Co ty tam wiesz o MMORPG...
Na samym początku szczerze przyznam, że praktycznie nie grałem w pierwsze Guild Wars. Może się niektórym z Was wydawać profanacją to, że ktoś, kto nie zawitał do świata Tyrii w przeszłości, bierze się za ocenę najnowszego dziecka ArenaNet, no bo jak to, tak od końca?
Nie przeszkadza mi grind. Lubię rozwijać postać, która po żmudnym mordowaniu raz po raz tych samych stworzeń może dosłownie góry przenosić. A twórcy pierwszej części Guild Wars poszli w innym kierunku. Cenią umiejętności graczy w walce z innymi, tak zwany skill, i to na nim opiera się ta gra. A skoro ma tylu zwolenników, to coś w tym musi być.
Było kilka powodów, które skłoniły mnie do tego, by usiąść do kontynuacji Jedynki, gry, o której jeszcze niedawno miałem do powiedzenia tylko tyle, że jest be. Pierwszy to niesamowite szkice koncepcyjne, którymi byliśmy karmieni przez ostatnich kilkanaście miesięcy, w połączeniu z fragmentami rozgrywki z wersji beta. Guild Wars mają opinię gry MMORPG innej niż wszystkie, a przez ostatnią dekadę zaliczyłem ich dziesiątki. W jednych spędziłem więcej czasu, w innych mniej, ale przesyt spowodowany powtarzalnością kluczowych rozwiązań w końcu dopadł i mnie, sprawił, że MMORPG-i zwyczajnie mi się znudziły. Dlatego niniejszy artykuł może być wyjątkowo pomocny dla tych, którzy pierwszą część Guild Wars omijali z daleka, a nad drugą mocno się zastanawiają, najprawdopodobniej skuszeni tym samym co ja, kompletny nowicjusz w świecie Tyrii.
Dla mnie najważniejszą nowością tego roku jest bezapelacyjnie Diablo 3. Jeszcze do niedawna na drugim miejscu mojej listy były ex aequo: Far Cry 3, Dishonored, X:Com: Enemy Unknown, no i oczywiście Borderlands 2. Dalej na nie czekam niczym dziecko w Wigilię na świętego Mikołaja. Ale przyłapałem się na tym, że od dwóch, trzech miesięcy każdego dnia wertowałem prasę w poszukiwaniu nowych informacji o najnowszym dziecku ArenaNet. Teraz nie mam wątpliwości, że Guild Wars 2 to mój tegoroczny numer dwa.
Najpierw odrobina statystyk. Niektórzy dziennikarze otrzymali od polskiego dystrybutora Guild Wars 2 specjalną wersję gry, o której obszerniej piszemy na następnej stronie. Na jednej z ulotek jest kilka ciekawych informacji. Gracze spędzili w świecie Tyrii w sumie 1 172 940 800 godzin, co daje około 134 tysięcy lat. Od kwietnia 2005 roku utworzonych zostało w sumie ponad 591 tysięcy gildii, a do lutego 2012, czyli przez niespełna siedem lat, sprzedano ponad siedem milionów kopii. Co prawda połowa tej liczby to nakład, w jakim Diablo 3 rozeszło się w maju w ciągu pierwszej doby, ale nie byłoby fair porównywanie tych gier ze sobą. Nad Guild Wars 2 pracował zespół ponad 270 osób, powstało blisko trzy tysiące szkiców koncepcyjnych oraz dziewięćdziesiąt sekwencji filmowych. Na deser: dwadzieścia dziewięć procent czasu, który internauci spędzają w Stanach Zjednoczonych w sieci, przypada na gry online.
Dziennikarski przywilej
Marketingowcy CD Projekt otrzymali pakiety prasowe do rozdania i byłem jednym z tych, którzy je dostali.
Praktycznie najważniejszym elementem całego pakietu jest ponad stustronicowy artbook, wydany w miękkiej oprawie. Wygląda znakomicie, jest po brzegi wypełniony znakomitymi grafikami koncepcyjnymi i komentarzami twórców. To bez wątpienia gratka dla miłośników Guild Wars. Wersja kolekcjonerska drugiej części też zawiera książkę, najprawdopodobniej o tej samej treści, ale wydaną w twardej okładce.
