All-in-One – „wszystko w jednym”
Statystyczny zestaw komputerowy składa się z czarnej skrzynki z podzespołami, monitora oraz klawiatury i myszki. To daje sporo swobody w doborze poszczególnych elementów składowych, a w dłuższej perspektywie – w modernizacji. Niestety, stawia także pewne wymagania co do miejsca pracy: trzeba wydzielić przestrzeń dla obudowy komputera i uporać się z plątaniną kabli. Dlatego coraz popularniejsze stają się komputery w standardzie Small Form Factor, które zajmują bardzo mało miejsca, oraz laptopy. Te pierwsze jednak nie zawsze eliminują problem wszędobylskich kabli, poza tym nadal trzeba wydzielić miejsce na biurku lub w jego okolicach, za to od komputerów przenośnych trudno oczekiwać ekranu o przekątnej większej niż 19 cali. I tu do głosu dochodzą komputery typu All-in-One: podzespoły i monitor zamknięte w jednej obudowie usuwają wady dwóch wspomnianych rozwiązań, można bowiem kupić sprzęt łatwy i przyjemny w użytkowaniu oraz wyposażony w ekran o dużej przekątnej.
Koncepcja All-in-One jest bardzo prosta i wcale nie taka nowa. Już w 1979 roku były dostępne komputery zamknięte w jednej obudowie z monitorem, a producenci tacy jak Apple pomysł ten rozwijają od lat: korzenie iMaca sięgają 1998 roku, kiedy to w sklepach zaczęły pojawiać się pierwsze modele z tej serii, podbijając serca użytkowników kolorami i niewielkim rozmiarem. Czy All-in-One jest więc rozwiązaniem bez wad? Wszystko zależy od zastosowań. Decydując się na nie, dostajemy bardzo eleganckie urządzenie zajmujące na biurku tyle miejsca co sam monitor, ale jednocześnie narzucamy sobie ograniczenia związane z modernizacją, która w najlepszym razie sprowadzi się do wymiany dysku twardego i modułów pamięci operacyjnej. Rozwiązania, jakie znajdziemy choćby w HP Z1, to nadal rzadkość, za którą trzeba słono zapłacić. Do tego dochodzą ograniczenia w dziedzinie wydajności, szczególnie graficznej. Sprzęt typu All-in-One ze względu na ograniczoną przestrzeń przeważnie jest oparty na podzespołach przeznaczonych do urządzeń przenośnych, a nawet najmocniejszym kartom graficznym tego typu trudno jest rywalizować ze stacjonarnymi odpowiednikami ze średnio dobrej półki.
Jak w takim układzie w kanon All-in-One wpisuje się Toshiba LX830, wyposażona między innymi w 23-calowy ekran dotykowy, Bluetooth, Wi-Fi i tuner telewizyjny?
Toshiba LX830 – budowa, wyposażenie
Naszym zdaniem w dziedzinie wyglądu Toshiba poszła w stronę retro, przód może bowiem nasuwać skojarzenia ze starymi kineskopowymi telewizorami. Czy to dobrze, czy źle – każdy powinien ocenić sam, bo przecież o gustach podobno się nie dyskutuje. Niemniej całość sprawia wrażenie bardzo solidnej, choć nadal nie do końca wiemy, z jakich materiałów została wykonana obudowa. O ile nie mamy wątpliwości co do czarnych elementów, które są plastikowe, o tyle srebrna obwódka jest metalowa albo doskonale imituje ten materiał. Bez względu jednak na to, czy jest to metal czy jedynie świetnie kamuflujący się plastik, nasza niepewność świadczy o bardzo dobrej jakości materiałów wykończeniowych.
