Wstęp, opakowanie, dodatki oraz dane techniczne
Wiele osób z zasady woli bardziej uniwersalne słuchawki stereofoniczne, dlatego te wielokanałowe już na starcie mają trudne zadanie, bo żeby do siebie przekonać, muszą mieć wyraźną przewagę w zastosowaniach, do których zostały stworzone.
Ponadto te drugie są trudniejsze w podłączeniu i konfiguracji. Problemu nie ma, gdy mikrokontroler wraz ze wzmacniaczem jest zintegrowany z przewodem sygnałowym wielokanałowego zestawu, który komunikuje się z komputerem poprzez interfejs USB. Ale trafiają się również urządzenia zakończone kilkoma wtyczkami o średnicy 3,5 mm, a laik nie będzie w pierwszej chwili wiedział, co z nimi zrobić. To właśnie taki sprzęt dzisiaj przedstawimy.
Pudełko jest spore. Nie zabrakło kluczowych informacji o produkcie i zdjęcia słuchawek. Po zsunięciu wierzchniej warstwy ukazuje się solidna kartonowa szkatuła, która jest na tyle estetyczna, że nie trzeba jej chować głęboko do szafy.
W opakowaniu znalazło się kilka ulotek oraz dwie przezroczyste naklejki. Ale tym razem dołączono również specjalne zaślepki nauszników, o których więcej napiszemy na następnej stronie.
Ostatnim dodatkiem jest przejściówka, którą z jednej strony podłącza się do panelu kontrolnego słuchawek, a z drugiej – do zestawu 5.1. Dzięki niej można korzystać zarówno ze słuchawek, jak i z kolumn wielokanałowych bez wybierania pomiędzy nimi, a w przypadku stosunkowo taniego sprzętu audio dla graczy raczej nie można mówić o słyszalnej degradacji dźwięku w następstwie wydłużenia toru analogowego.
Razer Tiamat 7.1 | |
---|---|
Słuchawki | |
Rodzaj | 8-kanałowe, zamknięte |
Masa | 350 g |
Pasmo przenoszenia | 20 Hz – 20 000 Hz |
Impedancja | 32 omy |
Czułość | w zależności od przetwornika: od 116 dB do 123 dB |
Mikrofon | |
Pasmo przenoszenia | 50 Hz – 16 000 Hz |
Czułość | przy 1 kHz: -36 dB +/- 2 dB |
Informacje dodatkowe | |
Kabel | 2,4 m, w nylonowym oplocie |
Interfejs | 5 × wtyk 3,5 mm + 1 × wtyk USB |
*Budowa – słuchawki
Tiamat 7.1 to sprzęt wielokanałowy. Oznacza to, że aby zadziałał jak należy, jest potrzebna ośmiokanałowa karta dźwiękowa. Większość płyt głównych ma taką kartę wbudowaną lub dołączoną. Ale wiedzcie, że „integra” może nie pokazać pełni możliwości słuchawek, które kosztują blisko 800 zł. Podczas testów wykorzystaliśmy drogiego Xonara Xense. Po pierwsze, taka karta nie będzie wąskim gardłem całej konfiguracji, a po drugie ktoś, kogo stać na drogie słuchawki, prędzej czy później zaopatrzy się w przyzwoitą dźwiękówkę.
Obudowa słuchawek została praktycznie w całości wykonana z plastiku. Niektóre elementy (o nich piszemy nieco dalej) nie sprawiają wrażenia takich, które wytrzymają próbę czasu. Tiamat z pewnością nie są pancerne, co widać nawet na zdjęciach, chociaż widzieliśmy już znacznie gorzej wykonane, a tylko niewiele tańsze. Za to nie można im odmówić tego, że są wygodne, przynajmniej w pierwszej chwili. Strefa ucisku nie jest duża, a dzięki niewielkiej masie również nacisk na głowę jest do przyjęcia.
Razer pomyślał o tych, którzy lubią wiedzieć, co jest w środku. Fragment z przydymionej pleksi pozwala obejrzeć całą baterię mniejszych i większych przetworników. Obok zamontowano fortepianowoczarny element, na który naniesiono logo firmy, świecące się na zielono, gdy sprzęt jest podłączony do komputera, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby skorzystać z dołączonych do zestawu zaślepek i ukryć minigłośniki.
