Taką jakość wykonania spośród myszy dla graczy jeszcze do niedawna zapewniały tylko najdroższe konstrukcje. Cieszy nas to, że coraz więcej tańszych modeli jest tak dopracowanych.
SteelSeries Rival 110 – przyciski i rolka
SteelSeries Rival 110 to mysz, która miłośnikom skomplikowanych gier MMO na pewno nie przypadnie do gustu. Jest to prosta konstrukcja o sześciu przyciskach (łącznie z przyciskiem pod rolką). Każdy z nich jest w pełni programowalny.
Przyciski główne są bezpośrednim przedłużeniem grzbietu. Pod tym względem mysz nie różni się właściwie niczym od poprzedniczki.
Pracę przycisków głównych należy jednak pochwalić. Skok jest średni, a moment aktywacji – bardzo dobrze wyczuwalny. Jeśli mielibyśmy określić ich charakterystykę, powiedzielibyśmy, że zapewniają dobrą równowagę między miękkim a twardym przyciśnięciem, choć są delikatnie twardsze od zastosowanych w modelach Rival 310 i Sensei 310 przycisków split-trigger. Wprawdzie spotkaliśmy się już ze znacznie głośniejszymi przełącznikami, ale warto podkreślić, że oba przyciski główne są wyraźnie słyszalne. Dźwięk aktywacji nie jest ostry, lecz przytłumiony, dzięki czemu dla niektórych może się okazać mniej dokuczliwy. Przełączniki odbijają całkiem dobrze; nie mieliśmy większych problemów z szybką powtórną aktywacją.
Żeby lepiej zobrazować działanie przycisków głównych, posłużyliśmy się grą Battlefield 4, w której wykonaliśmy swój standardowy test. Polegał on na próbie wystrzelenia 10 pojedynczych pocisków z czterech najszybszych broni w grze w trybie ognia ciągłego.
- ACW-R (880 pkt szybkostrzelności) to jedna z najszybszych broni w grze, tylko minimalnie wolniejsza od AEK-971. Na tym etapie większość myszy dla graczy radzi sobie świetnie i Rival 110 nie jest tu wyjątkiem. Każde kliknięcie zakończyło się wystrzeleniem tylko jednego pocisku.
- AEK-971 (900 pkt szybkostrzelności) – tym razem przyciski w modelu SteelSeries Rival 110 poradziły sobie trochę gorzej. Trzy strzały zakończyły się niepowodzeniem.
- CZ-3A1 oraz FAMAS (1000 pkt szybkostrzelności) to dwie najszybsze bronie dostępne w grze. Średnio pięć strzałów kończyło się niepowodzeniem. To zadowalający wynik, jednak do najlepszych konstrukcji trochę brakuje.
Na wewnętrznym boku urządzenia producent umieścił dwa przyciski dodatkowe. Różnią się nie tylko wielkością, ale i charakterystyką działania. Mniejszy, ten z przodu, jest bardzo sztywny. Stawia większy opór od głównych i ma raczej średni skok. Nie sprawiał nam większych problemów z szybką powtórną aktywacją, ale odbija mało dynamicznie, gorzej nawet od przycisków głównych. Aktywacji przełącznika towarzyszy bardzo głośny i ostry dźwięk.
Drugi przycisk również nie jest tak dynamiczny, jak można by się spodziewać. Od mniejszego różni się przede wszystkim charakterystyką kliknięcia. Jest trochę mniej sztywny, a dźwięk, który towarzyszy aktywacji, jest znacznie bardziej stłumiony.
Dwa ostatnie elementy to dodatkowy przycisk do zmiany ustawienia dpi i rolka. Oba wykonano z plastiku. Przełącznik dpi umieszczono dość dobrze. Mógłby być minimalnie bliżej rolki, jednak i tak korzysta się z niego bardzo wygodnie. Stawia średni opór, a przy tym wciska się stosunkowo płytko. To również najcichszy przycisk ze wszystkich sześciu. Odbija dynamiczniej od bocznych i nie sprawiał najmniejszych trudności z szybką powtórną aktywacją.
Rolka została pokryta grubą warstwą przeciwpoślizgowej gumy, takiej jak w modelach Rival 310 i Sensei 310. Jest zamocowana bardzo starannie. Nie wyczuliśmy w niej choćby najmniejszych luzów. Poszczególne progi są bardzo dobrze wyczuwalne. Mechanizm stawia średni opór. Jest to istotne, ponieważ zapobiega przypadkowemu przekręceniu, co w szybkich grach akcji może kosztować wirtualne życie (jeśli rolka będzie używana do przełączania broni). Charakterystyczny terkot nie jest tak głośny jak dźwięk przekręcania metalowych rolek w niektórych modelach Logitecha, ale podczas szybszego przewijania jest wyraźnie słyszalny i wielu może przeszkadzać, szczególnie w nocy.
Również przycisk pod rolką nie należy do najcichszych. Wciska się płytko i wymaga zdecydowanego nacisku. Jest dość twardy w działaniu, a przy tym odbija całkiem dynamicznie.
