Wstęp
Logitech Z-5500 jest naszym referencyjnym zestawem głośnikowym nie przez przypadek. To niezwykle uniwersalny produkt, który swoim brzmieniem nie kaleczy uszu. Można do niego podłączyć wiele urządzeń. Tak można by go opisać w telegraficznym skrócie. Ale jest coś, co od zawsze wyróżniało go na tle innych: moc. Suche dane techniczne traktujemy z przymrużeniem oka, zwłaszcza gdy mamy do czynienia z zabawkami tak kontrowersyjnymi jak głośniki. Ale trudno nie stwierdzić, że najpotężniejsze „zetki” faktycznie epatują swoimi 500 watami na wszystkie strony.
Logitech Z-5500 stoi po przeciwnej stronie barykady niż większość podobnych mu urządzeń. Jego „satelity” swoje ważą, a rozmiar obudowy głośnika niskotonowego i jego średnica powodują, że inne zestawy wypadają przy nim blado. Jasne, to nie rozmiar czy waga mają znaczenie, tylko to, jak dany produkt sprawdza się w codziennym użytkowaniu. Ale w tym przypadku te aspekty na tyle nachalnie zwracają uwagę, że nietaktem byłoby niewspomnienie o nich. To właśnie one po części usprawiedliwiają niemałą cenę zestawu. Logitech Z-5500 to – mówiąc najoględniej – brutalna siła komputerowego audio, z którą wypada liczyć się nawet dzisiaj. Co nie oznacza, że podchodzimy do niego bezkrytycznie. Ma kilka wad, o których jeszcze wspomnimy.
Wreszcie, po siedmiu latach, doczekaliśmy się oficjalnego następcy jednego z najbardziej znanych produktów Logitecha. Nie ukrywamy, że wyczekiwaliśmy tego dnia. Oczekiwaliśmy, że kilka rzeczy w modelu Z906 zostanie zrobionych inaczej niż w poprzedniku.
Opakowanie, dodatki, dane techniczne
Pudełko modelu Z906 jest o ponad 30% mniejsze niż w przypadku poprzednika. Łatwość transportu i mniejszy koszt dostarczenia przez kuriera to następstwa tego, że zawartość również zauważalnie się skurczyła, ale o tym dalej. Opakowanie jest utrzymane w typowej dla produktów Logitecha kolorystyce: dominuje zieleń oraz odcienie szarości. Z każdej strony jest czymś przyozdobione. Jak nie fotografia zadowolonej rodzinki, to zdjęcie całego zestawu. To wszystko zostało okraszone informacjami o certyfikatach, technikaliach, no i przede wszystkim mocy zestawu. Starsza wersja „zetek” też tak miała.
Dodatków jest niewiele, ale nie zabrakło tego, co być powinno. W zestawie znalazło się kilka książeczek, w tym gruba instrukcja, trzy baterie typu AAA, przewody sygnałowe, kabel zasilający oraz pilot zdalnego sterowania. Kabelki łączące kolumny z subwooferem są cienkie i sprawiają wrażenie kruchych. Jedyna zmiana w porównaniu z tymi z 2005 roku to usztywnienie zwieńczeń. Dzięki temu łatwiej je umieścić w plastikowych zatrzaskach.
Pilot również mocno się skurczył, zubożał o kilka przycisków i sprawia wrażenie jeszcze bardziej „plasticzanego”. Nie ma się co dziwić: najnowsze „zetki” nie mają aż tylu możliwości co poprzednie. Jest też odrobinę bardziej kanciasty, ale dobrze leży w dłoni i nie przysparza żadnych problemów natury użytkowej. Guziki wciskają się miękko. Teraz można zaledwie wybrać źródło sygnału, wyłączyć dźwięk, wyregulować głośność poszczególnych kolumn i wybrać tryb ich działania. Coś mało tego na tle poprzednika...
