Należy zacząć od przypomnienia, że nie istnieje coś takiego jak jedna „licencja x86”. Produkcja procesorów zgodnych z oryginalną architekturą pierwszych układów x86 nie jest obwarowana żadnymi zakazami: ponieważ istnieje ona od więcej niż 20 lat, nie może być przedmiotem żądań patentowych. Kilka firm produkuje procesory x86 do zastosowań wbudowanych, jest nawet otwartoźródłowy procesor Zet ), który można sobie zaimplementować w domu na układzie FPGA. Tylko że żadnym z tych czipów nie da się zastąpić np. Core i7, Core i5 albo FX-a. Nowoczesne procesory x86 wykorzystują bardzo rozbudowaną wersję oryginalnej architektury, a przystosowane do nich oprogramowanie nie będzie współpracowało ze starymi konstrukcjami. Na przykład w komputerze ze wspomnianym Zet działa Windows 3.0, ale nowsze – już nie.

Intel i386 – zdjęcie jądra. Źródło: Microblog
Intel i386 – zdjęcie jądra. Źródło: Microblog

Większość technik odróżniających nowe procesory x86 od starych jest obwarowana patentami firm, które je wymyśliły. Na przykład, żeby produkować 64-bitowy procesor x86, trzeba mieć zgodę AMD, które jest właścicielem patentów na odpowiednie techniki. Zgodę na produkowanie urządzeń opartych na cudzych patentach nazywamy licencją. Licencje są różne: czasem nie wymagają żadnej rekompensaty, czasem są związane z opłatami pieniężnymi w zamian za pozwolenie, a czasem jako rekompensatę oferuje się inną licencję. Właśnie takie umowy współlicencyjne, na podstawie których jedna firma zgadza się na wykorzystanie swoich patentów przez drugą w zamian za możliwość wykorzystania patentów tamtej, regulują produkcję procesorów x86. Najczynniejszy udział w takiej wymianie licencji biorą AMD i Intel, ale podobne umowy obejmują też firmy VIA i Nvidia.