SteelSeries Rival 110 – ergonomiczność
Pod względem budowy Rival 110 nie przynosi żadnej rewolucji. Ma prosty, klasyczny, a przede wszystkim uniwersalny kształt. Ze względu na stosunkowo małe wymiary szczególnie przypadnie do gustu osobom korzystającym z chwytu fingertip. W tym przypadku najlepiej sprawdzi się tradycyjne ułożenie palców 1 + 2 + 2. Osoby o mniejszych dłoniach mogą też trzymać mysz tradycyjnym chwytem palm. Nam jednak nie zapewniał on wystarczającej wygody, ponieważ palce spoczywające na przyciskach głównych wystawały poza ich obrys. Nie najgorzej sprawdził się też claw grip. Należy jednak zauważyć, że Rival 110 to konstrukcja o wprawdzie wyraźnym, ale łagodnym garbie, trochę zbyt łagodnym do klasycznego „szpona”.
Rival 110 jest wolny od agresywnych wyprofilowań, które mogłyby zauważalnie wpłynąć na użytkowanie. Tylko boki zewnętrzny i wewnętrzny wyprofilowano tak, żeby mysz bez większych problemów można było unieść. Sprzyja temu również to, że są lekko nachylone względem podkładki.
Wpływ na użytkowanie ma także waga sprzętu. Według oficjalnych danych producenta SteelSeries Rival 110 waży dokładnie 90 g bez kabla. Potwierdziły to nasze pomiary. Z kolei waga myszy z kablem wynosi 118 g. Biorąc pod uwagę wymiary urządzenia, jesteśmy zdania, że konstrukcja mogłaby być trochę lżejsza.
SteelSeries Rival 110 – testy
Największą zmianą w stosunku do poprzednika jest użyty sensor. To TrueMove1, który powstał we współpracy z firmą PixArt. Od SDNS-3059, montowanego w modelu Rival 100, różni się właściwie pod każdym względem. Jego prędkość maksymalna wynosi 240 cali/s (6,09 m/s), przyspieszenie – 30 g, a maksymalna rozdzielczość – 7200 dpi.
Testy przeprowadziliśmy z wykorzystaniem najnowszej wersji oprogramowania układowego, 0.52.0.0, i narzędzia SteelSeries Engine 3 w wersji 3.11.7.
Prędkość maksymalna
Celem tego testu jest ustalenie maksymalnej prędkości (wyrażonej w metrach na sekundę), z jaką uda się poprawnie przesunąć wskaźnik myszy w różnych ustawieniach dpi. Użyliśmy narzędzia Enotus Mouse Test w wersji 0.1.4.
Test przeprowadzamy na trzech rodzajach powierzchni w określonych rozdzielczościach sensora. To podkładka (HyperX Fury S XL), drewno (blat stołu) oraz plastik (blat stołu PCV).
Testy na prędkość maksymalną wykazały, że Rival 110 osiąga nawet 6,7 m/s. Biorąc pod uwagę osiągi najnowszych sensorów, jest to bardzo dobry wynik. Warto zaznaczyć, że taktowanie USB było stabilne nawet przy najwyższych prędkościach.
Taktowanie USB
Test bada zdolność przekazywania informacji do komputera w przeliczeniu na sekundę. Użyliśmy narzędzia Mouse Rate Checker. Pomiar ten wykonaliśmy we wszystkich ustawieniach dostępnych w oprogramowaniu producenta (125/250/500/1000 Hz).
Wszystkie z dostępnych w SteelSeries Engine 3 ustawień okazały się w pełni stabilne. Zauważyliśmy jednak, że raportowanie z częstotliwością 1000 Hz nie było spójne.
Predykcja
Ten test bada zjawisko przyciągania kątowego, tzw. asystenta rysowania linii prostych, który podczas ruchów wykonywanych myszą przyciąga wskaźnik do osi X bądź Y.
Wyniki testów jasno pokazują, że sensor nie przejawia nawet najmniejszych oznak przyciągania kątowego. Warto przypomnieć, że to zjawisko można kontrolować w oprogramowaniu SteelSeries Engine 3, za pomocą opcji angle snapping.
Interpolacja
Żeby sprawdzić, czy żadne z ustawień dpi nie jest interpolowane, posłużyliśmy się programem VMouseBench v0.0.7a.
Zapewne większość użytkowników nie przekroczy 5000 dpi. Mimo to nawet najwyższą dostępną rozdzielczość, 7200 dpi, sensor TrueMove1 osiąga bez interpolacji.
Szumy (jitter)
Żeby ocenić występowanie szumów wysokiej bądź niskiej częstotliwości, wykonaliśmy test polegający na rysowaniu linii skośnych, pionowych i poziomych, na podstawie których zjawisko to najprościej zauważyć.
Pod tym względem Rival 110 radzi sobie trochę gorzej. W rozdzielczości ponad 3000 dpi zaczynają się pojawiać niewielkie drgania. W wyższych ustawieniach są dobrze widoczne i wyraźnie odczuwalne podczas codziennego użytkowania.
LOD (lift off distance)
Parametr LOD decyduje o wysokości, na jaką trzeba unieść urządzenie, żeby wskaźnik przestał reagować. Niektóre myszy zapewniają pełną regulację LOD za pomocą oprogramowania producenta. W SteelSeries Engine 3 nie ma jednak takiej opcji.
Powierzchnia | LOD |
---|---|
HyperX Fury S XL | 3 mm |
Kartka białego papieru | 0,6 mm |
Drewno | 3 mm |
Plastik | 3 mm |
Sensor TrueMove1 charakteryzuje się dość dużymi wartościami LOD. Na trzech z czterech użytych przez nas powierzchni osiągnął około 3 mm. Odstaje tylko wynik na kartce białego papieru, zaledwie 0,6 mm.
