Mushkin EP-400AP i EP-500AP
Na początku przyjrzyjmy się dwóm nowym zasilaczom firmy Mushkin. Modele EP-400AP oraz EP-500AP postanowiliśmy zaprezentować wspólnie ze względu na niewielkie różnice pomiędzy obiema konstrukcjami. Oba modele wyposażono w dwie linie +12 V. Moc maksymalna modelu EP-400AP wynosi 400 W, a EP-500AP – 500 W. W zasilaczach zastosowano oczywiście szereg zabezpieczeń, które mają zapobiec uszkodzeniu urządzeń. Firma Mushkin oficjalnie mówi jedynie o czterech: przed zbyt wysokim napięciem (ang. Over Voltage Protection, OVP), przeciwzwarciowym (ang. Short Circuit Protection, SCP), przed zbyt wysokim prądem na linii (ang. Over Current Protection, OCP) oraz przed przegrzaniem zasilacza (ang. Over Temperature Protection, OTP). Jednak pragniemy wszystkich uspokoić. Systemów zabezpieczeń jest na pewno dużo więcej, ponieważ wymagają tego specyfikacje standardu ATX. Producent określił wszystkie zabezpieczenia mianem ActiveShield Technology.
Zasilacze zostały zapakowane w proste, wręcz ascetyczne (także od strony marketingowej), biało-zielone pudełka. Na ściankach znajdziecie najważniejsze informacje dotyczące podstawowych parametrów i zawartości każdego z opakowań. Do tego dochodzi odpis z tabelki znamionowej każdego z modeli.
Obudowa zasilacza utrzymana jest w ciemnoszarej, błyszczącej, perłowej kolorystyce. Jej powierzchnia jest gładka i śliska. Na szczęście nie jest ona podatna na zabrudzenia. Na jednym z boków umieszczono naklejkę z danymi technicznymi. Oba prezentowane modele firmy Mushkin mają identyczne rozmiary i wagę. Wymiary to 150×140×86 mm (długość, szerokość, wysokość), waga też jest standardowa: 1735 g.
W środku zamontowano wentylator o średnicy 12 cm, wykonany z czarnego plastiku. Niewielkie rozmiary zapewne nie pozwoliły umieścić większego. Producent nie informuje nigdzie, czy prędkość obrotowa wentylatora jest sterowana automatycznie. To trochę dziwne, ponieważ Mushkin, podobnie zresztą jak znakomita większość producentów, lubi nawet najprostsze rozwiązania określać jako zaawansowane technologie i wspominać o nich przynajmniej na pudełku lub w opisie na stronie internetowej. Czyżby w tym wypadku zrezygnowano z kontrolera obrotów i podpięto wentylator pod stałe napięcie? Nie do końca, ale o tym za chwilę.
Na tylnej ściance wycięto sześciokątne otwory, tworzące tzw. plaster miodu. Ułatwiają one odprowadzenie ciepłego powietrza nagromadzonego we wnętrzu urządzenia. Oprócz tego jest tam standardowy włącznik, gniazdo zasilania oraz tajemniczy niebieski guzik. Po raz kolejny producent utrudnił nam życie, nie umieszczając nigdzie informacji o jego funkcji. Jednak dzięki przeprowadzonym testom już teraz możemy uchylić rąbka tajemnicy. Niebieski przełącznik służy do zmiany trybu działania znajdującego się w środku zasilacza wentylatora. Gdy guzik jest wciśnięty, wentylator pracuje na pełnych obrotach, w przeciwnym razie włączony jest drugi tryb, w którym wentylator kręci się dużo wolniej i, co ważniejsze, jest cichszy.
Na boku każdego z modeli znajduje się naklejka, z której możemy odczytać dane techniczne urządzenia. Zarówno Mushkin EP-400AP, jak i EP-500AP mają dwie linie +12 V. W modelu o mocy 400 W każda z tych linii może dostarczyć po 18 A. Łącznie jednak nie może to być więcej niż 27 A. W ten sposób możemy określić, że maksymalne obciążenie linii +12 V w EP-400AP wynosi 324 W. Także w modelu o mocy 500 W każda z dwóch linii +12 V może dostarczyć po 18 A, jednak łącznie mogą to być nawet 33 A. A więc maksymalna moc tych linii wynosi 396 W. Jak widać, pewne różnice pomiędzy oboma modelami występują. Do kompletu brakuje jeszcze danych związanych z liniami +3,3 V i +5 V. W wersji 400 W linie te mogą dostarczyć, odpowiednio, 20 i 14 A, a ich łączne obciążenie nie może być większe niż 130 W. W przypadku zasilacza Mushkin EP-500AP jest to, odpowiednio, 24 i 20 A. Łączne maksymalne obciążenie linii +3,3 V i +5 V jest trochę wyższe i wynosi 155 W.
