Tym razem testowane przez nas routery, mimo że mają bardzo zbliżoną funkcjonalność, są kierowane do zupełnie innych odbiorców. Oba pełnią rolę routera, nie mają wbudowanych modemów xDSL, mają czteroportowy przełącznik i obsługują sieć Wi-Fi w standardzie 802.11n. Ponadto są bardzo podobne do siebie z wyglądu, są dostarczane w podobnych pudełkach, a ich interfejs konfiguracyjny jest oparty na tym samym mechanizmie. Jednak wg klasyfikacji Linksysa jeden jest z „dolnej”, a drugi z „górnej” półki. Produkowany jest jeszcze model pośredni: WRT320N, ale nie mieliśmy okazji go sprawdzić.
Wczytując się w dokumentację techniczną obu urządzeń, szybko można zauważyć liczne różnice pomiędzy nimi. Przedstawiliśmy je w tabelce:
Linksys WRT120N | Linksys WRT610N | |
---|---|---|
Wymiary (szerokość × wysokość × długość) | 203 × 35 × 160 mm | 225 × 35 × 180 mm |
Waga | 238 g | 452 g |
Częstotliwość działania | 2,4 GHz | 2,4 GHz i 5 GHz (jednocześnie) |
Liczba anten | 2 dla częst. 2,4 GHz | 3 dla częst. 2,4 GHz + 3 dla częst. 5 GHz |
Obsługiwane standardy Wi-Fi | 802.11 B/G/N | 802.11 A/B/G/N |
Wbudowany przełącznik ethernetowy | 10/100 Mb/s | 10/100/1000 Mb/s |
Funkcja Storage Link | nie | tak |
Maksymalne zużycie mocy wg producenta | 12 W | 18 W |
Ponieważ oba urządzenia mają bardzo wiele cech wspólnych, najpierw opiszemy prostsze, WRT120N, a następnie omówimy funkcje WRT610N, których tańszy model jest pozbawiony.
WRT120N z zewnątrz
Router Linksys WRT120N jest sprzedawany w niebieskim pudełku z zielonymi akcentami. Oprócz oficjalnego oznaczenia ma on też nazwę „handlową”, która jasno wskazuje docelowych klientów: Wireless-N Home Router.
Wewnątrz pudełka znajduje się krótki kabel ethernetowy, mały zasilacz oraz koperta z płytą kompaktową i skróconą instrukcją szybkiego uruchomienia. W 20 językach użytkownik jest zachęcany, by zacząć od otwarcia koperty. Jest to dobra rada, choć szkoda, że bez włożenia płyty CD (lub zawartej na niej wiedzy) naprawdę nie da się skonfigurować routera. Okazuje się bowiem, że skrócona instrukcja szybkiego uruchomienia w 21 językach opisuje jedynie, jak włożyć płytę do napędu i poczekać na uruchomienie się programu autostartu. A płytę warto włożyć, gdyż program wspomagający konfigurację jest bardzo prosty w obsłudze i poradzi sobie z nim nawet niedoświadczony użytkownik. Szkoda tylko, że ci bardziej zaawansowani muszą otworzyć 400-stronicowy dokument PDF z obszerną instrukcją obsługi, by wyszukać w niej hasło dostępu do panelu konfiguracyjnego.
Sam router ma niewielkie wymiary i wydaje się dosyć płaski. Wrażenie to potęguje nietypowy wygląd i czarna kolorystyka. Router ma opływowe kształty i nieco przypomina szeroką wyścigówkę. Trzeba przyznać, że dzięki temu wygląda całkiem nieźle na tle większości innych sprzętów sieciowych, ale liczne krzywizny mają swoją wadę. Otóż trudno na nim coś postawić tak, żeby się nie zsunęło, więc nici z dodatkowej podstawki pod kubek z kawą lub herbatą :)
Na froncie znajdują się diody sygnalizujące stan urządzenia oraz przycisk WPS, który ułatwia zestawianie połączenia pomiędzy komputerem a routerem. Po podłączeniu zasilania diody świecą na niebieski kolor, ale w przeciwieństwie do innych routerów tego typu nie napastują oczu jasnością, co można uznać za plus.