Logitech Z906 – wymiary | ||
---|---|---|
Subwoofer | Kolumny | |
Wysokość | 29,7 cm | 15,9 cm |
Szerokość | 46 cm | 10,8 cm |
Głębokość | 25,8 cm | 12 cm |
Średnica przetwornika | 20 cm | 7,5 cm |
Logitech Z906 – parametry | ||
Całkowita moc RMS | 500 W | |
Moc RMS subwoofera | 165 W | |
Moc RMS kolumn | 5 × 67 W | |
Wejścia cyfrowe | 1 × RCA | |
Wejścia optyczne | 1 × koaksjalne, 2 × optyczne | |
Dekodowanie oraz standardy | Dolby Digital, DTS, THX | |
Pasmo przenoszenia | nieznane | |
Odstęp sygnału od szumu | nieznany |
Kolumny
Jedną z najbardziej oczywistych zmian w modelu Z906 jest jego kolorystyka. Tym razem posłużono się matową czernią. Taki, a nie inny kolor przydał kolumienkom wrażenia większej uniwersalności, chociaż to jest, oczywiście, kwestia gustu. Pod względem masy i gabarytów są bardzo zbliżone do poprzedniego zestawu.
Kształtem nowe „zetki” od frontu przypominają starsze, ale ich plastikowe obudowy więcej dzieli, niż łączy. Te nowsze są bardziej kanciaste, gdy się patrzy z boku. Ponadto zrezygnowano w nich z materiałowej maskownicy na rzecz metalowej siatki, którą wkomponowano we front. Nam takie rozwiązanie przypadło do gustu i jednocześnie przypomniało, że z podobną konstrukcją już mieliśmy do czynienia. Na przodzie głośników satelitarnych umieszczono dwa symbole: na dole – logo producenta, a na górze – znak techniki THX. Wkręty, które łączą dwa elementy plastikowego pudełka, tym razem są imbusowe, co sprawia, że nową kolumienkę łatwiej zdemontować.
Zauważalne zmiany zaszły również na tyle kolumn. Po raz drugi skorzystano z plastikowych zatrzasków, co jest pomysłem lepszym niż skazywanie użytkownika na jeden typ kabla, tak jak w przypadku jednej z wcześniejszych wersji zestawu Z-5500. Gwint umożliwiający przytwierdzenie głośników satelitarnych do ściany zamontowano na ich tyłach, odrobinę nad gniazdami przewodów sygnałowych. Brak dołączonych elementów montażowych uznajemy za wadę i krok wstecz względem poprzednika. Owszem, starsze kolumienki nie ustałyby w miejscu po zdemontowaniu ich plastikowych nóżek, więc wtedy te dodatki były niezbędne, ale i tak nie powinno się iść na takie kompromisy w tak drogich produktach. Następna, chyba największa różnica to brak otworu basrefleksu z tyłu w nowszych kolumienkach. Producent twierdzi, że to rozwiązanie pomaga zmniejszyć zniekształcenia wysokich częstotliwości, chociaż naszym zdaniem wpłynęło negatywnie na brzmienie całego zestawu, ale o tym piszemy dalej.
Zamiast plastikowych nóżek zastosowano rozwiązanie zapewne tańsze, ale nie mniej wygodne: gumowe podkładki. Te elementy zapewniają należytą stabilność kolumienkom. No i odpada czyszczenie nóżek z kurzu, co dla niektórych jest bardzo dobrą wiadomością :)
Wnętrze i podzespoły kolumn
Głośnik zamontowany w kolumnach modelu Z906 to na 99% przemianowany produkt firmy Tangband, która wykonała przetworniki użyte w zestawie Z-5500 (model oznaczony jako W3-593SF). Jego budowa wygląda bardzo znajomo. Tak, tak, jest to najprawdopodobniej ta sama (lub bardzo podobna) 3-calowa, pełnozakresowa konstrukcja, wyposażona w aluminiowy korektor fazy oraz celulozową membranę osadzoną na gumowym resorze w solidnym, metalowym koszu. Taki głośnik, w tym przypadku 67-watowy, pracuje bez zwrotnicy. Naszym zdaniem dużo lepsze efekty dałoby tradycyjne połączenie dwóch różnych – średnio- i wysokotonowego.
