Samsung Galaxy Note 7 – test
Jest to bardzo ważne pytanie, bo wielu miłośników elektronicznych notatników Samsunga jest głodnych porządnego, nowego Note'a. Ubiegłoroczny Galaxy Note, czyli Galaxy Note 5 (tak, pominięto numer 6, ze względu na chęć ujednolicenia numeracji urządzeń z serii Galaxy Note i Galaxy S), trafił do sprzedaży tylko na kilku wybranych rynkach. Niestety, ominął między innymi Polskę. Dlatego wielu posiadaczy Note'ów trzeciej i czwartej generacji z niecierpliwością czeka na dostępność Note'a 7, by mogli wymienić swoje ulubione, ale już dość zużyte narzędzia pracy na coś nowszego, szybszego i po prostu lepszego.
Samsung Galaxy Note 7 – dane techniczne | |||
---|---|---|---|
Wymiary | 153,5 × 73,9 × 7,9 mm | LTE | Cat 12 |
Masa | 169 g | Wi-Fi | 2-zakresowe, ac |
Ekran | 5,7 cala | NFC | Tak |
2560 × 1440 | Podczerwień | Nie | |
Super AMOLED | Radio FM | Nie | |
Procesor | Exynos 8890 | Wyjście obrazu | Nie |
4 × 2,3 GHz Samsung Mongoose 4 × 1,6 GHz Cortex-A53 | Host USB | Tak | |
Mali-T880 MP12 | Redukcja szumów | Tak | |
RAM | 4 GB | Dostępna pamięć | ok. 48 GB |
Akumulator | 3500 mAh | mikro-SD | Tak |
Aparat z tyłu | Zdjęcia: 12 MP, F/1.7, OIS, LED, PDAF, HDR | ||
Wideo: 4K @ 30 kl./sek., 1080p @ 60 kl./sek., 720p @ 120 kl./sek., HDR | |||
Aparat z przodu | Zdjęcia: 5 MP, F/1.7, HDR | ||
Wideo: WQHD @ 30 kl./sek., 1080p @ 30 kl./sek. | |||
Inne | IP68, ładowanie indukcyjne, krokomierz, czytnik linii papilarnych, pulsometr |
Wieloletnich użytkowników Samsungów Galaxy Note może zaboleć to, że w międzyczasie straciły one swój specyficzny charakter i upodobniły się do Samsungów Galaxy S. Zniknął gdzieś ten pancerny, poważny i pragmatyczny (a przy okazji trochę toporny) styl. Zniknęła plastikowa skóra, sztuczne przeszycia, zdejmowalna klapka i wymienny akumulator. Najprawdopodobniej bezpowrotnie. Zamiast tego dostaliśmy dwie tafle szkła Gorilla Glass 5 z zaokrąglonymi bocznymi brzegami, metalową ramę i niesamowitą poręczność. No i wodoszczelność.
Skupimy się teraz na poręczności tego telefonu. Zaczniemy od pewnej liczby: 73,9 mm szerokości. To tyle samo, ile mierzy LG G5 z ekranem o przekątnej 5,3 cala, 3 mm mniej, niż zapewnia 5,5-calowy iPhone 6s Plus, oraz 3,7 mm mniej niż w Samsungu Galaxy Note 4, w którym matryca ma przekątną 5,7 cala. Boczne ramki dzięki dwóm delikatnym zaokrągleniom ekranu są niesamowicie wąskie. Dzięki nim zupełnie nie czuć, że nowy Galaxy Note ma aż tak duży wyświetlacz. Na dodatek zaokrąglenia te zastosowano rozsądniej niż w Galaxy S7 Edge. Ich promień jest mniejszy niż w Edge'ach i tak samo zagięta jest zarówno przednia, jak i tylna powierzchnia telefonu. Dzięki temu metalowa ramka – a więc także przyciski – znajduje się tylko na środku boków obudowy. My uważamy, że takie symetryczne boczne krawędzie są zdecydowanie sensowniejsze, bo dzięki temu przyciski Note'a 7 wciskają się naturalniej i rozwiązują zupełnie niepotrzebny problem z podnoszeniem telefonu leżącego na jakiejkolwiek płaskiej powierzchni, dokuczający posiadaczom Edge'ów wszelkiej maści. Mniejszy promień zaokrągleń sprawia też, że nie łapią one aż tak refleksów świetlnych.
Nie oznacza to jednak, że zagięte krawędzie nie sprawiają żadnych problemów. Niektóre programy na Androida mają wysuwane z lewej strony menu z dodatkowymi ustawieniami (żeby daleko nie szukać: Sklep Play). Wysuwa się je przesunięciem palca w prawo zza lewej krawędzi ekranu. Natomiast w Galaxy Note 7 zaokrąglone boczne brzegi służą do wysuwania dodatkowego systemowego menu. Nawet po ustawieniu go tak, by wysuwało się z prawej strony, lewa krawędź wyświetlacza i tak działa trochę dziwnie i nie zawsze udaje się wysunąć menu ustawień programu za pierwszym razem. Trudno to opisać, ale wyraźnie widać, że Note 7 czasem nie wie, co zrobić z gestem polegającym na przesunięciu palca od lewej ramki. Mimo wszystko naszym zdaniem jest to jak dotąd najbardziej przemyślany smartfon Samsunga z zakrzywioną matrycą i chyba po raz pierwszy czujemy, że rozwiązanie to ma w danym urządzeniu więcej zalet niż wad. Galaxy Note 7 leży w dłoni aż tak dobrze i robi aż tak dobre pierwsze wrażenie.
