Wstęp
Produkty dokanałowe to specyficzny sprzęt. Trudno się o nich pisze, tak jak o każdych innych związanych z dźwiękiem, który ktoś musi ocenić, a następnie, po wielu testach, sformułować opinię. Ale akurat te słuchawki to wdzięczne cacka. Nic tak jak one nie umila drogi do pracy, szkoły czy uczelni. Żadne inne nie izolują lepiej od hałasu towarzyszącego każdej takiej wyprawie. Zwłaszcza gdy jest środek lata i nie chce się maltretować uszu nausznymi zabawkami, chociaż nie brakuje takich, co i wtedy z nich korzystają. Ale autorowi niniejszych słów w tym okresie zdecydowanie bardziej odpowiadają dyskretne i higieniczne dokanałówki.
Kilka lat temu na łamach PCLab.pl ukazał się artykuł o pierwszych słuchawkach dokanałowych firmy Creative, przeznaczonych dla bardziej wybrednego słuchacza. Model ZEN Aurvana jest znakomitym przykładem na to, jak różne potrafią być opinie o brzmieniu jednego produktu. Redaktor naczelny pisał, że słuchawki brzmią dobrze, podczas gdy autor tych słów nieustannie twierdzi, że jest jednym z najgorszych, jakie mu było dane słyszeć. No cóż, subiektywność doznań podczas testowania sprzętu audio to żadne novum. Dlatego nie należy przekreślać którejkolwiek z opinii, tylko odszukać w nich złoty środek.
Tak czy inaczej, seria słuchawek opartych na zbalansowanych przetwornikach Creative'a jest bardzo znana. Ale konkurencja nie śpi: zarówno ZEN Aurvana, jak i Aurvana In-Ear2 mają sporo rywali kosztujących podobnie i brzmiących dużo lepiej. Dlatego byliśmy bardzo ciekawi, czy najnowszy model dokanałowy singapurskiej firmy może coś zdziałać w średnim segmencie rynku.
Brainwavz to marka, o której robi się coraz głośniej, a to dzięki produktom w przystępnych cenach, które możliwościami dźwiękowymi często zaskakują. Doskonale pasuje do nich określenie bang for the buck. W wolnym tłumaczeniu chodzi o sprzęt, który może o wiele więcej, niż to sugeruje cena. Modeli tej firmy nie znajdziecie w dużych centrach handlowych, ale na forach internetowych poświęconych słuchawkom są bardzo dobrze znane i oceniane. Ten, który otrzymaliśmy do testów, to „flagowiec” firmy. To dwuprzetwornikowe cacko kosztuje podobnie jak najnowsze dziecko Creative'a.
Brainwavz B2 – opakowanie oraz dodatki
Czerwone opakowanie modelu B2 jest eleganckie i dość duże. W kartonie wycięto fragment, przez który widać słuchawki, przyozdobione czerwonymi okręgami. Producent bardzo wyraźnie zaznaczył, z jakim sprzętem mamy do czynienia: konstrukcja jest oparta na dwóch zbalansowanych przetwornikach, co odrobinę usprawiedliwia dość wysoką cenę. Z tyłu znalazły się podstawowe dane techniczne.
Nie zabrakło kilku dość typowych dodatków. Są trzy pary silikonowych nakładek (jedna „wsiąkła” podczas wykonywania zdjęć zestawu) oraz jedna para piankowych. Te ostatnie to wyrób znanej i lubianej firmy Comply, za co należy się plus. W pudełku znajdziecie również przejściówkę z dużego jacka na mały, przelotkę samolotową, mocno skróconą instrukcję obsługi oraz kartę gwarancyjną. Jest też wyjątkowo solidne etui, które pokazaliśmy kilka stron dalej.
