Motorola Nexus 6 – test
Nexus 6 to pierwszy phablet należący do stworzonej przez Google linii gadżetów dla androidowych zapaleńców. Jego wyjątkowość nie ogranicza się jednak do 6-calowej przekątnej ekranu. Nexusy do tej pory były kojarzone ze sprzętem zapewniającym świetny stosunek jakości do ceny, który nie próbuje bezpośrednio rywalizować z czołowymi konstrukcjami. Tym razem jest inaczej i choć można dyskutować o tym, że 2400 zł, na które wyceniono nowość, to nadal mniej niż 3000 zł, które przeważnie trzeba zapłacić za najlepsze phablety zaraz po wprowadzeniu ich do sprzedaży, i tak jest to zdecydowanie najdroższe z dotychczasowych urządzeń z charakterystycznym napisem na obudowie, co wskazuje na zmianę strategii Google.
Motorola Nexus 6 – dane techniczne | |||
---|---|---|---|
Wymiary | 159,3 × 83 × 10,1 mm | LTE | Cat 6 (do 300 Mb/s) |
Masa | 184 g | Wi-Fi | dwuzakresowe, ac |
Ekran | 6 cali | NFC | Tak |
2560 × 1440 | Podczerwień | Nie | |
AMOLED | Radio FM | Nie | |
Procesor | Snapdragon 805 | Wyjście obrazu | SlimPort |
4 × 2,7 GHz Krait 450 | Host USB | Tak | |
Adreno 420 | Redukcja szumów | Tak | |
RAM | 3 GB | Pamięć wbudowana | ~26 GB |
Akumulator | 3220 mAh | Mikro-SD | Nie |
Aparat z tyłu | Zdjęcia: 13 MP, OIS, dual-LED, autofokus, HDR | ||
Wideo: 4K @ 30 kl./sek. | |||
Aparat z przodu | Zdjęcia: 2,1 MP | ||
Wideo: 1080p @ 30 kl./sek. | |||
Inne | ładowanie indukcyjne, odporność na zachlapanie, krokomierz |
Po dwóch generacjach Nexusów zbudowanych przez LG Google zdecydowało się skorzystać z usług Motoroli. Właśnie dlatego, gdy widzimy Nexusa 6, pojawia się skojarzenie z drugą generacją Motoroli Moto X po rozwałkowaniu. Pewnych podobieństw między nimi nie da się zignorować, ale w tym przypadku to akurat dobrze, ponieważ Motorola swoimi ostatnimi modelami pokazuje, że wie, jak projektować solidne gadżety, i Nexus 6 nie jest tu wyjątkiem. Żadnego 6-calowca nie można nazwać małym, jednak Nexus 6 nieźle się kryje ze swoimi nadmiarowymi milimetrami i na tle rywali podobnej klasy jest dość poręczny. Oczywiście, obsługiwanie go jedną dłonią to i tak karkołomne zadanie, ale w dwóch trzyma się go i używa bardzo komfortowo. Przede wszystkim jest to zasługa bardzo przyjemnie wyprofilowanego i wypukłego tyłu oraz cienkich krawędzi, połączonych ze świetną jakością wykonania. Jedyne nasze zastrzeżenie dotyczy tego, że materiał tylnej klapki jest dość śliski i szybko się brudzi, z drugiej strony jest on całkiem odporny na zarysowanie i bardzo łatwo go wyczyścić, więc w ostatecznym rozrachunku nie jest źle.
Rozkład i charakterystyka elementów Nexusa 6 jest właściwie taka sama jak w Motoroli Moto X, choć da się tu dostrzec pewne drobne różnice techniczne. Górną i dolną ramkę przyozdabiają głośniki, na których umieszczono charakterystyczne podłużne elementy dystansowe, sprawiające, że po odłożeniu telefonu ekranem do dołu powierzchnia szkła nie styka się z podłożem. Tym razem – jak na poważne urządzenie multimedialne przystało – zdecydowano się na przetworniki stereo po obu stronach ekranu, a nie jeden mocny pod nim (tak jest w Motoroli Moto X). Rezultat jest bardzo dobry. Wyjście słuchawkowe i szufladkę na kartę nano-SIM można znaleźć na górnej krawędzi obudowy, a złącze SlimPort – na dolnej. Warte wzmianki jest to, że Google uparcie nie chce integrować w oprogramowaniu Nexusów wygodnej obsługi pamięci masowej USB, więc chociaż port mikro-USB Nexusa 6 obsługuje funkcję USB On-the-Go, to aby móc przeglądać zawartość zewnętrznych nośników danych, trzeba zainstalować dodatkowe oprogramowanie (na przykład narzędzie Nexus Media Importer). Metalowe przyciski zmiany głośności i blokady urządzenia umieszczono w prawym boku, gdzie łatwo dosięgnąć ich kciukiem. Działają bardzo przyjemnie, nietrudno je wyczuć (nawet w rękawiczkach) i odróżnić jeden od drugiego (wyłącznik ma podłużne nacięcia), a więc są dokładnie takie, jakie być powinny.