Firma Mushkin informuje w instrukcjach dołączonych do zasilaczy, że oba produkty przy „zwyczajowym” obciążeniu mają sprawność na poziomie 80%. Ciężko stwierdzić, co producent rozumie pod pojęciem „zwyczajowe obciążenie”, jednak jedno jest pewne: ani EP-400AP, ani EP-500AP nie mogą pochwalić się certyfikatem 80 PLUS.
W pudełkach oprócz zasilaczy znajdują się: krótkie, czterostronicowe instrukcje, kable zasilające, po dwie plastikowe tasiemki do spinania przewodów oraz po pięć śrubek do montażu zasilacza w obudowie (jedna jest zapasowa). Zasilacze serii EP są objęte dwuletnią gwarancją producenta. Model EP-400AP można kupić za około 220 zł. Za mocniejszy EP-500AP trzeba dać około 260 zł.
Mushkin EP-400AP i EP-500AP – okablowanie
W zasilaczach serii EP zastosowano system modularnego okablowania. Wszystkie przewody (z jednym drobnym wyjątkiem) zostały poprowadzone w oplocie z czarnego nylonu.
Z każdego z zasilaczy zostało wyprowadzonych pięć wiązek. Główna została oczywiście zakończona 24-pinową wtyczką ATX. Wtyczka ta jest rozpinana, a przewód, na którym się znajduje, mierzy 48 cm. Z doświadczenia wiemy, że przewody o długości 50 cm i krótsze mogą utrudnić prawidłowe podłączenie zasilacza do płyty głównej i innych podzespołów. Niewiele dłuższa (52 cm) jest wiązka zakończona ośmiopinową (rozpinaną) wtyczką typu EPS.
Na stałe z zasilaczem połączony jest także przewód, na którym znajdują się trzy wtyczki typu molex i jeden wtyk do zasilania stacji dyskietek. W przypadku tej wiązki pierwsza wtyczka znajduje się 48 cm od zasilacza, a każda następna – co 15 cm. Kompletu przewodów wychodzących bezpośrednio z zasilacza dopełniają dwie krótkie wiązki służące do zasilania znajdujących się we wnętrzu obudowy dodatkowych wentylatorów. Na każdej z nich znajduje się jedna wtyczka molex (17 cm od zasilacza) i jedna do wentylatorów (40 cm od początku przewodu).
Karty graficzne mogą być zasilane za pomocą dwóch przewodów. Każdy z nich mierzy dokładnie 48 cm, przy czym jeden zakończony jest wtyczką sześciopinową, a drugi – rozpinaną ośmiopinową.
Do następnej wiązki możemy podpiąć cztery urządzenia z interfejsem Serial ATA. Odległości od zasilacza do wtyczek są identyczne jak w przypadku wiązki z wtyczkami molex, która została wyprowadzona bezpośrednio z zasilacza.
Ostatni przewód jest identyczny jak ten wspomniany przed momentem. Znajdują się na nim trzy wtyczki typu molex i jedna FDD. Odległości wynoszą, odpowiednio: pierwsza – 48 cm od zasilacza, następne – co 15 cm.
Łącznie do zasilacza możemy więc podpiąć sześć urządzeń z gniazdem molex oraz cztery z interfejsem Serial ATA (to obecnie minimalna liczba).
Mushkin EP-400AP i EP-500AP – wnętrze
W środku zasilacza umieszczono dwa niewielkie aluminiowe radiatory. Konstrukcja nie jest zbytnio rozbudowana, przez co w obudowie zasilacza zostało sporo wolnego miejsca.
Silver Power SP-SS500
Następny zasilacz to reprezentant mało znanej na naszym rynku marki Silver Power. Należy ona do niemieckiego przedsiębiorstwa MaxPoint, właściciela marki, którą zapewne większość z Was zna: Tagan. Zasilacze Tagan kierowane są do najbardziej wymagających użytkowników komputerów, natomiast produkty Silver Power mają być bardziej przystępne cenowo, a przy tym cechować się bardzo dobrym stosunkiem ceny do możliwości.
Zasilacz Silver Power pakowany jest w ciemne pudełko z wizerunkiem agresywnego goryla na froncie. Ze względu na ilustrację w niektórych katalogach zasilacz ten występuje z dopiskiem King Kong Edition. Z boku opakowania umieszczono odpis z tabliczki znamionowej, z tyłu zaś znajduje się lista najważniejszych cech zasilacza, opisana w ośmiu językach (angielskim, niemieckim, francuskim, hiszpańskim, włoskim, greckim, rosyjskim i polskim). Do polskiego tłumaczenia wkradło się kilka ciekawych błędów. Do najciekawszych należy „Managment cieplości z 12 cm Ballbearing Wentylatorem”.