Pod ekranem znajduje się standardowy zestaw przycisków i ten centralnie umieszczony, mechaniczny przycisk domowy, klika niesamowicie przyjemnie – aż chce się go wciskać i słuchać wydawanego przez niego dźwięku. Metalowe przyciski boczne są niezłe, ale ich wciskanie nie zapewnia już tak dużej satysfakcji. W górną krawędź obok dodatkowego mikrofonu, wykorzystywanego przez funkcję aktywnej redukcji szumów, wmontowano szufladkę na karty nano-SIM i mikro-SD. Na dolnej krawędzi znajduje się wyjście słuchawkowe, głośniczek, który bardzo łatwo zasłonić i wytłumić, miejsce na piórko i nowość w smartfonach Samsunga: port USB typu C.
Galaxy Note 7 jest zupełnie inny od Note'a 4, ale jest to świetnie zaprojektowany smartfon. Jest ładny, niesamowicie poręczny i wodoszczelny. To chyba najlepszy pokaz nowego stylu wizualnego Samsunga, zapoczątkowanego przez Galaxy S6, i najsensowniejszy telefon tej marki z zakrzywionym ekranem. Mamy tylko nadzieję, że przyszłoroczne modele Samsungów będą już czymś więcej niż dwoma kawałkami szkła przedzielonymi kawałkiem metalu, bo choć ten styl dobrze się sprawdza, powoli zaczynamy czuć pewien przesyt ;) Samsungu, nie idź drogą Sony!
TouchWiz ponownie zmodyfikowany
TouchWiz bardzo długo prosił się o gruntowną przebudowę i doczekał się jej w ubiegłym roku. Nowa generacja tego interfejsu miała być lżejsza, ładniejsza oraz szybsza i w dużej mierze taka była. W Galaxy Note 7 można zobaczyć w akcji najnowszą wersję nakładki Samsunga, której ogólna koncepcja nadal jest taka sama jak w Galaxy S6 i S7, ale w której projektanci dążyli do jeszcze większej prostoty i czytelności (choć nie wszędzie im wyszło).
Na początek zwrócimy uwagę na coś, o czym piszemy w swoich artykułach bardzo rzadko: na wstępną konfigurację telefonu. Po zalogowaniu się do sieci Wi-Fi w Galaxy Note 7 pojawia się ekran z czterema pytaniami o zgodę. Zatwierdzenie dwóch pierwszych opcji jest konieczne do tego, by w ogóle można było zacząć użytkowanie telefonu (to standardowe licencje), ale dwie następne (zgoda na wysyłanie informacji diagnostycznych oraz zgoda na wysyłanie i przetwarzanie danych marketingowych) są opcjonalne. Jeśli jednak się ich nie zaznaczy, przycisk przejścia do dalszego etapu konfiguracji będzie miał na sobie napis „Zaznacz wszystkie”. Dopiero po wciśnięciu go i usunięciu zaznaczenia opcjonalnych zgód zmienia się on w przycisk „Dalej”. Niby nic wielkiego, ale nie lubimy takich zagrywek. Ich cel jest oczywisty: Samsung chce wyciągnąć od nieuważnych użytkowników (anonimowo, ale jednak) dane o sposobie wykorzystania telefonu.
Wróćmy jednak do interfejsu. Od razu widać, że nowsza wersja TouchWiza jest jeszcze bardziej „płaska” (na przykład spod ikon poznikały cienie), ma jeszcze bardziej stonowaną kolorystykę i swoim wyglądem jeszcze bardziej nawiązuje do Material Design. Wygląda to estetycznie i sprawia, że styl wizualny nowej wersji nakładki Samsunga nie gryzie się ze stylem androidowych narzędzi. Inaczej mówiąc, wszystko wygląda teraz trochę bardziej jednolicie.
Najbardziej widać to po nowym wyglądzie szufladki powiadomień. Zniknęły z niej kolory, napisy i zbędne przyciski, wygląd przełączników zmienił się na bardziej „nexusowaty” i ogólnie wszystko sprawia wrażenie schludniejszego i czytelniejszego, choć musieliśmy się przyzwyczaić do tego, że suwak regulacji jasności pojawia się dopiero po drugim przesunięciu palca w dół.
Całkowicie przebudowano menu ustawień systemowych i – prawdę powiedziawszy – wygląda nam to trochę na zmianę poczynioną tylko po to, by coś zmienić, a nie po to, by ułatwić życie użytkownikom. Początkowo naprawdę trudno znaleźć często wykorzystywane opcje. Na przykład, żeby wejść do menu informacji o akumulatorze, które w zdecydowanej większości smartfonów z Androidem znajduje się na głównym ekranie menu ustawień systemowych, najpierw trzeba wejść do podmenu Konserwacja urządzenia. Niby w tym wszystkim widać jakąś logikę, ale mądra zasada mówi, że jeśli coś działa (i ludzie zdążyli się do tego przyzwyczaić), to lepiej tego nie ruszać. Zamiast kolejnego przemodelowania tego menu wolelibyśmy powrót opcji automatycznego sortowania alfabetycznego do szuflady z zainstalowanymi narzędziami...
W funkcjonalności TouchWiza nie zmieniło się tak dużo jak w jego wyglądzie. Pozostawiono często chwalone dodatki ułatwiające korzystanie z wielu programów naraz: możliwość uruchomienia dwóch narzędzi obok siebie na połówkach ekranu (wystarczy przytrzymać dłużej przycisk wielozadaniowości) i wyświetlenia niektórych w okienku (trzeba przesunąć palcem od lewego górnego rogu ekranu do środka). Jest też tryb jednoręczny, aktywowany trzykrotnym wciśnięciem przycisku domowego.