Jeśli chodzi o budowę, jakość wykonania i cechy istotne z punktu widzenia ergonomii, bardzo trudno byłoby cokolwiek zarzucić Nexusowi 6. Jest to naprawdę porządny i niemal wzorcowo zaprojektowany 6-calowy phablet i jeśli tylko gustujesz w tym formacie urządzeń, jest bardzo duża szansa, że efekt współpracy Motoroli i Google przypadnie Ci do gustu. Oczywiście, moglibyśmy się przyczepić do niewymienialnego akumulatora, braku slotu na kartę mikro-SD czy trochę zbyt śliskiego tyłu (wolelibyśmy, aby miał on fakturę taką jak w Motoroli Moto X), ale z tym wszystkim da się żyć, a przy tym należy pamiętać, że zdejmowalna klapka mogłaby bardzo utrudnić – albo wręcz uniemożliwić – uformowanie tak wygodnego tyłu, co dodatkowo ułatwia zaakceptowanie braków tego modelu. Dlatego w tym miejscu trochę się powtórzymy, stwierdzając, że Motorola Nexus 6 to taka nieco przerośnięta Motorola Moto X z garścią drobnych zmian, a to bardzo nam odpowiada.
Nexus 6 w praktyce
Kolejne generacje Nexusów są nierozerwalnie związane z najnowszymi wersjami Androida, ponieważ urządzenia te mają demonstrować świeże możliwości systemu operacyjnego Google. Nexus 6 ma pokazać, na co stać Androida 5.0 Lollipop, o którym obszerniej pisaliśmy w poświęconej mu publikacji. Jak się spisuje ta para w działaniu? Szczerze mówiąc... trochę dziwnie. Do podstawowej funkcjonalności i wyglądu Lollipopa nie mamy większych zastrzeżeń, bo to bardzo atrakcyjny i dojrzały system (choć nadal dokuczają mu choroby wieku dziecięcego i szwankuje stabilność zarówno jego, jak i zainstalowanych w nim programów), ale trochę nas dziwi to, że Google zdecydowało się promować go w phablecie, ponieważ Android w czystej postaci nie jest zbytnio przystosowany do gadżetów tego formatu.
Na przykład Android wiele ważnych przycisków umieszcza w górnej części ekranu. Jak tam dosięgnąć, trzymając Nexusa 6 w jednej dłoni? Nawet w Apple ktoś o tym pomyślał i stworzył bardzo wygodną funkcję Reachability, a Samsung od dłuższego czasu eksperymentuje z różnymi poręcznymi ułatwiaczami życia użytkownika phabletu, takimi jak możliwość pomniejszenia i przesunięcia klawiatury i dialera czy sposób na łatwe pomniejszenie całego interfejsu. Problemem jest też to, że właściwie wszystkie androidowe programy traktują 6-calowce jak zwykłe smartfony, czyli gdy Nexusa trzyma się poziomo, interfejs nie zyskuje dodatkowej kolumny, aby mógł lepiej wykorzystać dostępną przestrzeń roboczą. I znowu: Apple o tym pomyślało, a co z Google? Tu nawet liczba ikonek na pulpicie jest taka sama jak w zwykłym smartfonie, więc o braku możliwości uruchomienia dwóch narzędzi obok siebie nawet nie ma co wspominać.
To nie znaczy, że Nexusa 6 nie da się używać. Chodzi nam po prostu o to, że skoro już Google decyduje się stworzyć phablet z linii Nexus i promować za jego pomocą Androida 5.0... to warto by jakoś ten system przystosować do tego typu urządzeń. A partnerzy Google już od lat eksperymentują z różnymi rozwiązaniami, więc nawet nie trzeba było silić się na wymyślanie koła na nowo i można było skorzystać z gotowych i sprawdzonych pomysłów. Wielka szkoda, bo przez to wszystko mieliśmy wrażenie, że powierzchnia wyświetlacza Nexusa 6 zwyczajnie się marnuje.