Maksymalna moc zasilacza Silver Power SP-SS500 wynosi 500 W. Zasilacz, podobnie jak opisane wcześniej, ma dwie linie zasilania +12 V. SP-SS500 wyposażono także w aktywną korekcję współczynnika mocy. Wartość współczynnika w tym zasilaczu jest większa niż 0,98. Oczywiście w zasilaczu zastosowano szereg przeróżnych zabezpieczeń, m.in. przed zbyt wysokim prądem na linii (ang. Over Current Protection, OCP), przed zbyt niskim napięciem na liniach wyjściowych (ang. Under Voltage Protection, UVP), przed zbyt wysokim napięciem (ang. Over Voltage Protection, OVP), przeciwzwarciowe (ang. Short Circuit Protection, SCP), przed przegrzaniem (ang. Over Temperature Protection, OTP) oraz przed zbyt niskim obciążeniem (ang. No Load Protection, NLP).
Obudowa zasilacza Silver Power SP-SS500 jest utrzymana w ciemnoszarej kolorystyce, która pod pewnymi kątami wpada delikatnie w czerń. Jej powierzchnia jest gładka i śliska. Pozostają na niej delikatne smugi, jednak można je szybko i dość łatwo usunąć. Z boku zasilacza znajduje się naklejka z danymi technicznymi. Wymiary zasilacza są identyczne jak w przypadku modeli firmy Mushkin, wynoszą 150×140×86 mm (długość, szerokość, wysokość). SP-SS500 jest jednak stosunkowo lekki, waży dokładnie 1568 g. Mało elektroniki czy mizerne radiatory? Zobaczymy po rozkręceniu.
W środku zasilacza zamontowano wentylator o średnicy 12 cm. Zastosowano w nim system kontroli prędkości obrotów. Producent pozwala sobie nawet na określenie Super Low Noise. Zobaczymy podczas testów, ile tak naprawdę warte są zapewnienia producenta.
Na tylnej ściance zasilacza umieszczono charakterystyczne sześciokątne otwory tworzące tzw. plaster miodu. Oczywiście na swoim miejscu jest także włącznik oraz wtyk zasilania.
Silver Power SP-SS500 ma dwie linie zasilania +12 V. Każda z nich może dostarczyć po 17 A. Łącznie zapewniają 34 A, co odpowiada maksymalnemu obciążeniu 408 W. Natężenie zarówno na linii +3,3 V, jak i +5 V wynosi 24 A. Łącznie obie te linie mogą wytrzymać obciążenie 130 W.
Zasilacz Silver Power SP-SS500 otrzymał certyfikat 80 PLUS. Oznacza to, że podczas pracy średnia sprawność zasilacza wynosi przynajmniej 80%. Bezpośrednio za wytworzenie zasilacza odpowiada firma Seasonic.
W pudełku oprócz zasilacza znajdziemy także: instrukcję w trzech językach (angielski, niemiecki, francuski), cztery śrubki do montażu zasilacza w obudowie, a także przewód zasilający. Silver Power SP-SS500 objęty jest dwuletnią gwarancją, a jego cena oscyluje w okolicach 320 zł.
Silver Power SP-SS500 – okablowanie
W przeciwieństwie do zaprezentowanych przed chwilą zasilaczy Mushkina produkt firmy Silver Power ma wszystkie przewody wyprowadzone bezpośrednio z obudowy zasilacza. Wiązki przewodów poprowadzono w nylonowych osłonkach. Z wyjątkiem przewodów ze złączami Serial ATA nylonowy oplot znajduje się na całej długości wiązki.
Wiązka głównego zasilania (zakończona rozpinaną 24-pinową wtyczką) mierzy dokładnie 50 cm. Tyle samo mają przewody z ośmiopinową wtyczką EPS oraz czteropinowym złączem P4 12V. Po raz kolejny musimy zwrócić uwagę na stosunkowo małą długość przewodów.
Dwie wiązki do zasilania kart graficznych mają długość 55 cm. Na jednym z przewodów znajduje się wtyczka sześciopinowa, a na drugim ośmiopinowa (rozpinana).