Akceleracja
Podczas wykonywania testu na akcelerację trzeba zadbać o dużą powierzchnię roboczą. My dodatkowo wykorzystaliśmy specjalnie zbudowany tor, stabilizujący urządzenie zarówno w pionie, jak i poziomie.
Akcelerację zmierzyliśmy w grze Counter-Strike: Global Offensive w swojej standardowej procedurze testowej:
- Oznaczamy jeden punkt, na którym koncentrujemy celownik (np. ślad po strzale).
- Wykonujemy jeden dokładny ruch pozwalający obrócić się o 360 stopni.
- Szybkim ruchem wracamy do pozycji początkowej.
- Jeżeli celownik wraca do punktu wyjściowego (ślad po strzale), można mówić o braku akceleracji pozytywnej.
- Zjawisko akceleracji negatywnej to wszelkie wariacje wskaźnika na ekranie. Akceleracja negatywna najczęściej objawia się spowolnieniami wskaźnika.
Jak zawsze test wykonaliśmy kilkukrotnie w różnych kombinacjach, takich jak wolne przesunięcie i szybki powrót, szybkie przesunięcie i wolny powrót oraz szybkie przesunięcie z równie szybkim powrotem. Sensor TrueMove1 faktycznie jest wolny od zjawiska sprzętowej akceleracji. Bez względu na tryb i liczbę powtórzeń wskaźnik za każdym razem powracał dokładnie w to miejsce, w którym znajdował się przed rozpoczęciem testu.
SteelSeries Rival 110 – wnętrze
Żeby dostać się do wnętrza urządzenia, należy odkręcić cztery śrubki. Znajdują się bezpośrednio pod ślizgaczami. Znacznie łatwiej je odkleić niż w większości myszy, a to za sprawą niewielkich kanałów, które pozwalają je podważyć. Są nieco grubsze niż w modelach Rival 310 i Sensei 310. Jeżeli zostaną odklejone poprawnie, bez większych problemów będzie można wykorzystać je ponownie.
Oddzielenie wierzchu od spodu myszy nie sprawia większych trudności, ale należy robić to ostrożnie, żeby nie uszkodzić znajdującego się w środku przewodu.
Pierwsze, co rzuciło nam się w oczy, to przełączniki przycisków głównych. W modelu Rival 110 producent zastosował własne przełączniki, których wytrzymałość szacowana jest na 30 mln przyciśnięć.
Rolka jest oparta na 24-stopniowym mechanizmie wyprodukowanym przez firmę TTC, natomiast przełącznik, który znajduje się pod kółkiem, nie ma żadnych oznaczeń, które pozwoliłyby określić producenta i model. Przypuszczamy, że to jeden z mikroprzełączników firmy Kailh.
Przełączniki pod bocznymi przyciskami wyprodukował właśnie Kailh. Ich trwałość szacowana jest na milion przyciśnięć.
Przełącznik pod rolką to produkt firmy TTC. Jego trwałość szacowana jest na trzy miliony przyciśnięć.
Żeby się dostać do sensora TrueMove1, należy zdjąć specjalną osłonkę zakrywającą jego znaczną część oraz diodę LED. Zastosowano oryginalną soczewkę firmy PixArt.
Nie mogło zabraknąć również mikrokontrolera. Ten został wykonany na zamówienie SteelSeries.
Przyglądając się bliżej wnętrzu urządzenia, nie stwierdziliśmy niczego, co budziłoby niepokój. Wszystko wygląda tutaj naprawdę dobrze; nie sposób się przyczepić do jakości wykonania.
SteelSeries Rival 110 – funkcje przydatne w grach i codziennym użytkowaniu
Mogłoby się wydawać, że SteelSeries Rival 110 to prosta konstrukcja o ograniczonej funkcjonalności. W tej dziedzinie faktycznie nowość nie przynosi rewolucji, jednak nie sposób zignorować większości dodatkowych funkcji, które udostępnia rozbudowane oprogramowanie. Do najprostszych należy opcja zmiany ustawienia dpi. Najmniejsza wartość to 200 dpi. Rozdzielczość zwiększa się w krokach co 100 dpi, aż do maksymalnego poziomu 7200 dpi.
Z punktu widzenia użytkownika istotne jest to, że do przycisku zmiany ustawienia dpi przypisane są jedynie dwa poziomy z wybranymi wartościami. Naszym zdaniem to dobre rozwiązanie. Podczas gry najczęściej korzysta się właśnie z dwóch rozdzielczości. Gdyby poziomów dpi było na przykład pięć, znalezienie właściwego w ułamku sekundy byłoby niemożliwe.
.
Oprócz tego nie mogło zabraknąć funkcji programowania przycisków. Dowolnie zaprogramować można wszystkie. Co jeszcze ważniejsze, przypisane działania nie muszą dotyczyć tylko gier. Wybór gotowych kombinacji jest przy tym naprawdę duży. Wśród nich znajdują się funkcje związane z uruchamianiem programów, skrótów systemu operacyjnego czy samych makr. Przydają się one w trakcie typowego użytkowania komputera, bo mogą przyspieszyć nawet podstawowe czynności. Poniższy obrazek przedstawia jedynie fragment tego, co można znaleźć w gotowej bibliotece.
