Wstęp, opakowanie, dodatki oraz dane techniczne
A wydawać by się mogło, że w dziedzinie kart dźwiękowych przeznaczonych do pecetów już wszystko zostało powiedziane. Mało tego, montowane na płytach głównych układy są coraz lepsze, a zewnętrzne przetworniki, zwane DAC-ami, cały czas zwiększają i tak już niemały udział w rynku. Ponadto zdecydowana większość użytkowników raczej nie przykłada wagi do sprzętu grającego. Ale producenci się tym nie zrażają i wytwarzają coraz to nowsze sprzęty z myślą o tej garstce, której naprawdę zależy na jakości tego, co słyszy.
Od jakiegoś czasu rynek kart dźwiękowych opanował wygodny zastój. Stało się tak za sprawą serii Xonar firmy Asus. Naszym zdaniem praktycznie każdy produkt z tej rodziny jest co najmniej dobry: brzmi porządnie, zazwyczaj jest przyzwoicie wyceniony oraz – za sprawą naprawdę dobrego oprogramowania – uniwersalny. „Chcesz kupić dobrą kartę dźwiękową? Kup takiego Xonara, na jakiego cię stać” – oto co często można przeczytać na różnych forach dyskusyjnych. Asus ma mocnego zawodnika w każdym segmencie, począwszy od tanich, laptopowych kart USB po drogiego, iście audiofilskiego zewnętrznego DAC-a.
Co na to konkurencja? Jedno jest pewne: nie śpi. Firma Creative swoją najnowszą serią produktów najwyraźniej chce zagrozić kilku urządzeniom Asusa. Walkę podejmuje na dość wysokim poziomie, bo danie główne dzisiejszego testu, Sound Blaster Z, kosztuje około 350 zł, a to najtańszy model z rodziny „zetek”. Jego droższy brat to ta sama konstrukcja, ale wyposażona w zewnętrzny kontroler, podczas gdy najdroższy, ZxR, to ewidentnie próba nawiązania walki z najlepszymi desktopowymi kartami Asusa – Xense i Essence STX. Argumenty na papierze ma całkiem solidne. Pożyjemy, zobaczymy, dzisiaj skupiamy się na modelu „samo Z”.
Dotarł on do nas w niewielkim kartonowym opakowaniu, przez które widać spory kawałek produktu. Pudełko wizualnie jakoś specjalnie nie wyłamuje się z trendu, do którego przyzwyczaił nas Creative. Jest odblaskowe, kolorowe i marketingowe, ale w pozytywnym tych słów znaczeniu.
Wśród dodatków znalazła się jedynie krótka instrukcja podłączenia karty do komputera, płyta ze sterownikami oraz niewielki mikrofon. Brak kabla zasilania to coś, czego się nie spodziewaliśmy. Zazwyczaj w przypadku kart dźwiękowych chwalących się wzmacniaczem, który ma sobie radzić z 600-omowymi słuchawkami, taki kabel jest dołączony w zestawie. Nic to, najważniejsze wyjdzie w praniu.
Budowa – z zewnątrz
Creative Sound Blaster Z to sześciokanałowa karta dźwiękowa, zajmująca jeden slot PCI-E ×1. Na tle innych konstrukcji na rynku nie wyróżnia się szczególnie. Obudowa ma ciekawy wygląd, odrobinę podkreślający przeznaczenie produktu. Jeżeli ktoś zakłada, że ma do czynienia ze sprzętem dla graczy, nie myli się.
Czarny laminat nie powinien być dla nikogo zaskoczeniem, to już chyba standard w przypadku kart dźwiękowych. W oczy rzucają się cztery śrubki, po których usunięciu można zajrzeć „pod maskę”.
Sprzęt z zewnątrz wygląda ciekawie. Stalowa obudowa ma chronić przed falami elektromagnetycznymi. Nie sposób nie zauważyć szyby, za którą znajduje się układ SoundCore 3D. Co prawda nie widać tego na ilustracji poniżej, ale środek urządzenia jest podświetlany na czerwono. Zapewne zwróciliście też uwagę na brak dodatkowego zasilania, ostatnio coraz częstszego w komputerowym audio.
