Test smartfona Sony Xperia L – budowa, cena i dane techniczne
Charakterystycznym elementem strategii rozwoju Xperii było to, że czołowy model smartfona danej generacji wyznaczał pewien schemat projektowy, którym podążały wszystkie (albo prawie wszystkie) urządzenia stworzone po nim. Dzięki temu od razu było wiadomo, że Xperie S, P i U są ze sobą „spokrewnione”, a oferta wyglądała dość przejrzyście (choć Xperia T, J czy sola, należące do tego samego „pokolenia”, nie miały już zbyt wspólnego z „eską”). Xperia L wygląda trochę jak pochodna Xperii T, z lekką domieszką Xperii Z (jeśli właśnie się zgubiłeś w tych wszystkich literkach, to uspokajamy: nie jesteś sam).
Skojarzenia z Xperią T (albo Xperią arc, jeśli ktoś ma aż tak dobrą pamięć) narzucają się od razu, głównie z powodu wklęsłej tylnej klapki, wykonanej z bardzo miłego w dotyku tworzywa, które prawie się nie brudzi. Odrobina Xperii Z uwidacznia się w wyglądzie dużego i łatwego do zlokalizowania przycisku blokady urządzenia, który został wstawiony trochę powyżej połowy prawej krawędzi obudowy. I to w sumie tyle nawiązań do wcześniejszych smartfonów Sony, bo reszta bryły została wyraźnie stworzona przez kogoś, komu znudziło się rysowanie na desce kreślarskiej kolejnych prostopadłościanów z zaokrąglonymi rogami (albo przez prawników przestraszonych perspektywą pozwów). Dominują tu ostre kąty, kliny i nietypowe kształty, choć na szczęście nie zapomniano o garści zaokrągleń, dzięki którym sprzęt mimo wszystko leży w dłoni całkiem przyjemnie. Całość wygląda bez wątpienia wyjątkowo i na dodatek została upiększona dużą, świecącą na różne kolory diodą, schowaną pod ekranem, ale ostateczna ocena mocno zależy od gustu, bo trudno o mocniej polaryzujący potencjalnych odbiorców projekt. Poza tym mamy wrażenie, że nastąpił tu lekki przerost formy nad treścią, bo te wszystkie „wygibasy” przydają urządzeniu zbędnych gramów i milimetrów, przez co nie jest ono tak małe, jak mogłoby być, mając ekran o przekątnej 4,3 cala (wystarczy spojrzeć na Motorolę RAZR i). Nie do końca przekonała nas też jakość wykonania tego smartfona: początkowo wydaje się spójny i solidny, ale w praktyce nietrudno ścisnąć go w takim miejscu i w taki sposób, aby zaczął skrzypieć. Krótko mówiąc, nie jest źle; Xperia L może się podobać i można ją polubić, ale gdzieś po drodze zabrakło czasu na zadbanie o szczegóły.
Budowa | Wyposażenie | ||
---|---|---|---|
Wymiary | 128,7 × 65 × 9,7 mm | Zakresy (MHz) | GSM: 850/900/1800/1900 HSPA: 850/1700/1900/2100 |
Masa | 137 g | GPS/Glonass | Tak/Tak |
Ekran | 4,3 cala, 854 × 480 | Bluetooth | Tak, 4.0 |
SoC (CPU + GPU) | Qualcomm MSM8230 2 × 1 GHz Krait Adreno 305 | HDMI | Nie |
RAM | 1 GB (778 MB dla aplikacji) | Host USB | Tak |
Pamięć wbudowana | 1,57 GB na aplikacje 4 GB na dane slot na kartę mikro-SD | Aparat | z tyłu: 8 MP, autofokus, LED, filmy HD z przodu: 0,3 MP, filmy VGA |
Pojemność akumulatora | 1750 mAh | Inne | NFC, radio FM, aktywna redukcja szumów |
Za każdym razem, gdy wypakowujemy nowy smartfon Sony, po głowach chodzi nam jedno pytanie: jak tym razem będą rozmieszczone przyciski i złącza? Naprawdę nie możemy się nadziwić temu, jak wielką... „kreatywność” wykazują projektanci tej firmy i na ile różnych sposobów można porozstawiać te elementy, bo od jakiegoś czasu trudno znaleźć dwa różne modele Xperii, które miałyby wszystko w tych samych miejscach. Może wynika to z troski o klienta, który dzięki takim zabiegom zawsze po wyjęciu nowej Xperii z pudełka może się poczuć jak mały odkrywca? „Elka” ma wszystkie przyciski na prawym brzegu obudowy: w górnej części jest regulacja głośności, która działa trochę zbyt „gumowo”, pod nią znalazł się duży okrągły „wyłącznik”, a bliżej dołu umieszczono dwupoziomowy spust migawki aparatu. Słuchawki można podpiąć do wyjścia umieszczonego na środku górnego brzegu, a wyjście USB z funkcją On-the-Go trafiło na lewy brzeg.
