Wstęp
Atrakcyjność tych smartfonów w dużej mierze wynika z tego, że są one na rynku od przynajmniej kilku miesięcy. Dzięki temu mają już za sobą kilka obniżek cen. Poza tym w najbliższym czasie najprawdopodobniej będą powoli wypierane przez nowsze modele (choć niekoniecznie podobnie wycenione i lepsze pod względem parametrów i funkcjonalności). Ta półka cenowa jest interesująca jeszcze z jednego powodu: jest wypełniona przedstawicielami prawie każdego przenośnego systemu operacyjnego (wyjątkiem jest MeeGo oraz iOS), co dodatkowo urozmaica wybór. Przyjrzymy się bliżej sześciu modelom z tej popularnej grupy.
SE Xperia neo V | Samsung Wave 3 | Samsung Galaxy S Plus | Nokia 701 | Motorola Defy+ | LG Swift 2X | |
---|---|---|---|---|---|---|
System operacyjny | Android 4.0 | Bada 2.0 | Android 2.3 | Nokia Belle | Android 2.3 | Android 2.3 |
Wymiary | 57 mm × 116 mm × 13 mm | 64,2 mm × 125,9 mm × 9,9 mm | 64,2 mm × 122,4 mm × 9,9 mm | 56,8 mm × 117,2 mm × 11 mm | 66,7 mm × 108,6 mm × 10,7 mm | 63,2 mm × 123,9 mm × 10,9 mm |
Masa | 126 g | 122 g | 119 g | 131 g | 103,4 g | 139 g |
Przekątna ekranu | 3,7 cala | 4 cale, AMOLED | 4 cale, AMOLED | 3,5 cala | 3,7 cala | 4 cale |
Rozdzielczość ekranu | 854 × 480 | 800 × 480 (Pentile) | 800 × 480 (Pentile) | 640 × 360 | 854 × 480 | 800 × 480 |
Pojemność akumulatora | 1500 mAh | 1500 mAh | 1650 mAh | 1300 mAh | 1650 mAh | 1500 mAh |
SoC | Qualcomm MSM8255, 1 GHz | Qualcomm MSM8255T, 1,4 GHz | Qualcomm MSM8255T, 1,4 GHz | Broadcom, 1 GHz (ARM11) | TI OMAP 3620, 1 GHz | NVIDIA Tegra 2, 2×1 GHz |
GPU | Adreno 205 | Adreno 205 | Adreno 205 | Video Core IV + 128 MB własnej pamięci | PowerVR SGX530 | Nvidia GeForce ULP |
RAM | 512 MB | 512 MB | 512 MB | 512 MB | 512 MB | 512 MB |
Dodatkowe karty pamięci | mikro-SDHC | mikro-SDHC | mikro-SDHC | mikro-SDHC | mikro-SDHC | mikro-SDHC |
Aparat | 5 MP z tyłu, autofokus, dioda LED, 0,3 MP z przodu | 5 MP z tyłu, autofokus, dioda LED, 0,3 MP z przodu | 5 MP z tyłu, autofokus, 0,3 MP z przodu | 8 MP z tyłu, brak autofokusu, dwie diody LED, 0,3 MP z przodu | 5 MP z tyłu, autofokus, dioda LED | 8 MP z tyłu, autofokus, dioda LED, 1,3 MP z przodu |
Sony Ericsson Xperia neo V
Neo V należy do ubiegłorocznej rodziny Sony Ericssonów, co od razu widać: zaokrąglone kształty, srebrne wstawki i charakterystyczne rozmieszczenie przycisków nie pozwalają pomylić Xperii z jakąkolwiek inną marką smartfonów. Urządzenie leży w dłoni całkiem nieźle, a jego wymiary i przekątna ekranu umożliwiają bezproblemową obsługę jedną dłonią. Błyszczące plastiki wyglądają nieźle... dopóki telefon leży na biurku, bo wystarczy kilka minut w ręku, aby konieczne było użycie szmatki. Jakość wykonania pozostawia trochę do życzenia, bo nie udało się uniknąć lekkich problemów ze spasowaniem, powodujących skrzypienie plastików. Mimo to z Xperii Neo V korzysta się przyjemnie.
Pod ekranem umieszczono rząd trzech tradycyjnych przycisków funkcyjnych o odpowiednich rozmiarach i przyjemnym skoku, dzięki czemu są bardzo wygodne oraz intuicyjne w użyciu. Na prawym brzegu obudowy znajduje się przycisk blokady ekranu, do którego bez problemu dosięga się kciukiem. Pod nim, na środku srebrnego bocznego paska plastiku, jest dostępna regulacja głośności, wymagająca przyzwyczajenia, bo kciuk musi się nagimnastykować. Zestaw przycisków zamyka dwustopniowy „spust” aparatu. Na górnej krawędzi znajduje się port USB i wyjście HDMI, oba zabezpieczone plastikowymi klapkami, a pomiędzy nie trafiło złącze słuchawkowe. W tylnej klapce umieszczono dodatkowy otwór, za którym kryje się mikrofon wykorzystywany do aktywnej redukcji szumów otoczenia w czasie rozmowy.
Klapka skrywa wymienny akumulator o pojemności 1500 mAh, miejsce na kartę SIM i złącze karty mikro-SD, którą można wyjmować i wkładać bez wyłączania sprzętu.
Wrażenia z użytkowania Xperii Neo V są całkiem pozytywne. Może i nie jest to najlepiej wykonany czy najcieńszy telefon na rynku, ale w praktyce to zupełnie nie przeszkadza. Zaokrąglone kształty i w miarę standardowe wymiary powodują, że leży wygodnie w ręce i mogą go sprawnie obsługiwać nawet osoby o mniejszych dłoniach. Ogólnie rzecz biorąc, nie jest to cud techniki, ale sprawuje się bardzo dobrze, do tego występuje w kilku wersjach kolorystycznych.
TimeScapeUI o smaku Lodowej Kanapki
Sony Ericsson Xperia neo V jest jednym z niewielu smartfonów z niższej półki, które otrzymały aktualizację do Androida 4.0, i bez wątpienia jest to jego zaleta. Przygotowana przez Sony nakładka systemowa dobrze uzupełnia się z „Lodową Kanapką”, choć początkowo różnice w stosunku do starszej wersji nie są aż tak widoczne.