Nie mogło zabraknąć pendrive'a z materiałami prasowymi.
Gra znalazła się na dwóch płytach. To ponad 14 GB danych, więc użytkownicy wolniejszych łączy odetchną z ulgą.
Spośród ulotek wyróżnia się jedna: obrazuje za pomocą liczb, jak dużym przedsięwzięciem jest projekt Guild Wars 2, oraz przybliża najważniejsze dane dotyczące Jedynki.
Wykwalifikowany złodziej
Guild Wars 2 to przedstawiciel gatunku MMORPG, co oznacza, że gracz przemierza świat Tyrii w skórze przedstawiciela jednej z pięciu ras, który gromadzi punkty doświadczenia i przechodzi na kolejne poziomy. Na tym polu innowacji w mechanice nie ma. Można wcielić się w jednego z kotopodobnych, dzikich Charrów, dwie odmiany ludzi (przy czym przedstawiciele rasy Norn ze względu na posturę zasługują na miano półgigantów), dalej są drobni, lecz inteligentni Asura oraz istoty mające niepokojąco dużo wspólnego z drzewami, Sylvari. Jest też kilka profesji, z których wybiera się jedną. Można być wojownikiem walczącym w zwarciu lub na dystans albo parać się magią. I pod tym względem nic nowego.
Swoją przygodę w świecie Guild Wars 2 rozpocząłem od wybrania postaci. Już wcześniej wiedziałem, kim chcę grać, dlatego bez dłuższego zastanowienia stworzyłem człowieka, złodzieja. Przekonała mnie jedna przyodziana w skórzane wdzianko pani z przerywnika filmowego, która skakała po dachach i z wprawą posługiwała się pistoletami. Złodziej to klasa okradająca wrogów, w zwarciu walcząca za pomocą sztyletów, a na dystans – pistoletami. Co ciekawe, trzeba było dokonać kilku wyborów, o których skutkach na razie nie mam zielonego pojęcia. Dla przykładu: musiałem się zdecydować, czy pochodzę z domu szlacheckiego czy wychowała mnie ulica albo kto jest moim bogiem (jednym z sześciu). Było nawet pytanie o to, w jaki sposób idę przez życie: czy rozwiązuję problemy za pomocą pięści czy głównie urokiem osobistym. Zapewne moje decyzje przypomną o sobie podczas wypełniania zadań fabularnych. I nawet nie staram się dowiedzieć w sieci, co moje wybory mogą oznaczać. Dobrze się bawię już na etapie kreowania postaci, przywiązuję się do niej. To dobry znak.
Wchodzę do gry. Wita mnie krótki przerywnik filmowy, trzeba ratować wioskę, której zagraża najazd jakichś centaurów. Nie wiem o co chodzi, walczę, ktoś coś do mnie mówi, każe iść w inne miejsce. Idę, jest tam kilku graczy, bronimy niewielkiego fortu, znowu atakują centaury. Po chwili każą mi wyjść poza umocnienia, kompani idą ze mną. Ukazuje się pierwszy boss, żywiołak. Jest naprawdę duży. Widać, że każdy daje z siebie wszystko, co ma najlepszego. Po kilku minutach kamienne truchło leży pokonane, chociaż kilku członkom drużyny nie udało się dotrwać do końca potyczki. Zbieram szczękę z podłogi i zachodzę w głowę, co jest dalej. Jeżeli takie monstrum wita mnie już na dzień dobry, to pewnie czekają mnie gigantyczne smoki, twory szalonych naukowców, demony oraz inne monstra nieziemskich rozmiarów? A najlepsze jest to, że dotąd wszystko było dziełem przypadku: postacie obok mnie były na tym samym etapie poznawania fabuły co ja, czyli na początku. Chcę więcej.
