Chcemy podkreślić, że zestaw, który dotarł do redakcji, należał do kategorii tzw. engineering samples – był to zestaw testowy przeznaczony dla dziennikarzy oraz testerów. Produkt końcowy różni się nieznacznie od przetestowanego egzemplarza. Pudełko o wymiarach 40×26 cm jest dosyć lekkie. Czarny kolor to żadna nowość w przypadku produktów firmy Razer. Oprócz ledwo widocznego logo producenta nie ma żadnego tekstu ani dodatkowego ozdobnika.
Po otworzeniu pudełka ukazała się dodatkowa warstwa czarnej, połyskliwej tektury. Na środku tego zabezpieczenia znajdował się kartonik z wizytówką pracownika firmy Razer. Broszurka zawierała również krótką instrukcję, jak należy postępować ze słuchawkami oraz przewidzianym dla nich stojakiem. Napisu reklamowego na ulotce nie sposób nie zauważyć: „Put the sound in it’s place” (oznacza on tyle, co umieścić dźwięk tam, gdzie jego miejsce). Nie wszystkie slogany reklamowe Razera są udane, ale akurat ten jest chwytliwy.
Po przebrnięciu przez wszystkie tekturki, ulotki i inne przeszkadzajki można było obejrzeć zawartość opakowania. Jak się po chwili okazało, słuchawki zostały umieszczone w dosyć dużym etui. Zaraz obok znajdowała się akrylowa konstrukcja, która okazała się stojakiem. Ów stojak nie będzie dostępny w końcowej wersji produktu.
Oprócz wymienionych wcześniej rzeczy znalazło się miejsce na czarną kopertę zawierającą parę książeczek. Nie zabrakło certyfikatu autentyczności, poradnika szybkiego startu oraz katalogu produktów. Była też wyczerpująca instrukcja obsługi oraz para przezroczystych naklejek z logo firmy Razer. Producent zadbał również o należyte przedstawienie produktu od strony multimedialnej. Dołączona płytka zawiera niespełna czterominutową prezentację przeznaczoną do odtworzenia ze słuchawkami Megalodon na głowie. Jednak coś było nie tak, czegoś brakowało. Tak, nie było żadnej płyty ze sterownikami lub aplikacją do obsługi słuchawek! Warto zaznaczyć, że pod tym względem redakcyjny egzemplarz niczym nie różnił się od wersji sklepowej.
Słuchawki komunikują się z komputerem poprzez port USB. Producent szczyci się tym, że Razer Megalodon jest produktem, który wystarczy podłączyć przez odpowiedni port do komputera, aby już po kilku chwilach móc w pełni wykorzystać jego możliwości. Integrowanie niezależnych od karty dźwiękowej procesorów dźwiękowych ze słuchawkami staje się ostatnimi czasy bardzo popularne. Jak się coraz częściej okazuje, elektronika będąca częścią słuchawek w zupełności wystarcza, więc nie trzeba wydawać pieniędzy na bardzo dobrą kartę. Podobnie było w przypadku już testowanych na łamach PCLab.pl słuchawek Logitech G35.
Warto przybliżyć nieco etui, w którym słuchawki zostały umieszczone. Jest ono naprawdę świetnej jakości. Słuchawki mieszczą się w nim bez jakichkolwiek problemów. Jest wykonane z tworzywa sztucznego, które zostało powleczone matowym materiałem. Oczywiście nie zapomniano o czarnym logo producenta na wierzchu. Na spodzie znajdują się perforacje mające zapobiegać ześlizgnięciu się etui z pochyłej powierzchni.
