LG G Flex 2 to nadal G Flex z krwi i kości, czego dowodem jest przede wszystkim „bananowaty” kształt obudowy. Jednak w porównaniu z G Fleksem pierwszej generacji zmieniono w nim bardzo dużo i właściwie wszystkie zmiany okazały się trafione.
G Flex 2 nadal jest zakrzywiony, nadal jest na tyle elastyczny, że można go wyprostować bez strachu o to, że coś mu się stanie, jego tył jest pokryty samoregenerującą się warstwą ochronną, która „leczy” się z drobnych zarysowań. Czyli można powiedzieć, że najbardziej rozpoznawalne cechy poprzednika zostały tu przeniesione. Ale nowy G Flex jest mniejszy (ma 5,5-calowy ekran zamiast 6-calowego) i znacznie solidniejszy, dzięki czemu nie skrzypi przy każdym ściśnięciu, co ma w zwyczaju jego protoplasta. Przez to sprawia o wiele lepsze pierwsze wrażenie i nie kojarzy się z zabawką. Tym bardziej że to jeden poręczniejszych 5,5-calowców i jego wygięty kształt bardzo pozytywnie wpływa na to, jak leży w dłoni. Tylna klapka jest wykonana ze śliskiego tworzywa sztucznego, przyozdobionego koncentrycznym szczotkowaniem. Wygląda to nieźle, a wspomniana samoregenerująca folia zapobiega zbyt szybkiemu pokrywaniu się tej błyszczącej powierzchni małymi ryskami, choć wciąż uważamy, że matowe wykończenie jest praktyczniejsze.
LG trzyma się swojego zwyczaju umieszczania zestawu najważniejszych smartfonowych przycisków pod aparatem i w tym telefonie ma to chyba nawet więcej sensu niż w bardziej płaskich modelach tej marki, bo palec wskazujący natrafia na nie w bardzo naturalny sposób. Poza tym na obudowie nowego Fleksa umieszczono: na górnej krawędzi – port podczerwieni, na dolnej – wyjście słuchawkowe i port mikro-USB/SlimPort. W przeciwieństwie do pierwszego G Fleksa drugi jest pozbawiony szufladki na kartę SIM, bo ma zdejmowalną tylną klapkę (dzięki czemu można ją wymienić, gdy już się mocno zniszczy), pod którą zamontowano slot na kartę mikro-SIM i kartę mikro-SD. Ten drugi element jest w tym telefonie bardzo istotny i przydatny, gdyż po pierwszym uruchomieniu użytkownik dostaje do dyspozycji zaledwie 7,5 GB miejsca na dane, czyli trochę mało, jak na sprzęt tej klasy z kamerą 4K.
LG G Flex 2 – prawie jak LG G3 na sterydach
W użyciu G Flex 2 bardzo przypomina LG G3 i wiele je łączy. Nowość ma dokładnie ten sam aparat co LG G3 (choć bliższe spojrzenie na zdjęcia pochodzące z tych smartfonów ujawnia, że lekko różnią się obróbką, przez co te z G3 wyglądają odrobinę lepiej), oprogramowanie w obu wygląda tak samo, a ich funkcjonalność jest niemal identyczna. G Flex 2 nie tylko jest więc smartfonową ciekawostką, ale też stoi na całkiem solidnym fundamencie i niewiele można by mu wytknąć. Jego szeroko pojęta ergonomiczność jest wręcz wzorcowa (ostatnie telefony LG nie są idealne, ale pod względem poręczności i rozmieszczenia elementów są bardzo dopracowane), nic nie można zarzucić obsłudze multimediów (dobra integracja obsługi DLNA, Miracast, port podczerwieni, złącze SlimPort, porządne wyjście słuchawkowe, sprzętowy dekoder wideo HEVC o rozdzielczości 4K), z łącznością też wszystko jest w porządku (dotyczy to również jakości połączeń telefonicznych i głośności słuchawki).
Krótko mówiąc, jest to całkiem przyzwoity telefon wyższej klasy, więc nie trzeba się przejmować tym, że użytkowanie smartfona z wygiętym ekranem będzie się wiązać z jakimiś niepożądanymi kompromisami. Także nakładka systemowa LG wyewoluowała we właściwym kierunku i już nie straszy zacięciami i spowolnieniami animacji, które były tak częstym widokiem w pierwszych wersjach oprogramowania LG G3, dzięki czemu korzysta się z niej teraz naprawdę przyjemnie.
Smartfony sprawdzamy w działaniu w sieci Plus LTE.
Ekran OLED znacznie lepszy niż u poprzednika, ale...