Najbardziej wymagający i zaawansowani użytkownicy również będą zadowoleni. W SteelSeries Engine 3 jest bowiem dostępny rozbudowany edytor makr. Pozwala tworzyć dowolne kombinacje składające się z wciśnięć klawiszy klawiatury i działań na myszy. Pozwala także edytować opóźnienia. Nie rejestruje jednak przemieszczeń wskaźnika.
Całkiem użyteczna okazuje się też możliwość zapisywania ustawień w profilach i przypisywania ich do wybranego programu. Ta opcja gwarantuje, że po uruchomieniu programu profil zostanie aktywowany automatycznie. To proste i wygodne rozwiązanie. Z tej funkcji korzystaliśmy nie tylko w grach, ale również w trakcie pracy w co bardziej zaawansowanych narzędziach. W tych drugich przypisane do myszy skróty były wyjątkowo pomocne.
SteelSeries Rival 110 – oprogramowanie
SteelSeries Engine 3 to proste i przejrzyste narzędzie. Po jego uruchomieniu ukazała się główna karta. Wyświetlała nazwy wszystkich urządzeń SteelSeries, które były obsługiwane na testowym komputerze, oraz informacje o tym, czy są podłączone czy nie.
Oprócz tego karta ta zawiera profil ustawień, z którego użytkownik korzysta na wybranym urządzeniu. Żeby przejść do bardziej zaawansowanych opcji, należy kliknąć zakładkę dotyczącą urządzenia, które ma zostać skonfigurowane.
Druga karta pokazuje wszystkie programy, które wchodzą w interakcję ze sprzętem SteelSeries. Wśród nich znajduje się narzędzie PrismSync, które umożliwia synchronizację efektów podświetlenia we wszystkich podłączonych produktach marki i wiele innych rzeczy.
Trzecia karta to biblioteka. To właśnie tutaj znajdują się wszystkie zapisane profile. Dużą zaletą jest możliwość przypisania do wybranego programu więcej niż jednego urządzenia.
Naszą uwagę przykuły również trzy niewielkie ikonki.
Pierwsza z nich udostępnia informacje o nowych aktualizacjach i wersji oprogramowania zainstalowanego w komputerze.
Druga oprócz ogólnych ustawień, m.in. dotyczących języka i uruchamiania narzędzia wraz z systemem Windows, zawiera informacje o ustawieniach systemowych myszy.
Zauważyliśmy też, że w momencie włączenia w systemie funkcji Zwiększ precyzję wskaźnika SteelSeries Engine 3 rozpoznaje, które opcje wpływające na precyzję są włączone, i informuje o tym stosownym komunikatem. Co więcej, oprogramowanie oferuje „naprawę jednym kliknięciem”. To bardzo dobre rozwiązanie, bo mniej zaawansowani użytkownicy, którzy nie są świadomi tego, w jaki sposób wybrana opcja wpływa na działanie myszy, mogą bez obaw korzystać z urządzenia i jego funkcji bez konieczności dodatkowego przeszukiwania opcji systemowych.
Ostatnia ikonka pozwala zalogować się do własnego konta SteelSeries.
Po kliknięciu zakładki dotyczącej modelu Rival 110 pojawiła się dodatkowa karta z ustawieniami, które od tej pory mogliśmy dostosować do własnych potrzeb.
Oprócz wcześniej omówionych poziomów dpi są tu dostępne opcje dotyczące programowej akceleracji, przyciągania kątowego (angle snapping) i raportowania USB (pooling rate).
Obok nich umieszczono wszystko to, co jest potrzebne do przeprogramowania przycisków myszy. Żeby zmienić działanie przypisane w fabrycznej konfiguracji, wystarczy kliknąć dowolny przycisk i z rozwijanej listy wybrać kategorię. Jest tu również sam edytor makr.
Kliknięcie niewielkiego prostokąta z napisem LED spowoduje, że oczom ukażą się opcje podświetlenia myszy. Oprócz kolorów można wybrać efekty świetlne. Można też wyłączyć diody.
Doskonale wiemy, że klawiatury mechaniczne to obecnie najpopularniejszy typ klawiatur przeznaczonych dla graczy. Zdajemy sobie też sprawę z tego, że przez ich wygórowane ceny nie każdy może sobie na nie pozwolić. Wielu skreśla je zresztą ze względu na głośność przełączników – oni najchętniej kupują konstrukcje membranowe. Najwyraźniej pomyślał o tym również SteelSeries, ponieważ oprócz myszy Rival 110 oferuje klawiaturę membranową Apex 150, odporną na zalanie, którą wyposażył we własne klawisze Quick Tension.
SteelSeries Apex 150 | |
---|---|
Klawisze | membranowe Quick Tension |
Trwałość klawiszy | 20 mln wciśnięć |
Siła nacisku | ok. 55 g |
Próg aktywacji | 2 mm |
Próbkowanie | 1000 Hz |
Waga | 1026 g |
Wymiary | 463 mm × 156 mm × 42 mm |
Długość przewodu | 1,8 m |
Podświetlenie | Tak (5-strefowe RGB) |
Cena | 289 zł |
Klawiatura jest pakowana w średniej grubości karton. W zestawie dołączono jedynie cienką książeczkę z informacjami.