Już podczas pierwszego starcia zauważyłem, że dostaję zadziwiająco mało punktów doświadczenia za zabijanie potworów, praktycznie nic. Ale jest i dobra wiadomość: zdobywa się je również za wykonywanie zadań, tworzenie przedmiotów, gromadzenie surowców czy odkrywanie nowych miejsc, czyli praktycznie za wszystko. To jedno z tych rozwiązań, które zachęcają do poznawania świata, uczestniczenia w zadaniach pobocznych czy współpracy z innymi, ale wszystko to jest bardzo naturalne. I właśnie to jest świetne! Nie ma też typowych questów, które sprowadzają się do tego, że trzeba najpierw z kimś pogadać, zabić ileś potworów, z których wypadają określone przedmioty, po czym wrócić z nimi, aby w zamian dostać punkty doświadczenia. Owszem, wykonywanie zadań fabularnych wymaga rozmówienia się z określonym bohaterem niezależnym, ale to inna kwestia.
W każdym razie w Guild Wars 2 podczas eksploracji świata gry otrzymuje się komunikaty o wydarzeniach dziejących się nieopodal. Dla przykładu, karawana kupców stara się przedostać z jednej placówki handlowej do drugiej. Są po drodze atakowani przez komanda centaurów. Będąc w pobliżu, można stanąć z nimi ramię w ramię i odpierać ataki najeźdźców wraz z innymi graczami, jeśli też będą zainteresowani walką i w porę przybędą. Gdy uda się odeskortować karawanę, wszyscy otrzymują punkty doświadczenia i karmy podług zasług i rozchodzą się, po to by kiedyś znowu spotkać się w podobnych okolicznościach. To świetnie się sprawdza. Graczy nie brakuje i nie zdarzyło mi się, abym musiał polegać tylko na sobie. Zadań jest bardzo dużo, a odprowadzenie kogoś to zaledwie wierzchołek góry lodowej – walki z trudniejszymi przeciwnikami, w tym epickimi bossami, odbywają się na podobnej zasadzie. Dla mnie bomba.
Mechanika gry też jest dopracowana. Każda z klas ma zestaw unikatowych umiejętności. Na przykład złodziej, przeprowadzając ataki specjalne, które w innych grach kosztują takie zasoby jak popularna mana, korzysta z punktów inicjatywy. Ma ich do dyspozycji kilkanaście i regenerują się one co sekunda. Zdolności ofensywne kosztują od dwóch do pięciu, podczas gdy lecznicze i wspomagające oparte są na znanych większości cooldownach. Inżynier zaś ma plecak, w którym trzyma kilka rodzajów bomb. Oczywiście, nie ma to nic wspólnego z inicjatywą i tak jest w przypadku każdej innej klasy. Co więcej, każdy typ broni ma swój własny komplet skilli, który musi zostać odblokowany poprzez walkę. Oznacza to, że ataki wykonywane mieczem różnią się od przeprowadzanych za pomocą łuku czy buławy. Jest to kolejny powiew świeżości w skostniałej mechanice gier MMORPG, w dodatku sprawdza się wybornie.
Można dowolnie łączyć ze sobą bronie, oczywiście pod warunkiem, że profesja na to pozwala. W przypadku złodzieja nic nie stoi na przeszkodzie, aby w jednej ręce dzierżył na przykład krótki miecz, a w drugiej – jednoręczną broń dystansową. Taki zestaw daje odrobinę inne możliwości wykonywania „kombosów” niż dwa takie same narzędzia mordu. Co więcej, na jednym z wczesnych poziomów trudności zostaje odblokowany drugi ich komplet, a gracz może przełączać się podczas walki pomiędzy nimi. Będąc złodziejem, mogę ostrzelać wroga z większej odległości, a gdy ten jest już blisko, przełączam się na sztylety i kończę robotę w zwarciu. Widowiskowe to i przemyślane.
O mechanice jeszcze długo można by pisać. Bardzo obszernym zagadnieniem jest wytwarzanie przedmiotów (crafting), wydawanie punktów umiejętności w celu stworzenia ich zestawu optymalnego dla danej klasy, walka pod wodą, moduł PvP oraz interakcja z innymi postaciami. Guild Wars 2 jest grą MMORPG na tyle rozbudowaną, że trudno jej świat poznać w zaledwie dwa, trzy dni. Niemniej mam nadzieję, że już teraz udało mi się Was zachęcić do spróbowania swoich sił w Tyrii.
