Tt eSports Black Element
Mysz Tt eSports Black Element jest pakowana w pudełko z otwieranym frontem, który kryje wyprofilowaną zgodnie z kształtem gryzonia, przezroczystą warstwę plastiku, dzięki czemu można przymierzyć się do myszy jeszcze przed udaniem się do kasy. Jedno z oznaczeń na froncie sugeruje, że produkt został stworzony z myślą o grach MMO (ang. Massively Multiplayer Online). Czyżby to łącznie dziewięć przycisków miało zdecydować o takim, a nie innym zaklasyfikowaniu?
Ze środka oprócz myszy wyjęliśmy kopertę, w której znalazła się skrócona instrukcja obsługi (również po polsku), dwie naklejki i płyta ze sterownikami. Ponadto do Black Element dodawany jest gumowy wkład zawierający pięć 4,5-gramowych ciężarków oraz pokrowiec.
Black Element to gryzoń o regularnych kształtach, ale jak się za chwilę przekonacie, nie oznacza to wcale, że został zaprojektowany z myślą o osobach leworęcznych. Bezdyskusyjnie jest bardzo urodziwy. Przywodzi trochę na myśl kobrę szykującą się do ataku. Bardzo dobre wrażenie robi także jakość wykonania oraz dobór materiałów. Mysz niemal w całości została pokryta miłym w dotyku i niemęczącym dłoni materiałem antypoślizgowym i jedynie w przypadku dodatkowych przycisków postawiono bardziej na walory estetyczne niż funkcjonalność, wykończając je na wysoki połysk. Tyczy się to również czarnej, plastikowej wstawki będącej przedłużeniem przycisków zmieniających rozdzielczość sensora, ale do tego jeszcze wrócimy.
Na razie zostańmy przy górnej powierzchni, którą tworzą przede wszystkim dwa główne przyciski, biegnące od przodu po sam tył bez wyraźnego zakończenia. Są one bardzo mocno wyprofilowane. Pomiędzy nimi znalazła się „mleczna”, podświetlana rolka, która wyglądem przypomina trybik większej maszyny. Jest przy tym miła w dotyku, bo wykonano ją z gumopodobnego materiału. Tuż za rolką znalazło się miejsce dla dwóch przycisków, które w założeniu mają służyć do zmiany rozdzielczości sensora, ale ich przeznaczenie, tak jak zresztą wszystkich innych, można dowolnie zmieniać z poziomu sterowników.
Gdy patrzy się na bok Black Element, wyraźnie widać, jak łagodne są jej kształty. Długi na 123,8 mm, szeroki na 66,7 mm i wysoki na 41,6 mm korpus jest niezwykle wygodny dla dłoni. Umieszczono tu również trzy dodatkowe przyciski, z czego środkowy otrzymał specyficzną fakturę, tak aby można było szybko i bez patrzenia zorientować się, w którym miejscu znajduje się kciuk. A czego tu nie ma? Otóż brakuje miejsca, które mogłoby zapewnić podparcie z prawdziwego zdarzenia dla kciuka. Niestety, wybrzuszenie z tyłu sprawdza się tylko w niektórych przypadkach i na dokładkę ogranicza dostęp do bocznych przycisków.
Biały pasek biegnący tuż przy granicy bocznej i górnej powierzchni w rzeczywistości nie jest biały, tylko przezroczysty i wchodzi w skład systemu podświetlenia Black Element.
Prawa strona to niemal lustrzane odbicie lewej, z tym że zamiast trzech mamy tu jeden przycisk. W zamian otrzymaliśmy dłuższy podświetlany pasek.
Tył myszy zdradza nam, jak wyglądają boczne profile, oraz pokazuje, jak mocno góra zwęża się, im bliżej końca myszki. Jest tu również logo Tt eSports, podświetlane na jeden z pięciu kolorów.