W ostatecznym rozrachunku najnowsza wersja nakładki Samsunga pozostawiła po sobie umiarkowanie pozytywne odczucia. Jest ładniej i czytelniej, ale ciągłe i nie zawsze potrzebne zmiany mogą irytować miłośników marki.
Mistrzowskie zastosowanie piórka
Z roku na rok piórko Samsungów Galaxy Note staje się coraz lepsze i bardziej funkcjonalne. Choć ogólna zasada jego działania w Galaxy Note 7 nie zmieniła się i posiadacze poprzedników tego smartfona od razu będą wiedzieli, czego można się po nim spodziewać, to w tej generacji poczyniono kilka drobnych, ale w praktyce jakże istotnych poprawek.
Po pierwsze, trochę zmieniło się samo piórko. Przede wszystkim ma ono znacznie cieńszą końcówkę (zaledwie 0,7 mm szerokości), dzięki czemu operuje się nim przyjemniej i precyzyjniej. Poza tym do łask powrócił przycisk gumki: gdy znajdujący się na rysiku guzik jest wciśnięty, piórko działa w trybie czyszczenia. Jeśli ktoś nie miał styczności z Galaxy Note 5, to szybko zauważy też, że w nowych piórkach Samsunga ich górnym końcem można... klikać, niczym wyłącznikiem tradycyjnego długopisu. Mechanizm przede wszystkim ma pomagać w wysuwaniu rysika z telefonu, ale przy okazji całkiem nieźle spisuje się w roli niwelatora stresu. Nowy rysik wykrywa też dwa razy więcej poziomów nacisku, czyli 4096 zamiast 2048. No i ostatnia poprawka: udało się zmniejszyć opóźnienie, z jakim na ekranie pojawia się rysowana linia. Zmierzyliśmy je: o ile w modelu Note 4 ekran zaczyna wyświetlać rysowane linie z opóźnieniem 9–10 ms, o tyle w najnowszym opóźnienie skrócono do 6–7 ms. Nowość zdaje się też lepiej radzić sobie z szybkim „mazaniem” po ekranie.
Podstawowa funkcjonalność pozostała niezmieniona: nowy Galaxy Note to nadal przede wszystkim maszynka do sporządzania odręcznych notatek i rysowania po ekranie. Bardzo fajna jest możliwość pisania po ekranie bez odblokowywania sprzętu, po raz pierwszy wprowadzona w modelu Note 5. Gdy telefon jest uśpiony, wystarczy wysunąć z niego piórko, i od razu można zacząć coś pisać na biało na czarnym tle wyświetlacza (oczywiście, po zapisaniu takiej szybkiej notatki jej kolory zostają odwrócone). Poza tym nadal bardzo dobrze działa funkcja rozpoznawania pisma odręcznego.
Z nowości warte uwagi są dwie funkcje: „rysikowy tłumacz” i szybkie tworzenie... GIF-ów. „Rysikowy tłumacz” działa w ten sposób, że po wysunięciu rysika i włączeniu funkcji tłumaczenia w locie wystarczy nakierować wskaźnik piórka na wybrane słowo, by obok pojawiło się jego tłumaczenie. Szybkie tworzenie GIF-ów pozwala zaznaczyć fragment ekranu, który ma zostać nagrany i potem przetworzony na animację (maksymalna długość animacji to 15 sek.).
Nie są to rewolucyjne dodatki, a raczej gadżety o dość ograniczonym zastosowaniu, ale dobrze wywiązują się z roli wisienki na torcie fundamentalnej funkcjonalności piórka dołączonego do Note'a, który ma być przede wszystkim rewelacyjnym cyfrowym notatnikiem. W tej roli Galaxy Note 7 spisuje się jeszcze lepiej niż jego poprzednicy. Jeśli więc szukasz urządzenia tego typu, wiedz, że nie znajdziesz nic lepszego.
Kapryśny skaner siatkówki
Skanery odcisków palca już na stałe zadomowiły się we współczesnych smartfonach i trafiają do coraz tańszych urządzeń. Można by długo dyskutować o tym, czy to rozwiązanie faktycznie jest bezpieczne i dlaczego w wielu sytuacjach nic nie przebije porządnego, unikatowego hasła, ale wszelkie czytniki tego typu mają jedną ogromną i niepodważalną zaletę: są wygodne. I właśnie dlatego się przyjęły. Teraz w kolejnych telefonach pojawia się nowy rodzaj czytnika biometrycznego, czyli skaner siatkówki oka. Pierwszy raz poważną implementację tego rozwiązania ujrzeliśmy w Lumiach 950 i tam działa ono tak sobie, więc do Note'a 7 podchodziliśmy od tej strony ze sporą rezerwą. Okazało się, że była ona w pełni uzasadniona.
Skaner ten funkcjonuje naprawdę kapryśnie. Gdy działa i spełnione są wszystkie warunki – czyli na telefon nie pada ostre, bezpośrednie światło (niemal całkowity brak światła mu nie przeszkadza, bo działa w podczerwieni), nie przeszkadzają mu okulary i trzyma się go w odpowiedniej odległości od twarzy – można w ten sposób odblokować go nawet szybciej niż za pomocą czytnika linii papilarnych. Szkoda tylko, że te idealne warunki występują w praktyce bardzo rzadko. Znacznie częściej trzeba trochę poczekać i naczytać się powiadomień o tym, że twarz jest zbyt daleko albo że trzeba szerzej otworzyć oczy. Okularnicy w ogóle powinni zapomnieć o tej funkcji. Teoretycznie okulary nie powinny sprawiać problemów, ale w rzeczywistości sprawiają ich bardzo dużo przez to, jak łatwo światło odbija się w szkłach i uniemożliwia zeskanowanie czegokolwiek. Skanowanie siatkówki pozostaje więc rozwiązaniem niszowym i na razie raczej nie widzimy szansy na to, by miało się to jakoś cudownie zmienić.
