HTC HD7
HTC HD7 to największy smartfon z Windows Phone 7. Wszelkie skojarzenia z Desire HD czy HTC HD2 są jak najbardziej na miejscu, gdyż jest to urządzenie wykonane według tego samego schematu.
HD7 ma być z definicji sprzętem multimedialnym, na którym można na przykład wygodnie obejrzeć film. Świadczą o tym pewne dodatkowe rozwiązania i sam wygląd. Front to duża tafla szkła przykrywająca ponadczterocalowy ekran i dotykowe przyciski funkcyjne. Nad ekranem i pod nim znajduje się siatka, która przywodzi na myśl głośniki (tych pod nią, niestety, nie ma), szczególnie gdy położy się telefon na biurku, opierając go na specjalnej, rozkładanej nóżce. Smartfon ustawiony w ten sposób na blacie nie jest jakoś superstabilny i raczej nie utrzyma się na stoliku w pociągu, ale w normalnych warunkach spełnia to swoją funkcję.
Nóżka jest aluminiowa i jest zamocowana na metalowym zawiasie wspomaganym sprężyną. Dookoła urządzenia przebiega czarny, wykonany z błyszczącego plastiku pasek. Tył to miłe w dotyku, lekko szorstkie tworzywo sztuczne. Niestety, inżynierowie HTC nie zadbali o odpowiednią sztywność i bez problemu można smartfona skręcać i wyginać, czemu towarzyszy, oczywiście, skrzypienie. Poza tym spasowanie niektórych elementów nie jest najlepsze.
Po bliższym przyjrzeniu się zauważamy na przykład, że klapka zakrywająca baterię jest trochę za mała, przez co w prześwicie widać kawałek karty SIM. Generalnie HD7 jest przyjemny dla oka, ale nie zachwyca jakością wykonania ani solidnością. Aluminiowa obudowa, taka jak w Desire HD, sprawdziłaby się znacznie lepiej.
Na prawej krawędzi umieszczono srebrne, plastikowe przyciski. Jeden z nich służy do zmiany głośności, drugi – do obsługi aparatu. Działają przyzwoicie – wciskają się pewnie i z wyraźnym skokiem. Pod ekranem znalazł się typowy dla urządzeń z Windows Phone 7 zestaw trzech dotykowych przycisków funkcyjnych, o trochę zbyt małej aktywnej powierzchni. Złącze mikro-USB i wyjście audio 3,5 mm trafiły na spodnią krawędź telefonu.
Tylna klapka trzyma się na plastikowych zatrzaskach, a jej otwarcie wymaga lekkiej siły i paznokci. Akumulator nie zachwyca pojemnością 1230 mAh i zapowiada niezbyt imponujący czas działania.
HTC 7 Trophy
Drugim przetestowanym przez nas urządzeniem HTC – i chyba najmniej emocjonującym – jest HTC 7 Trophy.
Trophy jest smartfonem średnich rozmiarów o niezbyt porywającym wzornictwie i obłych kształtach. Ekran jest obudowany czarną, aluminiową obwódką wykończoną srebrnym paskiem. Tył to czarny, gumowaty plastik. Całość wygląda nad wyraz... nudnie i nieciekawie, ale nie można odmówić urządzeniu solidności, gdyż konstrukcja jest bardzo zwarta i sztywna. Czujnik zbliżeniowy został ukryty na lewo od logo HTC znajdującego się pod słuchawką.
W sumie nie można zbyt dużo powiedzieć o tym modelu. Poprawne, przeciętne – po prostu nie wyróżnia się niczym negatywnym ani pozytywnym.
Zestaw przycisków jest taki sam jak w innych urządzeniach z tym samym systemem operacyjnym. Dostajemy przyjemny w użytkowaniu przycisk obsługi aparatu, dwa do zmiany głośności (na lewym boku) oraz wyłącznik (po lewej stronie górnej krawędzi). Wszystkie tradycyjne spisują się dobrze, pozwalają wyraźnie wyczuć moment zadziałania. Pod ekranem znajduje się rząd trzech dotykowych przycisków funkcyjnych, którym nieco brakuje precyzji – i czasem trudno w nie trafić.
Po zdjęciu (a raczej zdarciu) plastikowej osłony baterii, która trzyma się smartfona na małych zatrzaskach, dostrzegamy żółtą baterię i wnętrze telefonu. Karta SIM jest ukryta pod niezbyt pojemnym (1300 mAh) akumulatorem.
HTC 7 Mozart
Po niezbyt emocjonującym Trophy czas na trochę bardziej efektownego Mozarta.
Trzeba przyznać, że projektanci tego smartfona postarali się: sprzęt przyciąga wzrok. Jest to głównie zasługa jednoczęściowej aluminiowej obudowy o ładnych zaokrągleniach i wgłębieniach. Srebrne elementy przydają całości odrobiny „stylu”. Aluminium powoduje też, że konstrukcja jest sztywna i solidna. Towarzyszą mu plastikowe elementy wokół oka aparatu, inne przykrywają baterię i miejsce na kartę SIM. Użyty plastik jest dość gruby, sztywny i miły w dotyku. Całość jest bardzo miła dla oka oraz palców i w zasadzie nie pozostawia miejsca do narzekania, chociaż wolimy trochę bardziej pewny sposób mocowania klapek niż plastikowe zatrzaski, ale w tym przypadku to już czepialstwo.
Układ przycisków i złączy jest identyczny jak w HTC Trophy: na lewym boku regulacja głośności, na prawym przycisk aparatu, na górnej krawędzi blokada urządzenia i wyjście audio, pod ekranem trzy dotykowe. Wszystkie tradycyjne działają dobrze, nie ma problemu z wciśnięciem ich ani wyczuciem momentu zadziałania. Znowu nie ma się za bardzo do czego przyczepić.
Aby dostać się do akumulatora, należy odsunąć do dołu plastikową klapkę, z którą na dodatek są zintegrowane elementy anteny. Jest on zabezpieczony przed wysunięciem dodatkowym, plastikowym zatrzaskiem. Niestety, i ten nie należy do zbyt pojemnych: ma jedynie 1300 mAh.
LG Swift 7
LG kojarzy nam się głównie z lodówkami, klimatyzacjami i niezbyt wyszukanymi telefonami komórkowymi, co powoduje, że początkowo podchodziliśmy do Swifta z pewną rezerwą. Nasze obawy ostatecznie okazały się bezpodstawne.