Spód kryje prawdziwą zagadkę. Znalazł się tu bowiem sensor zdolny do działania z rozdzielczością 6500 dpi, którego pochodzenie przez długi czas było dla nas wielką niewiadomą. Na kilku stronach, w tym w jednym z oficjalnych komunikatów Tt eSports, znalazła się informacja, że to Philips Twin Eye, jednak zachowanie myszy wskazywało na coś innego. O pomoc zwróciliśmy się do producenta Black Element, który oznajmił, że to laserowy sensor Avago ADNS-9500, przez wielu uważany za najlepszy dostępny na rynku.
Po spodem umieszczono ponadto cztery ślizgacze, które rozciągają się niemal wzdłuż całego obrysu myszy, przycisk do zmiany profilu (Black Element ma 128 kB pamięci, która może pomieścić do 45 makr zapisanych w pięciu profilach) oraz małą klapkę, za którą znajduje się miejsce na ciężarki.
Mysz komunikuje się z komputerem za pomocą kabla USB poprowadzonego w oplocie i wyposażonego w rzep pomagający zwinąć go na czas przenoszenia. Wtyczka – co typowe w akcesoriach dla graczy – jest pozłacana.
Sterowniki
Sterowniki, zgodnie z nazwą myszy, są utrzymane w czarnej tonacji. Przejrzyste okienko programu zostało ładnie zaprojektowane: jest efektowne, ale nie tandetne, jak to niekiedy bywa w przypadku modeli przeznaczonych dla graczy.
Ekran główny to tak naprawdę przede wszystkim sekcja odpowiedzialna za programowanie przycisków. Zarządzać można wszystkimi dziewięcioma, przypisując im takie czynności, jak „poprzednia strona”, „następna strona”, „wytnij”, „wklej”, „cofnij”, „zaznacz wszystko”, „znajdź”, „nowy”, „zapisz” i „wydrukuj”. Dodać można również „uruchom”, która pozwala skojarzyć przycisk z wybraną aplikacją, na przykład Steamem, zawierającym odnośniki do wielu gier, a także dwukrotne kliknięcie oraz wywołanie makra. Ponadto producent umieścił diagram obrazujący położenie poszczególnych przycisków, który pomaga wskazać ten wybrany – po najechaniu na niego wskaźnikiem wybrana opcja zostaje podświetlona na czerwono.
Z głównego ekranu za pomocą przycisku przypominającego koło zębate przechodzimy do zaawansowanych ustawień myszy. Można tu wybrać rozdzielczość sensora: od 100 dpi do 6500 dpi z krokiem co 100 dpi. Osie X i Y można ustawić niezależnie od siebie, wpisując wybraną wartość w okienkach znajdujących się pod nimi lub poruszając po siatce czerwonym punktem. Na każdy profil przypadają cztery rozdzielczości, które można zmieniać na bieżąco.
W tym samym okienku można ustawić jeszcze rozdzielczość raportowania oraz kilka typowo windowsowych opcji, takich jak prędkość poruszania kursora i szybkość przewijania stron. Oczywiście, ta funkcja dubluje się z tym, co można znaleźć w systemowym panelu sterowania, z drugiej strony dobrze jest mieć wszystko pod ręką – dosłownie i w przenośni.
Następne okienko wywołujemy, klikając przycisk z diodą. Można tu zmieniać podświetlenie myszy, która może świecić na czerwono, niebiesko, granatowo, zielono, jest też dostępne coś pomiędzy fioletem a różem. Ponadto można określić, czy dana sekcja (z trzech) ma być podświetlana czy nie: do wyboru jest kółko myszy, boczne panele i logo Tt eSports. Oczywiście, wyłączając wszystkie, rezygnujemy z jakiejkolwiek gry świateł.
Niespotykanym dodatkiem, który znalazł się na ekranie głównym, jest stoper. Ma on liczyć czas spędzony w grze, oczywiście pod warunkiem, że zostanie włączony. Nie wiemy jednak do końca po co, bo przecież szczęśliwi czasu nie liczą ;)
Docenić należy również to, że producent starał się zapewnić polskojęzyczną wersję oprogramowania. Przetłumaczono podpowiedzi pojawiające się po nakierowaniu wskaźnika na wybraną opcje, a także niektóre nazwy oraz plik pomocy. Niestety, nie wszystko udało się doprowadzić do końca: opisy na głównych ekranach nadal są w języku angielskim.
