Sony Xperia Z2 – test
Sony Xperia Z2 to niejako Xperia Z, wydanie trzecie, poprawione. Wszystkie trzy dotychczasowe „zetki” są niemal identyczne i w najnowszym modelu nikt nawet nie próbował odcinać się od osiągnięć i stylu poprzedników.
Na szczęście „zetkowe” wzornictwo starzeje się bardzo powoli i choć już trudno w jego przypadku mówić o jakiejkolwiek świeżości, to Xperia Z2 dotąd się nie przeterminowała i wciąż wygląda atrakcyjnie. To bardzo proste połączenie szkła i metalu nie może się nie podobać. Na dodatek za każdym razem projektanci Sony odrobinę poprawiają swoje czołowe smartfony z punktu widzenia ergonomii. Pierwsza Xperia Z była bardzo kanciasta, druga zyskała trochę zaokrągleń w „strategicznych” miejscach, trzecia zaś jest odrobinę cieńsza, lżejsza i węższa od Dwójki, dzięki czemu leży w dłoni najlepiej z dotychczasowych modeli. Różnica nie jest duża, ale jest zauważalna, bo te Xperie niebezpiecznie balansują na granicy, poza którą poręczność byłaby nie do przyjęcia, więc każdy, nawet najdrobniejszy krok we właściwym kierunku jest tu mile widziany.
Niestety, kroku w stronę przepaści nie udało się do końca uniknąć. Po pierwsze, Xperia Z2 jest długa. Choć nie przeszkadza to zbytnio w typowym użytkowaniu, tym bardziej że przyciski umieszczono na prawym brzegu obudowy, to siadanie i schylanie się z tym telefonem w kieszeni może być sporym wyzwaniem. Niby Dwójka ma tę samą długość co tegoroczny HTC One, ale krótki promień zaokrąglenia rogów i brak jakiegokolwiek wyprofilowania tyłu obudowy pozwalają zaryzykować stwierdzenie, że Sony Xperia Z2 przeszkadza w kieszeni bardziej niż 5,5-calowy Samsung Galaxy Note 3 Neo. Co prawda ocena tego zjawiska w dużej mierze zależy od wzrostu, kroju spodni, rozmiaru dłoni i upodobań, ale nie ma co ukrywać, że smartfon ten swoją solidność i specyficzny styl okupił brakami z punktu widzenia ergonomii. Mimo że konkurencyjne „flagowce” urosły, a nowa „zetka” leży w dłoni lepiej niż wcześniejsze, to i tak pozostaje ona najmniej poręcznym telefonem tej klasy.
Budowa | Wyposażenie | ||
---|---|---|---|
Wymiary | 146,8 × 73,3 × 8,2 mm | Zakresy (MHz) | GSM: 850/900/1800/1900 HSPA: 850/900/1900/2100 LTE-A: 800/900/1800/2600 |
Masa | 163 g | GPS/Glonass | Tak/Tak |
Ekran | 5,2 cala, 1920 × 1080 | Bluetooth | Tak, 4.0 |
SoC (CPU + GPU) | Snapdragon 801 4 × 2,3 GHz Krait 400 Adreno 330 | HDMI | Tak (MHL 3) |
RAM | 3 GB (2,8 GB dla aplikacji) | Host USB | Tak |
Pamięć wbudowana | ok. 11 GB na aplikacje i dane slot na kartę mikro-SD | Aparat | z tyłu: 20 MP, autofokus filmy 2160p @ 30 kl./sek., 1080p @ 60 kl./sek., 720p @ 120 kl./sek. z przodu: 2 MP, filmy 1080p |
Pojemność akumulatora | 3200 mAh | Inne | NFC, Wi-Fi ac, aktywna redukcja szumów |
Pierwsza Xperia Z zapoczątkowała modę na wodoszczelne smartfony niewyglądające jak gumowa cegła i w Xperii Z2 nie mogło zabraknąć odpowiednich uszczelek chroniących szufladkę na kartę SIM, slot na kartę SD i port mikro-USB. W oprogramowaniu nawet dodano przypomnienia o tym, aby je odpowiednio docisnąć po wyjęciu karty SD albo odłączeniu kabla USB.