Bolączką brzmienia modelu Z-5500 są średnie fragmenty pasma (o czym dalej). Wykorzystany w Z906 przetwornik pozwala spodziewać się tego samego i tym razem. Co więcej, otwór basrefleksu w starszej wersji zestawu Logitecha nie był tylko ozdobą. Ciekawi byliśmy, co wyniknie z umieszczenia pełnozakresowego przetwornika w zamkniętej obudowie.
Trudno odgadnąć, jakiej jakości jest lutowanie przy terminalach głośnikowych, ale zakładamy, że kolumnom nic nie powinno się stać nawet po upadku na podłogę. W newralgiczne miejsce zaaplikowano dużo kleju i chociaż nie wygląda to zbyt elegancko, to na pewno jest wytrzymałe. Nie mamy też uwag co do łączenia przetworników z przewodami sygnałowymi – wyglądają solidnie.
Subwoofer
Dla wielu osób to właśnie bas jest najważniejszy, a cała reszta to tylko dodatki. Cóż, co kto lubi – my mamy nieco odmienne zdanie na ich temat. Subwoofer w modelu Z906 zauważalnie zmalał w porównaniu ze starszym bratem. To właśnie jego gabaryty będą największym zaskoczeniem dla tych, którzy już mają w domach zestaw głośnikowy Z-5500 i których coś podkusiło do tego, aby je wymienić na nowszy model.
Niskotonowiec ma kształt sześcianu. Ośmiocalowy głośnik umieszczono na froncie tak, aby jego membrana była widoczna. Nie zabrakło też znajomo wyglądającej, metalowej siatki oraz plastikowego okręgu dookoła niej. Te elementy mają chronić membranę przetwornika. Z boku skrzyni zamontowano otwór basrefleksu. Wykonano ją z płyty wiórowej, a następnie oklejono odrobinę chropowatym tworzywem imitującym drewno. Jest utrzymana w czarnym, matowym kolorze. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że subwoofery z zestawów nowego oraz starszego są do siebie podobne. Z zewnątrz to rozmiar jest największą różnicą. Poza tym mamy do czynienia ze skrzynkami o otwartej i dość podobnej budowie – nawet na oko.
Elektronika wewnątrz subwoofera starszych „zetek” generowała dużo więcej ciepła niż ta w niskotonowcu modelu Z906. To właśnie dlatego na tyle tego pierwszego zamontowano potężne radiatory. One również były po części wizytówką mocy gigantycznego subwoofera modelu Z-5500. Jego młodszy brat aż tak się nie grzeje – nawet pod maksymalnym obciążeniem metalowa płyta z tyłu skrzynki była ledwo ciepła. Inną różnicą jest przewód sieciowy, który w nowszym modelu został na stałe przytwierdzony do tylnego panelu.
Stabilizację kolumny niskotonowej zapewniają cztery dość szerokie podkładki wykonane z gumy. Subwoofer nie jest specjalnie ciężki w porównaniu z poprzednikiem. Ale to dobrze, że nie zaniechano umieszczenia elementów choć odrobinę oddzielających skrzynię od podłoża.
Zmiany zaszły również na tylnym panelu. Nie zabrakło plastikowych zatrzasków przewodów sygnałowych oraz gniazda, do którego podłącza się panel sterujący. Zamontowano także trzy cyfrowe: dwa optyczne i jedno koaksjalne. Nie zabrakło także trzech wejść 3,5 mm, za pomocą których podłącza się zestaw do karty dźwiękowej. Każde jest oznaczone innym kolorem, co zapobiega nieprawidłowemu połączeniu produktu z komputerem.
Wnętrze i podzespoły subwoofera – Z-5500
Dostać się do wnętrza niskotonowca w Z-5500 jest łatwe, ale zajmuje sporo czasu. W środku w oczy rzucają się dwie rzeczy: potężny tunel basrefleksu w kształcie małej litery l oraz duży transformator toroidalny, który umieszczono w rogu pudła. Jest tam też solidny kawał gąbki wytłumiającej, za którą zamontowano 10-calowy przetwornik niskotonowy – model WT-644F firmy Tangband.