Zaślepki trzymają się pewnie słuchawek za sprawą magnesów.
Połączenie przewodu sygnałowego ze słuchawkami jest wyjątkowo solidne, podobnie jak on sam. Z pewnością wytrzyma wiele lat bez usterek innych niż naprawdę zawinione przez użytkownika.
W lewej słuchawce sprytnie ukryto ramię jednokierunkowego mikrofonu. Najpierw wysuwa się jego bardziej masywna część, a dopiero potem ta główna, dość elastyczna. Zastrzeżeń nie mamy zarówno co do sposobu połączenia, jak i jakości rozmowy.
Nauszniki są miękkie, głębokie oraz dość ciasne. Co więcej, pokrycie gąbki jest wykonane ze skóropodobnego tworzywa, przez co przy dłuższym posiedzeniu słuchawki grzeją w uszy i obszar dookoła nich. Jest to charakterystyczne dla tego typu konstrukcji i sporo osób na to narzeka.
Po zdemontowaniu nausznika ukazuje się plastikowa ścianka, pełna perforacji, za którymi zamontowano przetworniki. W oczy rzuca się przewód sygnałowy, lecz jest na tyle solidnie zamontowany w szczelinie, że raczej nie grozi mu uszkodzenie.
Pałąk jest dwuczęściowy. Składa się ze stelaża, kształtem przypominającego... hm... nie wiadomo co, oraz z właściwego pałąka, który przylega do głowy. Zadaniem tego pierwszego jest utrzymanie nauszników na swoim miejscu – to z nimi jest połączony. Ten drugi jest elastyczny i ma zwiększyć wygodę użytkowania.
Na skóropodobny element pałąka od spodu naniesiono sześć gumowych wypustek. Są wypełnione najprawdopodobniej żelopodobną substancją, dzięki czemu zachowują miękkość. Efekt jest taki, że nawet po wielu godzinach zabawy masa słuchawek nie daje się we znaki.
System regulacji pałąka sprawdza się przyzwoicie. Wewnątrz niego zamontowano najprawdopodobniej gumowe pasy, które się rozszerzają, dzięki czemu dopasowuje się do głowy.
Nausznik da się bez najmniejszych problemów zdemontować. Trzyma się słuchawek za pomocą czterech plastikowych kołków, więc lepiej zbyt często go od nich nie oddzielać. Znając życie, te plastikowe elementy mogą się łatwo uszkodzić. Niemniej to dobrze, że da się odłączyć skóropodobne tworzywo i wyczyścić je z dala od przetworników, natomiast szkoda, że producent nie dołączył do zestawu drugiej, welurowej pary.
*Budowa – panel kontrolny
Na przewodzie sygnałowym zamontowano całkiem pokaźny panel sterowania, po części działający w formie cyfrowej, po części – w analogowej. To on pozwala sterować kluczowymi funkcjami zestawu. Trzeba jednak bardzo wyraźnie zaznaczyć, że nie spełnia on tej samej funkcji co jego odpowiednik w testowanym przez nas niemal trzy lata temu modelu Megalodon tej samej firmy, nie jest bowiem kartą dźwiękową.
Obudowa panela kontrolnego została wykonana z plastiku. Jej front jest „fortepianowoczarny”, a boki i spód – matowe. Nie zabrakło tu tabliczki znamionowej oraz gumowego elementu, który przydaje stabilności całej konstrukcji. Kontroler jest solidny i dość ciężki, pod względem jakości wykonania trudno mu coś zarzucić.
Na przedniej krawędzi kontrolera widać gniazdo, do którego podłącza się przejściówkę z zestawu. Rozwiązanie jest całkiem sprytne, bo umożliwia podłączenie do słuchawek zestawu głośnikowego. Mało tego, za pomocą panela kontrolnego można sterować głośnością obydwu urządzeń. To zdecydowanie zaleta produktu, choć zapewne nieczęsto zostanie wykorzystana.
