„Zostań chwilę i posłuchaj...”
Seria Diablo jest dla miłośników gier hack&slash punktem odniesienia, czymś, z czym są porównywane wszystkie podobne. Ekipa odpowiedzialna za trzecią część z pewnością zdawała sobie z tego sprawę i zapewne dlatego jej tworzenie zabrało aż tyle czasu. Blizzard słynie z tego, że każda gra, za którą stoi, jest hitem, dopieszczonym i zapewniającym masę frajdy. Można było oczekiwać, że Trójka nie będzie tu wyjątkiem, lecz jest jedno ale... Największą konkurencją dla gier Blizzarda są... inne gry Blizzarda, w tym przypadku wielki poprzednik z późniejszymi dodatkami.
Mimo że od czasu, gdy ukazała się druga część, upłynęła ponad dekada, wciąż nie brakuje osób, które się przy niej bawią. W dużej mierze to oni wykupią nakład Trójki i to właśnie oni mają największe, wręcz niebotyczne oczekiwania. Nie ma się co dziwić, bo jeżeli spędziło się przy jakiejś grze ponad dziesięć lat, to nie pozostaje nic innego, jak robić to dalej w oczekiwaniu na jeszcze lepszą kontynuację. Właśnie dlatego zadanie było tak trudne. Trzeba w końcu dogodzić wielomilionowej społeczności, mocno wygłodniałej, zniecierpliwionej, a przez ostatnie kilka miesięcy wręcz złej, bo nie mogła się doczekać, aż producent ujawni, kiedy gra trafi do sklepów. Ten temat śledziliśmy od dawna: na forach poświęconych grze, zarówno polskich, jak i zagranicznych, aż wrzało. To samo grono otwarcie i zapalczywie krytykowało niektóre wybory projektantów, gdy już były znane. Wiedzcie, że nasze oczekiwania wobec Diablo III również były olbrzymie.
Fabuła w Diablo III dzieje się w 20 lat po wydarzeniach, którymi zakończył się dodatek Diablo II: Pan Zniszczenia. Nie powiemy o nich zbyt wiele, na wypadek gdyby komukolwiek zachciało się nadrobić zaległości i powrócić do fabularnych korzeni serii. W każdym razie poczciwy Deckard Cain jest już staruszkiem i przeczuwa, że świat Sanktuarium po raz kolejny zostanie najechany przez hordy demonów. W istocie tak się dzieje, a początkiem nieuniknionego jest kometa, która spada z nieba i niszczy sporą część katedry w odnowionym mieście Tristram. Tam też rozpoczyna się przygoda. Gracz wciela się w jedną z pięciu postaci, a każdą kierują inne pobudki. Ale wszystkie mają wspólny cel: uwolnić świat od zła.
Huczne wejście
Blizzard postanowił w kilku miastach, także w Europie, wyjątkowo hucznie podzielić się swoim najnowszym dzieckiem. Dlatego zanim przejdziemy do samej gry, pokażemy, jak wyglądał pierwszy dzień sprzedaży Diablo III w Polsce. Jedną z imprez zorganizowano właśnie w Warszawie, w nocy z 14 na 15 maja.
Wszystko odbyło się nieopodal centrum handlowego Złote Tarasy, tuż przy dolnym wejściu do pubu Hard Rock Cafe. Została tam ustawiona spora scena. Był między innymi pokaz slajdów, a tuż przed godziną zero publiczność zabawiał Michał Figurski. Cała impreza przebiegła bez większych przeszkód, organizatorzy naprawdę się spisali. Miłośnicy serii też nie zawiedli, co tylko pokazuje, jak ważną grą dla wielu z nas jest Diablo III. Czy zasłużenie? Czytajcie dalej.
Na najniższym poziomie Hard Rock Cafe momentami było naprawdę ciasno, ale obyło się bez ofiar. Atmosfera była przyjacielska, chociaż po uczestnikach imprezy było widać, że już nie mogą się doczekać. W środku pubu dziennikarze mieli wydzielony własny sektor, ale nie tylko oni. Otóż na imprezie znalazły się dwie inne firmy mocno powiązane ze światem Diablo.