Jedną z ważniejszych różnic pomiędzy subwooferami jest brak DAC-a w tym starszym – został on zamontowany w panelu sterującym zestawu. Niskotonowiec Z-5500 nie może się poszczycić nadzwyczajną elektroniką. Kondensatory w środku to wyroby firmy praktycznie nieznanej w świecie dobrego audio – Su'scon. Wewnątrz skrzyni jest dość dużo przewodów, a to dlatego, że gniazda zostały umieszczone na jednej płytce drukowanej, a sekcja wzmacniacza oraz dwa duże kondensatory (o pojemności 10 000 uF) – na drugiej.
Zastosowanie potężnego transformatora toroidalnego w zestawie tak mocnym jak Z-5500 to z pewnością dobry pomysł
Plątanina kabli to nic strasznego w subwooferze. Nasz egzemplarz starszych „zetek” trafił raz na gwarancję, ale nie z powodu jego wnętrzności. W naszym przypadku zawiódł panel kontrolny.
Wnętrze i podzespoły subwoofera
Do wnętrza subwoofera w modelu Z906 stosunkowo łatwo się dobrać, ale zajmuje to trochę czasu – kilkanaście wkrętów robi swoje. Niestety, nie udało się nam dobrać do głośnika niskotonowego, ale jesteśmy przekonani, że jest to jeden z produktów firmy Tangband. Warto zwrócić uwagę na kształt tunelu basrefleksu – zauważalnie zmienił się w stosunku do poprzednika. Zabrakło też jakiegokolwiek tworzywa wytłumiającego.
Zmiany widać już na pierwszy rzut oka: jest mniej kabli. To następstwo równoległego i bliskiego ułożenia obydwu PCB. W środku panuje też większy porządek, chociaż dla użytkownika nie ma to znaczenia. Pod spodem lewej płytki drukowanej (zdjęcie u dołu) zamontowano układ ADC firmy AKM, model AKM5386VT, oraz scalak Intersil/D2Audio D2-71583-L3, który jest cyfrowym wzmacniaczem działającym w klasie D. Teoretycznie taka amplifikacja powinna przełożyć się na większą analityczność i mniejszą „muzykalność” brzmienia zestawu Z906.
Większość kondensatorów jest nieznanych firm, ale znalazł się jeden przedstawiciel Nichicona o pojemności 100 uF.
Sekcja zasilająca zauważalnie się skurczyła. Zamiast transformatora toroidalnego zdecydowano się na dużo mniejszy impulsowy. Producent sprzętu twierdzi, że jego napięcie jest stabilizowane. Wczesne rewizje modelu Z-5500 miały z tym problemy, co objawiało się charakterystycznym dźwiękiem podczas włączania i wyłączania zestawu lub np. zapalania światła w pokoju. W przypadku najnowszych „zetek” nic takiego się nie działo.
Panel kontrolny
Ten element zestawu również bardzo się zmienił. Przede wszystkim zmalał i za dużo stracił na wadze. Jest to na tyle lekka konstrukcja, że ledwo może ustać na biurku w jednym miejscu. Przewód jest gruby i sztywny – zdarzyło się, że pociągnął panel za sobą. Materiał obudowy to jedna z bardziej tandetnych odmian plastiku, jaką znamy. To ten rodzaj wyjątkowo łatwo pękającego tworzywa, przez które człowiek zastyga, gdy sprzęt spada na podłogę. Panel kontrolny stał się bardziej obły w porównaniu z poprzednikiem. Pozbawiono go bardzo przydatnego wyświetlacza. Pokrętło regulacji głośności jest dość duże, ale chodzi przesadnie lekko; to w starszych „zetkach” zachowywało się lepiej, bo było cięższe. Wszystkie diody świecą się na pomarańczowo. Chociaż odrobinę szkoda, że nie można ich całkowicie wygasić za pomocą pilota zdalnego sterowania.
