Sony Xperia T
Zgodnie z tradycją najmocniejszy model smartfona danej firmy musi być odpowiednio duży. Xperia T idealnie wpisuje się w ten trend, bo została wyposażona w ekran o przekątnej 4,55 cala, ale nie jest aż tak duża jak HTC One X czy Samsung Galaxy S III. Za to jest wyraźnie grubsza, bo ma „aż” 10 mm. W dużej mierze dodatkowe milimetry wynikają z „wklęsłego” tyłu, który swoim kształtem nawiązuje do Xperii Arc, oraz z wystającej obwódki aparatu.
Oznacza to też, że Xperia T zrywa z zapoczątkowanym przez Xperię S wzornictwem, charakteryzującym się ostrymi krawędziami, zaokrąglonym tyłem i przezroczystym paskiem pod wyświetlaczem. Odrobinę szkoda, bo najnowszy smartfon Sony wygląda teraz trochę... nijako, ale z drugiej strony bardziej obłe kształty są wygodniejsze i przyjemniejsze, niż „eskowe” kanty. Tył obudowy jest wykonany z plastiku, który jest matowy, wygląda na dość odporny na zarysowania i się nie ślizga (choć należy zwrócić uwagę na to, że różne wersje kolorystyczne tego smartfona są zrobione z różnych materiałów), lecz nie wygląda też zbyt ekskluzywnie i aż tak „pancernie” jak tworzywa wykorzystywane w Lumiach czy też w HTC One X. Ogólnie rzecz biorąc, musimy przyznać, że Xperia T z punktu widzenia ergonomii i praktyki wypada bardzo dobrze. I choć wygodnie leży w dłoni (jak na swoje wymiary), jej wygląd raczej nie przyciąga wzroku, nie wzbudza zainteresowania, co dla niektórych będzie poważną wadą, a dla innych – sporą zaletą.
Budowa | Wyposażenie | ||
---|---|---|---|
Wymiary | 129,4 × 67,3 × 9,4 mm | Łączność | GSM: 850/900/1800/1900 HSPA: 850/900/1700/1900/2100 HSDPA/HSUPA: 42,2 Mb / 5,76 Mb |
Masa | 139 g | GPS/Glonass | Tak/Tak |
Ekran | 4,55 cala, 1280 × 720 | Bluetooth | Tak, 3.1 |
SoC (CPU + GPU) | Qualcomm S4 2 × 1,5 GHz Krait Adreno 225 | HDMI | Tak (złącze MHL) |
RAM | 1 GB (642 MB dla aplikacji) | Host USB | Tak |
Pamięć wbudowana | 1,97 GB na aplikacje 10,88 GB na dane slot na kartę mikro-SD | Aparat | z tyłu: 13 MP, autofokus, LED, stabilizacja, nagrywanie filmów Full HD zprzodu: 1,3 MP, nagrywanie filmów HD |
Pojemność akumulatora | 1850 mAh | Inne | NFC, akcelerometr, czujnik zbliżeniowy, żyroskop, cyfrowy kompas, radio FM, aktywna redukcja szumów |
Xperia jest jednym z nielicznych smartfonów z Androidem 4.0, w których skorzystano z tego, że system ten może się obyć bez przycisków funkcyjnych pod ekranem: zamiast nich znajduje się tam tylko logo Xperia. „Brakujące” przyciski są wyświetlane na ekranie i zajmują pasek o szerokości kilkudziesięciu pikseli, zmniejszając jego efektywną powierzchnię, choć w niektórych sytuacjach (na przykład w czasie oglądania filmów) jest on chowany i aplikacja wykorzystuje całą powierzchnię matrycy. Czy jest to lepsze rozwiązanie od standardowej płytki dotykowej? Trudno jednoznacznie powiedzieć i każdy użytkownik będzie miał o tym własne zdanie, w każdym razie przyzwyczajenie się do niego zajmuje trochę czasu i początkowo te wirtualne guziki dość często aktywuje się przypadkiem.