15 maja to co prawda pierwszy dzień dostępności Trójki, ale w oczekiwaniu na północ można było pograć w drugą część StarCrafta na specjalnie przygotowanych do tego stanowiskach. W końcu to również gra Blizzarda.
Wewnątrz Hard Rock Cafe zostało rozegranych kilka profesjonalnych potyczek. Swoją obecnością imprezę uświetnili Tomasz „Tarson” Boroń oraz inny rodak, Marcin „Die Star” Wieczorek. Na dużym telebimie można było śledzić ich poczynania. Jak zawsze sporo ludzi zgromadziło się, by zobaczyć, jak sobie radzi ścisła polska czołówka.
Sam Diablo przemykał się pośród widowni. Można było zrobić sobie z nim zdjęcie, co skrupulatnie postanowiła wykorzystać ekipa Level77.
Level77 to koszalińska firma, oficjalny polski dystrybutor produktów marki Jinx, która oferuje graczom na całym świecie licencjonowane ciuchy z grafiką nawiązującą do różnych gier, w tym oczywiście tych ze stajni Blizzarda. Na miejscu można było zaopatrzyć się w koszulki, które jakością wykonania naprawdę robią wrażenie.
SteelSeries to oficjalny partner gry Diablo III. W ofercie tego producenta znalazły się myszki, słuchawki oraz podkładki, których wygląd, rzecz jasna, ewidentnie wskazuje na to, do kogo są kierowane.
Stoisko SteelSeries to nie tylko szklane gabloty i akcesoria dla graczy. W tłumie znalazły się dwie wyjątkowo atrakcyjne białogłowy. Dziewczyny promowały przede wszystkim firmę SteelSeries, ale miały też na sobie bardzo ciekawy, wręcz diabelski makijaż. Osobnik, który na zdjęciu stoi pomiędzy hostessami, jest odpowiedzialny właśnie za tę markę. Z Flemmingiem Gyldenhammerem można było zamienić kilka słów na temat mariażu sprzętu firmy oraz Diablo III oraz dowiedzieć się, dlaczego padło akurat na ten tytuł.
Stare, nowe sanktuarium
Nadchodząca wielkimi krokami katastrofa pod postacią spadającej z nieba komety przyciągnęła do Nowego Tristram wielu bohaterów. Gracz wcieli się w jednego z nich. Gromada pięciu wojowników jest wyjątkowo zróżnicowana i tak dobrana, że z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie, w zależności od preferowanego stylu gry. Powrócił stary znajomy, barbarzyńca. To typowy przedstawiciel klasy zadającej obrażenia z bliska, lubującej się w walce w zwarciu. Jegomość ten posługuje się często kuriozalnie dużymi broniami drzewcowymi, gigantycznymi mieczami, toporami i innym żelastwem podobnego kalibru. Następna znana postać to czarownica parająca się magią ognia, lodu oraz wiedzą tajemną. Szaman to nowa postać, której pomysłodawców mocno zainspirował nekromanta, znany z poprzedniej części Diablo. To urodzony mistrz przywoływania różnych maszkar rodem z lasu, takich jak przerośnięte pająki, żaby i nieumarłe psy, chociaż jest tego więcej. Ale może on również przeklinać wrogów oraz używać kilku umiejętności powiązanych ze światem przodków, miotać płonące urny lub nietoperze. W pierwszej części Diablo, a konkretniej: w dodatku, można było odblokować postać mnicha. Znalazło się dla niego miejsce również w Trójce. Posługuje się on długimi kijami oraz naręczną bronią białą, dodatkowo wspierając się mantrami oraz znajomością sztuk walki. Nie zabrakło też klasy walczącej tylko na dystans. Łowca Demonów wykorzystuje kusze oraz łuki różnych rozmiarów, wspomagając się demonicznymi mocami oraz pułapkami.
