Sony Xperia Z to smartfon, obok którego trudno przejść obojętnie. Uwagę przyciąga nie tylko to, że pod pewnymi względami dzierży palmę pierwszeństwa, ale także spore wymiary, przyjemny dla oka wygląd i świetna jakość wykonania.
„Zetka” to w tym momencie największy smartfon na rynku; jest większa nawet od Samsunga Galaxy S III, co początkowo sprawia, że człowiek nerwowo drapie się po głowie, zastanawiając się, jak to „ogarnąć”. Praktyka okazuje się dużo życzliwsza dla dłoni, niżby można się spodziewać. Dzięki niewielkiej grubości obudowy i względnie małej masie Xperię Z całkiem wygodnie obsługuje się jedną ręką – i wcale nie trzeba być człowiekiem gumą. Osoba przyzwyczajona do Galaxy S III, Lumii 920 czy HTC One X szybko się przestawi na „kolosa” Sony i zamiast przejmować się jego wymiarami, zacznie zauważać wzorową jakość wykonania (szczególnie jeśli miała wcześniej sprzęt Samsunga ;)).
Front i tył są zbudowane ze szkła odpornego na stłuczenie i zadrapanie. Producent nie mówi zbyt wiele o tym, kto je wytwarza (gdzieniegdzie można znaleźć informację, że z przodu zastosowano szkło Dragontrail, a z tyłu – wyrób znanej firmy Corning, ale ile w tym prawdy, nie do końca wiadomo), lecz w sieci nie brakuje nagrań dowodzących jego wytrzymałości, wynoszącej około 5 stopni w skali iPhone'a (taki żarcik). Boki obudowy wykonano z tworzywa sztucznego otoczonego poliwęglanowymi „zderzakami”, które jeszcze przydają całej konstrukcji sztywności i zwiększają jej odporność na upadki. Ogólnie rzecz biorąc, Sony stworzyło smartfon, który nie tylko świetnie wygląda, ale też jest bardzo solidny i – pomimo rozmiarów – wygodny. Praktyka pokazuje, że nie jest łatwo połączyć ze sobą te trzy elementy, więc japońskim projektantom należą się słowa uznania.
Budowa | Wyposażenie | ||
---|---|---|---|
Wymiary | 139 × 71 × 7,9 mm | Zakresy (MHz) | GSM: 850/900/1800/1900 HSPA: 850/900/2100 LTE: 800/850/900/1800/2100/2600 |
Masa | 146 g | GPS/Glonass | Tak/Tak |
Ekran | 5 cali, 1920 × 1080 | Bluetooth | Tak, 4.0 |
SoC (CPU + GPU) | Qualcomm APQ8064 4 × 1,5 GHz Adreno 320 | HDMI | Tak (MHL) |
RAM | 2 GB (1,8 GB dla aplikacji) | Host USB | Tak |
Pamięć wbudowana | 11,7 GB na aplikacje i dane, slot na kartę mikro-SD | Aparat | z tyłu: 13 MP, autofokus, LED, filmy Full HD z przodu: 2,2 MP, filmy Full HD |
Pojemność akumulatora | 2330 mAh | Inne | NFC, akcelerometr, czujnik zbliżeniowy, żyroskop, cyfrowy kompas, radio FM |
Na obudowie znajdują się tylko trzy mechaniczne przyciski. Dwa z nich służą do zmiany głośności, a trzeci – do uruchamiania systemu. Czyli standard, ale na szczęście tym razem projektantów Sony nie poniosła wyobraźnia, dzięki czemu są one umieszczone w sensownym, wygodnym miejscu, na środku prawej krawędzi. Ich sposób działania również nie budzi zastrzeżeń. A co z pozostałymi przyciskami systemowymi, wymaganymi przez system operacyjny? Są wyświetlane na ekranie, tak jak w Xperii T. Zmniejsza to trochę jego powierzchnię użytkową, ale w razie potrzeby w czasie odtwarzania multimediów te wirtualne przyciski są chowane, dzięki czemu cały ekran jest wykorzystywany do wyświetlenia filmu albo zdjęcia.
