Na wyraźną w tym roku zmianę sytuacji wpłynął bujny rozwój nowej grupy komputerów przenośnych, opisywanej potocznie nazwą netbook. Termin ten, który niedawno udało się wskrzesić firmie Intel, opisuje niewielkie laptopy, dla których największy producent procesorów przygotował nawet specjalną wersję chipów.
Netbooki to mimo wszystko trudna do zdefiniowania grupa. Co z tego, że opisującym je terminem – a trzeba przyznać, że opisującym celnie – posługuje się największy producent procesorów? Niełatwo wydzielić ją z grupy innych przenośnych komputerów niewielkiego formatu. Wydaje się, że to sprzęt, który w miarę dobrze mogłyby opisać też pojęcia: subnotebook, mininotebook, ultraportable notebook lub ULCPC/ULPC (ang. Ultra Low Cost PC lub Ultra Light PC), ale już na pewno nie UMPC (ang. Ultra Mobile PC), kojarzone głównie z komputerkami projektu Origami, za którym stanął m.in. wielki Microsoft.
Niewielkie komputery przenośne to nie wymysł dwóch ostatnich lat. Prace nad zmniejszeniem laptopa do wymiaru urządzenia kieszonkowego trwały już na długo przed tym, zanim w głowach specjalistów z Intela pojawił się upowszechniający się dzisiaj termin netbook. Zresztą czyż nie pasowałby do tego określenia także jeden z bardziej znanych przedstawicieli niewielkich komputerów, miniaturowa Toshiba Libretto?
Japońscy konstruktorzy już w połowie ostatniej dekady minionego wieku zdołali zaproponować naprawdę niewielki laptop z 6-calowym ekranem i procesorem klasy 486, zamkniętymi w rewelacyjnych wymiarach 210×115×34 mm przy wadze urządzenia grubo poniżej kilograma. O ile jednak wtedy próbowano „zapuszkować” w niewielkich gabarytach prawdziwy komputer, zamierzeniem obecnych twórców niewielkich komputerów było zapewnić odpowiednio wiele mocy do wykonywania określonych zadań. Bo netbook nie może być traktowany jako alternatywa dla notebooka.
Małe i tanie
Generalnie netbooki to sprzęt przypominający formą zwykłe laptopy, z częścią ekranową i klawiaturową, ale mniejszy: ekrany mają przekątne 7–10 cali, klawiatury są zmniejszone i obowiązkowo są wbudowane moduły komunikacji bezprzewodowej. Pamięcią masową tych urządzeń mogą być zarówno klasyczne, ale niewielkie dyski twarde (1,8- i 2,5-calowe), jak i moduły flash, nawet względnie mało pojemne.
Ważne jest, że nie wszystkie netbooki to komputery korzystające z procesorów Intela. Sprzęt o podobnych zastosowaniach i porównywalnej wydajności może korzystać też z innych platform, czego przykład można znaleźć w naszym zestawieniu. Mimo przewagi systemów zawierających układy Intela dwa z testowanych wykorzystują konkurencyjną platformę firmy VIA.
Wśród testowanych modeli nie zabrakło aż dwóch przedstawicieli rodziny ASUS Eee PC, niemal ikon tej klasy przenośnych komputerów, które, nie bez udziału mediów, stały się dla niektórych użytkowników synonimami netbooków, tak jak kiedyś słowo adidasy stało się określeniem sportowego obuwia jako takiego. I nie bez powodu. Pionier rynku netbooków ma w ofercie ciekawy sprzęt, o funkcjach, które idealnie pasują do takich urządzeń. O ile jednak kiedyś potrafił wzbudzić wielkie zainteresowanie – pierwsze modele Eee PC znikały z półek jak przeceniane lampki na kilka chwil przed Wigilią – teraz ma o wiele trudniej. Do gry weszli nawet najwięksi producenci sprzętu komputerowego, a ich oferta nierzadko ma moc skutecznego odciągania uwagi od sprzętu spod znaku Eee.
Netbooki - początki
Netbooki przypominają formą najmniejsze z laptopów. Różnica w stosunku do innych komputerów przenośnych to prócz wymiarów w większości przypadków przede wszystkim... cena. Pomysł na netbooki oznaczał bowiem stworzenie urządzeń nie tylko bardzo przenośnych, ale także przystępnych. Takim sprzętem można łatwiej zainteresować odbiorców z kręgów edukacyjnych, do których skierowano niektóre z tanich maszyn, ale też tych mniej majętnych z pozostałych konsumentów lub doświadczonych użytkowników, którym nie uśmiecha się wydać wiele na drugi lub trzeci komputer.
Nazwę, która przyjęła się jako określenie całej grupy urządzeń, wskazującą na podstawowy model ich wykorzystania, zaprezentowano na początku obecnego roku. Nową kategorię zapowiedziała firma Intel, obiecując opracowanie procesorów przeznaczonych specjalnie do tanich przenośnych komputerów. Termin nie został jednak ukuty przez Intela, bo już wiele lat wcześniej, w 1999 roku, firma Psion Enterprise Computing poinformowała o opracowaniu urządzenia przenośnego zwanego netBook. Zapowiedź obejmowała serię urządzeń typu tablet, wyposażonych w wyświetlacze o rozdzielczości 1/4 VGA, 1/2 VGA oraz VGA, uzbrojonych w systemy bezprzewodowej komunikacji radiowej, łączność GSM oraz systemy skanowania kodów kreskowych i bezprzewodowego gromadzenia danych. Dekadę temu Psion obiecywał wyposażanie swoich urządzeń w sloty kart pamięci, w których użytkownicy potrzebujący bardziej pojemnych pamięci masowych mogliby instalować np. miniaturowe dyski twarde typu MicroDrive o „astronomicznej” pojemności 340 MB. Czas pracy na bateriach miał sięgać około ośmiu godzin, czyli pełen dzień pracy. Problem trwałości baterii, jak w całym świecie mobilnych gadżetów elektronicznych, pozostaje aktualny.
Niemal 10 lat później odświeżony termin netbook ma już niewiele wspólnego z pierwowzorem proponowanym przez firmę Psion. Tamten opisywał urządzenia typowo biznesowe, nowy zaś to określenie sprzętu przede wszystkim konsumenckiego, skierowanego nierzadko do użytkowników, dla których netbook może być pierwszym komputerem w życiu. Dla Intela opracowanie procesorów przeznaczonych specjalnie do tych maszyn to szansa na zbudowanie nowego rynku, zdobycie nowych klientów i umocnienie pozycji lidera.
Przewidując popularność niewielkich netbooków w mniej zamożnych krajach, m.in. na rynkach opisywanych jako BRIC (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny), nie wykluczono, że sprzęt tego typu zainteresuje także odbiorców w zamożniejszych regionach: w Europie i Stanach Zjednoczonych. Tam maszyny typu netbook mogą pełnić inną rolę. Nie muszą być pierwszymi komputerami w domach, a wygoda korzystania z tak niewielkich urządzeń może być ważniejsza od niskiej ceny.
Rynek netbooków nie został zapoczątkowany zapowiedziami nowych, specjalizowanych procesorów firmy Intel. Już wcześniej pojawiały się konstrukcje przeznaczone do miniaturowych pecetów, a „za pięć dwunasta”, jeszcze zanim do pierwszych odbiorców trafiły Atomy, ASUS nie wahał się prezentować Eee PC, będących niemal ikoną tej klasy komputerów, w których zamontowano mobilne układy z rodziny Celeron.
Na początku 2008 roku Intel przedstawił procesory Atom (Diamondville i Silverthorne) wraz z zarzuconą niedługo potem marką Intel Centrino Atom, oznaczającą platformę najbardziej mobilnych z komputerów. Chipy opisywane jako „najmniejsze układy zbudowane przy wykorzystaniu najmniejszych tranzystorów” (45 nm) są przeznaczone do całej gamy niewielkich urządzeń. Silverthorne to serce m.in. sprzętu typu MID (ang. Mobile Internet Device), Diamondville to wersja przeznaczona do tanich pecetów, netbooków, ale też urządzeń stacjonarnych, tzw. nettopów.
W testowanych komputerach z układem Atom pojawił się 1,6-gigahercowy model N270. Na jego 26 mm2 powierzchni zmieszczono 47 mln tranzystorów. To niewiele w porównaniu do typowych układów do komputerów biurkowych lub netbooków, ale wystarczająco, by chip zapewniał rozsądną wydajność przy niewielkim zużyciu energii. Energooszczędny układ zaprojektowano tak, by zużywał maksymalnie 2,5 W.
VIA i jej Ultra Mobile Devices
Wśród konkurentów Intela zainteresowanych uszczknięciem kawałka rodzącego się rynku niewielkich komputerów pojawiła się tajwańska firma VIA, znana z energooszczędnych platform także dla komputerów stacjonarnych. Jej propozycja wykorzystywała konstrukcję NanoBook, opartą na własnych układach. Już w 2007 roku firma miała gotowy referencyjny model platformy przeznaczonej do urządzeń UMD (ang. Ultra Mobile Devices). Zaproponowała urządzenie o funkcjonalności peceta zamknięte w obudowie przypominającej notebook, ale o wadze jedynie 850 g. Sercem komputerów, których następców spotkacie w naszym teście, były niskonapięciowe układy VIA C7-M. Zintegrowany układ graficzny (w tym wypadku pochodzący z rodziny Chrome), porty USB 2.0 i możliwość komunikacji bezprzewodowej to cechy umieszczające to urządzenie w klasie netbooków. Model referencyjny zaprezentowano z wyświetlaczem o przekątnej 7 cali i niewielkiej w porównaniu do obecnych netbooków rozdzielczości 800×480 pikseli. Podobny niewielki ekran trafił także do pierwszych modeli Eee PC.
Komputery korzystające z tej platformy, a nawet wykorzystujące bez większych zmian projekt referencyjnej obudowy, pokazał m.in. Packard Bell wraz z modelem EasyNote XS czy Everex w komputerze nazwanym CloudBook. Platforma VIA z czasem zaczęła pojawiać się także w bardziej ambitnych konstrukcjach, na szczęście zrywających z mało efektowną formą pierwszej generacji komputerów NanoBook, m.in. w tak interesujących maszynach jak opisywany przez nas HP 2133 Mini-Note.
