Witajcie na Estralli. Podobnież jak planety układu Valkiria, tak i ten świat oddalony jest w najdalszym zakamarku znanej cywilizacji galaktyki. Co więcej, jest ona miejscem tajnych eksperymentów korporacji LoreGen. Od jakiegoś czasu wszelcy złoczyńcy i egzekutorzy mafijni używają pewnego stymulantu, który nadaje im zaciekłości we wszelkich konfrontacjach zbrojnych. Ci, których schwytano i przesłuchano wskazują na LoreGen. Sztab SpecForce’u zleca jednemu ze swoich najlepszych dowódców – niejakiemu Northwoodowi – tajną misję. Na planecie Estralla, nieoficjalnie należącej do LoreGenu, odkryto tajne laboratoria, które należy infiltrować i wysadzić w powietrze. Realizację tego zadania Northwood powierza swoim dwóm asom – Pointerowi i Loganowi. Zanim jednak okręt kosmiczny wyruszy w kierunku Estralli, nasi komandosi muszą przetestować nowe kombinezony i ich nowe możliwości. Ten swoisty samouczek wyszedł Techlandowi o wiele lepiej niż nieszczęsny prolog w Chromie, który swoją realizacją zniechęcił wielu graczy do dalszej rozgrywki. Po zapoznaniu się z nowymi możliwościami, agenci SpecForce’u są gotowi do akcji. Okręt dolatuje na orbitę Estralli, bohaterowie lądownikiem dostają się na jej powierzchnię i rozpoczyna się misja. Techland ma tendencję do wykorzystywania stereotypów i klisz, a więc i tym razem bierzemy udział w zadaniu pt. „rutynowa misja zmienia się w piekło, a bohaterowie stają w samym środku wojny domowej”. Obiekty zaminowane, bohaterowie zmierzają już do lądownika i nagle wszystko się psuje. Northwood informuje, że okręt został zaatakowany i... w połowie komunikatu łączność zostaje przerwana. Statek kosmiczny SpecForce’u został zniszczony, zaś żołnierze LoreGenu rozpoczynają polowanie na dwóch ocalałych agentów... Żeby wszystko nabrało jeszcze większej nuty dramatu, w najmniej spodziewanym momencie, podczas oblężenia pojawiają się rebelianci walczący o wolną Estrallę. Zanim wyjaśnią naszym bohaterom, kim są i po co walczą, nakazują wskakiwać do ścigaczy i uciekać do obozowiska, gdzie spokojnie będzie można porozmawiać... Później, jak nie trudno się domyślić, stajemy po stronie tych dobrych i pomagamy im rozprawić się z LoreGenem na powierzchni Estralli, odkrywając jednocześnie straszliwą i przerażającą tajemnicę eksperymentów, jakie korporacja prowadzi na tej planecie...
Z pozoru wydawać by się mogło, że pomimo rutynowego wręcz scenariusza, historia SpecForce została opowiedziana w sposób przejrzysty, wyczerpujący i klarowny. Niestety już na samym początku rozgrywki pojawiają się zgrzyty i sugestie, że coś jest nie tak. Po pierwsze, razi kompletny brak przerywników filmowych. Całkowita rezygnacja z intra wprowadzającego nas w realia rozgrywki także nie wróżyła nic dobrego. Jak więc dowiadujemy się o fabule? Podczas wczytywania się danej misji oglądamy splash-screen, na którym napisane jest wszystko, co powinniśmy wiedzieć. Cały zarys tego, co doprowadziło do rzucenia cienia podejrzeń na korporację LoreGen, a także to, jaki jest cel pierwszej misji. Później jest nieco lepiej – podczas realizacji zadania włączają się dialogi między bohaterami, które wyjaśniają nam dalsze elementy scenariusza. Niby wszystko jest OK, bo fabuła zgrabnie jest przedstawiana graczom, ale w świetle byle jakiej innej produkcji wypada bardzo ubogo... Co, jak co, ale nawet najtańsze low-budgety z ValuSoftu posiadają przerywniki filmowe. Czy formuła narracji fabuły poprzez dialogi samoistnie inicjowane podczas realizacji misji wystarczą graczom? Mnie nie wystarczyły.
