Wiele wskazuje na to, że właśnie takim sprzętem jest Shiru Shogun A9. Jest to 10-calowy tablet z Androidem 4.0, przykuwający wzrok parametrami, których nie tak dawno temu mogłyby mu pozazdrościć czołowe urządzenia, ekranem IPS i stosunkowo niewygórowaną ceną, mniej więcej 900 zł. Gdzie jest haczyk?
Na pewno nie ma go w jakości wykonania, bo jest ona zaskakująco dobra. Nie jest to dzieło sztuki, ale sprzęt okazał się sporo solidniejszy, niż się spodziewaliśmy. Tył został wykonany z błyszczącego białego plastiku, który bardzo przyciąga do siebie odciski palców, na szczęście łatwo go wyczyścić. Tworzywo może nie jest najwyższych lotów i ugina się pod naciskiem palców, ale pod względem jakości jest do przyjęcia, tym bardziej że o sztywność konstrukcji dba (taka trochę iPhone'owa ;)) metalowa obwódka, dzięki czemu obudowy nie da się wygiąć, skręcić, jest ona świetnie spasowana i nic w niej nie trzeszczy. Także masa i grubość urządzenia są zadowalające: Shoguna A9 łatwo przenosić i długie trzymanie go w rękach nie męczy. Cudów nie ma i nie jest to dwa razy droższy Transformer Prime, ale na pewno nikt nie będzie się wstydził wyjąć go przy ludziach ani nie będzie zerkał pożądliwie w kierunku smuklejszych i lżejszych urządzeń. Jest to porządny sprzęt, któremu nie grozi autodestrukcja w rękach użytkownika, i większość nabywców powinna być zadowolona z tego, jak został wykonany.
Wszystkie przyciski i złącza zebrano na lewej krawędzi obudowy. Trzy tradycyjne przyciski (blokady systemu, przyciszania i pogłaśniania dźwięków) umieszczono w jej górnej części; działają one przyzwoicie i łatwo ich dosięgnąć palcem wskazującym. Pod nimi znajduje się otwór mikrofonu, wyjście słuchawkowe, wbudowany głośnik (o dziwo, raczej nie zasłania się go dłonią w czasie użytkowania tabletu), wyjście HDMI, port mikro-USB, gniazdo ładowania (te elementy, niestety, są zakrywane dłonią, przez co nie można jednocześnie ładować sprzętu ani korzystać z portu USB lub zewnętrznego ekranu i jednocześnie wygodnie obsługiwać system) i slot na kartę mikro-SD. Warto dodać, że w pudełku znalazła się przejściówka, która zamienia mikro-USB w jego pełnowymiarową odmianę, co umożliwia podłączenie do tabletu pamięci flash, zewnętrznego dysku lub czegokolwiek innego z taką wtyczką.
Początkowo może się wydawać, że Shiru Shogun A9 naprawdę nie ma żadnego haczyka. Dopiero rzut oka na dane techniczne i ekran ustawień systemu pozwala zauważyć, że brakuje tutaj... GPS-a, czyli bardzo przydatnej funkcji. Dla niektórych będzie to wystarczający powód, aby skreślić Shoguna z listy zakupów.
Druga niespodzianka jest związana z aparatem. Otóż tablet został wyposażony w obiektywy przedni i tylny, zdolne wykonywać zdjęcia o rozdzielczości 1600 × 1200 i filmy o rozdzielczości 640 × 480. Jest tu nawet jakaś dioda LED, która chciałaby być lampą błyskową. Niestety, jakość fotografii i nagrań jest strasznie kiepska, brakuje autofokusu, klipy mają poniżej 20 kl./s, a LED daje tak mało światła, że mieliśmy wątpliwości, czy w ogóle działa.
Ekran
IPS – te trzy litery dla wielu osób znaczą bardzo dużo, bo przeważnie są gwarancją w miarę sensownej jakości ekranu, w tym przyzwoitych kątów widzenia. Shiru Shogun A9 próbuje w ten sposób zaakcentować swoją wyższość nad konkurencją w podobnej cenie i wkupić się na tabletowe salony. Niestety, rzeczywistość znowu okazuje się brutalna i potwierdza, że IPS IPS-owi nierówny. Jeśli ktoś spodziewał się jakości obrazu porównywalnej z iPadem, GalaxyTabem czy Transformerem, a przynajmniej wyraźnie lepszej od tej, którą zapewniają tradycyjne ekrany w technice TN, to się srogo rozczaruje.