Bezpieczny katalog dla tych, którzy potrzebują wyjątkowej prywatności
Bezpieczny katalog to jeden z ciekawszych dodatków do oprogramowania Galaxy Note'a 7. Należy o nim myśleć trochę jak o systemie w systemie. Po aktywowaniu tego bezpiecznego katalogu i utworzeniu hasła (zupełnie niezależnego od hasła czy PIN-u potrzebnego do uruchomienia/odblokowania telefonu) oprogramowanie tworzy specjalną szyfrowaną przestrzeń użytkownika.
Jest ona całkowicie niezależna i w pełni oddzielona od standardowej przestrzeni użytkownika: klient pocztowy początkowo nie ma dodanych żadnych kont, w galerii nie ma żadnych zdjęć, lista kontaktów jest pusta, a jeśli cokolwiek się do nich doda, to te dane nie pojawią się poza „piaskownicą” bezpiecznego katalogu. Czyli za tą dodatkową warstwą autoryzacji można ukryć najbardziej prywatne dane, dokumenty, ważną korporacyjną korespondencję lub jakieś narzędzie. No właśnie, dodatkowe, działające w sandboksie programy do Bezpiecznego katalogu trzeba dodawać ręcznie. Po wybraniu któregokolwiek z nich jest on kopiowany do jego szyfrowanej przestrzeni, czyli jest tworzona zupełnie niezależna kopia danego programu. Potem nieszyfrowany oryginał można... odinstalować i nikt nawet nie będzie wiedział, że jest zainstalowany w urządzeniu (nieśmiali miłośnicy Tindera powinni być zadowoleni z tej opcji ;)).
Bezpieczny katalog świetnie zgrywa się ze skanerem siatkówki i jest on chyba najsensowniejszym sposobem wykorzystania tej funkcji. W ustawieniach systemu można wybrać sposób odblokowywania katalogu i Note'a 7 da się skonfigurować w ten sposób, że sprzęt jako taki będzie odblokowywany odciskiem palca, a dostęp do Bezpiecznego katalogu – za pośrednictwem skanera siatkówki. Czyli dostęp do pewnych danych może być chroniony dwuetapową autoryzacją biometryczną (albo po prostu dwoma hasłami). Mało kto potrzebuje aż takiego bezpieczeństwa danych, ale ci, dla których jest ono niezbędne, powinni być zadowoleni.
Samsung w końcu stawia na USB typu C, ale...
Brak portu USB typu C i obecność starego kontrolera USB 2.0 (z którego dodatkowo wycięto obsługę MHL) to jedne z najbardziej niemiłych niespodzianek, które przyniósł Samsung Galaxy S7. Galaxy Note 7 na szczęście jest pod tym względem wyraźnym krokiem naprzód. Najnowszy czołowy smartfon Samsunga został wyposażony w port USB typu C i kontroler USB 3.1 Gen 1. Ma on też funkcję hosta (w każdym pudełku z telefonem znajdują się nawet przejściówki z USB typu C na USB typu A i mikro USB).
Jest więc wygodniej, szybciej i bardziej funkcjonalnie – czyli dokładnie tak, jak powinno być w przypadku każdego smartfona z USB typu C. O ile szybciej? O ile pliki do Samsunga Galaxy S7 i z powrotem są przenoszone maksymalnie z szybkością około 40 MB/sek., to do pamięci Galaxy Note'a 7 dane kopiują się maksymalnie z szybkością do 140 MB/sek., a z niej – do 160 MB/sek. Na więcej nie pozwala nośnik danych zamontowany w telefonie. W przypadku przenoszenia plików z karty pamięci lub na kartę wąskim gardłem pozostaje sposób podłączenia jej do telefonu: nie da się osiągnąć transferu szybszego niż 30 MB/sek.
Jest jednak pewien drobny haczyk. Mianowicie w pudełku z Samsungiem Galaxy Note 7 producent dołącza przewód USB, który choć z jednej strony ma wtyczkę USB typu C, jest przewodem USB 2.0, a więc żeby szybciej przenosić pliki, najpierw trzeba kupić nowy. Jest to tak absurdalny pomysł na cięcie kosztów, że Samsung zasłużył nim na „prestiżowe” odznaczenie Virtuti Cebulari.
Reszta łączności w normie
Pozostałe elementy właściwie się nie zmieniły w porównaniu z Galaxy S7. Pozostał moduł Wi-Fi ac z obsługą MU-MIMO, NFC, Bluetooth 4.2 i modem LTE kategorii 12. Mieliśmy cichą nadzieję na powrót portu podczerwieni, ale wygląda na to, że na razie nie ma co na to liczyć. Brakuje też radia FM. Anteny tego smartfona działają wzorcowo i w czasie użytkowania nie natknęliśmy się na żadne problemy z zasięgiem i stabilnością połączenia – czy to z siecią Wi-Fi, czy komórkową. Na pochwałę zasługuje głośna i bardzo wyraźna słuchawka, pozwalająca komfortowo rozmawiać nawet w głośnym otoczeniu. Krótko mówiąc, w dziedzinie łączności nowość jest solidna, ale tym, którzy przesiądą się z Note'a 4, może czegoś brakować.