AMD dla dzieci z krajów rozwijających się
Na polu niewielkich i tanich laptopów nie zabrakło i głównego konkurenta Intela, AMD. Firma jest już obecna na tym rynku, choć jej oferta nie jest skierowana bezpośrednio do konsumentów. Procesory AMD z raczej wolnej rodziny Geode działają w maszynach zwanych XO, będących ucieleśnieniem programu One Laptop Per Child. Szczytna idea programu to wyposażenie w sprzęt komputerowy uczniów w krajach rozwijających się, choć dzięki dodatkowym inicjatywom można kupić charakterystyczny zielony komputer także na własne potrzeby (za pośrednictwem programów typu Give 1 Get 1).
Przeznaczone głównie do celów edukacyjnych urządzenie można uznać, podobnie jak urządzenia Classmate PC Intela, za jeden z pierwszych netbooków w ogóle. To jednak też przykład trudności związanych z wyprodukowaniem supertaniego komputera. Związane z XO ambitne plany zbudowania laptopów kosztujących około 100 dol. pozostają na razie w sferze marzeń.
Plany AMD związane z najmniejszymi z laptopów nie zakończyły się na układach Geode. Już w minionym roku pojawiały się doniesienia o procesorach o nazwie kodowej Bobcat. Miały to być chipy przeznaczone do niewielkich urządzeń kierowanych do indywidualnych konsumentów. Wykorzystujące rozwiązania architektury K8 jednordzeniowe procesory zapowiadano w wersji o szybkości około 1 GHz, która miała zadowalać się podobnie niewielkimi ilościami energii jak obecne na rynku platformy z układami Atom Intela (wraz z mostkiem północnym).
Przedstawiciele AMD oficjalnie ogłosili w połowie listopada wprowadzenie w przyszłym roku nowych platform przeznaczonych do najbardziej mobilnych z notebooków. Opisując je, firma nie użyła Intelowskiego terminu netbook. Platformy opisane kodowymi nazwami Congo i Yukon to podstawa komputerów klasy „ultraportable” oraz „mininotebook”. Yukon zapewne będzie bezpośrednim konkurentem dla popularnej obecnie „atomowej” propozycji Intela. Platforma w swym pierwszym wcieleniu wykorzysta jednordzeniowy (podobnie, jak Atom i VIA C7-M) procesor określany nazwą kodową Huron, współpracujący z chipsetem RS690 i SB600, układ graficzny z rodziny Radeon z technologiami multimedialnymi Avivo oraz typową dla tych urządzeń komunikację bezprzewodową wi-fi. Sprzęt podobno będzie miał wysoką (choć bliżej nieokreśloną) wydajność przy zasilaniu z baterii.
Premiera chipów jest przewidywana na pierwszy kwartał 2009 roku. Oby nie okazało się, że się opóźni. Obecna gwiazdka, jeśli chodzi o notebooki, będzie należeć do konkurencji. O tym, co może znaleźć się w worku Mikołaja, poczytacie na następnych stronach.
Testowa jedenastka
W laboratorium PCLab.pl pojawiło się jedenaście komputerów dających przekrojowe spojrzenie na rynek niewielkich urządzeń przenośnych. Niektóre netbooki były do siebie bliźniaczo podobne, inne wyróżniały się możliwościami i wyglądem. Nie zabrakło wśród nich przedstawicieli pionierów tego rynku, ale i odważnie goniących ich nowych w tym sektorze producentów, którym najwyraźniej nie odpowiadała jedynie rola kopiujących ustalone już wzory i którzy raczej woleli wzbudzać drugą ich falę.
W laboratorium przetestowaliśmy komputery: Acer Aspire One (dwa modele, z pamięcią SSD i dyskiem twardym), Aristo Pico 840 i Pico i300, ASUS Eee PC 901 i Eee PC 1000, HP 2133 Mini-Note, MSI Wind U100, ICom LightBook 1020, NTT Corrino 101I i Samsung NC10. Poniżej znajduje się opis każdego z komputerów i nieco o ich wydajności, którą doskonale obrazuje strawestowane powiedzenie, że mały może... mało. Zarówno zastosowane platformy, jak i konstrukcyjne niuanse skutecznie blokują tym urządzeniom możliwość rywalizowania z większymi laptopami, nie wspominając o komputerach stacjonarnych.
Acer Aspire One – świetna forma i prosty Linux
Jeden z ładniejszych netbooków w naszym przeglądzie. Jest dostępny w kilku kolorach, u nas pojawił się w wersji granatowej i białej. Pozostałe to różowa, brązowa i czarna. Jest nieźle wykonany. Ma modne obecnie błyszczące okładziny z tworzyw i charakterystyczne, wyróżniające go spośród innych komputerów tej grupy ozdobne zawiasy, wykończone czerwonymi pierścieniami. Wyróżniać się to ważne, szczególnie że rodzina netbooków to obecnie pokaźne stadko.
W konstrukcji uwagę zwracają diody umieszczone na szczycie pokrywy, w miejscu nad baterią. Wśród nich znajduje się m.in. lampka wskazująca poziom naładowania baterii. Miejsce umieszczenia wskaźników jest bardzo wygodne i zawsze widoczne, niezależnie od tego, czy ekran jest zamknięty czy podniesiony.
Klapa nie jest zamykana zamkiem, tak jak w innych netbookach. Na przedzie komputera znajduje się tylko suwak unieruchamiający komunikację bezprzewodową. Na bokach można znaleźć zestaw typowych dla małych komputerków gniazd, zadziwiająco podobny niemal u wszystkich konkurentów, choć nie bez szczególnych dla Aspire One dodatków.
Po prawej stronie umieszczono złącza słuchawek i mikrofonu, dwa porty USB, slot kart pamięci flash oraz miejsce dla zamka typu Kensington. Po lewej stronie niespodzianka: następny slot kart pamięci. Szpara przypomina tę z drugiej strony komputera, jednak jej przeznaczenie jest inne. To tzw. Expansion Slot, miejsce dla kart pamięci formatu SD, za pomocą których można rozszerzyć pamięć masową fabrycznie zainstalowaną w netbooku. Ponieważ czytnik radzi sobie z rozpoznawaniem pojemnych kart SDHC, dzięki niemu łatwo można powiększyć zasoby One o kilka gigabajtów, widzianych przez system wraz z zainstalowaną fabrycznie pamięcią masową typu flash jako pojedynczy dysk.
Expansion Slot można znaleźć także w komputerze w wersji z dyskiem twardym. W takiej wersji umieszczona w tym slocie karta nie integruje się z pamięcią dyskową, ale służy jako drugi slot kart SD. Dwa takie sloty w jednym komputerze przenośnym to niespotykana rozpusta. Poniżej przykład takiej konstrukcji.
Obok portu Expansion Slot umieszczono dodatkowy port USB (w sumie są trzy), gniazdo sieci przewodowej, gniazdo zasilania oraz złącze D-sub, wyprowadzające obraz z małego Acera na zewnętrzny ekran.
Na tyle Acer nie umieścił żadnych gniazd. Zajęła go w całości trzykomorowa bateria o typowej pojemności 2200 mAh. Moduł zasilający jest blokowany przez parę zaczepów na spodzie. Tam też znajduje się główna część kratek wentylacyjnych oraz miejsce do zainstalowania opcjonalnego modułu WWAN. Rozszerzenie pamięci komputera wymaga otwarcia obudowy. Od spodu wydobywają się także dźwięki – w komputer wbudowano dwa głośniki stereo. Za akumulatorem przygotowano opcjonalne miejsce dla karty SIM.
Klapa unosi się dość łatwo, choć tak jak we wszystkich pozostałych netbookach nie da się jej unieść jedną dłonią bez przytrzymania spodu maszyny. Pod pokrywą kryje się 8,9-calowy panel LCD podświetlany diodami LED, o rozdzielczości 1024 na 600 punktów. Jest ona w zupełności wystarczająca, jak na panel tej wielkości. Ciekawostką, nieobecną w większości testowanych netbooków, jest błyszczące pokrycie ekranu. Po ciemku to nie przeszkadza, jednak przy mocniejszym oświetleniu na ekranie mogą pojawiać się dokuczliwe odbicia.
Ekran wyświetla jasne i nasycone kolory. 10 stopni siły podświetlenia pozwala dostosować ją do różnych warunków. Kąty widzenia w poziomie są rewelacyjne, a obraz widać idealnie niemal w zakresie 180 stopni. W pionie jest znacznie gorzej.
Na relatywnie szerokiej ramce wokół ekranu, tak samo błyszczącej jak panel, umieszczono kamerę internetową o rozdzielczości 300 tys. pikseli oraz (po lewej stronie) otwór mikrofonu. Ramka, niezależnie od koloru komputera, jest czarna. Niestety, całkiem nieźle widać na niej odciski palców.
Tworzywo wokół klawiatury odpowiada kolorystycznie wierzchniej części pokrywy, ale w przeciwieństwie do niej nie jest błyszczące. Pod ekranem, po prawej stronie, umieszczono niewielki, wygodny włącznik z pomarańczowym i zielonym podświetleniem.
Główny element dolnej części netbooka to oczywiście klawiatura. Jak na niewielkiego laptopa przystało, klawiatura nie ma pełnych wymiarów. Na 249 mm udało się jednak pomieścić zestaw klawiszy, który podczas pracy okazał się całkiem wygodny. Użytkownicy pamiętający klawisze pierwszych modeli Eee PC serii 700 mogliby poczuć się wręcz komfortowo. To zaleta wyposażenia 9-calowego ekranu Aspire w obudowę komputera gotowego na 10-calowy wyświetlacz. Wadą takiego rozwiązania są dość szerokie ramki wokół wyświetlacza.
Niewielki skok, wyraźny moment zadziałania i cicha praca mogą się spodobać. Kilka chwil zajmuje przyzwyczajenie się do mniejszego formatu klawiszy, ale potem nawet dłuższe listy można pisać niemal bez problemu. Świetnie sprawdzają się umieszczone przy klawiszach kierunkowych klawisze Page Up i Page Down, pomagające np. podczas przeglądania dłuższych dokumentów i stron internetowych. Klawisz Fn i kilka innych symulują działanie klawiatury numerycznej. To jednak dodatek pro forma. Trudno sądzić, że ktoś zdecyduje się na takim sprzęcie na poważnie pracować z liczbami.