Środek jest wyłożony dwuczęściową piankową formą w kształcie słuchawek. Pierwsza część jest przeznaczona na słuchawki, a druga na panel sterowania. Całość jest zamykana na suwak. Jeśli chodzi o wspomniany już stojak, to wywołał on w pierwszej chwili poczucie testowania urządzenia wyjątkowego w swojej klasie. Niestety, stojak spełniał swoją funkcję połowicznie. Słuchawki spoczywały na przeznaczonym dla nich miejscu pewnie, podobnie panel sterowania. Jednak wysokość stojaka okazała się za mała, bo słuchawki komunikują się z komputerem za pomocą kabelka wystającego z lewej muszli. Sprawia on wrażenie wytrzymałego, ale zaginał się z braku miejsca między podstawą stojaka a muszlą. Pomimo tej drobnej wady całość zrobiła na nas bardzo pozytywne wrażenie. Cel producenta został osiągnięty. Jakość dodatków jasno daje do zrozumienia, że chodzi o sprzęt z najwyższej półki.
Dane techniczne | |
---|---|
Słuchawki | |
pasmo przenoszenia | 20–20 000 Hz |
oporność | 40 omów przy 1kHz |
czułość | 105 dB ±4 dB |
moc wejściowa | 200 mW |
rodzaj magnesu | neodymowy |
Mikrofon | |
pasmo przenoszenia | 50–16 000 Hz |
oporność | –37 dB |
stos. dźwięku do szumu | 50 dB |
tryb zbierania dźwięku | jednokierunkowy |
kabel | 3,3 m w otulinie z włókna |
wtyk | USB |
Znajomo wyglądająca budowa oraz użytkowanie
Zapewne wielu użytkowników produktów firmy Razer zastanawiało się nad ich nazewnictwem. Dzięki internetowi można łatwo wywnioskować, czym się kieruje RazerGuy, nazywając każdy produkt. I tak węże oznaczają myszki, pająki – klawiatury, a ryby – słuchawki. Na pewno wielu Czytelników, patrząc na model Megalodon, zauważy podobną do starszego modelu Carcharias budowę. Podobieństwo dotyczy nie tylko wyglądu, ale też danych technicznych – są dokładnie takie same. A co z nazwą? Carcharodon carcharias to ryba drapieżna, szerzej znana jako żarłacz ludojad. Ciekawe, 8-metrowy żarłacz jako nazwa dla słuchawek... Przyjmijmy przez moment, że właśnie o ten gatunek rekina chodziło firmie Razer. Carcharodon megalodon to prapradziad żarłacza ludojada. To również była niezwykle drapieżna ryba, znacznie większa od swojego dalekiego potomka, która najprawdopodobniej miała w zwyczaju polować na wieloryby. Firma Razer nazwała słuchawki Megalodon właśnie tak, ponieważ są one bardziej rozbudowaną wersją słuchawek Carcharias.
Wprawdzie zmian w projekcie muszli, pałąka oraz mikrofonu nie ma, ale został dodany pilot skrywający w sobie niezależny procesor dźwiękowy, oparty na wojskowej technologii wykorzystującej psychoakustykę. Więcej o tym urządzeniu można przeczytać w następnym rozdziale.
Przy słuchawkach tej klasy nie sposób nie zwrócić uwagi na detale. Gruby, solidny przewód w nylonowym oplocie, dodatkowo uzbrojony w filtr, dobrze świadczy o producencie. Także wykończenie kabla robi dobre wrażenie. Jest długi – ponad 3 m powinno zadowolić każdego gracza. Równie sztywny i gruby kabel można spotkać m.in. w modelu G35 firmy Logitech. Słuchawki komunikują się z komputerem za pośrednictwem interfejsu USB. Końcówka przewodu została pozłocona w celu ochrony przed niepożądanymi czynnikami. To są drobiazgi, ale też świadczą o klasie produktu.