Wraz z aktualizacją neo V nareszcie otrzymał mechanizm wyszukiwania kontaktów z poziomu klawiatury telefonicznej, taki sam jak ten, który wcześniej można było spotkać w Xperii S. Ponadto do ekranu blokady systemu dodano kontrolki odtwarzacza muzyki. Przy okazji warto wspomnieć o tym, że w Ice Cream Sandwich nie trzeba odblokowywać ekranu, aby sprawdzić powiadomienia systemu, i także tej funkcji nie zabrakło w zaktualizowanej Xperii neo V.
Mniejszych lub większych zmian jest dużo więcej: nowy sposób przełączania się między aplikacjami, pełna akceleracja sprzętowa interfejsu i przeglądarki internetowej, nowy wygląd okna ustawień systemowych z kilkoma nowymi funkcjami (między innymi całkiem przydatnym monitorem użycia danych) i tym podobne. A przy tym udało się zachować, a nawet lekko poprawić większość rzeczy wyróżniających TimeScapeUI na tle innych nakładek systemowych.
Samsung Wave 3
Samsung Wave 3 mocno wyróżnia się na tle innych smartfonów Samsunga. Wszystko to za sprawą materiału, z którego jest zrobiony. W przeciwieństwie do urządzeń z rodziny Galaxy najmocniejszy „badafon” ma lekko zaokrągloną obudowę, wykonaną głównie z ładnego szczotkowanego aluminium z drobnymi srebrnymi akcentami (obwódka przycisku znajdującego się pod ekranem i osłona słuchawki), w którą są wsunięte (i to dosłownie!) wszystkie podzespoły. Udało się przy tym utrzymać charakterystyczną dla Samsungów cienkość i lekkość, co w połączeniu z atrakcyjnym wyglądem i zwiększoną wytrzymałością tworzy bardzo przyjemny w użytkowaniu telefon. Dzięki stosunkowo wąskim ramkom i niewielkiej grubości osoby o dłoniach średnich rozmiarów nie powinny mieć problemu z sięgnięciem kciukiem do któregokolwiek rogu ekranu, co nie zawsze jest oczywiste w przypadku smartfonów z 4-calowymi wyświetlaczami.
Jakość wykonania trzeciego Wave'a jest naprawdę bardzo dobra i jest to pierwszy sprzęt tego producenta, co do którego nie mamy pod tym względem żadnych zastrzeżeń. Naprawdę bardzo nas zastanawia, dlaczego koreańscy projektanci kurczowo trzymają się błyszczących plastików o niezbyt wysokiej jakości w niesamowicie popularnych „androidofonach”, a swoje prawdziwe możliwości pokazują dopiero w niszowym sprzęcie z systemem Bada.
Układ przycisków i złączy jest wzorcowy. Przyciski regulacji głośności umieszczono w górnej części lewej krawędzi obudowy, a wyłącznik urządzenia i ekranu znalazł się na prawej krawędzi. Ich położenie zostało dobrze dobrane, dzięki czemu kciuk i palec wskazujący trafiają w nie bardzo naturalnie. Pod ekranem zamontowano centralnie główny przycisk funkcyjny otoczony srebrną, plastikową obwódką, a po jego bokach – dwie płytki dotykowe, które wykorzystuje się głównie jako „słuchawki”, do rozpoczynania i kończenia połączenia telefonicznego. Powierzchnia tych pojemnościowych przycisków często okazywała się zbyt mała, przez co nie raz potrzebnych było kilka prób wcelowania w nie. Złącze mikro-USB i wyjście słuchawkowe znajdują się na dolnej krawędzi Wave'a 3, czyli w najwygodniejszym położeniu.
Pomimo aluminiowego „opakowania” Samsung nie odebrał możliwości wymiany akumulatora. Wszystko to dzięki sprytnemu systemowi rozsuwania telefonu. Po wciśnięciu przycisku znajdującego się na dole tyłu obudowy, w miejscu styku aluminium i tworzywa sztucznego, można pociągnąć za dolną część urządzenia i wyciągnąć główną prawie jak szufladę. Oczom ukazuje się wtedy akumulator o pojemności 1500 mAh, który trzeba wyjąć, aby było możliwe zamontowanie karty SIM i mikro-SD. Takie rozwiązanie ma jedną wadę: wciąga. Cały czas trzeba się powstrzymywać, aby podświadomie z niego nie korzystać ;) Może to z powodu tęsknoty za telefonami pokroju legendarnej Nokii 8110...
Wave 3 pokazuje, że Samsung umie stworzyć coś innego niż kolejnego plastikowego „cieniasa”. Pod względem budowy, wygody użytkowania i wykonania naprawdę nie ma się do czego przyczepić i mamy nadzieję, że kiedyś światło dzienne ujrzy jakaś pochodna tego smartfona, ale należąca do rodziny Galaxy. Panie i panowie – wiemy, że możecie.
Bada OS 2.0
Wiemy, że w ten sposób narażamy się wszystkim 10 miłośnikom systemu Samsunga, którzy czytają te słowa, ale używając Bady 2.0, cały czas mieliśmy wrażenie, że jest to ubogi kuzyn Androida z nakładką TouchWiz. Podobieństwa są bardzo widoczne i mniej zaawansowany użytkownik może mieć problem z odróżnieniem tych systemów. Mechanizm powiadomień i zarządzanie procesami wyglądają prawie tak samo jak w Androidzie 2.3. Informacje o nowych zdarzeniach można zobaczyć, wysuwając „szufladkę” umieszczoną w górnej części ekranu. W tym miejscu można także włączać Wi-Fi, Bluetooth, dźwięk i automatyczne obracanie. Menedżer zadań uruchamia się (uwaga, niespodzianka! ;)) po przytrzymaniu przycisku umieszczonego pod ekranem. Dzięki niemu można się przełączać między uruchomionymi programami i wyłączać te, które są już zbędne.
Użytkownik dostaje do dyspozycji kilka ekranów domowych, na których może umieszczać skróty i proste widgety. Znajdujący się najbardziej na lewo ekran różni się od reszty: można go przewijać w pionie i wstawiać różne kanały z informacjami, a na dodatek umieścić na nim cztery najczęściej wykorzystywane kontakty. Bardzo dobrym pomysłem jest też to, że po pierwszym uruchomieniu nowego smartfona w wielu miejscach pojawiają się okienka z krótkimi informacjami o tym, co i jak da się zrobić w tym systemie. Dzięki temu szybko można poznać większość jego najważniejszych funkcji.
A dlaczego wspominaliśmy o ubogim kuzynie Androida? Sklep z oprogramowaniem Samsunga stanowczo nie jest tak popularny jak Android Market czy App Store, co automatycznie ogranicza możliwe zastosowania sprzętu. Poza tym w wielu sytuacjach mieliśmy wrażenie, że Badzie przydałoby się parę ostatecznych szlifów. System na pewno jest dużo lepszy od starszych wersji Symbiana i po odrobinie przyzwyczajenia okazuje się wystarczający do większości zastosowań, ale brakuje w nim czegoś, co faktycznie odróżniałoby go od rywali.