Łączność, dodatki i multimedia
Zdecydowanie nie można narzekać na szybkość łączności ze światem, jaką zapewnia Nexus 6, bo na razie nie ma na rynku smartfonów, które mogłyby się pochwalić obsługą nowszych standardów. Mamy tu więc modem LTE z agregacją pasm i moduł Wi-Fi ac z MIMO 2 × 2, czyli umożliwiający maksymalną teoretyczną prędkość transferu danych, do 866 Mb/sek. (tak jak w Samsungu Galaxy Note 4 i Galaxy S5). Nie zabrakło też miejsca na NFC. Za to niektórym może lekko doskwierać brak radia FM i portu podczerwieni, ale Nexusy już tak mają. Co jeszcze możemy pochwalić w Nexusie 6? Jakość połączeń. Phablet ten ma bardzo dobre anteny i głośną, wyraźnie brzmiącą słuchawkę, dzięki czemu rozmawia się trochę lepiej, niżby wskazywały na to jego rozmiary. No i gdy się go przyłoży do ucha, zyskuje się odrobinę prywatności, bo zasłania całą twarz, co utrudnia odgadnięcie treści rozmowy z ruchu warg ;)
Obsługa multimediów, tradycyjnie dla Nexusów, jest dość... osobliwa. Przede wszystkim, jeśli planujesz na ekranie Nexusa oglądać dużo filmów i słuchać dużo muzyki, musisz zacząć od zainstalowania z Google Play dodatkowych narzędzi, gdyż te standardowo umieszczane w systemie przez Google zapewniają jedynie najbardziej podstawową funkcjonalność. Ale znowu to powiemy: Nexusy tak mają i dla jednych jest to zaleta, a dla innych wada.
Od strony sprzętowej Nexus 6 również wywołuje bardzo ambiwalentne odczucia. Z jednej strony można go pochwalić za złącze SlimPort i niezłe frontowe głośniki stereo (choć te w ostatniej generacji HTC One są odrobinę lepsze), z drugiej zaś zawiodło nas wyjście słuchawkowe, bo odbiega jakością od standardów w czołowych modelach. Mocy starcza mu na styk do obsłużenia mało wymagających słuchawek (choć niektórym i tak może brakować jeszcze jednego albo dwóch dodatkowych poziomów głośności), a te bardziej wymagające będą grały po prostu zbyt cicho. Jakość dźwięku także nie zachwyca i lekko odstaje od tego, do czego przyzwyczajają nas smartfony wyższej klasy, głównie pod względem separacji instrumentów i budowy sceny muzycznej. Krótko mówiąc, dla osób o mniej wyrobionym słuchu i posiadających tanie słuchawki Nexus 6 zagra wystarczająco dobrze, lecz co bardziej wybredni mogą być rozczarowani.
6-calowy AMOLED QHD
Ekran jest jednym z ważniejszych elementów każdego smartfona, jednak w phabletach jego jakość ma jeszcze większe znaczenie, ponieważ sprzęt tego typu przeważnie kupuje się właśnie dla przekątnej matrycy. Na papierze wyświetlacz Nexusa 6 wygląda naprawdę imponująco, bo nie dość, że jest po prostu bardzo duży, to jeszcze w parze z rozmiarami idzie rozdzielczość QHD (2560 × 1440) i lubiana przez wielu technika OLED. Zapowiada się znakomicie, prawda? Rzeczywistość nie jest aż tak różowa i łatwo wytknąć kilka problemów.
Największym z nich jest niewielka maksymalna jasność, 300 nt. W połączeniu z dobrymi warstwami polaryzacyjnymi i antyrefleksyjnymi nie zasługuje na to, by nazwać ją fatalną, i da się odczytać zawartość ekranu w jasnym świetle, lecz na tle innych smartfonów i phabletów podobnej klasy wygląda to raczej kiepsko i trudno mówić o sensownej wygodzie użytkowania w każdych warunkach.