Słuchawki są lekkie. Są wykonane niemal w całości z plastiku. Kolor to oczywiście czerń. Słuchawki mają na obydwu muszlach plastikowe elementy, na których znajduje się podświetlane na niebiesko logo firmy, i są to jedyne miejsca, gdzie nie dominuje czerń. Mikrofon oraz pałąk są matowe, a krawędzie pałąka, muszle oraz prowadnice regulacji zostały wykończone dosyć popularną czernią „fortepianową”. Całość pomimo dosyć delikatnej budowy jest solidna i widać, że nie mamy do czynienia z produktem, który zepsuje się już po paru dniach.
Pałąk jest bardzo elastyczny, a długość prowadnic jest na tyle duża, że każdy niezależnie od rozmiaru głowy będzie zadowolony. Na wierzchniej stronie pałąka znalazło się duże logo Razera. Od wewnątrz mamy bardzo wygodną gąbkę, która nie jest wymienialna tak jak w G35. Ale jest miękka, a przez to nieco wygodniejsza niż skóropodobna gąbka G35.
Na obydwu końcach pałąka widać przewody, które łączą się bezpośrednio z głośnikami w muszlach. Z praktyki wiemy, że choć rozwiązanie wydaje się delikatne, kabelkom nic się nie stanie. One też są powleczone nylonowym oplotem. Muszle swoim wyglądem mogą wprowadzić w zdumienie niejednego słuchawkowego weterana. Razer Megalodon to słuchawki dynamiczne zamknięte. Projektanci postanowili pokryć zewnętrzną stronę muszli metalową siatką, za którą znajduje się plastikowe wieko. Ten zabieg miał nadać produktowi nieco charakteru, agresywności – i udało się. Efekt cieszy oko. Muszle do największych nie należą, i nawet osoby o stosunkowo małych małżowinach usznych będą czuły wokoło nich gąbkę. Nie jest to jednak wada, ponieważ gąbki są miękkie i wygodne. Po dłuższym używaniu odrobinę grzeją uszy, jednak są jak najbardziej do zaakceptowania. Siła nacisku Megalodonów na głowę może dać się delikatnie we znaki dopiero po wielu godzinach.
Producent umożliwił zdemontowanie nauszników, które nie są przymocowane na stałe do plastikowej ramy. Mikrofon podobnie jak w modelu Carcharias daje się obrócić o 270 stopni i również jest integralną częścią muszli. Nie jest on jednak pozbawiony wad. Jego ramię nie jest szczególnie elastyczne i wymaga nieco siły, żeby znalazło się w wybranej pozycji. Inny problem polegał na tym, że ramię zbyt łatwo obracało się wokół muszli. Wystarczyło delikatnie podskoczyć, żeby mikrofon gwałtownie opadł o co najmniej 90 stopni. Wiadomo: nikt nie kupuje słuchawek, żeby w nich gwałtownie skakać, ale gracz w przypływie euforii potrafi się zachowywać dosyć osobliwie. To nie są duże wady, a mikrofon jest wykonany porządnie. Po prostu wzorem był dla nas mikrofon w słuchawkach G35 Logitecha.
Nic dodać, nic ująć. Razer Megalodon to sprzęt, który jest bardzo przyjemny w użytkowaniu. Słuchawki są wygodne, pałąk umożliwia precyzyjną i bezproblemową regulację, a wykonanie cieszy oko. Projekt słuchawek został dobrze przemyślany już w przypadku modelu Carcharias, więc nic dziwnego, że wykorzystano go w nowym produkcie.
„Mayday! Mayday! Toniemy! Wciąga nas wir!”
Zastanawiacie się, skąd tytuł rozdziału? Otóż maelstrom w języku angielskim oznacza właśnie wir. Jest to jednocześnie nazwa dla silnika odpowiedzialnego za dźwięk testowanych słuchawek. Co zatem zrobić z kawałkiem elektroniki schowanej w plastikowej obudowie? Gracz słuchawki ma na głowie, podczas gdy zamknięty w akrylowej obudowie procesor dźwięku spoczywa bezpiecznie na biurku. Cały ten mechanizm jest dosyć ciężki, więc nie zsunie się łatwo z biurka. Do wyglądu urządzenie nie mamy zastrzeżeń. Zostało ono pokryte „fortepianową” czernią, podobnie jak niektóre elementy słuchawek. Na spodniej ściance znajduje się tabliczka znamionowa, m.in. z numerem seryjnym i kodem produktu. Wierzch urządzenia wygląda efektownie, gdy słuchawki są podłączone do portu USB.