Samsung Galaxy S Plus
A teraz smartfon, którego chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Pierwsza generacja Samsunga Galaxy S sprzedała się w wielu milionach egzemplarzy. Po tym, gdy jej miejsce zajęła druga generacja, powstał Galaxy S Plus – model produkowany do tej pory, który celuje w mniej zamożnych klientów i różni się od wersji bez plusa w nazwie procesorem (choć niektórzy twierdzą, że smartfon ten powinien nazywać się Galaxy Minus, bo zmieniony procesor niekoniecznie jest lepszy od pierwowzoru).
Chyba wszyscy znają smukłą i... niezbyt wytrzymałą konstrukcję Galaxy S. Cienka, lekka i mocno pozaokrąglana obudowa nieźle leży w dłoni i świetnie wślizguje się do kieszeni spodni. Niestety, wykorzystane materiały nie należą do najtrwalszych i najbardziej odpornych na zarysowanie. Nasz egzemplarz testowy ma za sobą już kilka miesięcy „bojów” i wygląda kiepsko. Szczególnie tylna klapka jest mocno powycierana i poobijana, a w dwóch miejscach widoczne są małe pęknięcia. Z tym urządzeniem trzeba się obchodzić ostrożnie i zapasowa klapka lub jakiś pokrowiec to praktycznie konieczność, choć trzeba przyznać, że ta konstrukcja całkiem nieźle znosi... upadki.
Umiejscowienie przycisków jest prawie takie samo jak w Samsungu Wave: pod ekranem znajdują się dwa panele dotykowe i tradycyjny przycisk „domowy”, którego wygląd i umiejscowienie ściągnęły na Samsunga kilka pozwów sądowych. Na lewym brzegu umieszczono regulację głośności, a na prawy trafił mały przycisk do blokowania i odblokowywania sprzętu. Zasłonięty przesuwaną klapką port USB i wyjście słuchawkowe znalazły się na górnej krawędzi. Ogólne rozmieszczenie i wykonanie tych wszystkich elementów nie pozostawiają wiele do życzenia; wymagają one lekkiego przyzwyczajenia (chyba że ktoś miał już wcześniej styczność z Samsungami), ale po pewnym okresie adaptacji okazuje się, że to wszystko ma sens i jest ergonomiczne.
Galaxy S Plus ma pojemniejszy akumulator niż protoplasta: 1650 mAh zamiast 1500 mAh. Pod klapką wygospodarowano także miejsce dla kart mikro-SD, które można wkładać i wyjmować bez wyłączania sprzętu.
Samsung Galaxy S Plus nie jest tak urodziwy czy wykonany, jak Samsung Wave 3, ale okazało się, że dla wielu osób jest on wystarczająco dobry. Wygodzie obsługi nie można zbyt wiele zarzucić, a wszelkie braki pod względem jakości wykonania urządzenie nadrabia parametrami, lekkością i cienkością. Zresztą chyba prawie każdy użytkownik smartfona miał przynajmniej raz w życiu styczność z tym modelem albo z oryginalną wersją bez plusa w nazwie, więc nie ma za bardzo o czym tutaj pisać ;)
Oficjalnie tylko Android 2.3
Samsung nie chce, niestety, zaktualizować systemu w pierwszej generacji Galaxy. Na szczęście wokół tych produktów stworzyła się prężnie działająca społeczność modderów i programistów, więc jeśli ktoś chce, może użyć mniej oficjalnych „kanałów aktualizacji”. Pomimo to nakładka Samsunga jest całkiem dopracowana i funkcjonalna. Nie wszystkim odpowiada jej wygląd i wszystkie z zastosowanych rozwiązań, ale niewątpliwie jest to jedna z najlepszych modyfikacji Androida.
Między innymi to właśnie TouchWiz zaczął mocno popularyzować pomysł z przełącznikami i kontrolkami odtwarzacza muzyki w obszarze powiadomień. Bardzo fajne zmiany objęły też ekran blokady ekranu: oprócz możliwości wstrzymania muzyki i zmiany utworów wstawiono tam powiadomienia, które pojawiają po nadejściu nowej wiadomości albo nieodebranego połączenia. Wtedy na ekranie blokady pojawia się mały puzzel, który trzeba przeciągnąć w odpowiednie miejsce, co uruchamia aplikację związaną z danym powiadomieniem. Stylowe i wygodne rozwiązanie.
Warte podkreślenia są też modyfikacje dotyczące rozmów telefonicznych i książki adresów. Bardzo wygodna jest możliwość wykonania szybkiego połączenia lub wysłania wiadomości do wybranej osoby przez przesunięcie palcem po związanym z nią wpisie znajdującym się na liście kontaktów. Przydatna jest też funkcja odrzucania nadchodzącego połączenia telefonicznego, po którym automatycznie zostaje wysłana wybrana wiadomość z krótką informacją o tym, dlaczego nie mogło się odebrać.
Liczba wszelkiego rodzaju zmian i usprawnień jest naprawdę duża, zapewne dzięki temu, że TouchWiz jest rozwijany już od dość długiego czasu. Dzięki temu udało się stworzyć coś, co sprawnie współgra ze standardową funkcjonalnością Androida i uzupełnia ją.
Nokia 701
To, co widać na powyższych zdjęciach, to wcale nie jest Nokia C7, pomimo tego, że wygląda prawie tak samo. Nokia 701 nie ukrywa jednak zbyt mocno swoich korzeni, sięgających początków platformy Symbian ^3. Model ten jest jednym z mniejszych w dzisiejszym teście. Nokię 701 można pochwalić za solidne wykonanie, bo obudowa jest bardzo sztywna i dobrze spasowana, ale nie udało się całkowicie uniknąć wpadek konstrukcyjnych, głównie związanych z tyłem urządzenia. Plastikowa obwódka aparatu wystaje nad zarys obudowy, przez co bardzo szybko zbiera rysy, co nie wygląda zbyt ciekawie. Na dodatek tylna, stalowa klapka traci swój urok przez wycierającą się farbę. Co prawda trochę trwa, zanim to zjawisko się ujawni, lecz po pewnym czasie użytkowania wyraźnie widać miejsca, w których lakier staje się coraz cieńszy, a kolor – coraz jaśniejszy. W każdym razie jest to całkiem wygodny smartfon, który dobrze leży w dłoni i kieszeni, a przy tym pozwala oczekiwać, że po upadku nie zmieni się w trójwymiarowe puzzle.