Na początek kilka słów o tym, co jest dobre w wyświetlaczu Shoguna A9. Przede wszystkim wysoki kontrast, który wynika ze świetnego odwzorowania czerni, także przy maksymalnej jasności. Niestety, wrażenie psuje kiepska kolorystyka obrazu (o czym jeszcze powiemy). Maksymalna jasność nie zapewnia komfortowej widoczności poza pomieszczeniami (tym bardziej że zewnętrzna warstwa ekranu to plastik, a nie hartowane szkło z filtrami polaryzacyjnymi i warstwami przeciwodblaskowymi), ale jest do przyjęcia. To wszystkie pozytywy.
Przede wszystkim przeszkadza fatalne odwzorowanie barw: są one wyjątkowo przytłumione, a punkt bieli jest mocno przesunięty w stosunku do właściwego ustawienia, przez co biel wygląda... mało biało. Naprawdę nie ma porównania z IPS-ami stosowanymi w droższych tabletach. Kąty widzenia niby są lepsze niż w bardziej podstawowych matrycach i obraz jest czytelny pod prawie dowolnym kątem, ale przebarwienia pojawiają się bardzo szybko. Poza tym ekran... smuży. Rzadko o tym wspominamy, bo przeważnie tego nie da się zauważyć, a nawet jeśli się da, zjawisko to raczej nie przeszkadza, ale tutaj rozmycie poruszających się obiektów jest bardzo widoczne. Na dodatek w naszym egzemplarzu prawy dolny róg wyświetlacza w ogóle nie reagował na dotyk, a wzdłuż ramki było widać mnóstwo wycieków.
Ekran Shoguna A9 jest po prostu kiepski, i to pomimo magicznych literek IPS. Jedyne, co go ratuje, to równie słaba oferta konkurencji w zbliżonej cenie.
Parametry ekranu mierzyliśmy kalibratorem X-Rite i1Display Pro dostarczonym przez:
Akumulator
Częstym problemem tańszych tabletów jest czas działania, bo na tym bardzo łatwo się oszczędza. Na szczęście w tym przypadku jest inaczej i Shogun A9 bez ładowania działa całkiem długo. Szczególnie dobre są wyniki testu czasu surfowania po internecie, w którym śmiało rywalizuje ze znacznie droższymi modelami. Podczas oglądania wideo sytuacja nie jest tak kolorowa: do gry wchodzi bardzo dobra optymalizacja poboru energii w spoczynku, którą cechują się tablety z Tegrą 3 oraz iPady. W praktycznym użytkowaniu również można zauważyć różnicę, bo Shogun, leżąc i pobierając pocztę, traci energię akumulatora szybciej, niżby można było oczekiwać, ale i tak radzi sobie na tym polu lepiej niż jakikolwiek tablet z Androidem i Tegrą 2. To i cena sprawiają, że narzekanie na czas działania wydaje się sporym nietaktem.
Wydajność
Charakterystyka procesorów ARM i licencje na ich użycie powodują, że prawie dowolna firma może poskładać z klocków układ, który będzie bardzo konkurencyjny na rynku. W Shogunie A9 zastosowano układ Rockchip 3066, który składa się z dwóch rdzeni Cortex-A9 taktowanych zegarem 1,6 GHz i układu graficznego ARM Mali 400-MP4. Przypomina to Samsunga Galaxy Note czy Galaxy S II, tyle że trochę inna jest szybkość zegarów taktujących. Oczywiście, trzeba pamiętać, że mobilny SoC to coś więcej niż połączenie GPU i CPU (dochodzi do tego dekoder wideo, procesor obrazu, kontroler pamięci, mechanizmy zarządzania energią itp.), więc stanowczo Rockchip nie jest Exynosem wyprodukowanym w innej fabryce, ale jeśli chodzi o wydajność, od razu wiadomo, czego można się spodziewać.
Ten tablet bez wątpienia jest bardzo wydajny. W testach 3D trochę odstaje od Samsunga Galaxy S III, ale raczej nikt nie uzna tego za problem. W testach procesora wiele zależy od tego, jak dobrze oprogramowanie wykorzystuje większą liczbę rdzeni, ale dwa szybko taktowane jądra rdzenie Shoguna przeważnie nie zostają specjalnie daleko w tyle za czterordzeniową Tegrą 3 czy Exynosem, a Tegra 2 i jej podobne – owszem. Ciekawostką są wyniki testów przepustowości pamięci i bardzo mocno zależnego od niej testu szybkości wypełniania teksturami. Pokazują one, że nie oszczędzano tutaj na kościach RAM. Nie da się zweryfikować parametrów ich zegarów bez rozkręcenia obudowy, ale rezultaty wskazują na dwa kanały DDR3 1333 lub 1600 MHz. Temu urządzeniu nigdy nie powinno zabraknąć przepustowości pamięci.