Delikatne niebieskie światło ma dokładnie taki sam odcień jak przy muszlach. Widoczne podświetlenie obejmuje regulację głośności, ikonki głośników, aktywnego trybu oraz basu. Wybranie dźwięku stereofonicznego powoduje podświetlenie tylko dwóch ikon głośników głównych oraz ikony basu, podczas gdy wybranie ośmiu kanałów oznacza podświetlenie ikony siedmiu głośników oraz ikony basu. Projektanci umieścili w urządzeniu dwukolorową regulację głośności. Dwie trzecie natężenia dźwięku to niebieskie kreseczki, a przekroczenie tej granicy powoduje zapalenie się dodatkowo czerwonych. Kolory niebieski oraz czerwony bardzo dobrze ze sobą współgrają. Światło jest na tyle dyskretne, że nie uznaliśmy za wadę braku regulacji jego natężenia. Są trzy przyciski przeznaczone do obsługi mikrofonu, jeden potwierdzający wybór, rolka regulacji oraz przycisk Maelstrom, służący do przełączania trybu działania słuchawek. Do wyboru jest ośmiokanałowy dźwięk przestrzenny i stereo. Bardzo dobrym pomysłem było umieszczenie przycisków regulujących czułość oraz wzmocnienie mikrofonu. Nie zabrakło również guziczka do całkowitego wyciszenia mikrofonu.
Dźwięk, jaki słyszy rozmówca podczas konwersacji przez komunikator, nie jest tak czysty i wyraźny, jak w przypadku G35. Nie można pozbyć się wrażenia, jak gdyby rozmawiało się przez szybę. Różnica między konkurencyjnymi modelami jest minimalna, ale jest. Przycisk czułości mikrofonu redukuje szumy dosyć skutecznie, podobny skutek ma wzmocnienie głośności. Przycisk Maelstrom również działa bez zarzutu.
Zmiana liczby kanałów następuje natychmiast, bez frustrującego czekania. Projektanci Razera zastosowali okrągłe płaskie pokrętło, któremu została przypisana funkcja regulowania głośności zarówno mikrofonu, jak i poszczególnych źródeł dźwięku. Działa ono płynnie.
Celowo piszemy o źródłach dźwięku, a nie głośnikach, ponieważ Razer Megalodon mają tylko dwie membrany: lewą oraz prawą. Ośmiokanałowy dźwięk, podobnie jak w przypadku G35, jest psychoakustyczną sztuczką, za którą stoi procesor dźwiękowy zintegrowany w opisywanym panelu. Firma Razer szczyci się zastosowaniem systemu generowania dźwięku, który znalazł zastosowanie w lotnictwie. Silnik Maelstrom ma za zadanie określać pozycję przeciwnika w taki sposób, w jaki przekazuje pilotowi wojskowego myśliwca położenie wroga.
Kluczem do przyjemnej rozgrywki jest dobre wypozycjonowanie dźwięku. Każdy wybór należy potwierdzić przyciskiem znajdującym się wewnątrz wspomnianego pokrętła. W środku guzika znajduje się logo firmy, które emanuje niebieskim światłem. Obsługa pokrętła jest bardzo intuicyjna, jej przyswojenie trwa chwilę. Zdecydowany plus to dokładna regulacja głośności oraz możliwości konfiguracyjne mikrofonu. Jedna z największych zalet pilota to prędkość, z jaką następują wszelkie zmiany – nie dłuższa niż parę milisekund.