Front panelu sprawia wrażenie dość skomplikowanego, ale to tylko pozory. Po lewej umieszczono wyłącznik zestawu, a tuż obok – selektor wejść oraz diodę, która uaktywni się podczas odtwarzania formatu zapisanego zgodnie z jednym ze standardów: DTS lub Dolby Digital. Szkoda, że producent nie zapewnił możliwości odtwarzania ścieżek w wysokiej rozdzielczości (Dolby TrueHD i DTS-HD Master Audio) – teraz to się przydaje. Poniżej umiejscowiono przycisk wyboru trybu działania zestawu: 2.1, 5.1, 3D. Ten ostatni oznacza, że dwukanałowa ścieżka audio zostaje zdekodowana do 5.1. Po prawej stronie dużej gałki potencjometru zamontowano guzik służący do natychmiastowego wyciszenia zestawu, a kawałek dalej – następny, który umożliwia dostosowanie poziomu głośności subwoofera, kolumienek tylnych oraz tej centralnej. Nad przyciskiem regulacji kanałów znalazło się też miejsce dla graficznych ikon każdego z głośników satelitarnych, co ułatwia optymalizację natężenia dźwięku, który się z nich wydobywa.
Na prawym boku urządzenia umieszczono wejście pomocnicze oraz wyjście słuchawkowe. Były one obecne także w panelu sterowania starszych „zetek”.
Na spodzie panelu zamontowano sześć gumowych nóżek, ale średnio się sprawdzają, bo urządzenie jest przesadnie lekkie. No i jedna z ważniejszych zmian w stosunku do poprzednika polega na tym, że tę kluczową elektronikę (DAC) przeniesiono do subwoofera. Chociaż użytkownikowi i tak nie robi żadnej różnicy, gdzie umieszczono najważniejsze scalaki.
Platforma testowa, metodyka i utwory wykorzystane w testach
Do celów testowych użyliśmy tylko jednego, ale za to niezwykle uniwersalnego źródła dźwięku: Xonar Essence ST połączonego z płytką rozszerzającą H6. Podczas testów „transportem” był komputer, którego dane techniczne znajdziecie na samym dole niniejszej strony.
Podczas testowania sprzętu w grach w każdej ustawiliśmy wyłącznie sześć kanałów. W aplikacji sterującej kartą dźwiękową zrobiliśmy dokładnie to samo. Odsłuch muzyczny obejmował tryby 5.1 oraz 2.1.
Jedynym słusznym sposobem oceny możliwości zestawów głośnikowych jest odsłuch do momentu, aż tester wreszcie będzie pewien, który sprzęt gra najlepiej, gdzie wypada najlepiej i dlaczego. Owszem, odsłuch zawsze jest dość subiektywny, każdy ma własne upodobania. Ale ucho zaznajomione z dużą liczbą urządzeń oraz tester dysponujący odpowiednim punktem odniesienia to bardziej wiarygodne źródło niż cyfry, które często są po prostu elementem marketingu.
Obydwa zestawy przetestowaliśmy w tym samym, wyciszonym pomieszczeniu. Kolumny były ustawione odrobinę poniżej wysokości głowy, oddalone od słuchacza o około 2 m i o tyle samo od siebie nawzajem.
A oto kompletna lista odtwarzania:
- A Challenge Of Honour – „Slavery Called Democracy”
- Bat For Lashes – „Sleep Alone”
- Daemonia Nymphe – „Daemonos”
- Daemonia Nymphe – „The Calling of Naiades”
- Einstürzende Neubauten – „Am I Only Jesus?”
- Einstürzende Neubauten – „Hawcubite”
- How To Destroy Angels – „The Space in Between”
- Metric – “Help, I’m Alive”
- Mike Oldfield – „Altered State”
- Mike Oldfield – „Clear Light”
- Mike Oldfield – „Sunjammer”
- Mike Oldfield – „Taurus III”
- Nick Cave – “Into my Arms”
- Nine Inch Nails – „1000000”
- Nine Inch Nails – „Deep”
- Nine Inch Nails – „Ghosts XIV”
- Nine Inch Nails – „We’re In This Together”
- Sephiroth – „Utul Khulture”
- Skyforger – „Long Dance”
- Varttina – „Linnunmieli”.