Urządzenia z interfejsem Serial ATA możemy podłączyć do jednego z dwóch przewodów. Na każdym z nich znajdują się po trzy stosowne wtyczki. Wiązki mają różną długość. Na jednej pierwsza wtyczka znajduje się 40 cm od zasilacza, na drugiej odległość ta wynosi 50 cm. Każda następna wtyczka do zasilania urządzeń znajduje się o 10 cm dalej.
Ostatnie dwie wiązki wyposażono w złącza typu molex. Na każdej z nich znajdują się po trzy wtyczki tego typu. Na jednej z nich umieszczono dodatkowo złącze FDD. Odległości są identyczne jak w przypadku wiązek z wtyczkami Serial ATA. Wtyk do zasilania stacji dyskietek umieszczono na wiązce, na której pierwsza wtyczka znajduje się 40 cm od zasilacza.
Jak łatwo policzyć, do zasilacza Silver Power SP-SS500 możemy podłączyć sześć urządzeń z interfejsem Serial ATA i tyle samo za pomocą wtyczek molex. Taka liczba powinna zaspokoić potrzeby znakomitej większości użytkowników.
Silver Power SP-SS500 – wnętrze
Niewielka waga zasilacza wskazuje na zastosowanie niezbyt rozbudowanego systemu odprowadzania ciepła z elementów urządzenia. I faktycznie, w środku znajdziecie jedynie trzy cienkie aluminiowe radiatory. Miejmy nadzieję, że takie posunięcie zostało poprzedzone wieloma badaniami i nie odbije się niekorzystnie na możliwościach zasilacza.
Arctic Cooling Fusion 550R
Chyba najciekawszym zasilaczem w teście jest Fusion 550R formy Arctic Cooling, głównie ze względu na dość nietypową budowę. Równie nietypowe jest opakowanie. Zamiast kartonowego pudła wykorzystano sztywny przeźroczysty plastik z zatrzaskami, ściśle obejmujący zawartość (tzw. blister). Takie rozwiązanie ma zalety, ale także pewne wady. Pudełko zajmuje mniej miejsca, a do tego przed zakupem możemy dokładnie obejrzeć, co znajduje się w środku. Niestety, zawartość została upchnięta w taki sposób, że po otwarciu opakowania ciężko wszystko z powrotem w nim zmieścić. W środku producent umieścił kartonową wkładkę, z której możemy dowiedzieć się o najważniejszych cechach zasilacza, a także zapoznać się z wykresami sprawności, współczynnika mocy czy zależności pomiędzy sprawnością zasilacza a oszczędnością kosztów energii.
Moc maksymalna zasilacza Arctic Cooling Fusion 550R wynosi 550 W. To najmocniejszy model wśród prezentowanej czwórki. Czy aby na pewno? Tak naprawdę łączne ciągłe obciążenie może wynieść 500 W. 550 W to moc szczytowa, podawana nie dłużej niż sekundę. Potęga marketingu? Fusion 550R ma dwie linie zasilania +12 V oraz aktywną korekcję współczynnika mocy. Współczynnik ten wynosi 0,99. Tak jak w pozostałych testowanych przez nas urządzeniach, tak i w Fusionie 550R zastosowano szereg zabezpieczeń zapobiegających uszkodzeniom jednostki, m.in. przed zbyt wysokim napięciem (ang. Over Voltage Protection, OVP), przeciwzwarciowe (ang. Short Circuit Protection, SCP), przed zbyt wysokim prądem na linii (ang. Over Current Protection, OCP) oraz przeciwprzeciążeniowe (ang. Over Power Protection, OPP). Tyle wymienia producent. Faktycznie zabezpieczeń jest dużo więcej, ponieważ są one wymagane przez standard ATX, a w przypadku zasilacza firmy Arctic Cooling jest to wersja 2.2 standardu.
Obudowa zasilacza jest czarna i matowa. Jego powierzchnia jest śliska, jednak nie pozostają na niej żadne ślady dotyku. Na każdym z boków umieszczono naklejki z nazwą modelu lub logo ECO 80. Na spodzie zasilacza znajduje się naklejka z danymi technicznymi. Wymiary zasilacza to 150×160×86 mm (długość, szerokość, wysokość), a jego waga wynosi 1437 g. To najlżejszy model z prezentowanej czwórki.
Wspomniana nietypowa konstrukcja zasilacza jest związana z chłodzącym go wentylatorem – a raczej ze sposobem, w jaki go umieszczono. Wentylator o średnicy 80 mm znajduje się poza obudową zasilacza, w specjalnym koszyczku umieszczonym od wewnętrznej strony (tej samej, z której wyprowadzone jest okablowanie). Biały wentylator to model Arctic F8 Pro. Skala prędkości obrotowej rozpoczyna się na 700 obr./min, a kończy na 2000. Dodajmy, że plastikowy koszyk, do którego przymocowane jest śmigiełko, jest połączony z obudową zasilacza za pomocą gumowych bolców. Wszystko po to, by zniwelować ewentualne wibracje, a także maksymalnie obniżyć głośność. A w tym Arctic Cooling ma duże doświadczenie. Wymiary zasilacza, które podaliśmy wyżej, obejmują wentylator wystający poza główny obrys obudowy.