Posiadacze wcześniejszych „zetek” być może zauważą, że teraz na obudowie są tylko dwie ochronne klapki, bo karta SIM i złącze USB zostały umieszczone pod wspólną, ale w sumie nie ma to większego znaczenia. Za to raczej nikt nie dopatrzy się różnic w umiejscowieniu i sposobie działania przycisków. Wyłącznik nadal jest duży, okrągły i bardzo wygodny, a wstawione pod nim przyciski zmiany głośności – trochę zbyt krótkie i „gumowate”. Nie zabrakło dwupoziomowego spustu migawki, szczególnie przydatnego w fotografowaniu pod wodą.
Prawdopodobnie najważniejszą, a przy tym najłatwiejszą do przeoczenia nowością w budowie Xperii Z2 jest to, że ma ona dwa głośniki stereo umieszczone przy górnej i dolnej krawędzi frontu. Tak, to te dwie wąskie, niepozorne szparki. Sony dołączyło w ten sposób do założonego przez HTC klubu firmy produkujących smartfony z przetwornikami wstawionymi tam, gdzie powinny się one znajdować w gadżecie poniekąd nastawionym na konsumpcję multimediów. Różnicę w brzmieniu w porównaniu z poprzednikiem słychać od razu, choć do poziomu HTC One jeszcze trochę brakuje.
Reasumując, na zewnątrz Xperia Z2 to naprawdę kolejna Xperia Z, z całym związanym z tym bagażem zalet i wad. Komu podobały się poprzednie modele, temu najnowszy zapewne też przypadnie do gustu, bo to nadal ten sam solidny i gustowny gadżet, z drobnymi poprawkami tu i ówdzie. A kto uznał je za zbyt toporne i nieporęczne, ten pewnie tak samo będzie postrzegał nową „zetkę”. Pod tym względem nie ma tu żadnych niespodzianek.
W oprogramowaniu bez zmian
Programiści HTC i Sony w swoich tegorocznych czołowych modelach mocno odświeżyli nakładki systemowe: nie tylko zmienili ich wygląd, ale też wzbogacili funkcjonalność. W przypadku Xperii Z2 widocznie uznano, że skoro telefon sprzętowo nie różni się zbyt mocno od poprzedników, to i w oprogramowaniu można sobie odpuścić rewolucje i większe modyfikacje. Wszytko wygląda więc bardzo znajomo (szczególnie dla posiadacza PlayStation 4) i większość nowinek ma jedynie kosmetyczny charakter: poprawiono ikonki, dodano nowe tapety, zmieniono rozmieszczenie niektórych przycisków – i to w sumie tyle. Co prawda nakładka Sony nie jest zła, ma najważniejsze funkcje i przede wszystkim jest lekka, ale trudno nam się oprzeć wrażeniu, że jej rozwój zatrzymał się w 2012 roku i czas na jakieś większe zmiany. I łatanie dziur, bo Xperia Z2 nadal czasem odbiera przychodzące połączenia w trybie głośnomówiącym, tak jak Xperie Z1 :)
W łączności i czujnikach (niemal) bez zmian
Bardzo modnym dodatkiem do smartfonów stają się ostatnio różnego rodzaju czujniki, czytniki i tym podobne. Na przykład HTC One i Samsung Galaxy S5 są wyposażone w krokomierz. Ten drugi może się pochwalić także szeregiem innych mniej lub bardziej przydatnych dodatków. Pod względem obsługiwanych technik związanych z łącznością również dzieje się tam sporo: HTC dopracowało niemal do perfekcji jakość rozmów telefonicznych, w dużej mierze dzięki świetnym wbudowanym głośnikom, a Samsung poszedł w nowe standardy i rozwiązania związane z pobieraniem danych i portem USB 3.0. Na tym tle Xperia Z2 wygląda bardzo przeciętnie. Poza portem MHL 3, pozwalającym przesyłać z telefonu obraz o rozdzielczości 4K (ale maksymalna częstotliwość odświeżania to 30 Hz), nie ma tu niczego wartego uwagi. Jakość połączeń jest dobra, obsługiwane standardy komunikacyjne są takie jak w poprzedniku i w sumie wszystko działa jak należy, ale też nie ma za bardzo czego pochwalić. Na dodatek Sony uparcie utrzymuje, że port podczerwieni będzie montować jedynie w swoich tabletach, co jest dla nas niezrozumiałe, bo naszym zdaniem ten dodatek powinien być w każdym sprzęcie tego typu.