SteelSeries Apex 150 – jakość wykonania
Apex 150 jest w całości zbudowana z plastiku. Nie jest to jednak to samo tworzywo, które można spotkać w znacznie tańszych urządzeniach. Plastik jest bardzo twardy, a jego powierzchnia – matowa. Sprzęt wygląda naprawdę solidnie i bardzo przyjemnie ciąży w dłoniach. Ze względu na zastosowane materiały spodziewaliśmy się, że klawiatura będzie znacznie lżejsza. Dobrze jednak, że jest ciężka, bo pomaga jej to zachować stabilność na biurku. Na wagę duży wpływ ma metalowa płyta w środku. Stanowi ona solidną bazę i zapobiega uginaniu się konstrukcji pod naciskiem. Spasowanie elementów jest wzorowe. Nie stwierdziliśmy nawet najmniejszych trzasków ani skrzypnięć. Obudowa nie jest też podatna na odkształcanie. Próbę skręcania zaliczyła wzorowo.
Wygląd sprzętu również może wielu osobom przypaść do gustu. To klasyczna, prosta konstrukcja o stonowanych akcentach, którymi są: starannie wycięte napisy „SteelSeries” wraz z logo producenta, charakterystyczny wzór otaczający rzędy klawiszy oraz delikatnie zaokrąglone krawędzie.
Spód, mimo że zbudowany z tego samego tworzywa co wierzchnia część, różni się od niej kolorem. Oprócz pięciu niewielkich pasków gumy przeciwpoślizgowej umieszczono tu dwa małe otwory (zaznaczyliśmy je na czerwono), będące zakończeniem dwóch komór drenażowych. To bardzo praktyczne rozwiązanie, bo w razie zalania klawiatury komory umożliwiają szybkie odprowadzenie płynu z wnętrza. Do odporności na zalanie wrócimy w dalszej części artykułu.
Poza tym warto wspomnieć o dwóch rozkładanych nóżkach, które pozwalają zmienić kąt nachylenia klawiatury. Zakończono je cienką warstwą przeciwpoślizgowej gumy. Niezależnie od tego, czy nóżki są rozłożone czy nie, sprzęt spoczywa na biurku w pełni stabilnie. Nawet mocne uderzenia w klawisze nie zdołały go przesunąć choćby o kilka centymetrów.
Połączenie spodu z wierzchem jest nienaganne. Jakość wykonania to bez dwóch zdań jedna z najmocniejszych stron modelu Apex 150.
Warto też bliżej przyjrzeć się nasadkom klawiszy. Są plastikowe i bardzo miłe w dotyku. Ich powierzchnia ma właściwości przeciwpoślizgowe, co w połączeniu z delikatnym wyprofilowaniem zapewnia dużą stabilność palców. Wysoki profil klawiszy oraz wyraźne odstępy między nimi eliminują jakiekolwiek szanse na omyłkowe wciśnięcie. Nasadki są zespolone z trzpieniem.
Dobrze oceniamy również oznaczenia na klawiszach. Zostały wycięte laserowo. Są miłe dla oka i dobrze widoczne nawet przy wyłączonym podświetleniu.
Przewód mierzy 1,8 m i biegnie w solidnym czarnym oplocie. Został zakończony standardowym wtykiem USB 2.0. Jest bardzo twardy i sztywny, nie mieliśmy jednak większych trudności z jego zginaniem. Podczas dokładnych oględzin nie zauważyliśmy, żeby wystawały z niego nitki, co dobrze rokuje. Na stałe przyczepiono do niego opaskę zapinaną na rzep, która zastępuje tradycyjne druciki. Jeśli przewód będzie za długi, opaska pozwoli go spiąć. Wtyk USB zakryto plastikową osłonką.
SteelSeries Apex 150 – przyciski Quick Tension
SteelSeries Apex 150 to klawiatura membranowa. Producent zastosował w niej klawisze własnej produkcji, nazwane Quick Tension. Mechanizm (z pominięciem nakładki) składa się z trzech części. Są to: specjalna wkładka z tworzywa sztucznego, typowa dla klawiatur membranowych gumka oraz metalowa baza, będąca podstawą. Przyjrzyjmy się im bliżej.
Na dnie charakterystycznego kanału znajduje się gumka, na górze zaś – specjalnie uformowana wkładka. Nieodzownym elementem jest również nasadka z długą plastikową podstawą. Wciśnięcie klawisza powoduje dociśnięcie gumki, co generuje sygnał aktywacji.
Nie mamy żadnych zastrzeżeń co do wykonania klawiszy oraz ich działania. Jak na konstrukcję membranową, spisują się naprawdę nieźle. Aktywacja następuje na głębokości 2 mm przy sile nacisku około 55 g. Klawisze pracują lekko i płynnie, odbijając całkiem dynamicznie i – ze względu na sporą powierzchnię gumek – bardzo równo. Nie wyczuliśmy żadnych luzów. Należy podkreślić, że klawiatura jest cicha i sprawdzi się w nocy.
Poniższy film demonstruje głośność urządzenia podczas szybkiego pisania. Kamera znajdowała się w odległości około 20 cm.
Pod klawiszami średniej długości oprócz przełączników Quick Tension zamontowano dodatkowe stabilizatory wykonane z plastiku. Na spodzie nasadek oprócz plastikowego fragmentu mechanizmu znajdują się tradycyjne druciki. Z kolei spacja obok tradycyjnych plastikowych stabilizatorów i długiego drucika ma dwie sprężyny, które sprawiają, że działa znacznie szybciej i dynamiczniej.