Testy syntetyczne
Zaczęliśmy od przetestowania myszki w programie Mouse Rate Checker, który pozwala sprawdzić częstotliwość raportowania. Szybko okazało się, że obiecywana wartość 1000 Hz to nie czcze przechwałki – działanie z takimi ustawieniami nie sprawia Black Element żadnego problemu.
Potem przeszliśmy do programu VMouseBenchmark, żeby sprawdzić, czy myszka jest podatna na zjawisko interpolacji. Testy przeprowadziliśmy w czterech rozdzielczościach: 800 dpi, 1600 dpi, 3200 dpi i 6500 dpi, a ich wynik przedstawiamy poniżej. Jak widać na załączonym obrazku, interpolacja nie wystąpiła w żadnym z powyższych ustawień.
Następnie uruchomiliśmy program graficzny, który potwierdził, że we wszystkich rozdzielczościach mysz zachowuje się przewidywalnie – nie odnotowaliśmy żadnych anomalii.
W tym samym programie przeprowadziliśmy krótki test na predykcję (zjawisko polegające na „wygładzaniu” ruchu myszy). Patrząc jednak, jak postrzępione są rysowane przez nas linie, śmiało można stwierdzić, że zjawisko to w przypadku Black Element występuje w bardzo niewielkim stopniu.
Ostatni test, jaki przeprowadziliśmy, miał zweryfikować, czy Black Element jest podatny na zjawisko akceleracji. W tym celu ponownie sięgnęliśmy po program VMouseBenchmark, który wykazał, że myszka sprawuje się idealnie, ale tylko do rozdzielczości 5000 dpi. Odchyłka wynosiła wtedy niecałe 10 pikseli, co można uznać za różnicę niemal pomijalną, wynikającą bardziej z naszej niedokładności niż błędnego działania myszy. Niestety, powyżej wartości 5000 dpi akceleracja dawała się bardzo mocno we znaki. Potwierdziły to testy w grach, w których do rozdzielczości 5000 dpi różnice pomiędzy wolnym i szybkim ruchem praktycznie nie wystąpiły, a powyżej akceleracja była już bardzo mocno odczuwalna.
Tt eSports Meka
Tt eSports Meka to mechaniczna klawiatura wykorzystująca przełączniki Cherry MX Black, o czym zresztą nie omieszkał wspomnieć sam producent, umieszczając na pudełku spory napis Mechanical.
W środku znaleźliśmy także czarną kopertę, w której umieszczono instrukcje oraz informacje na temat gwarancji w kilku językach – również po polsku. Ku naszemu zdziwieniu nie było tam żadnych sterowników, ani nawet wzmianki o ich istnieniu.
Wspomnieliśmy już o tym, że Meka nie jest dużą klawiaturą, a ponieważ rozmiar jest tu najważniejszy, skupimy się właśnie na nim. Wszystko bowiem podporządkowane jest dwóm wymiarom: długości, wynoszącej 370 mm, i szerokości, równej 150 mm. To właśnie dlatego sprzęt jest gotowy do podróży w każde miejsce, w którym czeka wirtualne wyzwanie.
Co więcej, jeżeli w podróży będzie trzeba się obronić przed kieszonkowcem, Meka może być przydatna, jest bowiem niezwykle ciężka, jak na klawiaturę, a do tego bardzo porządnie wykonana. Gdyby nie to, że obudowa to jedynie plastik, można by pomyśleć, że została stworzona z myślą o wojsku i działaniach polowych. Klawiatura jest przy tym zaskakująco ładna. Nie świeci, jej kształt nie wykrzykuje wszystkim: „Jestem modelem dla graczy!”, ale jednocześnie ma gustowne przetłoczenia i delikatne, czerwone wstawki po obu bokach, nadające jej charakter i sprawiające, że w nienachalny sposób nawiązuje do swojego rodowodu.