Sony Xperia Z otrzymała certyfikat poświadczający jej wodoodporność. Osiągnięto ją dzięki temu, że każde złącze jest schowane pod uszczelnianą klapką (blokującą przy okazji kurz).
I tak wyjście słuchawkowe umieszczono z prawej strony górnego brzegu, port MHL i slot na kartę mikro-SD – w górnej części lewego, a slot na kartę mikro-SIM – na prawym. Trzeba pilnować, aby wspomniane klapki były dobrze dociśnięte, co wymaga odrobiny siły, bo łatwo może się okazać, że szczelności brakuje akurat wtedy, gdy jest potrzebna.
Smartfon ten trafia do klienta z Androidem 4.1 na pokładzie. Wyjąwszy kilka dodatków związanych bezpośrednio z „żelką” i trochę inny wygląd niektórych ikonek czy ekranu blokady nie różni się on zbytnio od tego, z czego do tej pory mogli korzystać użytkownicy Xperii T. W praktyce oznacza to szybką, funkcjonalną i dopracowaną nakładkę systemową. System podobno ma zostać niedługo zaktualizowany do wersji 4.2.
Ekran
Wiele osób pewnie się zastanawia, po co 1080p w tak małym ekranie i czy w ogóle widać różnicę w porównaniu z rozdzielczością 720p. Różnica jest widoczna i aby ją dostrzec, wcale nie trzeba lupy, wystarczy strona internetowa wyświetlona bez przybliżenia, bo wtedy widać, że dzięki większej liczbie pikseli czcionki są nieco ostrzejsze i wyraźniejsze. Trochę zyskują na tym także gry, bo nierówności krawędzi prawie przestają być w nich widoczne – wyjąwszy pewne specyficzne sytuacje. Czyli Full HD w smartfonie daje wymierne korzyści, choć opinie o tym, czy jest to potrzebna zmiana czy nie, zapewne będą bardzo podzielone. Jeśli jednak zwiększenie rozdzielczości nie pociąga za sobą gorszego odwzorowania barw lub większego poboru energii, nie mamy nic przeciwko.
No i tu zaczynają się schody. Prawdą jest, że ekran Xperii Z jest nieziemsko ostry i bardzo jasny oraz ma świetne warstwy przeciwodblaskowe, dzięki czemu pozostaje czytelny w słoneczne dni. Jednak mimo tych zalet do ideału jeszcze mu trochę brakuje. Mamy dwa zastrzeżenia. Pierwsze dotyczy kontrastu, który jest wyjątkowo niski, jak na sprzęt tej klasy. Odwzorowanie czerni jest po prostu kiepskie i gdy „zetkę” położy się obok iPhone'a 5, HTC One X albo czegokolwiek z AMOLED-em, to na twarzy posiadacza tej pierwszej może się pojawić grymas niezadowolenia. Drugie dotyczy kątów widzenia. Sony od dawna z jakiegoś powodu nie chce montować w swoich smartfonach wyświetlaczy, na które da się patrzeć z każdej strony. Można się sprzeczać, że w pewnych sytuacjach jest to zaleta, a nie wada, na pewno jednak nie tym razem, bo choć niezależnie od kąta tekst pozostaje czytelny, to wystarczy lekko przechylić głowę, zaledwie o kilka stopni, i zaczyna być widoczny mocny spadek kontrastu (jakby miało co spadać...), a także pojawiają się przekłamania kolorów. Jest to irytujące i zupełnie nie przystoi urządzeniu tej klasy.
Odwzorowanie kolorów ogólnie jest w miarę dobre (gdy człowiek już się przyzwyczai do słabego kontrastu), chyba że w ustawieniach zostanie włączona opcja Sony Mobile BRAVIA Engine II. Daje to taki efekt:
Barwy stają się dużo bardziej nasycone i żywe, ale przestają mieć cokolwiek wspólnego z rzeczywistością. Taki efekt może się podobać i na pewno znajdzie wielu zwolenników, a przeciwnicy (którym na przykład nie odpowiada to, jak wyświetlają obraz AMOLED-y Samsunga) mogą tę funkcję wyłączyć, dzięki czemu wszyscy będą zadowoleni.