Nowe głośniki dają radę
Smartfony najwyższej klasy mają trudności z wyróżnieniem się jakością brzmienia muzyki czy obsługą multimediów. Ponieważ producenci telefonów korzystają teraz z niemal takich samych podzespołów, to i użytkownik od razu wie, czego się spodziewać po podłączeniu słuchawek czy wgraniu jakiegoś pliku wideo do pamięci. I Xperia Z2 pod tym względem nie zawodzi, ale w sumie nie bardzo miałaby jak to zrobić ;) Krótko mówiąc, odtwarza niemal wszystko, co się da, i zapewnia bardzo dobrą jakość dźwięku (wyjście słuchawkowe jednak nie ma aż takiej mocy jak jego odpowiednik z HTC One), lecz zapewne wiele osób, by móc w pełni wykorzystać te możliwości, zainstaluje jakiś alternatywny odtwarzacz z Google Play Store, bo te przygotowane przez Sony mają dość ubogą funkcjonalność (przykładem brak obsługi napisów w odtwarzaczu filmów czy widoku folderów w odtwarzaczu muzyki).
Ale Japończykom i tak udało się odróżnić od konkurencji, i to przynajmniej na dwa sposoby. O pierwszym z nich, czyli przyzwoitych frontowych głośnikach stereo, już wspominaliśmy na poprzedniej stronie, lecz warto to podkreślić jeszcze raz: grają one dobrze i szybko docenią je ci, którzy lubią sobie pograć czy podzielić się ze znajomymi „nowo odkrytym” utworem. Smartfony już dawno temu przekształciły się w kieszonkowe centra multimedialne i bardzo nas cieszy, że kolejni producenci dostrzegają potrzebę pracy nad brzmieniem.
Drugi sposób trudno zauważyć, bo chodzi o wyjście słuchawkowe. Z zewnątrz wygląda ono standardowo i oczywiście obsługuje wszystkie słuchawki ze standardowym złączem, ale teraz jest kompatybilne ze słuchawkami Sony z aktywną redukcją szumów, które można znaleźć w pudełku z tym smartfonem. Można by się zastanawiać, po co redukcja szumów w dokanałówkach, ale czasem nawet najlepsze z nich przepuszczają odrobinę hałasu otoczenia, na przykład w metrze lub samolocie, i w takich sytuacjach pomysł ten okazuje się mieć sporo sensu, choć w pełni doceni go dość niewielka część wszystkich użytkowników Xperii Z2.
Ekran nie dość, że porządny, to na dodatek bez folii!
Ekran Xperii Z1 wzbudzał sporo kontrowersji i podzielił użytkowników na dwa obozy: jedni twierdzili, że jest on beznadziejny i nie pasuje do kosztującego niemal 3000 zł „flagowca”, inni zaś – że krytykowanie go jest czepianiem się szczegółów. Nie będziemy tutaj wchodzić w tę dyskusję, bo na ten temat napisano już wystarczająco dużo i każdy miał okazję wyrobić sobie własną opinię, ale jedno jest pewne: w przypadku Xperii Z2 takich dylematów nie ma, bo zamontowano w niej naprawdę nowoczesny wyświetlacz.