Ze względu na niewielkie rozmiary Meka ma dość specyficzny układ klawiszy, którego nie da się do końca zaklasyfikować. Mamy tu bowiem duży klawisz Enter, jak w układzie „międzynarodowym”, ale i długi lewy Shift, jak w układzie amerykańskim. Ponadto brakuje choćby jednego Windows, klawisz cofania zmniejszono do nieprzyzwoitych rozmiarów, a ukośnik przesunięto za jeden z kierunkowych, który wraz z pozostałymi trzema upchnięto pod Enterem. W ciekawy sposób zapewniono informację o wciśnięciu klawiszy: Caps Lock, Num Lock, Scroll Lock. Otóż zamiast umieścić diody w jednym rzędzie, zintegrowano je z klawiszami.
Tak naprawdę producent wykonał kawał dobrej roboty, bo choć na pierwszy rzut oka wygląda to na pomieszanie z poplątaniem, udało się na tej małej powierzchni stworzyć układ, który bardzo szybko przypadnie do gustu każdemu graczowi. Oczywiście, nieco inaczej będzie to wyglądać, jeśli taki gracz oderwie się od wirtualnej rozrywki i zapragnie napisać pracę magisterską, ale o tym piszemy na stronie Wrażenia z użytkowania.
Z tyłu klawiatury znalazły się dwa porty USB umieszczone symetrycznie względem siebie. Naturalnie, z obydwu można korzystać jednocześnie, tak więc po podłączeniu myszki w razie potrzeby można jeszcze użyć pamięci USB.
Na spodzie znalazły się cztery gumowe podkładki, które w połączeniu z dużą wagą sprzętu skutecznie utrzymują ją w jednym miejscu, dwie nóżki podwyższające tył klawiatury (również gumowane) oraz wgłębienie, dzięki któremu kabel (umieszczony w materiałowym oplocie) można poprowadzić tak, aby wychodził ze środka lub z prawej albo lewej strony.
Wrażenia z użytkowania
Gry, w których testowaliśmy oba produkty, to Call of Duty: Black Ops, Battlefield: Bad Company 2, Quake 3 Arena, Rage, StarCraft 2, a także – ze względu na klawiaturę – Street Fighter IV.
Pierwsze, co przychodzi do głowy po chwyceniu myszy Black Element, to myśl, że jest bardzo lekka. Następnie zaczyna się odczuwać świetny ślizg, jaki zapewniają zajmujące sporą część spodu ślizgacze, aż w końcu zauważa się dużą precyzję ruchu wskaźnika. Niestety, po dłuższym użytkowaniu można również dostrzec kilka wad konstrukcyjnych.
Pierwszą, dość poważną, bo zmniejszającą funkcjonalność Black Element z punktu widzenia osób, które nie mają dużych dłoni lub palców stworzonych do gry na pianinie, jest położenie bocznych przycisków. Są one wysunięte tak mocno do przodu, że tester, nawet opierając całą dłoń na grzbiecie gryzonia w taki sposób, że koniuszki palców niemal wystawały poza główne przyciski, nie sięgał kciukiem do trzeciego. Tak naprawdę w wygodnej dla niego pozycji, gdy częściowo objął mysz (potocznie claw grip), w zasięgu kciuka znalazł się tylko jeden przycisk.
Podobnie jest z podparciem dla kciuka, które jest co najwyżej symboliczne. Można za nie co prawda uznać przetłoczenie z tyłu, ale z tej możliwości skorzystają jedynie osoby o ogromnych dłoniach i „palczastym” chwycie (potocznie finger grip). Z drugiej strony stracą wtedy dostęp do bocznych przycisków – i w ten oto sposób koło się zamyka.
Następna kontrowersyjna kwestia to położenie przycisków do zmiany rozdzielczości. O ile pierwszy, ten który ją zwiększa, można uznać za w miarę funkcjonalny, to dostanie się do drugiego wymaga nie lada gimnastyki. Chyba że chwyt będzie „palczasty”, bo wtedy problem występuje w minimalnym stopniu.