Reasumując, ekran Xperii Z to kontrowersyjny temat. Nie sposób odmówić mu ostrości, jasności i niezłego odwzorowania kolorów, ale mocno kuleją kąty widzenia i kontrast. Niektórym te wady zapewne nie będą przeszkadzały, przez co mogą uznać, że zbytnio marudzimy, ale szczerze mówiąc, spodziewaliśmy się czegoś więcej od sprzętu nowej generacji kosztującego 2800 zł.
Akumulator
Duże ekrany z gęsto upakowanymi pikselami mają jedną bardzo istotną wadę: zużywają bardzo dużo energii. Akumulator Xperii Z ma pojemność ponad 2300 mAh, czyli większą niż w jakimkolwiek dotychczasowym sprzęcie z najlepszej półki (poza serią Galaxy Note), ale wyniki testów jego wytrzymałości, oględnie mówiąc, nie zachwycają. Sytuację dodatkowo komplikuje to, że czterordzeniowy Snapdragon S4 Pro jest pozbawiony zintegrowanego modułu komunikacyjnego, co ma negatywny wpływ na zużycie energii w spoczynku i w czasie synchronizacji poczty. Wiele zależy od tego, w jaki sposób korzysta się ze smartfona. Jeśli Twoim głównym zajęciem jest surfowanie po internecie, oglądanie multimediów czy granie, to wiedz, że Xperia Z rozładuje się zastraszająco szybko. Natomiast jeśli głównie słuchasz muzyki, rozmawiasz przez telefon i sprawdzasz pocztę, to sprzęt pokaże pazur, choć rekordów w tej dziedzinie nie pobije.
Sytuację próbuje ratować tryb Stamina, dostępny w ustawieniach systemu. Po aktywowaniu go smartfon zaczyna sprawdzać, ile czasu jest nieaktywny, i po kilkunastu minutach wyłącza automatyczną synchronizację, łączność z internetem i programy działające w tle. Po włączeniu ekranu wszystko to zostaje „odmrożone” i następuje wysyp informacji o nowych mejlach ;) Pomysł ten wzbudza w nas mieszane uczucia. Niby pozwala to wydłużyć czas działania w spoczynku, ale nie przynosi żadnej poprawy w trakcie intensywnego użytkowania i... szczerze mówiąc, jeśli konfigurujemy skrzynki pocztowe w trybie „push”, to po to, żeby od razu dostawać komunikaty o nadchodzących wiadomościach, a nie po to, żeby co jakiś czas wyjmować telefon z kieszeni i sprawdzać, czy coś nas nie ominęło. Czyli jest to ciekawy pomysł i domyślamy się, że niektórzy znajdą dla niego jakieś zastosowanie, lecz dla nas ten dodatek okazał się zupełnie nieprzydatny.
Łączność
Za łączność ze światem w Xperii Z odpowiada dodatkowy czip Qualcomma, MDM9215M, wprost napakowany nowoczesną techniką. Łączność z siecią 3G jest dostępna w trzech zakresach (850 MHz, 900 MHz i 2100 MHz), a jej szybkość sięga 42 Mb/s dzięki obsłudze HSPA-DC. Jeśli to zbyt mało, można skorzystać z jednego z sześciu obsługiwanych zakresów LTE kategorii 3., która zapewnia do 100 Mb/s. Nie zabrakło też obsługi Wi-Fi Direct, DLNA, Bluetooth 4.0, Glonass i NFC. Jest więc nowocześnie i szybko, choć można by się przyczepić do braku obsługi 5-gigahercowego pasma Wi-Fi, Wi-Fi „ac” (HTC One już to ma) albo LTE kategorii 4. (czyli szybkości pobierania do 150 Mb/s), lecz byłoby to czepianie się szczegółów, bo zanim którakolwiek z tych rzeczy zdobędzie popularność, Xperia Z zdąży „wypaść z obiegu”.