Toshiba LX830 utrzymuje się na dwóch nóżkach wyrastających z dolnej krawędzi obudowy oraz na podpórce zamontowanej na tylnym panelu. Co do tej ostatniej mamy kilka zastrzeżeń. Jej położenie reguluje się płynnie; nie ma wyraźnej blokady sugerującej maksymalne ustawienie. To zaś oznacza, że czekając na charakterystyczne kliknięcie, które można usłyszeć przy składaniu podpórki do pozycji wyjściowej, da się przesadzić, powodując uszkodzenie całego tylnego panelu. Brak jakichkolwiek ustawień pośrednich również nie ułatwia życia: przy maksymalnym odchyleniu podpórki ekran stoi pod kątem, co ułatwia korzystanie z funkcji dotykowych, ale kogoś, kto woli ustawienie, w którym ekran stoi prostopadle do powierzchni biurka, czekają problemy. Nie do końca wiadomo bowiem, pod jakim kątem ma być podpórka, żeby margines bezpieczeństwa był odpowiednio duży, czyli żeby cały komputer nie upadł ekranem do przodu. Toshiba LX830 waży blisko 7 kg, przez co żadne ustawienie oprócz maksymalnego nie sprawiło, że czuliśmy się pewnie.
Pomimo niewielkich rozmiarów LX830 jest bogaty w złącza. W środku testowanego przez nas egzemplarza znalazła się bezprzewodowa karta sieciowa w standardzie n, moduł Bluetooth w wersji 4.0 oraz tuner telewizyjny. Na jednej z krawędzi umieszczono dwa porty USB 3.0, złącza audio, czytnik kart pamięci oraz przyciski sterujące ekranem i głośnikami, a na drugiej – napęd optyczny. Na tył trafiły dwa dodatkowe porty USB 2.0, złącze karty sieciowej, złącze zasilania, wyjście i wejście HDMI oraz gniazdo antenowe. W zasadzie urządzenia sterujące dołączone do zestawu: bezprzewodowa klawiatura i myszka oraz pilot, sprawiają, że trudno wymagać więcej.
Toshiba LX830 – akcesoria
Żeby użytkownika LX830 uwolnić od kabli, do komputera dodano bezprzewodową klawiaturę i myszkę oraz pilota.
Ta pierwsza nie jest najwyższych lotów. (Układ klawiszy w wersji przeznaczonej na polski rynek może być nieco inny). Sprawia wrażenie bardzo taniej. Użyte plastiki i wykonanie są średniej jakości, a wygląd zupełnie nie współgra z wyglądem samego komputera. Najgorsze jednak jest to, że klawisze, o niskim i bardzo miękkim skoku, zdecydowanie za bardzo odchylają się na boki. Przez to pisząc, ma się wrażenie, że pod palcami znajduje się poduszka, co bardzo utrudnia precyzyjne i wygodne użytkowanie.
Myszka jest poprawna. Przypomina nieco Wireless Mobile Mouse 3500 Microsoftu, tyle że pozbawioną techniki BlueTrack. Niemniej działa dobrze zarówno na szmacianych, jak i sztywnych podkładkach, nie sprawia problemów także na blacie biurka.
Pilot służy do obsługi programów multimedialnych. Jest intuicyjny w użyciu i wygodny, a po otwarciu strony internetowej pozwala ją przewijać.
Galeria
Wrażenia z użytkowania, podsumowanie
Toshiba LX830, która trafiła do naszej redakcji, nie była w ostatecznej konfiguracji i działała pod kontrolą systemu Windows 8 w wersji Preview, stąd brak testów wydajności. Jednak bez trudu da się określić możliwości nowego All-in-One Toshiby: w podstawowej wersji znajdzie się procesor Core i3 2370M, a w najdroższej – Core i7 3610QM w parze z kartą graficzną GeForce GT 630. Zestawy dostępne przed tym, zanim do sprzedaży trafi system Windows 8, będą miały zainstalowaną Siódemkę, a ponieważ ta nie jest jakoś specjalnie przystosowana do współpracy z ekranami dotykowymi, na nośnik systemowy trafią także programy producenta stworzone z myślą o obsłudze za pomocą dotyku.