W Diablo III korzystanie z umiejętności zużywa zasoby energii, przy czym każda z klas ma swój unikatowy dar. Na przykład barbarzyńca, walcząc, gromadzi furię, którą wydaje na potężniejsze ataki, czarownica zaś dysponuje szybko regenerującą się energią magiczną. Nie ma już flakoników z maną, które mogłyby odnowić wyczerpane środki, teraz trzeba kombinować, ale o tym dalej. Tworząc postać, można się zdecydować na przedstawiciela płci męskiej lub żeńskiej, przy czym różnice pomiędzy nimi są jedynie wizualne. Opcji dostosowania postaci zabrakło, ponieważ przez 99% czasu prowadzony przez gracza bohater ma na sobie pancerz, co z pewnością nie pozwoliłoby dostrzec tych szczegółów.
Gracz nie wędruje przez Sanktuarium w pojedynkę. W miarę rozwoju fabuły napotyka na swej drodze trzy osoby: templariusza, zaklinaczkę oraz szelmę. Pierwsza to typowy wojownik, wyspecjalizowany w walce wręcz, druga para się magią, a trzecia – bronią dystansową. Każdą z nich można uzbroić według uznania, oczywiście do pewnego stopnia. Ale owi pomocnicy to zaledwie dodatek: nie ma co liczyć na ich pomoc, bo brudnej roboty za gracza nie wykonają, nawet gdy zrównają się z nim doświadczeniem. Przynajmniej tak jest na najłatwiejszym poziomie trudności.
Scenerie w Diablo III zmieniły się w porównaniu z poprzednią częścią. Przydają rozgrywce klimatu, chociaż miejscami są dość klaustrofobiczne, ale dzięki temu akcja jest szybka. Tereny, które przychodzi graczowi odwiedzić, są zróżnicowane. Nie zabrakło pustyń, miast, oaz, posępnych lasów, rozlicznych katakumb i innych baśniowych miejsc. Wykonanie jest bardzo dobre, momentami krajobraz bardzo pozytywnie zaskakuje, ale zdarzają się momenty, w których nazbyt często spotyka się te same elementy dekoracyjne. To drobnostka, ale zauważalna. Gra jest też bardzo liniowa, więc jeżeli ktoś spodziewał się czegoś nowego, bardziej rozbudowanego, nie tędy droga. Liniowość praktycznie zawsze jest wadą, ale w grach hack&slash jest jak najbardziej do przyjęcia.
Przeciwników nie brakuje, w końcu walka to trzon Diablo III. Powróciło kilka maszkar rodem z poprzedników, ale jest też cała masa nowych. Bossowie są świetnie wykonani, walka z nimi to czysta przyjemność. Potwory elitarne zapewniają niemałe wyzwanie już na drugim poziomie trudności, a wysokość poprzeczki rośnie wręcz lawinowo. O ile „normal” można uznać za odrobinę przydługi samouczek, to przesiadka na „koszmar” często bywa bolesna. Ci najtrudniejsi przeciwnicy mają kilka właściwości generowanych losowo, a niektóre z nich wyjątkowo utrudniają życie. Może dojść do sytuacji, w której gracz zostanie na chwilę unieruchomiony, a następnie ostrzelany z daleka płonącymi kulami, a wtedy umrze zadziwiająco szybko. A wszystko tylko dlatego, że monstrum miało przymioty „więzienie” i „moździerz”. Na wyższych poziomach trudności jest jeszcze ciekawiej, bo stwory mają nawet cztery specjalne umiejętności.