Przyciski są rozmieszczone w absolutnie typowy dla Nokii sposób, podobnie jak w wielu symbianowych urządzeniach tej firmy, więc osoby przyzwyczajone do fińskich smartfonów powinny czuć się jak w domu. Najbardziej urozmaicona jest prawa krawędź: umieszczono tam ich aż pięć, a do tego jeden suwak. W górnej części mamy regulację głośności rozdzieloną przyciskiem uruchamiającym nagrywanie lub mechanizm rozpoznawania poleceń głosowych, poniżej znajduje się suwak do blokowania i odblokowywania urządzenia, a na sam dół trafił spust migawki aparatu (trochę zbyt niski, ale i tak wygodny w użyciu). Pod wyświetlaczem są dwie „słuchawki” i podłużny przycisk funkcyjny, wykorzystywany głównie do otwierania listy zainstalowanych aplikacji i przełączania się między uruchomionymi. Na górnej krawędzi znalazło się wyjście słuchawkowe, wyłącznik i zasłonięty plastikową zaślepką port mikro-USB. Po lewej stronie obudowy można znaleźć jeszcze jedną niespodziankę: tradycyjne złącze ładowarki Nokii. Oczywiście, da się naładować akumulator przez port USB, ale posiadacze na przykład starej samochodowej ładowarki Nokii powinni być zadowoleni z tego nieczęsto spotykanego dodatku.
Pod tylną klapką znajdują się dwie ciekawostki. Pierwszą z nich jest akumulator. Model BL-5K zasilający Nokię 701 występował już w kilku starszych smartfonach (na przykład w Nokii C7), ale w tym przypadku ma on pojemność większą o 100 mAh, więc teraz wynosi ona 1300 mAh. Poza tym Nokia 701 jest jednym z niewielu telefonów, w których dostępu do karty mikro-SD broni akumulator, a dostępu do karty SIM – nic. Chyba coś się komuś przestawiło ;)
Nokia Belle
Siedemsetjedynka ma na pokładzie najnowszą wersję systemu operacyjnego Nokii, Belle. Od pewnego czasu jest też dostępna aktualizacja oprogramowania (tak zwany Feature Pack 1), która pojawiła się, niestety, już po tym, jak zwróciliśmy swój egzemplarz testowy, ale mieliśmy okazję pobawić się nią chwilę i spisać garść (pozytywnych!) wrażeń. Najważniejszą zmianą w tym zbiorze poprawek jest... przyspieszenie taktowania procesora o 300 MHz. Takie zmiany nie są zbyt często spotykane, a ta ma spory wpływ na szybkość działania interfejsu: teraz jest on naprawdę płynny i sprawny. Oprócz tego w końcu poprawiono wygląd i sposób działania mechanizmu przełączania się między aplikacjami, który wygląda teraz jak ten z Windows Phone 7. Widać, że Nokia chce powoli przyzwyczajać swoich klientów do oprogramowania Microsoftu ;) Dodano też garść nowych widgetów i zmieniono wygląd niektórych menu i okien, dzięki czemu wszystko wygląda jeszcze przyjemniej. Najnowsza odmiana Symbiana jest ładna, szybka i funkcjonalna. Bez wątpienia system ten rozwija się w dobrym kierunku i sprawia teraz o wiele mniej problemów niż kilka miesięcy temu, choć trudno nie zauważyć mocnego wpływu Androida na jego wygląd. Szkoda tylko, że przeglądarka nadal nie należy do najszybszych i najbardziej kompatybilnych, klawiatura ekranowa dalej jest mniej wygodna niż u konkurencji i ciągle nie widać na horyzoncie obsługi więcej niż jednego konta Exchange.
Motorola Defy+
Jak łatwo się domyślić, Defy+ jest odświeżoną wersją Motoroli Defy. Jest to bardzo wyjątkowy sprzęt, ponieważ projektanci postawili głównie na wytrzymałość obudowy i pewną wodoszczelność, na przykład wszystkie wyjścia zostały zasłonięte zaślepkami, które powodują, że można bez obaw umyć Defy+ pod kranem, choć nurkować z nim raczej byśmy się nie odważyli. Nie jest to może „pancernik” na miarę Samsunga Solid, ale zapewne zniesie więcej niż przeciętny smartfon. Tylna klapka jest pokryta miłym w dotyku materiałem odpornym na zarysowania (choć było widać, że ktoś bardzo próbował zarysować nasz egzemplarz kluczami). Wykorzystane plastiki nie są najpiękniejsze, ale są solidne i dodatkowo złączone śrubkami. Pomimo tych wszystkich wzmocnień udało się utrzymać niewielkie rozmiary i masę, przez co Defy+ odcina się od stereotypu, że mocny i odporny telefon musi być duży i ciężki.
Pod ekranem umieszczono rząd czterech przycisków dotykowych związanych z obsługą Androida. W miarę wygodna regulacja głośności zagościła na prawym brzegu urządzenia i można bez trudu korzystać z niej za pomocą kciuka. Na górnej krawędzi znajduje się przycisk blokady smartfona, trochę odsunięty od prawego brzegu obudowy, przez co początkowo kciukiem czy palcem wskazującym wciska się miejsce obok, co oczywiście nie skutkuje włączeniem lub wyłączeniem ekranu. Po pewnym czasie można się przyzwyczaić, ale pierwsze chwile bywają frustrujące.
Aby otworzyć tylną klapkę, trzeba przesunąć suwak, co zmniejsza ryzyko wypadnięcia akumulatora, na przykład gdy smartfon uderzy o twarde podłoże. Poza tym taki mechanizm jest trochę trwalszy niż najczęściej spotykane małe plastikowe zatrzaski. Na dodatek klapka jest trochę wygięta w drugą stronę, przez co stawia lekki opór, gdy się ją zamyka, co odrobinę poprawia szczelność. W środku tej stosunkowo niewielkiej obudowy znajduje się całkiem pojemny akumulator, a pod nim umieszczono odpowiednie styki dla karty SIM i mikro-SD.
Defy+ to typowy sprzęt dla pragmatyka. Nie zachwyca jakoś specjalnie funkcjonalnością i wyglądem, nie bije rekordów w testach wydajności. Ale osobie prowadzącej aktywny tryb życia lub mającej w domu małe dzieci daje gwarancję, że po roku intensywnego używania obudowa będzie wyglądała niewiele gorzej niż na początku (chyba że ktoś bardzo się postara), nawet pomimo upadków, nurkowania w owsiance i tak dalej. A przy tym pod wieloma względami „wystarczy” mniej wymagającym i nie straszy wymiarami czy nieporęcznością. Po prostu na tle innych urządzeń w tym zestawieniu Defy+ nie wygląda imponująco ani nie wydaje się szczególnie opłacalny, lecz wyraźnie celuje w specyficzne wymagania pewnej grupy osób, których nie spełniają inne smartfony.