Akumulator można wymienić samemu bez żadnych problemów i bez wykręcania śrubek, co od pewnego czasu jest zjawiskiem zanikającym w telefonach oraz innych gadżetach. Poza tym po zdjęciu tylnej klapki okazuje się, że fantazja projektantów nie skończyła się po zewnętrznej stronie obudowy, bo w przeciwieństwie do większości smartfonów, aby wyjąć kartę SIM, nie trzeba wyciągać akumulatora, ale by wymienić kartę mikro-SD... już tak. Niby drobiazg, ale trudno się nie zastanowić przez chwilę nad tym, kto mógł coś takiego wymyślić.
Xperia L to bardzo specyficzna słuchawka, którą szybko można pokochać albo znienawidzić. Jej wyjątkowy charakter bez wątpienia przypadnie do gustu osobom, które szukają czegoś świeżego i wyróżniającego się z tłumu, ale pragmatycy i zwolennicy klasycznej elegancji wytkną jej braki w solidności i to, że te wszystkie kliny i skosy niepotrzebnie zwiększają wymiary urządzenia.
Smartfon ten ma obecnie pod maską Androida 4.1 z nakładką bardzo zbliżoną wyglądem i funkcjonalnością do tego, co można było spotkać w Xperii Z czy Xperii T.
Ekran z bolączkami typowymi dla smartfonów Sony
Od pewnego czasu, kupując smartfon Sony, można być prawie pewnym tego, że jego ekranowi będzie trochę brakowało do ideału pod względem kątów widzenia (temat prawie tak stary jak androidofony tej firmy) albo kontrastu (jak w Xperii Z). W Xperii L można się natknąć na oba problemy, choć na szczęście nie w skrajnej postaci. Jeśli chodzi o ten pierwszy, wystarczy lekko przechylić głowę, aby zauważyć przebarwienia i spadek kontrastu, ale obraz pozostaje czytelny, więc da się z tym żyć. Odwzorowanie czerni również odbiega od ogólnie przyjętych standardów, nawet jak na ekrany LCD (nie wspominając o wyświetlaczu Super AMOLED Samsunga Galaxy S II), choć nie jest aż tak kiepskie... jak w Xperii Z. Do tego dochodzi mało imponująca rozdzielczość, która wypada blado nawet na tle starszych podobnie wycenionych smartfonów tej marki, takich jak Xperia P czy Xperia S (która na dodatek ma matrycę o takiej samej przekątnej oraz identycznych proporcjach).
Nie oznacza to jednak, że ekran jest kiepski pod każdym względem. Na pochwałę zasługuje pełne pokrycie palety sRGB, dzięki czemu wyświetlane kolory są intensywne i miłe dla oka (choć wrażenia trochę psuje niski kontrast). Maksymalna jasność jest przyzwoita, ale widoczność w słoneczne dni nie należy do najlepszych, bo zabrakło warstw przeciwodblaskowych, a ponadto szkło ochronne bardzo szybko się brudzi i trudno je wyczyścić.
Gdyby ekran Xperii L trafił do smartfona o kilkaset złotych tańszego, to nie byłoby na co zbytnio narzekać, a tak się zastanawiamy, dlaczego po prostu nie zamontowano tu matrycy z kosztującej prawie tyle samo Xperii S, która jest lepsza pod każdym względem.
Akumulator
Od pewnego czasu, kupując smartfon Sony, można być prawie pewnym tego, że pod względem czasu działania będzie mu trochę brakowało do ideału. „Elka” przynosi lekką poprawę pod tym względem i wypada dobrze, jak na sprzęt tej klasy, ale nadal jest nad czym pracować. Głównym problemem jest stosunkowo szybkie rozładowywanie się smartfona w spoczynku i w czasie synchronizacji danych, co najprawdopodobniej jest sprawką oprogramowania, a nie podzespołów.