Pełna obsługa 10-bitowego HEVC
Samsung Galaxy Note 7 został wyposażony w dodatkowy dekoder wideo, którego nie ma w Galaxy S7. Dzięki niemu smartfon ten bez problemu odtwarza filmy Ultra HD w 60 kl./sek. zakodowane za pomocą 10-bitowej odmiany kodeka HEVC. To robi wrażenie, bo zdecydowana większość komputerów nie umie płynnie odtworzyć nagrań tego typu, a tutaj działają one bez zająknięcia. Wystarczy otworzyć plik w standardowym narzędziu Galerii – i już. (Popularny MX Player również działa). Problemów mogą przysparzać niektóre formaty plików, więc lepiej trzymać się sprawdzonych MP4 i MKV. Gdyby jeszcze Galaxy Note 7 radził sobie z 10-bitową wersją H.264 i miał głośniki stereo, byłoby idealnie.
Podczas odtwarzania filmu na ekranie Galaxy Note 7 można włączyć programowy upiększacz obrazu, w teorii mający imitować obraz HDR w klipach bez HDR. W praktyce zwiększa to trochę nasycenie barw oraz kontrast i efekt ten może się niektórym spodobać, ale z HDR ma bardzo niewiele wspólnego.
Wyjście słuchawkowe jak w Galaxy S7
Wyjście słuchawkowe Note'a 7 jest właściwie identyczne z tym w Galaxy S7, czyli jest bardzo dobre, ale pozbawione dodatkowego wzmacniacza słuchawkowego, więc w połączeniu z wymagającymi, wysokoomowymi słuchawkami sprzęt nie zapewni tak dobrych rezultatów jak HTC 10 lub LG V10. W modelu Note 7, tak jak w Galaxy S7, w fabrycznej konfiguracji jest zainstalowany jedynie mało funkcjonalny odtwarzacz muzyki Google (Muzyka Play), więc po standardowy odtwarzacz Samsunga trzeba się udać do jego sklepu. W oprogramowaniu tego telefonu zaszyto rozbudowany korektor graficzny, ale pozwala ono również włączyć dodatkowe efekty dźwiękowe, takie jak pogłos, wirtualizacja dźwięku przestrzennego i modne ostatnio nadpróbkowanie.
Ekran stworzony z myślą o materiale HDR
Samsung od dawna jest czołowym producentem smartfonowych wyświetlaczy i wyznacza panujące na nim trendy. Co prawda ekrany te nie są idealne, ale do ideału brakuje im mniej niż jakimkolwiek innym. Od dawna chwalimy je za świetne odwzorowanie kolorów, dużą maksymalną jasność i naprawdę czarną czerń.
Samsunga Galaxy Note 7 możemy pochwalić za to samo: rozdzielczość 2560 × 1440 (niestety – nadal w układzie Pentile), maksymalną luminancję bieli przekraczającą 500 nt, tradycyjnie dostępną jedynie wtedy, gdy aktywna jest funkcja automatycznej regulacji jasności), trzy fabrycznie skalibrowane profile kolorystyczne (jeden w przestrzeni sRGB, jeden w Adobe RGB i jeden... o nim za chwilę) i typową dla AMOLED-ów idealną czerń, gwarantują świetną jakość obrazu. Jednak to wszystko już było i na pierwszy rzut oka może się wydawać, że Note 7 ma dokładnie taki sam wyświetlacz jak Note 5. W dużej mierze jest to prawda, bo pod względem technicznym w ciągu ostatniego roku zmieniło się stosunkowo mało, ale to nie znaczy, że nie zmieniło się nic. Nowości po prostu trzeba poszukać trochę głębiej.
1. Poprawiona funkcja automatycznej regulacji jasności. W Galaxy Note 7 wprowadzono rozwiązane znane już z Galaxy S7, czyli „inteligentną” funkcję automatycznej regulacji jasności. Działa to tak, że system zapamiętuje korekty jasności wprowadzane przez użytkownika i to, jakie było wtedy zmierzone przez czujnik natężenie światła otoczenia, dzięki czemu następnym razem ustawia właściwą jasność ekranu. Kilka dni uczenia Note'a 7 własnych upodobań sprawia, że automatyka zawsze ustawia to, co powinna.
Dodatkowo Galaxy Note 7 jest pierwszym smartfonem z aż dwoma czujnikami oświetlenia: jednym z przodu i jednym z tyłu. Po co czujnik z tyłu? Otóż jeśli na główny, przedni czujnik padnie cień dłoni lub głowy użytkownika, to on nie zmieni od razu jasności, bo ten tylny powie mu, że ogólne natężenie światła otoczenia nie zmieniło się. Niby nic wielkiego ani też coś, o czym się myśli w trakcie wybierania sprzętu, bo dobrze zrobiona automatyczna regulacja to taka, której się nie zauważa, ale każdy użytkownik smartfona, w którym zrobiono to źle (pozdrawiamy posiadaczy LG G5), wie, jak to może być irytujące i jak może popsuć wrażenie. A w Galaxy Note 7 rozwiązano to wręcz perfekcyjne, co w tym przypadku jest bardzo istotne, bo trzeba pamiętać o tym, że maksymalnej jasności ekranu w smartfonach Samsunga nie da się ustawić ręcznie i decyzję o aktywowaniu jej trzeba pozostawić automatyce. A skoro już coś się zostawia w wirtualnych rękach automatyki, to jest wskazane, by wiedziała, co z tym zrobić.