Tyria, obywatelu
Miejscem startowym ludzi jest leżąca u podnóża miasta Divinity's Reach wioska Shaemoor. To skromna osada, zamieszkała przez kilku kupców i trenerów profesji, chwilowa baza wypadowa i nic więcej. Ale to, co widać na samym początku zabawy po obróceniu się o 180 stopni, jest imponujące. Wspomniana metropolia jest po prostu ogromna. Przemierzenie jej biegiem zajmuje dobrych kilkanaście minut, ale w pierwszych chwilach nie ma co się spieszyć i warto zrobić sobie wycieczkę krajoznawczą bez uciekania się do teleporterów, bo uwierzcie: jest na czym oko zawiesić. Divinity's Reach jest podzielone na kilka mniejszych fragmentów. Nie brak majestatycznych budowli, królewskiego zamku, mnóstwa sklepikarzy, dzielnic biedniejszych i bogatszych, imponującego ogrodu, cmentarza i innych, równie ciekawych atrakcji. Skoro tak wygląda początkowy obszar, pozostaje szybko rozwinąć postać, tak aby dało się nią wyruszyć dalej w świat.
Wszędzie widać przywiązanie twórców gry do szczegółów, pod tym względem po prostu miażdży konkurencję. W oczy rzuca się niesamowita różnorodność budowli, fauny, flory oraz terenu. Gdziekolwiek się pójdzie, czeka jakieś zaskoczenie. Swoje trzy grosze dorzuca znakomita oprawa graficzna, która pozwoliła wyeksponować te wszystkie drobiazgi. Miejsce początkowe ludzi, należące do obszaru Queensdale, to w dużej mierze placówki handlowe, farmy hodowlane, kilka jaskiń, młynów i pól uprawnych. Wszystkie są wykonane z niezwykłą dbałością o szczegóły. Niestety, ograniczony czas nie pozwolił mi zapuścić się nieco dalej, ale nie wątpię, że czeka mnie jeszcze niejedno zaskoczenie. No bo jeżeli prosta przybudówka z kilkoma krowami i farmerem nieopodal wywołuje takie wrażenie...
Zapewne zorientowaliście się, że oprawa wizualna jest dość realistyczna. World of Warcraft jest pod tym względem nieco przerysowany, Lineage 2 blisko do mangowego MMORPG, a w najnowszej grze ArenaNet gracze, potwory, budowle czy roślinność przypominają te prawdziwe, choć miejscami są odrobinę steampunkowe. Jasne, przedstawiciel rasy Charr to drapieżny, groteskowy futrzak, ale zapewne rozumiecie, o co chodzi.
Elementy widoczne na ekranie bardzo dobrze do siebie pasują, ani razu nie dostrzegłem zgrzytu między jakimś modelem lub ich grupą a przyjętą konwencją. Wiarygodność świata to dla mnie obok mechaniki i grywalności najistotniejszy składnik w grze MMORPG. To jest właśnie magia Guild Wars 2, ta łatwość uzależnienia gracza od nietypowego, bogatego świata Tyrii, w którym po prostu chce się przebywać. Mało które MMORPG wywołało u mnie podobne odczucia i to jest dla mnie wyraźny znak, że mam do czynienia z wyjątkowo dobrą grą.