Na froncie zamontowano dwa analogowe pokrętła. To większe, całe wykonane z aluminium, odrobinę użebrowane na wierzchu, służy do zmiany głośności. Mniejsze to selektor poszczególnych przetworników. Można osobno dopasować natężenie dźwięku kanałów: przedniego, tylnego, centralnego oraz bocznego, a do tego wzmocnienie niskich częstotliwości oraz głośność mikrofonu. Podświetlenie kontrolera nie odstaje kolorystycznie od zieleni, którą epatują słuchawki. Niestety, nie da się dostosować głośności niskich tonów, gdy zestaw słuchawkowy działa w trybie stereofonicznym, a to, że oznaczenia poszczególnych kanałów nie są podświetlone, może być problemem podczas grania w ciemnym pokoju.
Przewód sygnałowy jest gruby i dość sztywny, ale przez to solidny. Wszystkie kable umieszczono w jednym oplocie. Wtyki zostały pozłocone i odpowiednio oznaczone, tak aby bez większych trudności dało się podłączyć sprzęt do karty dźwiękowej; wyjątkiem jest wtyczka USB służąca do zasilania kontrolera. Niektórych może zdziwić liczba końcówek 3,5-milimetrowych, ale to nic nadzwyczajnego przy tej liczbie kanałów.
Platforma testowa
Oto podzespoły komputera, który posłużył nam do przetestowania zestawu słuchawkowego Razer Tiamat 7.1:
Model | Dostarczył | |
---|---|---|
Procesor | Intel Core i5-2500K | www.intel.pl |
Płyta główna | Asus Maximus IV Gene-Z | pl.asus.com |
Pamięć | 2 × 4 GB Kingston KHX1600C9D3X2K2 | www.kingston.com |
Karta graficzna | Gigabyte GeForce GTX 580 SOC (GV-N580SO-15I) | www.gigabyte.pl |
Zasilacz | Enermax Revolution 1250 W | www.enermax.com |
Schładzacz procesora | Prolimatech Armageddon | www.prolimatech.com |
Wentylatory | 2 × Noctua NF-P14 FLX | www.noctua.at |
Karta dźwiękowa | Asus Xonar Xense | pl.asus.com |
Nośnik systemowy | Kingston SVP100S2 96 GB | www.kingston.com |
Nośnik na gry | Samsung HD503HI 500 GB | www.samsung.com |
Monitor | LG L245WP(24 cale, 1920 × 1200) | redakcyjny |
Obudowa | Corsair Graphite 600T | www.corsair.com |
Mysz | Logitech G700 | www.logitech.pl |
Klawiatura | Enermax Aurora Premium | www.enermax.com |
Podkładka | SteelSeries l-2 | steelseries.com |
Stolik | Rogoz Audio 3QB3 | rogoz-audio.nazwa.pl |
DAC | NuForce DAC-9 | www.nuforce.com |
Wzmacniacz słuchawkowy | Audio-Gd Phoenix | redakcyjny |
Słuchawki | Sennheiser HD 800 | redakcyjne |
Metodyka, wykorzystane utwory oraz gry
Słuchawki zostały podłączone do karty z naszej platformy testowej, Xonara Xense. Dzięki specjalnej przejściówce z zestawu można wykorzystać ośmiokanałowy tryb działania. Trzeba było jedynie uaktywnić go w aplikacji sterującej – i voilà! Słuchawki stereofoniczne działały w naszym porównaniu, a jakże, w trybie stereo, ale z włączonymi opcjami Dolby Headphone i Dolby ProLogic IIx. Według testera w strzelankach te dwie opcje w połączeniu z nausznym sprzętem słuchawkowym sprawdzają się lepiej niż czyste stereo.
Do porównania zostały użyte dwie dodatkowe pary słuchawek zwieńczonych wtykami w rozmiarze 3,5 mm: redakcyjne Creative Aurvana Live! z wymienionym kablem oraz Sennheiser PC350, standardowo dołączane do Xonara Xense. Te drugie, mimo że niezbyt dobrze ocenione przez nas jakiś czas temu, z zastosowaną przez nas kartą sprawują się całkiem nieźle. Do porównania trafił też jeden model zakończony wtykiem USB, Vengeance 1500 firmy Corsair, który swego czasu polecaliśmy. Do przetestowania wszystkich zestawów wybraliśmy dwie gry: starego, ale jarego Quake'a 3 oraz znacznie nowszą trzecią część Battlefielda. Uznaliśmy, że jeśli słuchawki radzą sobie w pierwszoosobowych strzelankach, poradzą sobie w każdej innej grze.
