Model oferowany jest w dwóch wersjach, z pamięcią o pojemności 1 GB i 2 GB (ten trafił do PCLab.pl). Urządzenie ma wyświetlacz OLED, cechuje je niewyszukana konstrukcja z zintegrowanym złączem USB oraz, co najważniejsze dla amatorów przenoszenia dużych zbiorów muzycznych, możliwość odczytywania danych z kart pamięci microSD. Te popularne w komórkach karty mogą dodać maluchowi nawet 2 GB miejsca na dane.
Mimo że na urządzeniu widać gdzieniegdzie ślady "chińskiego pochodzenia", sprzęt potrafi zwrócić uwagę wyglądem. Czy potrafi skutecznie utrzymać to zainteresowanie po włączeniu, możecie przekonać się zaglądając na kolejne strony artykułu.
Sansa Express - coś dla narcyza i cos dla "vlepkowca"
Tani sprzęt często zdradza to swoim opakowaniem. Tutaj, mimo że urządzenie nie kosztuje tyle co sprzęt z najniższej półki, nie jest inaczej. Wszystko co zaoferowała firma znalazło się w papierowej formie podobnej tym, w których oferuje się jajka. Razem z odtwarzaczem do rąk użytkownika trafia niewiele. To słuchawki, sznurek na szyję, kabelek USB o długości 10 cm oraz płyta z oprogramowaniem.
Do kompletu SanDisk dodaje też 10 okrągłych naklejek o różnych średnicach, reklamujących firmę i odtwarzacz. To prawdopodobna zachęta dla wszystkich fanów "vlepek", naklejek najróżniejszej treści trafiającymi w najróżniejsze miejsca, szczególnie na tyły autobusów.
Płyta z oprogramowaniem to właściwie zbędny dodatek. Prócz instrukcji (także w języku polskim) i oprogramowania Audible.com (m.in. z płatnymi treściami) nie znajdzie się tam więcej dodatków. Krążek można spokojnie odłożyć w kąt.
Odtwarzacz otrzymał lustrzany, przyciemniany lekko front z kwadratowym sterowaniem po prawej stronie. Kwadrat sterujący działający w czterech kierunkach ma w środku piąty przycisk. Całość sterowania jest subtelnie podświetlana niebieskim światłem.
Wyświetlane na ekranie dane są doskonale widoczne przy mniej intensywnym oświetleniu, jednak w pełnym słońcu należy unikać puszczenia sobie słonecznego zajączka w oczy. Z lusterkiem na odtwarzaczu to bardzo możliwe. Jasność ekranu OLED jest sterowana - można wybrać osiem jej poziomów, przy czym najsilniejszy z nich nie przeszkadza nawet w ciemnościach.
Centralną cześć odtwarzacza zajmuje niewielki ekran OLED o dwóch kolorach, znanych z innych wyświetlaczy. Jego górna cześć jest żółta, natomiast dolna, trzy razy większa, dostała kolor turkusowy. W sumie ekran może prezentować jednocześnie dane w czterech liniach.
Przedni lustrzany panel jest rozcięty po lewej stronie. To tam od głównego korpusu obudowy oddziela się zatyczka, pod którą kryje się standardowej wielkości złącze USB. Pokrywka nie jest niestety w żaden sposób połączona z odtwarzaczem, jednak jej zgubienie, gdy zakrywa interfejs, jest mało prawdopodobne. Konstrukcja kapturka uniemożliwia przypadkowe łatwe jego ściągnięcie.
Urządzenie otrzymało jeszcze cztery guziki na bokach, odpowiadające za zmianę głośności, szybki dostęp do menu oraz blokowanie działania klawiszy. Wszystkie znajdują się w grubszym końcu, gdzie umieszczono też wbudowany mikrofon, wejście dla słuchawek (mini jack) i slot dla kart pamięci.
Bez włączania już widać, że obsługa odtwarzacza jedną ręką nie będzie raczej możliwa.
Mały grajek, mało w menu
To, że Sansa Express to prosty odtwarzacz, widać po uruchomieniu sprzętu i spojrzeniu w menu. Ustawień jest tu niewiele, co z pewnością wpływa na szybkie nauczenie się obsługi sprzętu. Cztery główne grupy w menu to "Muzyka", "Radio", "Głos" i "Ustawienia". Odtwarzacz pośród kilkunastu języków oferuje także menu w języku polskim (choć zdarzają się w nim niewielkie zagraniczne wstawki).