„Rozmyty” Android
Blur to nakładka systemowa przygotowana przez Motorolę. Stanowczo nie jest ona tak zaawansowana i rozbudowana, jak pokrewne oprogramowanie HTC, Samsunga czy Sony. Blur nie jest też tak atrakcyjny wizualnie. Funkcjonalność nie różni się zbyt wiele od tego, co w standardzie zapewnia Android 2.3, ale jest tu kilka rzeczy wartych uwagi, głównie związanych z dodatkowym oprogramowaniem, a nie ze zmianami w interfejsie.
Ciągle rozwijanym dodatkiem jest Motorola PhonePortal, czyli możliwość zarządzania smartfonem i sprawdzania jego statusu za pomocą przeglądarki internetowej, gdy jest on podłączony do sieci Wi-Fi. Niestety, nie wszystko działało u nas w stu procentach prawidłowo i czasami zdarzało nam się zobaczyć komunikat o błędzie.
Na liście zainstalowanych programów można znaleźć niezłe narzędzie do obsługi DLNA i prosty menedżer plików. Nie są one może zbyt odkrywcze ani zaawansowane, ale wywiązują się ze swoich zadań.
Wśród modyfikacji systemowych znalazło się miejsce na klawiaturę Swype, która pozwala wprowadzać tekst pociągnięciami palca zamiast tradycyjnego wstukiwania kolejnych liter. Nie zabrakło też kilku widgetów (których rozmiar można zmienić – to coś, co zasadniczo zostało udostępnione dopiero w Androidzie 3 i 4) i drobnej modyfikacji panelu z listą zainstalowanych aplikacji, w której można tworzyć grupy programów, co pomaga znaleźć właściwą pozycję.
Krótko mówiąc, nie jest tego dużo i raczej nikt nie kupi Motoroli Defy ze względu na oprogramowanie, które raczej nie wyróżnia się niczym specjalnym. Ale przynajmniej działa w miarę bezproblemowo.
LG Swift 2X
A co robi tutaj ten smartfon? Jest on na rynku już bardzo długo, dzięki czemu jego cena zdążyła bardzo mocno spaść. Dlatego jest to w tym momencie najtańszy telefon z dwurdzeniowym procesorem i sporo osób może się zastanawiać, czy warto dorzucić 200–300 zł albo... kupić go w bardzo dobrym stanie z drugiej ręki, w takiej samej cenie, w jakiej sprzedawany jest sprzęt przedstawiony na wcześniejszych stronach.
LG Swift 2X na pierwszy rzut oka wygląda trochę topornie. Na drugi zresztą też ;) Bardzo klasyczne kształty, ciemna kolorystyka i gruby plastik składają się na trochę ponury, ale solidny całokształt. Testowy egzemplarz przeszedł już przez kilka–kilkanaście redakcji: widoczne były na nim ślady użytkowania, ale i tak były one niewielkie, jak na roczny sprzęt. Miłe w dotyku tworzywo, którym pokryto tylną klapkę, nieźle opiera się zarysowaniu, a przy tym zapewnia pewniejszy uchwyt – a jest on dość potrzebny, bo Swift 2X nie należy do najmniejszych i najlżejszych smartfonów, głównie za sprawą niepotrzebnie szerokich ramek.
Szczególnie duży jest obszar pod ekranem, na który trafiły płytki dotykowe pełniące funkcję przycisków systemowych. Także same płytki są duże, więc łatwo w nie trafić, ale naprawdę urządzenie mogłoby być trochę mniejsze. Na dolnej krawędzi można dostrzec niecodzienny widok: dwie kratki, za którymi znajdują się głośniki. Łatwo się domyślić, że Swift 2X umie zagrać stereofonicznie, i wychodzi mu to całkiem nieźle. Pomiędzy kratkami umieszczono port mikro-USB. Na górnym brzegu obudowy znalazło się wyjście HDMI, a także wyjście słuchawkowe i wygodny wyłącznik. Przyciski regulacji głośności są w dość typowym miejscu, czyli na prawej stronie obudowy, i nie sprawiają problemów w użyciu.
Jeśli weźmie się pod uwagę to, ile miejsca jest w obudowie Swifta 2X, akumulator nie robi wrażenia rozmiarami i pojemnością. Co prawda 1500 mAh to nie jest mało, ale raczej bez problemu dałoby się tu zmieścić coś więcej. Cieszy za to, że LG zapewniło miejsce na dodatkową kartę mikro-SD, i to w taki sposób, że można ją wymienić bez wyłączania sprzętu.
LG Swift 2X nie budzi zbyt dużych emocji, ale nie można odmówić mu funkcjonalności i solidności. Ma on wszystko to, co powinien mieć nowoczesny smartfon, i jeśli przymknie się oko na jego toporny wygląd, to odwdzięczy się w miarę przystępną obsługą, dobrą wydajnością i przyzwoitym wyposażeniem.
Lekko przerobiony Android 2.3 z widokami na 4.0
LG Swift 2X ma dostać w drugiej połowie roku aktualizację do Androida 4.0. Tymczasem trzeba się zadowolić lekko zmodyfikowanym Androidem 2.3.
LG przygotowało kilka użytecznych modyfikacji. Najczęściej korzysta się z ulepszonego wysuwanego obszaru powiadomień. Został on wzbogacony o pięć przełączników pomagających w szybkim ustawieniu wybranych funkcji, takich jak Wi-Fi, GPS i Bluetooth. Poza tym w czasie odtwarzania muzyki pojawiają się tam kontrolki odtwarzacza i informacje o utworze. Podobne informacje można znaleźć na ekranie blokady systemu.
Aplikacja telefonu umie przeszukiwać książkę kontaktów z wykorzystaniem słownika T9, więc nie można na nią za bardzo narzekać ;) Ekran ze skrótami do zainstalowanych programów przeszedł drobne wygładzanie zmarszczek: wyposażono go w możliwość tworzenia kategorii oprogramowania ułatwiających znalezienie tego, co akurat jest potrzebne. Jak widać, nie ma tego zbyt wiele; cała reszta to standardowy Android z pozmienianymi ikonkami i czcionkami. Mamy nadzieję, że aktualizacja do Androida 4.0 pojawi się bez opóźnień.