Sterować wskaźnikiem myszy pozwala płytka dotykowa, umieszczona standardowo pod spacją. Podobnie jak w opisywanym dalej komputerze HP 2133 Mini-Note, tak i tutaj klawisze powędrowały spod płytki na boki czułego na dotyk panelu. To ciekawy sposób na oszczędność miejsca, niestety, w użyciu bardzo niewygodny, szczególnie dla użytkowników przyzwyczajonych do tradycyjnych rozwiązań. W sterowaniu kłopot sprawia też to, że przyciski niezbyt wyraźnie odróżniają się od płytki dotykowej, przez co trudno wyczuć je palcami. Nie znajdują się one na skrajach zagłębienia dla płytki dotykowej, ale nieco bliżej środka, co utrudnia sterowanie. To najsłabszy punkt tej części konstrukcji, kontrastujący z wygodną, choć niewielką klawiaturą.
Nieopodal dolnej krawędzi, po prawej stronie, widać dwie kontrolki. Jedna z nich wskazuje na działanie modułu wi-fi. Druga, nieaktywna w testowanym modelu, to wskaźnik modułu WWAN. Ciekawostką jest kompletny brak komunikacji Bluetooth, stosowanej do łączenia się z telefonami komórkowymi.
Konfiguracja Aspire One wykorzystuje najpopularniejszy wśród netbooków procesor Intel Atom N270 o szybkości 1,6 GHz, z pamięcią podręczną drugiego poziomu o pojemności 512 kB i magistralą FSB o szybkości 533 MHz. Układ współpracuje z chipsetem mobilnym z rodziny Intel 945 Express o zintegrowanym rdzeniu graficznym. Za komunikację bezprzewodową w Aspire odpowiedzialny jest moduł zgodny z sieciami 802.11b/g (w testowanym urządzeniu był to układ Atheros AR5006EG).
Pamięć RAM komputera może mieć od 512 MB do 1,5 GB. Podstawowa pamięć może być rozszerzona pojedynczym modułem SODIMM o pojemności 512 MB lub 1 GB.
Pamięcią masową Aspire One może być niewielki układ flash albo klasyczny dysk twardy. Testowany egzemplarz (wersja granatowa) działał z 8 GB pamięci flash, dającej się rozbudować przy użyciu kart SD lub SDHC poprzez Expansion Slot. Wersje z dyskiem twardym mogą mieścić nawet do 160 GB danych. W białym modelu zastosowano dysk twardy Western Digital WD1600BEVT-22ZTC0.
Zależnie od tego, czy model ma dysk twardy czy pamięć flash, wymiary obudowy są różne. Te z dyskiem twardym są o 15 mm głębsze (195 mm zamiast 170 mm) i o 7 mm grubsze (36 mm zamiast 29 mm). Dodatkowe 2 cm przy tak niewielkiej formie łatwo zauważyć. Zmiana pamięci masowej odbija się też na wadze. O ile model z pamięcią flash i standardową baterią trzykomorową nie waży nawet kilograma, ten z dyskiem i większą baterią o sześciu komorach waży niemal 1,3 kg.
Taki akumulator potrafi znacznie wydłużyć czas pracy komputera. W każdym przenośnym urządzeniu elektronicznym to ważna cecha.
Oprogramowanie komputerków Acera to albo popularny system operacyjny Windows XP w wersji Home, taki sam jak instalowany jeszcze niedawno w większych komputerach, albo druga opcja, Linpus Linux Lite. W obu przypadkach systemy dozbrojono pakietami oprogramowania biurowego.
O ile wersja z oprogramowaniem Microsoftu wita dobrze znanym użytkownikom pulpitem z ikonami, to w modelach z systemem Linux oczom użytkowników ukazuje się specjalnie przygotowany, zaskakująco wygodny interfejs, dający dostęp do czterech grup narzędzi i funkcji. Związane są one z pracą w sieci (m.in. przeglądarka, program pocztowy, komunikator), pracą z dokumentami (edytor tekstu, arkusz kalkulacyjny), rozrywką (gry, odtwarzacz multimediów) i dostępem do plików komputera (menedżer plików, elementy pobrane). To ciekawy i skuteczny sposób na to, aby osoby, które wcześniej nie miały styczności z komputerami, poznały system Linux.
Niektórym zainstalowane oprogramowanie wystarczy, jednak szybko może się okazać, że do zestawu narzędzi będzie trzeba coś dodać, np. bardziej uniwersalny odtwarzacz filmów zamiast nie zawsze sprawdzającego się MPlayera. W popularnym systemie Windows XP byłoby to łatwe, w zainstalowanym Linuksie może być trudniej. W sieci na szczęście nietrudno jest znaleźć opisy takich operacji, podobnie jak instrukcje, jak odblokować interfejs Aspire One i uzyskać dostęp do zainstalowanych nowych aplikacji i ustawień.
Acer rekomenduje do swoich netbooków system Microsoftu, jednak nie zawsze jest on konieczny, a przy tym zwiększa cenę komputera. Wybór systemu operacyjnego ma też wpływ np. na czas uruchamiania się urządzenia, choć nawet przy zainstalowanym Linuksie nie jest to obiecane 15 s, opisywane chwytliwą nazwą SmartStart.
Zależnie od wybranej konfiguracji ceny komputerów wynoszą od około 950 zł do absurdalnych, jak na tego typu sprzęt, ponad 1700 zł.
Zalety
- Niezła cena
- Wygodna klawiatura
- Niezły ekran
- Dodatkowy czytnik kart SD/SDHC
- Rewelacyjny interfejs w systemie Linux
Wady
- Trudna samodzielna modyfikacja oprogramowania
- Brak Bluetooth
- Przeciętne głośniki
- Mało wygodny panel dotykowy
- Słaba bateria trzykomorowa
Aristo Pico 840 – mniej nowocześnie, VIA wewnątrz
Kto pamięta pierwsze konstrukcje referencyjne komputerów VIA NanoBook, dojrzy w tym modelu sporo podobieństw. Obudowa netbooka przypomina te wykorzystywane wcześniej m.in. przez firmę Packard Bell w modelu EasyNote XS i firmę Everex w modelu CloudBook. Na szczęście w stosunku do tamtych konstrukcji w Aristo Pico 840 zaszły pewne zmiany.
Z zewnątrz komputer pokryto eleganckim czarnym tworzywem o połysku fortepianu. Pokrycie ekranu jest błyszczące, reszta użytych tworzyw jest matowa. Tworzywa te nie prezentują się szczególnie okazale, jednak wyglądają bardzo solidnie. Jedyne odróżniające się kolorem elementy obudowy to dwa kapsle wieńczące zawiasy.
Na przodzie netbooka widać rząd czterech kontrolek, których opisy można dojrzeć nawet bez podnoszenia pokrywy. Światełka informują m.in. o tym, że komputer jest włączony, działa łączność bezprzewodowa i wciśnięty jest klawisz Caps Lock.
Po prawej stronie frontowego panelu umieszczono złącza słuchawek i mikrofonu (komputer ma je także wbudowane), a bliżej środka – czytnik kilku popularnych kart pamięci flash. Na środku widać też fragmenty dwóch przycisków panelu dotykowego; niestety, już z tej perspektywy wydają się niepokojąco małe.
Po lewej stronie obudowy umieszczono spory wylot powietrza, jedno złącze USB oraz gniazdo D-sub. Po drugiej stronie obudowy pojawiło się więcej złączy. To bliżej przodu to złącze 34-milimetrowych urządzeń ExpressCard, nieczęsto spotykany dodatek w tej klasie komputerów przenośnych, który z jednej strony zwiększa elastyczność wykorzystania Pico 840, z drugiej zabiera miejsce bardziej popularnym interfejsom. Za nim wbudowano drugie i ostatnie już złącze USB, miejsce na blokadę typu Kensington, interfejs sieci przewodowej oraz gniazdo zasilania.
Tył to miejsce dla charakterystycznie pochylonej w stronę użytkownika baterii. Skrajne części obudowy to głośniki stereo, bateria znajduje się pomiędzy nimi. W testowanym modelu był to akumulator litowo-jonowy o pojemności 2200 mAh. Jest on instalowany pod kątem; jego obudowa „współgra” z płaszczyzną głośników.
Na spodzie przyklejono cztery porządne gumowe nóżki. Uwagę zwraca także wyłupiasta prostokątna maskownica, za którą kryje się dysk twardy. Aristo wykorzystuje w tej konstrukcji model 1,8-calowy.
Z zewnątrz komputer sprawia dobre wrażenie, choć byłoby ono znacznie lepsze, gdyby projekt nieco unowocześnić, a przede wszystkim pozbawić baterię sporych luzów. W testowanym modelu akumulator zachowywał się tak, jakby miał zaraz wypaść. Podobny problem był w konstrukcjach innych producentów wykorzystujących ten projekt obudowy. Całość mierzy 230×172×34 mm.
Podniesienie pokrywy wymaga obu dłoni, tak jak w każdym innym netbooku. Wyświetlacz można odchylić grubo poza 180 stopni. Ta szczególna właściwość nie znajdzie zapewne wielu zastosowań. Zawiasy świetnie przytrzymują panel w każdej pozycji.
W komputerach wyposażonych w ekrany 7-calowe i obudowy podobne do tej z Aristo wycięta w dolnej części ekranu ramka wyświetlacza pozostawiała wiele wolnego miejsca, w którym mieściła się bateria. W Pico 840 jest inaczej. Zastosowany wyświetlacz ma przekątną o długości 8,9 cala, a więc niecałe 2 cale dłuższą od pierwowzoru, ale to spora różnica.
W ofercie Aristo jest także model Pico 740 ze wspomnianym 7-calowym wyświetlaczem. Jednak wymiary jego ekranu i nieadekwatna do wielu zastosowań rozdzielczość 800 na 480 pikseli każą traktować go raczej jako ciekawostkę w cenniku, na pewno nie jako tańszą opcję.
Panel ma rozdzielczość 1024 na 600 punktów. To parametry spotykane zarówno w modelach 8,9-calowych, jak i popularnych 10-calowych.
Wadą, zresztą wspominaną przez producenta (sami nie mogliśmy tego sprawdzić), jest rozdzielczość obsługiwana przez panel w systemie Linux (taką wersję komputera Pico 840 też można kupić). Ekran pod jego kontrolą może wyświetlać obraz o rozdzielczości do 800 na 600 pikseli.