Podsumowując: pilot bardzo nam się spodobał. To nie tylko dodatek, ale bardzo dobrze przemyślany, ważny element zestawu.
Poniżej znajdują się zdjęcia poszczególnych funkcji pilota w akcji.
Testy - gry
Do przetestowania Magalodonów użyliśmy podobnej metody jak w przypadku G35 firmy Logitech. Test polegał na graniu w poszczególne tytuły i zatracaniu się w nich raz za razem. Najnowsze słuchawki Razera to narzędzie dla gracza, które podobnie jak G35 omija kartę dźwiękową. Dźwięk jest cyfrowy. Przypomnijmy, że producent nie dołączył do słuchawek żadnego oprogramowania. Ale słuchawkowi puryści lubujący się w produktach z wyższej półki przeważnie nie korzystają z korekcji dźwięku. Powszechnie wiadomo, że dobre słuchawki jej nie potrzebują, i Razer chciał to podkreślić.
Megalodon to esencja urządzenia typu plug-and-play. Jest to zdecydowanie wygodne rozwiązanie, które przemówi do części użytkowników. Sęk w tym, że Megalodony to słuchawki do grania, a nie audiofilskie, chociaż aspiracje mają duże. Tam gdzie radzą sobie gorzej (muzyka), korekcja dźwięku mogłaby nieco poprawić te zakresy, które wymagają podbicia. Znajdą się zatem osoby, które będą nieco zawiedzone brakiem programu do zabawy z dźwiękiem włączonego w tle. Czas na testy.
Do przetestowania słuchawek Razer Megalodon użyliśmy następujących tytułów: - Unreal Tournament 3 - Dead Space - Chronicles of Riddick: Assault on Dark Athena - Prototype - Warhammer 40K – Dawn of War 2
Unreal Tournament 3
Rozegraliśmy kilka pojedynków jeden na jednego na mapach Dm-Biohazard oraz Dm-Deck. Trup ścielił się gęsto, starcia były bardzo ostre. Działo się tak dzięki dużej dynamice słuchawek, która pchała do ofensywy. To jest coś, co się zauważa już po chwili. W połączeniu z bardzo dobrym pozycjonowaniem dźwięku mieszanka okazała się prawdziwie piorunująca. Scena w trybie ośmiokanałowym nie jest aż tak bardzo oddalona od gracza jak w przypadku G35. Dźwięk jest czysty i dokładny. Bas jest nieco charczący, ale jest to bardziej wina sampli wybuchów niż kiepskiej reprodukcji niskich częstotliwości. Tryb stereo również ma wiele do zaoferowania. Jeżeli użytkownik poczuje się już zmęczony intensywnym nasłuchiwaniem odgłosów gry, będzie on miłym przerywnikiem.
Dead Space
Test obejmował rozgrywkę dla samotnego gracza w późniejszej fazie gry. Dead Space jest dosyć klaustrofobiczna. Główny bohater nie wypowiada ani jednego słowa. W grę wchodził wyłącznie dźwięk ośmiokanałowy. Odgłos maszerującego w próżni Isaaca zrywa włosy z głowy. Filmiki wyświetlane z kombinezonu bohatera również brzmiały odpowiednio przestrzennie. Diabeł tkwi w szczegółach, jak mówią. Największe wrażenie zrobiły na nas mikrodetale. Wrażenie towarzyszące duszeniu się głównego bohatera jest doprawdy piorunujące. Lekki ambientowy dźwięk otoczenia oraz coraz krótsze i szybsze oddechy powodują taki sam efekt u gracza. To się nazywa dobre wczucie w grę! Główną zasługę należy przypisać najnowszemu dziecku firmy Razer. Brawo!