Na śledziu umieszczono kilka popularnych gniazd. Nie zabrakło wejścia słuchawkowego oraz mikrofonowego, przy czym to drugie jest też wejściem liniowym. Trzy dalsze są przeznaczone na kable głośnikowe: do kanałów przednich, tylnych oraz centralnego/niskotonowego. Nie zapomniano też o tych osobach, które chciałyby wyprowadzić sygnał optyczny do amplitunera lub wprowadzić go z konsoli. Jest wszystko to, co być powinno, chociaż zastanawia nas brak dużego wyjścia słuchawkowego. Możemy go przeboleć, ale w zestawie nie znaleźliśmy przejściówki z dużego wtyku typu jack na pasujący tu mniejszy, o średnicy 3,5 mm. Najwyraźniej spece z Creative'a błędnie zakładają, że każdy ma w domu taki gadżet.
Ponadto gniazda optyczne są za blisko siebie. Często tego typu kable mają dość szerokie wtyczki i ktoś, kto zechce jednocześnie wyprowadzić i wprowadzić sygnał zero-jedynkowy w takiej postaci, może mieć z tym trudności.
Budowa – wnętrze
W porównaniu z konkurencją produkt Creative'a wygląda po zdjęciu obudowy dość skromnie. Tor słuchawkowy nie jest tutaj odcięty od pozostałych kanałów (inaczej, niż to się robi w droższych konstrukcjach). Wejście słuchawkowe nie jest odseparowane od pozostałych, chociaż dopóki brzmienie na tym nie cierpi, nie przeszkadza nam to.
Pod potężnym plastikowym pancerzem skrywa się układ Creative CA0132. Tak, to dokładnie ta sama kostka, którą można spotkać na płycie Gigabyte G1. Sniper 3, tylko że tam scalakowi towarzyszą kondensatory o dużo lepszej jakości. Co więcej, to rozwiązanie zastosowano również w poprzedniej serii kart Creative'a – Recon3D.
Ci z Was, którzy śledzą rynek kart dźwiękowych, wiedzą, że poprzednia grająca rodzina tej marki wywołała falę kontrowersji tym, że na osobnej płytce drukowanej zamontowano będący częstym gościem na płytach głównych układ DSP i sprzedawano taki twór jako samodzielny produkt, zresztą za niemałe pieniądze. Co więcej, w przypadku rodziny Recon3D większość operacji jest wykonywana w sposób programowy, a nie sprzętowy, co dodatkowo obciąża procesor. Owszem, tak naprawdę to dźwięk jest najważniejszy, a rzeczone obciążenie – znikome, ale sedno problemu zapewne rozumiecie. Prasie się to nie spodobało. Seria Z ma zatrzeć to niemiłe wrażenie.
Tym, czego brakowało poprzedniej rodzinie kart dźwiękowych Creative'a, jest pełnowartościowy DAC. Tutaj takowy zamontowano. Wykorzystany w Sound Blasterze Z układ Cirrus Logic CS4398 w istocie jest konwerterem cyfrowo-analogowym (24 b / 192 kHz, 120 dB SNR). Ma dobrą opinię, stosuje go w swoich projektach całkiem pokaźne grono domorosłych konstruktorów.
Inaczej niż w modelu Recon3D, zadbano o kostki wzmacniające wyjście słuchawkowe. To dwa dwukanałowe układy: NJM2114 oraz NJM4556A firmy New Japan Radio. W końcu producent obiecuje możliwość wysterowania nawet tych wysokoomowych słuchawek...
Kondensatory nie sprawią, że osobom, które zwracają na nie uwagę, szybciej zabije serce. To produkty tajwańskiej firmy Luxon. Prawdę mówiąc, bylibyśmy zaskoczeni, gdyby w urządzeniu klasy Sound Blastera Z znalazło się coś bardziej egzotycznego.
Dołączone oprogramowanie
Dołączone do Sound Blastera Z oprogramowanie jest całkiem niezłe. Przede wszystkim jest czytelne i intuicyjne w użyciu, wyjątkowo łatwo jest się zorientować, co gdzie jest. Składa się z jednego ekranu oraz kilku należycie opisanych zakładek. Pierwsza to SBX Pro Studio: to właśnie tutaj znajdują się opcje programowej wirtualizacji dźwięku w grach. Dużo tego nie ma: Crystalizer oraz podbicie niskich tonów to nic nowego, podobnie jak możliwość poszerzania przestrzeni suwakiem Surround.