Ekran
Pod względem jakości wyświetlacza bez wątpienia z tłumu wyróżniają się dwa Samsungi: Wave 3 i Galaxy S Plus. Super AMOLED-y nie robią już takiego wrażenia jak na początku, ale nadal zapewniają bardzo dobrą jakość obrazu, głównie ze względu na bardzo duży kontrast oraz doskonałe odwzorowanie czerni. Niestety, nie są to konstrukcje idealne. Po pierwsze, nie mają pełnego zestawu subpikseli, przez co obraz (szczególnie czerwienie) wygląda trochę ziarniście (i to pomimo przyzwoitej rozdzielczości), a niektóre barwy mogą być przekłamane. Po drugie, Samsung kalibruje wyświetlacze swoich smartfonów... w specyficzny sposób. Wyraźnie widać „przejaskrawienie” kolorów spowodowane zwiększeniem kontrastu i saturacji oraz mocno przesuniętym punktem bieli. Dodatkowo powoduje to, że biel nie jest biała, a lekko niebieska. Nie każdy lubi ten sposób wyświetlania barw.
Spośród bardziej standardowych ekranów na uwagę zasługuje ten zamontowany w Nokii 701. Niestety, ma on najniższą rozdzielczość w całej dzisiejszej stawce, ale pozostałe parametry są bardzo dobre. Szczególnie na wzmiankę zasługuje przyzwoita maksymalna jasność i dobre filtry polaryzacyjne, dzięki którym widoczność obrazu pozostaje odpowiednia nawet w bardzo słoneczny dzień. Odwzorowanie kolorów i kąty widzenia również nie budzą zastrzeżeń.
Na dalszej pozycji znajdują się wyświetlacze Defy+ i Xperii Neo V. Przede wszystkim kuleje w nich maksymalna jasność i kąty widzenia. Sony Ericsson swoje braki próbuje nadrabiać techniką Bravia Mobile Engine, która lekko poprawia wygląd zdjęć i filmów, dzięki czemu wyglądają one bardzo dobrze, gdy patrzy się na nie na wprost, ale wystarczy lekko przechylić głowę lub urządzenie, aby obraz stracił kontrast i zaczął zielenieć. Na ekranie Defy+ wszystkie kolory wyglądają tak, jakby były lekko „przytłumione”.
W Swifcie 2X wykorzystano w miarę przyzwoity ekran IPS o świetnych kątach widzenia, przeciętnej maksymalnej jasności i kalibracji nastawionej na zwiększenie kontrastu i saturacji. Ogólnie rzecz biorąc, może nie jest to najlepszy wyświetlacz IPS na rynku, ale spisuje się całkiem nieźle i właściwie nie ma znaczących słabych stron (choć mocnych też mu brakuje).
Xperia neo V | Wave 3 | Galaxy S Plus | Nokia 701 | Defy+ | Swift 2X | |
---|---|---|---|---|---|---|
Maksymalna luminancja bieli | bd. | 340 nt | 337 nt | 449 nt | 298 nt | 360 nt |
Punkt bieli (idealnie 6500 K) | 6620 K | 8500 K | 8530 K | bd. | 6550 K | 7890 K |
Pomiary ekranu wykonaliśmy z wykorzystaniem kalibratora X-Rite i1Display Pro dostarczonego przez:
Akumulator
Pod względem czasu działania ogólnie najlepiej radzi sobie Sony Ericsson Xperia neo V. To rezultat tego, że w każdym z testów osiąga bardzo dobry wynik (choć niekoniecznie najlepszy). Samsung Galaxy S Plus pozwala dłużej rozmawiać, głównie dzięki pojemnemu akumulatorowi, ale jego ekran pochłania sporo energii w czasie przeglądania stron internetowych (i na przykład podczas edytowania dokumentów lub czytania e-książek, czyli w sytuacjach, gdy wyświetlane jest dużo bieli). Na uwagę zasługuje też Motorola Defy+, która dzięki pojemnemu akumulatorowi i niezłej optymalizacji zapewnia przyzwoity czas czuwania i przeglądania internetu, więc ktoś, kto nie rozmawia zbyt długo (w tej dziedzinie smartfony pozbawione modemu telefonicznego zintegrowanego z procesorem, jak w układach Qualcomma, nie mają łatwego życia), powinien być bardzo zadowolony z osiągów tej Motoroli.
Najbardziej zawodzi Nokia. O ile czas czuwania jest w miarę przyzwoity i przy niezbyt intensywnym użytkowaniu fiński smartfon potrafi wytrzymać naprawdę sporo, o tyle gdy zacznie się robić coś bardziej wymagającego, akumulator rozładowuje się szybciej, niż powinien.
Aparat fotograficzny i kamera
Dwa smartfony z tego zestawienia mają 8-megapikselową matrycę aparatu, a pozostałe mają o 3 mln pikseli mniej. Praktyka pokazuje, że megapiksele to nie wszystko. Pierwszy z 8-megapikselowców, LG Swift 2X, ma problemy z flarami i kontrastem zdjęć. Szczegółowość jest przyzwoita, ale wcale nie wyraźnie lepsza niż na zdjęciach wykonanych porządnym aparatem z 5 mln pikseli. Poza tym siła flesza zawodzi i oprogramowanie narzuca spore ograniczenia związane z maksymalnym ISO i długością naświetlania, przez co sfotografowanie czegokolwiek w słabym oświetleniu to nie lada wyzwanie.
Drugi 8-megapikselowiec to Nokia 701. Jakość zdjęć jest przyzwoita, o ile... nie próbuje się ich robić z bliska. Nokia znowu nie zapewniła automatycznego ustawiania ostrości, przez co wszystko sfotografowane z odległości mniejszej niż kilkadziesiąt centymetrów jest nieostre. Ktoś, kto często wykonuje zdjęcia dokumentów, wizytówek czy po prostu lubi zbliżenia, powinien szerokim łukiem omijać ten telefon. Poza tym zdjęcia mają lekki żółty zafarb, który teoretycznie ma ocieplać obraz, ale nie każdemu się to spodoba.
Pozytywnie zaskoczyła nas jakość obrazu z Motoroli Defy+. Oprogramowanie aparatu bardzo dobrze radzi sobie z ustawieniem kontrastu i nasycenia barw w taki sposób, aby zdjęcia wyglądały miło dla oka. Przy tym nie przesadzono z wyostrzaniem, dodano w miarę przyzwoite oświetlenie wspomagające i udało się zachować całkiem sporo detali. W praktyce wygląda to naprawdę nieźle.