Sony od pewnego czasu mocno stawia na technikę Triluminos, mającą na celu głównie zwiększenie saturacji barw, i w najnowszej „zetce” bardzo mocno widać efekty jej działania. Mamy tutaj matrycę LCD, która pod względem maksymalnego nasycenia kolorów niemal może rywalizować z AMOLED-ami, i to stwierdzenie wcale nie jest przesadzone. A jeśli się dodatkowo włączy funkcję X-Reality, to wtedy oczom ukazuje się prawdziwa feeria barw, co prawda niemająca nic wspólnego z realizmem, ale dla wielu bardzo atrakcyjna. Brzmi znajomo? Naprawdę nie żartowaliśmy, pisząc, że charakterystyce ciekłokrystalicznej matrycy Xperii Z2 bliżej do matryc organicznych niż do bardziej tradycyjnej, neutralnej konkurencji. Oczywiście, odwzorowanie czerni, choć i tak bardzo dobre (czego nie można było powiedzieć o poprzedniku), nigdy nie będzie idealne, jak w kolejnych Samsungach Galaxy S, ale już ciemna szarość wygląda lepiej niż w Galaxy S5 ;) Prowadzi to do pewnego paradoksu. Kiedyś zasada była taka, że jeśli chce się mieć „cukierkowe” kolory, to należy wybrać sprzęt z diodami organicznymi, a jeśli bardziej naturalne i neutralne – taki z ekranem LCD. Teraz jest już ona mocno zdezaktualizowana.
Patrząc na tę kwestię bardziej „syntetycznie”, musimy stwierdzić, że brakuje nam trochę lepszej kalibracji i możliwości wyboru jakichś profili kolorystycznych (jak w nowych Samsungach) czy suwaków pozwalających łatwo zmienić punkt bieli i nasycenie kolorów (jak w niektórych Lumiach, bo opcje regulacji w urządzeniu Sony są kiepskie). Wtedy każdy byłby zadowolony, a tak nie każdemu będą odpowiadać tak intensywne barwy i niebieskawa biel.
Poza tym kąty widzenia są świetne (w końcu!), kontrast jest wysoki (choć nie sposób prawidłowo go zmierzyć ze względu na niedający się wyłączyć mechanizm dynamicznego zwiększania kontrastu) i... Sony nareszcie zrezygnowało z umieszczania folii ochronnej na frontowej warstwie szkła! Oczywiście, folie ochronne same w sobie nie są złe, ale w starszych „zetkach” bardziej przeszkadzały, niż pomagały. Dlaczego? Ponieważ szybko się rysowały, po zdjęciu traciło się logo Sony z przodu, a na dodatek szkło pod nimi nie było pokryte odpowiednimi warstwami poprawiającymi ślizg. Krótko mówiąc, rozwiązanie to było dziwne i kiepskie.
Ale zanim zaczniemy radośnie otwierać szampana, należy wspomnieć o kilku haczykach. Tak, w Z2 nie ma folii i przód jest odporny na zarysowania, co jest krokiem w dobrą stronę, ale i tym razem parę rzeczy zawalono. Próba obejrzenia czegoś w trakcie podróży w słoneczny dzień to jak połączenie ciągłego machania szmatką i szukania pozycji, w której w ekranie nic się nie odbija. Może po prostu Samsung Galaxy S5 zbyt mocno nas rozpieścił pod tym względem, ale tak drogi gadżet powinien mieć odpowiednie warstwy polaryzacyjne, utrzymanie go w czystości powinno być łatwiejsze, a siatka digitizera powinna być lepiej zintegrowana ze szkłem, a nie widoczna za każdym razem, gdy zaświeci w nią choć odrobina ostrzejszego światła. Gdyby dotyczyło to telefonu za 1000 zł, przymknęlibyśmy na to oko, ale tu?