Druga zakładka, Crystal Voice, dotyczy wszystkich opcji związanych z mikrofonem. Można ustawić jego głośność, wzmocnić sygnał, zminimalizować szum tła oraz echo, a nawet emulować głos w zabawny sposób. To też standard, ale dobrze, że go nie zabrakło.
Następna zakładka, Scout Mode ('zwiad'), pozwala zwiększyć słyszalność niektórych odgłosów dookoła gracza, na przykład kroków i strzałów, co pozwala szybciej się zorientować, z której strony nastąpi lub nastąpił atak. To zapewne nic innego jak podbicie odpowiedniego fragmentu pasma, czyli efekt, który dałoby się uzyskać za pomocą zwykłego korektora graficznego.
Jedną z najważniejszych zakładek jest ta, w której wybiera się urządzenie wyjścia. Do kluczowych, przynajmniej z punktu widzenia producenta, funkcji należy możliwość przełączania się programowo pomiędzy głośnikami a słuchawkami bez konieczności odłączania jednych lub drugich. Gdzieś to już widzieliśmy... Ale mniejsza o to. W każdym razie zdziwił nas brak wirtualizacji dźwięku na słuchawkach w miejscu, w którym się je uaktywnia, oraz ogólnie emulacji kanałów z prawdziwego zdarzenia. Dostępna w pierwszej zakładce opcja Surround to półśrodek, brakuje czegoś na miarę świetnego Dolby ProLogic IIx. Na tym polu bardzo dobrze widać przewagę produktów firmy Asus – wyposażonych w wiele przydatnych „wspomagaczy” brzmienia w grach. Nie ma też pola wyboru wzmocnienia w zależności od impedancji słuchawek.
W zakładce Kino są dostępne opcje Dolby Digital Live oraz DTS Connect, przy czym oprogramowanie do obsługi tej drugiej jeszcze nie jest dostępne. Jednakże obydwie są uaktywniane dopiero wtedy, gdy odtwarza się dźwięk za pomocą urządzeń podłączonych do gniazd cyfrowych.
Mikser to konsola pozwalająca dostosować głośność poszczególnych wejść i wyjść. Także tu nie zostaliśmy niczym zaskoczeni.
Nie zabrakło korektora graficznego oraz kilkunastu gotowych ustawień, nazwanych zgodnie z przeznaczeniem: dance, rock, muzyka klasyczna itp.
W funkcjach zaawansowanych nie ma nic ciekawego.
Podsumowując, jest całkiem dobrze, Creative robi postępy. Niemniej brak dobrej wirtualizacji dźwięku słuchawkowego powoduje, że konkurencja ma sporą przewagę. Zabrakło też możliwości wyboru częstotliwości próbkowania. Owszem, w systemowym mikserze można to zmienić ręcznie, ale w oprogramowaniu karty dźwiękowej ta funkcja też powinna być dostępna.
Platforma testowa, metodyka oraz wykorzystane utwory
Podczas testów za „transport” posłużył nam komputer o parametrach podanych w tabeli na końcu strony. Xonar Xense to komputerowy „high-end”, który wykorzystaliśmy do testów RMAA. Sound Blaster Z został podłączony do niego kablem Canare StarQuad o podwójnym ekranowaniu, zakończonym wtykami słuchawkowymi o średnicy 6,3 mm i 3,5 mm.
Słuchawki wykorzystane w testach to Creative Aurvana Live! z wymienionym kablem. Wybraliśmy je z dwóch powodów. Pierwszy to bardzo dobra renoma tego modelu, a drugi to cena. Można je kupić za niespełna 200 zł, co czyni je produktem dostępnym praktycznie dla każdego.
Jedynym słusznym sposobem oceny możliwości źródeł jest odsłuch do momentu, aż tester wreszcie będzie pewien, który sprzęt gra najlepiej, gdzie wypada najlepiej i dlaczego. Owszem, odsłuch zawsze jest dość subiektywny, każdy ma własne upodobania, ale ucho zaznajomione z dużą liczbą urządzeń oraz tester dysponujący odpowiednim punktem odniesienia to bardziej wiarygodne źródło niż cyfry, które często są po prostu elementem marketingu.