Estralla jest planetą garściami czerpiąca z księżyca miśków Wookie z Powrotu Jedi. Gigantycznych rozmiarów drzewa, bujna flora i drapieżna fauna. Olbrzymie otwarte przestrzenie, często pokryte gęstą mgłą, nadają planecie świetny klimat. Przemierzając jej tereny będziemy zwiedzać zarówno górzyste regiony, bagienne mokradła czy gęste lasy, w których niebezpieczeństwo czyha na każdym kroku. Jakość wykonania tego świata nie budzi żadnych zastrzeżeń – szczegółowe i dopracowane tekstury nadają grze poczucia realizmu. Poruszające się na wietrze gałęzie, krzaki czy trawa także robią wrażenie. Trochę mniejsze, jeśli przyjrzymy się im dokładnie – płaskie tekstury, które zawsze ustawione są przodem do gracza... ciekawe, że w grach stosuje się już technologie, które realistycznie symulują roślinność, a Chrome Engine w dalszym ciągu korzysta z przedpotopowych zagrywek znanych z Duke Nukem 3D.
Skoro już przy grafice jesteśmy, warto nadmienić, że pięta achillesowa Chrome’a – czyli modele postaci – została wyeliminowana ze SpecForce’a. Zapewne wszyscy pamiętacie, jak irytująco małe i zlewające się z tłem były modele przeciwników, którzy atakowali nas z oddali. Trafienie ich doprowadzało gracza do szewskiej pasji. Tutaj problem wyeliminowano – postacie są bardziej wyróżniające się z tła, a większość wrogów ubrana jest w specjalne skafandry, dzięki którym wyglądają jak armia sklonowanych Master Chiefów z dylogii Halo. Na szczęście przeciwnicy nie są tak bystrzy, jak bohater wyżej wymienionego przeboju z Xboksa. W każdym razie problem zlewania się modeli z otoczeniem został wyeliminowany... co prawda kosztem różnorodności modeli, bo wszyscy żołnierze LoreGenu wyglądają dokładnie tak samo i jedyne co ich wyróżnia, to trzymana w rękach broń. Z drugiej strony mamy rebeliantów, którzy z kombinezonów już nie korzystają... i biegają z widocznymi twarzami, które... nie wypadają w żaden sposób atrakcyjnie w dzisiejszych czasach – co zresztą możecie sami zauważyć na screenach z gry. Podrasowane Photoshopem tekstury twarzy nie wypadają w SpecForce zbyt okazale i tak naprawdę lepiej by było, gdyby rebelianci zainwestowali w kaski. Jeszcze jak są daleko i patrzą przed siebie to nie rażą, ale jeśli się do nich zbliżymy, a oni... nie daj Boże... spojrzą na nas, to serce gracza od razu smutkiem i goryczą się wypełnia.
Walory merytoryczne? Podobnie jak w przypadku Chrome misje kładą nacisk na taktykę. Którą sobie obierzemy? To już nasza decyzja, jakkolwiek Pointer często nam sugeruje, w jaki sposób powinniśmy rozegrać dany mecz. Niekoniecznie musimy stosować się do jego zaleceń, ale czasami jest to wymóg ze strony Techlandu – zbytnio się oddalimy, albo zbyt samowolnie będziemy realizować założenia misji... to ekran się ściemni, a nas przywita komunikat, że nie wypełniliśmy wymogów. Generalnie wszystko sprowadza się do dotarcia do określonego miejsca na mapie i zrealizowania celu misji – podłożenia ładunków wybuchowych, obrony obozu czy też innego lądownika przed szturmem żołnierzy LoreGenu itd. Techland już w Chromie udowodnił, że ma smykałkę do projektowania ciekawych scenariuszy – może niekoniecznie pod względem fabularnym, ale pod kątem walorów merytorycznych. Nie będzie więc wcale tak łatwo wypełniać kolejne zadania danej misji i właśnie w tym tkwi clue SpecForce’a. Tak naprawdę nieważne, czy kolejne poziomy są ze sobą powiązane czy też nie. Każdy z nich to oddzielne wyzwanie, które w zależności od wybranego stopnia trudności rozgrywki dostarczy nam zupełnie innych doznań.