Brainwavz B2 | |
---|---|
czułość | 110 dB |
impedancja | 40 omów |
pasmo przenoszenia | 20 Hz – 20 000 Hz |
długość przewodu | 1,3 m |
masa | 10 g |
wtyk | pozłocony, prosty |
przewód sygnałowy | symetryczny |
typ przetwornika | podwójny zbalansowany przetwornik |
typ słuchawek | zamknięte |
Budowa
Słuchawki firmy Brainwavz są lekkie: ich masa to niespełna 10 g. Obudowa, w której umieszczono dwa zbalansowane przetworniki, jest w całości wykonana z plastiku. Jej jakość jest dobra, choć nie nadzwyczajna: widać miejsca połączeń, co estetów może odrobinę razić. Ale słuchawki są na tyle niewielkie, że da się to dostrzec dopiero przy bliższych oględzinach.
Tworzywo jest w kolorze „fortepianowej” czerni, ale nie jest aż tak połyskliwe, aby widać było na nim z daleka odciski palców. Umieszczono na nim charakterystyczne logo marki, a tuż obok wkomponowano czerwony pierścień. Nie jest tylko dekoracją, bo spaja dwa fragmenty obudowy. Prawdę mówiąc, do tej pory tylko raz spotkaliśmy się z sytuacją, gdy pękła plastikowa skorupa wzdłuż zespolenia dwóch elementów w słuchawkach dokanałowych. Tym razem nic nie wskazuje, aby miało się to powtórzyć.
Skorupa słuchawek jest w większej części symetryczna, a wewnętrzna strona od zewnętrznej różni się jedynie brakiem logo. Brainwavz B2 swoimi gabarytami mocno przypominają nam model q-JAYS, o którym już pisaliśmy. Choć są większe, w uszach prawie ich nie widać. Oczywiście pod warunkiem, że użytkownik ma w zwyczaju wciskać wkładki głęboko do kanału słuchowego.
Szyjka ujścia dźwięku słuchawek jest długa i solidna, chociaż widać na niej pozostałości po kanałach odlewowych. To szczegół, o którym wspominamy z poczucia dziennikarskiej rzetelności, i nie ma on kompletnie żadnego wpływu na jakość brzmienia, wygodę użytkowania czy inne aspekty. Wewnątrz plastikowego tunelu widać filtr, którego zadaniem jest ochronić przetworniki przed woskowiną.
Brainwavz B2 są wygodne. Mają ergonomiczne kształty, dzięki czemu dobrze leżą w uchu. Element łączący słuchawki z przewodem sygnałowym zamontowano w ich górnej części, dlatego wskazane jest umieszczenie kabla za małżowiną. Ale słuchawki na tyle dobrze trzymają się w uszach, że nie będzie problemu z wypuszczeniem go blisko policzków.
Przewód sygnałowy jest praktycznie na całej długości taki sam. Tworzą go dwie splecione ze sobą żyły (a w początkowej części – trzy) z miedzi beztlenowej. Owszem, jest różnica w średnicy pomiędzy odcinkiem od wtyku do rozgałęzienia a tym dalszym, ale nie tak duża jak u rywala, co zapewne pozytywne wpływa na wytrzymałość. Miejsce rozwidlenia przewodów sprawia wrażenie solidnego, no i nie zabrakło przydatnego ściągacza. Szkoda, że wtyk 3,5-milimetrowy nie jest kątowy – takie rozwiązanie bardziej do nas przemawia niż to na zdjęciu poniżej. Ale to bardziej nasza zachcianka niż faktyczna wada produktu.
Creative Aurvana In-Ear3 – opakowanie oraz dodatki
Bardzo nam się spodobał sposób „wydania” słuchawek Creative Aurvana In-Ear2 i Aurvana AIR. Dlatego ucieszyliśmy się, że producent dalej idzie tą drogą. Plastikowe pudełko jest w połowie przezroczyste, więc widać danie główne, które zamontowano na plastikowym stelażu wewnątrz niewielkiej, akrylowej puszki. Na opakowaniu umieszczono dane techniczne sprzętu, ale informacja o tym, że mamy do czynienia z konstrukcją dwuprzetwornikową, jest zawarta dopiero w jej opisie.