Pierwszy kontakt ze smartfonem LG jest bardzo pozytywny. Szybko zauważamy, że sprzęt jest ciężki, sprawia wrażenie solidnego i nie ma w nim ani śladu tandety. Miło zaskakuje to, że jego tylna część to wykonana ze szczotkowanego aluminium klapka, którą otwieramy specjalnym guzikiem. Wykorzystane plastiki są miłe w dotyku, grube i sztywne. Stylistyka urządzenia jest dość poważna i mniej ciekawa niż u Mozarta, ale niektórym może się to podobać. Całość wygląda bardzo przyzwoicie i stanowczo nie ma się czego wstydzić w zestawieniu z bardziej uznaną konkurencją.
Również w tym telefonie przyciski regulacji głośności znalazły się na lewym boku, a przycisk obsługi aparatu – na prawym. Niewielki przycisk blokowania urządzenia trafił na górną krawędź. Choć mały, jest wyraźnie wyczuwalny i nie ma problemu z wymacaniem go bez patrzenia. Tym razem producent postawił na tradycyjne przyciski pod ekranem, co nas bardzo cieszy, ale nie są one najlepszej jakości. Działają trochę zbyt niepewnie i sprawiają wrażenie mało solidnych. Na dodatek tworzywo, z którego są wykonane, ma tendencję do wycierania się i rysowania, co po pewnym czasie zaczyna wyglądać mało estetycznie. Jednak wszystkie pozostałe elementy sprzętu są najwyższej próby.
Dostęp do akumulatora uzyskujemy przez przyciśnięcie guzika, który zwalnia aluminiową klapkę – rozwiązanie wytrzymałe i eleganckie. Po wyjęciu go zauważamy, że szkielet smartfona jest wzmacniany metalowymi płytkami, a całość jest poskręcana śrubami – znakomicie! Akumulator jest przyzwoity i ma pojemność 1500 mAh. To powinien być standard w tego typu urządzeniach.
Windows Phone 7 w praktyce
Poprzednim razem sporo napisaliśmy o założeniach systemu czy o wbudowanym oprogramowaniu, ale ze względu na dość krótki czas obcowania z urządzeniem testowym i to, że kompilacja systemu była nieostateczna, nie mogliśmy dogłębnie zbadać, jak to wszystko sprawuje się w praktyce, co jest fajne, a co jest do kitu.
Fajne!
Interfejs użytkownika, jego czytelność, intuicyjność i szybkość działania – to niewątpliwie mocne strony Windows Phone 7. Trudno to opisać, najlepiej to zobaczyć na własne oczy, w każdym razie osoby, które pracowały nad wyglądem i ułożeniem okienek, odwaliły kawał dobrej roboty. Na pierwszy rzut oka system wygląda nieciekawie (szczególnie na zdjęciach i zrzutach ekranu): jednolita kolorystyka, brak obrazków, większość elementów graficznych to tekst i prostokąty... Po chwili zauważamy, że wszystkie te elementy żyją. Wszystkim działaniom towarzyszą ładne, dopracowane, całkowicie płynne i różnorodne animacje. U góry ekranu latają charakterystyczne kropeczki, oznajmujące, że coś się wczytuje. Wiele elementów przesuwa się, podskakuje, przekręca, zmienia... po prostu żyje. Przykłady można by mnożyć. Na przykład wygląd kafelka prowadzącego do wiadomości SMS zależy od liczby nieprzeczytanych, wygląd kafelka zdjęć zależy od tego, co ostatnio użytkownik oglądał, a ten prowadzący do kontaktów wyświetla różne zdjęcia znajomych. Oczywiście, są to niewiele znaczące szczegóły, ale razem tworzą bardzo ciekawą i przyjemną w użytkowaniu całość.
Nieźle spisuje się minimalistyczny charakter tego systemu i nie chodzi tu tylko o jego wygląd, ale także o pewną ogólną koncepcję. Układ okien i opcji, to, co jest wyświetlane i kiedy, oraz wiele innych rzeczy – wszystko jest podporządkowane temu, że w danym momencie użytkownik ma mieć bezpośredni dostęp tylko do najbardziej niezbędnych informacji i ustawień. Na przykład gdy tworzymy SMS, to informacja o liczbie napisanych znaków pojawia się dopiero wtedy, gdy przekraczamy 135. Na pasku informacyjnym u góry ekranu standardowo widzimy tylko godzinę, a dostęp do reszty informacji (choćby o stanie baterii) dostajemy dopiero po dotknięciu go palcem. W dowolnym oknie programu w jego dolnej części widzimy trzy–cztery najważniejsze przyciski funkcyjne, których słowny opis pojawia się dopiero po rozwinięciu panelu. Można by tak wyliczać w nieskończoność, ale wszędzie przebija wspomniana zasada. Dzięki temu nie jesteśmy zalewani nadmiarem informacji i nie musimy szukać tego, co nas interesuje, w gąszczu danych. Pozwala to skupić się na wykonywanej czynności, a nie na zastanawianiu się, jak ją wykonać. No i jest to po prostu przyjemne i... odprężające. Poza tym dobrze współgra z minimalistycznym wyglądem interfejsu.
Dobrze sprawdza się koncepcja hubów. Dzięki nim faktycznie w jednym miejscu mamy znakomitą większość powiązanych ze sobą czynności i na przykład w hubie ze zdjęciami możemy po przejściu na inny ekran obejrzeć, jakie zdjęcia ostatnio dodali znajomi na Facebooku. Sprytne – i elegancko zastosowane.
Bardzo dobrze spisuje się mobilny Office – jest szybki, czytelny i pozwala sprawnie wykonywać najważniejsze zadania. Szczególnie przypadł nam do gustu OneNote i zintegrowana w nim opcja synchronizowania notatek ze SkyDrive'em.
Ktoś odwalił też kawał porządnej roboty przy projektowaniu kalendarza oraz programów obsługujących pocztę. Dlaczego dopiero teraz ktoś wpadł na to, żeby umożliwić wyświetlenie tylko nieprzeczytanych wiadomości albo tylko tych oznaczonych flagą?
Takich „nowości” jest więcej. Niczym przyprawy przydają Windows Phone 7 smaczku i powodują, że pod wieloma względami Android i iOS wyglądają jak relikty przeszłości.