Przyzwoity 8-megapikselowiec
Xperia L dostała poprawioną 8-megapikselową matrycę i optykę o przesłonie f/2.4. Choć nie jest to najlepsza matryca o takiej rozdzielczości, jaką widzieliśmy, to trzeba pamiętać, że iPhone 5 i BlackBerry Z10 kosztują trochę więcej. A jak wygląda to na tle konkurencji? Śmiało można powiedzieć, że jakość zdjęć jest powyżej średniej w tej klasie; rezultaty stawiamy nawet powyżej tego, co zapewnia... Xperia S. Obraz ma sporo szczegółów i w miarę naturalną kolorystykę. Zakres tonalny jest utrzymany w akceptowalnych granicach i można go zwiększyć przydatnym i wyważonym trybem HDR, a szumy nie straszą aż tak mocno jak w innych smartfonach Sony ;) Po prostu jest nieźle i jedyne, do czego można by się przyczepić, to szybkość uruchamiania i działania aparatu. No i nadal czekamy, aż Sony postanowi dodać do swojego oprogramowania bardzo przydatną funkcję mierzenia ekspozycji w wybranym punkcie autofokusu, która od dawna ułatwia życie posiadaczom smartfonów Apple i nowych słuchawek HTC.
Przykładowe zdjęcia:
Kamera nagrywająca (tylko) w HD, ale wyposażona w tryb HDR
Możliwości rejestrowania wideo nie jawią się już w tak różowych barwach. Nie dość, że Xperia L nagrywa klipy o rozdzielczości nie większej niż HD, podczas gdy większość urządzeń kosztujących tyle co ona robi to już w Full HD, to na dodatek te piksele, które są, nie zostały najlepiej wykorzystane i jakość obrazu (w tym szczegółowość) jest po prostu słaba. Sytuację próbuje ratować tryb HDR, ale to trochę zbyt mało.
Nowy i niedrogi Snapdragon w akcji
Samsung Galaxy S II do tej pory nie chce odejść na emeryturę, między innymi dlatego, że został on wyposażony w procesor i układ graficzny, które do tej pory radzą sobie praktycznie ze wszystkim, co ma do zaoferowania Google Play Store. Przez długi czas w podobnej cenie trudno było znaleźć cokolwiek, co miałoby choć zbliżoną wydajność, a sprzęt tylko trochę tańszy często był dużo, dużo wolniejszy. Xperia L w końcu trochę tu zmienia, bo układ Qualcomma, na której jest oparta, choć może nie deklasuje leciwego już Exynosa, jest zdolny nawiązać z nim równorzędną walkę. W praktyce oznacza to, że Xperia L jest sporo wydajniejsza od Xperii S (nawet o kilkadziesiąt procent w testach graficznych), co tym bardziej zachęci do niej miłośników „kieszonkowych” gier. A szybkość działania w codziennych zastosowaniach? Ogólnie jest niezła i nieczęsto widzi się jakieś spowolnienia animacji, ale trochę zawodzi niezbyt szybka pamięć flash, przez co smartfon staje się prawie nieużywalny w czasie aktualizacji oprogramowania czy kopiowania danych. Mimo wszystko wydajność to dość mocne strony tego telefonu.
Podsumowanie
W swojej obecnej sklepowej cenie Xperia L nie będzie miała łatwego życia, bo za głównego rywala będzie mieć legendarnego Samsunga Galaxy S II czy też wychowaną na tym samym podwórku Xperię S. Jest to solidna i porządna słuchawka, która może się spodobać osobom szukającym świeżego i wyjątkowego wyglądu. Testy i codzienne użytkowanie wykazały, że zasadniczo działa dobrze, jest porządnie wykonana, wytrzymuje całkiem długo na zasilaniu akumulatorowym, ma spore możliwości odtwarzania multimediów, nie budzi większych zastrzeżeń z punktu widzenia ergonomii i zapewnia niezłą jakość rozmów. Krótko mówiąc, nie odnotowaliśmy większych niedopatrzeń (może poza trochę rozczarowującym wyświetlaczem). Jednak mamy wrażenie, że telefon ten zostanie doceniony dopiero wtedy, gdy pozbędzie się zbędnego bagażu w postaci początkowego podatku od nowości, dzięki czemu przestanie walczyć o uznanie klientów ze sprzętem, z którym nie ma zbyt wielkich szans. Po prostu Xperia L powinna się znaleźć gdzieś pomiędzy Samsungiem Galaxy Ace II a Samsungiem Galaxy S II, bo jest to smartfon wyraźnie lepszy od słuchawek klasy „asa”, ale trochę mu brakuje atutów i nowinek, żeby rywalizować z byłymi „flagowcami” innych firm, które teraz są dostępne w bardzo atrakcyjnych cenach. Reasumując, Xperię L warto mieć na oku, bo po obniżkach może się stać bardzo interesującą opcją, ale na razie można w niej znaleźć zbyt dużo „ale”.
Do testów dostarczył: Sony
Cena w dniu publikacji (z VAT): ok. 1100 zł