Oto podzespoły komputera, który posłużył nam do przetestowania zestawu głośnikowego Logitech Z906.
Model | Dostarczył | |
---|---|---|
Procesor | Core 2 Duo E8400 @ 4,05 GHz | Redakcyjny |
Płyta główna | Asus P5E | Redakcyjna |
Pamięć | OCZ ReaperX DDR2 1000 MHz | Redakcyjna |
Karta graficzna | PNY GeForce GTX 570 | www3.pny.com |
Schładzacz procesora | Arctic Cooling Freezer7 | Redakcyjny |
Dysk twardy – system | Seagate Barracuda 7200.11 500 GB | Redakcyjny |
Dysk twardy – gry | Seagate Barracuda 7200.11 320 GB | Redakcyjny |
Zasilacz | Tagan Below Zero 800 W | Redakcyjny |
Monitor | LG L245WP (24 cale, 1920×1200) | Redakcyjny |
Obudowa | Antec Twelve Hundred | Redakcyjna |
Karta dźwiękowa | Asus Xonar Essence ST | asus.com.pl |
Porównawczy zestaw głośnikowy | Zestaw głośnikowy Logitech Z-5500 + standardowe okablowanie | Redakcyjny |
Testy – odsłuch muzyczny
Różnica pomiędzy zestawami jest zauważalna nie tylko w ich budowie, ale też w brzmieniu. Pisaliśmy, że w nowszych „zetkach” zrezygnowano z otworów basrefleksu w satelitach, zmieniono sekcję zasilania całego zestawu oraz klasę wzmacniacza. Te czynniki wpłynęły na słyszalne pogorszenie się brzmienia modelu Z906. Ale od początku.
Zestaw głośnikowy Logitech Z-5500 był znany z tego, że miał potężny bas, dość dobrze zaakcentowaną górę oraz irytujące braki w środkowej części odtwarzanego pasma. Chociaż wiele osób lubi takie brzmienie. Ba! My również, po prostu przez lata oswoiliśmy się z nim i nauczyliśmy przymykać oko na nie do końca dopracowane elementy. Najnowsze muzyczne dziecko w rodzince Logitecha ma te same wady co jego poprzednik plus kilka innych.
Niskie tony w obydwu są dobrze zaakcentowane. Bas nie dominuje nad pozostałymi fragmentami pasma, lecz współgra z nimi. Jego ilość zależy tylko od użytkownika, ale nikt nie powinien narzekać na niedostatek. W starszych „zetkach” nie schodził specjalnie nisko, ale był dość dobrze kontrolowany i spójny. Tego odrobinę brakuje w modelu Z906. Z grubsza jego niskie tony są podobne, schodzą porównywalnie nisko (mogłyby jeszcze niżej), ale wykazują skłonność do utraty kontroli.
Średnie fragmenty pasma są w obydwu produktach podobne – obecne, ale płaskie i nieco wycofane. Naszym zdaniem zostały najmniej dopracowane. Nowszy model nie przyniósł żadnej poprawy pod tym względem.
Wysokie tony są dobrze słyszalne. Talerze wybrzmiewają dość długo w satelitach obydwu zestawów. Ale bliższe słuchaczowi były podczas odsłuchu Z-5500 i przez to wydały się nam lepsze.
Separacja instrumentów jest odrobinę lepsza w nowszym modelu, ale niewiele. Jego brzmienie jest bardziej analityczne i niekiedy sterylne, co jednak nie oznacza, że ten zestaw gra płasko i sucho, o nie. Podczas bezpośredniego porównania z innymi, podobnymi może się okazać, że jest niezwykle „muzykalny”.
Największe zmiany w brzmieniu zaszły w szerokości i głębokości sceny muzycznej. W nowszych „zetkach” jest więcej miejsca i słychać to dość wyraźnie. Nie znaczy to, że dźwięk modelu Z-5500 jest „ciasny”. I w tym przypadku pewnie znajdą się tacy, co uznają, że na tle innych zestawów gra on niezwykle przestrzennie.