Menu jest raczej przejrzyste, choć sterowanie mogłoby być ograniczone jedynie do głównego kontrolera umieszczonego w kwadratowym przycisku na przednim panelu.
Sprzęt odtwarza pliki MP3, WMA (w tym z zabezpieczeniami Microsoftu) i WAV, radzi sobie ze zbiorami przeniesionymi wprost do pamięci, lub segregowanymi tam w katalogach. Zakładka "Muzyka" pozwala na odtwarzanie plików przeniesionych do pamięci Sansy z komputera, ale i zapisanych samym odtwarzaczem, dzięki wbudowanemu mikrofonowi lub zapisowi z tunera radiowego.
Zapis z mikrofonu może być wykorzystywany tylko do rejestracji notatek głosowych. Jakość dźwięku jest niezła, gdy z niewielkiej odległości mówi się wprost w stronę mikrofonu. Wystarczy tylko odsunąć mikrofon i nie mówić bezpośrednio do niego, by dźwięk był dużo gorzej słyszalny. Zapis dźwięków przez mikrofon możliwy jest tylko w jednym formacie, WAV, z jakością 22 KHz i wskaźnikiem bitrate na poziomie około 90 Kb/s.
W przypadku nagrania radiowego jakość jest znacznie lepsza. Sprzęt rejestruje pliki z częstotliwością próbkowania 32 KHz, w 16 bitach i w stereo. Wskaźnik bitrate testowego zbioru sięgał 1024 Kb/s. Tak jak poprzednio, i to nagranie jest zapisywane w pliku WAV (szkoda, bo zbiór MP3 byłby bardziej ekonomicznym sposobem rejestracji ). Niestety, oferowane zbiory są raczej obszerne. 13 testowych sekund nagrania zajęło podczas prób 1,6 MB.
Denerwującą opcją przy nagrywaniu głosu, czy to z mikrofonu, czy też z radia jest potwierdzanie chęci zapisania pliku po ukończeniu jego rejestracji. To tak jakby odtwarzacz upewniał się, że po rozpoczęciu zapisywania dźwięku użytkownik chce rzeczywiście tego zapisu dokonać.
Odtwarzanie muzyki daje raczej pozytywne odczucia. Słuchawki, które przypominają te dołączane do innych, droższych odtwarzaczy SanDiska sprawują się całkiem nieźle. Jednak o ile z niskimi tonami radzą sobie dostatecznie dobrze, z wysokimi nie jest tak samo i często podszczypują one w uszy. Dzieje się tak szczególnie przy nastawieniu dużych głośności. Kiedy odtwarzacz gra cicho, niskim tonom brakuje mocy, wydaje się też, że nie ma nieco środka, a dźwięk robi się płaski.
Głośności, z którymi pracuje odtwarzacz, pozostawiają trochę do życzenia. Natężenie dźwięku uzyskiwane przy maksymalnym zwiększeniu głośności jest aż nadto wystarczające, jednak do około jednej czwartej skali odtwarzacz gra raczej cicho (co sprawdziliśmy na wielu zbiorach, w tym tych, które "firmowo" znalazły się w pamięci urządzenia). Podobne zachowanie odtwarzacz pokazywał i z innymi słuchawkami.
Kiedy z kolei w ustawieniach Sansy wybierze się głośne odtwarzanie, przy ustawieniu niewielkich poziomów głośności sprzęt zachowuje się już nieźle, jednak przy najwyższej głośności w tym trybie siła dźwięku jest niemal nie do zniesienia. Nagrania zlewają się w często w jedną wielką kupę dźwięków, skutecznie dręcząc uszy.
Nagrania można poprawiać pięcioma zdefiniowanymi wcześniej ustawieniami equalizera oraz jednym, w którym pięć zakresów częstotliwości można regulować samodzielnie. Z ustawień fabrycznych najlepiej spisywało się to podstawowe "Normalne". Pozostałe to "Pop", "Rock", "Jazz", "Klasyczne" i "Użytkownika".
