Asus Xonar Essence III

Asus nie przestaje mnie zaskakiwać. Lubię drogie produkty tej firmy, spora część mojej platformy testowej się z nich składa. Nie interesuję się przesadnie kartami graficznymi i płytami głównymi z wyższej półki, niezależnie od producenta, ale nawet te urządzenia Asusa po wzięciu do ręki robią na mnie wrażenie. Widzę w nich przywiązanie do szczegółów oraz dbałość o jakość wykonania. Jednakże moje podwórko to karty dźwiękowe i gdy piszę te słowa, nie wyobrażam sobie, abym mógł korzystać z innej niż „flagowiec” Xonara z serii Essence. Przyzwyczaiłem się do bezproblemowej obsługi tego sprzętu, intuicyjnego oprogramowania, naprawdę dobrej jakości dźwięku oraz przyzwoitego wzmacniacza słuchawkowego w komplecie.

Jednakże im dłużej param się dziennikarskim rzemiosłem, tym bardziej ciągnie mnie w stronę droższego audio. Obecnie mój główny domowy system grający nie jest oparty na widniejącym w platformie testowej Xonarze Xense; tę kartę wykorzystuję praktycznie tylko w grach, i to też nie zawsze. Do bardziej „poważnego” odsłuchu używam zupełnie innych sprzętów: kolumn podstawkowych KEF-a, monofonicznych końcówek mocy NuForce'a oraz zewnętrznego, czołowego przetwornika tej samej firmy. No i stolik, nie zapominajmy o stoliku. Ten system daje mi na tyle dużo frajdy, że już od dawna w nim nie grzebię; nie widzę możliwości poprawy jego brzmienia bez dużych wydatków. Ale nawet gdybym próbował jakichś zmian, na przykład rozglądał się za zewnętrznym przetwornikiem wartym dwie średnie krajowe netto, w ogóle nie brałbym pod uwagę Asusa. W końcu na rynku nie brak produktów innych marek, w dodatku uchodzących za bardziej prestiżowe. Naim, Resonessence Labs, Questyle, Audio-Gd czy M2Tech to zaledwie wierzchołek góry lodowej o smaku wisienek. Mój błąd. Asus Xonar Essence III miał mnie zaskoczyć po raz kolejny.