Do kitu
Jednym z najgorszych elementów tego systemu jest Internet Explorer. Przeglądarka jest wolna, nie ma obsługi Flasha ani Silverlighta, nie pozwala wyłączyć wczytywania obrazków, nie da się zezwolić na otwieranie wyskakujących okienek, są problemy z „poważniejszymi” skryptami, z czcionkami (głównie dotyczy to ostrości i rozmiarów). Na dodatek ktoś najwyraźniej niezbyt rozgarnięty (oględnie mówiąc) uznał, że nie pasek adresu i ekranowa klawiatura nie są potrzebne w trakcie przeglądania stron, gdy urządzenie jest ustawione poziomo. Microsoft zapowiada, że pod koniec roku nastąpi duża aktualizacja przeglądarki, i mamy nadzieję, że będzie ona naprawdę duża, bo tego czegoś obecnie nie da się używać...
Dokuczliwy jeszcze dosłownie do wczoraj był brak mechanizmu „kopiuj-wklej” i chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć dlaczego. Na szczęście stosowna aktualizacja właśnie się ukazała (nie zdążyliśmy jej nawet sprawdzić, bo prace nad artykułem zakończyliśmy przed kilkoma dniami i odesłaliśmy już testowe telefony).
Innym sporym mankamentem jest brak wielozadaniowości. W praktyce świetnie działający przycisk „Wstecz” maskuje problem w 90% przypadków, jednak dawał on o sobie znać, gdy funkcja była naprawdę potrzebna, co zmuszało do awaryjnego skorzystania z jednego z systemowych „dużych chłopców”.
Poza tym sporo frustracji wywołała w nas ścisła integracja z Zune, ale o tym piszemy obszerniej trochę dalej. W tym miejscu bardzo prosimy, aby zrezygnować z tego podejścia i dać użytkownikom wybór...
W pewnym momencie mocno zirytowała nas niemożność udostępnienia połączenia komórkowego laptopowi, na przykład przez USB. Nawet Windows Mobile coś takiego miał. Jeszcze bardziej zdenerwowała nas świadomość tego, że da się – w trochę mniej oficjalny sposób – włączyć udostępnianie połączenia w modelu Omnia 7 Samsunga. Czyli ta funkcja jest w systemie, tylko ktoś „mądry” ją zablokował.
Ostatnim z większych problemów, które tu wymienimy, jest brak polskiej lokalizacji. Także o nim więcej piszemy na jednej z następnych stron.
Dodatkowe oprogramowanie producenta
Ponieważ Microsoft chce trzymać pieczę nad wyglądem i jednolitością systemu, producenci sprzętu nie mają takiej swobody jak w przypadku Androida. W zamian mogą wyposażać smartfony w zestawy własnych programów, których kafelki zawsze zajmują trzeci i czwarty rząd na ekranie głównym. (Oczywiście, później można je samemu przesunąć, a nawet usunąć, ale domyślnie zawsze to jest trzeci i czwarty rząd).
Ważnym programem jest HTC Hub, który po uruchomieniu wygląda jak ekran główny smartfona z Sense UI (przede wszystkim za sprawą charakterystycznego zegara). Można tutaj sprawdzić aktualność oprogramowania HTC, pogodę itp.
Oprócz tego dostajemy prosty konwerter miar i wag oraz program monitorujący na bieżąco kursy giełdowe.
W przypadku LG warto wspomnieć o dwóch programach. Pierwszym z nich jest Play To, który jest po prostu klientem DLNA. Umożliwia przesyłanie multimediów smartfona bezpośrednio do telewizora czy komputera znajdującego się w tej samej sieci lokalnej i zgodnego z tym standardem.
Drugim jest Scan Search. Jest to dość ciekawe narzędzie, które korzysta z bazy danych miejsc Google'a, aparatu, cyfrowego kompasu oraz modułu GPS. Można wybrać, czego się szuka (na przykład jakąś restaurację w promieniu 5 km), a program sprawdza pozycję użytkownika, wyszukuje wybrane miejsca w pobliżu i pokazuje na wyświetlaczu w oknie aparatu te, do których można dotrzeć, idąc w stronę, w którą jest obrócony obiektyw.
Poza tym warta uwagi jest modyfikacja oprogramowania aparatu pozwalająca na tworzenie zdjęć panoramicznych.
Dane techniczne
HTC HD7 | HTC 7 Trophy | HTC 7 Mozart | LG Swift 7 | |
---|---|---|---|---|
Wymiary | 68×122×11 mm | 61,5×118,5×12 mm | 60×119×12 mm | 68×123×12 mm |
Masa | 162 g | 140 g | 130 g | 157 g |
Przekątna ekranu | 4,3 cala, TFT LCD | 3,8 cala, TFT LCD | 3,7 cala, Super LCD (IPS) | 3,8 cala, TFT LCD |
Rozdzielczość ekranu | 800×480 | 800×480 | 800×480 | 800×480 |
Pojemność akumulatora | 1230 mAh | 1300 mAh | 1300 mAh | 1500 mAh |
SoC | Qualcomm Snapdragon QSD8250, 1 GHz, 65 nm | Qualcomm Snapdragon QSD8250, 1 GHz, 65 nm | Qualcomm Snapdragon QSD8250, 1 GHz, 65 nm | Qualcomm Snapdragon QSD8250, 1 GHz, 65 nm |
GPU | Adreno 200 | Adreno 200 | Adreno 200 | Adreno 200 |
RAM | 576 MB | 576 MB | 576 MB | 576 MB |
Pamięć wbudowana | 16 GB | 8 GB | 8 GB | 16 GB |
Dodatkowe karty pamięci | brak | brak | brak | brak |
Wi-Fi | b/g/n | b/g/n | b/g/n | b/g/n |
Aparat | 5 MP z tyłu, autofocus, dioda LED | 5 MP z tyłu, autofocus, dioda LED | 8 MP z tyłu, autofocus, lampa ksenonowa | 5 MP z tyłu, autofocus, dioda LED |
Microsoft wyraźnie chce połączyć zalety pełnej otwartości Androida z koncepcją zamkniętego ekosystemu iOS, co widać chociażby po specyfikacji smartfonów z Windows Phone 7. Z jednej strony na rynku może pojawić się szereg zróżnicowanych urządzeń trafiających w gusta różnych użytkowników, z drugiej zaś pewne ograniczenia mają przeciwdziałać zbytniej fragmentacji i tworzeniu modeli o zbyt niskiej jakości czy wydajności, które mogłyby psuć opinię o całej platformie. Ma to też pomóc w uniknięciu problemów z aktualizacjami systemu, z którymi borykają się użytkownicy smartfonów z Androidem. Poza tym ograniczenie się do jednego rodzaju układów zintegrowanych pozwala na lepszą i łatwiejszą optymalizację systemu.