SteelSeries Apex 150 – ergonomiczność
SteelSeries Apex 150 to pełnowymiarowa klawiatura, która nie wymaga ponadprzeciętnie dużo ilości miejsca na biurku. To zasługa w miarę cienkich ramek. Oto jej wymiary:
Za pomocą dwóch dodatkowych nóżek można wyregulować kąt nachylenia klawiatury. Po ich rozłożeniu spód unosi się o mniej więcej 15 mm.
Z urządzenia przyjemnie korzystało nam się bez względu na to, czy dodatkowe nóżki były rozłożone czy nie. To dlatego, że nasadki są jedynie lekko wyprofilowane. Przypuszczamy, że gdyby były choćby odrobinę bardziej nachylone, wygoda użytkowania byłaby zupełnie inna. Mimo że SteelSeries Apex 150 nie ma wbudowanej podkładki, choćby niewielkiej, wygoda ułożenia dłoni nie rozczarowała. Zarówno podczas długich sesji w grach, jak i w trakcie pracy nie odczuwaliśmy niedogodności wynikających z braku podkładki. Niektóre klawiatury zwyczajnie jej nie potrzebują.
SteelSeries Apex 150 – wodoodporność
SteelSeries Apex 150 to klawiatura, którą producent określa jako odporną na zachlapanie i zalanie. Wprawdzie nie oznacza to pełnej wodoodporności, ale postanowiliśmy bliżej przyjrzeć się temu, w jaki sposób urządzenie radzi sobie z odprowadzaniem cieczy, co pozwala ochronić elementy elektroniczne. W tym celu przeprowadziliśmy test z użyciem zwykłej wody. Polegał on na zalaniu klawiatury w kilku miejscach i sprawdzeniu, czy dalej działa.
Na przedstawionym filmie widać, że po przechyleniu zalanej klawiatury większa część wody wydostaje się z wnętrza dzięki dwóm wspomnianym już kanałom. Oznacza to, że system odprowadzania cieczy faktycznie działa.
SteelSeries Apex 150 – wnętrze
Żeby dostać się do wnętrza, należy wykręcić aż 18 niewielkich śrubek. Większość z nich jest dobrze widoczna. Nie mieliśmy żadnych problemów z ich wykręceniem, z wyjątkiem jednej, umieszczonej pod naklejką z informacjami o modelu. Po usunięciu śrubek główną część urządzenia można oddzielić od spodu.
Wnętrze nie zaskakuje liczbą elementów. Te są typowe dla konstrukcji membranowych. To między innymi powierzchnia z gumkami. Gumki są dość duże, co ma bezpośredni wpływ na równe odbicie. Ich trwałość producent szacuje na 20 mln przyciśnięć. Nie możemy powiedzieć, ile jest w tym prawdy, ale nie mamy żadnych zastrzeżeń co do ich wykonania.
Po zdemontowaniu powierzchni z gumkami i dwóch warstw folii docieramy do plastikowej płyty LED. W SteelSeries Apex 150 poszczególne klawisze nie mają własnego podświetlenia. Płytę z diodami podzielono na pięć stref. Dla każdej z nich można wybrać jeden kolor z palety RGB.
Poniżej znajduje się metalowa płyta. Nie rozciąga się na całą powierzchnię klawiatury, ale jest wystarczająco duża, by nadać konstrukcji sztywność i zapewnić odpowiednią wagę.
Płytka drukowana z mikrokontrolerem, wyprodukowanym specjalnie dla SteelSeries, znajduje się w prawym górnym rogu urządzenia. Jest niewielka. Żeby ją zdemontować, należy się pozbyć metalowej belki.
Najważniejszy element jest przymocowany do wierzchniej części urządzenia. To plastikowa baza z klawiszami. Żeby oddzielić ją od wierzchu, trzeba wykręcić 16 niewielkich śrubek. To właśnie ta plastikowa powierzchnia zabezpiecza wnętrze przed zalaniem. Przyjrzyjmy się jej bliżej.
Jej krawędzie zaprojektowano tak, żeby stanowiły barierę dla rozlanej na klawisze cieczy. To właśnie dlatego ciecz nie może przeniknąć w głąb urządzenia (o ile wszystkie klawisze są zamontowane). Plastikowe elementy klawiszy Quick Tension są bardzo szczelne, a jedyne ujście dla cieczy zapewniają dwa niewielkie tunele.
To rozwiązanie proste, ale trzeba przyznać, że całkiem skuteczne. Dlaczego więc klawiatury nie można nazwać w stu procentach wodoodporną? Ze względu na odsłoniętą płytkę drukowaną. Prawdopodobieństwo, że dostanie się do niej przypadkowo rozlana ciecz, jest bardzo małe, obawiamy się jednak, że jeśli do tego dojdzie, sprzęt ucierpi.
SteelSeries Apex 150 – funkcje przydatne w grach i codziennym użytkowaniu
SteelSeries Apex 150 nie ma dodatkowych klawiszy makr. To klasyczna konstrukcja, a jej funkcjonalność zależy od tego, czy zostanie użyte oprogramowanie SteelSeries Engine 3. Ci jednak, którzy kupują taki sprzęt, raczej chcą też poznać i wykorzystać jak najwięcej jego funkcji, czy to w grach, czy w typowym użytkowaniu.