Zastrzeżeń nie można mieć za to do samego działania przycisków (oczywiście pod warunkiem, że uda się do nich sięgnąć). Boczne wciskają się delikatnie, ale nie na tyle, żeby zdarzały się przypadkowe kliknięcia, a główne nie zmieniają swoich właściwości aż do wysokości pierwszego przycisku od zmiany rozdzielczości. Ponadto przyciski lewy i prawy wyprofilowano w taki sposób, że palce od razu trafiają w odpowiednie zagłębienia, a nieco podniesione krawędzie skutecznie uniemożliwiają niezamierzoną zmianę ich położenia. Odgłosy wciśnięcia są wyraźnie słyszalne, ale przyjemne dla ucha, „miękkie”.
To samo tyczy się rolki, która jest bardzo dobrze wyważona – nie ma mowy o przypadkowym wciśnięciu lub obrocie w trakcie klikania. Skok jest wyraźnie odczuwalny, a jednocześnie wszystko odbywa się w niezwykłej ciszy.
Na uwagę zasługuje również system ciężarków, który może zwiększyć masę myszy maksymalnie o 22,5 g. Wystarczy otworzyć klapkę i włożyć gumowy wkład uzupełniony o wybraną liczbę ciężarków. Szkoda tylko, że nie bardzo jest co zrobić z tymi, których się nie użyło, a to pierwszy krok do tego, żeby je zgubić.
Black Element sprawdził się na wszystkich testowanych powierzchniach, od matowego blatu biurka poprzez lakierowany blat stołu, kolorowe reklamowe podkładki plastikowe i tanie „szmacianki”, aż po podkładki SteelSeries, zarówno gładkie, jak i z grafiką. Trzeba jednak dodać, że najlepiej gryzoń czuł się na twardych powierzchniach. Oczywiście, na SteelSeries QcK sprawował się nienagannie, ale wystarczyło przenieść go choćby na blat stołu, aby odczuć pewną subtelną różnicę: ruchy wskaźnika od razu stawały się ostre niczym brzytwa. Trudno więc polecić ten model miłośnikom szmacianych podkładek, bo położenie go na takiej powierzchni można przyrównać do próby doczepienia przyczepy kempingowej do ferrari.
Na koniec jeszcze jedna kwestia, która budzi nasze wątpliwości. Chodzi o grzbiet myszy, który praktycznie w całości pokryty jest wygodnym materiałem antypoślizgowym, który nie wywołuje nadmiernej potliwości nawet po długich godzinach gry. Jednak żeby uzyskać ciekawy efekt wizualny, dołożono kawałek błyszczącego plastiku, ten zaś męczy stykającą się z nim dłoń.
Przechodząc do Meki, przypominamy, że to konstrukcja „mechaniczna”, w której zastosowano wysokie klawisze o dużym skoku. Wykorzystano w niej przełączniki Cherry MX Black, które są niezwykle sprężyste i działają nawet po delikatnym wciśnięciu – nie trzeba ich „dusić” do samego końca, aby zarejestrowały działanie użytkownika. Inaczej niż w zwykłych modelach, funkcjonujących zero-jedynkowo, klawisze działają płynnie w całym zakresie 4 mm.
Oczywiście, to, czy takie rozwiązanie jest lepsze czy gorsze od, powiedzmy, klawiszy o niskim skoku, zależy od indywidualnych upodobań. Nam Meka przypadła do gustu niemal od razu, bo choć trudno w to uwierzyć, po dosłownie kilku minutach spędzonych w jednej ze „strzelanek” mieliśmy wrażenie jeszcze lepszej kontroli nad postacią. Niestety, ma to swoją cenę, którą jest głośność działania. Specyficzne dźwięki, jakie dobiegają z klawiatur mechanicznych, mają swój urok, ale nie wszyscy je docenią. Kiedy tester jednego wieczora zaczął korzystać z Meki w swoim domu, po zapisaniu niecałej strony usłyszał od narzeczonej ultimatum: ona albo klawiatura.