Monitor jest podświetlany diodami LED. Rewelacyjna jasność, równe podświetlenie, niezłe kolory i kontrast to oczywiste zalety. Matryca jest matowa, tak więc odbicia światła nie powinny przeszkadzać. Jak na tej wielkości panel, rozdzielczość w systemie Windows jest wystarczająca. Boczne kąty widzenia są rewelacyjne, a ekran wygląda świetnie niemal w pełnym zakresie 180 stopni. W pionie, jak łatwo zgadnąć, jest gorzej. Z dołu obraz wygląda nieźle, ale jeśli spojrzeć z góry pod dużym kątem, kolory na ekranie są przekłamywane.
Niestety, nad ekranem rzuca się w oczy niedokładne wykonanie komputera. Maskownica kamery internetowej o rozdzielczości 1,3 mln pikseli została w testowanym modelu przyklejona „do góry nogami”. Gdyby nie było na niej napisów, prawdopodobnie nie dałoby się tego zaważyć. Niestety, napisy te nadrukowano.
W dolnej części netbooka, zaraz pod ekranem, widać dwa głośniki. Niestety, wyglądają lepiej, niż grają, co nie dziwi w przypadku zestawów audio instalowanych w komputerach tej klasy. Poszukujący lepszego brzmienia od razu powinni skorzystać ze słuchawek, pozostawiając zintegrowane głośniczki sygnałom dźwiękowym systemu i komunikatorom głosowym. Pod prawym głośnikiem w działającym komputerze świeci na niebiesko włącznik.
Klawiatura wymaga cierpliwości. Jest ona potrzebna podczas przyzwyczajania się do niewielkich klawiszy. Niestety, są znacznie mniejsze niż zainstalowane choćby w takich konstrukcjach jak opisywany dalej MSI Wind. Częściowo wynika to z wielkości obudowy: Pico 840 jest aż o 3 cm węższy od większego konkurenta.
Klawiatura podczas pisania sprawia niezłe wrażenie i jest cicha, jednak często ma się wrażenie, szczególnie przy większych dłoniach, że opuszki ocierają się o krawędzie sąsiadujących klawiszy. Wszystkie są mniejsze, przy czym niektóre szczególnie ważne w naszej części świata ze względu na znaki narodowe jakby na złość dodatkowo zminiaturyzowano. Przykładem jest prawy klawisz Alt, ale też niewiele większy od pozostałych Enter.
Jeśli użytkownik nie będzie zmuszony pisać na tej klawiaturze wielostronicowych prac, zestaw mniejszych klawiszy da się „oswoić”. Poza standardowym zestawem znaków klawiatura udostępnia wirtualne klawisze numeryczne, blokadę kamery internetowej, pozwala sterować komunikacją bezprzewodową i ma wygodną lokalizację funkcji Page Up i Page Down – pod klawiszami kierunkowymi.
O ile do klawiatury można jakoś przywyknąć, to do zaproponowanej w małym Aristo płytki dotykowej – nie bardzo. Producent nazywa ją dużym touchpadem. „Duży” to pojęcie względne, o znaczeniu zależnym od tego, z czym to duże się porówna. Panel dotykowy Aristo taki nie jest, a na pewno nie w porównaniu do płytek montowanych w konkurencyjnych netbookach. Znajduje się on w niewielkim zagłębieniu. Nie dość, że panel jest mały, to jego obsługę utrudniają wirtualne suwaki, uruchamiające się, gdy palec trafi na prawą lub dolną część mikroskopijnej płytki. Funkcje te od razu warto zablokować, by jako tako dało się używać płytki w podstawowym zakresie.
Mała płytka, a duży kłopot. Powiększa go towarzysząca płytce para niewielkich przycisków wyciętych w plastiku obudowy. Wygląda to efektownie, ale w użyciu jest bardzo trudne. Sterowanie jedną dłonią jest niemożliwe. Przyciski mają jednak zaletę: działają niemal bezgłośnie.
Konfiguracja Aristo Pico 840 to dowód na to, że konfiguracje netbooków nie kończą się na Atomach. Komputer wykorzystuje mobilną platformę VIA. Serce Pico to 1,2-gigahercowy niskonapięciowy układ VIA C7-M współpracujący z chipsetem VIA VX800U. Zintegrowany układ graficzny, Chrome9 HC3, to także dzieło VIA. Jeśli patrzeć tylko na szybkość procesora, jest to rozwiązanie wolniejsze od konstrukcji z procesorami Intela. Testy to potwierdzają. W tyle za Atomami znajdują się też platformy z szybszymi układami, 1,6-gigahercowymi.
W urządzeniu zainstalowano 1 GB pamięci operacyjnej DDR2. Pamięć masowa to klasyczny dysk twardy, mieszczący 60 GB danych. Nie ma wersji Aristo z pamięcią SSD.
Komunikacja z siecią to w Pico 840 zasługa rozwiązań firmy Realtek. Za połączenia przewodowe odpowiedzialny jest kontroler z rodziny RTL8102E. Komunikacja bezprzewodowa to domena adaptera RTL8187SE. Zapewnia on możliwość komunikowania się w standardzie 802.11b/g. Miłym dodatkiem, nie zawsze spotykanym w netbookach, jest moduł Bluetooth.
Oprogramowanie oferowane wraz z komputerem, Windows XP lub Linux, ma odbicie w cenie komputera. Bez systemu Microsoftu sprzęt kosztuje około 1,1 tys. zł, o około 450 zł mniej niż identyczna wersja działająca pod kontrolą systemu Windows XP. W testowanej wersji poza systemem operacyjnym zainstalowano oprogramowanie zabezpieczające Kaspersky Internet Security 7.0 w wersji 90-dniowej. Poza tym Pico 840 ma zainstalowaną 60-dniową wersję pakietu biurowego Office firmy Microsoft.
Zalety
- Świetny ekran
- Niezła wydajność baterii
- Wymiary
- Bezgłośne przyciski pod płytką dotykową
Wady
- Miejscami tandetne wykonanie
- Mało wygodna klawiatura
- Niewielka płytka dotykowa z malutkimi przyciskami
- Ruszająca się bateria
- Brak tańszej opcji SSD
Aristo Pico i300 – przywiało go z „wiatrem”
Konstruktorzy netbooków Wind nie zarezerwowali własnych konstrukcji wyłącznie na potrzeby marki MSI, przez co na rynku pojawiły się przenośne komputery bardzo przypominające tajwański produkt. Jeśli szukasz komputera, który wygląda jak Wind, działa jak Wind, ale nie ma na obudowie znaków MSI, nie będzie Ci trudno go znaleźć. Jednym z przedstawicieli tego typu netbooków jest Aristo Pico i300.
Biały netbook z 10-calowym wyświetlaczem wygląda niemal identycznie jak komputer MSI. Jego obudowa nie jest jednak w żadnym miejscu błyszcząca, przez co użytkownicy znudzeni wszechobecnym blaskiem tworzyw sztucznych, tak ochoczo stosowanych obecnie w komputerach, znajdą w i300 „odskocznię”.
Tworzywo użyte do obudowania Pico wygląda na porządne. Komputer nie zaskakuje formą, jest za to świetnie wykonany. Na pokrywie poza srebrnym logo producenta nie ma nic. Firma Aristo zadbała, podobnie jak Toshiba, by już z daleka było widać markę netbooka.
Klapa nie ma żadnego zamka. Nawet przy zamkniętym komputerze w przedniej części wyzierają elementy płytki dotykowej oraz, po prawej stronie, zestaw ośmiu diod sygnalizujących m.in. działanie komunikacji bezprzewodowej, ładowanie baterii i uśpienie komputera.
Na przedzie nie ma żadnych portów – przeniesiono je na boki. Po lewej stronie umieszczono dwa złącza USB, spory wylot powietrza, gniazdo zasilania oraz miejsce dla blokady typu Kensington. Prawa strona to miejsce dla trzeciego złącza USB, slotu czytnika kart pamięci flash kilku popularnych typów, gniazd mikrofonu i słuchawek, złącza sieci przewodowej oraz gniazda D-sub. To ostatnie pozwala wyprowadzić obraz na zewnętrzny ekran, gdy okaże się, że 10 cali i300 to za mało.
Tył komputera to przede wszystkim zajmująca niemal całą jego szerokość bateria. To trzykomorowy moduł litowo-jonowy o pojemności 2200 mAh. Jego zaletą są niewielkie wymiary, dzięki którym bateria nie wystaje poza obrys netbooka. Bateria jest przytrzymywana dwoma zamkami na spodzie.
Pod spodem można znaleźć kratki głośników stereo. Obudowa spodniej części nie ma oddzielnie zdejmowanych fragmentów, przez co zmiana dysku twardego lub powiększenie pamięci wymaga odkręcenia całego spodu. Naklejka umieszczona na tym panelu informuje też o dołączeniu do komputera oprogramowania zabezpieczającego Kaspersky Internet Security.
Wymiary obudowy to 260×180×19–31,5 mm. Waga urządzenia to około 1,1 kg.
Ekran podnosi się łatwo, a zawiasy nieźle go trzymają, niezależnie od kąta nachylenia. Wyświetlacz nie może być jednak odchylony na płasko.
W szerokiej ramce nad wyświetlaczem zmieszczono okrągłe okienko kamery internetowej o rozdzielczości 1,3 mln pikseli. Obok zainstalowano diodę sygnalizującą jej działanie, a na prawym skraju ramki – otwór mikrofonu.
Panel LCD ma przekątną o długości 10 cali. Jego matowe pokrycie doskonale radzi sobie z odbiciami silnego światła. Podświetlenie zapewniane przez diody LED sprawia, że każdy użytkownik znajdzie odpowiednią dla siebie siłę światła. W sumie można wybierać spośród dziewięciu jego poziomów. Podświetlenie wydaje się idealnie równe.
Kolory pokazywane przez panel są doskonałe, tak samo jak kąty widzenia w poziomie. W pionie jest nieco gorzej: obraz dość szybko traci kolory, szczególnie gdy patrzy się na panel z góry.
Rozdzielczość 1024 na 600 punktów jest bardzo dobrze dopasowana do wielkości wyświetlacza. Z jednej strony niemal nie ma problemu z odpowiednim umieszczeniem na ekranie okien aplikacji czy treści stron internetowych, z drugiej poziom szczegółowości jest odpowiedni, przy czym nie trzeba dołączać do netbooka lupy. To mocny punkt konfiguracji tego komputera.