Karty dźwiękowe przetestowaliśmy w dwóch grach: Battlefield 3 oraz Quake 3. Zaczęliśmy w „czystym” trybie stereo, aby osłuchać się ze sprzętem. Następnie użyliśmy wybranych efektów przestrzennych, aby poznać pełnię możliwości poszczególnych konstrukcji.
Przed przystąpieniem do testów „wygrzewaliśmy” sprzęt przez mniej więcej 100 godzin. Karty testowaliśmy tylko z użyciem wzmacniaczy operacyjnych dołączonych do zestawów, bo możliwości ich wymiany jest zbyt dużo, nie wspominając o lutowaniu, abyśmy mogli zgłębić ten temat w niniejszym artykule.
Oto kompletna lista odtwarzania:
- A Challenge Of Honour – „Slavery Called Democracy”
- Bat For Lashes – „Sleep Alone”
- Daemonia Nymphe – „Daemonos”
- Daemonia Nymphe – „The Calling of Naiades”
- Einstürzende Neubauten – „Am I Only Jesus?”
- Einstürzende Neubauten – „Hawcubite”
- How To Destroy Angels – „The Space in Between”
- Portishead - „Threads"
- Metric – „Help, I’m Alive”
- Mike Oldfield – „Altered State”
- Mike Oldfield – „Clear Light”
- Mike Oldfield – „Sunjammer”
- Mike Oldfield – „Taurus III”
- Nick Cave – „Into my Arms”
- Nine Inch Nails – „1000000”
- Nine Inch Nails – „Deep”
- Nine Inch Nails – „Ghosts XIV”
- Nine Inch Nails – „We’re In This Together”
- Sephiroth – „Uthul Khulture”
- Skyforger – „Long Dance”
- Varttina – „Linnunmieli”.
A oto platforma, której użyliśmy do testów:
Model | Dostarczył | |
---|---|---|
Procesor | Intel Core i5-2500K | www.intel.pl |
Płyta główna | Asus Maximus IV Gene-Z | pl.asus.com |
Pamięć | 2 × 4 GB Kingston KHX1600C9D3X2K2 | www.kingston.com |
Karta graficzna | Gigabyte GeForce GTX 580 SOC | www.gigabyte.pl |
Zasilacz | Enermax Revolution 1250 W | www.enermax.com |
Schładzacz procesora | Prolimatech Armageddon | www.prolimatech.com |
Wentylatory | 2 × Noctua NF-P14 FLX | www.noctua.at |
Karta dźwiękowa | Asus Xonar Xense | pl.asus.com |
Nośnik systemowy | Kingston SVP100S2 96 GB | www.kingston.com |
Nośnik na gry | Samsung HD503HI 500 GB | www.samsung.com |
Monitor | LG L245WP (24 cale, 1920 × 1200) | Redakcyjny |
Obudowa | Corsair Graphite 600T | www.corsair.com |
Mysz | Logitech G700 | www.logitech.pl |
Klawiatura | Enermax Aurora Premium | www.enermax.com |
Podkładka | SteelSeries l-2 | steelseries.com |
Słuchawki #1 | Sennheiser HD 800 | Redakcyjne |
Słuchawki #2 | Creative Aurvana Live! |
RMAA – Creative Sound Blaster Z
Poniżej prezentujemy wyniki testów syntetycznych Sound Blastera Z, przeprowadzonych za pomocą programu Right Mark Audio Analyzer 6.2.5. Testy przeprowadziliśmy po podłączeniu wyjścia słuchawkowego tej karty do wejścia liniowego urządzenia z naszej platformy testowej - Xonara Xense. Testy przeprowadziliśmy na trzech różnych platformach testowych, zadbaliśmy o takie aspekty jak: wyłączenie wszelakich "upiększaczy" dźwięku, ustawienie odpowiednich poziomów głośności, częstotliwości próbkowania oraz długości słowa. Platformy testowe były podłączone do uziemionych gniazdek, zadbaliśmy też o zasilacze należytej jakości oraz wyłączenie układów zintegrowanych na płytach głównych.