Również odwzorowanie kolorów mocno odbiega od normy, i to od nexusowej normy, ponieważ Nexus 5 i Nexus 7 drugiej generacji rozpieszczają fabrycznie skalibrowanymi wyświetlaczami, precyzyjnie oddającymi barwy z przestrzeni sRGB. W Nexusie 6 kolory są intensywne i nie mają wiele wspólnego z realizmem. Niektórym może się to podobać i samo w sobie nie jest złe, ale brakuje nam możliwości wyboru profili kolorystycznych wyświetlacza, takiej jak w najnowszych urządzeniach Samsunga. Pod względem odwzorowania barw Nexus 6 stoi więc na swego rodzaju ziemi niczyjej. Z jednej strony miłośnicy wcześniejszych Nexusów nie mają tu czego szukać. Z drugiej zaś zwolennicy dużej saturacji mogą być nie do końca zadowoleni, bo Google jednak próbuje tu nieco ją zmniejszyć przez lekkie zmodyfikowanie krzywej gammy. Im konkurencyjne AMOLED-y czy nowe ekrany Sony prawdopodobnie bardziej przypadną do gustu.
Podsumowując, ekran Nexusa 6 jest duży, wyświetlany na nim obraz jest bardzo ostry i początkowo robi świetne wrażenie, jednak z każdym kolejnym dniem testów coraz bardziej czuliśmy lekki zawód, bo się okazało, że poza rozmiarami i rozdzielczością nie ma zbyt wiele do zaoferowania.
Duży ekran + duża rozdzielczość = krótki czas działania
Od powyższej reguły istnieją chlubne wyjątki, jednak w większości przypadków ma ona przełożenie na rzeczywistość i tak właśnie jest w przypadku Nexusa 6. Nie można powiedzieć, że działa bardzo krótko, bo jeszcze trochę ponad rok temu jego osiągi uznalibyśmy za satysfakcjonujące. Jednak czas szybko leci i teraz oczekiwania są trochę inne niż kilkanaście miesięcy temu, przez co na tle swojej obecnej konkurencji phablet Google i Motoroli wypada nad wyraz przeciętnie i po prostu do pięt nie dorasta najlepszym w tej dziedzinie 6-calowcom, takim jak Huawei Ascend Mate 7 i Nokia Lumia 1520. Oczywiście, wymienione przed chwilą modele nie mają ekranu QHD, jednak każdy sam musi sobie odpowiedzieć na pytanie o to, czy woli wyraźnie krótszy czas działania (choć nadal mówimy o całym dniu intensywnego użytkowania bez nerwowych spojrzeń na systemowy wskaźnik energii) i trochę ostrzejsze czcionki czy na odwrót.
Kilka słów wyjaśnienia musimy napisać w związku z wynikami testów GFXBench i Basemark OS II, bo mogą być trochę mylące. Bardzo słabe rezultaty Nexusa 6 są w dużej mierze wynikiem tego, że to jeden z bardzo nielicznych smartfonów, które w ogóle nie spowalniają taktowania procesora i GPU (o czym więcej piszemy na stronie z wykresami wydajności). Innymi słowy, przez 2 godziny, które zajmuje przeprowadzenie wspomnianych testów, Nexus 6 wykonuje tyle obliczeń, ile konkurencja o spowolnionych zegarach taktujących wykonałaby w czasie 3–4 godzin. Czyli phablet ten, owszem, można rozładować jakąś bardzo zaawansowaną grą w mniej więcej 2 godziny (jeżeli jasność ekranu zostanie ustawiona na maksimum), ale w tym czasie płynność animacji będzie cały czas taka sama.
Dodatkowe informacje o testach akumulatora
Test surfowania przez Wi-Fi: specjalny skrypt automatycznie ładuje kolejne strony internetowe, aż telefon się rozładuje. Ekran każdego smartfona ma jasność ustawioną na 100 nt.
Test akumulatora GFXBench: test w programie GFXBench 3.0. Narzędzie to zapętla intensywną scenę 3D, mającą symulować wymagającą grę. Jasność ekranu jest ustawiona na 300 nt, w tle są synchronizowane dane przez sieć komórkową. Test ma w założeniu pokazywać, ile czasu można grać na danym smartfonie w słoneczny dzień. Niestety, jeśli układ graficzny jest „zbyt wydajny” i może zapewnić stałe 60 kl./sek. w wyświetlanej scenie, może to zawyżyć wyniki testu.