Inny kontrowersyjny krok jest związany z przyciskami umieszczonymi w dolnej części prawej krawędzi obudowy. Sony już od jakiegoś czasu przesuwa w różne miejsca regulację głośności i blokadę urządzenia. Tym razem cztery mechaniczne przyciski (które wydały nam się trochę zbyt „gumowate” w działaniu) przemieszczono mocno do dołu, więc przez większość czasu są zasłonięte dłonią, a wciśnięcie jednego z nich wymaga oderwania dłoni i gimnastyki kciuka. Nie do końca rozumiemy, czemu ma to służyć, bo o ile do „powera” jeszcze da się w miarę wygodnie dosięgnąć, to ściszanie i pogłaśnianie jest po prostu niewygodne. Wyjście słuchawkowe i port USB (a dokładniej: port MHL) znajdują się w bardziej typowych miejscach i nie ma problemów z dostępem do nich. Na górnej krawędzi obudowy umieszczono dodatkowy mikrofon wykorzystywany do aktywnej redukcji szumów otoczenia w czasie rozmów telefonicznych.
Sloty na kartę mikro-SIM i mikro-SD schowano pod plastikową klapką znajdującą się w górnej części prawego brzegu obudowy. Otwiera się ją bezproblemowo, a jej „zatrzaski” są wykonane z elastycznego tworzywa, dzięki czemu raczej nie powinny się wyłamać. Swoją drogą, to dobrze, że Sony tym razem pozwoliło korzystać z dodatkowych kart pamięci, brakowało nam tego w Xperii S. Z drugiej strony to trochę dziwne, że projektanci nie poszli za ciosem i nie umożliwili wymiany akumulatora, tak jak robią Samsung i LG, skoro obudowa i tak jest wykonana z plastiku.
Korzystanie z Xperii T wywołało u nas mieszane uczucia. Niby jest w miarę wygodna, a konserwatywny wygląd nie przeszkadza, ale czegoś tu brakuje, jakiejś iskry ekskluzywności, wyjątkowej jakości wykonania albo po prostu paru szlifów z punktu widzenia ergonomii. Ten sprzęt nie wywołuje poczucia, że ma się coś naprawdę wyjątkowego, i położony obok dowolnego „flagowca” innego producenta (a nawet koło swojego poprzednika) wygląda trochę „kopciuszkowato”. Jedyne, co wskazuje na błękitne zabarwienie prądu, który przez nią przepływa, to wymiary, bo wszystkie najlepsze smartfony muszą być duże. Ponoć.
Smakowicie opakowana Lodowa Kanapka
Xperia T trafiła do sprzedaży z Androidem 4.0, ale ponoć niedługo ma otrzymać aktualizację do Androida 4.1. Na szczęście na otarcie łez Sony jeszcze bardziej rozbudowało swoją nakładkę systemową i zestaw preinstalowanych aplikacji.
Na początku wszystko wygląda dość znajomo: tapeta, kolorystyka, ikonki, czcionki i animacje są już nam znane z Xperii S. Wszystko wygląda bardzo schludnie, zostało stworzone z dbałością o szczegóły (w różnych miejscach widać pewne drobne smaczki, głównie drobne, niezauważalne na pierwszy rzut oka animacje), a przy tym nie „zamula” systemu. Na dodatek każdy może zmienić schemat kolorystyczny interfejsu. Najszybszym sposobem jest stuknięcie w puste miejsce na ekranie, a wtedy w górnej części wyświetlacza pojawia się pasek z dwoma przyciskami: lewy umożliwia zmianę motywu lub tapety, a prawy wywołuje ekran wstawiania widgetów.
Szufladka powiadomień dostała długo wyczekiwany dodatek, czyli przełączniki umożliwiając szybkie zarządzanie Bluetoothem, Wi-Fi i połączeniem 3G, które to zdążyły się już dawno zadomowić w większości nakładek na Androida i są bardzo wygodne (tym bardziej że w Androidzie 4.0 tę szufladkę można wysunąć bez odblokowywania systemu).
Skoro już jesteśmy przy ekranie blokady systemu: użytkownik ma pełną swobodę wyboru powiadomień, które będą się na nim pojawiać (informacje o nowych wiadomościach, nieodebranych połączeniach itp.). Gdy już jakieś się pojawi, wystarczy przesunąć po nim palcem, a system się odblokuje i pokaże aplikację powiązaną z danym powiadomieniem. Rozwiązanie szybkie, łatwe i wygodne.