Mimo że funkcje SteelSeries Apex 150 nie są niczym nowym, bywają naprawdę użyteczne. Są takie same jak w przypadku myszy Rival 110. Do każdego klawisza z osobna można przypisać masę skrótów, praktycznych kombinacji czy podstawowych działań. Z poziomu oprogramowania otrzymujemy również dostęp do tego samego co w przypadku stodziesiątki edytora makr, umożliwiającego nagrywanie działań na myszy i klawiaturze oraz edycję opóźnień. Nie mogło zabraknąć funkcji tworzenia profili i przypisywania ich do wybranych programów. To proste, ale bardzo użyteczne możliwości.
Ponieważ SteelSeries Apex 150 jest przeznaczona dla graczy, jedną z najważniejszych funkcji jest technika anti-ghosting. Ma szczególne znaczenie dla tych, którzy korzystają z naprawdę wielu akcji przypisanych do klawiatury jednocześnie. Rezultat nie zawsze był taki sam. Mimo że nie mieliśmy większych trudności z aktywowaniem nawet 13 klawiszy naraz, po wciśnięciu najdalej oddalonych od siebie klawiszy w tym samym czasie aktywowanych było jedynie osiem lub dziewięć. Pod tym względem wiele klawiatur sprawuje się lepiej.
W oprogramowaniu producenta jest też dostępna opcja zmiany kolorów i efektów podświetlenia. Można zarządzać każdą z pięciu stref i bez większych problemów dostosować jasność oświetlenia lub częstotliwość raportowania.
Jest także opcja pozwalająca zintegrować podświetlenie co najmniej dwóch podłączonych do komputera urządzeń SteelSeries.
Ponadto w narzędziu SteelSeries są dostępne takie dodatki jak możliwość podświetlania klawiszy w rytmie odtwarzanego utworu i informowanie o statystykach w CS:GO za pomocą kolorów, trudno jednak nazwać je funkcjonalnymi.
SteelSeries Rival 110 – podsumowanie
Po wprowadzeniu modeli Rival 310 oraz Sensei 310 znany producent sprzętu dla graczy skupił się na odświeżeniu kultowej setki. Cieszyła się ona szczególnym uznaniem mniej zamożnych graczy, bo w niskiej cenie zapewniała naprawdę dobre osiągi. Patrząc na nowy model Rival 110 (sprawdź najlepsze oferty), odnosimy wrażenie, że w porównaniu z poprzednikiem niewiele się zmieniło. Po co jednak zmieniać coś, co było i jest wystarczająco dobre?
Bez wątpienia wystarczająco dobra była klasyczna, prosta konstrukcja. Bardzo cieszy nas również to, że stodziesiątka, wzorem modeli Rival 310 i Sensei 310, zapewnia najwyższą jakość wykonania. Wszystko jest spasowane bardzo precyzyjnie. To bez wątpienia jeden z najlepiej wykonanych gryzoni w tym przedziale cen.
Największa zmiana dotyczy sensora. TrueMove1 podczas testów spisywał się dobrze. Osiąga bardzo dużą prędkość maksymalną, jest wolny od zjawiska akceleracji i zapewnia bardzo przyjemne, stosunkowo ostre „czucie”. Nie mamy wątpliwości, że wielu przypadnie do gustu, tym bardziej że to jeden z lepszych sensorów spośród dostępnych w tej klasie sprzętu. Co prawda ma dość duży LOD, a częstotliwość raportowania USB w ustawieniu 1000 Hz mogłaby być bardziej wyrównana, ale należy wziąć pod uwagę również cenę myszy. Za mniej więcej 159 zł dostajemy proste, bardzo dobrze wykonane urządzenie z niezłym sensorem, które świetnie sprawdzi się w codziennej pracy, a przede wszystkim grach. Charakterystyczna bryła może jednak nie wszystkim przypaść do gustu.
Rival 110 wydaje się szczególnie atrakcyjnym wyborem w kontekście ceny, zaledwie około 120 zł.
Rynkowej pozycji myszy SteelSeries może zagrozić Logitech G203 Prodigy (sprawdź ceny). Jest równie prosty (też ma dwa przyciski dodatkowe), ale ma lepszy sensor, Mercury, jeden z najlepszych czujników optycznych.
Całkiem dobrym wyborem może być również Cooler Master MasterMouse S (sprawdź ceny). Także on ma lepszy sensor, PixArt PMW3330, wolny od wszelkich negatywnych zjawisk. Zalety myszy Cooler Mastera to jakość wykonania, kształt zapewniający rewelacyjną kontrolę i atrakcyjna cena.