Pod ekranem znajduje się typowa część klawiaturowa. Wcześniej jednak powiemy nieco o znajdującym się ponad nią włączniku. Jest on podświetlany, tak samo jak w MSI Wind. W produkcie MSI świecący symbol ma kształt gwiazdki, ale w Aristo to niewielki kwadracik. Jego podświetlenie może zmieniać kolor. Domyślnie jest ono niebieskie, jednak po uruchomieniu skrótem klawiaturowym trybu oszczędzania energii kolor podświetlenia, podobnie jak w netbookach Wind, zmienia się na zielony, przypominając, że procesor pracuje „na pół gwizdka”.
Klawiatura to mocna strona Pico i300. Rozpostarta niemal na całej obudowie o szerokości 260 mm daje zaskakujący komfort podczas pisania, i to nie tylko krótkich informacji tekstowych w komunikatorach. Klawisze są względnie duże, pracują cicho, ich skok jest niewielki, ale wyraźny. Klawisze, podobnie jak obudowa, są białe.
Uwagę zwracają spore klawisze: Enter, Shift, Backspace oraz Fn. Ten ostatni we współpracy z klawiszami z grupy F może m.in. unieruchomić kamerę internetową (pozbawioną fizycznej zasłonki), sterować komunikacją bezprzewodową oraz uruchamiać tryb oszczędniejszego gospodarowania energią.
Pod klawiaturą umieszczono zwyczajową płytkę dotykową. Jej format nie jest dostosowany do szerokiego ekranu. Mimo to urządzenie pozwala wygodnie sterować wskaźnikiem myszy i jest precyzyjne. Całkiem wygodnie używa się też przycisków, standardowo umieszczonych pod płytką. Kryją się one za pojedynczym, podłużnym, srebrnym kawałkiem tworzywa. Można go naciskać z lewej lub prawej strony. Przycisk jest wąski, ale nie wyklucza to sterowania jedną dłonią. Na pewno pomogłoby odsunięcie go od krawędzi komputera.
Ostatni element wewnętrznej części konstrukcji to rząd ośmiu diod informujących m.in. o stanie modułu komunikacji bezprzewodowej, działaniu dysku twardego i baterii czy wciśniętym klawiszu Caps Lock.
Ogólne wrażenie jest bardzo pozytywne. Aristo wygląda na prostą, ale pewną konstrukcję. Za jej działaniem stoi niemal standardowy w komputerach typu netbook procesor Intel Atom N270 o częstotliwości 1,6 GHz. Wykonanemu w technologii 45 nm układowi towarzyszy chipset z rodziny 945GMS z mostkiem południowym ICH7-M. Wyświetlaniem obrazu zajmuje się zintegrowany w chipsecie układ graficzny Intela GMA 950.
Pamięć RAM i300 to 1 GB w układzie DDR2 667 MHz. Podobnie jak w MSI Wind pamięć można powiększyć przez umieszczenie dodatkowego modułu SODIMM w wolnym slocie pod pokrywą. Maksymalna pojemność to 2 GB. Pamięć masową stanowi 80-gigabajtowy dysk twardy z interfejsem Serial ATA, produkt firmy Western Digital. W opcji dostępna jest też wersja o dwukrotnie większej pojemności. W każdym z przypadków to napędy w formacie 2,5 cala.
Komunikacja z siecią to domena układów Realtek. Za połączenia przewodowe i bezprzewodowe w testowanej maszynie odpowiedzialne są kontrolery Realtek. Komputer nie umie komunikować się w sieciach bezprzewodowych standardu 802.11n; dostępne technologie to 802.11b/g. Bezprzewodowo komputer może łączyć się też np. z telefonami komórkowymi, bo w jego konstrukcji przewidziano moduł Bluetooth.
Podstawowe oprogramowanie netbooka to system Windows XP lub Linux (Ubuntu Linux 8). Sprzęt w testowanej przez nas wersji dostał system Microsoftu, a także czasowo ograniczony w działaniu pakiet biurowy tego producenta oraz podobnie ograniczone oprogramowanie zabezpieczające Kaspersky Internet Security 7.0.
Ceny proponowanych przez producenta konfiguracji to 1500–1650 zł. Sprzęt można jednak dostać zarówno za nieco ponad 1,2 tys. zł, jak i za astronomiczną, jak na tej klasy urządzenie, kwotę 1,9 tys. zł.
Zalety:
- Prosty, elegancki projekt
- Świetny ekran z podświetleniem LED
- Niezła klawiatura
Wady:
- Czas pracy na baterii
- Marne głośniki
- Komunikacja wi-fi bez standardu 802.11n
ASUS Eee PC 901 – mniejsza perła w koronie Eee PC
Jeden z pionierów rynku netbooków zaczynał, jak to niekiedy z pionierami bywa, z kłopotami. Pierwsze niewielkie konstrukcje serii Eee PC 700 były bardzo przenośne, więc spełniały jedno z podstawowych wymagań co do netbooków, ale koszty osiągnięcia tej przenośności okazały wielkie. Sprzęt z dzisiejszej perspektywy był mało ergonomiczny, także przez niewielką rozdzielczość 7-calowego ekranu. Następne modele rodziny Eee PC okazały się już bardziej Eee. (Trzy litery nazwy pochodzą m.in. od słowa easy w haśle Easy to Learn, Work and Play).
Pierwsze modele Eee PC, gdy wchodziły na rynek, nie korzystały jeszcze z popularnych obecnie w netbookach procesorów Intela, zadowalając się niskonapięciowymi układami Celeron, które znalazły się nawet w późniejszych, powiększonych w stosunku do serii 700/701 modelach z rodziny Eee PC. W większych, poprawionych wersjach Eee PC zaczęły pokazywać się mobilne chipy przeznaczone specjalnie do komputerów „miniaturowego” formatu, znane obecnie pod nazwą Atom. Wśród nowości zaprezentowano m.in. komputer Eee PC 901, pierwszy Eee PC z nowym chipem Intela.
Zarówno w porównaniu do pierwszych modeli, jak i niektórych większych z serii 900 sprzęt zyskał. Stało się tak m.in. za sprawą pojemniejszej baterii, zapewniającej urządzeniu dłuższy czas pracy. O tym jednak za chwilę.
Niewielki perłowy komputerek ASUS-a jest jednym z mniejszych w naszym zestawieniu. To zapowiedź zarówno zalet, jak i wad sprzętu. Główny plus to świetna przenośność i możliwość schowania urządzenia nawet do niewielkiej damskiej torebki. Kolorystyka Eee PC 901 wręcz pasuje do damy. Lśniąca, gładka powierzchnia wydaje się mieć barwę i „głębię” prawdziwej perły. Niestety, jak na błyszczącą obudowę przystało, ślady palców zostają na niej za każdym dotknięciem. To ciekawa odmiana w porównaniu do poprzednich, mniej błyszczących modeli.
Pokrywa łączy się z pozostałą częścią komputera zawiasami wykończonymi sporych rozmiarów srebrnymi kapslami. Taka uroda nie musi wszystkim przypaść do gustu, zapewnia jednak, że produkt jest łatwo rozpoznawalny wśród niewielkich komputerów. Perłowy nie jest jedynym dostępnym kolorem Eee PC 901. Inne to m.in. niebieski i złoty.
Ciekawostką jest brak oznaczeń firmy ASUS na pokrywie, producent czyni więc Eee oddzielną marką.
Po prawej stronie obudowy można przez gniazdo D-sub podpiąć zewnętrzny ekran lub projektor. To z tej strony znajduje się też gniazdo zasilania, dwa porty USB oraz czytnik kart pamięci MMC i SD.
Na lewym panelu mieści się zestaw gniazd słuchawkowych, zwyczajowo oznaczony różowym i zielonym kolorem, wylot systemu wentylacji, trzeci i ostatni port USB oraz złącze sieci przewodowej. Na tylnym rogu po tej stronie umieszczono otwór blokady typu Kensington.
Na przedzie nie ma żadnych gniazd, ale spod pokrywy wyzierają dwa przyciski płytki dotykowej.
Od spodu najlepiej widać skutki zastosowania powiększonego modułu zasilającego. Bateria wystaje wyraźnie poza płaszczyznę obudowy, mimo że konstruktor zrobił wiele, by ją nieco zamaskować. Jej rozmiary to wada, która szybko blaknie, kiedy okazuje się, na co taki powiększony akumulator pozwala. A pozwala na dużo. Sześciokomorowe ogniwo, identyczne w testowanych modelach 901 i 1000, ma pojemność 6600 mAh. Zalety wykorzystania powiększonego akumulatora są duże, bo w przypadku tak przenośnego komputera czas pracy ma pierwszorzędne znaczenie.
Umieszczone na spodnim panelu, schowane za kratkami głośniki wytwarzają niezły dźwięk, choć niemal zupełnie pozbawiony niskich tonów. Jeśli ktoś oczekuje maksymalnych doznań, musi skorzystać ze słuchawek.
Podniesienie 8,9-calowego ekranu LCD nie nastręcza trudności. Tak jak w innych netbookach, tak i w Eee PC 901 nie ma on żadnego zamka. Zawiasy, nieco komiczne przez osadzone na ich skrajach srebrne kapsle, trzymają ekran bardzo pewnie.
Nad wyświetlaczem umieszczono kamerę internetową o rozdzielczości 1,3 mln pikseli. Współpracujący z nią mikrofon umieszczono za położonymi poniżej panelu LCD otworami, po obu stronach srebrnego napisu Eee PC. Trzeba przyznać, że przechwytywany przez niego dźwięk brzmi nieźle.
8,9-calowy ekran o matowej powłoce ma rozdzielczość 1024 na 600 punktów. Wyświetlany na nim obraz jest wyraźny, a kąty widzenia – świetne, szczególnie w poziomie. Podświetlenie panelu to nowoczesne diody LED, standard w netbookach.
Nad klawiaturą, ale jeszcze przed „wałkiem” z tworzywa, pod którym kryje się bateria, na cienkiej srebrnej listwie umieszczono włącznik z diodowym oznaczeniem oraz kilka przydatnych przycisków. Jeden z nich służy do odłączania zasilania monitora, co może pomóc w oszczędzaniu energii zgromadzonej w akumulatorach. Inny przycisk pozwala „w locie” zmieniać rozdzielczość ekranu. Poza standardowym ustawieniem 1024 na 600 punktów, która na 8,9-calowym panelu Eee PC prezentuje się najlepiej, to 800 na 600 oraz 1024 na 768 punktów.