Długodystansowiec rekordzista
Xperia Z2 może się pochwalić najpojemniejszym akumulatorem spośród najnowszych „flagowców” (jego pojemność to aż 3200 mAh) i nie są to jedynie „puste” miliamperogodziny. Bardzo ładnie przekładają się one na faktyczny czas działania, rekordowo długi w tej klasie sprzętu i wyraźnie lepszy, niż zapewniała Xperia Z1, wyposażona przecież w mniejszy ekran. Ciekawie wygląda też porównanie osiągów nowej „zetki” i tej pierwszej. Tak, to nie przesada, przez 14 miesięcy Sony dwukrotnie wydłużyło czas działania swojego czołowego modelu w trakcie typowego użytkowania. To musi robić wrażenie i pokazuje, jak dużo się ostatnio dzieje w dziedzinie energooszczędności wyświetlaczy i procesorów w urządzeniach przenośnych. Oby tak dalej! Jedynym nieprzyjemnym efektem ubocznym stosowania tak dużych ogniw jest stosunkowo długi czas ładowania od zera do pełna, wynoszący około 4 godzin (dla porównania: HTC One ładuje swój akumulator do poziomu 2700 mAh w trochę ponad 2 godziny, a Galaxy S5 2800 mAh osiąga w mniej więcej 2 godziny).
Aparat niby ten sam, jednak lepszy
Łatwo można odnieść mylne wrażenie, że Xperia Z2 zapewnia taką samą jakość zdjęć jak poprzedni model. W końcu jeśli matryca (20 MP) i optyka się nie zmieniły, to rezultat ich pracy powinien być identyczny. Błąd. Jest jeszcze jeden istotny element, o którym często się zapomina, a jest nim procesor obrazu. Wszystko wskazuje na to, że właśnie dzięki jego zwiększonej wydajności udało się mocno poprawić pewne rzeczy, na które zwracaliśmy uwagę w Xperii Z1. Przede wszystkim coś zrobiono z nadzwyczaj dużymi szumami, widocznymi wcześniej w plikach o pełnej rozdzielczości, nawet jeśli zdjęcie zostało wykonane w ciągu dnia. Gdzieś poznikały ciemne kreseczki niegdyś występujące na niebie i dziwna „papka” kryjąca się w cieniach. To znaczy nie zniknęły one całkowicie i obraz nie jest tak czysty jak ten, który generuje Samsung Galaxy S5, ale różnica jest wyraźnie widoczna i nie odbyło się to kosztem szczegółowości. Poprawiono też jakość obrazu w gorszych warunkach oświetleniowych. Lepiej późno niż wcale ;) Wszystko to przekłada się na znacznie przyjemniejszy w odbiorze rezultat, gdy korzysta się z trybu ręcznego i zdjęcia są w maksymalnej dostępnej rozdzielczości, bo w trybie Lepsza automatyka (przypominamy, że zawsze zmniejsza on zdjęcia do około 8 MP i że nie da się tego przestawić) zmieniło się niewiele albo i nic.
Za to nadal można trochę ponarzekać na to, że optyka zapewnia dobrą jakość wyłącznie w centrum kadru, domyślna kolorystka zdjęć jest mdła i nieciekawa, automatyka jest kiepska, a sterowanie – nieintuicyjne. Niestety, aparatu czasem odechciewa się używać nie dlatego, że jego matryca jest słaba, ale dlatego, że osiągnięcie zamierzonego efektu bywa znacznie trudniejsze, niż powinno. Wszystko działa wolniej niż w Samsungu Galaxy S5 i HTC One (uruchamianie narzędzi, autofokus itd.), trafianie z balansem bieli wychodzi automatyce bardzo różnie, a ustawianie ekspozycji to loteria i w trybie Lepsza automatyka zupełnie nie da się tego parametru kontrolować (ani suwakiem kompensacji, ani zamieniając punkt pomiaru naświetlenia).