Platforma testowa
Oto podzespoły komputera, który posłużył nam do przetestowania gry Guild Wars 2:
Model | Dostarczył | |
---|---|---|
Procesor | Intel Core i5-2500K | www.intel.pl |
Płyta główna | Asus Maximus IV Gene-Z | pl.asus.com |
Pamięć | 2 × 4 GB Kingston KHX1600C9D3X2K2 | www.kingston.com |
Karta graficzna | Gigabyte GeForce GTX 580 SOC (GV-N580SO-15I) | www.gigabyte.pl |
Zasilacz | Enermax Revolution 1250 W | www.enermax.com |
Schładzacz procesora | Prolimatech Armageddon | www.prolimatech.com |
Wentylatory | 2 × Noctua NF-P14 FLX | www.noctua.at |
Karta dźwiękowa | Asus Xonar Xense | pl.asus.com |
Nośnik systemowy | Kingston SVP100S2 96 GB | www.kingston.com |
Nośnik na gry | Samsung HD503HI 2 TB | www.samsung.com |
Monitor | LG L245WP(24 cale, 1920 × 1200) | redakcyjny |
Obudowa | Corsair Graphite 600T | www.corsair.com |
Mysz | Logitech G700 | www.logitech.pl |
Klawiatura | Enermax Aurora Premium | www.enermax.com |
Podkładka | SteelSeries l-2 | steelseries.com |
Stolik | Rogoz Audio 3QB3 | rogoz-audio.nazwa.pl |
Wzmacniacz słuchawkowy | NuForce DAC-9 | www.nuforce.com |
Słuchawki | Sennheiser HD 800 | redakcyjne |
Grafika i dźwięk
Grafika w Guild Wars 2 jest, mówiąc najoględniej, jak tylko się da, bardzo dobra. Żaden inny znany mi świat MMORPG nie jest aż tak szczegółowy. Udostępnione przez twórców fragmenty rozgrywki od jakiegoś czasu krążą po sieci i choć niezłe, nie wybijają się specjalnie ponad przeciętność, ale to, co ujrzałem przez weekend, to kawał znakomitej roboty. Koncepcja artystyczna zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie, ale skupię się na stronie technicznej, bo to ona wielu z Was interesuje najbardziej.
Przepis na dobrą grafikę jest z technicznego punktu widzenia relatywnie prosty. Wystarczą tekstury w odpowiednio wysokiej rozdzielczości, kilka popularnych efektów, przyzwoita liczba wielokątów przypadających na poszczególne obiekty, płynna animacja oraz w miarę dobra optymalizacja wykorzystania zasobów sprzętowych. Niewiele jest gier, które radzą sobie na tych wszystkich polach, a Guild Wars 2 – owszem, a to przecież MMORPG, co samo w sobie narzuca bardzo duże ograniczenia. Dla mnie to jak dotąd najładniejszy, najbardziej spójny wizualnie tytuł tego roku.
Tekstury są znakomite. Nie szczędzono im rozdzielczości, dlatego nawet w dużym zbliżeniu obiekty i postacie nie wywołują grymasu na twarzy. Nie ujrzycie szaroburej plamy w miejsce drewnianego puklerza. Woda to mistrzostwo świata. Płynność ruchów graczy i przeciwników jest zachowana, przy czym takie widoki jak poruszające się podczas biegu ubrania to standard. Efekty pogodowe są świetne. Co prawda przydałby się do tego wszystkiego deszcz i pochmurne niebo, ale może się ich jeszcze doczekam. Ponadto Guild Wars 2 obok Metro 2033 zapewniają najładniejszą głębię ostrości spośród gier, w które kiedykolwiek grałem. Mógłbym jeszcze dużo pisać na temat wizualnych smaczków, które na Was czekają, ale warto się samemu przekonać o powodach tego zachwytu.
Płynność gry jest nie najgorsza. Spodziewałem się, że mojej platformie testowej zdarzy się tu i ówdzie dostać zadyszki. W maksymalnych ustawieniach graficznych najczęstszym widokiem było około 45 klatek na sekundę, chociaż nie brakowało momentów, w których było ich ponad 80. Jedynie najbardziej zaawansowane próbkowanie, tak zwane superpróbkowanie (ang. supersampling), powodowało spadek płynności o mniej więcej 20, 25 procent. Oprawa dźwiękowa również zasługuje na pochwałę. Utwory w tle całkiem nieźle wpasowują się w wydarzenia na ekranie, zdecydowanie przydają grze atmosfery. Dialogi również są ciekawe i mocno zróżnicowane, a mnogość dźwięków dookoła tylko sprzyja poczuciu wiarygodności świata Tyrii.
