Z zewnątrz
Najnowszy router TP-Linka z zewnątrz wygląda dosyć atrakcyjnie. Dostarczany jest w zielonkawym opakowaniu, niewiele większym od samego produktu. Obudowę wykonano z czarnego, błyszczącego plastiku, na którym, niestety, łatwo pozostawić widoczne odciski palców.
Router jest dosyć duży, choć nie ciężki, a ponadto płaski. Jego wymiary to 243 mm × 160,6 mm × 32,5 mm.
Na froncie znalazł się szereg niebieskich diod. Jest ich aż 10 i informują nie tylko o ogólnym stanie urządzenia, ale także o aktywności każdego z interfejsów przewodowych oddzielnie. Dzięki temu można łatwo zobaczyć, które kable są poprawnie podłączone, bez konieczności odwracania routera.
Po przeciwnej stronie wyprowadzono wszystkie złącza. Oprócz standardowych: zasilania i pięciu ethernetowych, znalazło się miejsce na dwa USB (z diodami sygnalizującymi ich aktywność!), przycisk WPS, wyłącznik zasilania oraz przyciski resetowania i aktywujący Wi-Fi. Trzy dołączone w zestawie duże anteny również można odłączyć.
Ponadto spód urządzenia przystosowano do montażu na ścianie.
Interfejs użytkownika
Konfigurację wszystkich funkcji routera przeprowadza się z użyciem interfejsu WWW. Ma on wygląd typowy dla produktów TP-Linka: dosyć przejrzysty, ale pozbawiony „wodotrysków”. Liczba dostępnych opcji jest całkiem duża, dzięki czemu można ręcznie wprowadzić wiele zaawansowanych parametrów. Interfejs nie wymaga ciągłego restartowania ani długiego przeładowywania stron i w wygodny dla użytkownika sposób zapamiętuje wprowadzone ustawienia. Po zakończeniu konfiguracji można zrestartować router, by załadować nowe.
Sprawność działania byłaby bez zarzutu, gdyby nie okazjonalne opóźnienia w ładowaniu kolejnych stron z konfiguracją. Po wybraniu nowej zakładki z ustawieniami router nierzadko pokazywał w środkowej części ekranu ekran z informacją o błędzie 404, który oznacza niemożność odnalezienia strony. Działo się to zazwyczaj wtedy, gdy szybko przełączaliśmy zakładki, i dłuższe odczekanie prawie zawsze rozwiązywało problem. Tylko raz było inaczej: urządzenie zawiesiło się w trakcie zapisywania nowego hasła do Wi-Fi 2,4 GHz i trzeba było uruchomić je ponownie, aby odzyskać nad nim kontrolę.
Funkcje
Sprzęt nie wyróżnia się zbyt mocno zestawem funkcji na tle innych dwuzakresowych routerów. Obsługuje wszystkie standardowe metody zabezpieczania połączenia Wi-Fi, ma wbudowany serwer DHCP, obsługę WPS i pozwala ustalać stałe oraz dynamicznie włączane przekierowania portów.
Produkt został nieco rozbudowany pod względem możliwości precyzyjnego ustawiania zasad bezpieczeństwa. Wbudowana zapora sieciowa ma sporo opcji konfiguracyjnych, przykładowo pozwala wybrać sposób ochrony przed różnymi typowymi atakami sieciowymi, które spowodowałyby przeładowanie prostszych routerów.
Możliwe jest nawet wskazanie adresów MAC komputerów sieci lokalnej, z których będzie można zmieniać ustawienia routera.
Zaawansowane są też funkcje kontroli dostępu. Poszczególnym komputerom można niezależnie zablokować dostęp do wybranych stron internetowych, zgodnie z ustalonym harmonogramem. Harmonogramów można utworzyć wiele, nie tylko jeden wspólny dla wszystkich osób, komputerów lub zadań.
Osoby, które chciałyby ograniczyć uprawnienia użytkowników swojej sieci, zapewne chętnie skorzystają też z reguł dotyczących użycia łącza i kontroli rodzicielskiej. Można niezależnie regulować szybkość pobierania i wysyłania danych.