2. Filtr światła niebieskiego. Nazwa szumna, ale działanie proste. Po włączeniu go temperatura barwowa wyświetlacza robi się bardzo niska (barwy stają się cieplejsze), dzięki czemu wzrok mniej się męczy wieczorami, gdy telefon jest użytkowany w pomieszczeniach oświetlonych światłem żarowym, co ponoć przy okazji zmniejsza problemy z zaburzeniami snu wywoływanymi przez światło niebieskich diod.
3. Skalibrowany profil DCI-P3 i obsługa wideo HDR. To jest całkowita nowość w smartfonach, choć na razie trudno jednoznacznie powiedzieć, na ile istotna. W ustawieniach wyświetlacza telefonów Samsunga od dawna znajduje się menu, w którym można wybrać jeden z czterech trybów wyświetlania kolorów, różniących się krzywą gammy i gamutem. Tryb Podstawowy ogranicza przestrzeń kolorów do tej wyznaczonej przez standard sRGB, a tryb Zdjęcie AMOLED rozszerza gamut do przestrzeni Adobe RGB. Od dłuższego czasu w większości smartfonów Samsunga są one fabrycznie kalibrowane. Do tej pory Tryb Adaptacyjny i Kino AMOLED nie były kalibrowane, by trzymały się wytycznych jakichś standardów, a po prostu były nastawione na wyświetlanie bardzo intensywnych barw. W Galaxy Note 7 tryb Kino AMOLED również jest fabrycznie kalibrowany i próbuje się trzymać przestrzeni DCI-P3.
Po co? Jest to przestrzeń barw stosowana w kinach i w filmach Ultra HD korzystających z możliwości standardu HDR10. To w połączeniu z nowym dekoderem wideo mDNIe, zdolnym dekodować 10-bitowy strumień HEVC, i tym, że poszczególne piksele matrycy Note'a 7 umieją świecić nawet z jasnością 1000 cd/m2, sprawia, że Galaxy Note 7 jest pierwszym smartfonem, który pozwoli strumieniować wideo HDR z takich usług, jak Amazon Video i Netflix. Oczywiście, usługi te i oprogramowanie telefonu najpierw muszą zapalić zielone światło, ale jeśli chodzi o stronę techniczną, w Galaxy Note 7 wszystko jest na swoim miejscu. Do pełni szczęścia brakuje jeszcze obsługi 30-bitowej palety kolorów, ale myślimy, że prędzej czy później Samsung wprowadzi i tę innowację.
Mówiąc pokrętnie, ekran Galaxy Note'a 7 jest w nudny sposób imponujący, bo wprawdzie jest świetny, ale w sumie zdążyliśmy się przyzwyczaić do świetności wyświetlaczy flagowców Samsunga. Oczywiście, jest w nim co poprawiać:
- układ subpikseli Pentile sprawia, że obraz nie jest tak ostry jak na matrycach LCD o takiej samej rozdzielczości,
- OLED-y z czasem tracą swoją jasność i nadal mają problemy z powidokami,
- poszczególne piksele matrycy nie zawsze świecą równomiernie, co szczególnie widać po ustawieniu mniejszej jasności ekranu i wyświetleniu ciemnoszarego tła,
- kąty widzenia nie są idealne i gdy na ekran patrzy się z boku, to widoczne są charakterystyczne dla AMOLED-ów przebarwienia.
- Gorilla Glass 5 lepiej znosi upadki, ale jest mniej odporne na zarysowania.
Jednak całokształt zdecydowanie jest pozytywny. Ale w sumie nie spodziewaliśmy się niczego innego.
Na koniec jeszcze jeden drobiazg. Otóż przeciwsłoneczne okulary z filtrem polaryzacyjnym pozwalają swobodnie korzystać z Note'a 7 zarówno w poziomie, jak i w pionie. Niby nic, a jednak przydatne w trakcie słonecznego urlopu.
Czas działania – jak zwykle nieprzewidywalny
Ach, ten czas działania smartfonów Samsunga... Tak trudno go przewidzieć i ocenić, bo zależy od tak wielu czynników i od tego, z której z miliona dodatkowych funkcji się korzysta… Czas działania Galaxy Note 7 jest bardzo zbliżony do osiągów Galaxy S7, przeważnie wystarczająco dobry, ale w skrajnych przypadkach energia z akumulatora znika, jakby była zasysana przez czarną dziurę.
W trakcie testów modelu Note 7 udawało nam się wycisnąć 3,5–5,5 godziny przy włączonym ekranie (SoT – Screen on Time). Tej dolnej wartości należy się spodziewać, gdy telefon jest użytkowany głównie w słoneczny dzień poza zasięgiem sieci Wi-Fi (a wykonanie kilku zdjęć i nagranie kilku minut filmu może szybko skrócić ten czas do około 3 godzin). Górnej zaś można oczekiwać, gdy smartfon przez większość czasu jest połączony z Wi-Fi i użytkowany w pomieszczeniach. Tym, którzy chcieliby maksymalnie wydłużyć czas działania, tradycyjnie zalecamy, by korzystali z ciemnego motywu interfejsu, przełączyli profil kolorystyczny wyświetlacza na Podstawowy i wyłączyli funkcję Always On Display, która w ciągu dnia zużywa dodatkowe kilkanaście procent energii zmagazynowanej w ogniwach telefonu. Ci, którzy szukają jeszcze większych oszczędności, mogą zgłębić menu ustawień oszczędzania energii, w którym można ograniczyć wydajność procesora, zmniejszyć maksymalną jasność ekranu (w zakresie 80–95% w krokach co 5%), zdezaktywować połączenia z internetem nawiązywane przez narzędzia działające w tle oraz... zmniejszyć rozdzielczość renderowania interfejsu z QHD do Full HD lub HD. Zresztą włączenie dwóch ostatnich opcji na stałe też nie jest złym pomysłem. Niewiele zmieniają w jakości użytkowania sprzętu, a zapewniają dość łatwo dostrzegalną różnicę w zapotrzebowaniu na energię.