Do wyników mamy jednak pewne zastrzeżenia. O ile zakres dynamiki dla wyjścia słuchawkowego odbiega o jedynie 4 decybele w porównaniu do danych podanych przez producenta, spodziewaliśmy się, że pasmo przenoszenia oraz zniekształcenia harmoniczne wypadną lepiej. Dla gracza, czyli docelowego użytkownika Sound Blastera Z, wyniki i tak są bardzo dobre. Ale nie brak osób, do których przemawiają głównie cyfry.
Zapytaliśmy też producenta, co myśli o tych wynikach. Stwierdził, że wszystko jest tak, jak być powinno, że różne warunki testowe mogą dawać różne wyniki.
Wyniki – 16 b, 44 kHz
Pasmo przenoszenia (od 40 Hz do 15 kHz), dB | +0.17, -0.17 | Bardzo dobry |
Poziom zaszumienia, dB (A) | -93.7 | Bardzo dobry |
Zakres dynamiki, dB (A) | 93.7 | Bardzo dobry |
Zniekształcenia harmoniczne, % | 0.0074 | Bardzo dobry |
Zniekształcenia harmoniczne + szum, dB (A) | -65.5 | Przeciętny |
Wynik ogólny | Bardzo dobry |
Wyniki – 24 b, 48 kHz
Pasmo przenoszenia (od 40 Hz do 15 kHz), dB | +0.02, -0.20 | Bardzo dobry |
Poziom zaszumienia, dB (A) | -101.1 | Doskonały |
Zakres dynamiki, dB (A) | 101.2 | Doskonały |
Zniekształcenia harmoniczne, % | 0.0067 | Bardzo dobry |
Zniekształcenia harmoniczne + szum, dB (A) | -81.3 | Dobry |
Wynik ogólny | Bardzo dobry |
Wyniki – 24 b, 96 kHz
Pasmo przenoszenia (od 40 Hz do 15 kHz), dB | +0.02, -0.20 | Bardzo dobry |
Poziom zaszumienia, dB (A) | -101.3 | Doskonały |
Zakres dynamiki, dB (A) | 101.1 | Doskonały |
Zniekształcenia harmoniczne, % | 0.0066 | Bardzo dobry |
Zniekształcenia harmoniczne + szum, dB (A) | -81.4 | Dobry |
Wynik ogólny | Bardzo dobry |
Poniżej zamieszczamy ilustrujące powyższe dane dla testów przy próbkowaniu 96 kHz i w rozdzielczości 24 bitów.
Pasmo przenoszenia
Poziom zaszumienia
Zakres dynamiki
Zniekształcenia harmoniczne + szum (przy -3 dB FS)
Testy – gry
Jak zawsze na pierwszy ogień poszedł – w przypadku obu kart – „czysty” tryb stereo, tak abyśmy mogli się przekonać, jak przetworniki CAL! oddają wirtualną przestrzeń na polu walki. Okazało się, że w obydwu wykorzystanych przez nas grach różnice brzmieniowe pomiędzy produktami były naprawdę niewielkie. O jakiej skali mowa? No cóż, naszym zdaniem większość osób nie odgadłaby bez żadnych wątpliwości, do czego słuchawki właśnie są podłączone. Tryb stereo brzmiał do złudzenia podobnie. Sprzęt Creative'a prezentuje dźwięk w sposób odrobinę bardziej wyrazisty w górze pasma, w dole zaś nieco silniejszy, bardziej dynamiczny. Może po kilku miesiącach oswajania się z jednym produktem zmiana na inny byłaby lepiej słyszalna, ale aż tyle czasu nie mieliśmy. Jesteśmy też przekonani, że użycie innych gier, niezależnie od gatunku, nie przyniosłoby większych różnic.
Efekty polegające na poszerzaniu wirtualnej przestrzeni dały ciekawsze wyniki – na tym polu produkt Asusa wypada lepiej. Jednakże musicie wiedzieć, że opcje dostępne w jego oprogramowaniu są zupełnie inne niż te, które towarzyszą produktowi Creative'a. Owszem, działają na podobnych zasadach: emulują wiele kanałów na podstawie trybu stereo za pomocą programowych sztuczek, ale to nie są te same sztuczki. Co prawda staraliśmy się tak dobrać poszczególne opcje, aby uzyskać pożądany efekt, ale rywal wygrywa tu wyraźnie. Inna sprawa, że przyzwyczailiśmy się do bardzo dobrego oprogramowania Xonarów.