W naszym egzemplarzu zarówno Windows 8, jak i 23-calowy ekran o rozdzielczości 1920 × 1080, odczytujący do 10 punktów dotyku, spisywały się wyśmienicie. Interfejs zoptymalizowany pod kątem ekranów dotykowych zapewniał szybki dostęp do kluczowych funkcji, a panel działał bardzo sprawnie, pozwalając nawet całkiem wygodnie wprowadzać tekst na wirtualnej klawiaturze. Właściwie mamy tylko jedno zastrzeżenie co do ekranu: jego powierzchnia jest błyszcząca, przez co w niesprzyjających warunkach (mocne źródło światła za plecami lub bezpośrednio nad komputerem) nic na nim nie widać.
Poprawnie radzi sobie także kamera i mikrofon, które pozwalają swobodnie rozmawiać przez komunikatory, takie jak Skype. Głośniki natomiast zagrały poniżej oczekiwań. Dźwięk był stłumiony i cichy, a predefiniowane profile zapisane w oprogramowaniu kontrolującym efekty SRS są tak źle dobrane, że w większości utworów słyszeliśmy trzaski. Po krótkiej zabawie z ustawieniami uzyskaliśmy w miarę zadowalający efekt, ale nadal głośnikom LX830 bliżej było do tych, które znamy ze średniej jakości laptopów, niż choćby do tanich zestawów zewnętrznych.
Pewne obiekcje budzi umiejscowienie bocznych portów USB. Rozumiemy chęć schowania ich tak, aby nie rzucały się w oczy, ale przez to, że znalazły się we wcięciu w obudowie, dostęp do nich jest utrudniony. Trudno dostępne są także przyciski sterujące głośnikami i ekranem, choć podobne funkcje można wywołać z poziomu klawiatury lub kilkoma muśnięciami dotykowego ekranu.
Pewną osłodą jest bardzo mała głośność LX830. W naszej konfiguracji znalazł się GeForce GT630M oraz potężny procesor, Core i7 3820QM, a i tak pod obciążeniem komputer był bardzo cichy.
Ogólnie rzecz biorąc, czas spędzony z LX830 wspominamy dobrze. Jedynym poważnym zgrzytem była podpórka regulująca kąt nachylenia ekranu, trochę tandetnie wykonana klawiatura oraz przeciętne głośniki. Toshiba LX830 to bardzo przyzwoity All-in-One z bardzo dobrym ekranem dotykowym, do tego wygląda elegancko i działa dyskretnie, dzięki czemu może stanąć w każdym pomieszczeniu, także sypialni, i nie przeszkodzi nawet w lekkim śnie.
Koncepcja komputera wymagającego praktycznie tyle samo miejsca co laptopy, ale zapewniającego znacznie większy ekran bardzo nam się spodobała. Nawet jeśli nie do końca jesteśmy przekonani do takich rozwiązań jak ekran dotykowy (w trakcie testów jedynym sensownym zastosowaniem wydały nam się gry, które znaliśmy już ze smartfonów i tabletów) i nieco martwi nas brak możliwości rozbudowy, to zdajemy sobie sprawę, że w wielu mieszkaniach All-in-One sprawdzi się znacznie lepiej niż tradycyjny blaszak czy laptop. Niestety, przeszkodą w spopularyzowaniu tego typu komputerów, przynajmniej na naszym rynku, jest cena. All-in-One jest po prostu droższy od zwykłego peceta o zbliżonej konfiguracji. Do tego, jak już wspomnieliśmy, osoby wymagające dużej mocy graficznej (na przykład gracze), kupując All-in-One, będą musiały zgodzić się na bolesny kompromis. Koncepcja „wszystko w jednym” nie jest, niestety, dla wszystkich.
Do testów dostarczył: Toshiba
Cena w dniu publikacji (z VAT): brak danych