Skoro już jesteśmy przy trybie Lepsza automatyka i braku kontroli nad różnymi parametrami po jego włączeniu: choć w końcu da się w nim wybrać, czy proporcje zdjęcia mają być 16 : 9 czy 4 : 3, to nadal zdarza mu się robić dziwne „psikusy”. Na przykład po wciśnięciu spustu migawki aparat może uciąć komuś czubek głowy albo stopy, bo bez ostrzeżenia włączy się stabilizator obrazu i tryb HDR, automatycznie zmniejszające fotografowany obszar, tymczasem w trakcie kadrowania na podglądzie zdjęcia widzi się całą sylwetkę. Teoretycznie więc znacznie lepiej przełączyć się od razu na tryb ręczny, aby wiedzieć, co się będzie działo ze zdjęciem. Choć i on nie należy do najwygodniejszych i trzeba się w nim czasem „naklikać” i nakombinować, szczególnie wtedy, gdy się zapomni, że podczas fotografowania w pełnej rozdzielczości tryb HDR nie jest dostępny. Dorzućmy do tego słaby tryb panoramy (wynikowe pliki mają zaledwie 5 MP) – i wychodzi z tego oprogramowanie, które należałoby zaorać, przydeptać i zaprojektować od nowa. Aparat Xperii Z2 ma duży potencjał, ale kolejnymi iPhone'ami, Samsungami Galaxy S czy najnowszym HTC One zdjęcia robi się po prostu o wiele szybciej i przyjemniej.
Przykładowe zdjęcia w pełnej rozdzielczości
Przykładowe zdjęcia wykonane w trybie Lepsza automatyka
Panorama
Ultra HD na całego. Ale tylko przez kilka minut.
Podobna słodko-gorzka historia frustracji wiąże się z funkcją nagrywania filmów, bo choć kamerze nie brakuje mocnych stron, wiele rzeczy bardzo w niej irytuje.
Podobało się nam:
Sony Xperia Z2 to pierwszy smartfon tej marki, w którym tak duży nacisk położono na nagrywanie w rozdzielczości 4K, i w sumie wyszło mu to na dobre. Nie przesadzono tu z kompresją, tak jak w niektórych wcześniejszych gadżetach „4K ready”: sekunda nagrania zajmuje 7 MB, co pozwala osiągnąć taką szczegółowość, że ręce same się składają do oklasków. Aby docenić przewagę Ultra HD nad Full HD, wcale nie trzeba mieć niebotycznie drogiego telewizora, bo taki film wygląda lepiej nawet wtedy, gdy jest wyświetlany na czymś zbudowanym ze znacznie mniejszej liczby pikseli. Bardzo fajne jest też to, że standardowy odtwarzacz filmów pozwala powiększyć wybrany fragment nagrania i przyjrzeć mu się z bliska, a sprzęt umie to wysłać na duży ekran przez kabel MHL. Nie potrzebowaliśmy dużo czasu na to, aby dojść do wniosku, że filmy 4K w smartfonie to wcale nie taki znowu rażący przerost formy nad treścią, jak się nam początkowo wydawało. Dodatkowo wszystko to jest wspomagane fantastyczną cyfrową stabilizacją, która daje lepsze efekty od niejednej smartfonowej stabilizacji optycznej.
Niejako po drugiej stronie filmowego spektrum jest możliwość nagrywania klipów 720p z szybkością 120 kl./sek. Już sama w sobie jest bardzo ciekawa, a do tego uzupełniono ją bardzo użytecznym mininarzędziem umożliwiającym spowolnienie odtwarzania i „rozciąganie w czasie” wybranych fragmentów filmu. Funkcja ta nazywa się Wideo z Timeshift, jest bardzo prosta w obsłudze, a rezultat okazuje się bardzo fajny i zachęca do zabawy. (Zainteresowani mogą obejrzeć przykładowy plik w postaci oryginalnej i zmodyfikowanej).