Poprzedni G Flex to pierwszy smartfon LG z elastyczną matrycą OLED produkowaną w fabrykach tej firmy i na każdym kroku było widać, że stojących za nią inżynierów czeka jeszcze mnóstwo pracy, zanim zdołają doprowadzić ją do stanu używalności. Na szczęście ostatnie kilkanaście miesięcy przyniosło bardzo dużą poprawę, bo ekran G Fleksa 2 jest znacznie, znacznie lepszy. Co najważniejsze, po problemach poprzedniej generacji nie pozostał żaden ślad. Rozdzielczość Full HD (choć tym razem z układem subpikseli Pentile) wygląda o wiele lepiej od 720p, powidoki są tylko niemiłym wspomnieniem, a wyświetlany obraz jest gładki i ma równomierną jasność, nie zaś fakturę przypominającą papier. Jest to więc bardzo porządny ekrany OLED, o głębokiej czerni i wyświetlający intensywne barwy, który jest godnym rywalem... ekranu Samsunga Galaxy Note 3. Tak, Galaxy Note 3, a nie 4. Widoczność obrazu w słoneczny dzień oceniamy jako co najwyżej przeciętną i choć w oprogramowaniu zaszyto trzy różne profile kolorystyczne, żaden z nich nie jest skalibrowany. Podkreślamy: nie oznacza to, że matrycę G Fleksa 2 uważamy za kiepską, bo zasługuje na szkolną czwórkę plus, po prostu nie jest aż tak dobra jak w najnowszych smartfonach i phabletach Samsunga.
Parametry ekranu mierzyliśmy kolorymetrem X-Rite i1Display Pro dostarczonym przez:
Czas działania... jak to we flagowcach LG
Kilka ostatnich smartfonów wyższej klasy stworzonych przez LG zdążyło nas przyzwyczaić do tego, że od słuchawek tej marki nie należy wymagać zbyt wiele w dziedzinie czasu działania. Dzięki temu LG G Flex 2 w pewnym pokrętnym sensie sprostał naszym oczekiwaniom, bo po prostu były one zdecydowanie niewygórowane. Pomimo stosunkowo pojemnego akumulatora nie można liczyć na więcej niż 4–5 godzin użytkowania przy włączonym ekranie. Na dodatek minimalna jasność ekranu jest i tak dość duża, przez co nie tylko razi on w oczy nocą, ale też uniemożliwia efektywne oszczędzanie energii. O dziwo, ciemna skórka interfejsu i odwrócenie kolorów również nie poprawiają zbyt wiele, co wskazuje na to, że bardzo duży wpływ na szybkość rozładowywania ma procesor, a nie tylko wyświetlacz. Nie jest to więc sprzęt dla osób intensywnie wykorzystujących swój telefon i wpisuje się on w ostatnie trendy w katalogu LG.
Ciepło, cieplej, Snapdragon 810?
Snapdragon 810 nie ma najlepszej opinii i już niemal wszyscy słyszeli o jego niemal legendarnych problemach z przegrzewaniem. Dlatego testy G Fleksa 2 rozpoczynaliśmy, zastanawiając się nie nad tym, czy będzie on ciepły i czy będzie agresywnie spowalniał taktowanie procesora, a nad tym, jak bardzo dokuczliwe będą te zjawiska, bo Snapdragon 810 jest niemalże gwarancją różnego rodzaju kłopotów. Prawdę powiedziawszy, spodziewaliśmy się katastrofy o skali podobnej do tej, jaką przyniosły HTC One M9 i Xperia Z3+, ale w praktyce okazało się, że z G Fleksem 2 nie jest aż tak źle, choć oczywiście nadal nie można mówić o w pełni komfortowych temperaturach obudowy i przewidywalnej, stabilnej wydajności.
Już podczas pierwszej konfiguracji tego telefonu oraz instalowania pierwszego zestawu narzędzi łatwo zauważyć, że jego górna część nagrzewa się w ekspresowym tempie. W czasie aktualizowania programów w tle, nagrywania filmów czy grania obudowa staje się na tyle ciepła, że staje się po prostu nieprzyjemna dla dłoni. A gdy smartfon już się trochę rozgrzeje w trakcie takiego użytkowania, przeprowadzenie dłuższej rozmowy telefonicznej bez odstawiania słuchawki od ucha staje się właściwie niemożliwe. LG G4 z mniej wydajnym Snapdragonem 808 jest pod tym względem znacznie przyjaźniejszy.
Następne nieprzyjemne zachowania procesora w G Fleksie 2 zauważa się podczas sesji w wymagających grach, bo choć zaraz po ich uruchomieniu smartfon ten pozwala cieszyć się najwyższą dostępną jakością obrazu i akceptowalną płynnością, to po kilkunastu minutach wydajność układu graficznego jest obcinana na stałe o mniej więcej jedną trzecią albo zaczyna zmieniać się co kilkanaście sekund, co jest jeszcze bardziej irytujące.
