Obiegowa opinia głosi, że przeciętny klient sklepu komputerowego kieruje się przede wszystkim ceną, a dopiero potem kolorem komputera. To oczywiście żart, ale nadal prawdą jest to, że kluczowe znaczenie ma, poza kwotą na metce, raczej marka niż rzeczywiste parametry sprzętu. Jeżeli klient zwraca na coś uwagę, to zwykle jest to taktowanie procesora („procesor trzy gigaherce!!!”), ewentualnie liczba rdzeni („ośmiordzeniowy FX!!!”). Są to aspekty ważne, ale jest jeszcze nie mniej istotny, a zupełnie pomijany element budowy współczesnego procesora (CPU): pamięć podręczna (cache). Podejrzewam, że nawet tutaj, wśród świadomych użytkowników komputera, jeśli już pojawi się myśl o pamięci podręcznej, to zostanie wyrażona hasłem „im więcej, tym lepiej”. Jest ono bardzo proste i jak każde uproszczenie – nie zawsze prawdziwe.

Pamięć podręczna w samej idei ma być „niewidzialna” dla użytkownika, ale nie można zapominać o tym, że znajduje się również w dyskach twardych, SSD czy kartach graficznych. Bez tej techniki dzisiejsze komputery wciąż miałyby wydajność sprzętu sprzed 20 lat.