Nie podobało się nam:
Oj, jest tego trochę. Zaczniemy od spraw mniejszego kalibru, związanych z oprogramowaniem. Dziwne i niepotrzebne wydało nam się to, że funkcje nagrywania w dużej liczbie klatek na sekundę i w rozdzielczości 4K są wyróżnione jako oddzielne tryby i nie da się ich uruchomić z poziomu menu wyświetlającego się w trybie ręcznym. Drobiazg, ale wprowadza jeszcze więcej zamieszania w już i tak zakręconym interfejsie. Czasem brakowało nam możliwości zatrzymania nagrywania na kilka chwil bez „zamykania” niegotowego klipu, jednak to też drobiazg. Bardziej przeszkadza brak jakiejkolwiek kontroli nad ekspozycją w filmach, przez co w kontrastowych scenach (na przykład gdy sporą część kadru wypełnia niebo) trudno jest utrzymać właściwe naświetlenie tego, co powinno być naświetlone. Irytujący jest „nadgorliwy” autofokus, który często zaczyna szukać ostrości w najmniej odpowiednim momencie (i równie często nie może jej znaleźć), a przy tym nie da się go zablokować ani wskazać urządzeniu, na czym powinno się skupić. Bardzo brakuje sensownego zoomu cyfrowego, takiego jak w Galaxy S5, Galaxy Note III czy niektórych ważniejszych Lumiach. Ich konstruktorom udało się osiągnąć bardzo dobry efekt przy użyciu matryc o podobnej rozdzielczości, więc i tym razem chyba było to możliwe, a znacznie zwiększyłoby to użyteczność kamery, bo to coś, co próbuje być zoomem w Xperii Z2... A może lepiej nie kończyć tego zdania, bo musielibyśmy użyć niecenzuralnych słów. Wcześniej chwaliliśmy „zetkę” za szczegółowość obrazu, ale nie możemy tego samego powiedzieć o kolorach. Balans bieli niekiedy jest zbyt zimny, a barwy w nagraniach często są nieciekawe, szczególnie po włączeniu trybu HDR, których chyba bardziej przeszkadza, niż pomaga.
Na (gorzki) deser zostawiliśmy sobie największy problem kamery Xperii Z2, którym jest przegrzewanie. Już Xperia Z1 i jej mniejszy krewniak miewali z tym kłopoty i jeśli się intensywnie korzystało z aparatu i kręciło dużo klipów, oprogramowanie aparatu czasem się niespodziewanie wyłączało i nie pozwalało ponownie uruchomić. Tutaj wygląda to tak, że w trybie 4K maksymalna długość klipu wynosi około 7 minut. Jednak w trakcie nagrywania zostaje wyświetlona informacja o zbyt wysokiej temperaturze i następuje przymusowa przerwa. W upalny dzień lub w sytuacji, gdy użytkownik przed uruchomieniem nagrywania intensywnie korzystał z aparatu, grał lub przeglądał internet, to powiadomienie pojawi się jeszcze szybciej. Cóż, gratulujemy. Xperia Z1 miała 21-megapikselowy aparat lepiej działający w roli 8-megapikselowca, a Xperia Z2 ma kamerę Ultra HD, która zmusza do tego, by uważać z nagrywaniem w rozdzielczości Ultra HD.
Oryginał można pobrać stąd.
Oryginał można pobrać stąd.
Oryginał można pobrać stąd.
Oryginał można pobrać stąd.
Oryginał można pobrać stąd.
Oryginał można pobrać stąd.
Oryginał można pobrać stąd.
Oryginał można pobrać stąd.
Oryginał można pobrać stąd.
Jeszcze więcej Snapdragona 801
Najnowsza Xperia Z dostała też lekko odświeżony procesor, zwany Snapdragonem 801, o którym dokładniej pisaliśmy w artykule o tegorocznej odmianie HTC One. Łatwo przewidzieć, czego można się spodziewać po tym układzie, bo jest to lekko przyspieszony Snapdragon 800, taki jak w Xperii Z1 i Z1 Compact. Różnica w wydajności procesora jest pomijalna i często się okazuje, że ze swoich zadań najszybciej wywiązuje się nie Xperia Z2, a... Z1 Compact, co jednak w praktyce nie ma większego znaczenia. Za to układ graficzny nie zawodzi i zapewnia wzrost szybkości, jakiego można by się spodziewać po tym nowym chipie. Niestety, robi to tylko przez krótką chwilę, bo jak wspomnieliśmy, Xperia Z2 ma problemy z odprowadzaniem ciepła i po pewnym czasie (i to wcale nie takim długim) jednostka centralna musi spowalniać taktowanie. Na razie tylko HTC umiało sobie z tym poradzić.