Następne przyciski dają możliwość uruchamiania wybranych aplikacji lub dokumentów oraz sterują funkcją Super Hybrid Engine, która pozwala kontrolować szybkość procesora, a tym samym pośrednio wpływać na tempo wyczerpywania się baterii. W najwolniejszym trybie 1,6-gigahercowy procesor Intel Atom może zostać spowolniony do 1,2 GHz. Funkcja ta może nie tylko spowolnić, ale i przyspieszyć komputer, dodając procesorowi 200 MHz do jego podstawowej częstotliwości. Zwiększenie prędkości komputera wiąże się z częstszym uruchamianiem systemu wentylacyjnego i wyższą temperaturą wyczuwalną przez obudowę. Ale wentylacja zwykle działa zupełnie bezgłośnie.
Klawiatura nie przypomina tych z konkurencyjnych modeli MSI Wind, a tym bardziej HP 2133. Jej klawisze są po prostu mniejsze. To konstrukcja zbliżona do tej z Aristo Pico 840. Jej wymiary źle wpływają na wygodę podczas pisania długich tekstów, ale nie po to przecież powstał ten komputer. W zadaniach mniej angażujących palce jest do zaakceptowania.
Skok klawiszy nie jest wielki, ale pisanie jest w miarę wygodne. Na szczęście ASUS zdecydował się na nieco większą klawiaturę w porównaniu do modeli serii 700.
Niemal wszystkie z białych klawiszy mają identyczne wymiary. Podobnie do literowych wyglądają m.in.: prawy Shift, Caps Lock, Control i Alt. Względnie niewielkie są Enter i Backspace, a Tab nawet nie osiąga wymiarów klawiszy literowych. Uwagę zwraca efektowna czcionka.
Dużym atutem komputerka jest jego płytka dotykowa. Jak na wymiary całej maszyny, jest duża, ponadto ma szeroki format, dopasowany do ekranu. Płytka obsługuje gesty, znacznie zwiększające jej funkcjonalność. Jednym z nich jest funkcja powiększania lub zmniejszania zdjęć przez wirtualne szczypanie płytki lub rozszerzanie położonych na niej dwóch palców.
Efektowne i wygodne są też przyciski położone pod płytką. Są duże i wychodzą poza płaską część obudowy, na jej zagięcie. Są łatwo dostępne i świetnie obsługuje się je tą samą dłonią, która steruje ruchami kursora.
Niedaleko, po prawej stronie płytki, umieszczono cztery otwory dla diod informujących o włączeniu komputera, ładowaniu baterii oraz aktywności dysku twardego i komunikacji bezprzewodowej.
Eee PC wygląda elegancko, ale też solidnie. Maszyna sprawia wrażenie wytrzymałej, choć perłowa kolorystyka może ograniczyć grupę jego odbiorców. Komputer waży 1,1 kg, a jego wymiary to 225×175,5×22,7–39 mm.
Podstawa konfiguracji testowanego Eee PC 901 to procesor Intel Atom N270 o szybkości 1,6 GHz, najczęściej występujący w maszynach, które znalazły się w naszym zestawieniu. Platforma, w której go osadzono, wykorzystuje chipset z mobilnej rodziny 945 Express ze zintegrowanym rdzeniem graficznym Graphics Mobile Accelerator 950, korzystającym z zasobów pamięci systemowej. Pamięć RAM komputera, w układach DDR2 667 MHz, ma pojemność 1 GB.
Komunikacja z siecią przewodową 10/100 Mb/s jest możliwa za pośrednictwem kontrolera Atheros AR8113/AR8114. Netbook może też komunikować się z sieciami bezprzewodowymi wi-fi w standardzie 802.11n. Za tę funkcję odpowiedzialny jest moduł firmy Ralink. Urządzenie wyposażono również w możliwość bezprzewodowej komunikacji Bluetooth.
Pamięć masowa to względnie niewielkie, 20-gigabajtowe urządzenie ASUS-PHISON SSD. To rozwiązanie plasujące się między najprostszymi netbookami z pamięcią rzędu kilku gigabajtów a modelami zaopatrzonymi w klasyczne dyski twarde, które mieszczą niekiedy grubo ponad 100 GB.
Zastosowanie tego typu pamięci oznacza większą odporność komputera na skutki wstrząsów, mniejsze grzanie się sprzętu i niższe zużycie energii. Niewielka pojemność pamięci nie jest problemem, zważywszy na to, w jaki sposób urządzenie będzie najczęściej wykorzystywane.
Oprogramowanie komputera firmy ASUS to Linux (Xandros) lub popularny Windows XP. W testowanym modelu działał system operacyjny Microsoftu z pakietem Service Pack 3. Na 20-gigabajtowym dysku SSD pozostawiał on jeszcze sporo miejsca dla innych danych. Testowany komputer nie został zbudowany z myślą o tym systemie. Wskazywał na to klawisz obok spacji, z symbolem domu zamiast okienka. Modele z 20-gigabajtowymi dyskami SSD zwykle mają zainstalowany system Linux. Wersje z Windows XP mają mniej pojemne dyski, 12-gigabajtowe („odcięte” 8 GB to zapewne cena dodania systemu Windows XP). Poza systemem można w nich znaleźć m.in. następujące programy i pakiety programów: MS Works, MS PowerPoint Viewer, Skype, StarOffice 8 Asus Edition.
Wersja z systemem Linux nie odstrasza. Wita ona użytkowników łatwym do opanowania interfejsem. Spore ikony dają dostęp do głównych funkcji związanych z korzystaniem z internetu, od przeglądania stron, poprzez pocztę, mapy Google'a, radio internetowe, do komunikatorów, w tym Gadu-Gadu. Pozostałe działy to praca, nauka i zabawa. To w nich można szukać aplikacji współpracujących z plikami PDF, przeglądać zbiory zapisane w pamięci komputera, korzystać z arkusza kalkulacyjnego, edytora tekstu, znaleźć narzędzia do tworzenia prezentacji. W proponowanym zestawie programów nie brakuje odtwarzacza multimediów, systemu zapisywania dźwięku, gier czy choćby ułatwiającego pracę ze zdjęciami programu Picasa. Dodatkowe oprogramowanie można pobierać ze stron specjalnego serwisu Eee Download.
Linux w Eee PC ma jeszcze jedną zaletę: uruchamia się i wyłącza szybciej od systemu Windows XP.
Ciekawym uzupełnieniem komputerków Eee PC jest usługa online Eee Storage. To wirtualny schowek dla danych, mieszczący w przypadku tej wersji netbooka 20 GB. Można w nim przechowywać dane i dzielić się przy jego użyciu z innymi użytkownikami sieci. Dostęp do zbiorów jest możliwy wszędzie tam, gdzie użytkownik ma dostęp do sieci. Usługa jest darmowa przez pierwszych 18 miesięcy.
Komputer w wersji z systemem operacyjnym Windows XP można znaleźć w cenach od nieco ponad 1,2 tys. zł do około 1,5 tys. zł.
Zalety
- Ciekawa konstrukcja
- Solidne wykonanie
- Rewelacyjna bateria
- Świetna płytka dotykowa
Wady
- Niewielka klawiatura
- Przeciętne głośniki
ASUS Eee PC 1000 – najcięższy nie znaczy najgorszy
Strzał do własnej bramki czy sprytne wypełnienie rynku szerszą gamą netbooków? ASUS ma w swojej ofercie w sumie kilkanaście modeli miniaturowych laptopów. To zarówno modele serii 700, jak i nowocześniejsze i wygodniejsze wersje 900 oraz 1000. Modele różnią się oczywiście konfiguracją, ale też, co ważniejsze, wielkością. Mimo że zmiany gabarytów to pojedyncze centymetry, dodanie lub odjęcie kilku radykalnie wpływa na wygodę korzystania ze sprzętu.
Wygoda korzystania z najmniejszych netbooków, modeli z 7-calowymi ekranami, jest niewielka, m.in. za sprawą małych wyświetlaczy o niskiej rozdzielczości. Modele serii 900 radzą sobie częściowo z wadami poprzedników, zapewniając tylko trochę większe wyświetlacze, ale za to o znacznie lepszej rozdzielczości: 1024 na 600 pikseli zamiast 800 na 480. Problemem, który dalej czekał na rozwiązanie, była klawiatura, cały czas za mała, aby przesiadka z typowego komputera przenośnego lub stacjonarnego była bezbolesna. Rozwiązanie tego problemu, przynajmniej częściowe, nadeszło wraz z modelami Eee PC serii 1000. Ich obudowa, mieszcząca 10-calowy ekran, jest na tyle obszerna, by bez trudu pomieścić sporych rozmiarów, jak na netbooki, klawiaturę, która w połączeniu z wyświetlaczem tworzy niemal zwyczajny notebook – niemal, bo przecież nadal rewelacyjnie mały.
Testowany Eee PC 1000, gdy jest zamknięty, bardzo przypomina mniejszy z testowanych modeli. Nawet oba mają ten sam perłowy kolor obudowy. Takie pokrycie nadaje komputerowi elegancki wygląd, niestety, na błyszczących powierzchniach łatwo pozostawić odciski palców. W jednym z rogów pokrywy widnieje logo Eee.
Mimo że obudowa jest wyraźnie większa niż w wersjach z 9-calowymi ekranami, nie została upstrzona większą liczbą złączy. Po prawej stronie umieszczono złącze zasilania, czytnik kart pamięci, dwa porty USB i gniazdo do podłączenia zewnętrznego ekranu lub projektora. Na lewym panelu znajdują się gniazda dźwiękowe, wywietrznik, trzeci i ostatni port USB i gniazda sieci przewodowej. To z tej strony można podpiąć zamek zabezpieczający komputer przed kradzieżą.
Na przedzie nie ma żadnych gniazd. Spod pokrywy widać jedynie dwa przyciski płytki dotykowej oraz cztery diody, takie same jak w mniejszym modelu.