Test akumulatora BaseMark OS II: test mocno obciąża procesor obliczeniami. Jasność ekranu jest ustawiona na 300 nt, w tle są synchronizowane dane przez sieć komórkową. Wynik może zostać zawyżony, gdy smartfon się przegrzewa i spowalnia taktowanie procesora, co zmniejsza jego zapotrzebowanie na energię.
Dobry aparat z niezadowalającym oprogramowaniem
Dotychczasowe Nexusy często odbiegały jakością swoich aparatów od współczesnej im smartfonowej czołówki, lecz Nexus 6 – przynajmniej od technicznej strony – pod tym względem zupełnie nie ma się czego wstydzić. Sensor to popularny 13-megapikselowy IMX214, produkowany przez Sony, a obiektyw jest optycznie stabilizowany. Innymi słowy, jest to aparat taki jak w LG G3, ale trochę lepszy (przynajmniej technicznie), a to już nam sporo mówi o tym, czego można się po nim spodziewać.
Zanim jednak przejdziemy do tematu jakości obrazu, kilka chwil poświęcimy problemom oprogramowania tego aparatu. Nie możemy napisać o nim właściwie niczego dobrego, bo jest zupełnie nieprzemyślane. To znaczy, jeśli tylko robisz zdjęcia o proporcjach 4 : 3 i interesuje Cię to, aby przycisk spustu migawki był duży, być może Nexus 6 Cię zadowoli. Ale jeśli chcesz cokolwiek przestawić... Oto przykład. Żeby zmienić rozdzielczość filmu albo proporcje zdjęć, należy przesunąć palcem od lewej krawędzi ekranu, stuknąć w ekran cztery razy i dwukrotnie wcisnąć przycisk cofania. W sumie siedem czynności. Przyciski do kompensacji ekspozycji i włączania trybu HDR są łatwiej dostępne, ale to kiepskie pocieszenie. Poza tym brakuje tu jakichkolwiek bardziej zaawansowanych funkcji, filtrów itp. Na dodatek w czasie fotografowania w formacie 16 : 9 lub nagrywania wideo spora część prawej części podglądu kadru jest przysłonięta szerokim paskiem, na którym umieszczono duży guzik spustu migawki, co bardzo utrudnia sensowne kadrowanie czegokolwiek. Ostatnie nasze zastrzeżenie dotyczy szybkości działania oprogramowania i autofokusu. Aparat uruchamia się zauważalnie wolniej niż w wielu flagowcach, tryb HDR każe na siebie czekać 1–2 sek., autofokus zaś... Przy dobrym oświetleniu nie jest źle, ale gdy się robi ciemniej, na ustawienie ostrości potrzebuje nawet 5–6 sek.
Krótko mówiąc, to nie jest dobry interfejs, a oprogramowanie wymaga jeszcze sporo pracy. Na szczęście w Androidzie 5.0 programiści Google umożliwili łatwiejsze tworzenie zaawansowanych narzędzi do sterowania aparatem, więc może któregoś dnia w sklepie Play pojawi się coś bardziej dopracowanego i przemyślanego, co sprawi, że fotografowanie Nexusem 6 stanie się przyjemniejsze.
Dobra wiadomość jest taka, że jakość zdjęć nie pozostawia zbyt dużego pola do narzekań. Rozdzielczość obrazu jest duża, kolorystyka jest przyjemna, a zakres tonalny, choć mógłby być trochę lepszy, mieści się w normie. Tylko tryb HDR wywołuje mieszane uczucia, bo choć efekt jego pracy nad odzyskiwaniem detali z cieni i prześwietleń wygląda bardzo sensownie, cały proces lekko pogarsza szczegółowość. Optyczna stabilizacja działa bardzo dobrze i w połączeniu z niezłymi właściwościami matrycy i odszumianiem sprawia, że rezultat w słabym oświetleniu jest przynajmniej do przyjęcia.
Tak więc wprawdzie aparat Nexusa 6 nie wyznacza nowych wzorców jakości we flagowcach i jego oprogramowanie jest, jakie jest, to jeśli się z tym pogodzisz, powinieneś być zadowolony.