Skróty do programów znajdujące się na siatce aplikacji można przestawiać w dowolny sposób albo pozwolić, żeby system posortował je alfabetycznie, według częstości uruchamiania lub zaczynając od najnowszych. Na dodatek wciśnięcie znajdującego się w prawym górnym rogu przycisku z ikonką zbudowaną z czterech kwadratów umożliwia szybkie odinstalowanie wybranych programów, przez co nie trzeba się ręcznie „przebijać” do odpowiedniego menu w ustawieniach systemu. Jest to naprawdę wygodne i szkoda, że pomysł jest stosowany tak rzadko.
Dodatkowe możliwości konfiguracji dotyczą też... klawiatury ekranowej. Sony umożliwia zmianę jej układu (dostępne są trzy: podobny do klasycznego T9, standardowy i rozszerzony o opcję wstawiania dodatkowych znaków po dłuższym przytrzymaniu wybranej litery), określenie, czy chce się mieć „na wierzchu” przyciski z kropką i przecinkiem, zmianę kolorystyki, włączenie funkcji pisania przeciągnięciami podobnej do tej ze Swype'a oraz zmianę sposobu działania autokorekty. Jest tego sporo i warto chwilę spędzić w tych ustawieniach i dostosować je do swoich upodobań, bo mają duży wpływ na wygodę pisania, a wielu producentów smartfonów z Androidem często nie przywiązuje do tego zbytniej uwagi i trzeba się zadowolić tym, co przygotowali w standardowej konfiguracji (albo zainstalować Swiftkeya ;)).
Ciekawym dodatkiem są tak zwane drobne aplikacje. Po wciśnięciu przycisku wyświetlającego pasek służący do przełączania się między nimi oprócz niego pojawia się na dole ekranu dodatkowy pasek z pięcioma innymi przyciskami. Cztery z nich uruchamiają „okienkową” wersję programu: notatnika, dyktafonu, budzika lub kalkulatora. Piąty umożliwia zarządzanie nimi i doinstalowanie nowych drobnych programów (gdy jakieś zostaną udostępnione). Programy te są uruchamiane w małych pływających okienkach, które zawsze są wyświetlane nad innymi aplikacjami i które można swobodnie przesuwać. Podobne rozwiązanie zastosował wcześniej Samsung w swoich urządzeniach z rodziny Galaxy Note, ale mamy wrażenie, że tam miało to nieco więcej sensu, bo do tego, by dało się wygodnie z niego korzystać, potrzeba trochę większego ekranu. Rozumiemy koncepcję, przyznajemy, że może się to czasem przydać, ale jakoś specjalnie intensywnie z tego nie korzystaliśmy, bo po otworzeniu takiej drobnej aplikacji powierzchnia robocza systemu robi się bardzo „zatłoczona”, co zamiast ułatwiać pracę, często ją spowalnia, bo ciągle trzeba przesuwać to małe okienko w miejsce, w którym nie zasłania czegoś ważnego.
System nauczył się też kilku sztuczek związanych z zarządzaniem energią. Pierwsza z nich nie jest niczym nowym, ale nadal okazuje się przydatna. Można zaprogramować smartfon tak, aby w wybranych godzinach albo po rozładowaniu się do wybranego poziomu automatycznie powyłączał pewne funkcje systemu (głównie dotyczące komunikacji). Druga, nowsza, jest dużo ciekawsza: Xperię T można poprosić o to, żeby sprawdzała lokalizację użytkownika i w razie potrzeby włączała lub wyłączała Wi-Fi. Działa to na tej zasadzie, że system przechowuje dane o miejscach, w których znajdują się zapamiętane sieci, i jeśli wykryje, że użytkownik opuszcza zasięg którejś z nich lub w niego wchodzi, wyłącza lub włącza moduł. Bardzo sprytne, a na dodatek nie wykorzystuje sygnału GPS, a tylko dane otrzymywane z sieci, dzięki czemu mechanizm, choć nie jest aż tak dokładny, jak mógłby być, nie zużywa dodatkowej energii.