Zwieńczeniem tylnej części netbooka jest bateria z obejmującymi ją zawiasami, wykończonymi srebrnymi kapselkami. To charakterystyczny element nowych netbooków ASUS-a. Bateria komputera jest identyczna jak w modelu Eee PC 901. Sześciokomorowy model o pojemności 6600 mAh, instalowany standardowo, to mocna strona konstrukcji, która sprawia, że z komputera można korzystać dość długo bez dostępu do sieci elektrycznej. Wymiary baterii dają o sobie znać – wystaje ona poza obrys obudowy. To jednak cena, którą trzeba zapłacić za dłuższy czas pracy bez dostępu do gniazdka.
Akumulator przytrzymują dwa zamki. Poza nimi na spodzie uwagę zwraca zaplombowana klapka, która sugeruje, że rozbudowa komputera nie będzie wymagać rozkręcenia całej obudowy. Przez dwie niewielkie kratki blisko przodu komputera wydobywają się dźwięki pochodzące z pary głośników. Dźwięk jest raczej niezły, jak na tę klasę urządzeń, ale pozbawiony niskich tonów, co szybko skłania do wykorzystania słuchawek.
Pokrywa ekranu podnosi się łatwo. Tak jak w innych testowanych komputerach nie ma w niej żadnego zamka. Zawiasy trzymają ją skutecznie w każdym z położeń.
Po podniesieniu klapy z ekranem widać, jak spożytkowano dodatkowe centymetry obudowy. Pierwszy plus to matowy, 10-calowy wyświetlacz o rozdzielczości 1024 na 600 pikseli. Podświetlany diodami LED, zachowuje się równie efektownie jak tych samych rozmiarów ekrany w innych netbookach. Świetne, równe podświetlenie, wysoka jasność, niezłe kolory i doskonałe boczne kąty widzenia bardzo zwiększają atrakcyjność komputera. Zarzuty można mieć do kątów widzenia w pionie. Te nie są tak dobre jak w poziomie, kolory szybko stają się nieczytelne.
Mimo zastosowania 10-calowego ekranu otaczające go ramki nie są wąskie. Nad ekranem działa kamera internetowa o rozdzielczości 1,3 mln pikseli. Towarzyszące jej mikrofony tak jak w modelu 901 umieszczono poniżej panelu LCD.
Wyświetlacz przytrzymują dwa masywne zawiasy, w których pobliżu znalazła się wąska listwa z kilkoma przyciskami. Z prawej strony jest to podświetlany włącznik, z lewej zaś – cztery przyciski odpowiedzialne m.in. za wyłączanie zasilania ekranu, zmiany rozdzielczości „w locie”, sterowanie technologią Super Hybrid Engine (SHE) i włączanie np. zaprogramowanej wcześniej aplikacji. Odpowiednie nastawienie SHE umożliwia wydłużenie czasu działania komputera przez obniżenie maksymalnej prędkości procesora.
Poniżej widoczna jest najbardziej „komfortowa” zmiana w stosunku do mniejszych poprzedników. Powiększona klawiatura, nieźle wykorzystująca 266 mm szerokości obudowy (dwa pozostałe wymiary to 191,2 i 28,5–38 mm), upodabnia komputer do mniejszych notebooków, pozostawiając najmniejsze modele Eee PC daleko w tyle pod względem wygody. Większe wymiary to większa waga. 1,33 kg, to najwięcej wśród wszystkich testowanych netbooków.
Klawisze są wystarczająco duże, by przyzwyczajenie się do nich nie zajęło więcej niż kilka chwil. Nawet przy pisaniu dłuższych tekstów klawiatura nie irytuje, a palce najczęściej trafiają w te klawisze, w które mają trafić, i tylko w te. Przyciski są wygodne, mają mały skok, a całość jest bardzo sztywna. Moment zadziałania daje się wyraźnie odczuć.
W testowanym modelu nieco większy mógłby być Enter, np. kosztem klawisza Caps Lock. Komicznie wygląda prawy klawisz Shift, wciśnięty na skraju klawiatury po prawej stronie klawiszy kierunkowych. Jego mikroskopijne wymiary gwarantują jego wyjątkowo rzadkie użycie.
Pod klawiaturą znalazła się płytka dotykowa. Jej wymiary zapewniłyby jej miejsce w zwykłych, dużych laptopach. Sporych rozmiarów szeroki panel nie jest jednak wadą w małym komputerze, przeciwnie, zapewnia świetne sterowanie, podobnie jak towarzyszące mu dwa duże przyciski, które z łatwością obsługuje się jedną dłonią. Oba działają precyzyjnie. Płytka obsługuje gesty, co przykładowo ułatwia posługiwanie się przeglądarką internetową i przewijanie długich stron.
Położone obok płytki cztery diody to sygnalizatory działania komputera, pracy dysku twardego, komunikacji bezprzewodowej i ładowania baterii.
Eee PC 1000 prezentuje się równie dobrze jak jego mniejszy kompan tego samego producenta. Perłowe pokrycie, rozprowadzone na większej powierzchni, nie wygląda już tak „zabawkowo” jak na mniejszym modelu, po prostu jest eleganckie.
Konfiguracja większego z testowanych Eee PC niewiele odbiega od poprzednika. Komputer korzysta z 1,6-gigahercowego procesora Intel Atom N270, działającego w towarzystwie mobilnego chipsetu tego samego producenta, który zawiera zintegrowany rdzeń graficzny GMA 950. Pamięć operacyjna testowanego netbooka to 1 GB w module DDR2.
Ważną odmianą w porównaniu z konkurencyjnymi konstrukcjami jest zastosowanie pamięci typu SSD, nie zaś klasycznego dysku twardego. Pamięć masowa Eee PC 1000 to 40 GB (podzielonych na dwie części: 8- i 32-gigabajtową). Co ważne, zastosowanie tego typu nośnika to sposób nie tylko na zwiększenie wytrzymałości komputera, ale też zmniejszenie zużycia energii.
Laptop może komunikować się w sieciach przewodowych (dzięki kontrolerowi firmy Atheros) oraz w sieciach bezprzewodowych 802.11n (dzięki modułowi Ralink RT2790). Testowany model mógł też komunikować się bezprzewodowo z urządzeniami Bluetooth.
Ta wersja Eee PC miała zainstalowany system operacyjny Linux. Specjalnie przygotowany Xandros kusi użytkownika prostym interfejsem. Jego ikony są związane z każdym z zastosowań komputera tej klasy. Po uruchomieniu na ekranie pokazuje się menu z zakładkami prowadzącymi do programów internetowych, które będą pomocne w pracy i w nauce oraz pozwolą się rozerwać. Wśród tych programów można znaleźć m.in. przeglądarkę stron internetowych, program pocztowy oraz popularne komunikatory Skype i Kadu (kompatybilny z Gadu-Gadu).
Zakładka z narzędziami wspierającymi pracę zawiera m.in. czytnik dokumentów PDF i pakiet narzędzi biurowych do edycji tekstów, budowania prezentacji i liczenia w arkuszach kalkulacyjnych. W netbooku nie brakuje też odtwarzaczy multimediów.
Poza bogatą paletą zainstalowanych programów ASUS proponuje też towarzyszącą komputerom Eee PC usługę Eee Download z dodatkowymi aplikacjami. Jeśli i wśród nich nie ma potrzebnego programu, można go zainstalować ręcznie. To już jednak „wyższa szkoła jazdy”, nie dla początkującego użytkownika.
Podobnie jak w mniejszym modelu użytkownik razem z komputerem otrzymuje możliwość korzystania przez półtora roku z usługi Eee Storage, czyli dodatkowych gigabajtów na wirtualnym dysku działającym w internecie. Może on służyć do przechowywania i dzielenia się danymi. W przypadku Eee PC 901 miał on 20 GB pojemności, w Eee PC 1000 jest to trzykrotnie więcej. Dane są dostępne z każdego miejsca na świecie, w którym można skorzystać z sieci.
Jeśli ktoś woli system Windows, znajdzie w rodzinie Eee PC 1000 taką maszynę, do tego modele z oprogramowaniem Microsoftu korzystają ze znacznie pojemniejszych, choć klasycznych pamięci masowych.
Cena modelu z klasycznym dyskiem twardym o pojemności 80 GB i oprogramowaniem Linux wynosi od niespełna 1,3 tys. zł do niemal 1,8 tys. zł.
Zalety:
- Niezły ekran
- Wygodna klawiatura
- Duża płytka dotykowa
- Dość pojemna pamięć SSD
- Komunikacja 802.11n
- Trwały akumulator
Wady:
- Głośniki bez basów
- Trudna instalacja dodatkowych programów
- To najcięższy netbook z testowanych
HP 2133 Mini-Note PC – świetny projekt, ale bez Atoma
Netbook w wykonaniu HP to... notebook, tak przynajmniej opisuje go producent. Firma kieruje swój produkt nie tylko do odbiorców indywidualnych, jak jest w przypadku wielu innych komputerów tej klasy, ale także do odbiorców biznesowych. Być może to tłumaczy dobór niektórych elementów konfiguracji Mini-Note PC, jak i zastosowane oprogramowanie.
Netbook HP odznacza się wyraźnie na tle konkurencji. Srebrno-czarna konstrukcja nie przypomina żadnego z rywalizujących modeli. Jest świeża, niezwykle efektowna i na tle pozostałych „plastikowych” laptopków wygląda bardzo ekskluzywnie.
Z zewnątrz sprzęt jest niemal całkowicie srebrny – i zimny. Ten chłód to zasługa prawdziwego aluminium pokrywającego komputer. Nie jest ono może tak efektowne jak w komputerach przenośnych firmy Apple, ale to świetna odmiana od tworzyw sztucznych. Niewielkie logo wskazuje, że urządzenie to dzieło jednego z największych producentów komputerów na świecie.
Nie dziwi, że na przedzie Mini-Note nie ma żadnego zamka blokującego pokrywę. To standard wśród netbooków. Na froncie świetnie prezentują się przełączniki. Błyszczące srebrne suwaki ze zintegrowanymi, bardzo jasnymi diodami nie mogą zostać niezauważone. Nie są idealnie wygodne w użyciu, ale za wygląd należy się im wysoka nota. Po lewej stronie frontu umieszczono włącznik, po prawej zaś – suwak sterujący komunikacją bezprzewodową. Trzecia z diod z frontowego panelu to wskaźnik działania dysku twardego.
Po lewej stronie umieszczono gniazda mikrofonu i słuchawek, port USB, wylot systemu wentylacyjnego oraz wyjście sygnału wideo na zewnętrzny monitor. Przez szparę między połówkami netbooka widać też najmocniejszą stronę konstrukcji – klawisze.