Usłyszeliśmy też zmiany w wysokości, na jakiej jest umieszczony „wirtualny” słuchacz. Gdy słuchaliśmy Z-5500, stwierdziliśmy, że poszczególne instrumenty grają dość blisko i są umiejscowione idealnie na wysokości uszu, co przydało realizmu całemu show. Nowszy sprzęt Logitecha zagrał tak, jak gdyby słuchacz znajdował się odrobinę ponad sceną muzyczną. Gdy do tego dołożymy większą przestrzeń, otrzymamy coś, co powinno lepiej sprawdzić się w grach komputerowych. Ale w muzyce liczy się realizm, a pod tym względem lepiej wypadł starszy brat.
Testy – gry i filmy
Gry
Głośnikowe zestawy wielokanałowe, w odróżnieniu od tych stereofonicznych, w grach radzą sobie naprawdę dobrze. Pisaliśmy już jakiś czas temu, że model Z-5500 ustępuje niektórym słuchawkom w niektórych grach. Podczas rozgrywki wieloosobowej, w której najbardziej liczy się precyzyjne rozmieszczenie poszczególnych odgłosów w wirtualnej przestrzeni dookoła gracza, słuchawki są lepszym wyborem. I tak jest w przypadku starszych „zetek”. Ich nowsza wersja odrobinę lepiej sprawdza się w grach, ponieważ jej brzmienie jest bardziej analityczne, bardziej „tranzystorowe”, a scena – odrobinę poszerzona. Jednakże w starciu z tymi naprawdę dobrymi słuchawkami i ona przegra, ale niewiele i nie w każdym typie rozgrywki. Zagraliśmy w trzy tytuły: Counter Strike: Source, Unreal Tournament 3, Need for Speed: Underground.
Rozgrywkę rozpoczęliśmy od zręcznościowych wyścigów. Musimy przyznać, że obydwa zestawy świetnie sobie dały radę. W tej grze nie jest wymagana precyzyjna lokalizacja przeciwnika, który jest tuż za graczem. Co nie zmienia tego, że dobrze go słychać, jeżeli chce wyprzedzać gracza z którejkolwiek strony. Cała reszta w Need for Speed: Underground to czysta przyjemność. Dźwięki silników pracujących na wysokich obrotach i grzmienie wydechów były bardzo dobre i zdecydowanie uatrakcyjniły zabawę. Nic nie trzeszczało ani nie syczało. Ponadto oprawa muzyczna nie ginęła w ryku samochodów, tylko dobrze go uzupełniała.
Następnie przyszła pora na Counter Strike: Source. Jakość próbek w tej grze może nie jest wybitna, ale to właśnie w niej precyzyjne wypozycjonowanie liczy się najbardziej. To tutaj najbardziej słychać przewagę nowszych „zetek” nad tymi starszymi. Choć na pewno znajdą się osoby, które będą zdania, że model Z-5500 brzmi wiarygodniej i „intymniej”. Owszem, scena dookoła gracza jest odrobinę skurczona, co tak naprawdę da się usłyszeć dopiero podczas bezpośredniego porównania dwóch zestawów ze sobą. Tak czy inaczej, było naprawdę nieźle. Niskie tony w momencie strzału w pomieszczeniu z echem brzmiały bardzo sugestywnie, realistycznie. Nie mamy uwag.
Na deser zaaplikowaliśmy sobie solidną porcję rzeźni z botami w Unreal Tournament 3. Zawsze to podkreślamy: ta gra ma fatalną oprawę dźwiękową, która mocno daje się we znaki użytkownikom ze słuchawkami na głowie. Kolumny to dobre remedium. Obydwa zestawy Logitecha radzą tu sobie dobrze. Może nie aż tak jak w dwóch wcześniej omówionych przypadkach, ale to nie jest wina „zetek”. Największą bolączką jest bas, który nie schodzi za nisko i odrobinę charczy przy wybuchach, ale da się z tym żyć. Wypozycjonowanie dźwięków jest dobre, a przestrzeń dookoła gracza – odpowiednio naturalna.