Aby otrzymać licencję Microsoftu, projektowane urządzenie musi spełniać szereg wymagań. Jednym z nich jest procesor. Gigant z Redmond w tej generacji modeli z Windows Phone skorzystał z pierwszej generacji układów Snapdragon firmy Qualcomm. Inne obostrzenia dotyczą rozdzielczości ekranu, aparatu fotograficznego (musi mieć przynajmniej 5-megapikselową matrycę, autofocus i diodę), ilości pamięci, liczby i ułożenia przycisków na obudowie oraz slotu na karty microSD. Różnice między smartfonami z Windows Phone nie są więc zbyt duże, ale mimo to na tyle wyraźne, aby partnerzy Microsoftu mogli powalczyć ze sobą o serca klientów.
Wyświetlacz
Z czwórki testowanych przez nas urządzeń jedynie HTC Mozart ma wyświetlacz IPS – i to od razu widać. Kolory są przyjemne, kontrast – duży, kąty widzenia – bardzo dobre. Można się przyczepić do tego, że gdy patrzymy na ekran z boku, to od pewnego momentu obraz odbija się od szkła, które go przykrywa, i staje się przez to mniej wyraźny, jednak w praktyce raczej mało kto będzie oglądał zdjęcia pod takim kątem.
Wyświetlacz HD7, wprawdzie duży, jest przeciętny. Co prawda na wprost wygląda całkiem przyzwoicie – choć reprodukcja kolorów i kontrast nie są tak dobre jak u Mozarta – ale obraz szybko zielenieje, gdy zaczynamy ruszać urządzeniem.
Ekrany HTC 7 Trophy i LG Swift 7 to typowe przeciętniaki, które nie wyróżniają się niczym szczególnym, choć odnieśliśmy wrażenie, że ten w LG wyświetla ładniejszy obraz i ma trochę lepsze kąty widzenia.
Wszystkie panele reagowały na dotyk bardzo dobrze i precyzyjnie, dzięki czemu obsługa urządzeń i pisanie nawet dłuższych wiadomości są przyjemne. Pod tym względem najbardziej przypadł nam do gustu duży wyświetlacz HD7. Dzięki jego rozmiarowi klawiatura ekranowa staje się bardziej wygodna, szczególnie wtedy, gdy urządzenie znajduje się w pozycji pionowej (a należy pamiętać, że na razie w przeglądarce internetowej nie da się korzystać z poziomego układu klawiatury...).
Akumulator
Ponieważ wszystkie urządzenia z Windows Phone 7 są oparte na tych samych podzespołach, ich czas działania zależy głównie od pojemności zastosowanego akumulatora i od wyświetlacza. Łatwo się domyślić kolejności w testach:
Jednak nawet ten najlepszy wynik zdecydowanie nie zachwyca, choć nie można powiedzieć, że jest słaby – jest po prostu przeciętny. Co ciekawe, HTC Desire, który ma ten sam procesor, ale mniej pojemny akumulator, pozwala dłużej rozmawiać. Mówi nam to trochę o mechanizmach zarządzania poborem energii w systemach operacyjnych. Urządzenia HTC wypadają sporo słabiej przez swoje niezbyt pojemne akumulatory i lądują w ogonie stawki, choć do Nokii E7 jeszcze im sporo „brakuje”.
Niestety, nasz skrypt testujący wytrzymałość akumulatora podczas przeglądania stron internetowych nie chciał współpracować z przeglądarką Windows Phone 7, więc tym razem tego pomiaru zabraknie. Jednak z naszego doświadczenia wynika, że i tym razem wyniki nie byłyby zbyt imponujące. Mobilny Internet Explorer jest bardzo wolny, co powoduje dłuższe ładowanie się stron, co z kolei prowadzi do większego zapotrzebowania procesora na energię, a to oznacza niezbyt spektakularny czas działania. Na szczęście system bardzo dobrze radzi sobie z zarządzaniem dostępnymi zasobami i wyłączaniem niepotrzebnych usług i modułów (po części jest to „efekt uboczny” braku wielozadaniowości...), dzięki czemu nic nie „wysysa” niepotrzebnie energii z urządzenia w czasie, gdy się z niego nie korzysta. Powoduje to, że jeśli telefon z Windows Phone 7 nie jest zbyt intensywnie używany, np. służy jedynie do sprawdzania skrzynki pocztowej w trybie „push”, to bez większych problemów wytrzyma dwa–trzy dni na jednym ładowaniu. Trochę rozmów i surfowania po internecie – i już robi się mniej ciekawie.
Krótko mówiąc, LG Swift 7 wypada pod tym względem przeciętnie, a smartfony HTC – trochę poniżej przeciętnej. Warto by przejść na bardziej oszczędne procesory, przy czym HTC mogłoby zrezygnować z niezbyt zrozumiałej koncepcji mało pojemnych akumulatorów. Zobaczymy, co przyniosą następne urządzenia z Windows Phone 7, bo sam system na szczęście potrafi trzymać się w ryzach i nie zużywa nadmiernie energii akumulatora, gdy nie ma takiej potrzeby.
Rozmowy i zasięg
Żaden z testowanych przez nas smartfonów nie ma mechanizmu redukcji szumów otoczenia w czasie rozmowy, co od razu ustawia je w drugiej lidze. HTC 7 Mozart ma głośną słuchawkę, która zaczyna lekko trzeszczeć przy większej głośności, a mikrofon daje czysty i wyraźny dźwięk, nawet podczas rozmowy w głośnym otoczeniu. Pozostałe urządzenia sprawują się pod tym względem poprawnie; żadne z ich nie miało problemów z pogłosem, efektem studni czy innymi przekłamaniami dźwięku. Głośniki pozostałej trójki są cichsze, ale nadal nie powinno być trudności z usłyszeniem rozmówcy. Nie natknęliśmy się też na żadne problemy z zasięgiem ani zrywaniem połączeń w niepożądanych miejscach.