Dobrze wypadł też Samsung Wave 3, choć w standardowych ustawieniach zdjęcia nie wyglądają zbyt atrakcyjnie. Flesz również mógłby być bardziej efektywny, ale lepsze to niż nic. Co ciekawe, pomimo sporego podobieństwa do Galaxy S Plus „badafon” zapewnia obraz wyraźnie lepszej jakości, mniej zaszumiony i bardziej szczegółowy. Widać więc, że zmieniono nie tylko obudowę, ale także aparat. To dobrze, bo ten zamontowany w Galaxy S Plus zdążył się już mocno zestarzeć.
Xperia Neo V radzi sobie przyzwoicie, choć jest kilka elementów, które budzą pewne zastrzeżenia. Zdjęcia, gdy nie ogląda się ich w powiększeniu, ogólnie wyglądają dobrze. Jest to głównie zasługa bardzo przyjemnej kolorystyki i kontrastu. Ale po dokładniejszym zbadaniu wyraźnie widać efekty mocnego wyostrzania oraz artefakty i szumy w ciemniejszych obszarach. Całokształt jest całkiem niezły, ale mogło być lepiej.
Standardem w tym przedziale cenowym jest to, że smartfon umie nagrywać filmy HD. Niechlubnym wyjątkiem jest tutaj Motorola Defy+, której możliwości kończą się na rozdzielczości 640 × 480. Full HD jest już przywilejem urządzeń droższych (na przykład Swifta 2X).
Na tle konkurencji pozytywnie wyróżnia się Nokia 701. Jakość nagrań jest naprawdę dobra, co po części jest pewnie zasługą wysokiej przepływności (około 12 Mb/s) strumienia wideo. Nie można też jej niczego zarzucić pod względem płynności obrazu. Jedynym mankamentem jest brak możliwości filmowania z bliska ze względu na brak mechanizmu automatycznego ustawiania ostrości.
Zaraz za nią plasuje się Xperia neo V: jakość nagrań jest tylko trochę gorsza.
Ważną funkcją obu kamer jest ciągły autofokus, który bardzo ułatwia życie. Xperia neo V dodatkowo może się pochwalić stabilizacją obrazu i tradycyjnym przyciskiem uruchamiającym i kończącym nagrywanie. Ogólnie rzecz biorąc, raczej nikt nie powinien mieć większych powodów do narzekań w przypadku tych dwóch urządzeń.
Samsung Galaxy S Plus wypada na tym polu słabiej od odpowiednika z systemem Bada. Jakość obrazu jest wyraźnie słabsza, zabrakło możliwości zmiany odległości ostrzenia w trakcie nagrywania i zauważyliśmy okazjonalne spadki płynności, gdy nagranie było wykonywane w słabszych warunkach oświetleniowych.
Z tyłu stawki ciągnie się Motorola Defy+, która startuje ze straconej pozycji ze względu na znacznie mniejszą rozdzielczość wideo. Mimo to obraz jest całkiem znośny, ale raczej nie ma szans rywalizować z filmami HD.
A Swift 2X? Co prawda smartfon LG umie nagrywać w Full HD, ale jest to dość wirtualna przewaga. Wynika to głównie z tego, że w tym trybie są gubione klatki i pojawiają się efekty zbyt mocnej kompresji (10 Mb/s to trochę mało, jak na taką rozdzielczość). Dlatego w praktyce lepiej jest nagrywać klipy 720p, które mają 30 kl./s (bez żadnych spadków płynności) i korzystniejszy współczynnik kompresji, a więc lepszą ogólną jakość.
Wydajność i multimedia
W tym przedziale cenowym najczęściej spotyka się procesory Qualcomma. Może nie zachwycają wydajnością, ale jest ona przyzwoita. Z tego trendu wyłamuje się Nokia, która kontynuuje współpracę z Broadcommem. Jej najnowszym dzieckiem jest procesor taktowany zegarem 1,3 GHz (po aktualizacji systemu do nowszej wersji), ale zgodny z dość starą architekturą ARM11, która jest sporo mniej wydajna od wszelkich Snapdragonów i Corteksów.
Łatwo się domyślić, że najlepszą ogólną wydajność ma Swift 2X, choć nie zawsze jest szybszy od konkurencji. Zaraz za nim plasują się wszystkie smartfony z Qualcommami, ze wskazaniem na Galaxy S Plus, który ma wyraźnie szybszy procesor. Nokię 701 testowaliśmy, jeszcze zanim otrzymała przyspieszającą ją aktualizację oprogramowania, ta jednak raczej nie zmieniłaby wiele. Nawet szybkie zegary nie pomogłyby nadrobić niedostatków wynikających z użycia starej architektury.
Jak to wszystko przekłada się na sprawność działania systemu? Właściwie żaden ze smartfonów nie budził pod tym względem większych zastrzeżeń. Jedynie Wave 3 czasami gubił klatki animacji w niektórych przejściach, ale nie przeszkadzało to w obsłudze urządzenia. Bardzo dobre wrażenie zrobiło na nas działanie najnowszej odmiany Symbiana: Nokia zrobiła kawał dobrej roboty w dziedzinie optymalizacji i wyglądu systemu, dzięki czemu można zapomnieć o jego niezbyt ciekawej przeszłości. Ogólnie rzecz biorąc, ktoś, kogo nie interesują wyniki benchmarków, a jedynie to, czy jego smartfon nie będzie „mulił”, naprawdę nie ma tu na co narzekać.
Multimedia
Możliwości odtwarzania filmów są w tych smartfonach bardzo podobne. Jedynie Motorola Defy+ nie radzi sobie z plikami o rozdzielczości 720p. LG Swift 2X może się dodatkowo pochwalić obsługą klipów 1080p, ale tylko pod warunkiem, że korzystają one z profilu Baseline standardu H.264. Kontenery MKV coraz częściej są rozpoznawane przez standardowe odtwarzacze smartfonów. Cztery z sześciu przetestowanych przez nas modeli nie potrzebują do tego dodatkowego oprogramowania; niechlubne wyjątki to produkty LG i Motoroli. Warto zwrócić uwagę na to, że dwa smartfony, Xperia neo V i Swift 2X, zostały wyposażone w wyjście HDMI, które potrafi ułatwić życie. Ogólnie rzecz biorąc, wyjąwszy Motorolę Defy+ przetestowane przez nas urządzenia radzą sobie z odtwarzaniem multimediów bardzo dobrze. Dla kogoś, kto zamierza regularnie oglądać filmy i seriale w czasie podróży, ważny będzie też rozmiar i jakość wyświetlacza, co daje lekką przewagę produktom Samsunga.