Reasumując, pod względem czasu działania Galaxy Note 7 jest lepszy od podstawowej odmiany Galaxy S7, ale gorszy od Galaxy S7 Edge i zasadniczo daleko mu do rekordzistów na tym polu, na przykład Huawei Mate 8. Posiadaczom starszych Note'ów może też dokuczać brak wymiennego akumulatora, który w smartfonach obsługujących funkcję szybkiego ładowania (a Galaxy Note obsługuje zarówno bezprzewodową, jak i przewodową jego odmianę i przez kabel od zera do 100% ładuje się w niecałą godzinę) zużywa się szybciej niż zwykle (szczególnie jeśli użytkownik ma w zwyczaju rozładowywać ogniwa do zera).
Aparaty przeniesione z Galaxy S7
Krótko mówiąc, zdecydowaną większość informacji na temat aparatu Samsunga Galaxy Note 7 można przeczytać w teście Samsunga Galaxy S7, bo oba smartfony mają dokładnie takie same aparaty i zapewniają bardzo zbliżoną jakość rejestrowanych zdjęć i filmów. Dlatego tutaj będzie krótko i na temat.
Pierwsze, co rzuca się w oczy po uruchomieniu aparatu Note'a 7, to zmieniony interfejs. Nie nastąpiła w nim rewolucja, ale teraz wszystko wygląda jeszcze czytelniej. W trybie automatycznym ubyło trochę rzadko używanych przycisków i więcej rzeczy robi się gestami (na przykład ekran zmiany trybów działania aparatu pojawia się po przesunięciu palcem w prawo). Z kolei tryb ręczny nadal nie jest aż tak wygodny i funkcjonalny, jak na przykład w smartfonach LG.
Mocną stroną tego aparatu pozostaje szybkość działania, wręcz oszałamiająca, i to niezależnie od warunków oświetleniowych. Bardzo chwaliliśmy go za to w teście Galaxy S7 i pomimo upływu kilku miesięcy jego autofokus po prostu nie ma sobie równych.
W czasie fotografowania nowym Note'em szybko przypomnieliśmy też sobie o drugiej bardzo istotnej zalecie obecnie najlepszego aparatu Samsunga: zakresie tonalnym matrycy. Nawet po dezaktywowaniu trybu HDR świetnie radzi sobie z trudnymi scenami o dużej dynamice tonalnej (jak na sensor wielkości paznokcia małego palca u stopy), a sprawnie działający tryb HDR tym bardziej umie zdziałać cuda.
Wygląda na to, że z czasem programiści Samsunga postanowili zastosować silniejsze wyostrzanie, ale nie jest ono w stanie ukryć tego, że szczegółowość zdjęć nie jest najmocniejszą stroną tego aparatu (i że konkurencja często radzi sobie pod tym względem trochę lepiej). Ale nie miała nią być, bo w zamian dostaliśmy zalety opisane w poprzednich dwóch akapitach, więc jest to kompromis, który pochwalamy. Po prostu w smartfonach wolimy aparaty, które działają szybko i są bezstresowe w użytkowaniu niezależnie od warunków i okoliczności przyrody, od takich, które rejestrują więcej szczegółów widocznych dopiero w znacznym powiększeniu.
Jakość filmów też nadal robi dobre wrażenie, choć w przypadku nagrań Full HD należy uważać na cyfrową stabilizację obrazu. Wprawdzie wyraźnie zmniejsza ona drgania kadru, ale też widocznie pogarsza jakość.
Podsumowując, pomimo upływu kilku miesięcy aparat Galaxy S7, który przeniesiono do Samsunga Galaxy Note 7, nadal dobrze sobie radzi i pod pewnymi względami jest niepokonany. Konkurencja prześciga się w mnożeniu aparatów oraz dodatkowych funkcji i czasem zapewnia lepszą jakość obrazu w dobrych warunkach oświetleniowych, ale nadal nie ma drugiego smartfonowego aparatu, który byłby tak równy oraz niezawodny i z którego korzystałoby się na co dzień aż tak przyjemnie.
Przykładowe zdjęcia
Panorama
Przykładowe nagrania
Znane osiągi i znane problemy z wydajnością
Samsung Galaxy Note 7 zdecydowanie nie zaskakuje parametrami i wydajnością, które są dokładnie takie same jak w przypadku smartfonów z rodziny Galaxy S7. Ośmiordzeniowy Exynos 8890, układ graficzny Mali T-880 MP12, 4 GB RAM i nośnik UFS 2.0 – możliwości tych czipów znamy już od kilku miesięcy i nadal z powodzeniem rywalizują one o miano najszybszych na rynku. Przynajmniej w krótkich benchmarkach.
Umiarkowanym problemem pozostaje throttling. Żeby procesor na stałe przełączył się na wolniejsze taktowanie, trzeba go obciążyć czterowątkowymi obliczeniami na kilka minut, a układ graficzny zostaje wyraźnie spowolniony po mniej więcej 20 minutach pracy na pełnych obrotach. W bardzo ciepły dzień, gdy ekran musi świecić z pełną jasnością, mogą się zdarzać spadki płynności animacji po kilku minutach zabawy w bardzo wymagającej grze 3D, ale jest to dość skrajny przypadek i w codziennych sytuacjach throttlingiem w Galaxy Note 7 raczej nie trzeba się przejmować.