Główne zalety kamery to wysoka jakość obrazu w trybie 4K oraz optyczna stabilizacja, ale poza tym funkcja nagrywania wideo jest dość ograniczona. Brakuje trybu HDR, trybów ze zwiększoną liczbą klatek, jakiejkolwiek kontroli nad ustawieniami ostrości i ekspozycji – zarówno przed rozpoczęciem nagrywania, jak i w jego trakcie. Do tego dźwięk jest rejestrowany w trybie monofonicznym, co nie powinno się zdarzać w sprzęcie tej klasy. Przynajmniej nie ma tu problemów z przegrzewaniem się sensora, choć maksymalna długość klipu 4K to około 13 minut, bo wtedy plik osiąga największą dozwoloną przez oprogramowanie wielkość.
Przykładowe zdjęcia
Przykładowe zdjęcia HDR
Przykładowe zdjęcia nocne
Przykładowe nagrania 4K
Przykładowe nagrania Full HD
Snapdragon 805 w pełnej krasie
Kolejne Nexusy są znane z tego, że ich projektanci nie oszczędzają na komponentach i starają się w nich montować jak najbardziej zaawansowane technicznie podzespoły, głównie po to, żeby programiści mieli na czym testować swoje najnowsze i najbardziej rozbudowane dzieła. W chwili gdy Nexus 6 był wprowadzany do sprzedaży na zagranicznych rynkach, najlepszym powszechnie dostępnym procesorem był Snapdragon 805. Nie po raz pierwszy widzimy ten układ, bo wcześniej trafił on do Samsunga Galaxy Note 4 i do koreańskiej wersji Samsunga Galaxy S5, lecz jest to pierwszy raz, gdy możemy się przekonać, na ile faktycznie go stać, gdyż jego wydajność w Nexusie 6 niemal nie jest w jakikolwiek sposób ograniczana przez temperaturę. Dlaczego niemal? Bo jeśli mocno obciąży się wszystkie rdzenie procesora przez dłuższy czas, jego taktowanie w pewnym momencie w końcu spowolni, ale dostrzec to w trakcie typowego użytkowania właściwie nie sposób. Efektem ubocznym jest to, że obudowa może się zrobić bardzo ciepła, a jej metalowe części wręcz nie dadzą się dotknąć, co ponownie pokazuje, że współczesne procesory smartfonowe średnio się nadają do smartfonów...
Czego można się spodziewać po Snapdragonie 805 i Nexusie 6? W połączeniu z ekranem QHD oznacza to wydajność bardzo zbliżoną do osiągów starszych smartfonów ze Snapdragonem 801 i ekranem Full HD, czyli nowy procesor nie przeciera żadnych ścieżek i nie wyznacza wzorców. Ważniejsze jest to, że jego układ graficzny obsługuje zestaw nowych standardów (takich jak OpenGL ES 3.1) i jest w pełni kompatybilny z wprowadzonym w Androidzie 5.0 Android Extension Pack, więc za jakiś czas gry uruchamiane na Nexusie 6 mogą wyglądać lepiej i mieć więcej efektów graficznych, niż te same gry uruchamiane na starszych urządzeniach.
Na osobny akapit zasługuje kwestia szybkości działania systemu i tego, co w Nexusie 6 stało się z wydajnością systemowego nośnika danych. Google zdecydowało się w tym phablecie na fabryczne zaszyfrowanie jego pamięci, którego nie da się wyłączyć bez modyfikacji w oprogramowaniu. Efekt? Stosunkowo wolny odczyt, stosunkowo wolny zapis (co czuć w trakcie kopiowania większej liczby plików przez USB) i płynność, która w niektórych sytuacjach (na przykład w czasie aktualizowania oprogramowania w tle) jest gorsza niż w... Nexusie 5. Nie są to jakieś dramatyczne spowolnienia i Nexus 6 zdecydowanie jest sprawnie działającym gadżetem, jednak po zapełnieniu wbudowanej pamięci, gdy zaczyna ona działać jeszcze wolniej, można się zacząć zastanawiać, czy pomysł z szyfrowaniem na pewno był dobry i czy nie lepiej byłoby dać użytkownikom wybór.
Sprawa jest tym dziwniejsza, że wpływ szyfrowania na działanie urządzenia byłby mniejszy i mniej widoczny, gdyby Nexus 6 miał na przykład Snapdragona 810, gdyż obsługuje on zestaw instrukcji znacznie przyspieszających ten proces. Zastanawiamy się, dlaczego projektanci Google i Motoroli nie poczekali kilku tygodni, aż dostępne będą nowe, 64-bitowe procesory, co rozwiązałoby część problemów tego modelu i znacznie przedłużyło jego żywotność, bo Snapdragon 805 – choć teraz jest bardzo mocny – niedługo po prostu będzie sprawiał wrażenie przestarzałego. Poza tym wydaje nam się trochę nielogiczne, że najnowszy smartfon Google dla programistów, mający spopularyzować pierwszy prawdziwie 64-bitowy system tej firmy, nie umożliwia testowania na nim 64-bitowych programów.