Dodatków nie brakuje i musimy przyznać, że jest nawet lepiej, niż zakładaliśmy na początku. Oprócz gwarancji, instrukcji, wizytówki serii i innej makulatury nie zabrakło tych potrzebnych rzeczy: plastikowego „czyścika” woskowiny i aż siedmiu par wkładek. Pięć z nich jest gumowych (oczywiście, są w różnych rozmiarach), a dwie następne – z tworzywa imitującego piankę. Ale tym drugim daleko do wygody, jaką zapewniają końcówki Comply. W pudełku znalazła się też przelotka samolotowa oraz świetne etui. Zabrakło przejściówki z wtyku 3,5-milimetrowego na ten większy, 6,3-milimetrowy.
Creative Aurvana In-Ear3 | |
---|---|
czułość | 112 dB |
impedancja | 28 omów |
pasmo przenoszenia | 10 Hz – 17 000 Hz |
długość przewodu | 1,2 m |
masa | 13 g |
wtyk | pozłocony, prosty |
przewód sygnałowy | symetryczny |
typ przetwornika | podwójny zbalansowany przetwornik |
typ słuchawek | zamknięte |
Budowa
Słuchawki firmy Creative są nieznacznie cięższe od Brainwavz B2. Ale 13 g to niewiele, więc nikt nie powinien narzekać, że sprzęt ciąży mu w uszach. Użyte materiały to plastik oraz – w miejscu połączenia z przewodem sygnałowym – guma. Jakość tworzywa jest dobra. Na pierwszy rzut oka nie zauważyliśmy niczego, co mogłoby nam się nie spodobać.
Tworzywo obudowy jest mocno połyskliwe, co oznacza, że odciski palców widać bardzo dobrze, choć tylko z bliska. Na jej zewnętrznej stronie umieszczono nazwę serii. Producent zrezygnował z innych ozdób i musimy przyznać, że nam model Aurvana In-Ear3 podoba się taki, jaki jest. Plastikowa skorupa jest bardzo solidnie połączona z gumowym tworzywem, na którym zamontowano element ochraniający przewód sygnałowy.
Obudowa jest symetryczna – strona „policzkowa” praktycznie niczym nie różni się od zewnętrznej. Wyjątkiem jest brak nazwy serii, zastąpiony oznaczeniami „lewa” i „prawa”. Najnowsze słuchawki dokanałowe Creative'a są zauważalnie większe od rywala, ale nie są przesadnie duże. Pod względem kształtu i rozmiaru najbardziej przypominają nam produkt firmy Audio-Technica, model ATH-CK9.
Szyjka ujścia dźwięku jest dużo szersza niż w B2, ale o ok. 2 mm krótsza. Jest też dużo bardziej masywna, a przez to zapewne jeszcze bardziej wytrzymała. Chociaż nie zdarzyło się nam jeszcze, aby ten element się zepsuł. Wewnątrz kanału widać przegrodę, której zadaniem jest prawdopodobnie separować sygnał z przetworników aż do ostatniego momentu, tak aby dźwięk, który się z nich wydobywa, mieszał się dopiero w uchu słuchacza. Niestety, niczego nie wiemy o zwrotnicy wewnątrz słuchawek ani firmie, która dostarczyła głośniki. W środku znajdują się dwa filtry, które je chronią, ale nie udało nam się uchwycić ich na zdjęciu.
In-Ear3 są równie wygodne jak rywal. Sprzęt ma ergonomiczny kształt, jest lekki i mocno trzyma się wewnątrz ucha. Bardzo dobrym posunięciem było zamontowanie przewodu sygnałowego na górze dokanałówek. Dzięki temu da się go poprowadzić za małżowiną uszną, co zwiększa wygodę podczas aktywności fizycznej. Tak naprawdę jedyny aspekt konstrukcji, który do nas nie przemówił, to przesadnie widoczne miejsce, w którym łączą się obydwa fragmenty obudowy. Na szczęście widać je tylko wtedy, gdy na słuchawki patrzy się od dołu, tak jak na zdjęciu powyżej.