Co innego szybkość działania systemu. Samsung, przygotowując Galaxy S6, zdecydował się również na mocną przebudowę i odchudzenie często krytykowanego TouchWiza. Efekty były obiecujące, ale w testach zarówno Galaxy S6, jak i Galaxy S7 wspominaliśmy o tym, że oprogramowanie smartfonów Samsunga nadal potrzebuje optymalizacji, bo płynności jego działania wciąż trochę brakuje do ideału. Mijają kolejne miesiące, na rynek trafia kolejny czołowy produkt koreańskiego giganta i...
...mamy wrażenie, że jest gorzej, niż było. Samsung Galaxy Note 7 nie jest powolnym telefonem – sprzęt o takich parametrach po prostu nie może wolno działać. Jednak przesiadka z OnePlus 3 lub HTC 10 – prawdziwych wzorów szybkości reakcji i płynności animacji – jest nieprzyjemnie bolesna. Tam, gdzie w dwóch wymienionych smartfonach wszystko działa idealnie płynnie, Galaxy Note 7 gubi klatki. Podczas gdy tamte od razu reagują na dotyk, w działaniu Galaxy Note 7 pojawia się delikatne opóźnienie. Czasem też wyraźnie widać, że pewne przejścia nie są animowane w 60 kl./sek., a w mniej więcej 30. Ktoś, kto nie ma porównania z urządzeniami, w których oprogramowanie działa jak należy, być może nawet nie zauważy tego problemu. Jednak Samsung, zamiast zmieniać wygląd kolejnych elementów swojej nakładki i ciągle wycinać lub dodawać jakieś funkcje, naprawdę powinien przyłożyć się do optymalizacji. Tak drogi smartfon, o takich parametrach, powinien być wolny od wszelkich spowolnień, mikrozacięć, opóźnień i gubienia klatek. Konkurencja (nawet ta dwa razy tańsza) jakoś potrafiła zrobić z tym porządek.
Smartfon niewątpliwie wybitny, ale...
W znacznej mierze łatwo było przewidzieć, jak będzie wyglądało podsumowanie tego testu. Projektanci Samsunga po prostu wzięli kolejny raz na warsztat formułę, która tak dobrze spisała się w przypadku Galaxy S6 i S7, dopracowali ją, co nieco dorzucili, wsunęli od dołu fantastyczne piórko i voilà – tak powstał Samsung Galaxy Note 7. Smartfon niezbyt odkrywczy i rewolucyjny, ale i tak wybitny i zdecydowanie godny uwagi, bo zbudowany na bardzo solidnym fundamencie. Tego nie dało się zepsuć. Ale czy jest to smartfon wart tego, by wydać na niego aż 3800 zł?
To już kwestia bardziej dyskusyjna i odpowiedź w dużym stopniu zależy od zasobności portfela i tego, na ile istotna jest dla kogoś dodatkowa piórkowa funkcjonalność. Ktoś, kto nie zamierza korzystać z rysika, lepiej zrobi, jeśli zaoszczędzi kilkaset złotych i kupi Galaxy S7 Edge, co przy okazji zapewni mu trochę lepszy czas działania na zasilaniu akumulatorowym. Dodatki w postaci USB typu C, możliwość dekodowania 10-bitowego strumienia HEVC i trochę większy ekran z poprawioną automatyką same w sobie po prostu nie są warte kilkuset złotych dopłaty. Ale jeśli jesteś rysikowym wyjadaczem i notowanie na ekranie to Twój chleb powszedni, wiedz, że w modelu Note 7 piórko działa nadzwyczaj dobrze. Zmniejszone opóźnienie, cieńsza końcówka i przywrócony przycisk gumki zapewne sprawią, że pokochasz ten smartfon od pierwszego stworzonego na nim dokumentu.
Do omówienia pozostaje nam jeszcze jedna kwestia. W teorii Samsung Galaxy Note 7 ma wszystko, czego potrzeba, by otrzymać od nas nagrodę „Power”. Na rynku po prostu nie ma drugiego tak zaawansowanego telefonu. Ale na jego potencjale cieniem kładzie się kiepska optymalizacja oprogramowania. Gdy w czasie pierwszej prezentacji Galaxy S6 Samsung zapowiedział, że przyłoży się do odchudzenia i usprawnienia TouchWiza, mnóstwo użytkowników smartfonów odetchnęło z ulgą. Pierwsze wrażenia z użytkowania nowej wersji nakładki Samsunga w istocie były pozytywne. Faktycznie jest ona lżejsza, czytelniejsza, ładniejsza i w pewnym stopniu szybsza, ale na tym ostatnim polu do ideału brakuje jeszcze bardzo dużo. Mamy nawet wrażenie, że Note 7 jest krokiem wstecz pod względem szybkości reakcji i płynności działania interfejsu. Nie są fatalne, ale dla kogoś, kto używał LG G5, HTC 10 czy OnePlus 3, przesiadka na nowość Samsunga może być bolesna. Samsung powinien w końcu coś z tym zrobić i dopóki to nie nastąpi, żaden czołowy smartfon tej marki nie dostanie od nas żadnej nagrody, bo dobry smartfon to nie ten, który ma świetne parametry i osiąga świetne wyniki w benchmarkach, lecz ten, z którego korzysta się z przyjemnością. A przyjemność korzystania z Note'a 7 ze względu na optymalizację jego oprogramowania bywa wątpliwa.
Do testów dostarczył: Samsung
Cena w dniu publikacji (z VAT): 3799 zł