Aparat, kamera
Spośród testowanych przez nas urządzeń najbardziej użyteczny aparat miał model LG. Rozdzielczość matrycy to 5 megapikseli (2592×1944). Zdjęcia zrobione tym aparatem są dość szczegółowe, chociaż dają o sobie znać mechanizmy redukcji szumów i dość duża kompresja wynikowych plików JPEG. Balans bieli i kolorystyka zdjęć są niezłe, ale można odnieść wrażenie, że saturacja jest specjalnie lekko „podkręcana”, aby zdjęcia wyglądały na bardziej „żywe” i kontrastowe. Nie da się zmienić sposobu mierzenia ekspozycji, ale wygląda na to, że domyślnie jest wykorzystywany pomiar centralnie ważony, który w przypadku ciemniejszych scen czasem się myli, co daje niedoświetlone zdjęcia. W takiej sytuacji można się wesprzeć ręczną korekcją ekspozycji, ukrytą w opcji regulacji jasności. Szumy są w akceptowalnych granicach.
Siła flesza pozostawia trochę do życzenia, ale przynajmniej balans bieli na zdjęciach wykonanych z jego użyciem jest w miarę poprawny. Warto wspomnieć, że aparat potrafi doświetlić sobie ciemną scenę, aby wspomóc mechanizm autofocusu, czego nie umieją konkurencyjne urządzenia HTC, a także o możliwości robienia zdjęć panoramicznych. Otrzymujemy do tego przyjemny w użyciu program. Wybieramy miejsce, w którym zaczynamy fotografować, a następnie na wyświetlaczu widzimy, gdzie trzeba przesunąć aparat, aby zostało wykonane następne zdjęcie, łączące się z poprzednimi. Maksymalnie można połączyć ze sobą pięć zdjęć, a efekt jest dość udany.
Reasumując, jakość zdjęć i możliwości konfiguracji są powyżej przeciętnej, ale do smartfonowej pierwszej ligi aparatów fotograficznych jeszcze trochę brakuje.
HTC 7 Mozart najbardziej zawodzi oczekiwania – a wysoka rozdzielczość matrycy i ksenonowa lampa tylko zaostrzają apetyt. Potencjał 8-megapikselowej matrycy (3264 x 2448) marnuje się przez agresywną redukcję szumów i dużą kompresję, przez co tracimy bardzo dużo szczegółów. Kolory zdjęć są mocno wyprane, nieciekawe. Nie ma opcji zmiany ekspozycji, za to dostajemy kilka podstawowych stylizacji zdjęć i możliwość wybrania sposobu pomiaru naświetlenia. Ksenonowa lampa błyskowa jest zaskakująco słaba i na dodatek zdjęcia zrobione z jej użyciem są zbyt niebieskie. Krótko mówiąc: słabo.
HD7 również nie zachwyca jakością wykonywanych zdjęć. Oprogramowanie i możliwości konfiguracji są takie same jak w Mozarcie, czyli niezbyt wyszukane. Matryca ma rozdzielczość 5 megapikseli (2592×1944). Na zdjęciach wyraźnie widać działanie algorytmów odszumiających i wyostrzających. Szczegółowość jest przeciętna, a kolory nie robią najlepszego wrażenia. Dwie diody LED dają przyzwoitą ilość światła i można próbować fotografować w gorszych warunkach i z większych odległości. Niestety, telefon nie umie doświetlić sceny przed zrobieniem zdjęcia. Przycisk aparatu działa nieco niepewnie, przez co czasem trzeba się nagimnastykować, żeby go odpowiednio wcisnąć. Generalnie – dość słabo.
HTC 7 Trophy pod względem jakości wykonywanych zdjęć wypada najsłabiej. Matryca ma taką samą rozdzielczość jak w HD7, ale szczegółowość jest wyraźnie mniejsza i scena jest bardziej rozmyta. Ilość światła dostarczanego przez diodę LED jest niezbyt duża i nadaje się tylko do fotografowania z mniejszej odległości. Przycisk aparatu, dzięki sensownemu umiejscowieniu, rozmiarowi i dobrze dobranej sile nacisku, jest przyjemny w użyciu. I to byłoby na tyle – jest prawie tak samo jak w HD7, tyle że... trochę gorzej, ze względu na jeszcze mniejszą szczegółowość i słabszy flesz.
Warto wspomnieć o jeszcze jednej ciekawostce związanej z obsługą aparatu. Dostęp do niego można uzyskać przez dłuższe przytrzymanie przeznaczonego do tego przycisku, nawet wtedy, gdy smartfon jest uśpiony. Ale jeśli czujnik zbliżeniowy urządzenia jest zakryty (bo na przykład telefon znajduje się w kieszeni), to długie trzymanie guzika nic nie daje, dzięki czemu unika się przypadkowego uruchomienia aplikacji. Prawda, że sprytne?
Inną ciekawą funkcją jest możliwość automatycznego synchronizowania zrobionych przez siebie zdjęć ze SkyDrive'em i udostępnienia ich znajomym. Są one przed tym zmniejszane i kompresowane, aby łatwiej było je wysłać łączem internetowym.
Możliwości kręcenia filmów potraktujemy zbiorowo, ponieważ wszystkie cztery smartfony wypadają pod tym względem bardzo podobnie. Maksymalna rozdzielczość rejestrowania obrazu to 720p przy 25 kl./s. Wszystkie urządzenia dziedziczą ten sam problem: ustawienie rozdzielczości resetuje się przy każdym wyjściu z aplikacji do nagrywania, przez co za każdym razem trzeba ręcznie przestawiać kamerę w tryb 720p. Wszystkie kamery zapewniają niezbyt wysoką jakość, przy czym szczególnie słaba okazuje się ta w modelu LG, a to ze względu na największą kompresję (średnia przepływność 7–8 Mb/s to trochę mało), która powoduje różnego rodzaju zakłócenia. Wszystkie urządzenia mają też problem z utrzymaniem stałej prędkości 25 kl./s, która wyraźnie spada przy trochę słabszym oświetleniu lub szybszych ruchach kamery. Wszystkie mają możliwość doświetlania sceny wbudowanymi diodami, ale w praktyce tylko HTC HD7 daje sensowną ilość światła w takich zastosowaniach.