Sam układ, jak już wspominaliśmy, z punktu widzenia gracza nie budzi żadnych zastrzeżeń. Inaczej jest z punktu widzenia osoby dużo piszącej, która z początku będzie popełniała więcej błędów niż kiedykolwiek i którą znak zapytania przesunięty w nietypowe miejsce doprowadzi do szału – zresztą zupełnie jak nas. My jednak bardzo szybko przestaliśmy zwracać na te mankamenty uwagę – po prostu przyzwyczailiśmy się.
Na koniec warto dodać, że zdaniem producenta Meka umie odczytać do 16 jednocześnie wciśniętych klawiszy. Tak skrajnego przypadku nie sprawdziliśmy, bo nie wyobrażamy sobie, żeby ktokolwiek w praktyce zdołał wcisnąć więcej, niż ma palców u dłoni, a i tylu raczej nikt nie będzie potrzebował. Ale nie ulega wątpliwości, że mechanizm „anti-ghosting” działa świetnie: z odczytaniem 10 klawiszy nie miał żadnego problemu.
Podsumowanie
Testowany przez nas zestaw śmiało można nazwać gotowym do drogi: do Black Element dodawany jest pokrowiec, a niewielki rozmiar Meki sprawia, że zmieści się w każdym plecaku. Na dokładkę oba urządzenia, szczególnie kiedy wybierze się czerwone podświetlenie w myszce, pasują do siebie w równym stopniu co Doda do różowych paznokci. Zestaw wygląda obłędnie, dlatego z ciężkim sercem, w stylu jurorów z programu Mam talent czy X Factor, rozdzielimy teraz ten duet.
Świetny sensor, ładny wygląd, dobre materiały oraz kilka ciekawych dodatków, takich jak ciężarki i gustowne podświetlenie, idą w Black Element w parze z kilkoma fatalnymi pomysłami. Umiejscowienie bocznych przycisków to jedno wielkie nieporozumienie, mocno ograniczające funkcjonalność myszy, a dodatkowy kawałek błyszczącego plastiku na grzbiecie być może pozwoli wygrać temu gryzoniowi jakąś dizajnerską nagrodę, ale nijak ma się do wygody użytkowania. Ponadto nie do końca rozumiemy, dlaczego Black Element jest przedstawiany jako mysz do gier typu MMO i RTS, skoro nie wybija się ponad podobne konstrukcje liczbą przycisków, a i sterowniki, choć uważamy je za bardzo udane, nie rozpieszczą miłośników tych gatunków specjalnie dobranymi profilami czy zintegrowaniem z najbardziej popularnymi tytułami. Pomijając marketingowy bełkot, śmiało można stwierdzić, że przy cenie sugerowanej 219 zł Black Element to bardzo ciekawa propozycja. Niestety, nie da się zapomnieć o kilku wymienionych mankamentach, dlatego nici z rekomendacji.
Meka to dość specyficzna klawiatura. Mamy tu do czynienia z mechanicznymi przełącznikami i jasno określonym przeznaczeniem, a jednak brakuje bajerów znanych z modeli kierowanych do graczy, takich jak dodatkowe klawisze, podświetlenie, a nawet specjalnie skonstruowane sterowniki. Prawda jest jednak taka, że nawet bez takich dodatków Meka ma wszystko, czego moglibyśmy sobie zażyczyć. Dzięki przełącznikom Cherry MX Black jest piekielnie precyzyjna, „anti-ghosting” działa znakomicie, a do tego jest solidnie wykonana. Ponadto przyjemna jest świadomość, że dzięki rozmiarom bez trudu można ją zabrać ze sobą i cieszyć się własnymi, dobrze znanymi klawiszami w trakcie gry poza domem. Owszem, Meka to sprzęt wyjątkowo głośny i z początku mało przystępny w użyciu dla kogoś, kto chciałby na niej dużo pisać, ale prawdą jest również to, że po okresie „aklimatyzacji” trudno się z nią rozstać. Dlatego otrzymuje od nas rekomendację.
Do testów dostarczył: ExtremeMem
Cena w dniu publikacji (z VAT): 219 zł
Do testów dostarczył: ExtremeMem
Cena w dniu publikacji (z VAT): 359 zł