Artykuł byłby niekompletny, gdybyśmy nie posłuchali muzyki i nie obejrzeli przynajmniej jednego odcinka ulubionego serialu. Wiadomo: im bardziej uniwersalne słuchawki, tym lepiej, niezależnie od podstawowego przeznaczenia.
A oto kompletna lista odtwarzania:
- A Challenge Of Honour – „Slavery Called Democracy”
- Bat For Lashes – „Sleep Alone”
- Daemonia Nymphe – „Daemonos”
- Daemonia Nymphe – „The Calling of Naiades”
- Einstürzende Neubauten – „Am I Only Jesus?”
- Einstürzende Neubauten – „Hawcubite”
- How To Destroy Angels – „The Space in Between”
- Portishead - „Threads"
- Metric – „Help, I’m Alive”
- Mike Oldfield – „Altered State”
- Mike Oldfield – „Clear Light”
- Mike Oldfield – „Sunjammer”
- Mike Oldfield – „Taurus III”
- Nick Cave – „Into my Arms”
- Nine Inch Nails – „1000000”
- Nine Inch Nails – „Deep”
- Nine Inch Nails – „Ghosts XIV”
- Nine Inch Nails – „We’re In This Together”
- Sephiroth – „Uthul Khulture”
- Skyforger – „Long Dance”
- Varttina – „Linnunmieli”.
Testy – Battlefield 3
Corsair Vengeance 1500
„Flagowce” Corsaira zaprezentowały się równie dobrze jak ostatnio: jest to produkt o mocno rozjaśnionym brzmieniu, o bardzo uszczuplonych niskich tonach. W Battlefield 3 sprawdza się nieźle, ale w porównaniu z niektórymi słuchawkami w dzisiejszej stawce czasem brzmi napastliwie, gdy głośność jest duża. Co więcej, przestrzeń dookoła słuchacza jest odrobinę skromniejsza niż w słuchawkach podłączonych do karty Asusa. Na szczęście to, co gracz słyszy dookoła siebie, jest odpowiednio poukładane, da się wychwycić nawet kierunek odległych wystrzałów. Dźwięk jest czysty, nawet w sytuacjach, w których na bliskim dystansie walczy kilka osób.
Creative Aurvana Live!
Podczas gry w najnowszego Battlefielda nie przeszkadza mocno basowy charakter redakcyjnych CAL!. W połączeniu z Xonarem Xense te słuchawki robią wszystko jak należy. Są przestrzenne, nie męczą i nie brakuje w ich brzmieniu szczegółów. Nietrudno się zorientować, z której strony nadlatują pociski. Nawet gdy na stosunkowo bliskim dystansie walczy kilku zawodników, nie ma mowy o chaosie, poszczególne dźwięki są wyraźne i czyste. Brzmienie słuchawek jest niekiedy odrobinę jak „z pudełka”, ale to bardziej konsekwencja ich zamkniętej budowy niż niezdolności przetworników do wiernego odwzorowania za pomocą dźwięku tego, co dzieje się dookoła. W każdym razie CAL! poradzą sobie całkiem dobrze, przynajmniej dopóki nie pojawi się zmęczenie wynikłe z budowy słuchawek.
Razer Tiamat 7.1
W Battlefield 3 najnowsze dziecko Razera wypadło przyzwoicie. Wirtualna przestrzeń dookoła słuchacza jest całkiem pokaźna i precyzyjnie rozplanowana. Da się w miarę szybko określić, z której strony jest się atakowanym. Częstotliwości składające się na odgłosy strzałów są wyraźne, ale te najwyższe rejestry są gorzej słyszalne od pozostałych. Przekłada się to na mniejszą wyrazistość tych najdalszych dźwięków: gracz odbiera bez trudu jedynie to, co dzieje się stosunkowo blisko niego. Brzmienie jest dość „plastikowe”; słychać, że ma się do czynienia z produktem nastawionym na gry akcji. Stereo jest nie lepsze, a właściwie to zawodzi na całej linii. Bas przysłania wszystko, kluczowe dźwięki są mało wyraźne, a wirtualna przestrzeń – skromna.