W Diablo III chodzi dokładnie o to samo co w poprzedniku: o nieustanne usprawnianie swojej postaci przez awansowanie na kolejne poziomy oraz dobór coraz to lepszego uzbrojenia. W Dwójce bardzo szybko przychodził moment, w którym zbierane fundusze przestawały mieć jakąkolwiek wartość, bo te najlepsze przedmioty trzeba było po prostu znaleźć, co wiązało się z zabijaniem raz po raz tych samych przeciwników. W Trójce wprowadzono dwóch rzemieślników: jubilera oraz kowala. Ten pierwszy usprawnia klejnoty, które się do niego zaniesie, oczywiście nie za darmo. Umie też je usunąć z dowolnego przedmiotu. W grze są cztery rodzaje błyszczących kamyków, a podzielono je na kilkanaście klas jakościowych, więc jest co zbierać. Kowal zaś to postać, która ma dwojakie zadanie: rozkłada na komponenty przedmioty magiczne oraz wykonuje za pomocą tych surowców nowe. Obydwaj rzemieślnicy awansują na kolejne poziomy i mogą wykonywać coraz to lepsze przedmioty, przy czym te zrobione po wejściu na jeden z najwyższych należą do najlepszych w grze.
Nacisk na rzemiosło mocno uatrakcyjnia rozgrywkę, a także przedłuża ją, lecz w sposób przemyślany. Zbieranie materiałów na nowe przedmioty nie jest frustrujące ani nie wydaje się wymuszone. Ukończenie przygody na normalnym poziomie trudności z zaglądaniem do każdej skrzynki i jaskini, czyli pełna eksploracja, to około 16 godzin gry. Gdy przemnoży się to przez cztery poziomy trudności, wyjdzie całkiem niezła liczba. Diablo III tak naprawdę zaczyna się dopiero od „koszmarnego” i warto o tym pamiętać.
Musicie też wiedzieć, że gra wymaga stałego połączenia z internetem. To jedna z najbardziej kontrowersyjnych decyzji Blizzarda. To skuteczna broń w walce z piractwem oraz oszustami, którzy praktycznie całkowicie zdominowali sieciową rozgrywkę w przypadku poprzednika. Gracze, którzy nastawiają się tylko na zabawę solo, mogą być niezadowoleni i nie ma co się im dziwić. Diablo III zostało tak skonstruowane, aby większość informacji była generowana po stronie serwera, a nie klienta, właśnie po to, by przeciwdziałać oszustwom i zintegrować gracza z usługą Battle.net. Pierwszego dnia dostępności gry, tuż po północy, było z tego powodu niezłe zamieszanie. Rozjuszeni fani nie mogli się zalogować, przez co grze bardzo mocno się oberwało. Sami byliśmy zawiedzeni. Nieprzystosowanie serwerów sieciowych w pierwszym dniu jest wadą gry, ale znając możliwości Blizzarda, jesteśmy pewni, że infrastruktura sieciowa zostanie szybko dopracowana. Już teraz jest znacznie lepiej. Jeżeli za miesiąc czy dwa wszystko będzie działało jak należy, nikt nie będzie pamiętał o trudnych początkach, prawda? Naszym zdaniem konieczność utrzymywania stałego połączenia to dobry pomysł, który w przyszłości może tylko zaprocentować, dlatego nie uznajemy tego za wadę.
Mechanika, grywalność
Na początek informacja dla tych z Was, którzy jeszcze tego nie wiedzą: Diablo III to kolejna gra zręcznościowa z podgatunku hack&slash, w której prowadzona przez gracza postać likwiduje zastępy piekielnych pomiotów. Obraz jest w pełni trójwymiarowy, ale ukazany w sposób izometryczny, bez możliwości zmiany widoku. Twórcy nie chcieli odchodzić pod tym względem od poprzednich części serii. Koncepcja rozgrywki też nie zmieniła się znacząco W dalszym ciągu zadaniem gracza jest likwidacja praktycznie wszystkiego, co napotka na swej drodze, za pomocą dostępnych środków, których jest bardzo dużo. Ale pod względem mechaniki Diablo III to ewidentny ukłon w stronę niedzielnego gracza. Zatwardziali zwolennicy poprzednich części diabelskiego uniwersum byli wręcz źli na producenta za to, że – pisząc najdosadniej, jak tylko się da – kastrują rozgrywkę. Ale we wszystkim, co zrobił Blizzard, jest logika.