Co ciekawe, nie znaleźliśmy opcji tworzenia oddzielnych sieci Wi-Fi dla gości. Producent zaleca jedynie, by w sytuacji, gdy zajdzie potrzeba wydzielenia sieci, przeznaczyć do tego pasmo 2,4 GHz, a samemu korzystać z pasma 5 GHz przy użyciu nikomu niepodawanego hasła. Oba można odizolować od siebie (są dwa oddzielne przyciski, każdy przypisany do jednej z sieci), to znaczy uniemożliwić poszczególnym komputerom komunikację z komputerami działającymi w drugiej sieci. Nie jest to jednak w pełni wygodne rozwiązanie. Bardzo dużo urządzeń sieciowych, nawet tych najnowszych, wciąż działa tylko w częstotliwości 2,4 GHz, w czego efekcie ktoś, kto chciałby z takiego sprzętu swobodnie korzystać w swojej sieci, nie mógłby zablokować w ten sposób dostępu komputerom podłączonym w paśmie 2,4 GHz, bo z siecią 5 GHz w ogóle by się nie połączyły. Dodatkowe sieci dla gości są obecnie praktycznie standardem w zaawansowanych routerach Wi-Fi i trochę dziwne, że TP-Link nie zdecydował się tego wprowadzić w swoim.
Dodatkowe funkcje
Urządzenie wyposażono w niemało funkcji dodatkowych, niezwiązanych bezpośrednio z bezpieczeństwem, ale umożliwiających wykorzystanie podłączonych urządzeń USB. Przede wszystkim można podłączyć pendrive lub inny nośnik USB i udostępniać go jako zasób w otoczeniu sieciowym.
Co więcej, router wyposażono w serwer FTP pozwalający na dostęp do nośników USB. Zgodnie z przyjętą strategią także on został rozbudowany o zaawansowane opcje bezpieczeństwa. Można własnoręcznie wskazać numer portu serwera, ograniczyć dostęp do FTP z komputerów podłączonych przez interfejs WAN oraz tworzyć konta użytkowników o wybranych loginach, hasłach i uprawnieniach.
Dane zgromadzone na nośnikach można też strumieniować przez sieć lokalną jako multimedia dzięki wbudowanemu serwerowi DLNA. Można wskazać do sześciu katalogów na multimedia oraz włączyć automatyczną aktualizację biblioteki ich zawartości co określony czas.
Wydajność – z bliska
Urządzenie zostało przetestowane w identyczny sposób jak wcześniej routery działające w trybie 802.11ac z teoretyczną maksymalną szybkością do 450 Mb/s, dlatego wyniki da się porównywać.
W paśmie 2,4 GHz przy niewielkiej odległości dane były przesyłane przez Wi-Fi w kierunku „do routera” dosyć szybko i prędkość transferu utrzymywała się na względnie stabilnym poziomie, dzięki czemu router uplasował się nieco powyżej środka stawki. Zauważalnie wolniejsza była transmisja w przeciwną stronę.
W paśmie 5 GHz szybkość przesyłania danych w kierunku „do routera” okazała się bardzo dobra, podczas gdy z pobieraniem danych przez Wi-Fi sprzęt i tym razem poradził sobie nieco gorzej od większości rywali.
Wydajność – z daleka
Transfer z dużej odległości też był zależny od kierunku i pasma transmisji, choć tym razem problem pojawiał się podczas przesyłania danych w inną stronę niż poprzednio.
W paśmie 2,4 GHz karta utrzymywała połączenie z routerem, ale transfer był na tyle wolny, że pozwalał jedynie wygodnie przeglądać internet. Szybkość wysyłania danych przez router kształtowała się na poziomie 1–2 Mb/s, a pobierania – nieco ponad 20 Mb/s.
Gdy odległość była większa, sporo lepiej korzystało się ze sprzętu w paśmie 5 GHz. Osiągnęliśmy wtedy kilkunastomegabitowy transfer danych w kierunku od routera i około 50-megabitowy w przeciwną stronę.