Muzyka może być odtwarzana standardowo, po kolei, zbiór nagrań może być powtarzany lub odtwarzacz może zająć się odgrywaniem utworów z utworzonej przez użytkownika listy. Dostęp do zbiorów możliwy jest także dzięki danym odczytywanym z tagów zbiorów muzycznych. Sansa Express dzieli zbiory dzięki tym wpisom na katalogi, według wykonawców, albumów, gatunków czy też tytułów.
Podczas przewijania zbiorów muzycznych użytkownik nie usłyszy nic, bo odbywa się ono w ciszy. Przy okazji naszego testowego modelu ciszy tej nieco potrzebowaliśmy, bowiem guzik odpowiadający za zwiększanie głośności często blokował się w pozycji wciśniętej, zwiększając głośność do wartości maksymalnej (oby była to wada jedynie modelu testowego).
Jako pamięć zewnętrzna, odtwarzacz wraz z zainstalowaną kartą widziany jest przez system jak dwa napędy.
Ponieważ Sansa Express pracuje w trybie MTP (Media Transfer Protocol), próba przenoszenia zbiorów "niezgodnych" z odtwarzaczem kończy się stale pojawiającą się informacją o możliwej potrzebie konwertowania niektórych zbiorów na kompatybilny format. Nie oznacza to jednak, że przeniesienie takich danych nie jest możliwe.
W przypadku wykorzystania Sansy Express jako wtyczki z pamięcią flash nie należy nastawiać się na rewelacyjne wyniki. Mimo obiecywanego szybkiego połączenia USB 2.0, nie jest to transfer ekspresowy. Przeniesienie zbioru o objętości 700 MB do odtwarzacza zajęło nieco ponad 5 minut.
Bateria odtwarzacza, zdaniem producenta, starczać ma nawet na 15 godzin odtwarzania muzyki. Maksymalne zbliżenie się do tej wartości jest zapewne możliwe przy ustawieniu wszystkich parametrów wpływających na jak najmniejsze zużycie prądu z akumulatorów. W próbach z mieszanką plików MP3 o jakości bitrate 128 Kb/s, 160 KB/s i 192 Kb/s i zerkania od czasu do czasu na ekran, czas pracy odtwarzacza spadł do około 8,5-9 godzin.
Ładowanie akumulatora trwa nieco ponad 2 godziny. Podczas tego procesu odtwarzacz bardzo wyraźnie się grzeje.
Podsumowanie
Reklamowana symbolem LilMonsta ("Little Monster", mały potwór) Sansa Express od SanDisk nie zaskakuje niczym szczególnym. To prosty odtwarzacz, który - gdyby nie blokujący się przycisk - można byłoby nazwać porządnym. Ani wykonanie, ani wykorzystane materiały nie budzą jednak większych sensacji. Na pierwszy rzut oka urządzenie można nazwać eleganckim.
Sprzęt jest jednym z tańszych modeli w ofercie SanDiska, a mimo to kosztuje relatywnie niemało, bo około 270 złotych.
Sansa Express gra całkiem poprawnie, szczególnie, że dołączone słuchawki wcale nie są złe. Odtwarzacz pozwala modyfikować dźwięk equalizerem, a możliwość samodzielnego doboru jego ustawień to kolejna zaleta. Brzmienie urządzenia jest dostatecznie dobre, szczególnie z droższymi słuchawkami. Jednak by cieszyć się dźwiękiem, trzeba odpowiednio dobrać głośność. Nieco wątpliwości można mieć do rozdzielenia głośności odtwarzania na dwie grupy, normalną i wysoką. Zamiast tego podziału, producent powinien pomyśleć o zaproponowaniu jednej, dobrze wypośrodkowanej skali.
Na pewno zaletą jest prostota obsługi, choć mogłoby być prościej, gdyby nieco zmodyfikować sposób sterowania. Niewielkie menu można zapamiętać dosłownie po minucie. Na pochwałę zasługuje też możliwość dodawania urządzeniu pamięci na kartach microSD (choć dostęp do niej i do pamięci wbudowanej mógłby być połączony).
Jeśli ktoś będzie rozważać zakup tego sprzętu, lepiej wcześniej rozejrzeć się wśród alternatywnych produktów w podobnej cenie. Sansa Express z pewnością znajdzie kilku konkurentów.
Do testów dostarczył: SanDisk
Cena w dniu publikacji (z VAT): około 270 złotych