Przewody sygnałowe to coś, nad czym specjaliści z Singapuru muszą jeszcze popracować. W zdecydowanej większości słuchawek firmy Creative właśnie one są słabym ogniwem, niezależnie od konstrukcji sprzętu. Nie czepiamy się średnicy na odcinku od wtyku 3,5-milimetrowego aż do rozgałęzienia, bo tam jest odpowiednio duża, ale dalej, aż do obydwu słuchawek, jest krucho i delikatnie, mniej więcej tak jak w przypadku naszych redakcyjnych „epek”, które kosztują ok. 50 zł. Tak drogi produkt powinien być zdecydowanie lepszy pod tym względem. Wspomniany wtyk, solidny i niewielki, mógłby być kątowy, ale to bardziej nasze upodobanie niż wada.
Platforma testowa
Do celów testowych posłużyliśmy się tylko jednym, ale niezwykle uniwersalnym źródłem dźwięku – swoim iModem 5.5G. Pisaliśmy już o nim nie raz. Zdecydowaliśmy się na niego głównie dlatego, że jego brzmienie jest jednym z najbardziej zrównoważonych, jakie znamy. Idealnie nadaje się do tego, aby pokazać, jak faktycznie brzmią testowane przez nas słuchawki.
Jedynym słusznym sposobem oceny możliwości sprzętu odtwarzającego muzykę jest odsłuch do momentu, aż tester wreszcie będzie pewien, co gra najlepiej, gdzie wypada najlepiej i dlaczego. Owszem, odsłuch zawsze jest dość subiektywny, każdy ma własne upodobania. Ale ucho zaznajomione z dużą liczbą urządzeń oraz tester dysponujący odpowiednim punktem odniesienia to bardziej wiarygodne źródło niż cyfry, które często są po prostu elementem marketingu.
A oto kompletna lista odtwarzania:
- A Challenge Of Honour – „Slavery Called Democracy”
- Bat For Lashes – „Sleep Alone”
- Daemonia Nymphe – „Daemonos”
- Daemonia Nymphe – „The Calling of Naiades”
- Einstürzende Neubauten – „Am I Only Jesus?”
- Einstürzende Neubauten – „Hawcubite”
- How To Destroy Angels – „The Space in Between”
- Metric – “Help, I’m Alive”
- Mike Oldfield – „Altered State”
- Mike Oldfield – „Clear Light”
- Mike Oldfield – „Sunjammer”
- Mike Oldfield – „Taurus III”
- Nick Cave – “Into my Arms”
- Nine Inch Nails – „1000000”
- Nine Inch Nails – „Deep”
- Nine Inch Nails – „Ghosts XIV”
- Nine Inch Nails – „We’re In This Together”
- Sephiroth – „Uthul Khulture”
- Skyforger – „Long Dance”
- Varttina – „Linnunmieli”.
Testy – odsłuch
W przypadku słuchawek, które kosztują gdzieś w okolicach 600 zł, ma się pewne oczekiwania co do tego, jak nie powinny brzmieć. Jest pewne dźwiękowe minimum, poniżej którego jest gorzej niż źle. No bo wiadomo, że produkt za kilkaset złotych musi przede wszystkim grać. Obydwa przetestowane przez nas modele nie osiągnęły dna na żadnym polu, ale różnica pomiędzy nimi jest, oględnie mówiąc, spora.