Pewne zastrzeżenia mamy co do jakości rozmów. Niby dźwięk jest czysty, jest dostępna aktywna redukcja szumów, nie natknęliśmy się na problemy z zasięgiem, a na dodatek użytkownik może aktywować jeden z trzech profili korektora dźwięku, ale... słuchawka okazuje się za cicha. W warunkach domowych jest nawet nieźle pod tym względem, lecz rozmowa na ruchliwym chodniku albo w pobliżu małych dzieci będzie utrudniona. Teoretycznie w ustawieniach można zaznaczyć opcję zwiększającą głośność, ale w praktyce to niewiele daje.
Multimedia
Xperia Z to multimedialny „kombajn”. Świadczy o tym nie tylko duży ekran o rozdzielczości Full HD, ale także świetna kompatybilność z plikami wideo (standardowy odtwarzacz radzi sobie prawie ze wszystkim, a w razie gdyby napotkał przeszkodę nie do pokonania, zawsze można zainstalować coś z Google Play Store), wyjście MHL oraz bardzo wygodnie zintegrowana z systemem obsługa DLNA i podobnych technik związanych z bezprzewodowym odtwarzaniem audio i wideo. Zarówno w narzędziu do wyświetlania zdjęć, odtwarzaczu muzyki, jak i odtwarzaczu filmów wystarczy wybrać z menu kontekstowego opcję Throw, a na ekranie pojawia się lista urządzeń, na których można je wyświetlić. Xperia Z umie też działać w trybie serwera multimediów, może się też połączyć z telewizorem jako bezprzewodowym wyświetlaczem i przesyłać do niego nie tylko multimedia, ale również cały interfejs użytkownika. W sumie żadna z tych funkcji nie jest czymś niespotykanym, lecz łatwość dostępu do nich i ich bezproblemowość powodują, że w Xperii Z korzysta się z nich częściej i przyjemniej, niż dotąd. A tym, którzy mają zestaw kina domowego Sony, smartfon ten może służyć jako pilot zdalnego sterowania.
Odtwarzanie muzyki również wychodzi temu smartfonowi całkiem nieźle. Użytkownik dostaje do dyspozycji zaawansowany korektor dźwięku i tajemniczo nazwany tryb ClearAudio+, powodujący, że dźwięk jest dużo ostrzejszy, wyrazistszy i bardziej... basowy. Xperia Z rysuje dość wąską scenę muzyczną i ustawia wokalistów raczej blisko słuchacza, co znajdzie zarówno zwolenników, jak i przeciwników. Całokształt oceniamy pozytywnie i chyba tylko najbardziej zagorzali melomani będą narzekali na muzykę płynącą z „zetki”.
W pudełku znajdują się słuchawki dokanałowe oznaczone jako MH-EX300AP. Sony zapewnia, że jest to sprzęt wysokiej klasy, ale odsłuch nie przekonał nas w pełni do tego stwierdzenia, gdyż brakuje trochę dynamiki i utwory brzmią, jakby były odtwarzane przez ścianę. Bez wątpienia są lepsze od większości słuchawek sprzedawanych razem ze smartfonami czy tabletami, ale nie nazwalibyśmy ich sprzętem z lepszej półki, bo aby zaczęły grać tak, jak powinny, trzeba się trochę pobawić suwakami korektora.
Aparat i kamera
Aparat Xperii Z ma 13-megapikselową matrycę, będącą bezpośrednim rozwinięciem poprzednika z Xperii T, i szybko zauważyliśmy poprawę jakości obrazu. Zdjęcia cechują się sporą szczegółowością, co chyba nikogo nie zdziwi, choć moglibyśmy podyskutować o tym, czy szczegółów jest więcej, niż zapewnia porządny 8-megapikselowiec. Jednak przede wszystkim zniknęły szumy, które szczególnie prześladowały zacienione miejsca, i dziwne artefakty, będące wynikiem niezbyt udanego odszumiania i wyostrzania obrazu. Efekt podoba nam się dużo bardziej niż w przypadku Xperii T, choć na pierwszy rzut oka może się wydawać, że Xperia Z jest trochę mniej „ostra”. Poza tym optyka i oprogramowanie dobrze radzą sobie ze zwalczaniem aberracji chromatycznych (czyli kolorowej obwódki krawędzi z jasnym tłem) i dystorsji (czyli beczkowatości obrazu).