Z tyłu umieszczono złącza ethernetowe, zagłębiony przycisk resetowania i gniazdo zasilania. W tym miejscu warto wspomnieć o dość nowym wymaganiu Unii Europejskiej, wynikającym z rozporządzenia Komisji WE nr 1275/2008. Router, aby można go było uznać za urządzenie ekologiczne, został wyposażony w dodatkową przejściówkę, przez którą podłącza się zasilanie. Jest to zwyczajny przełącznik elektryczny bistabilny, tyle że ma postać przejściówki, którą wpina się szeregowo pomiędzy kabel zasilający a gniazdo w obudowie. Przełącznik ten nie jest zbyt wygodny w obsłudze, a ponadto jest dosyć długi, przez co wystaje daleko poza obudowę routera. Na szczęście można go nie używać.
Interfejs użytkownika i podstawowa konfiguracja
Aby dostać się do interfejsu użytkownika routera, należy skorzystać z przeglądarki internetowej. Niestety, o ile skrótowa instrukcja obsługi jest dostępna w 21 językach, to panel konfiguracyjny – tylko w kilku i nie ma wśród nich polskiego. Panel jest utrzymany w niebiesko-szarej tonacji i jest to stylistyka nieco przestarzała. Jej czytelność i ergonomię można uznać za średnią. Podział na kategorie i funkcje jest przejrzysty, ale być może trochę zbyt szczegółowy – niektóre z kategorii zawierają tylko pojedynczą opcję. Ponadto przełączenie na dowolną inną kartę powoduje przeładowanie strony, a to trwa nieco dłużej, niż powinno.
Liczba opcji konfiguracyjnych raczej nie wykracza poza to, co można znaleźć w innych prostych routerach. Warta wzmianki jest możliwość wskazania aż trzech statycznych DNS-ów, których numery będą przekazywane poprzez serwer DHCP. Jednak w praktyce mało kto skorzysta ze wszystkich trzech.
Router obsługuje także dwa serwisy DDNS – to mniej niż większość urządzeń tego typu.
Dostępne jest również standardowe już klonowanie adresu MAC. Co więcej, możliwe jest wprowadzenie tablic routingu.
Sieć bezprzewodowa
Sieć bezprzewodową można konfigurować na dwa sposoby: ręcznie albo przez WPS.
System obsługuje wszystkie popularne sposoby uwierzytelniania i szyfrowania, w tym oparte na serwerach Radius.
Dodatkowym zabezpieczeniem jest możliwość filtrowania po adresach MAC oraz odizolowanie klientów podłączanych przez Wi-Fi od komputerów sieci lokalnej.
Pozostałe ustawienia sieci bezprzewodowej dotyczą szybkości transmisji, częstości rozgłaszania nazwy sieci oraz parametrów przekazywania pakietów w sieci. Są to funkcje, które obecnie można znaleźć w praktycznie każdym routerze.
Ciekawe pomysły na bezpieczeństwo
Routery Linksysa mają wbudowany prosty firewall, który zawiera kilka ciekawych funkcji. Oprócz blokowania pakietów typu Multicast i całkowitego blokowania portu 113 pojawiła się możliwość wyłączenia komunikacji poprzez serwery Proxy, uruchamiania programów w języku java i apletów ActiveX, a nawet tworzenia cookies. Są to funkcje typowe dla bardziej zaawansowanych zabezpieczeń, gdyż ingerują w treść przesyłanych pakietów. Włączenie tych blokad powoduje np. zniknięcie niektórych okienek ze stron internetowych, które są oparte na Javie lub nie uruchamiają się bez „ciasteczek”. Strony tracą część funkcjonalności, ale fragmenty wykonane w tradycyjnym HTML-u można oglądać bez problemu.
Następnym zabezpieczeniem jest możliwość blokowania połączeń typu VPN.