Inną ciekawą funkcją jest Smart Connect. Aplikacja ta umożliwia skonfigurowanie automatycznych działań uruchamianych, gdy smartfon wykryje podłączenie jakiegoś akcesorium albo w wybranych godzinach. Można w ten sposób ustawić, że między 15 a 16 zostanie aktywowany hotspot Wi-Fi albo że po podłączeniu słuchawek system od razu uruchomi odtwarzacz muzyki, a po wyjęciu ich od razu zostanie wyłączony. Możliwości jest sporo i jest to kolejna rzecz, która pokazuje, jak poważnie producent traktuje dostosowywanie sprzętu do potrzeb.
Sony przygotowało też kilka dodatkowych prostych aplikacji użytkowych, takich jak notatnik z możliwością rysowania i synchronizacją z Evernote i program do tworzenia kopii zapasowych danych. Nie ma tego dużo, ale to, co jest, działa dobrze i świetnie wpisuje się w koncepcję wizualną interfejsu. Wbudowany klient poczty nadal ma bardzo fajną funkcję, która umożliwia podzielenie ekranu na pół i wyświetlanie listy wiadomości w lewej części, a treści wybranego mejla – w prawej. Na dodatek dodano mu opcję sortowania wiadomości według nadawcy, tematu, priorytetu i rozmiaru. W sumie nie do końca wiemy po co (ktoś, kto ma w skrzynce bardzo dużo wiadomości, i tak skorzysta z wyszukiwarki), ale może się to komuś przyda.
Nakładka Sony naprawdę zasługuje na uznanie. Naszym zdaniem jest ładna, w miarę lekka, ma mnóstwo opcji konfiguracyjnych (można nawet przestawiać przyciski w module sterowania aparatem), a przy tym jest przystępna w obsłudze, bo w wielu miejscach można znaleźć funkcje pomocy i różnego rodzaju asystentów konfiguracji. Szkoda tylko, że nadal nie jest to Android 4.1...
Ekran
Smartfon został wyposażony w ekran o przekątnej 4,55 cala i rozdzielczości 1280 × 720 (choć w większości przypadków trzeba odjąć ułamek cala i trochę pikseli zajętych przez kontrolki systemowe). Daje to gęstość upakowania pikseli na poziomie 323 na cal, co jest bardzo dobrym wynikiem i powoduje, że pojedyncze punkty właściwie nie są widoczne bez lupy. To w połączeniu z bardzo dobrym kontrastem, dobrą maksymalną jasnością i odwzorowaniem czerni oraz przyzwoitym odwzorowaniem kolorów daje naprawdę smakowitą mieszankę. Wszystkie zdjęcia i filmy wyglądają po prostu świetnie i aż chce się podziwiać barwy. Po części jest to również zasługa tego, że ekran Xperii T pokrywa paletę kolorów trochę szerszą od standardowego sRGB. Do tej pory taką charakterystykę wykazywały jedynie AMOLED. Co to oznacza w praktyce? Skrajne barwy (szczególnie czerwień) są trochę bardziej intensywne niż w innych ekranach. Nie jest to aż takie przejaskrawienie jak w smartfonach Samsunga, ale jest to widoczne i choć naturalność obrazu nieco na tym cierpi, efekt może się podobać.
Zasadniczo można by powiedzieć, że ten ekran to absolutna pierwsza liga, wręcz mistrzostwo świata... gdyby nie jeden mały problem, czyli kąty widzenia. Wystarczy lekko przechylić głowę lub urządzenie, aby nastąpił duży spadek kontrastu i jasności oraz ogólne pozielenienie obrazu. To nie pierwszy „flagowiec” Sony, który ma problemy z kątami widzenia, i nie mamy pojęcia, dlaczego nadal nic z tym nie zrobiono, tym bardziej że niektóre tańsze modele w katalogu tej firmy mają ekrany, na które można patrzeć pod kątem prawie 90° bez żadnych przebarwień.
Warto jeszcze wspomnieć o tym, że ekran znajduje się pod warstwą wykonaną ze szkła odpornego na zarysowanie (co nikogo nie zdziwi w tej klasie sprzętu), ale naklejono na niego warstwę ochronną wykonaną z tworzywa sztucznego, które aż tak odporne na rysy nie jest.