W Dwójce rozwój postaci sprowadzał się do samodzielnego przydzielania punktów statystyk oraz rozwijania drzewa umiejętności, a po ukazaniu się dodatku – doszukiwania się synergicznych połączeń i zależności pomiędzy niektórymi z nich. Wszystkie wprowadzone zmiany były nieodwracalne, co oznaczało, źle zainwestowany punkt szpecił postać już na zawsze. To właśnie konsekwencja wyborów tak się podobała graczom. Przez to trzeba było się dobrze zastanowić, na co wydać bonusy będące następstwem awansu na kolejny poziom. Przez lata wykształciło się wiele tzw. buildów każdej z dostępnych klas. Ale praktyka pokazała, że np. dobrze zrobiony hammerdin (odmiana paladyna miotającego młotami jak oszalały) musi wcześniej wydawać punkty w ściśle określony sposób i mieć bardzo specyficzne uzbrojenie. Częstym widokiem w Uber Tristram było kilku hammerdinów albo smiterów wyglądających dokładnie tak samo i tak samo rozwiniętych i zachowujących się. W dwóch słowach: atak klonów. I gdzie tu różnorodność? Blizzard zdawał sobie z tego sprawę i postanowił coś z tym zrobić.
Remedium ma być przydzielanie punktów statystyk automatycznie, podobnie jest z dostępem do umiejętności. Te zostają odblokowane przy awansach na kolejne poziomy doświadczenia. Na forach aż się zagotowało. „Ale jak to?! Gdzie moje ukochane punkty?! Przecież chcę je wydać tak, jak mi się podoba!” W najnowszej części Diablo dużo większe znaczenie mają przedmioty; teraz to one decydują o tym, ile dana postać ma punktów życia, obrony czy ataku. Mało tego, nie będzie już czegoś takiego jak źle rozwinięta postać, bo nie ma czego zepsuć. Teraz każda klasa po osiągnięciu 30. poziomu doświadczenia będzie miała dostęp do wszystkich umiejętności, sęk w tym, że jedynie kilka z nich może być aktywnych. Zmian dokonuje się z poziomu odpowiedniego menu, ale wybranie nowego skilla wymaga odczekania kilkunastu sekund, co skutecznie blokuje zapędy tych, którzy lubują się w wykorzystywaniu makr. Można sprzeczać się co do tego, czy twórcy gry podjęli słuszną decyzję, i opinie jeszcze długo będą podzielone. Naszym zdaniem wybory Blizzarda są wyjątkowo racjonalne i nie powinno nikomu przeszkadzać uproszczenie rozwoju postaci, które w istocie jest tylko pozorne.
Wprowadzono również system run. Każda umiejętność działa w określony sposób, ale za pomocą runy można to całkowicie zmienić: inny jest efekt wizualny, inne są zadawane obrażenia itp. Na przykład energetyczna kula czarodziejki może zadawać poważniejsze rany, powodować wybuch na większym obszarze, a nawet rozdzielić się na cztery mniejsze, lewitujące dookoła bohatera i samoistnie atakujące wrogów. Do każdej umiejętności w grze można przypisać jeden z sześciu kamyków runicznych, co daje w sumie potężną liczbę kombinacji, więc stworzona w ten sposób postać będzie unikatowa, przynajmniej do pewnego stopnia. Do tego dochodzą umiejętności pasywne.
Maksymalny poziom postaci to 60. Ale na każdym, od drugiego aż do najwyższego, coś się odblokowuje: umiejętność, dodatkowe gniazdo dla niej lub runa.
W porównaniu z Dwójką nastąpiła też cała masa drobnych zmian. Zrezygnowano ze zwojów identyfikacji oraz miejskiego portalu, za to wbudowano odpowiednie zdolności w każdą postać. Teraz niebieskie przedmioty mają statystyki widoczne już po przeniesieniu ich do ekwipunku, a te unikatowe oraz legendarne wystarczy kliknąć myszą, aby już po chwili odkryć ich właściwości. Waluta w grze nie zmieniła się, to w dalszym ciągu złoto.