W Sound Blasterze Z uaktywniliśmy opcję Surround, ustawiając ją na 100% – emulowany jest wtedy dźwięk 7.1. W przypadku modelu Xense wykorzystaliśmy standardowy pakiet: Dolby Headphone oraz Dolby Pro Logic IIx.
Pomimo tego, że zwycięstwo przyznajemy Xonarowi Xense, produkt Creative'a też sprawdził się bardzo dobrze w grach. Jego dźwięk jest bardziej agresywny i dynamiczny, przekazuje wszystkie niezbędne informacje. Co prawda redakcyjne CAL! zabrzmią w obu parach odrobinę niewyraźnie w górnych rejestrach pasma podczas rozwałki w ulubionej strzelance, ale wykorzystanie do pewnego stopnia Crystalizera lub użycie korektora graficznego może przynieść poprawę. Sound Blaster Z z uaktywnionym trybem Surround przekazuje informacje o położeniu wroga szybko i precyzyjnie, ale wirtualna przestrzeń nie jest tak rozbudowana i precyzyjna jak u rywala. Model Xense brzmi odrobinę mniej dynamicznie, ale jeśli spojrzeć przez pryzmat wszystkich elementów dźwięku – naturalniej, wiarygodniej, w ostatecznym rozrachunku lepiej.
Jednakże pamiętajcie: zawsze podkreślamy, że subiektywność doznań podczas testów sprzętu audio to coś, czego nie da się uniknąć. Nie wykluczamy, że dźwięk Sound Blastera Z oraz sposób, w jaki jest wirtualizowany w grach, spodobają się niektórym bardziej od tego, co zapewnia konkurencja.
Testy – muzyka i filmy
Muzyka
Pomiędzy drogą kartą Asusa a Sound Blasterem Z występuje słyszalna różnica, co do tego nie mamy wątpliwości. Niemniej na samym początku byliśmy przekonani, że Xense rozgromi rywala. Tak się jednak nie stało. Spodziewaliśmy się dużych różnic, głównie pod względem naturalności, rozdzielczości oraz dynamiki przekazu, i musimy uczciwie przyznać, że zostaliśmy mile zaskoczeni możliwościami nowego modelu Creative'a. Swoją drogą, można było tego oczekiwać, w końcu prawdziwy przetwornik cyfrowo-analogowy oraz kostki wzmacniające wyjście słuchawkowe musiały pozytywnie wpłynąć na brzmienie.
Byliśmy przekonani, że bas w wykonaniu Sound Blastera Z będzie dużo gorszy, że zabraknie nad nim kontroli, że będzie rozlany i dudniący, a przy okazji „syntetyczny”. Było zupełnie inaczej i nie przesadzimy, pisząc, że ma w sobie odrobinę więcej dyscypliny. Brzmi nieco bardziej matowo, ale jest też trochę bardziej dynamiczny, co również było dla nas niemałym zaskoczeniem.
Sprzęt Creative'a wie, jak z naszych leciwych CAL! wydobyć to, co w nich najlepsze. Co prawda scena muzyczna, którą kreślą w tym duecie, jest mniej naturalna niż wtedy, gdy grają w parze z Xonarem, nieco sterylna, nie tak trójwymiarowa i głęboka, skromniejsza, a źródła pozorne są w niej bliżej i mają wyraźniej zarysowany początek i koniec, podczas gdy Xonar Xense prezentuje ją w sposób bardziej żywy, wiarygodny, ogólnie spójniejszy, lecz te różnice nie są duże.
Separacja instrumentów to ten aspekt, w którym większość słabych sprzętów audio sobie nie radzi. Xonar Xense wypada pod tym względem naprawdę dobrze. Rywal spod znaku Creative'a nieco mu ustępuje pola, ale po raz kolejny różnice są niewielkie. Podzakresy wysoki oraz średni nie budzą większych zastrzeżeń. Moglibyśmy jeszcze wiele napisać o brzmieniu, ale dodamy tylko, że sporo zależy od urządzenia wyjściowego, co zresztą nie powinno być dla nikogo zaskoczeniem. Możecie być pewni, że po podłączeniu przyzwoitych słuchawek do gniazda słuchawkowego Sound Blastera Z nie będziecie rozczarowani.