Powód, dla którego pierwsze słuchawki dokanałowe serii Aurvana nie przekonały miłośników dobrego brzmienia, był dość oczywisty: płaska charakterystyka dźwięku oraz słyszalne braki w odtwarzanym paśmie. Rejestry wysokie oraz niskie były mocno wycofane, a środek pasma – wysunięty do przodu i najbardziej słyszalny. Odrobinę lepszy okazał się następca, Aurvana In-Ear2. W nim pojawił się już bas, chociaż separacja instrumentów oraz wysokie tony w dalszym ciągu sprawiały, że spora część konkurencji brzmiała dużo lepiej. Na podstawie tych dwóch modeli możemy jasno stwierdzić, na co postawili spece od dźwięku zatrudnieni w Creativie. Najwyraźniej ich zdaniem mocno analityczna i płaska charakterystyka brzmieniowa to ten „audiofilski dźwięk”, który powinien się spodobać. Niestety, taki mało realistyczny przekaz jest męczący i na dłuższą metę irytuje. Czy In-Ear3 przyniósł tu jakąś zmianę? Odpowiedź jest krótka: nie. Przedstawiciel marki Brainwavz rozpoczyna u nas z czystym kontem.
Bas w najnowszym modelu Creative'a jest dość dobrze kontrolowany i nie dudni, a tego byśmy im nie wybaczyli, nie przy tej cenie. Najniższe rejestry są dobrze słyszalne i odpowiednio punktowe, ale nie rzucają dynamiką na kolana. Ich faktura jest odrobinę płaska, no i brak im „mięsa”. Prawdę mówiąc, nie wyróżniają się niczym szczególnym, po prostu niespecjalnie zwraca się na nie uwagę. Nie ma tu eleganckiego, niemalże namacalnego oddechu, tej sprężystości, którą tak sobie upodobaliśmy w kilku droższych konstrukcjach. Wyższe fragmenty niskich rejestrów brzmią płasko, a przez to mało realistycznie. Basowi na całej jego rozpiętości zabrakło realizmu. Najwyraźniej historia lubi się powtarzać.
U rywala jest zupełnie inaczej. W modelu Brainwavz B2 postawiono na jakość, a nie ilość. Bas w tych słuchawkach jest świetny od strony „technicznej”: szybki i głęboki, ale także dynamiczny i mięsisty. Nie brak mu też tak pożądanego realizmu. Niskie tony są dokładnie tam, gdzie ich miejsce: stanowią dodatek do pasma, nie dominując go. I tak powinno być. Na tym polu konkurencja spod znaku Creative'a jest jeszcze daleko w tyle.
Średnie tony w modelu Brainwavz B2 były dobre: odrobinę rozjaśnione i wysunięte do przodu, ale odpowiednio dynamiczne. Gitary miały naprawdę niezły „drajw”, chociaż mogłyby grać odrobinę naturalniej i łagodniej. To już kwestia naszych upodobań: najbardziej lubimy realistyczne granie, a rozjaśnienie nie sprzyja autentyczności brzmienia. Partie wokalne brzmią naprawdę dobrze i – o dziwo! – naturalnie, ale da się usłyszeć, że sprzęt jest bezlitosny dla kiepsko zrealizowanych nagrań. Syczenie głosek może się równie szybko pojawić, co zniknąć i jest wyjątkowo uporczywe. Tę dolegliwość odrobinę łagodzą piankowe wkładki, ale nie da się jej całkowicie zniwelować.
W modelu Creative'a średnie fragmenty pasma były odtwarzane przeciętnie, miejscami słabo: wokale brzmiały płasko, niezbyt naturalnie, a syczenie głosek było częstym gościem. Chociaż zdarzało się sporadycznie, że wynikało to z jakości nagrania. Gitary elektryczne zagrały kiepsko, mało „muzykalnie”, zupełnie nieprzekonująco. Na razie dwa do zera dla modelu B2.
Najwyższe rejestry w produkcie Creative'a również były płaskie i nie przemówiły do nas. Zabrakło im łagodności i wybrzmiewały za krótko. Brainwavz grały pod tym względem lepiej, ale i do nich mamy zastrzeżenia. Owszem, góra pasma była bardzo dobrze słyszalna i odpowiednio „rozciągnięta”, ale też przesadnie rozjaśniona. I w tym przypadku da się trochę zmiękczyć brzmienie za pomocą piankowych wkładek, choć wciąż ten fragment pasma będzie zwracał na siebie uwagę bardziej, niż powinien. Można też próbować odpowiednio dobrać źródło dźwięku. W każdym razie miłośnicy szczegółowości będą zadowoleni.