Mała zmiana nastąpiła także z tyłu zasilacza. Zamiast dużej liczby małych sześciokątnych otworów w Fusion 550R znajdziecie duże kwadratowe oczka, tworzące siatkę o cienkich połączeniach. Reszta, czyli włącznik i wtyk zasilania, jest standardowa.
Arctic Cooling Fusion 550R ma dwie linie zasilania +12 V. Każda z nich może dostarczyć 17 A. Maksymalne obciążenie tych dwóch linii może wynieść 408 W, co oznacza, że linie +12 V mogą jednocześnie dostarczyć 34 A. Zarówno na linii +3,3 V, jak i +5 V maksymalne natężenie to 24 A. Łącznie obie te linie mogą wytrzymać obciążenie 130 W. Jak widać, ta część specyfikacji jest identyczna jak w zasilaczu Silver Power SP-SS500.
Arctic Cooling Fusion 550R otrzymał certyfikat 80 PLUS. Oznacza to, że średnia sprawność działającego zasilacza wynosi przynajmniej 80%. Producent informuje jednak, że sprawność waha się od 82 do 86%, w zależności od obciążenia. Arctic Cooling posługuje się przy tym pewnym równaniem, informując, że większa sprawność to mniejsze straty energii, a co za tym idzie – mniej wydzielanego ciepła i w konsekwencji cichsze działanie wentylatorów chłodzących zasilacz. Model Fusion 550R stworzyła firma Seasonic, ta sama co w przypadku modelu Silver Power SP-SS500. Najprawdopodobniej to wspólny wytwórca jest główną przyczyną bliźniaczej specyfikacji technicznej.
W pudełku oprócz zasilacza znajdziecie instrukcję w czterech językach (angielskim, niemieckim, francuskim, hiszpańskim), naklejkę z logo Arctic Cooling, cztery czarne śrubki do montażu zasilacza w obudowie oraz przewód zasilający. Arctic Cooling Fusion 550R objęty jest dwuletnią gwarancją. W Polsce zasilacz można kupić już za około 280 zł.
Arctic Cooling Fusion 550R – okablowanie
W zasilaczu Arctic Cooling Fusion 550R zastosowano standardowe wyprowadzenie przewodów zasilających. Wszystkie wiązki znajdują się w nylonowym oplocie. Główny przewód zasilający, zakończony 24-pinową (rozpinaną) wtyczką ATX, mierzy 40 cm. Raptem o 3 cm dłuższa jest wiązka z czteropinową wtyczką P4 12V. Przewody głównego zasilania są zdecydowanie za krótkie. Podczas testów musieliśmy się nieźle nagimnastykować, próbując wszystko ze sobą połączyć tak, aby żaden przewód nie dotknął któregoś z wentylatorów. Inna interesująca kwestia to brak ośmiopinowej wtyczki EPS. Firma Arctic Cooling tłumaczy, że wtyk tego typu potrzebny jest jedynie w konfiguracjach, w których zainstalowano więcej niż jeden procesor. Zwykła czteropinowa wtyczka P4 12V ma w zupełności wystarczyć nawet procesorom o TDP wynoszącym 150 W.
Do zasilania kart graficznych możemy użyć jednej z czterech dostępnych wiązek. Na końcach dwóch z nich znajdują się sześciopinowe wtyczki PCI Express, a na dwóch pozostałych – rozpinane ośmiopinowe. Także pod względem długości przewody te zostały podzielone w pary, w których znajduje się po jednym przewodzie z wtyczką danego typu. Jedna taka para ma długość 50 cm, a druga 55.
Wtyczki do urządzeń z interfejsem Serial ATA umieszczono na jednej długiej wiązce. Łącznie znajduje się na niej sześć wtyczek tego typu. Pierwsza wtyczka znajduje się w odległości 35 cm od zasilacza. Odległości pomiędzy pierwszą, drugą, trzecią i czwartą wtyczką wynoszą 10 cm. Czwartą i piątą dzieli 15 cm, tyle samo jest do szóstej, ostatniej.
Na ostatniej długiej wiązce znajdują się trzy wtyczki typu molex i jedna do stacji dyskietek. Odległość od zasilacza do pierwszego moleksa wynosi 30 cm, a każda następna wtyczka została umieszczona 15 cm za poprzednią.