Multimedia i dokumenty, czyli Zune twoim (nie)przyjacielem, chyba że...
Zdolności multimedialne wszystkich urządzeń z Windows Phone 7 są z góry narzucone i ograniczone przez program Zune. Microsoft zdecydował się na dość drastyczny krok i całkowicie zablokował dostęp do drzewa katalogów wbudowanej pamięci smartfonów korzystających z tej wersji Windows. Jest to krok nawet bardziej karkołomny niż w przypadku urządzeń Apple'a, bo tam mamy przynajmniej bezpośredni dostęp do katalogu ze zdjęciami i filmami, a tutaj nie ma nawet tego. Z powodu tej decyzji i ograniczeń Zune nie możemy też korzystać z urządzenia jak z pamięci przenośnej ani kopiować do niego dokumentów (na przykład tekstowych czy PDF-ów), aby je na nim przeglądać, co jest totalnym nieporozumieniem. Jedynym sposobem na umieszczenie tam pliku PDF czy .doc jest wysłanie go do siebie e-mailem w załączniku... chyba że ktoś ma prywatny serwer SharePoint. Jest to trochę zbyt duże ograniczenie, jak na smartfon. O ile możemy zrozumieć konieczność synchronizowania danych za pośrednictwem dodatkowego oprogramowania (iTunes pokazało, że wielu osobom coś takiego odpowiada), o tyle nie umiemy pojąć, dlaczego Microsoft nie zadbał o tak podstawową funkcjonalność. I dlaczego nie można synchronizować muzyki za pośrednictwem zwykłego Windows Media Playera...
Jeśli już komuś uda się przetrawić z góry narzucone ograniczenia i zacznie się przyzwyczajać, to zauważy, że Zune to całkiem przyjemny program. Interfejs mocno nawiązuje do interfejsu smartfona i jest ładny. Obsługa jest intuicyjna i szybko dochodzimy do tego, co i jak można zrobić, a synchronizacja działa szybko i sprawnie. Zune pozwala też zmienić niektóre ustawienia w telefonie i zaktualizować oprogramowanie. Synchronizacja zdjęć z telefonu przebiega automatycznie po podłączeniu rozpoznanego i zapamiętanego urządzenia. Można także skonfigurować automatyczną synchronizację przez Wi-Fi, a wtedy, jeśli telefon zostanie podłączony do ładowarki, po kilku minutach zacznie zrzucać dane na komputer, oczywiście pod warunkiem, że działa w tej samej sieci.
Jeśli chodzi o filmy, dostajemy obsługę kontenerów AVI i MP4, o rozdzielczości do 720p i przepływności do 10 Mb/s. W teorii. W praktyce jest to nieco bardziej skomplikowane. Podczas synchronizowania z urządzeniem pliku 720p zostaje on (bez informowania użytkownika) przetworzony na plik o niższej rozdzielczości, zapisany z użyciem innego kodeka:
Co więcej, proces jest na tyle szybki, że użytkownik zupełnie nie zdaje sobie sprawy z tego, że jego film właśnie jest konwertowany. Microsoft w ten sposób zabezpieczył się przed wszelkimi problemami związanymi z mnogością będących w użyciu kodeków i ustawień. Ponadto daje to użytkownikowi gwarancję, że jeśli coś skopiuje na swoje urządzenie, to będzie mógł to odtworzyć. W sumie jest to wygodne, spadek jakości jest niezauważalny, a cały proces jest całkowicie transparentny. Dlaczego jednak nie ma żadnej informacji ani możliwości decydowania, co chce się zrobić ze swoim materiałem? Że coś jest „nie tak” – zauważyliśmy zupełnie przypadkiem... To nie powinno tak wyglądać.
Więc jak to w końcu jest z tym odtwarzaniem 720p? Oczywiście, format jest obsługiwany, w końcu procesor na to pozwala (potwierdzają to dane techniczne), i smartfony umieją odtwarzać filmy 720p nagrane umieszczonymi w nich kamerami. Poza tym jest sposób na skopiowanie filmu 720p bezpośrednio do urządzenia bez konwertowania – i nie będzie żadnego problemu z odtworzeniem go (o tym nieco więcej napiszemy za chwilę).
Także zdjęcia podczas kopiowania do smartfona są zmniejszane, i tym razem bez wiedzy użytkownika:
Rozumiemy, że kopiowanie gigantycznych zdjęć, aby je przeglądać na małym ekranie smartfona, jest bez sensu (i że wiele osób nie ma pojęcia o tym, jak się zmniejsza fotografie), ale znowu nie podoba się nam, że nie mamy żadnej kontroli nad tym, co się dzieje.
Bardzo przypadł nam do gustu odtwarzacz muzyki, a w szczególności sposób jego zintegrowania z systemem. Podstawowa funkcjonalność nie zachwyca niczym specjalnym, w końcu trudno tutaj o jakąś rewolucję. Można wyświetlić zbiór swoich utworów, grupując je według albumów, wykonawców czy po prostu alfabetycznie. Gdy już zaczynamy odtwarzać muzykę, to trafiamy do głównej części programu, w której możemy sterować odtwarzaniem. Niestety, w standardowej konfiguracji nie mamy dostępu do żadnego korektora dźwięku. Interfejs jest miły dla oka, intuicyjny i ładnie animowany. Krótko mówiąc, jest tak jak wszędzie, tylko trochę inaczej i przyjemniej.
Ciekawe rzeczy zaczynają się dziać, gdy użytkownik zechce, aby odtwarzacz brzdąkał sobie w tle, a on w tym czasie zrobi coś innego. W takiej sytuacji dostęp do podstawowych kontrolek muzyki uzyskuje się przez wciśnięcie przycisku regulacji głośności. Wtedy na górze ekranu pojawia się mały panel z guzikami pozwalającymi zmienić utwór lub go zatrzymać. Jest on dostępny także wtedy, gdy ekran urządzenia jest zablokowany. To rozwiązanie jest genialne w swojej prostocie i aż dziw bierze, że nikt na to wcześniej nie wpadł. W Androidzie, aby sterować muzyką poza odtwarzaczem, trzeba skorzystać z odpowiedniego widżetu, a żeby móc sterować nią z poziomu ekranu odblokowywania wyświetlacza, trzeba znaleźć odpowiedni zamiennik standardowego odtwarzacza albo zdać się na zmodyfikowane ROM-y. W iPhonie jest to rozwiązane trochę lepiej, ale nadal nie tak intuicyjnie jak w Windows Phone 7.