Sennheiser PC 350
Zestaw słuchawkowy Sennheiser PC 350 w Battlefield 3 wypada całkiem nieźle. Poszczególne odgłosy są dobrze słyszalne, choć dźwięk jest dość rozjaśniony i „plastikowy”. Niskie tony, towarzyszące na przykład wybuchom granatów, nie są przez to naturalne: są sztywne, „kartonowe”, ponadto jest ich względnie mało. Przestrzeń dookoła słuchacza jest dość rozbudowana; nie odnosi się wrażenia, że jest się zamkniętym wewnątrz kartonowego pudełka. Gra się przyjemnie. To, co dochodzi z przetworników, zdecydowanie ułatwia rozgrywkę, nawet pomimo sporej „syntetyczności” przekazu. Mimo że fragmenty pasma odpowiedzialne za kluczowe odgłosy, czyli strzały, są wyjątkowo wyraźne, nie brzmią napastliwie, nie kaleczą uszu.
Podsumowanie
Produkt firmy Razer plasuje się mniej więcej pośrodku stawki: część tańszej konkurencji radzi sobie porównywalnie dobrze, a nawet lepiej. Chyba najbardziej przeszkadza to, że odgłosy dochodzące z oddali nie są odpowiednio wyraźne. Można to zapewne skorygować za pomocą korektora graficznego, ale wtedy zmienią się również najbliższe dźwięki.
Testy „ Quake 3
Corsair Vengeance 1500
Produkt Corsaira nie wymaga karty dźwiękowej, co wyraźnie zmniejsza ewentualne koszta dodatkowe. Vengeance 1500 radzą sobie naprawdę dobrze. W dziedzinie przestrzenności ustępują duetowi Xonara Xense oraz redakcyjnych CAL!. Ich brzmienie jest zupełnie inne: jaśniejsze, ostrzejsze, praktycznie pozbawione niskich tonów, ale w pierwszoosobowych strzelankach zapewniają dokładnie to, czego potrzeba. W Quake 3 dobrze słychać wszystkie kluczowe dźwięki, takie jak kroki przeciwnika i odgłosy broni. To naprawdę się przydaje i ułatwia rozgrywkę. Co więcej, nawet stereofoniczną przestrzeń, choć nie jest spektakularna, łatwo docenić. Sporo rzeczy da się usłyszeć bez większego wysiłku, a poszczególne odgłosy walki są czyste, nienapastliwe.
Creative Aurvana Live!
Minęło trochę czasu, odkąd po raz ostatni przyglądaliśmy się modelowi CAL! pod kątem jego możliwości w grach komputerowych. Chyba najpopularniejsze obok „epek” słuchawki w ofercie firmy Creative nawet dziś robią bardzo dobre wrażenie. Nasz tester korzysta z dwóch opcji, które bardzo mocno wpływają na przestrzeń w grach: Dolby Headphone oraz Dolby ProLogic IIx. Udostępnia je każde oprogramowanie kart z serii Xonar firmy Asus, chociaż produkty innych firm mają własne „upiększacze” dźwięku tego rodzaju. W Quake 3 CAL! radzą sobie naprawdę nieźle, z jednym zastrzeżeniem: w brzmieniu jest dużo niskich tonów, zwłaszcza ich średnich fragmentów, co sprawia, że niekiedy ważne dla gracza odgłosy są gorzej słyszalne, niżby można było sobie życzyć. Da się to jednak wyregulować korektorem graficznym. Sprzęt gra naprawdę przestrzennie, dynamicznie i czysto. Znakomicie słychać te bronie, które w standardowej konfiguracji wydają dźwięki pomocne w ich zlokalizowaniu (takie, jak railgun i lightning gun).