Filmy
Seans filmowy nie był żadnym wyzwaniem dla najnowszego dziecka firmy Creative. Poszczególne dźwięki były od siebie bardzo dobrze odseparowane, nie mieliśmy żadnego problemu ze zrozumieniem niepolskojęzycznych linii dialogowych. „Czysty” tryb stereo okazał się na tyle dobry, że nie musieliśmy uciekać się do „polepszaczy” pokroju Crystalizera, którego zresztą niespecjalnie lubimy. Obyło się też bez tradycyjnego korektora. To wszystko naprawdę dobrze świadczy o Sound Blasterze Z. Ani przez moment nie mieliśmy wrażenia, że coś powinno brzmieć inaczej.
Podsumowanie
Nie chcemy odgrzewać starego, nieco nadpsutego kotleta, ale jest jedna rzecz, którą należy wyjaśnić. Poprzednia rodzina kart dźwiękowych Creative'a, Recon, miała swoje wady; firmę mocno skrytykowano za obranie drogi na skróty, obsługę wszystkiego jedynie w sposób programowy, za pomocą dosłownie jednego układu scalonego. Sami przyznacie, takiego faux pas nie da się łatwo zapomnieć.
Niemniej Creative się poprawił. Nowa konstrukcja doczekała się konwertera cyfrowo-analogowego z prawdziwego zdarzenia oraz przyzwoitego (w kontekście ceny produktu) wzmacniacza słuchawkowego. Owszem, można wyjść z założenia, że dwie kostki wzmacniające kosztują grosze, a obciążanie procesora instrukcjami z układu dźwiękowego to kiepski pomysł. Niewątpliwie da się lepiej i uczciwiej (czytaj: sprzętowo), ale prawdą jest, że dla większości osób to i tak jest bez znaczenia. Dla nich liczy się jedno: żeby sprzęt był niezawodny i brzmiał przyzwoicie, nie wnikają w to, jak wirtualizacja jest przeprowadzana od strony czysto technicznej. No bo po co?
Sound Blaster Z to krok w dobrą stronę. Brzmi całkiem nieźle, towarzyszy mu przejrzyste oprogramowanie, jest uczciwie wyceniony, no i ma wzmacniacz słuchawkowy, który poradzi sobie z wysokoomowymi słuchawkami.
Nie obyło się jednak bez wad. Chyba najbardziej doskwiera nam brak porządnej wirtualizacji dźwięku w grach, czegoś na miarę udogodnień, które z powodzeniem w swoich produktach stosuje Asus. (Tam one naprawdę działają, chociaż zaprzysięgli zwolennicy czystego stereo będą się upierali, że to niepotrzebne). Ponadto, skoro producent twierdzi, że nawet 600-omowe słuchawki nie są straszne Sound Blasterowi Z, wypadałoby zadbać o gniazdo o średnicy 6,3 mm, nawet jeśli tradycyjnie jest ono zarezerwowane dla droższych konstrukcji, albo chociaż przejściówkę w zestawie, słowem: cokolwiek, co pozwoliłoby od razu wykorzystać pełnię możliwości urządzenia.
Czy warto kupić Sound Blastera Z? W tej cenie można znaleźć kilka zewnętrznych DAC-ów oraz tanie Xonary. Ale i jednym, i drugim czegoś brakuje: albo oprogramowania zwiększającego możliwości sprzętu, albo wzmacniacza słuchawkowego z prawdziwego zdarzenia. Właśnie dlatego dla niektórych najnowszy produkt Creative'a może być kresem poszukiwań, bo ma obie te rzeczy. Jednakże my dołożylibyśmy 100 zł do Xonara D2x, głównie ze względu na świetne oprogramowanie, na którym w przypadku karty dźwiękowej o takim profilu zależy nam szczególnie. Ale nawet pomimo tego skłaniamy się ku stwierdzeniu, że Creative na rynku desktopowych kart wychodzi na prostą. Z niecierpliwością czekamy na wyższe modele serii Z i już teraz jesteśmy święcie przekonani, że jest na co czekać.
Do testów dostarczył: PowerSales International
Cena w dniu publikacji (z VAT): 399 zł