Wszystkie cztery smartfony spisały się w roli odtwarzacza zaskakująco dobrze, zapewniając wysoką jakość dźwięku bez zniekształceń. Ponadto urządzenia HTC udostępniają program Sound Enhancer, w którym można skorzystać z dodatkowych efektów (Dolby Mobile, SRS) lub z korektora.
Wróćmy jeszcze na chwilę do konieczności synchronizowana przez Zune i tych nieszczęsnych filmów 720p. Okazuje się, że jest sposób na ominięcie Zune. Wystarczą trzy minuty spędzone w edytorze rejestru systemu, aby mieć bezpośredni dostęp do pamięci telefonu i jego struktury katalogów:
W ten sposób dostajemy bezpośredni dostęp do filmów, zdjęć oraz muzyki i możemy wykorzystywać urządzenie jako przenośny magazyn danych. Dzięki temu udało się nam też zmusić system do odtworzenia filmu 720p bez wcześniejszej rekompresji i wczytania zdjęcia w pełnej rozdzielczości bez jego automatycznego zmniejszenia – i nawet nic nie wybuchło. Niestety, nie zmienia to niczego, jeśli chodzi o otwieranie plików .doc czy PDF, ponieważ Office Mobile nie wykrywa danych umieszczonych w tym miejscu.
Jak to zrobić? Wystarczy uruchomić edytor rejestru, znaleźć ścieżkę HKEY_LOCAL_MACHINE\SYSTEM\CurrentControlSet\Enum\USB\VID_045E&PID_04EC&MI_00, tam przejść do Device Parameters i zmienić wartości kluczy: EnableLegacySupport, PortableDeviceNameSpaceExcludeFromShell, ShowInShell. Wtedy po podłączeniu urządzenia i wyłączeniu Zune uzyskujemy w Mój komputer normalny dostęp do zawartości pamięci wbudowanej. Dlaczego Microsoft nie dał nam takiego wyboru?
Warto jeszcze wspomnieć o pewnych ciekawych funkcjach wbudowanych w Windows Phone 7, które nie są dla nas dostępne ze względu na... lokalizację.
Pierwsza z nich to Zune Marketplace, czyli muzyczny sklep internetowy zintegrowany z systemem operacyjnym. Jeśli region telefonu zostanie ustawiony na Polskę, to ta zakładka nawet się nie pojawi w hubie Music + Video. Jeśli ktoś „oszuka” swój telefon, to będzie mógł przejrzeć zawartość sklepu, a nawet odsłuchać próbki utworów. Gdy jednak spróbuje kupić jakiś utwór, to... zostanie uraczony informacją o błędzie.
Druga taka funkcja to Zune Pass, znana już wcześniej na przykład z odtwarzacza Zune HD. Ta usługa polega na tym, że za 15 dol. miesięcznie dostajemy nieograniczony strumieniowy dostęp do całej muzyki znajdującej się w Zune Marketplace. Dodatkowo w ramach abonamentu można pobrać na urządzenie 10 utworów miesięcznie. Usługa wygląda kusząco, tym bardziej że pojedynczy utwór przeważnie jest sprzedawany za niecałego dolara, więc w pewnym sensie dostęp do strumieniowego przesyłu muzyki kosztuje 5 dol., co nie jest zbyt wygórowaną ceną. Niestety, Zune Pass również nie jest dostępny w naszym kraju. Czy tylko my odnosimy wrażenie, że Polacy dostali wersję demonstracyjną Windows Phone 7?
Czego jeszcze nie możemy zrobić w Polsce z Windows Phone 7
Wspomnieliśmy już o dwóch ograniczeniach funkcjonalności Windows Phone 7 związanych z przebywaniem w Polsce.
Dość oczywistym jest brak polskiej wersji systemu. Dla osób znających podstawy angielskiego sama obsługa nie powinna być problematyczna, ale oznacza to także brak polskich znaków oraz – co najbardziej utrudnia życie – polskiej autokorekty. Z tego powodu bardzo cierpi szybkość pisania na klawiaturze ekranowej i każdą pomyłkę trzeba edytować ręcznie, co potrafi zdenerwować.
Następnym, bardzo dziwnym ograniczeniem jest wyłączenie usługi Bing Search dla nieobsługiwanych w pełni lokalizacji. Po ustawieniu języka wyszukiwania na polski zamiast Bing Search otwiera się... okno przeglądarki. A nawet jeśli uda się zmylić urządzenie, ustawiając jakąś inną lokalizację, to i tak Bing Search powie, że nie może pomóc. Pięknie...
Jednak największą wpadką jest to, że mieszkając w Polsce, nie możemy korzystać z Windows Marketplace ani aktualizacji zainstalowanego oprogramowania. Jeśli region jest ustawiony na Polskę, to przy próbie uruchomienia przeglądarki oprogramowania pojawia się informacja, że ta usługa nie jest jeszcze aktywna dla tego regionu. Jeśli region zostanie zmieniony w ustawieniach na inny, to co prawda da się przeglądać aplikacje do zainstalowania, ale przy próbie pobrania którejś z nich wyświetla się informacja o błędzie. Ponieważ w urządzeniu z Windows Phone 7 nie da się zainstalować oprogramowania inaczej niż przez Marketplace, okazuje się, że w naszym kraju wszystkie smartfony z tym systemem są po prostu drogimi telefonami. Dalszy komentarz chyba jest zbędny...
Podsumowanie
Windows Phone 7 to niewątpliwie ciekawy system operacyjny, o kilku bardzo dobrych rozwiązaniach, który ma szansę stać się kiedyś jednym z najlepszych graczy na rynku. Obcując przez dłuższy czas z różnym sprzętem z mobilnymi „okienkami”, bardzo je polubiliśmy. Interfejs jest genialnie przejrzysty, prosty i przygotowany z wielką dbałością o szczegóły, które cieszą oko i powodują, że urządzenie obsługuje się z wielką przyjemnością. Wszystko jest łatwo i szybko dostępne, intuicyjnie trafiamy gdzie trzeba. Standardowy zestaw aplikacji, organizator, Office, klient poczty, nawet tak podstawowe czynności, jak pisanie SMS-ów i dzwonienie – nie ma się do czego przyczepić i po powrocie do innych systemów zaczyna brakować pewnych drobnych rozwiązań, które niespodziewanie łatwo i szybko przypadły nam do gustu w Windows Phone 7.