Możliwe jest również tworzenie reguł, które pozwalają wszystkim lub wybranym komputerom na dostęp zgodnie z harmonogramem do poszczególnych usług sieciowych, określanych na podstawie wykorzystywanych portów. Można również blokować (lub odblokowywać) dostęp do stron internetowych o wskazanych adresach lub zawierających określone słowa kluczowe.
Przekierowania
WRT120N obsługuje także wszystkie tradycyjne funkcje routingu, takie jak przekierowanie portów sieciowych, które można konfigurować statycznie pojedynczo, statycznie grupowo oraz grupowo dynamicznie, czyli w momencie wywołania zapytania na określonym zakresie portów.
Naturalnie istnieje możliwość wskazania tzw. strefy zdemilitaryzowanej oraz priorytetyzacja ruchu, czyli QoS.
Administrowanie routerem
Dostęp do panelu konfiguracyjnego jest możliwy nie tylko z sieci lokalnej poprzez protokół http, ale także w sposób szyfrowany oraz z sieci zewnętrznej. WRT120N pozwala dosyć precyzyjnie wybrać, co może zrobić użytkownik łączący się z danej podsieci. Co więcej, aby włączyć dostęp z sieci zewnętrznej, trzeba zmienić domyślne hasło.
Urządzenie pozwala także na ograniczone zapisywanie zdarzeń, aktualizację firmware'u oraz przejrzenie wprowadzonych ustawień.
WRT610N z zewnątrz
Linksys WRT610N jest nieco większy niż tańszy model, a więc jest dostarczany w trochę większym, niebieskim pudełku. Tym razem błękitowi towarzyszy czerwień sugerująca dużą wydajność i mnogość funkcji. Co więcej, porównanie obu opakowań nie pozostawia wątpliwości, że WRT120N nie spełni potrzeb każdego użytkownika. Zielony pasek z piktogramami symbolizującymi funkcje routera WRT120N celowo jest praktycznie nieczytelny po prawej stronie. To oznacza, że Linksys nie poleca tańszego modelu do zastosowań, w których wymagana jest wysoka wydajność, a odległości pomiędzy komputerem a routerem są duże. Nie poleca go też osobom, które chciałyby przesyłać nim strumienie wideo lub muzykę, ani graczom. Ba, nawet ikonka Multiple Computers jest słabo widoczna! Jeśli ktoś potrzebuje tych wszystkich funkcji, powinien zainteresować się właśnie WRT610N.
Akcesoria dołączone do obu routerów są praktycznie identyczne. Droższy ma nieco większy zasilacz i brak w nim przejściówki do zasilania.
Zamiast niej na tylnej ściance znalazł się przełącznik kolebkowy. Ponadto umieszczono tam gniazdo USB.
Z zewnątrz router bardzo przypomina swojego mniejszego brata, z tą różnicą, że ma prześwit pomiędzy główną częścią obudowy a ramką, co tworzy niebieski „spojler”.
Dzięki temu kojarzył nam się z niewykrywalnym dla radarów bombowcem.
Na froncie znajduje się ponadto jedna dodatkowa dioda, która sygnalizuje działanie interfejsu USB.
Różnice pomiędzy WRT120N a WRT610N
WRT610N ma nieco więcej funkcji, przede wszystkim dodatkowe pasmo działania oraz port USB.
Spośród innych zauważalnych różnic warto wymienić większą liczbę języków panelu, wśród których wciąż nie ma polskiego. Ponadto powiększono o kilka pozycji tablice przekierowań portów oraz dodano kilka drobnych funkcji bezpieczeństwa.
Działanie w paśmie 5 GHz konfiguruje się niezależnie od pasma 2,4 GHz, ale w tych samych kartach. Do ustawienia są te same grupy parametrów oraz identyczne metody zabezpieczeń.
Storage Link – czyli NAS w routerze
Ciekawą funkcją WRT610N jest możliwość przystosowania go do działania jako prosty serwer NAS. Aby to zrobić, należy wpiąć w gniazdo USB odpowiedni nośnik – pendrive lub dysk twardy.
Następnie w panelu konfiguracyjnym należy określić udziały, do których będą mieli dostęp użytkownicy routera.