Krótko mówiąc, Nexus 6 jest szybki, wydajny i tak dalej, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia ;)
Najbardziej kontrowersyjny Nexus
Sensowna ocena Nexusa 6 przysparza nam mnóstwo problemów. Dlatego, żeby poprawić czytelność tego podsumowania, rozbijemy je na dwie części.
Czy Nexus 6 jest dobrym Nexusem? Raczej tak. Należy pamiętać o tym, że w teorii Nexusy to sprzęt bardzo specyficzny, tworzony głównie z myślą o programistach i „entuzjastach”. Z ich punktu widzenia nexusowy phablet z ekranem QHD może być strzałem w dziesiątkę (a przynajmniej w dziewiątkę), bo zarówno forma gadżetu, jak i liczba pikseli jego ekranu są coraz częstszym widokiem i dobrze jest mieć sprzęt, który pozwala się przekonać, „z czym to się je”. Jeśli więc należysz do tych osób, Nexus 6 zaspokoi Twoje potrzeby, bo to jedyny phabletowy Nexus, i tylko brak 64-bitowego procesora może z biegiem czasu stać się dokuczliwy.
Czy Nexus 6 jest dobrym phabletem? Złym na pewno nie jest, ale trudno nam uzasadnić jego cenę i polecić go wszystkim. Nexusy nigdy nie były smartfonami idealnymi, lecz ewentualne braki zawsze nadrabiały właśnie ceną. Z Nexusem 6 jest już trochę inaczej. Owszem, jakość wykonania jest bardzo wysoka, rozdzielczość ekranu robi duże wrażenie i w ogóle widoczna w poniższej tabelce lista zalet jest bardzo długa. Brakuje jednak garści typowych dla rywali drobiazgów, takich jak radio FM, port podczerwieni i normalna implementacja USB On-the-Go, a oprogramowanie zupełnie nie jest przystosowane do phabletów i pod tym względem wygląda bardzo blado na tle nakładek LG i Samsunga (a nawet iOS!). Powiecie, że da się z tym żyć... Z tym – owszem, ale już z niedostatkiem jasności ekranu i czasu działania znacznie trudniej się pogodzić, gdy sprzęt kosztuje 2400 zł. Z drugiej strony rynek 6-calowców klasy „premium” jest bardzo niewielki i jeśli bardzo Ci zależy na właśnie takiej przekątnej ekranu i nie jesteś zainteresowany produktami Samsunga (bo są za małe albo dlatego, że to Samsung), Nexus 6 będzie jedną z lepszych opcji i wcale nie jest to wybór z kategorii zła koniecznego. Ocena zależy więc w dużej mierze od potrzeb i priorytetów.
Poprzednie dwa akapity mają trochę negatywny wydźwięk i można z nich wyciągnąć wniosek, że Nexus 6 nam się nie spodobał, lecz wcale tak nie jest. To prawda, że naszym zdaniem rozsądniej z punktu widzenia większości typowych zwolenników phabletów będzie kupić którąś z odmian Samsunga Galaxy Note, ale tak naprawdę Nexusa 6 testowało się nam przyjemnie i widzimy tylko dwa wyraźne problemy: nie odpowiada nam jego cena i przeszkadza to, że to jedyny nowy smartfon z linii Nexus. Rozumiemy, że phablet tej marki jest potrzebny, i rozumiemy, że jakiś model Nexusa wyższej klasy to dobry pomysł. Innymi słowy, na rynku jest miejsce dla większej liczby Nexusów. A Google zdecydowało się stworzyć tylko jeden, i to akurat taki, na który czekało chyba najmniej osób – i prawie żaden spośród posiadaczy Nexusa 4 lub Nexusa 5. Czy to dobrze, czy źle i czy nexusowa magia to wystarczający argument za tym, aby wybrać phablet tej marki? Na te pytania niech każdy odpowie sobie sam.
Do testów dostarczył: PC Factory
Cena w dniu publikacji (z VAT): 2400 zł