Akumulator
Akumulator ma pojemność 1850 mAh, czyli o 100 mAh większą niż w Xperii S. Ogólnie rzecz biorąc, czas działania jest... dziwny. W testach czasu rozmowy i surfowania sprzęt wypadł całkiem nieźle, szczególnie gdy się weźmie pod uwagę duży ekran i wydajne podzespoły, ale test ciągłego odtwarzania muzyki i synchronizowania poczty w tle zwrócił naszą uwagę na pewien problem. W tym teście zawsze konfigurujemy urządzenia tak samo: instalujemy mniej więcej ten sam zestaw aplikacji, podpinamy konta Google, Exchange, Facebook i Dropbox, odtwarzamy zawsze tę samą listę utworów i podłączamy takie same słuchawki, a smartfon zawsze jest uruchamiany ponownie przed rozpoczęciem próby. Krótko mówiąc, wszystkie mają równe szanse. Dlaczego więc Xperia T wypadła tu tak słabo? Pewną wskazówkę powinny dać poniższe zrzuty ekranu:
Żeby sprawdzić, o co chodzi, wyłączyliśmy wszelką synchronizację i połączenie z internetem. Dobrze skonfigurowany smartfon z Androidem nie powinien w takiej sytuacji rozładowywać się szybciej niż w tempie energii 10% akumulatora na dobę. Nasza Xperia T po dobie „nicnierobienia” straciła 2/3 zawartości ogniw. Oczywiście, sprzęt nadal wytrzymuje mniej więcej dzień intensywnej pracy (czyli tyle, ile wszystkie urządzenia tego typu), ale widać, że coś wysysa z niego krew. Może to przez którąś z zainstalowanych aplikacji (choć jak już wspominaliśmy, wszystkie smartfony konfigurujemy tak samo) albo bliżej nieokreślony problem z systemem, ale widać, że z jakiegoś powodu w spoczynku jest zużywane wyjątkowo dużo energii.
Aparat, kamera
Już w Xperii S Sony zaszalało z megapikselami, wyposażając jej matrycę w 12 mln punktów, a w Xperii T doszedł dalszy milion. Taka liczba robi wrażenie i bardziej się kojarzy z aparatami kompaktowymi (a do niedawna – z lustrzankami cyfrowymi) niż z telefonami komórkowymi, ale czy faktycznie Xperia T zachwyca jakością zdjęć?
Najpierw kilka słów o oprogramowaniu. W trybie w pełni automatycznym nie ma zbyt dużo opcji do przestawiania, tych trzeba szukać w ręcznym. Warto się na początku zainteresować stabilizacją obrazu, która domyślnie jest wyłączona, a mocno pomaga w wykonywaniu zdjęć. Poza tym można regulować kompensację ekspozycji, zmienić tryb pomiaru światła, ISO, balans bieli i sposób działania autofokusu. Jest tutaj większość potrzebnych rzeczy, choć nie pogardzilibyśmy jeszcze opcją zmiany kontrastu i nasycenia kolorów. Poza tym użytkownik sam może określić, które opcje mają być „na wierzchu” (czyli po lewej stronie ekranu), co przyda się osobom, które chcą czegoś więcej, niż zapewnia pełna automatyka. Początkowo może się wydawać, że brakuje też kilku filtrów obrazu, ale jak się okazuje, nowa aplikacja galerii została wyposażona w zestaw narzędzi do edytowania fotografii, więc nie ma problemu, aby szybko przerobić wybraną w stylu modnej sepii.