Pozostaje jeszcze kwestia zachowania procesora. Jego rdzenie nie są tu odłączane na stałe i nie mają na stałe ograniczonych zegarów taktujących, czyli nie jest z nim aż tak źle jak w HTC One M9, ale i tak nie można w pełni korzystać z jego możliwości przez dłuższy czas. W czasie krótkich sesji nieobciążających zbyt wiele rdzeni te duże są aktywowane i działają z pełną wydajnością. Ale jeśli obudowa się rozgrzeje albo obciążenie trwa dłużej, zadania szybko są przydzielane małym rdzeniom i te duże są albo zupełnie wyłączane, albo mocno spowalniane. Po wynikach krótkich benchmarków syntetycznych tego nie widać, lecz one już od dawna nie spełniają swojej funkcji, którą miało być badanie faktycznej i długodystansowej szybkości działania sprzętu.
Czyli zgodnie z oczekiwaniami LG G Flex 2 to kolejny smartfon z procesorem dobranym na wyrost, generującym ciepło szybciej, niż da się odprowadzić. Z tego powodu mamy ostatnio do czynienia z zabawną sytuacją: choć wyniki w benchmarkach rosną, w praktyce przewaga nowości nad już dość leciwym modelem OnePlus One opartym na Snapdragonie 801 jest dość symboliczna, przez co można odnieść wrażenie, że od kilkunastu miesięcy wydajność telefonów drepcze w miejscu (tym bardziej gdy się uwzględni wyższą rozdzielczość ekranu w nowszych konstrukcjach). Mamy nadzieję, że kiedyś ta tendencja się skończy i nie będziemy już musieli pisać o tym, jak ciepły jest jakiś telefon i jakich spowolnień należy się spodziewać po kilku minutach grania...
Jeden z najciekawszych smartfonów na rynku
Po bardzo eksperymentalnym pierwszym G Fleksie ktoś w LG widocznie doszedł do wniosku, że kolejne urządzenie należące do tej rodziny już powinno bardziej przypominać produkty z krwi i kości, z szansami na sensowne wyniki sprzedaży, a nie technologiczny poligon doświadczalny. W dużej mierze to się udało.
Pomysł LG na wygięcie ekranu w phablecie ma pewien sens i urok, dzięki czemu szybko polubiliśmy nowego Fleksa. Nie jest to jakaś rewolucja i raczej się nie spodziewamy, że raptem wszyscy użytkownicy smartfonów zechcą mieć zakrzywione wyświetlacze i wyginające się obudowy (tym bardziej że nie każdy gustuje w błyszczących plastikach), ale im dłużej używaliśmy tego sprzętu, tym bardziej dochodziliśmy do wniosku, że jego specyficzny kształt wnosi coś pozytywnego. Czy to w czasie oglądania filmów, czy pisania na klawiaturze ekranowej, czy też w trakcie gry lub po prostu trzymania telefonu w dłoni to delikatne zaokrąglenie obudowy cały czas o sobie przypomina i po prostu cieszy. Tak samo działa to w poprzedniku, ale tam ogólne wrażenie psuły problemy z ekranem i jakością wykonania, brak slotu na kartę pamięci i wiele innych wpadek sprawiających, że jego zakup był niemal aktem desperacji.
Nie oznacza to, że LG G Flex 2 nie ma żadnych wad, bo czas działania pozostawia sporo do życzenia, a Snapdragon 810 to gwarancja problemów z temperaturą obudowy i stabilnością osiągów. Są to jednak wady znacznie mniejszego kalibru, z którymi da się żyć, i choć ze zdroworozsądkowego punktu widzenia zakup G Fleksa 2 nie ma większego sensu (dla kogoś, kto chciałby kupić porządny phablet z Androidem, o wiele sensowniejszym wyborem pozostaje na przykład którykolwiek Samsung Galaxy Note), ma on w sobie to „coś”, co sprawia, że patrzy się na niego jakby przez różowe okulary (choć domyślamy się, że wielu z Was na wpływ tego „czegoś” jest uodporniona). Mamy nadzieję, że z fabryk LG będą wyjeżdżały kolejne generacje G Fleksów, które przyniosą udoskonalenie ich formuły, bo jest to jedna z najciekawszych (choć przy tym najbardziej niedoskonałych) rodzin smartfonów z ostatnich lat.
Do testów dostarczył: LG
Cena w dniu publikacji (z VAT): ok. 2500 zł