Dostęp do danych można ograniczyć do odpowiednich użytkowników identyfikowanych za pomocą loginu i hasła. Co więcej, użytkownicy mogą należeć do grup, którym można przypisać prawa do odczytu lub zapisu plików.
Dane w tym wirtualnym NAS-ie mogą być odczytywane i zapisywane za pomocą protokołu CIFS, czyli przez otoczenie Windows, lub też poprzez FTP na wskazanym porcie.
W router wbudowano także oprogramowanie typu „media server”, które umożliwia strumieniowe przesyłanie multimediów przez sieć lokalną. Dane nadające się do strumieniowania mogą być wyszukiwane co pewien z góry określony czas, by zawsze była dostępna aktualna lista multimediów zapisanych na dysku.
Takie funkcje nie są dostępne w tanich routerach, a pozwalają na względnie tanią i szybką rozbudowę sieci. Zamiast kupować router i dodatkowo serwer plików, wystarczy do omawianego urządzenia dokupić nośnik USB – np. dysk w obudowie.
Nic za darmo – czyli testy wydajności
Istotna różnica w cenie pomiędzy obydwoma urządzeniami sugerowała, że oprócz dodatkowych funkcji WRT610N powinien mieć większą wydajność. Aby to sprawdzić, przeprowadziliśmy standardowe testy, w identycznych warunkach jak w przypadku wcześniej recenzowanych routerów, a wyniki zestawiliśmy w postaci wykresów. Wykonaliśmy testy transferu plików poprzez otoczenie sieciowe Windows (protokół CIFS) oraz czystego przepływu danych (ang. bitrate) w trybie TCP. Badania te przeprowadzaliśmy z „bliska” i z „daleka”, przy czym w pierwszym przypadku komputer kliencki znajdował się w odległości 1 m od routera, a w drugim – 12 m. Routery były podpięte kablem sieciowym bezpośrednio do szybkiego dysku sieciowego interfejsem gigabitowym. Oto wyniki:
Jak widać, WRT610N jest zdecydowanie najszybszy z przetestowanych przez nas w tych warunkach routerów i punktów dostępowych. Co ciekawe, jego szybkość nie spadła (a nawet wzrosła) w trakcie przesyłania danych z komputera na dysk sieciowy. Każdy pomiar był wykonywany kilkukrotnie, a wyniki zostały uśrednione, choć warto dodać, że były powtarzalne. Niestety, o ile WRT610N spisał się w tych testach znakomicie, to jego tańszy brat raczej przyniósł rodzinie Cisco wstyd. Pomimo bardzo niedużej odległości od komputera transfer był powolny, choć stabilny.
Podobne wyniki uzyskaliśmy, testując czysty przepływ danych:
Sytuacja nieco się zmieniła, gdy zaczęliśmy badać transfer z większej odległości.
Wyniki wszystkich urządzeń przy większej odległości pogarszały się, z wyjątkiem Linksysa WRT120N, w którym prędkość transferu danych nieco wzrosła i była bardzo stabilna. Prawdopodobnie przyczyną jest ułożenie anten wewnątrz routera. Wszystkie testy przeprowadzamy, ustawiając komputer i router zawsze w ten sam sposób względem siebie. Router jest ustawiony przodem do komputera, a komputer – bokiem do routera. Oba urządzenia znajdują się mniej więcej na tej samej wysokości. Najprawdopodobniej niewielka, ale istotna kierunkowość wbudowanych anten sprawiła, że transmisja sygnału na małą odległość odbywała się w nieoptymalnych warunkach. Warto dodać, że na większym dystansie WRT610N był bardzo podatny na wpływ wszelkich przeszkód na drodze sygnału. Przejście człowieka przez korytarz w trakcie testu powodowało spadek transferu o mniej więcej 2 MB/s. W przypadku WRT120N zmiany te były na poziomie 0,5 MB/s. Wyniki pokazane na wykresach zostały uzyskane przy braku jakichkolwiek ruchomych przeszkód na drodze sygnału.