Za to złego słowa nie można powiedzieć o szybkości działania systemu. Pod tym względem Z2 bliżej do „flagowca” HTC niż ostatniego Samsunga Galaxy S. Przez cały czas trwania testów nie zauważyliśmy dziwnych spowolnień ani wydłużenia czasu oczekiwania na wykonanie poleceń, które powinny być wykonywane natychmiastowo. Czyli EmotionUI Sony to na szczęście nie TouchWiz.
Różnica tkwi w szczegółach, ale czy jest wystarczająco duża?
Xperię Z1 nazwaliśmy swego czasu nieoszlifowanym diamentem i wygląda na to, że podobną opinię na temat tego smartfona ma ktoś w Sony, bo w Dwójce najwyraźniej starano się poprawić wszystko to, co wcześniej poszło nie tak, i coś przy tym dodać. Czy ta polerka się udała? Tak, lecz w jej trakcie powstało kilka nowych rys, sprawiających, że choć mamy do czynienia z kolejną świetną Xperią, pozostaje pewien niedosyt.
Ale po kolei. Sony próbuje przekonać potencjalnych użytkowników o tym, że diabeł tkwi w szczegółach, i faktycznie to powiedzenie dobrze oddaje charakter sprzętu. Jest on smuklejszy i szybszy, ma znacznie lepszy ekran, nagrywa filmy w rozdzielczości 4K, a wisienką na torcie są głośniki stereo z przodu i poprawiony czas działania. Czyli jest po prostu lepszy od poprzedniego modelu pod niemal każdym istotnym względem, bez jakiegokolwiek uszczerbku na charakterze serii. Co prawda raczej żaden posiadacz Xperii Z1 nie rzuci się na Z2, bo jednak współczynnik „ceny do nowości” zniechęca do przesiadki, ale wszystko wygląda diametralnie inaczej, jeśli ostatnią „zetkę” porówna się z pierwszą – dopiero wtedy się zauważa, jak wiele poprawiono w ciągu ostatniego roku.
Prawdopodobnie uznalibyśmy Xperię Z2 za najbardziej imponujący smartfon w pierwszej połowie tego roku, gdyby nie wspomniane w pierwszym akapicie rysy. Trochę ponarzekaliśmy na stosunkowo kiepską widoczność obrazu w słoneczne dni na tle rywali podobnej klasy czy na automatykę aparatu i kamery, ale to nie wszystkim będzie przeszkadzało. Znacznie większym problemem jest przegrzewający się moduł foto-wideo, mocno ograniczający możliwości korzystania z chyba najważniejszej, a na pewno najbardziej podkreślanej nowej funkcji Xperii Z2, czyli nagrywania filmów w rozdzielczości Ultra HD. To stanowczo nie powinno się zdarzyć i tym, dla których jest to istotne, radzimy jednak skierować wzrok ku ofercie Samsunga.
Reasumując, Sony Xperia Z2 to solidny, piękny, szybki i funkcjonalny smartfon, który działa na wyobraźnię, ale przy tym specyficzny i nadal niedoskonały. Kto będzie umiał żyć z jego wadami, ten będzie zadowolony z zakupu, ci wszyscy jednak, którzy szukają czegoś bardziej odległego z punktu widzenia ergonomii od deski do krojenia i z niezawodną „aparatokamerą”, niech lepiej udadzą się pod inny adres.
Do testów dostarczył: Sony
Cena w dniu publikacji (z VAT): 2800 zł