Większą scenę muzyczną zapewniają Brainwavz B2. Nie mówimy o gigantycznej przestrzeni dookoła słuchacza, ale o takiej, w jakiej muzycy nie stoją niebezpiecznie blisko siebie. Jest tak, jak być powinno: w nagraniach koncertowych da się poczuć otwartą przestrzeń, gdy zamknie się oczy, w spokojnych, „intymnych” utworach wokalistka potrafi zaszeptać wprost do ucha. No i każdy instrument dało się bez większego wysiłku zlokalizować w wirtualnej przestrzeni. U Creative'a jest skromniej, ale niekoniecznie gorzej. Przestrzeń jest po prostu częściej bliższa słuchaczowi, ale również całkiem nieźle poukładana. Szerokość sceny muzycznej to też kwestia gustu, ale dzięki czystości dźwięku i separacji instrumentów kolejny punkt zdobywa model B2.
Na sam koniec przeprowadziliśmy jeszcze test na osobie zupełnie niezorientowanej w dziedzinie przenośnego audio. Poleciliśmy jednej niewiaście, aby przesłuchała kilka utworów z użyciem obydwu par słuchawek. Następnie została poproszona o to, aby własnymi słowami opowiedziała, które są lepsze i dlaczego. Chcieliśmy, aby opinię testera o dużej różnicy w jakości brzmienia potwierdził „laik”. Natychmiast po zakończeniu testu usłyszeliśmy, że Brainwavz B2 grają dużo lepiej, a dźwięk rywala jest „jakiś taki plastikowy...”.
Galeria
Podsumowanie
Jeżeli zastanawiasz się, czy poświęcić blisko 600 zł na słuchawki dokanałowe, wiedz, że są modele warte tej ceny. Jeżeli z góry przekreślasz taki wydatek, oszczędź sobie czasu i nie czytaj dalej ;) Wiedz też, że coś takiego jak jednorazowa podróż do świata dobrego dźwięku nie istnieje. Jest on na tyle kolorowy, że jeżeli choć raz się tam zawitało, to nie sposób się już z niego wydostać, a przynajmniej jest to bardzo trudne. Ten świat wciąga bez reszty. A trafił się nam rodzynek, który... Ale może od początku.
Model Aurvana In-Ear3 jest naprawdę nieźle wykonany i wygodny, ale kontynuuje, niestety, rodzinną tradycję brzmienia „niemuzykalnego”. Owszem, znajdą się osoby, którym odpowiada tylko analityczny przekaz z masą szczegółów i perfekcyjnie płaską charakterystyką brzmieniową, ale najnowsze słuchawki Creative'a także tego nie zapewniają. Grają płasko, ale przy okazji „plastikowo”, do tego są droższe od lepiej grającego rywala, choć nieznacznie.
Produkty Brainwavz były nam jak dotąd znane tylko w postaci opinii zadowolonych użytkowników oraz innych testerów. W ofercie tej firmy jest kilka względnie tanich modeli słuchawek; połączenie jednej z par z odtwarzaczem Nationite NaNite N2 okazało się całkiem niezłe. Po kilku dniach spędzonych z modelem B2 jesteśmy przekonani, że gdyby trafił on do naszego dużego testu, autor bez wahania przyznałby mu nagrodę. Ten sprzęt zapewne zdeklasowałby dużą część konkurencji ze swojego przedziału cenowego. Przez tych kilka dni dostarczył nam sporo frajdy. Udało nam się nawet oswoić z jego wadami, a przesiadka z modelu kosztującego ponad 3000 zł nie była specjalnie bolesna. To właśnie dlatego postanowiliśmy przyznać mu swoją rekomendację.
Do testów dostarczył: Audiomagic
Cena w dniu publikacji (z VAT): 549 zł
Do testów dostarczył: Creative
Cena w dniu publikacji (z VAT): 649 zł