Ogólnie jest bardzo dobrze... o ile zapanuje się nad automatyką, która ma skłonność do mocnego niedoświetlania kadrów, szczególnie tych bardziej kontrastowych, czym przy okazji obnaża przeciętny zakres tonalny aparatu i jego niechęć do obecnej, niezbyt fotogenicznej pogody ;) Sytuację próbuje ratować tryb HDR, ale nie daje on zbyt dobrych rezultatów i krajobrazy mogłyby wychodzić lepiej. Niemalże trzeba się przełączyć na mniej zautomatyzowany tryb obsługi, w którym można kontrolować kompensację ekspozycji, zmienić tryb pomiaru światła itd., więc zwolennicy bezproblemowej automatyki, takiej jak w sprzęcie Apple, mogą być zawiedzeni. Można się jeszcze przyczepić do słabej jakości obrazu w rogach kadru, ale z tym ma problem większość smartfonowych aparatów.
Krótko mówiąc, jest dobrze, pod pewnymi względami – nawet bardzo, lecz automatykę warto by poprawić.
Zarówno przednia, jak i tylna kamera umieją nagrywać filmy w rozdzielczości 1080p. Klipy są bardzo płynne, szczegółowe, w ich nagrywaniu wspiera delikatna stabilizacja obrazu (oczywiście, nie tak dobra jak ta mechaniczna w Lumii 920) i ciągły autofokus. Po części jest to zasługa tego, że programiści nie poskąpili im miejsca w pamięci telefonu, przez co każda sekunda zajmuje ponad 2 MB. Efektem ubocznym jest to, że wolne miejsce szybko się kurczy, ale w końcu od czegoś jest ten slot na karty mikro-SD. Wyjątkową funkcją kamery jest nagrywanie filmów HDR. Mają one taką samą przepływność i liczbę klatek na sekundę co zwykłe klipy, lecz widać w nich odrobinę więcej szczegółów w cieniach. Efekt nie rzuca się szczególnie w oczy, ale jest dość dobrze widoczny i zasadniczo poprawia wygląd filmu, choć i tak mamy wrażenie, że matryca z lepszym zakresem tonalnym dałaby lepszy rezultat ;) Ogólnie rzecz biorąc, każdy, kto regularnie rejestruje wideo smartfonem, powinien być zadowolony z możliwości Xperii Z w tej dziedzinie.
Wydajność
Sony przez jakiś czas trzymało się z dala od smartfonowego „wyścigu zbrojeń”, ale Xperia Z w końcu nie musi się niczego wstydzić pod względem wydajności procesora i układu graficznego. Za osiągi tego kieszonkowego komputera odpowiada czterordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon S4 Pro taktowany zegarem o częstotliwości 1,5 GHz.
Testy zależne od procesora
Jednak mimo takiej mocy Xperia Z wcale nie dominuje na wykresach z wynikami testów wydajności procesora. Przeszkadza jej w tym przeciętna przepustowość pamięci i przeglądarka, w której silnikowi JavaScript daleko do właściwej optymalizacji (czterordzeniowiec Xperii Z jest w nich nawet wolniejszy od... dwurdzeniowca Xperii T). W praktyce nie ma to zbyt dużego znaczenia, ale Sony nie wykorzystuje w pełni potencjału tego układu.
Testy wydajności układu graficznego
Na wydajność układu graficznego nie ma już co narzekać, bo Adreno 320 jest bardzo szybki. Co prawda iPhone 5 pozostaje poza zasięgiem, ale wśród androidofonów na razie Xperia Z nie ma zbyt dużej konkurencji i widoczny jest wyraźny krok naprzód w porównaniu z osiągami poprzedniego lidera, czyli Samsunga Galaxy S III. Krok ten jest na tyle duży, że Xperia Z umie zapewnić płynniejszą animację pomimo znacznie większej rozdzielczości ekranu.