Razer Tiamat 7.1
Oględnie mówiąc, było źle. Są dostępne dwa tryby. Stereofoniczny przynosi jeden irytujący problem: niskie tony. Są wszędobylskie, dudnią i brak im dynamiki, co w połączeniu z niezbyt wyraźną reprodukcją kluczowych odgłosów oznacza rezultat gorszy od tego, co zapewnia konkurencja. Po prostu nie słychać odpowiednio dobrze tego, co jest potrzebne w walce. Co więcej, przestrzeń dookoła słuchacza jest dość mała. Tryb ośmiokanałowy to inna para kaloszy. Brzmienie jest przestrzenne i dokładne, można bez trudu określić, z której strony jest się ostrzeliwanym. Ale poszczególne odgłosy są jasne, sztuczne i napastliwe, co na dłuższą metę jest męczące. Owszem, można się do tego przyzwyczaić, podobnie jak do każdej pary słuchawek, ale przecież nie o to chodzi, żeby na początku zmuszać się do zabawy.
Sennheiser PC 350
Trzystapięćdziesiątki zagrały chyba lepiej niż we wcześniejszym teście, w którym wzięły udział. Może jest to kwestia synergicznego połączenia z Xonarem Xense, a może wersja dodawana do tej karty ma nieco zmodyfikowane przetworniki w porównaniu z tą, którą testowaliśmy kilka lat temu? W każdym razie to najnowsze połączenie jest naprawdę dobre. Brzmienie jest odrobinę płaskie, ale nie napastuje uszu. Co więcej, jest niezwykle przestrzenne i precyzyjne: polegając jedynie na słuchu, można z łatwością określić, którędy przemieszcza się przeciwnik. Brzmienie Sennheisera jest dynamiczne i wyraźne, ale nie napastliwe.
Podsumowanie
W tej próbie na ostatnim miejscu uplasował się najnowszy produkt firmy Razer. Nie mieliśmy najmniejszych wątpliwości, strącając go na koniec stawki. Pozostałe zestawy okazały się znacznie lepsze na wielu polach. Trudno byłoby wskazać najlepszy, to jednak dość złożone zagadnienie. Naszym celem było postawienie modeli stereofonicznych na tle wielokanałowych podłączonych do tego samego źródła.
Testy – muzyka i filmy
Muzyka
Tym razem zrezygnowaliśmy z jakichkolwiek „upiększaczy” dźwięku, a w słuchawkach wielokanałowych, co zrozumiałe, ustawiliśmy tryb stereofoniczny. No i odrobinę obniżyliśmy poprzeczkę, w końcu mamy do czynienia ze sprzętem dla graczy, a nie koneserów audio.
O możliwościach brzmieniowych modelu Corsair Vengeance 1500 już pisaliśmy i od ostatniego testu, w którym się pojawił, nic się w naszej opinii nie zmieniło. Sprzęt gra jasno, ale nie napastliwie, a scena muzyczna, którą kreśli, jest rozbudowana głównie po bokach: ma się wrażenie, że wokalista stoi nie przed słuchaczem, ale wewnątrz głowy. Dźwięk jest szczegółowy, dynamiczny, ogólnie przyzwoity, ale to jednak nie ta sama liga, w której grają opisane poniżej redakcyjne Aurvana Live!.
W dziedzinie odtwarzania muzyki prym wiedzie właśnie nasz leciwy model odniesienia. Zapewnia brzmienie pełne, obfitujące w niskie tony, i nie wymaga nie wiadomo jak dobrego źródła. Aby wycisnąć z tych słuchawek wszystko, trzeba trochę wydać, ale nie czas i miejsce, aby zgłębiać ten temat.
Razer Tiamat 7.1 w trybie stereofonicznym wypadają przeraźliwie blado. Niskie częstotliwości są tak rozległe, że cała reszta pasma jest bardzo kiepsko słyszalna. Bas jest powolny, dudni i na dłuższą metę męczy. Aktywowanie wszystkich ośmiu kanałów przynosi poprawę. Wreszcie można zmniejszyć natężenie niskich częstotliwości i pojawia się więcej szczegółów, ale słychać, że przestrzeń jest nienaturalnie poszerzona, co jednak wydaje się zrozumiałe, w końcu to sprzęt skonstruowany z myślą o grach.
Trzystapięćdziesiątki Sennheisera brzmią wyraźnie lepiej. Dźwięk jest przestrzenny, lecz górne fragmenty średniej części pasma oraz wysokie tony są odtwarzane przesadnie blisko. Wprawdzie całość jest „plastikowa”, a dół pasma – szczupły, ale szczegółowość okazała się dobra. Należy pamiętać, że duet z kartą dźwiękową wykorzystaną podczas testów jest dość synergiczny; nie każde źródło zapewni równie dobre rezultaty.