Po drugiej stronie niespodzianka. W niewielkiej maszynie HP zdecydowano się dodać złącze ExpressCard (54 mm). Poza tym prawa strona to niemal netbookowy standard, czytnik kart pamięci SD, drugi port USB, gniazdo sieci przewodowej, złącze zasilania z umieszczoną obok diodą oraz miejsce na zabezpieczenie typu Kensington.
Tył komputera nie zawiera żadnych dodatkowych portów. Są tam dwa wyróżniające się chromowym blaskiem zawiasy oraz bateria. W testowanym modelu było to ogniwo trzykomorowe. Sprzęt może działać także ze znacznie większym akumulatorem sześciokomorowym, jednak wtedy wymiary HP 2133 zmieniają się radykalnie i traci on swoją płaską figurę.
Na spodzie też bez niespodzianek: nieliczne kratki wentylacyjne, cztery gumowe stopki i dwa suwaki zwalniające baterię. Uwagę zwraca gumowy podłużny element z napisem HP 3D DriveGuard. W ten sposób HP chwali się systemem ochrony dysku twardego, który obejmuje zarówno system montażu napędu w komputerze, jak i chroniącą go elektronikę. Dane są bezpieczniejsze dzięki specjalnemu sposobowi montowania dysku przy użyciu wykładzin tłumiących oraz akcelerometrowi wyczuwającemu ruch maszyny w trzech osiach.
Bez otwierania 2133 wyróżnia się wyraźnie spośród testowanych netbooków. Po otwarciu pokrywy jest tak samo.
Ekran odchyla się w taki sposób, że jednocześnie opuszcza się nieco za dolną część komputera. Ze względu na konstrukcję zawiasów nie odchyla się on na płasko. Czarna błyszcząca otoczka panelu jest uzbrojona w kamerę internetową oraz, po bokach wyświetlacza, w kratki głośnikowe. Szkoda, że nie zdecydowano się na przeniesienie głośników do dolnej części Mini-Note, dzięki czemu producent mógłby skorzystać z większego panelu. W testowanej wersji działał wyświetlacz 8,9-calowy. Oczekujący większego ekranu zamkniętego w atrakcyjnej obudowie HP powinni rzucić okiem na następców modelu 2133, komputery serii Mini 1000.
Głośniki, tak jak w innych netbookach, wystarczają do oglądania klipów wideo i korzystania z komunikatorów. Są jednak stanowczo zbyt niskiej jakości, by słuchać przez nie muzyki i ścieżek dźwiękowych w filmach.
Na pierwszy rzut oka ekran przypomina panele wielu innych netbooków. Pomijając błyszczącą powierzchnię, irytującą, gdy za użytkownikiem znajduje się źródło mocnego światła, wydaje się niemal identyczny. Tak jednak nie jest. Po włączeniu komputera okazuje się, że ekran jest bardziej szczegółowy od konkurencji. Jego rozdzielczość to nie typowe dla nowych netbooków 1024 na 600 punktów, ale aż 1280 na 768.
Wyższa rozdzielczość to nie zawsze zaleta. Na panelu o przekątnej o długości niespełna 9 cali taka szczegółowość świetnie sprawdza się podczas oglądania grafiki. Dla tekstu, szczególnie z witryn WWW, to czasem za wiele. O ile na takim wyświetlaczu strony internetowe mieszczą się podobnie jak na zwykłych ekranach, są po prostu miniaturowe, co utrudnia czytanie. Wtedy konieczna jest zmiana wielkości czcionki.
Na ekranie 10-calowym rozdzielczość 1280 na 768 punktów z pewnością byłaby znacznie wygodniejsza.
Wśród dostępnych wersji tego komputera są też modele z ekranami o rozdzielczości 1024 na 600 pikseli. Takie panele są mniej efektowne, ale na pewno bardziej czytelne.
Wyświetlacz ma niezłe kąty widzenia, jest świetnie podświetlony, a kolory są żywe. Niestety, wygodę korzystania z ekranu obniża pokrywająca go błyszcząca powłoka. Oczywiście wada ta nie ma znaczenia, gdy oświetlenie jest słabe lub go nie ma, jednak komputer powinien być wygodny w użyciu także w dzień.
Dolna część netbooka to królestwo klawiszy. Użycie słowa królestwo to nie przesada. W komputerze zmieszczono największą klawiaturę, jaka znalazła się w testowanych modelach. Duże srebrne klawisze to oczywista zaleta dla tych użytkowników, którzy obawiają się, że kupienie komputera klasy netbook automatycznie oznacza korzystanie z klawiatury o zmniejszonych rozmiarach. W 2133 jest inaczej. Pisze się na niej podobnie jak na laptopach o ekranach 12–13 cali, a więc bez problemu. Niewątpliwie przesiadka z klasycznego laptopa na netbook najmniej bolesna będzie właśnie w przypadku tej maszyny.
Zawodzą trochę klawisze kierunkowe, które są dość małe w porównaniu do pozostałych. Zaskakuje „jedynka”, mniejsza od pozostałych klawiszy numerycznych. Wzorowe są zaś Enter, Backspace i prawy Shift. Klawiatura jest cicha, miła w dotyku i pozwala naprawdę szybko pisać. Rozmiar klawiatury to także zasługa wielkości obudowy: 270×165×33 mm.
Na środku, pod spacją, wprowadzono dodatkowy, podświetlany klawisz. To wyłącznik płytki dotykowej. Przydaje się on, gdy używa się zwykłej myszki, bo podczas pisania na klawiaturze działający panel mógłby przeszkadzać.
Płytka dotykowa to nieco dziwna konstrukcja. Jest precyzyjna, a jej kształt dopasowano do formatu szerokiego ekranu. Tym, co dziwi, są przyciski, umieszczone po bokach, nie zaś pod płytką. W naszym zestawieniu jest jeszcze jeden komputer z takim sterowaniem, Acer Aspire One. Tam pomysł ten zupełnie nie wypalił ze względu na niewielkie i nie najlepiej umieszczone przyciski. W HP 2133 jest lepiej, ale tylko trochę. Do zaproponowanego układu przycisków trudno się przyzwyczaić, choć z ich użyciem nie powinno być kłopotów. Są w miarę duże, działają precyzyjnie i łatwiej w nie trafić niż w Aspire One. Nie ma jednak co liczyć na sterowanie jedną dłonią.
Sprzęt na tle konkurentów prezentuje się świetnie. Świeży projekt bez nawiązań do konstrukcji rywali – to jego mocna strona.
Wewnątrz 2133 wszystkich tych, którzy nastawili się na kolejnego Atoma, czeka zaskoczenie. Sercem efektownego Mini-Note wcale nie jest najpopularniejszy w netbookach Atom. HP 2133 Mini-Note jest oferowany w trzech wersjach, z których każda wykorzystuje niskonapięciowe układy VIA C7-M. Testowany model miał procesor 1,2 GHz. Pozostałe wykorzystują chipy o szybkości 1,6 oraz 1 GHz. Te gigahercowe działają z magistralą FSB o szybkości 400 MHz, pozostałe – z dwukrotnie szybszą. Pamięć RAM testowanego modelu miała pojemność 1 GB. Maksymalnie można ją rozszerzyć do 2 GB. Obsługa grafiki to zadanie zintegrowanego chipa VIA Chrome9 HC.
Sprzęt wykorzystuje klasyczne, talerzowe dyski twarde. Ich pojemność to 120–160 GB. W modelu testowym działał mniej pojemny z modeli, Toshiba MK1246GS.
Za obsługę sieci, zarówno przewodowej, jak i bezprzewodowej wi-fi, są odpowiedzialne układy Broadcom: BCM5788 – za gigabitowej szybkości komunikację po kablu, BCM4310 – za połączenia w technologii 802.11b/g. Niestety, urządzenie nie pozwala wybrać szybszych połączeń typu 802.11n. Jest także moduł Bluetooth, który pozwala łączyć się np. z telefonami komórkowymi (modułu tego nie mają najtańsze odmiany 2133 wyposażone w procesor 1 GHz). Podobnie jak w innych netbookach nie da się zainstalować napędu optycznego.
Niestety, urządzeniu zdarza się mocno rozgrzać. Po kilkudziesięciu minutach obciążania procesora aluminiowy netbook staje się wyraźnie ciepły, a system chłodzenia wskakuje na najwyższe obroty, co wyraźnie słychać.
Komputer jest sprzedawany w dwóch wersjach. Użytkownicy mogą wybrać system Windows Vista Business lub Suse Linux Enterprise Desktop 10. Amerykańska strona producenta wskazuje też możliwość instalacji oprogramowania FreeDOS. Pierwsza opcja wydaje się nieco na wyrost przy tej mocy sprzętu (zwłaszcza w wolniejszych konfiguracjach), bo komputer zamienia się w żółwia. Linux wprowadza nieco więcej życia do maszyny, ale ma inną wadę, przynajmniej z punktu widzenia typowego konsumenta: brakuje mu atrakcyjnego, intuicyjnego interfejsu, który poprowadziłby użytkownika niemal za rękę do najczęściej wykorzystywanych funkcji. Zamiast tego jest typowy pulpit. Użytkowników przyzwyczajonych do systemu Microsoftu lub tych zupełnie niedoświadczonych maszyna ta może po prostu odstraszyć.
Oficjalne ceny tych komputerów w Polsce mogą sięgać ponad 2,2 tys. zł. Jednak mniej wydajne konfiguracje da się znaleźć już za nieco ponad 1,3 tys. zł.
HP Mini 1000, następca 2133 Mini-Note, to już model wyposażony w procesor Intel Atom. To dobra zmiana, bo z pewnością jest szybszy od poprzednika. Jest dostępny także w wersjach z pamięcią SSD, ale traci część swego uroku za sprawą takich zmian jak plastikowa obudowa zamiast metalowej. W Polsce HP Mini 1000 pojawi się dopiero w styczniu.
Zalety:
- Metalowa obudowa
- Świetny wygląd
- Niezły obraz
- Rewelacyjna klawiatura
Wady:
- Wydajność
- Wydajność systemu Windows Vista w HP 2133
- Rozdzielczość niezbyt dopasowana do przekątnej ekranu
- Błyszczący panel
- Płytka dotykowa z bocznymi przyciskami