Galeria
Podsumowanie
Guild Wars 2 są niezwykle grywalne, mają świetną mechanikę. Co prawda ta po części opiera się na rozwiązaniach zapożyczonych z innych gier (przykładem cooldowny), ale została zastosowana w wyjątkowo świeży sposób. Widać w tym wszystkim logikę, należyte zrównoważenie poszczególnych elementów. Znając życie, niedługo doczekamy się niejednej łaty poprawiającej drobne niedoróbki i wprowadzającej modyfikacje, ale podczas dwudniowego pobytu w świecie Tyrii nie spotkało mnie nic, co poirytowałoby mnie na tyle, aby warto było o tym wspomnieć w podsumowaniu. A bawiłem się przez ten czas wybornie. Wykonywanie zadań, zabijanie potworów i po prostu zwiedzanie świata sprawiły mi frajdę, jakiej nie miałem już od dawna. Nawet bieganie z siekierą od drzewa do drzewa w poszukiwaniu drewna wydało mi się warte zachodu i nie znużyło mnie. Nie przypominam sobie gry MMORPG, w której crafting sprawiłby mi więcej frajdy, nawet pomimo powtarzalności zadań, które się z nim wiążą.
Guild Wars 2 to gra znakomita także pod względem technicznym. W niskich ustawieniach jakości obrazu wygląda bardzo przeciętnie, co jest zrozumiałe, ale po zmianie kilku opcji można się dosłownie zakochać w tym, co się widzi. Mało tego, najnowsze dziecko ArenaNet jest wizualnie niezwykle spójne, wszystko do siebie pasuje, i również dzięki temu podróż po Tyrii to znakomita zabawa. Grywalność, złożoność świata, masa zadań do wykonania, epickie walki, osobny moduł PvP, brak abonamentu oraz rozsądny system mikropłatności... Umiałem nawet przeboleć kilkugodzinne opóźnienie w udostępnieniu serwerów w ostatnią sobotę, zresztą w porównaniu z problemami technicznymi Blizzarda w maju tego roku nic wielkiego się nie stało.
Guild Wars 2 to wyjątkowo rozbudowana, interaktywna przygoda, do tego sporo da się zdziałać w pojedynkę. Nawet ci z Was, którzy nie pałają miłością do pierwszej części, powinni dać jej szansę, naprawdę warto. Nie wiem, na ile Dwójka różni się od Jedynki, ale jedno jest pewne: nowa mnie zachwyciła. Może nawet kiedyś wrócę do poprzednika, pomimo wcześniejszych uprzedzeń. W chwili gdy piszę te słowa, już się cieszę, bo za moment znów zawitam do świata Guild Wars 2 na godzinę lub dwie i wiem, że będę się setnie bawił, czego i Wam życzę. A to, że rano będę chodzącymi zwłokami, to inna sprawa. Szef zrozumie.
Do testów dostarczył: CD Projekt
Cena w dniu publikacji (z VAT): około 169 zł
Aktualizacja: sprzęt SteelSeries
Do naszej redakcji dotarło kilka gadżetów od firmy SteelSeries, która wprowadziła całą linię produktów powiązanych z grą Guild Wars 2. Oto zdjęcia.
Podkładki pod myszki to dobrze znane i lubiane modele QcK, o piankowym podłożu i materiałowej powierzchni. Są dostępne w trzech różnych wariantach graficznych, powiązanych ze szkicami koncepcyjnymi Guild Wars 2.
Nie zabrakło również zestawu słuchawkowego Flux. To niewielki przenośny produkt, oparty na 40-milimetrowych, dynamicznych przetwornikach. Sprzęt nawiązuje swoimi barwami do gry, podobnie jak logo naniesione na boki płyt zasłaniających niewielkie głośniki.
Czerwony przewód sygnałowy? Dlaczego nie, w końcu pasuje kolorystycznie do nauszników. Co ciekawe, w każdej muszli zamontowane jest wejście w rozmiarze 3,5 mm. Dzięki temu można wybrać, z której strony ma być podłączony mikrofon. Mało tego, do jednego zestawu słuchawkowego da się przyłączyć drugi. W ten sposób dwie osoby mogą słuchać muzyki z tego samego źródła.
Produkt okazał się na tyle fotogeniczny, że nasz redakcyjny fotograf postanowił spędzić z nim chwilę. Oto efekty.