W Diablo III gra się znakomicie. Ponieważ zasoby każdej z dostępnych klas nie dają się uzupełniać za pomocą odpowiednich medykamentów, jak w poprzedniej części gry, trzeba tak kombinować, aby wystarczyło na zabicie atakującej hordy wrogów. Dostępne środki często kurczą się przedwcześnie, a wtedy trzeba się salwować ucieczką i pomyśleć, co dalej. Gracz już nie jest tak długo nieśmiertelny, jak długo ma lecznicze flakoniki przy sobie. Po wykorzystaniu mikstury przywracającej siły witalne trzeba odczekać dobrych kilkanaście sekund, zanim będzie można skorzystać z następnej. Zresztą cała gra jest oparta na tzw. cooldownach. Na tym polu Trójka jest nieporównywalnie lepsza od poprzednika: wymusza zagrania taktyczne, uniemożliwiając spamowanie grupy przeciwników tym samym czarem aż do wyczerpania zapasów.
Te rozwiązania zostały ewidentnie przygotowane pod kątem nadchodzącego trybu PvP, ale podczas zabawy solo sprawdzają się wyśmienicie. Dobrze prowadzona postać sprawia wrażenie potężnej, a nieumiejętne obchodzenie się z nią często przynosi śmierć. Diablo III w mądry sposób nagradza gracza za jego umiejętności i chwała za to twórcom, bo właśnie to trzyma przy komputerze i nie chce wypuścić. Miód wręcz wycieka z monitora, godziny mijają jak szalone, za oknem robi się widno szybciej, niżby się chciało, a syndrom „jeszcze piętnastu minut” wydaje się nie mieć końca. W tym roku wyjątkowo szkoda nam – i piszemy to najzupełniej poważnie – maturzystów oraz studentów przed letnią sesją egzaminacyjną.
Platforma testowa
Oto podzespoły komputera, który posłużył nam do przetestowania gry Diablo III :
Model | Dostarczył | |
---|---|---|
Procesor | Intel Core i5-2500K | www.intel.pl |
Płyta główna | Asus Maximus IV Gene-Z | pl.asus.com |
Pamięć | 2 × 4 GB Kingston KHX1600C9D3X2K2 | www.kingston.com |
Karta graficzna | Gigabyte GeForce GTX 580 SOC (GV-N580SO-15I) | www.gigabyte.pl |
Zasilacz | Enermax Revolution 1250 W | www.enermax.com |
Schładzacz procesora | Prolimatech Armageddon | www.prolimatech.com |
Wentylatory | 2 × Noctua NF-P14 FLX | www.noctua.at |
Karta dźwiękowa | Asus Xonar Xense | pl.asus.com |
Nośnik systemowy | Kingston SVP100S2 96 GB | www.kingston.com |
Nośnik na gry | Samsung HD503HI 500 GB | www.samsung.com |
Monitor | LG L245WP(24 cale, 1920 × 1200) | redakcyjny |
Obudowa | Corsair Graphite 600T | www.corsair.com |
Mysz | Logitech G700 | www.logitech.pl |
Klawiatura | Enermax Aurora Premium | www.enermax.com |
Podkładka | SteelSeries l-2 | steelseries.com |
Stolik | Rogoz Audio 3QB3 | rogoz-audio.nazwa.pl |
DAC | NuForce DAC-9 | www.nuforce.com |
Wzmacniacz słuchawkowy | Audio-Gd Phoenix | redakcyjny |
Słuchawki | Sennheiser HD 800 | redakcyjne |
Grafika i dźwięk
Grafika w Diablo III jest – ujmując to najoględniej, jak tylko się da – kontrowersyjna. Dlatego wypada ją rozpatrywać w dwojaki sposób: od strony czysto technicznej i od strony artystycznej. Nie od wczoraj wiadomo, że gry Blizzarda pod względem oprawy wizualnej nie mogą rywalizować z innymi, które ukazują się w mniej więcej tym samym czasie. „Niebiescy” mają inne podejście. Celem jest pozyskanie przychylności jak największej liczby graczy, więc gra musi działać płynnie nawet na starszych komputerach. A jeżeli nawet wiekowe pecety mają sobie poradzić, to liczba graficznych fajerwerków nie może być zbyt duża.