Ta minimalistyczna koncepcja systemu i ograniczanie liczby wyświetlanych informacji do tych, które są akurat absolutnie niezbędne – to po prostu działa. Trudno to opisać i nie da się tego pokazać na zrzutach ekranowych (zresztą na zdjęciach interfejs tej wersji Siódemki wygląda niezbyt ciekawie). Trzeba się przełamać i trochę tym pobawić, aby dostrzec, że to jest fajne. Poza tym wszystko działa diabelnie szybko i płynnie, a animacje i styl wizualny systemu tworzą bardzo ładną, zgraną całość, zarazem ciekawą i niecukierkową.
Niestety, całość przypomina w tym momencie wersję demonstracyjną produktu. Brakuje choćby lepszej przeglądarki, mechanizm kopiuj-wklej udostępniono dosłownie wczoraj (pół roku po wprowadzeniu platformy WP7!), wielozadaniowości, opcji udostępniania połączenia internetowego przez USB czy Wi-Fi i kilku innych mniej lub bardziej istotnych rzeczy, które zapewnia konkurencja. Dorzućmy do tego ograniczenia związane z Zune – głównie brak możliwości normalnego skopiowania dokumentów do pamięci telefonu i to, że nie mamy do końca kontroli nad tym, co robi ten program. Na liście problemów nie może zabraknąć braku polskiej wersji językowej systemu, polskiego słownika wspomagającego pisanie na klawiaturze ekranowej oraz niewybaczalnego ograniczenia funkcjonalności systemu związanego z tym, że Microsoft uznaje Polskę za kraj piątego świata. Brak dostępu do Marketplace, brak dostępu do Zune Marketplace, brak dostępu do mobilnego XBL, ograniczenie funkcjonalności Bing Search... Kogoś mocno poniosło.
Wszystko to razem powoduje, że z ciężkim sercem musimy odradzić zakup urządzenia z tym systemem. Oczywiście, Microsoft obiecuje, że w przyszłości sytuacja się poprawi (w marcowej aktualizacji ma się pojawić kopiuj-wklej, a pod koniec roku – wielozadaniowość i poprawki przeglądarki, o włączeniu Polski do światowej „elity” uznanych krajów na razie nic nie wiadomo), ale liczy się tu i teraz, nie zaś (niepewna) przyszłość. W czasie testów urządzeń z Windows Phone w pogotowiu ciągle musieliśmy mieć jakiegoś innego smartfona, który uratowałby nas w sytuacji, gdyby ograniczenia „okienek” dały o sobie znać. A wcale nie trzeba było daleko szukać: wystarczył plik PDF w załączniku e-maila – i trzeba było przekładać kartę SIM do telefonu z bardziej dojrzałym systemem, bo w Polsce nie da się pobrać z Marketu Adobe Readera...
Zobaczymy, co przyniesie przyszłość. Jeśli Microsoft dotrzyma obietnic (i uniknie kolejnych problemów z blokowaniem się smartfonów po próbie aktualizacji systemu...), to za rok sami ustawimy się jako pierwsi w kolejce po urządzenie z Windows Phone 7, bo ma on wielki potencjał i bardzo nam przypadł do gustu. W międzyczasie warto nie przejmować się modną ostatnio krytyką wszystkiego, co stworzył Microsoft (głównie ze strony androidowych pseudoprofesjonalistów, którzy dowartościowują się poszukiwaniem Świętego Graala Nieoficjalnych ROM-ów), i poszukać okazji do pobawienia się nim. Może się okazać, że jest to dokładnie to, czego od dawna się szukało.
Po tych kilku akapitach omówienie testowanych przez nas smartfonów i zestawu ich cech to już tylko formalność, bo przecież kilkanaście wierszy wcześniej odradzaliśmy kupowanie jakiegokolwiek urządzenia z Windows Phone 7. Żaden z testowanych przez nas produktów nie zachwycił nas czymś nadzwyczajnym i raczej nie ma szans na zostanie tak zwanym platform sellerem. Każdy z nich ma pewien zestaw wad i zalet, które się równoważą lub nie.
Najsłabiej w testach wypadł HTC 7 Trophy. Jest po prostu nudny, ma słabą baterię i aparat.
HTC HD7 ma przyjemnie duży ekran, ale odstrasza nie najlepszym wykonaniem i zbyt małą sztywnością konstrukcji.
Sporo lepiej wypadł HTC 7 Mozart. Ma bardzo atrakcyjny wygląd, głównie dzięki aluminiowej obudowie, która tylko zwiększa wrażenie solidności. Jako jedyny z testowanych przez nas smartfonów ma wyświetlacz z matrycą IPS, a to oznacza bardzo dobry obraz. Niestety, jakość zdjęć, które wykonuje, i stosunkowo słaba bateria psują bardzo dobre pierwsze wrażenie.
Pozytywnie zaskoczył nas produkt LG. Jakość wykonania i solidność są bardzo dobre, można by się przyczepić jedynie do trochę tandetnych przycisków pod ekranem. Poważne wzornictwo dla niektórych będzie zaletą, a dla innych może być trochę zbyt nudne. W miarę pojemny akumulator daje akceptowalny czas działania na jednym ładowaniu, aparat sprawdza się całkiem nieźle, jak na konstrukcję z 5-megapikselową matrycą, ponadto producent dorzucił od siebie kilka ciekawych i przydatnych programów. Może nie ma się czym zachwycać, ale jest to solidny produkt. Na dodatek jest najtańszy z testowanej przez nas czwórki i ma najwięcej wbudowanej pamięci. Gdybyśmy mieli wskazać zwycięzcę testu, to byłoby nim właśnie to urządzenie. Szkoda tylko, że na razie w ogóle nie można mówić o zwycięstwie, gdy mowa o Windows Phone 7.
Do testów dostarczył: HTC
Cena w dniu publikacji (z VAT): 2000 zł
Do testów dostarczył: HTC
Cena w dniu publikacji (z VAT): 1900 zł
Do testów dostarczył: HTC
Cena w dniu publikacji (z VAT): 2000 zł
Do testów dostarczył: LG
Cena w dniu publikacji (z VAT): 1650 zł