Chronicles of Riddick
Bardzo dobry tryb stereo został po chwili zamieniony na osiem kanałów. Już na stałe. W tej grze różnica między stereo a wieloma kanałami jest gigantyczna. Ponieważ akcja przez większość czasu dzieje się na statku kosmicznym, gracz ma do czynienia z gigantycznymi halami, ciasnymi szybami wentylacyjnymi oraz nieustającymi odgłosami wszędobylskiej elektroniki. Dźwięk stereo okazał się zbyt bliski i nie było echa. Po wciśnięciu magicznego guzika… Cóż, tryb ośmiokanałowy utwierdził nas w przekonaniu, że Razer Megalodon to swoisty wzorzec dźwięku przestrzennego w grach. Silnik Maelstrom doskonale dał sobie radę. Przeciwnik, który bawi się z graczem w berka naokoło skrzyni, odgłosy strzałów, tłuczonego szkła, przerywniki filmowe, dialogi – nie ma znaczenia. Słuchawki odegrały swoją rolę perfekcyjnie. W połączeniu z dynamicznym, „punktowym” basem mocne wrażenia są zapewnione.
Prototype
Prototype jest dosyć nową grą. Różni się ona nieco od składanki typu Assault on Dark Athena czy walki z botem w Unreal Tournament 3. Prototype to gra, w której słychać bardzo dużo różnych dźwięków. Separacja poszczególnych odgłosów jest bardzo dobra. Nie ma również problemu ze zlokalizowaniem źródła nieprzyjacielskiego ataku. Tryb stereo sprawił jednak, że znaczna część oprawy dźwiękowej została przytłumiona. Niektóre efekty są słyszalne bardzo wyraźnie, podczas gdy inne giną daleko w tle. Podobnie jest z dźwiękiem wielokanałowym. Część efektów jest znakomicie słyszalna, ale inne giną w rozszerzonej przez silnik Maelstrom scenie jeszcze bardziej.
Prototype lepiej brzmi na dobrych głośnikach. Nawet flagowe słuchawki Sennheisera, model HD600, nie umiały przekazać tego, co bez problemu przekazały głośniki Logitech Z-5500. Mimo wszystko było dobrze. Odgłos smagania batem setek wrogów nieźle wrył się nam w pamięć. Huk helikoptera nad głową bohatera również brzmiał bardzo realistycznie.
Warhammer 40K – Dawn of War 2
Najnowsza strategia ze świata Warhammera ma dosyć specyficzną oprawę audio. Doskonale pasuje do niej określenie: epicka. Bojowe okrzyki, skowyt dogorywającego przeciwnika oraz kameralna muzyka w tle przydają tej grze uroku. Tryb stereo przekazał to, co powinien przekazać: dobra separacja dźwięków, klarowne okrzyki postaci oraz świetne odgłosy walki. Muzyka subtelnie przygrywająca w tle nie zlewała się z pozostałymi dźwiękami. Wszelkie wybuchy były dobrze słyszalne, choć bas był nieco mniej spójny niż w innych grach. Stracił na dynamice i dało się to wyczuć. W trybie wielokanałowym znacznie poszerzyła się scena. Dźwięki dalej były dobrze odseparowane, a muzyka pozostała ciekawym dodatkiem, a nie przeszkadzajką. Nieco zawiodło pozycjonowanie odgłosów jednostek. Przy maksymalnym oddaleniu od pola walki głos dowódcy był niewyraźny, co wydało się nam jak najbardziej poprawne. Jednak przy maksymalnym zbliżeniu ten sam głos był za daleko od gracza. Innych problemów niż z pozycjonowaniem nie zauważyliśmy.
Podsumowanie – gry komputerowe
Razer Megalodon z pewnością stanął na wysokości zadania. Słuchawki sprawdziły się w grach bardzo dobrze. Oczywiście, po drodze było parę drobnych wpadek, ale również kilka spektakularnych „wejść smoka”. To zasługa m.in. systemu Maelstrom.