Filmy
Obejrzeliśmy wybrane fragmenty filmów: Vidocq (DVD), Cesarzowa (HD-DVD), Mroczny Rycerz (Blu-ray). Obydwa zestawy wypadły bardzo porównywalnie – i naprawdę dobrze. Niskie tony w modelu Z906 miejscami odrobinę dudniły, poza tym było całkiem przyjemnie. Poszczególne odgłosy były naturalne i odpowiednio umiejscowione. Nawet średnie fragmenty pasma niespecjalnie doskwierały. Dobrze oceniamy także separację w obydwu zestawach: gdy na ekranie dużo się działo, a do tego w tle brzmiała muzyka, dało się usłyszeć naprawdę sporo. Trudno stwierdzić, ile szczegółów ominęło nasze uszy, ponieważ nie mieliśmy zestawu 5.1 z jeszcze wyższej półki do porównania. Ale jesteśmy przekonani, że nie przegapiliśmy dużo.
Galeria
Podsumowanie
Logitech Z-5500 to naprawdę bardzo, bardzo dobry sprzęt. Wśród komputerowych zestawów głośnikowych trudno byłoby znaleźć sprzęt bardziej uniwersalny, lepiej wykonany i o większej mocy. Korzystamy ze srebrnych „zetek” nieprzerwanie od ładnych kilku lat – do słuchania muzyki, oglądania filmów, grania. Przyzwyczailiśmy się do ich niedoskonałości, choć bardzo chcieliśmy, żeby zostały poprawione w nowszej wersji. Mamy już pewien sentyment do gigantycznego niskotonowca, odrobinę odpustowych głośników satelitarnych i psującego się panelu sterowania. Dlatego tak krytycznie podeszliśmy do jego następcy.
W przypadku Z-5500 producent postawił na brutalną siłę i moc, którymi zdobył serca miłośników wielokanałowego audio przeznaczonego do współpracy z komputerem. Projektując następcę, najwyraźniej kierował się czymś innym, chociaż mocy i tym razem nie zabrakło. Czarny kolor przydał nowym „zetkom” elegancji. Patrząc na liczbę wejść cyfrowych w modelu Z906, nietrudno stwierdzić, że pasuje również do czarnej konsoli lub amplitunera. O to zapewne chodziło jego twórcom – o większą uniwersalność jednego z najbardziej rozpoznawalnych i najdroższych produktów firmy. Z906 do mebli w salonie pasuje jak ulał. W końcu pani domu zwykle jest mocno zainteresowana raczej wyglądem nowych zabawek pana domu, niż tym, co sobą reprezentują, prawda?
Najnowsze muzyczne cacko Logitecha nie przynosi przełomu. Mało tego, pod wieloma względami jest gorsze od poprzednika. Zamiast skupić się na poprawieniu średnich tonów i zadbaniu o obsługę materiału audio w wysokiej rozdzielczości, postawiono na wygląd. Zmniejszenie rozmiaru subwoofera to spora zaleta, ale po sposobie wykonania widać oszczędności: panel kontrolny jest tandetny i nie ma kilku opcji, które miał poprzednik, pilot zdalnego sterowania skurczył się, zabrakło podstawek umożliwiających zamontowanie głośników satelitarnych na ścianie, zubożała sekcja zasilania, po raz kolejny zapomniano o głośnikach wysokotonowych, a otwory basrefleksu w „satelitach” straciły rację bytu. W każdym razie następca gra słabiej – niewiele, ale jednak.
Logitech Z906 to dobry sprzęt z punktu widzenia kogoś, kto nie miał styczności z jego starszym bratem. Możliwości (brzmienie, mnogość wejść) są niezłe, a wygląd – ciekawszy, mniej krzykliwy. Jednak nie jest to produkt, który możemy polecić. Poprzednik oferuje więcej, jest bardziej „muzykalny” i solidniej wykonany, a kosztuje mniej. Mamy nadzieję, że producent wyciągnie z tego wnioski i poprawi to, co naprawdę tego wymaga, bez szukania oszczędności tam, gdzie ich nie ma.
Do testów dostarczył: Logitech
Cena w dniu publikacji (z VAT): 1350 zł