Testy pamięci systemowej
Czyli widzimy, że nowość nie ma się czego wstydzić, jeśli chodzi o szybkość głównych podzespołów, ale chyba najbardziej cieszy nas to, że Sony znacznie poprawiło parametry pamięci systemowej. Co prawda jeszcze musimy poczekać, aż smartfony będą wyposażane w port USB 3.0 i będą umiały właściwie to spożytkować, lecz coraz lepsza wydajność kontrolerów pamięci flash, dzięki której są one zdolne obsłużyć znacznie więcej operacji w tym samym czasie, zapewnia sporą poprawę sprawności działania systemu w trakcie intensywnego korzystania z wielozadaniowości. Dzięki temu – i dzięki bardzo dużej ilości pamięci operacyjnej (2 GB) – system tego smartfona nigdy nie każe na siebie czekać. W ramach testu uruchomiliśmy w tle pobieranie sporego torrenta, odtwarzanie muzyki oraz nawigację i zaczęliśmy szybko się przełączać między kilkoma programami, a interfejs i tak był idealnie płynny i od razu reagował na każde polecenie. To nie znaczy, że Galaxy S III czy HTC One X+ były wolne, ale gdy się przyciśnie sprzęt naprawdę intensywną wielozadaniowością, widać, że Xperia Z pewne rzeczy robi po prostu szybciej. Pod tym względem już chyba nie ma czego poprawiać. Procesory smartfonowe osiągnęły poziom wydajności, który pozwoliłby zbudować całkiem przyzwoity komputer stacjonarny, bez problemu radzący sobie z codziennymi zadaniami.
Podsumowanie
Sony po raz pierwszy występuje w roli przecierającego szlak we wprowadzaniu nowych technik na rynku smartfonowym. I jak na pierwszy raz, poszło całkiem nieźle. Xperia Z to bardzo dopracowany i udany smartfon, którego największą zaletą jest... zgrabny całokształt. Żeby nie przesadzić z lukrem, musimy przyznać, że nie wszystko okazało się w nim idealne. Najwięcej krwi napsuły nam: siwa czerń, przeciętne kąty widzenia i względnie mała głośność słuchawki. Można by też pomruczeć pod nosem, że w ciągu najbliższego miesiąca na rynku pojawi się sprzęt z wydajniejszym procesorem (chociażby HTC One), przez co produkt Sony już na starcie nie zachwyca parametrami, tak jak by to robił miesiąc temu albo dwa.
Jednak to, że coś niedługo będzie miało lepszy ekran albo szybszy SoC, nie oznacza, że będzie lepszym smartfonem. Połączenie rewelacyjnej jakości wykonania, wytrzymałości, przyzwoitych parametrów i uszytej na miarę nakładki systemowej (no i nie zapominajmy o wodoodporności! ;)) daje w praktyce znacznie lepszy efekt, niż wskazywałaby na to suma poszczególnych elementów. O ile więc w ciągu najbliższych tygodni może się pojawić urządzenie wyglądające lepiej na papierze, to wcale nie jest powiedziane, że zapewni ono więcej frajdy z użytkowania, bo właśnie na tę frajdę (obok solidności) postawiło tym razem Sony.
Mimo wszystko mamy wrażenie, że warto poczekać z zakupami przynajmniej dwa tygodnie, aby zobaczyć, co będą mieli do powiedzenia najgroźniejsi rywale Xperii Z, czyli HTC One i Samsung Galaxy S IV, bo nawet jeśli nic się nie zmieni i „zetka” pozostanie dla wielu osób faworytem, to większy tłok na rynku może wywołać szybkie obniżki ceny, obecnie raczej astronomicznej.
Do testów dostarczył: Sony
Cena w dniu publikacji (z VAT): 2800 zł