iriver to marka ceniona przez wielbicieli przenośnych odtwarzaczy muzyki i od razu widać, że firma ta nie chce naruszyć swojego wizerunku, wkraczając na rynek tabletów. ITQ701 jest naprawdę świetnie wykonanym sprzętem, który w niczym nie przypomina tanich „chińczyków”. Sztywność obudowy jest nienaganna, a wszystkie elementy są ze sobą idealnie spasowane. Szklana tafla przykrywająca ekran nie chowa się do wnętrza obudowy, gdy się ją naciska, co jest częstą przypadłością gadżetów mniej znanych i doświadczonych producentów. Tył został wykonany głównie z metalu, wykończonego na matowo, dzięki czemu jego powierzchnia nie jest zbyt śliska i nie zostają na niej nieestetyczne ślady po palcach. Krawędzie są wygodnie zaokrąglone, co pozytywnie wpływa na użytkowanie z punktu widzenia ergonomii. Jest to po prostu naprawdę solidny i dobrze wykonany tablet i choć skóropodobna powierzchnia tyłu Nexusa 7 trochę bardziej przypadła nam do gustu, to zwolennicy aluminiowego wykończenia powinni być zadowoleni z oferty irivera.
Wymiary
|
194 mm × 122 mm × 10,6 mm
|
Modem 3G
|
Nie
|
Masa
|
338 g
|
GPS
|
Tak
|
Ekran
|
7 cali, 1280 × 800
|
Bluetooth
|
Tak, 4.0
|
SoC
(CPU + GPU)
|
Nvidia Tegra 3
4 × 1,2 GHz Cortex-A9
GeForce
|
HDMI
|
Nie
|
RAM
|
1 GB (971 MB dla aplikacji)
|
Host USB
|
Tak (wymaga dokupienia przejściówki)
|
Pamięć wbudowana
|
12,7 GB na dane i aplikacje
slot na kartę SD
|
Aparat
|
przód: 2 MP, nagrywanie wideo HD
|
Pojemność akumulatora
|
4000 mAh
|
Dodatki
|
ładowarka, kabel USB
|
Najważniejsze trzy przyciski systemowe zostały umieszczone z prawej strony górnej części tyłu. Mają one bardzo wyraźny skok i moment zadziałania, dzięki czemu korzysta się z nich w miarę wygodnie, pomimo tego, że trzeba je wciskać pod trochę nietypowym kątem. Złącza umieszczono na prawym brzegu. Wyjście słuchawkowe i port mikro-USB mogłyby być przesunięte trochę wyżej, dzięki czemu dłoń użytkownika miałaby więcej swobody po podłączeniu tabletu do ładowarki, ale widywaliśmy bardziej nieergonomiczne rozwiązania, do których znacznie trudniej się przyzwyczaić. Głośniki są niby dwa, ale w czasie oglądania filmów są one po tej samej stronie obudowy, więc nie ma co liczyć na efekty stereo. Na dodatek przez większość czasu są zasłonięte, co nie wpływa zbyt dobrze na brzmienie. Ich głośność jest przeciętna – da się zrozumieć dialogi w filmach, jeśli otoczenie nie jest zbyt hałaśliwe, ale mogłoby być lepiej. Mamy nadzieję, że w swoim następnym tablecie iriver, znany z odtwarzaczy muzyki i filmów, trochę większą wagę przyłoży do... odtwarzania muzyki i filmów, bo wyjście słuchawkowe również nie zachwyca jakością i jest co najwyżej przyzwoite.
Trochę zaskoczyło nas to, że po uruchomieniu urządzenia naszym oczom ukazał się czysty Android 4.1, w którym jedyną modyfikacją ze strony irivera jest... inna tapeta. Nie ma tu żadnych dodatkowych śmieciowych superprzydatnych programów, nakładek itp., dzięki czemu od razu można się poczuć jak w domu, a system nie jest spowalniany niepotrzebnymi bajerami. Na dodatek iriver zapewnia, że tablet ten będzie otrzymywał aktualizacje oprogramowania OTA (czyli przez mechanizmy automatycznego sprawdzania i pobierania nowszych wersji), co jest rzadko spotykane w ofercie marek tabletowych. Tylko jeszcze musimy się upewnić, czy to w ogóle działa i czy będzie co instalować, bo wszyscy wiemy, że w praktyce, gdy chodzi o szybkość i częstość aktualizacji Androida, takie zapewnienia przypominają przedwyborcze obietnice partii rządzących.