Pod względem technicznym grafika w Diablo III jest co najwyżej przeciętna. W oczy rzuca się mała liczba wielokątów, które przypadają na poszczególne obiekty. Po przybliżeniu postaci, nawet w menu głównym gry, widać, że to dość kanciasty, stosunkowo prosty model, pozbawiony tekstur w wysokiej rozdzielczości. Z początku może to drażnić, ale w ferworze walki nie korzysta się z klawisza służącego do przybliżania obrazu, więc ta niedogodność nie daje się aż tak bardzo we znaki. W Diablo III nie ma też kilku powszechnie używanych, z pozoru wręcz nieodzownych efektów graficznych, np. HDR-u i głębi ostrości. Choć ten drugi właściwie występuje, tyle że jest serwowany w mniej intensywnej odmianie.
Oficjalny „głos społeczności” Blizzarda, jegomość o pseudonimie Bashiok, napisał, że efekt, który chciano uzyskać w Trójce,można by przyrównać do płóciennego malowidła. Obraz w grze taki właśnie jest: delikatnie rozmyty, o pastelowych barwach, momentami wypranych. Ale może się podobać, bo koncepcja jest niezwykle spójna, a poszczególne miejsca w grze są wykonane z dbałością o szczegóły i często nadzwyczaj „klimatyczne”. Tekstury są nałożone na obiekty w sposób fachowy; przez całą grę nie zauważyliśmy ani jednej graficznej wpadki. Podróż przez cztery akty to wyjątkowo malownicza wycieczka. Widoki nie nudzą; przechodząc grę po raz pierwszy, wręcz chłonie się je niczym gąbka. Widać, że artyści Blizzarda nie poszli na łatwiznę. Owszem, niektóre przedmioty się powtarzają, ale są tak dopasowane do otoczenia, że pisanie o ataku wszędobylskich klonów byłoby mocnym nadużyciem. Tak naprawdę jedyne, czego nam brakuje, to większa ostrość obrazu. Grając w wersję beta, korzystaliśmy z nieoficjalnego filtra o nazwie DarkD3, zapewniającego zadziwiająco dobre rezultaty. Niestety, nie da się wykluczyć, że jego użycie w pełnej wersji grozi blokadą konta, nawet pomimo tego, że sam Jay Wilson oznajmił za pośrednictwem Twittera, że to mało prawdopodobne.
Należy się też kilka słów na temat optymalizacji. W maksymalnych ustawieniach graficznych program FRAPS zazwyczaj pokazywał 110–120 kl./s, jednak podczas walki z wieloma przeciwnikami naraz liczba ta potrafiła mocno zmaleć, nawet do 40 kl./s. Gra nie ma niebotycznych wymagań sprzętowych, ale ktoś, kto chciałby oglądać ją w pełnej okazałości, musi mieć mocny sprzęt. Nie zawodzi model fizyczny. Niektóre ataki powodują, że pozbawione życia truchła wrogów malowniczo koziołkują w powietrzu, po czym opadają z charakterystycznym mlaśnięciem na ziemię. Ale to nie wszystko, bo czasem pozostawiają za sobą wyjątkowo realistyczną strużkę krwi. To szczegóły, ale cieszą oko.