Oprogramowanie oraz interfejs aparatu są wygodne, ale automatyka pozostawia wiele do życzenia. Po pierwsze, tryb automatycznego wyboru scen trochę wariuje i z jakiegoś powodu przełącza się w tryb portretowy, gdy fotografowany jest krajobraz, albo wykrywa, że zdjęcie jest wykonywane pod światło, gdy tak nie jest. To jednak nie ma zbyt dużego wpływu na obraz, czego nie można powiedzieć o skłonności do prześwietlania zdjęć. Właściwie większość jest prześwietlona o 0,5–1 EV. Szczególnie widoczne jest to w bardziej kontrastowych scenach i nawet jeśli na drobnej części kadru widoczne jest jaśniejsze niebo, to automatyka na tyle mocno prześwietli całość, że zdjęcie będzie wyglądać tak, jakby zostało uprane w „zwykłym proszku”. Początkowo myśleliśmy, że duża liczba megapikseli ma negatywny wpływ na zakres tonalny, ale jak się okazało, użycie ujemnej kompensacji ekspozycji naprawia problem w większości sytuacji. Dlatego lepiej zapoznać się z ręcznymi ustawieniami interfejsu aparatu.
Po opanowaniu obsługi aparatu rezultaty potrafią być bardzo dobre, szczególnie w przypadku różnego rodzaju zdjęć makropodobnych. Wtedy widać, że matryca i optyka umieją wychwycić sporo szczegółów, choć widać całkiem sporo szumu w ciemniejszych partiach kadru. Ogólnie jest nieźle (choć dałoby się znaleźć smartfonowy aparat o trochę lepszej jakości obrazu), ale ludzie od programowania automatyki otrzymują karnego... jeżyka ;)
Kamera nagrywa filmy maksymalnie w rozdzielczości 1080p. Wynikowe pliki mają bardzo stabilne 30 kl./s (nawet gdy obraz był rejestrowany w bardzo słabym oświetleniu) i przepływność około 20 Mb/s. Poza tym kamerę Xperii T wyposażono w stabilizację obrazu i mechanizm ciągłego autofokusu, co bywa bardzo przydatne. Niestety automatyka wideo ma bardzo podobny problem jak przy wykonywaniu zdjęć i ciągle prześwietla nagrania, przez co wyglądają one sporo gorzej, niż powinny – i niżby mogły. Ale nawet jeśli ekspozycja zostaje ustawiona prawidłowo, to klipom i tak brakuje trochę szczegółów i ogólnie jakości w porównaniu z tym, co zapewniają inne czołowe modele poszczególnych producentów. Jest co poprawiać, ale większość problemów można rozwiązać odpowiednią aktualizacją systemu, więc może kiedyś Sony coś z tym zrobi.
Multimedia
Bezproblemowe odtwarzanie filmów Full HD staje się powoli standardem we wszystkich smartfonach, a na pewno jest już od jakiegoś czasu standardem w tych z lepszej półki. Nie inaczej jest tym razem: podstawowy odtwarzacz poradził sobie bez większych problemów z wszystkimi plikami wideo, które spróbowaliśmy na nim uruchomić (także z plikami MKV i filmami skompresowanymi za pomocą DivX lub Xvid), co nie jest żadnym zaskoczeniem. Odtwarzanie tak zwanych filmów Hi10p (które w pewnych kręgach są dość popularne) wymaga zainstalowania oddzielnego oprogramowania, ale płynność pozostawia sporo do życzenia (przynajmniej w przypadku materiału o trochę większej przepływności i rozdzielczości HD lub większej). Klip można bez problemu wysłać na większy ekran za pomocą złącza MHL albo bardzo dobrze zintegrowanego i łatwo dostępnego DLNA. Osoby lubiące wykorzystywać smartfon do oglądania filmów powinny być zadowolone z tego, co zapewnia Xperia T.
Wbudowany odtwarzacz muzyki korzysta z magii marki Walkman i jest bardzo przyjemny w obsłudze. Ma wszystkie niezbędne funkcje, został też wyposażony w korektor brzmienia (wybrane części pasma można wyregulować suwakami albo użyć jednego z predefiniowanych profili) i mechanizm wirtualizacji dźwięku przestrzennego w słuchawkach. W programie tym można też modyfikować tagi utworów lub pobrać z sieci informacje o wybranych. Wisienką na torcie są wizualizacje. Nie zabrakło, oczywiście, opcji sterowania muzyką z poziomu ekranu blokady systemu i szufladki powiadomień, co jest bardzo pomocne w szybkim zatrzymaniu czy zmianie utworu. Z poziomu menu udostępniania można też szybko wysłać dźwięk do zewnętrznego urządzenia obsługującego DLNA. Program jest naprawdę świetnie dopracowany, wygodny i właściwie niczego mu nie brakuje.