Na ostatnim kabelku umieszczono dwie wtyczki do znajdujących się we wnętrzu obudowy dodatkowych wentylatorów. Pierwsza wtyczka znajduje się w odległości 10 cm od zasilacza, a druga 5 cm dalej.
Arctic Cooling Fusion 550R – wnętrze
W środku zasilacza znajdują się trzy aluminiowe radiatory. Dwa z nich, niewielkich rozmiarów, zostały umieszczone z boku. Bezpośrednio na wprost wentylatora znajduje się radiator o większej powierzchni oddawania ciepła.
Testy – napięcia
Zasilacze przetestowaliśmy na następującej platformie sprzętowej:
- Dwurdzeniowy procesor Pentium Extreme Edition 840 (3,2 GHz)
- Wentylator Scythe Infinity
- Płyta główna Intel D975XBX
- 2× 1 GB pamięci Corsair Dominator TWIN2X2048-10000C5DF
- Dwie karty graficzne Radeon X1800 XT działające w trybie CrossFire
- Dysk twardy Seagate Barracuda 7200.8 400 GB
- Nagrywarka NEC ND-4571 DVD-RW
Zasilacze zostały przetestowane zarówno przy braku obciążenia (WWW, praca biurowa), jak i pod obciążeniem (3DMark06 + Prime95). Nasza platforma najbardziej obciąża linię +12 V; zasilany jest z niej procesor oraz w głównej mierze karty graficzne. Linie +5 V oraz +3,3 V nie są zbyt mocno obciążone.
Napięcia zostały zmierzone miernikiem cyfrowym, podłączonym do wolnych wtyczek molex i SATA (+12 V i +5 V), a także PCI-E (+12 V). Napięcie +3,3 V mierzyliśmy, dołączając miernik do 24-pinowego wtyku ATX. Wykresy przedstawiają wartości maksymalnie odbiegające od wzorcowych.
Pomiary napięć linii +12 V dały interesujące wyniki. Przede wszystkim w przypadku wszystkich zasilaczy widać wyraźne skoki napięcia pomiędzy spoczynkiem a chwilą, kiedy zestaw testowy był mocno obciążony (a co za tym idzie – także zasilacz). Najmniejsze wahnięcie napięcia wystąpiło w przypadku zasilacza Silver Power SP-SS500 (o 0,13 V). Jest to wartość jak najbardziej akceptowalna. W spoczynku miernik wskazał 12,18 V, a pod obciążeniem – 12,05 V. Zmianę napięcia o 0,17 V zaobserwowaliśmy w zasilaczach Mushkin EP-500AP i Arctic Cooling Fusion 550R, jednak ten pierwszy w spoczynku miał mocno podbite napięcie. Miernik podłączony do zasilacza Fusion 550R działającego pod obciążeniem wskazał 11,98 V. Został jeszcze Mushkin EP-400AP. Różnica pomiędzy napięciami zmierzonymi podczas obu testów tego zasilacza wyniosła 0,24 V, a to dość dużo. Częste skoki napięć tej wielkości mogą spowodować niestabilne działanie zestawu.
Trochę spokojniej jest w przypadku linii zasilania +5 V. Zasilacze podzieliły się na dwie grupy. W spoczynku napięcie bardzo bliskie wzorcowemu zmierzyliśmy w zasilaczach Arctic Cooling Fusion 550R (5,02 V) i Silver Power SP-SS500 (5,03 V). Jednak już pod obciążeniem napięcie w obu zasilaczach zwiększało się o 0,05 V. Mniejsze wahnięcie, o 0,02 V (także w górę), wystąpiło w dwóch mushkinach. W spoczynku model EP-400AP działał z napięciem 5,07 V, a EP-500AP – 5,11 V.
Jak to zwykle bywa, najspokojniej wyglądają wyniki pomiarów linii +3,3 V. Napięcie najbliższe idealnemu zmierzyliśmy w zasilaczu Silver Power SP-SS500. Zarówno w spoczynku, jak i pod obciążeniem miernik wskazał 3,36 V. Pozostałe zasilacze w spoczynku zapewniały 3,39 V. Po obciążeniu zestawu napięcie to spadało o 0,01 lub 0,02 V.
Pomiary głośności
Test przeprowadziliśmy za pomocą miernika ciśnienia akustycznego w całkowicie bezgłośnym komputerze (odłączony wentylator na radiatorze procesora). Pomiar wykonaliśmy w odległości 10 cm od zamontowanego wentylatora.