Testowane słuchawki kosztują niemało. Czy są uniwersalne? Są, można to powiedzieć już teraz. Każde słuchawki, nawet te przeznaczone specjalnie dla graczy, są do pewnego stopnia uniwersalne. Pozostaje jedynie odpowiedzieć na pytanie, jak – lub o ile gorzej – sprawdzą się w filmach oraz muzyce, pamiętając przy tym, że nie do tego zostały stworzone.
Testy - filmy
W teście odtwarzania dźwięku w filmach posłużyliśmy się m.in. paroma serialami. Obejrzenie kilku odcinków dwóch seriali: Dr House oraz Weeds, pozostawiło jak najbardziej pozytywne wrażenia. Głosy aktorów były wyraźne, nie ginęły w tle, a przewodni motyw w obydwu serialach brzmiał klarownie i – jak na słuchawki o takim zastosowaniu – dosyć neutralnie. Oczywiście był włączony tryb stereo.
Po serialach przyszła pora na kino akcji. Pierwsze skrzypce zagrał film 300, będący adaptacją komiksu Franka Millera o tym samym tytule. Film odtwarzany z płyty Blu-ray zrobił na nas ogromne wrażenie. Dźwięk wielokanałowy okazał się wyjątkowo pasować do filmu. Świetna scena muzyczna, wyraźny głos lektora oraz dobrze słyszalny szczęk broni zasługują na bardzo wysoką ocenę. Dopełnieniem tego niezwykłego zjawiska był „punktowy” bas. Nie sięgał szczególnie niskich częstotliwości, ale był bardzo dynamiczny i precyzyjny. W trybie wielokanałowym dźwięk nie odsunął się znacznie od centrum, pozostając dokładnie tam, gdzie być powinien: nie za blisko. Można by się spodziewać nie wiadomo jakiej przepaści, ale tak nie było.
Następnie włączyliśmy koncert zespołu Nine Inch Nails: Beside You In Time wydany na dysku Blu-ray. Dźwięk ośmiokanałowy okazał się dostateczny. Obok całkiem niezłego, dynamicznego basu oraz wokali, które nie „skrzypiały”, dało się zauważyć pewne braki w partiach gitarowych. Tryb stereo okazał się bardziej wyrównany, ale zabrakło dynamiki. Niskie częstotliwości były rozlane i już nie tak precyzyjne. Rockowa gitarowa muzyka zawsze jest sporym wyzwaniem dla słuchawek. Razer Megalodon okazał się „dostatecznie” dobry w konfrontacji z żywszymi utworami, takimi jak Gave Up, Head Like a Hole i Somewhat Damaged . Spokojniejsze, jak: Right Where it Belongs, Hurt oraz Eraser, wypadły zdecydowanie lepiej. Dodatkowo po raz kolejny obejrzeliśmy francuski film Vidocq. Muzyka zespołu Apocalyptica brzmiała w nim głęboko i dynamicznie. Swoim charakterem doskonale pasowała do filmu, a słuchawki bardzo dobrze ją odegrały. Głosy aktorów były wyraźne i ani razu nie wzbudziły zastrzeżeń. Pozostałe dźwięki również stały na wysokim poziomie.
Testy - muzyka
Wszystkie nagrania zostały odsłuchane w trybie stereo. Jakość tych nagrań to przeważnie formaty bezstratne typu FLAC i WAV oraz oryginalne płyty. Wyjątkowo zostały użyte pliki .mp3 o jakości nie gorszej niż 320 kb/s.