Galaxy S Plus i Wave 3 wyróżniają się też pod względem jakości wyjścia audio: brzmienie jest przyzwoite, dynamiczne, a scena muzyczna jest prawidłowo zarysowana. Równie przyjemnie słuchało nam się muzyki za pomocą Xperii neo V, która potrafi zagrać bardzo żywo. Nokia 701 radzi sobie pod tym względem dość przeciętnie: niby gra poprawnie, ale dźwięk jest jakby trochę płaski, ogólnie mało ciekawy, nie daje tyle frajdy, ile powinien. Defy+ i Swiftowi 2X poszło dość kiepsko. Pierwszemu brakuje niskich i średnich tonów i wszystko brzmi, jakby było lekko przytłumione. Drugi też zawodzi, pomimo teoretycznie lepszego wyposażenia.
Podsumowanie
Spośród przedstawionych smartfonów najbardziej utkwiły nam w pamięci dwa: Samsung Wave 3 i Sony Ericsson Xperia neo V. „Badafon” przyciąga do siebie przede wszystkim wyglądem i jakością wykonania. Korzysta się z niego naprawdę przyjemnie i ciągle zastanawialiśmy się, dlaczego Samsung nie zbuduje podobnego urządzenia z Androidem. Poza wyglądem urządzenie to ma przyzwoitej jakości aparat i kamerę, ekran AMOLED i ogólnie rzecz biorąc, jest pozbawione większych wad. To sprzęt, który po prostu działa, podoba się i sprawia frajdę; nic nie przeszkadza, nic nie irytuje. Jedyne, co budzi pewne wątpliwości, to system operacyjny. Korzystając z Bady, cały czas mieliśmy wrażenie, że jest to ubogi kuzyn Androida, mniej dopracowany, w którym ciągle brakowało nam jakiegoś programu. Dlatego warto najpierw sprawdzić, czy na pewno w systemie jest wszystko, co może być potrzebne.
Największą zaletą Xperii neo V jest... brak wyraźnych wad (wyjąwszy kiepskie kąty widzenia, ale z tym da się żyć). Poza tym zachęca dobrym czasem działania, najnowszą wersją Androida na pokładzie, wyjściem HDMI, aktywną redukcją szumów otoczenia w czasie rozmowy i kilkoma innymi mniej lub bardziej ważnymi funkcjami. Jest to przyzwoita i dopracowana konstrukcja, której niczego nie brakuje pod względem funkcjonalności i oprogramowania.
Motorola Defy+ stoi jakby z boku tych wszystkich potyczek. Wydajność, wygląd, funkcje nagrywania filmów – pod tymi względami nieco odstaje od reszty dzisiejszej stawki. Do tego dochodzi kilka innych drobiazgów. Ale mamy wrażenie, że potencjalnego użytkownika to i tak nie będzie obchodziło, bo w Defy liczy się odporność na zamoczenie i wytrzymałość obudowy. Jeśli ktoś prowadzi aktywny tryb życia, to właściwie nie ma wyboru. Czy to oznacza wybór zła koniecznego? Nie do końca, bo pomimo tego, że pod wieloma względami do czołówki trochę brakuje, dla wielu funkcjonalność będzie wystarczająca.
Nokię 701 bardzo chcielibyśmy polubić, ale ciągle coś w tym przeszkadzało. Najnowsza wersja Symbiana jest dużo lepsza od poprzednich i da się z niej przyjemnie korzystać, ale i tak wypada blado w porównaniu z tym, co oferuje Android 4.0. Aparat i kamera same w sobie nie budzą większych zastrzeżeń, ale zabawę psuje brak autofokusu. Wyświetlacz zapewnia świetne odwzorowanie kolorów i dużą jasność, ale brakuje mu rozdzielczości. Do tego dochodzi przeciętna wydajność i dość słaby czas działania. Nokia 701 to wyraźny krok naprzód w porównaniu z poprzednikiem, czyli Nokią C7, ale problemem jest to, że konkurencja nie śpi.
Samsung Galaxy S Plus już się mocno zestarzał, ale starzeje się z godnością. Najgłębsza zmarszczka to jakość zdjęć i filmów. W sumie największym problemem tego smartfona jest to, że nie jest on Wave'em 3 ;) Wave 3 jest po prostu lepszy na każdym polu wyjąwszy pojemność akumulatora i to zabija praktycznie całe nasze zainteresowanie „galaktycznym” Samsungiem.
Przewaga Swifta 2X pod wieloma względami okazała się raczej wirtualna. Nie zachwyca teoretycznie lepszy aparat ani możliwości nagrywania wideo Full HD. Wyświetlacz IPS również nie jest wyraźnie lepszy od tego, co zapewniają tańsze smartfony. Wszystko rozbija się więc o wydajność. Zapaleni gracze potrzebujący możliwości odtwarzania filmów Full HD mogą się zainteresować tym całkiem opłacalnym produktem LG. Inni powinni pozostać przy czymś tańszym, bo w codziennym użytkowaniu nie odczują żadnej różnicy. A ponadto oszczędzą sobie stresów związanych z ciągłym przekładaniem terminów aktualizacji oprogramowania ;)
Warto jeszcze wspomnieć o dwóch smartfonach dostępnych w zbliżonej cenie, które już testowaliśmy. Jednym z nich jest Xperia ray – „skurczona” odmiana neo V, która różni się tylko przekątną ekranu, brakiem wyjścia HDMI i trochę lepszym aparatem. Zupełnie inny jest Samsung Omnia W, sprzęt bardzo podobny do Wave'a 3. Powinni go wziąć pod uwagę ci, którym podoba się koncepcja Windows Phone.
Na koniec jeszcze mała uwaga związana z cenami przetestowanych smartfonów. Są to kwoty orientacyjne, określone na podstawie oferty popularnych sklepów, i doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że wszystkie z nich da się kupić taniej na Allegro lub w mniej znanych miejscach, ale poszukiwanie okazji pozostawiamy Wam ;)
Do testów dostarczył: Sony
Cena w dniu publikacji (z VAT): 1000 zł
Do testów dostarczył: Samsung
Cena w dniu publikacji (z VAT): 1000 zł
Do testów dostarczył: Samsung
Cena w dniu publikacji (z VAT): 1100 zł
Do testów dostarczył: Nokia
Cena w dniu publikacji (z VAT): 1200 zł
Do testów dostarczył: Motorola
Cena w dniu publikacji (z VAT): 950 zł
Do testów dostarczył: LG
Cena w dniu publikacji (z VAT): 1300 zł