Podczas testów głośności najlepiej z prezentowanej czwórki poradził sobie zasilacz Arctic Cooling Fusion 550R. Miernik ciśnienia akustycznego wskazał 38,4 dB. To bardzo dobry rezultat, który pozwolił na zajęcie trzeciego miejsca w klasyfikacji zasilaczy pod względem głośności generowanego dźwięku. Delikatny terkot łopatek zamontowanego na zewnątrz zasilacza wentylatora, można usłyszeć dopiero z odległości około 5 cm od plastikowego koszyczka osłaniającego wiatraczek. Po zamontowaniu zasilacza w obudowie staje się on całkowicie niesłyszalny. Głośniejsze, ale niewiele, bo o 0,3 dB okazały się być zasilacze firmy Mushkin. Rezultat 38,7 dB EP-400AP i EP-500AP osiągają przy wyciśniętym niebieskim guziku, kiedy to wentylator pracuje na wolnych obrotach. Po włączeniu szybszych obrotów natężenie dźwięku zwiększa się aż do 55 dB. Dźwięk o takim natężeniu jest już wyraźnie dokuczliwy i raczej nie da się długo wytrzymać przy tak hałasującym zasilaczu. Najsłabiej z prezentowanych zasilaczy wypadł produkt firmy Silver Power. Przy 41,7 dB delikatny szum jest słyszalny z odległości około 70 cm od zasilacza, jednak po zamontowaniu do w obudowie jest praktycznie niesłyszalny. No chyba, że ktoś lubi pracować przy komputerze z głową pod biurkiem i uchem przyłożonym do obudowy.
Pomiary poboru z sieci
Ostatnim testem, jaki przeprowadziliśmy, były pomiary poboru energii z sieci, zarówno podczas spoczynku, jak i pod obciążeniem. W ten sposób możemy w pewnym stopniu określić sprawność przetestowanych zasilaczy.
Wszystkie zasilacze bardzo dobrze poradziły sobie przy braku obciążenia. Szczególnie Fusion 550R i Silver Power SP-SS500, które zajęły dwa pierwsze miejsca w zestawieniu. Produkty firmy Mushkin z 201 i 204 W uplasowały się w środku stawki. Czar prysł – dobre wrażenie z testów przy braku obciążenia minęło zaraz po obciążeniu zestawu. Jedynie nieszczęsny zasilacz firmy Glacial Power pobierał z sieci więcej watów niż prezentowane zasilacze. Najmniej głodnym energii okazał się Silver Power SP-SS500, który zadowolił się 435 W. Czyżby słaba sprawność przy dużym obciążeniu jednostki zasilającej?
Podsumowanie
Przeprowadzone przez nas testy, a także rzut okiem na wyposażenie i budowę zasilaczy pozwalają napisać, że przedstawione w niniejszym artykule produkty są pod pewnymi względami do siebie podobne, a niektóre ich cechy mogą być bezpośrednio porównywane.
Po pierwsze, z wyjątkiem modelu EP-400AP wszystkie zasilacze mają maksymalną moc na poziomie 500 W. Zdecydowanie nie spodobała nam się praktyka firmy Arctic Cooling, która opisuje swój zasilacz jako 550 W (na stronie internetowej, w informacjach prasowych, w instrukcji), bo dopiero po dokładnym przestudiowaniu specyfikacji technicznej okazuje się, że tak naprawdę moc zasilacza wynosi 500 W, a wymienianą przez producenta moc zapewnia on tylko w specyficznych sytuacjach przez bardzo ograniczony czas. Właściwie należałoby się zastanowić, czy nie jest to wprowadzanie klienta w błąd.
Podczas testów we wszystkich zaprezentowanych zasilaczach dało się zauważyć mniejsze lub większe skoki napięć na linii zasilania +12 V. Najmniejsze – i zupełnie akceptowalne – zaobserwowaliśmy w modelu Silver Power SP-SS500. Trochę gorzej spisały się zasilacze Mushkin EP-500AP i Arctic Cooling Fusion 550R. Skok napięcia o 0,17 V to jeszcze nie tragedia, ale dobrze wiedzieć, że taka sytuacja ma miejsce. Dodatkowo w 500 W Mushkinie napięcie w spoczynku na linii +12 V było dosyć mocno podbite. Największy skok napięcia na linii +12 V wystąpił w zasilaczu Mushkin EP-400AP. Różnica pomiędzy spoczynkiem a obciążeniem zestawu wynosząca 0,24 V mieści się jeszcze w bezpiecznych widełkach normy ATX, jednak jest to wyraźne ostrzeżenie. Niektóre podzespoły mogą przy takich skokach działać niestabilnie. W przypadku linii zasilania +5 V naszą uwagę zwróciły jedynie trochę większe niż zazwyczaj skoki napięcia w zasilaczach Arctic Cooling Fusion 550R oraz Silver Power SP-SS500. Wszystkie zasilacze nieźle wypadły w pomiarach poboru mocy – ale tylko w spoczynku. Gdy nasz zestaw testowy był obciążony, wszystkie urządzenia lubiły zjeść kilka dodatkowych watów. Do zasilaczy zajmujących czołowe miejsca w tym teście brakło im przynajmniej 50 W (w niektórych wypadkach – nawet 80). To dużo.