Wbudowany przetwornik nie należy do najgłośniejszych, ale w większości sytuacji gra wystarczająco donośnie, o ile nie zasłoni się go dłonią (co jednak nie jest proste). Jakość wyjścia słuchawkowego jest bardzo dobra, dzięki czemu osoby korzystające ze słuchawek trochę lepszych niż standardowe powinny być zadowolone.
Xperia T została wyposażona w radio FM z obsługą RDS. Ciekawym dodatkiem jest integracja z programem TrackID, który może rozpoznać tytuł właśnie odtwarzanego utworu. Chyba każdy kiedyś usłyszał w radiu coś fajnego, a później próbował się dowiedzieć, kto to stworzył...
Bardzo spodobał nam się sposób, w jaki została odświeżona galeria zdjęć Sony. Otrzymała ona zupełnie nowy wygląd i funkcje, które potrafią być bardzo przydatne. Pliki można teraz wyświetlić chronologicznie albo według folderów, w których się znajdują. Poza tym dodano oddzielną zakładkę na fotografie przechowywane w „chmurze” (czyli na Facebooku albo w Picasie) oraz zakładkę z mapą, na której można zobaczyć pinezki reprezentujące miejsca, gdzie zostały zrobione wybrane (o ile mają zapisane dane geolokalizacyjne). Po otworzeniu zdjęcia można szybko przeprowadzić jego edycję (nałożyć filtr, wykadrować itp.), a z menu odpowiedzialnego za udostępnianie – szybko wysłać do innego urządzenia albo na większy ekran przez DLNA. Wszystkie te rozwiązania są zaimplementowane w bardzo wygodny oraz intuicyjny sposób. Nowa galeria przypadła nam do gustu i jest bardzo dużym krokiem naprzód w porównaniu z tym, co w standardzie zapewnia Android. Przeglądanie, edytowanie i udostępnianie zdjęć jest naprawdę szybkie i przyjemne.
Ciekawym dodatkiem jest program Movie Studio. Pozwala on łączyć ze sobą filmiki, dodawać między nimi różne efektowne przejścia, podkład dźwiękowy i opisy. Przy odrobinie wysiłku można osiągnąć całkiem niezłe efekty, choć na wyrenderowanie pliku końcowego trzeba trochę poczekać.
Wydajność
Czołowy model smartfona musi też być odpowiednio wydajny. Pod tym względem Sony od dłuższego czasu zdaje się trochę odstawać od konkurencji. XPeria T ma dwurdzeniowy procesor Qualcomm S4. Jego rdzenie należą do rodziny Krait i są taktowane zegarem 1,5 GHz. Nie jest to żaden nowy układ, bo wyposażone w niego urządzenia są dostępne już od kilku miesięcy.
Testy zależne od procesora
Procesor jest wyraźnie wydajniejszy od tego w Xperii S, ale nadal daleko mu do obecnych liderów pokroju Samsunga Galaxy S III, czy nawet nowego iPhone'a.
Testy wydajności układu graficznego
Układ graficzny również mocno przyspieszył i jest nawet wydajniejszy od tego, co zapewniają smartfony z Tegrą 3, ale znowu Samsung Galaxy S III jest poza zasięgiem, a iPhone 5 to zupełnie inna liga. Może po prostu Sony próbuje jak najdłużej odwlekać moment, gdy zacznie montować w swoich smartfonach podzespoły wydajniejszych od tych, które znajdują się w PS Vita ;)
Testy pamięci systemowej
Za to na pochwałę zasługuje wydajna pamięć wbudowana. Transfer danych z urządzenia jest ograniczony specyfikacją USB 2.0 (czyli wynosi około 20 MB/s, choć testy pokazują, że Xperia T dałaby radę wysyłać pliki ponad dwa razy szybciej), a prędkości kopiowania plików do urządzenia niewiele brakuje. Także wyniki testów losowego zapisu wyglądają całkiem nieźle i system faktycznie reaguje w miarę sprawnie nawet w czasie instalowania/aktualizowania aplikacji albo gdy w tle jest pobierany jakiś duży plik, co nie zawsze jest oczywistością w sprzęcie konkurencji.