W ramach testu uruchomiliśmy kilka bardzo wymagających gier na Androida (niestety, Dungeon Defenders z jakiegoś powodu uznaje ten tablet za niekompatybilny) i okazało się, że wszystkie działają idealnie płynnie. I raczej nie powinno się to szybko zmienić, skoro Shogun A9 jest w tym zastosowaniu niewiele wolniejszy od Samsunga Galaxy S III, który przez długi czas będzie pewnie punktem odniesienia dla większości twórców gier. System operacyjny również działa bardzo sprawnie i szybko, dzięki czemu nie trzeba czekać, aż sprzęt się zastanowi, czego chce od niego użytkownik, choć trzeba przyznać, że zdarza mu się zgubić klatki animacji, i w tym przypadku raczej nie ma co liczyć na to, że poprawę przyniesie Android 4.1, bo zapewne nigdy nie powstanie żadna aktualizacja oprogramowania dla tego sprzętu.
Temu tabletowi niestraszne żadne multimedia. Preinstalowany odtwarzacz filmów zapewnia tylko bardzo podstawową funkcjonalność, ale wystarczy pobrać z Google Play Store coś bardziej rozbudowanego, aby się okazało, że Shogun A9 radzi sobie z każdym plikiem wideo, który spróbowaliśmy odtworzyć, niezależnie od rozdzielczości (do 1080p), przepływności (do 40 Mb/s), rodzaju pliku czy kodeka. Do tego dochodzi przydatne wyjście HDMI. Zwolennicy DLNA muszą się ratować dodatkowymi programami dostępnymi w wersji na Androida, bo w standardzie nie ma tu niczego, co pozwoliłoby skorzystać z tego sposobu przesyłania multimediów.
Pierwsze, co zwraca uwagę po podłączeniu słuchawek, to głośność wyjścia audio: połowę skali przekroczą chyba tylko osoby niedosłyszące, a przy maksimum co bardziej wrażliwi mogliby chyba ogłuchnąć. Dlatego trzeba uważać, zakładając je na głowę. Jakość dźwięku jest trochę nietypowa: jest on lekko metaliczny, ostry, a wokal jest bardzo przybliżony, przez co niektóre dźwięki, w tym głoski w partiach wokalnych, wydają się nieco kłujące. Takie brzmienie raczej nie spodoba się zwolennikom delikatniejszego i cieplejszego grania.
Wbudowany głośnik w praktyce nie nadaje się do niczego więcej niż odtwarzanie dźwięków systemowych, bo jest bardzo cichy. Muzykę i dialogi w filmie da się usłyszeć bez przykładania ucha do obudowy jedynie wtedy, gdy otoczenie jest bardzo ciche.
Podsumowanie
Jeśli ktoś spodziewał się, że Shiru Shogun A9 to to samo co znacznie droższe i bardziej renomowane konstrukcje, ale za mniejsze pieniądze, to... witamy w prawdziwym świecie ;) Tablet ten wygląda na papierze rewelacyjnie i robi bardzo dobre pierwsze wrażenie, ale ktoś, kto zacznie od niego oczekiwać zbyt wiele, może się zderzyć ze ścianą twardej rzeczywistości, w której trzeba decydować się na kompromisy.
Jest to w miarę bogato wyposażony (choć boli brak GPS-u), nieźle przemyślany i dobrze wykonany sprzęt, który pod wieloma względami nie ma się czego wstydzić na tle produktów Samsunga czy Asusa i pozytywnie wyróżnia się spośród mnogości bliźniaczych konstrukcji mało znanych producentów. Za 899 zł dostajemy rewelacyjną wydajność i świetne właściwości multimedialne, ale brakuje tego, czego można by oczekiwać najbardziej: porządnego ekranu. Choć jest to IPS, to jakość obrazu przypomina przeciętną tanią matrycę TN o trochę lepszych niż zwykle kątach widzenia. Mimo wszystko i tak musimy przyznać, że stosunek ceny do jakości jest bardzo przyzwoity; trudno byłoby znaleźć porównywalny 10-calowy sprzęt w podobnej cenie. Ale gdy weźmie się pod uwagę także 7-calowce, to wyposażony w Tegrę 3 i sporo lepszy wyświetlacz Google Nexus 7 wydaje się bezkonkurencyjny (choć trzeba jeszcze chwilę poczekać, aż oficjalnie stanie się dostępny w Polsce).
Do testów dostarczył: X-Kom
Cena w dniu publikacji (z VAT): 899 zł (za wersję 16 GB)