Zaczęliśmy dosyć spokojnie. Gitarowy kawałek Outcast z repertuaru Mike’a Oldfielda okazał się całkiem żwawy oraz dokładny. Drobny mankament to bas. Jego nadmiar powodował utratę dynamiki, co znacząco wpływało na przyjemność odsłuchu. Separacja okazała się dobra, ale nie nadzwyczajna. Cats In The Craddle amerykańskiego zespołu Ugly Kid Joe słuchało się bardzo przyjemnie. Bas, wokal, gitary – było muzykalnie, czysto i dynamicznie. Partie gitary basowej również były niezłe. W Manuela Run zespołu Toto nie wiedzieć czemu zabrakło dynamiki. Nie była to szczególnie zauważalna strata, niemniej jednak spodziewaliśmy się więcej życia w tej muzyce. Bas był jak najbardziej w porządku, ale wokal został za bardzo z tyłu. Następna pozycja została wybrana nieprzypadkowo. Panowie z West Indian Girl mają bardzo dobrze zremasterowane nagrania. Utwór o wdzięcznej nazwie Sofia powodował gubienie kapci. Bardzo klarowny wokal, idealnie wręcz „punktowy” bas – nawet odrobina elektroniki powtykana tu i tam brzmiała bardzo wyraźnie i dynamicznie. Scena niemalże naokoło głowy, tam gdzie trzeba daleko, a tam gdzie nie trzeba – podetknięta słuchaczowi prawie pod nos. Było naprawdę dobrze. Indiscrete grupy Qntal to folkowy utwór cechujący się bardzo dobrą dynamiką. Testowane słuchawki, inaczej niż w utworze Toto, przekazały ją praktycznie w całości. Wokalista śpiewający refren ulokował się po lewej oraz prawej stronie nieco w tle, a wokalistka śpiewająca podstawowy tekst została ustawiona blisko, idealnie na wprost. Ciekawie zagrane. Po tym przyszedł czas na Nine Inch Nails z utworem 1000000. Było zdecydowanie za blisko. Nawet partie, które powinny być bardzo oddalone, były tuż obok. Taki efekt grania jak z pudełka nie wróżył za dobrze innym utworom o podobnej dynamice. Therion, Antichrisis czy Einsturzende Neubauten (fenomen!) wypadły całkiem nieźle, podczas gdy cięższy kaliber, jak: Devil Driver, Slipknot, Graveland, Bile, pozostawiał nieco do życzenia. Jednak należy to powiedzieć bardzo wyraźnie: było odrobinę lepiej niż w przypadku G35.
Podsumowanie – muzyka i filmy
Jeśli chodzi o muzykę, po słuchawkach do grania nie powinno się oczekiwać zbyt wiele. Powyższe testy, podobnie jak w przypadku modelu G35, należy potraktować jako ciekawostkę. Megalodon to słuchawki, które okazały się bardziej uniwersalne niż ich bezpośredni konkurent. Najnowszy produkt firmy Razer dobrze radził sobie w filmach i całkiem nieźle w muzyce. Gdyby producent zdecydował się dodać oprogramowanie, nie jest wykluczone, że parę dodatkowych ustawień lub korektor mogłyby coś poprawić. Ale to najpoważniejsza z wad tych słuchawek, poza tym mają ich niewiele.
Podsumowanie
Słuchawki Razera to produkt, który ma zaatakować wysoką półkę, czyli głównie Logitechy G35. Dźwięk w grach jest bardzo dobry, często spektakularny. A przecież za to właśnie płacimy niemałe pieniądze. Czy warto? Na pewno za Magalodonem przemawia jakość dźwięku i wykonania. Potężnym atutem jest panel sterowania, który nie jest tylko gadżetem, ale przykładem przemyślanego, funkcjonalnego projektu. Wybierając słuchawki tego typu, należy pamiętać o jednym: nie tylko popularny bohater komiksowy Wolverine jest najlepszy w tym, co robi. Jeżeli przymknie się oko na cenę, słuchawki Razera zapewnią w grach wrażenia na najwyższym poziomie. Ponad dwa razy droższe słuchawki AKG K701 aż tyle frajdy nie dały. Ponieważ nawet słuchawki referencyjne nie sprawdziły się aż tak dobrze, najnowszy członek rodziny Razer otrzymuje najwyższe możliwe wyróżnienie.
Podsumowanie: Razer Megalodon 7.1 Surround Sound Gaming Headset