Testy ekranu
Rozdzielczość 1280 × 800 w 7-calowym tablecie co prawda już od dawna nie szokuje, ale jest to przyzwoita liczba pikseli, która zadowoli większość użytkowników. Całkiem przypadkiem dokładnie tyle samo punktów wyświetla ekran Nexusa 7. Ale choć początkowo mogłoby się wydawać, że oba tablety korzystają z tych samych matryc, to można się dopatrzyć istotnych różnic między nimi. Przede wszystkim wyświetlacz irivera jest wyraźnie ciemniejszy, przez co jest znacznie mniej czytelny w słoneczne dni. Po drugie, jest on inaczej skalibrowany: kolory wydają się trochę zielonkawe i mdłe, co bardzo szybko rzuca się w oczy i może przeszkadzać głównie osobom lubiącym oglądać na tablecie zdjęcia. Nie jest źle, ale ekran Nexusa 7 jest po prostu praktyczniejszy i lepszy. Na pocieszenie dodamy, że szkło w iriverze chyba zostało pokryte jakimiś specjalnymi warstwami (trudno to jednoznacznie określić), bo palce ślizgają się po nim znacznie łatwiej, płynniej, niż po szklanych frontach „chińczyków”.
Testy akumulatora
Najbardziej zauważalną różnicą między sprzętem irivera a Nexusem 7 jest pojemność akumulatora. Na papierze niby nie jest duża, ale w praktyce można przyjąć, że ITQ701 zacznie się dopraszać o kontakt z gniazdkiem o godzinę, dwie wcześniej niż hit pobłogosławiony przez Google, zależnie od zastosowań. Jednak na tle tego, co zapewniają tańsze 7- i 8-calowce, okazuje się, że iriver i tak nieźle odrobił pracę domową i ogólnie nie ma się czego wstydzić, tyle że (kolejny raz) mogłoby być lepiej.
Nexus 7 ze slotem na kartę SD?
W idealnym świecie na powyższe pytanie odpowiedzielibyśmy twierdząco, po czym nagrodzilibyśmy irivera ITQ701 swoją rekomendacją. Ale naszemu światu do ideału trochę brakuje – tak samo jak przetestowanemu przez nas tabletowi. ITQ701 w wersji 16-gigabajtowej kosztuje dokładnie tyle samo co równie pojemna odmiana Nexusa 7, czyli 900 zł. Oba urządzenia są świetnie wykonane, mają ekran o tej samej rozdzielczości i ten sam procesor. Oba działają bardzo sprawnie i nie stwarzają problemów. Niestety, tablet irivera ma ciemniejszy wyświetlacz i działa wyraźnie krócej. Naszym zdaniem slot na kartę SD i port USB z hostem to trochę za mało, żeby nas przekonać na tyle, abyśmy mogli ten sprzęt polecić.
A co by nas do tego przekonało? Trochę niższa cena. Wystarczyłoby ją zmniejszyć o 50–100 zł, a wtedy iriver ITQ701 stałby się prawdziwą okazją, a nie jedynie gadżetem dla osób, które koniecznie muszą mieć rozszerzalną pamięć, niezależnie od wagi kompromisów, które to za sobą pociąga.
Mimo to iriver ITQ701 zaskoczył nas bardzo pozytywnie; nie spodziewaliśmy się, że pierwsze podejście tej firmy do produkcji tabletów będzie tak udane. Co prawda nie udało się do końca przeskoczyć bardzo wysoko zawieszonej poprzeczki, ale niewiele brakowało i czekamy na kolejne gadżety tej marki, choć prosimy, aby następnym razem nazwa była trochę sensowniejsza i łatwiejsza do zapamiętania ;)
Do testów dostarczył: MIP
Cena w dniu publikacji (z VAT): 900 zł