Wydajność pod obciążeniem i pobór energii
Nie mieliśmy natomiast żadnych zastrzeżeń co do działania sprzętu w dwóch pasmach jednocześnie ani w obciążeniu, nie było bowiem wtedy widać żadnego istotnego spowolnienia.
Niewątpliwą zaletą TP-Linka WDR4300, która ujawniła się w trakcie testów, jest nieduży pobór energii. Urządzenie potrzebowało jedynie 7 W do działania w trakcie spoczynku i – jak to zazwyczaj bywa – 1 W więcej, gdy prowadziło intensywną transmisję. To najlepszy wynik spośród osiągów testowanych przez nas routerów dwuzakresowych, które w przynajmniej jednym paśmie zapewniają transfer z teoretyczną szybkością do 450 Mb/s.
Wydajność USB
Oczywiście, sprawdziliśmy też szybkość zapisywania danych na nośniku USB. Tym razem zastosowaliśmy szybki dysk SSD podłączony przez przejściówkę USB3.0 do portu USB2.0 routera. W efekcie uzyskane wyniki są nieco, ale niewiele lepsze, niż przy gdybyśmy użyli tego samego nośnika, co w przypadku poprzednich testów routerów n450. Urządzenie poprawnie wykrywało podłączone nośniki, a uzyskane transfery są całkiem dobre, szczególnie w zakresie odczytu plików.
TP-Link TL-WDR4300 pozwala na dostęp do podłączonych nośników USB nie tylko za pomocą otoczenia sieciowego, ale też dzięki wbudowanej usłudze serwera FTP. Ponieważ protokół FTP pozwala zazwyczaj na szybszy transfer niż w przypadku korzystania z otoczenia sieciowego, sprawdziliśmy też wydajność zapisu i odczytu plików w ten alternatywny sposób. Uzyskane wyniki wskazują, że w przypadku TL-WDR4300 możliwy jest bardzo szybki odczyt plików poprzez serwer FTP – nawet do 14 MB/s. Zapis przebiegał natomiast wolniej niż przez otoczenie sieciowe.
Podsumowanie
Router TP-Link generalnie przypadł nam do gustu, pomimo że uzyskane transfery nie są oszałamiające i plasują go raczej pośrodku stawki złożonej z tego typu produktów. Spodobał nam się jego wygląd, liczba opcji w menu przy zachowaniu czytelności ustawień oraz małe zużycie mocy. Na pochwałę zasługuje mnogość diod informacyjnych na obudowie, dwa gniazda USB i przycisk do wyłączania Wi-Fi. Dzięki temu można go polecić osobom, które często rekonfigurują swoją sieć – będą miały łatwiejsze zadanie niż w przypadku większości pozostałych routerów.
Duża liczba zaawansowanych funkcji związanych z bezpieczeństwem i kontrolą użytkowników prawdopodobnie zadowoli tych, którzy chcieliby użyć tego routera w domowym biurze albo na przykład w kawiarni. Gdyby to było za mało, nic nie stoi na przeszkodzie, by podmienić oryginalne wbudowane oprogramowanie na OpenWRT i tanim sposobem uzyskać w miarę wydajny, bardzo konfigurowalny routerek z 560-megahercowym procesorem w architekturze MIPS i 128 MB pamięci (zastosowane w routerze układy sieciowe wyprodukowała firma Atheros).
Szybkość transferu przez USB była zadowalająca i choć daleko temu routerowi do wydajności nawet prostych NAS-ów, to – o ile skorzysta się z najnowszej wersji wbudowanego oprogramowania – nie będzie sprawiał problemów, szczególnie jako serwer do odczytu plików przez FTP.
TP-Link TL-WDR4300 | |
---|---|
Praca w paśmie 2,4 GHz | do 300 Mb/s |
Praca w paśmie 5 GHz | do 450 Mb/s |
Liczba gniazd USB | 2 (USB 2.0) |
Pobierana moc [W] | 7 |
Obsługa WPS | Tak |
Obsługa WPA2 | Tak |
Liczba portów WAN | 1 (gigabitowy) |
Liczba portów LAN | 4 (gigabitowe) |
Do testów dostarczył: TP-Link
Cena w dniu publikacji (z VAT): ok. 350 zł