Filmy
Podczas długiego seansu filmowego bardzo ważna jest też wygoda. Bez większych trudności można wskazać te najwygodniejsze. To produkt Corsaira, wyposażony w duże nauszniki, któremu niewiele ustępuje sprzęt Sennheisera. Redakcyjne Aurvana Live! grzeją w uszy, co na dłuższą metę męczy. Podobny problem mają Tiamat 7.1 firmy Razer, lecz w przeciwieństwie do redakcyjnych mają grube nauszniki, przez co tym bardziej szybko okazują się niewygodne, czy to podczas słuchania muzyki, czy w trakcie oglądania filmu.
Ponieważ Razer Tiamat 7.1 nie należy do wyraźnie grających zestawów, w filmach sprawdza się gorzej od rywali, choć mimo wszystko przyzwoicie. Trzeba tylko zaakceptować sztucznie powiększoną scenę muzyczną, bo w oglądaniu czegokolwiek w trybie stereofonicznym zbyt mocno przeszkadza nadmiar basu. Z drugiej strony doświadczenie podpowiada, że znajdzie się wiele osób, którym taki sposób prezentacji nie będzie przeszkadzał. My jednak lubimy dobrze słyszeć aktorów.
Galeria
Podsumowanie
Największym problemem słuchawek prawdziwie wielokanałowych jest to, że są mało uniwersalne, a kosztują dużo. Zazwyczaj duża liczba przetworników nie sprawdza się w muzyce równie dobrze jak w grach. Pozostaje wymuszenie trybu stereo, co najczęściej sprowadza się do wyłączenia pozostałych głośników. Nie wszystkie wielokanałowe urządzenia cierpią na te przypadłości, ale najnowsze dziecko firmy Razer – owszem.
Tiamat 7.1 mimo użycia w nich dużej ilości plastiku są dość solidne, a do tego lekkie. Niewątpliwie spodobają się wielu osobom, a ci, którym nie będzie odpowiadał widok przetworników, mogą użyć dołączonych osłon. Pomyślano też o specjalnej przejściówce, czyli o tych, którzy mają zestaw kolumn podłączony do karty dźwiękowej. Ale lista zalet na tym się kończy.
Tiamat 7.1 praktycznie nie nadają się do muzyki. Ponadto w słuchawkach za ponad 700 zł spodziewaliśmy się materiałów lepszych niż wszędobylski plastik. Brak podświetlenia kluczowych funkcji panela kontrolnego sprawia, że jego obsługa jest utrudniona, a przecież na kontrolerze poprzedniego „flagowca” firmy wszystko było widać jak na dłoni. Słychać też zniekształcenia w tle; co prawda podczas gry nie są specjalnie uciążliwe, ale w brzmieniu rywali ich nie ma. Sprzęt także w grach nie błyszczy, choć bez porównania z konkurencją może się wydawać, że jest inaczej.
Tak więc tryb stereofoniczny jest bardzo słaby, a wielokanałowy – gorszy niż u konkurencji. Po prostu ten sprzęt nie jest wart pieniędzy, których oczekuje za niego producent.
Trzeba też wziąć pod uwagę to, że karta dźwiękowa z platformy testowej jest bardzo dobra. Podłączenie zestawu Razera do układu zintegrowanego na taniej płycie głównej z pewnością nie zapewni lepszych rezultatów. Okazało się, że odpowiednie oprogramowanie umie zapewnić nawet lepszą wirtualną przestrzeń niż kilka głośników.
Po prostu duża liczba przetworników nie jest tu zaletą, wręcz przeciwnie. W tej cenie można kupić zestaw składający się z tradycyjnych słuchawek oraz karty dźwiękowej wyposażonej w odpowiednie oprogramowanie, który zabrzmi nieporównanie lepiej, i to niezależnie od zastosowania. Może nawet zostanie na jakąś grę.
Do testów dostarczył: Razer
Cena w dniu publikacji (z VAT): ok. 750 zł