Reasumując, Xperia T nie zachwyca jakoś specjalnie parametrami. Ale czy jest to wada? W pewnym sensie – na pewno, skoro konkurencja pod pewnymi względami jest lepsza. Można jedynie dyskutować o tym, na ile istotna jest to przewaga. Zasadniczo smartfony (przynajmniej te najdroższe) dla większości użytkowników są już wystarczająco dobre, a układ zamontowany w najnowszym produkcie Sony zapewnia, naszym zdaniem, złoty środek między wydajnością, funkcjonalnością i energooszczędnością. System Xperii T działa bardzo sprawnie, nie każe na siebie czekać i w podstawowych zastosowaniach większa wydajność w sumie nie jest potrzebna, a większość użytkowników po prostu nie zauważy w praktyce żadnej różnicy między tym urządzeniem a bardziej wydajnymi rywalami, choć niewykluczone, że za kilkanaście miesięcy to się zmieni. Może się wtedy okazać, że Xperia T trochę gorzej znosi upływ czasu i słabiej radzi sobie z najnowszymi programami użytkowymi i grami.
Oczywiście, smartfony mają przed sobą jeszcze długie lata rozwoju w dziedzinie mocy obliczeniowej. Tuż za rogiem są ekrany o rozdzielczości Full HD, które automatycznie wymuszają pewien postęp pod tym względem. Być może kiedyś po powrocie do domu z pracy będzie się umieszczało smartfon w stacji dokującej i w ten sposób uzyskiwało w pełni funkcjonalny komputer, na którym da się efektywnie robić wszystko to, na co obecnie pozwala tradycyjny pecet. Ale obecnie coraz trudniej analizuje się wykresy wydajności, a producenci mają coraz większy problem z przekonaniem użytkowników, że potrzebują superprocesorów o dużej liczbie rdzeni. Na tym polu jakoś radzi sobie jedynie Apple, głównie dzięki temu, że mocno się skupiło na wydajności 3D i ma w ofercie niewielką liczbę urządzeń, co sprzyja szybkiemu pojawianiu się nowych, coraz bardziej zaawansowanych wizualnie gier, które to są najbardziej oczywistym sposobem na efektywne wykorzystanie dostępnej wydajności. Ale mimo wszystko bardzo byśmy chcieli, aby twórcy smartfonów, zamiast koncentrować się na tworzeniu coraz cieńszych, coraz większych i coraz bardziej wydajnych urządzeń, zajęli się rewolucją w dziedzinie czasu działania.
Podsumowanie
W tym momencie realia rynku smartfonów są takie, że wiele osób, słysząc o jakimś nowym czołowym modelu, od razu porównuje go z Galaxy S III i/lub iPhone'em. Czy Xperia T jest lepsza od nich? Krótko mówiąc – nie. Ostateczna ocena smartfona nie zależy tylko od tego, jak dobre są jego poszczególne elementy, ale też od tego, jak to wszystko zgrywa się ze sobą. A temu urządzeniu niedostatki na papierze nie przeszkadzają być bardzo udaną mieszanką sprzętu i oprogramowania, która sprawia frajdę w użytkowaniu. Niektórym to wystarczy, a inni stwierdzą, że szklanka jest do połowy pusta. Największe problemy dotyczą automatyki aparatu fotograficznego, kiepskich (jak na tę klasę sprzętu) kątów widzenia i zauważonych przez nas specyficznych problemów z czasem działania. Niezbyt nam się też podobają wykorzystane materiały (od sprzętu z tej półki oczekuje się już trochę więcej, choć może Sony zapatrzyło się mocno w Samsunga ;)) i miejsce, w które wstawiono mechaniczne przyciski. I właśnie dlatego możemy stwierdzić, że Sony (kolejny raz) stworzyło bardzo fajny, ale nie rewelacyjny sprzęt. I to dlatego Xperia T może mieć spore problemy z przebiciem się do świadomości użytkowników i podjęciem równej walki z ciężkimi zastępami konkurencji (przynajmniej do pierwszych obniżek cen).
Do testów dostarczył: Sony
Cena w dniu publikacji (z VAT): 2100 zł