Bardzo dobrze wszystkie konstrukcje spisały się pod względem głośności. Mile zaskoczył nas Arctic Cooling Fusion 550R, który mimo zastosowanego w nim 80 mm wentylatora jest jednym z najcichszych dotąd przez nas przetestowanych zasilaczy. Nawet po długotrwałym obciążaniu jednostki zasilającej generowany przez niego szum nie zwiększał się. Jest to zgodne z tym, co obiecuje firma Arctic Cooling. Wentylator zwiększa swoje obroty dopiero przy bardzo dużym obciążeniu, gdy temperatura we wnętrzu zasilacza zaczyna się zbliżać do krytycznych wartości. Miejmy nadzieję, że takie rozwiązanie nie wpłynie zbytnio na zużycie elementów zasilacza. Niewiele gorzej wypadły pod względem głośności zasilacze firmy Mushkin. Oba modele serii EP były głośniejsze od Arctica o zaledwie 0,3 dB. Oczywiście mówimy o głośności przy niskich obrotach wentylatora. W tzw. trybie Turbo natężenie dźwięku zwiększa się znacząco i po krótkim czasie zaczyna mocno przeszkadzać. Przyznamy szczerze, że nie bardzo rozumiemy działanie Mushkina. Po przejściu na wyższe obroty napięcia w ogóle się nie poprawiają. Nie spada także pobór mocy. Czy nie lepszym wyjściem byłoby zastosowanie prostego systemu kontroli obrotów? Nieźle spisał się również produkt firmy Silver Power. Co prawda wyciągnięty z obudowy zasilacz jest słyszalny z około 70 cm, jednak po zamontowaniu staje się szepczącą w kąciku myszką.
Jeśli chodzi o konstrukcję zasilaczy, nie mamy zastrzeżeń do żadnego z nich. Każdy został starannie wykonany. Na powierzchni ich obudów nie pojawiają się odpryski czy niemożliwe do usunięcia smugi. Niestety, Arctic Cooling nie spisał się pod względem okablowania. Przewody głównego zasilania są zdecydowanie za krótkie i w niektórych konfiguracjach (szczególnie gdy zasilacz znajduje się na dole obudowy) mogą uniemożliwić jego prawidłowe podpięcie. Na zdecydowany plus należy zaliczyć liczbę złączy Serial ATA oraz zmniejszenie odległości pomiędzy kolejnymi wtykami. To może mieć duże znaczenie w zestawach, w których zamontowanych jest dużo dysków twardych blisko siebie (mniej niepotrzebnie wygiętego przewodu). Podobne rozwiązanie zastosowano w okablowaniu zasilacza Silver Power SP-SS500, z tym że tutaj wtyczki znajdują się na dwóch wiązkach, a nie na jednej. Następny duży plus dla Arctica należy się za cztery wiązki do zasilania kart graficznych. W tego typu zasilaczach nie spotyka się tego często. Szkoda, że Arctic Cooling i Silver Power nie zdecydowały się na zastosowanie systemu modularnych przewodów. Podniosłoby to znacznie atrakcyjność obu konstrukcji.
Wszystkie zaprezentowane zasilacze należą do segmentu rynku, w którym panuje bardzo duża konkurencja. Najgorzej w tej grupie wypada model Silver Power SP-SS500, za który trzeba zapłacić około 320 zł. Przy takiej cenie może mu być ciężko skutecznie walczyć o klienta z konkurencją. Całkiem nieźle mogą sobie poradzić pozostałe konstrukcje, jednak w polskich sklepach pojawiają się one bardzo rzadko.
Do testów dostarczył: Mushkin
Cena w dniu publikacji (z VAT): około 220 złotych
Do testów dostarczył: Mushkin
Cena w dniu publikacji (z VAT): około 260 złotych
Do testów dostarczył: Abertek
Cena w dniu publikacji (z VAT): około 320 złotych
Do testów dostarczył: Arctic Cooling
Cena w dniu publikacji (z VAT): około 280 złotych