Powtarzalne było także zjawisko polegające na tym, że w routerze WRT610N szybkość transferu danych przez CIFS wyliczona na podstawie czasu kopiowania plików była wyższa niż czysty przepływ danych TCP.
Mając niemałą bazę wyników, postanowiliśmy porównać ceny do wydajności. Przyjęliśmy następujące kryterium: wyliczyliśmy średnią szybkość transferu plików CIFS z czterech różnych pomiarów: do urządzenia i z urządzenia na odległości 1 m i 12 m, a następnie podzieliliśmy przez nią obecną cenę rynkową obu modeli. Oto co uzyskaliśmy:
Oba testowane przez nas routery plasują się w końcu stawki w rankingu stosunku ceny do wydajności. WRT120N jest mało wydajny i dość drogi, jak na grupę produktów, do której należy. WRT610N jest najszybszym z dotąd testowanych przez nas routerów, ale jego cena kilkukrotnie przekracza cenę pozostałych. Ale dotąd testowaliśmy głównie routery „niskobudżetowe”, w których transfery znacząco odbiegały od zapowiedzi na pudełkach.
Podsumowanie
Oba testowane routery wzbudziły naszą sympatię, i to z kilku powodów, choć nie są pozbawione wad. Przede wszystkim należy je pochwalić za odważną stylistykę, która choć jest mało „ustawna”, wyróżnia je na tle szeregu czarnych, białych i szarych prostopadłościanów.
Po drugie, oba routery działały w miarę sprawnie – nie wieszały się ani nie przerywały połączenia, co bywa problemem w przypadku wielu innych produktów. Niestety, ich panel konfiguracyjny nie był najwygodniejszy, a do tego w WRT120N działał zbyt wolno.
Po trzecie, oba pozwalają na dosyć głębokie filtrowanie treści – poprzez ingerencję w przesyłane pakiety danych. To funkcja, która pewnie będzie się pojawiać także w innych urządzeniach sieciowych.
Niestety, WRT120N wypadł tak sobie w testach wydajności, a WRT610N jest drogi. Przeciętny użytkownik, który chce dla własnej wygody stworzyć sieć Wi-Fi w domu, będzie szukał produktu w cenie do 200 zł, a nie trzy razy droższego. Takie sumy wydają raczej tylko entuzjaści lub po prostu osoby zamożne, jak na polskie warunki.
Spodobało nam się, że producent na opakowaniu praktycznie nie chwali się osiąganymi transferami. Jedynie na bokach pudełek napisano małą czcionką: WRT120N – 150 Mb/s, WRT610N – 300 Mb/s. Może jest to sposób na podtrzymanie renomy Cisco – niemożność uzyskania zapowiadanych transferów mogłaby podkopać wiarę w tę firmę.
Bardzo nam się spodobała także funkcja serwera plików, którą można w prosty sposób uruchomić na WRT610N. Może ona uspokoić sumienie tych, którzy czują, że zbyt dużo wydali na router – w końcu dzięki niemu są już o krok od własnego dysku sieciowego.
I jeszcze kilka słów na sam koniec. Autor artykułu używa sieci Wi-Fi na co dzień – w tym do przesyłania dosyć dużych plików. Tanie routery i punkty dostępowe testowane dotąd przez PCLab.pl nie pozwalałyby na taką swobodę w wymianie plików jak WRT610N lub inne konkurencyjne routery z wyższej półki. Prowadzi to do ważnego wniosku: bardzo trudno jest dostać tani, a jednocześnie szybki router Wi-Fi, nawet jeśli został oznaczony symbolem N i jakąś dużą liczbą sugerującą wielką przepustowość. Aby cieszyć się transferem bezprzewodowym niewiele gorszym niż przez tradycyjny ethernet 10/100 Mb/s, trzeba kupić drogi sprzęt, który wcale nie musi mieć na opakowaniu wypisanych ogromnych prędkości transferu danych.
Do testów dostarczył: Linksys
Cena w dniu publikacji (z VAT): 151 zł
Do testów dostarczył: Linksys
Cena w dniu publikacji (z VAT): 631 zł