Również oprawa dźwiękowa może wywołać kontrowersje. Muzyka jest świetna; to poniekąd powrót do korzeni, czyli pierwszej części. Odgłosom czarów, potworów i środowiska również nie mamy kompletnie nic do zarzucenia. Ale wybór polskiej wersji językowej okazał się dużym błędem. Głosy aktorów są przeraźliwie infantylne, wręcz komiczne, co czasem bardzo mocno psuje nastrój, np. tuż przed walką z większym bossem. Sztuczność wymowy rodzimych aktorów kaleczy uszy i nie pozostaje napisać nic ponad to, że wersja angielska brzmi dużo lepiej. Nie zrozumcie nas źle: to dobrze, że polska wersja jest dostępna, zawiodło jedynie wykonanie.
Galeria
Podsumowanie
Gdyby podejść do najnowszego dziecka Blizzarda tak jak do każdej innej typowej, 10- czy 15-godzinnej gry, ocena byłaby wyjątkowo prosta. Sęk w tym, że taka forma podsumowania to zdecydowanie za mało, jak na Diablo III. Napisaliśmy we wstępie, że Blizzard ustawił poprzeczkę wyjątkowo wysoko. Naszym zdaniem ta specyficzna firma nie zmaga się z rywalami na rynku gier komputerowych, ona toczy nieustanną walkę z samą sobą, z wcześniejszymi, jakże udanymi produkcjami. A jeżeli chodzi o konkurencję, swoją drogą niezbyt liczną... Cóż, Diablo III ustanawia nowe standardy, do których ta musi dążyć. A ma bardzo twardy orzech do zgryzienia, bo Trójka to po prostu świetna gra.
Jej najpoważniejszym, obecnie właściwie jedynym rywalem (przynajmniej do czasu Torchlight 2) jest poprzednik. W tym momencie trudno odpowiedzieć na pytanie, czy będziemy się w nią zagrywać do upadłego przez następną dekadę. Mocno wierzymy, że tak będzie, ale trzeba poczekać na moduł PvP, dom aukcyjny i zapewne kilka łatek, które przyniosą ostateczne zrównoważenie rozgrywki oraz naprawią pomniejsze błędy. Ale jedno jest pewne: właśnie na to liczą miliony fanów na całym świecie, na to czekali tyle lat, wliczając w to całkiem sporo osób w redakcji PCLab.pl.
Jay Wilson, główny projektant gry, w jednym z wywiadów powiedział, że dziś trudno jest zaskoczyć czymś innowacyjnym i że Blizzard do tego nie dąży. Ma za to inny cel: perfekcyjne wykonanie. Wilson starał się tak pokierować poszczególnymi zespołami, które współtworzyły Diablo III, aby gra pod każdym względem była możliwie dopracowana. Według niego właśnie to jest kluczem do sukcesu najnowszego dziecka firmy. Po jednorazowym przejściu nie ulega dla nas wątpliwości, że mamy do czynienia z tytułem wyjątkowo grywalnym, dopieszczonym z wielu stron. Owszem, gracze będą narzekać, że o godzinie zero problemy techniczne dały im mocno w kość (autorowi tych słów również), ale za kilka dni nikt już o tym nie będzie pamiętał, bo każdy będzie mniej lub bardziej pochłonięty rozgrywką – wciągającą jak diabli.
Nie zabrakło kilku dyskusyjnych kwestii. Grafika w Diablo III nie jest ósmym cudem świata. Jest za bardzo rozmyta, ale scenerie wyglądają świetnie; koncepcja wizualna jest spójna, a poszczególne miejsca w grze są ciekawe. Pozostaje mieć nadzieję, że na tryb PvP nie trzeba będzie długo czekać. Konieczność stałego połączenia z internetem czy rezygnacja z przydzielania punktów statystyk oraz umiejętności mogą wzbudzić protesty, ale naszym zdaniem pod tym względem Blizzard obrał słuszną drogę. Wielu miłośników poprzedniej części nie będzie do końca zadowolonych, ale my Trójce z czystym sumieniem przyznajemy swoją rekomendację. Ta gra zapewnia wiele godzin przedniej, piekielnie wciągającej zabawy i zdecydowanie jest godnym następcą kultowego poprzednika.
Do testów dostarczył: CD Projekt
Cena w dniu publikacji (z VAT): 199,99 zł