Testy | Wyniki testów |
---|---|
Możliwość używania na różnych podłożach | Tak (oprócz szkła) |
Próbkowanie – częstotliwość komunikacji USB | 1000 Hz |
Akceleracja pozytywna | Nie występuje |
Akceleracja negatywna (wsteczna) | Nie występuje |
Interpolacja | Nie występuje |
Predykcja | Nie występuje |
Jitter | Minimalne drgania zaczynają się pojawiać już powyżej 3000 dpi. Powyżej 5000 dpi są wyraźnie widoczne |
Lift-off distance | Zależy od rodzaju powierzchni. Najmniejsza uzyskana wartość – 0,6 mm. Największa uzyskana wartość – 3 mm |
Precyzja wskaźnika (Enotus Mouse Benchmark) | 98,7% |
Wygoda obsługi podczas gry | Bardzo dobra. Rival 110 to prosta konstrukcja, którą najlepiej trzyma się chwytem fingertip bądź claw. Osoby o mniejszych dłoniach mogą chwytać ją tradycyjnym sposobem palm grip. Delikatnie wyprofilowane i ustawione pod skosem boki pomagają pewnie chwycić mysz i sprawiają, że nie wyślizguje się z dłoni podczas unoszenia |
Wygoda obsługi podczas pracy | Bardzo dobra. Dodatkowe oprogramowanie pozwala na tworzenie profili, które można wykorzystać również w pracy w różnych programach. Na plus policzyć trzeba też możliwość przyporządkowania do przycisków mniej lub bardziej skomplikowanych skrótów, które ułatwiają rutynowe czynności (związane z obsługą systemu operacyjnego, multimediów itp.) |
SteelSeries Apex 150 – podsumowanie
Mimo że Rival 110 to dobra mysz, znacznie lepsze wrażenie wywarła na nas najnowsza membranowa klawiatura Apex 150 (sprawdź ceny). Także ona została wykonana bardzo starannie. Już na pierwszy rzut oka widać, że producent dopracował każdy element, bo żaden nie wymaga choćby najmniejszych poprawek. Podczas użytkowania nic nie skrzypi ani nie strzela. Ponadto konstrukcja spoczywa na biurku bardzo stabilnie.
Wybierając klawiaturę membranową, zazwyczaj godzimy się z gorszym działaniem przycisków, których charakterystyka zmienia się po dłuższym czasie użytkowania (pogarsza się choćby dynamika odbicia). Za sprawą mody na klawiatury mechaniczne początkujący gracze, a nawet ci trochę bardziej doświadczeni, nierzadko są przekonani, że konstrukcje membranowe uniemożliwiają skuteczną rywalizację. SteelSeries Apex 150 udowadnia, że jest to możliwe, a przy tym gra może być przyjemna. Dodatkowy plus należy się za same klawisze Quick Tension. Sprawdzają się wyśmienicie. Zachowują bardzo dobrą dynamikę odbicia i są przy tym cichsze od większości przełączników membranowych w klawiaturach dla graczy.
Wprawdzie producent nie wyposażył urządzenia w dodatkowe klawisze, które można by wykorzystać do przypisywania makr, ale nie jest to duży problem, wręcz przeciwnie. Dzięki temu klawiatura zajmuje standardową ilość miejsca na biurku i wygląda bardzo stylowo, a przy tym nie traci na funkcjonalności, ponieważ każdy ze 105 dostępnych klawiszy można przeprogramować.
Skoro mówimy o dodatkowych funkcjach, nie sposób pominąć techniki anti-ghosting, która w tym modelu mogłaby działać lepiej. Podczas rozgrywki nie napotkaliśmy jednak żadnych problemów wynikających z wciśnięcia zbyt dużej liczby klawiszy jednocześnie.
Cena urządzenia może początkowo odstraszyć, bo jest to przecież klawiatura membranowa. Jednak dla tych, którzy rozglądają się za konstrukcją membranową w cenie do 300 zł, obecnie to najlepszy wybór.
SteelSeries Apex 150 | |
---|---|
Jakość wykonania | 9/10. Pomimo zastosowania plastiku konstrukcja charakteryzuje się wysoką jakością wykonania, a spasowanie elementów stoi na najwyższym poziomie |
Jakość użytych materiałów | 8/10. Dobrej jakości przewód poprowadzony w oplocie, guma przeciwpoślizgowa, plastik, metalowa płyta wewnątrz urządzenia |
Trwałość oznaczeń na klawiszach | 10/10. Precyzyjnie wycięte oznaczenia, wysoce odporne na ścieranie. Są wyraźne i czytelne nawet przy wyłączonym podświetleniu |
Stabilność na biurku | 10/10. Pięć cienkich przeciwpoślizgowych pasków na spodzie obudowy zapobiega przemieszczaniu się urządzenia. Materiał przeciwpoślizgowy zastosowano także na dwóch rozkładanych stopkach |
Sztywność pod naciskiem | 10/10. Duża sztywność konstrukcji. Nie ugina się nawet pod silnym naporem |
Wygoda ułożenia dłoni (bez podkładki) | 9/10. Dłonie nie męczą się nawet podczas długich sesji |
Możliwość zmiany kąta nachylenia | Tak, za pomocą dwóch stopek wysuwanych ze spodu urządzenia |
Obsługa makr | Tak. Możliwość rejestrowania działań na klawiaturze i myszy (bez przesunięć wskaźnika). Możliwość edycji opóźnień i przypisania makra do dowolnego klawisza |
Łatwość czyszczenia | Dobra. Wierzchnia część konstrukcji (rama, nasadki) pozwala się bez większych problemów doczyścić. Zamknięta konstrukcja nie ułatwia jednak wyciągania okruszków z wnętrza |
Do testów dostarczył: SteelSeries
Cena w dniu publikacji (z VAT): 159 zł
Do testów dostarczył: SteelSeries
Cena w dniu publikacji (z VAT): 289 zł