O poziom realizmu także zadbano. Logan nie może dźwigać ze sobą ton sprzętu i ekwipunku. Ma ograniczoną przestrzeń w plecaku i to jak ją zagospodarujemy zależy tylko od naszej pomysłowości. Jasne jest, że będą ograniczenia zarówno w ilości posiadanej broni (zazwyczaj pistolet i jeden karabin), jak i dodatkowych gadżetów i ekwipunku (apteczki, baterie czy też amunicja). Nie mamy - tak jak w Chromie - możliwości uzbrojenia się przed misją – tutaj wszystko dzieje się samoistnie i to, co znajdziemy na danym poziomie, znajdzie się w naszym arsenale, jeśli tylko sobie tego zażyczymy. Niezbędne więc będzie przeszukiwanie ciał wybitych przeciwników – jeśli nie po to, aby zabrać im broń, to chociaż w celu ograbienia ich z amunicji czy apteczek. Ważnym elementem stają się również baterie, które zasilają nowy skafander Logana...
No właśnie... skafander. W Chromie Bolt korzystał z implantów, które dawały mu nadludzkie możliwości i zwiększały jego parametry. W dziejącym się lata wcześniej SpecForce ta technologia nie jest jeszcze znana – żołnierze muszą się posługiwać specjalnymi skafandrami bojowymi. Ten, z którego korzysta Logan daje mu możliwość korzystania z kilku nowych możliwości. Przede wszystkim skafander ma możliwość redukowania części energii kinetycznej pocisków które weń trafiają. Po drugie może zwiększyć prędkość działania Bolta – efekt zbliżony do spowolnienia czasu znanego z Max Payne. Kolejną zaletą jest możliwość zwiększenia szybkości i ciężaru... no i ostatecznie opcja kamuflażu, która sprawia, że nasz bohater staje się niewidzialny. Oczywiście każda z tych możliwości działa tylko przez pewien czas od aktywacji. O czasie funkcjonowania decyduje zapas baterii, jakie posiadamy w plecaku. Jeśli wyczerpiemy zapasy, wówczas zmieniamy się w zwykłego człowieka, pozbawionego dobrodziejstw nowoczesnej technologii. Tak naprawdę tylko spowolnienia czasu przydały mi się podczas rozgrywki, sporadycznie korzystałem też z kamuflażu, aby niezauważenie przedostać się przez rejon patrolowany przez żołnierzy LoreGenu. Z pozostałych dwóch opcji skorzystałem wyłącznie podczas szkolenia/samouczka przed pierwszą misją.
Ważnym elementem rozgrywki są też pojazdy i towarzysząca im fizyka. Już podczas projektowania pierwszego Chrome’a inspiracją była Halo. Niestety zarówno w wersji podstawowej, jak i SpecForce sterowanie pojazdami nie jest tak intuicyjnie i zoptymalizowane jak w przypadku dzieła Bungie. Misja, w której jesteśmy zmuszeni uciekać na ścigaczach między drzewami niczym w Powrocie Jedi dostarczy graczom wielu emocji... niestety tych negatywnych. Kłopotliwe sterowanie i kiepska mobilność ścigacza sprawi, że ciężko będzie się nam sterowało. Lepiej jest w przypadku łazików – tutaj fizyka sprawuje się już o wiele bardziej realistycznie.
Jaki więc jest ten SpecForce? Widać, że projektanci mieli wielkie ambicje i chcieli stworzyć coś równie dobrego jak Chrome. Niestety budżet produkcji skutecznie pokrzyżował im szyki i sprawił, że jest to nic więcej jak pakiet nowych misji – który tak naprawdę mógłby być wydawany oddzielnie co miesiąc za pośrednictwem internetu. Zlepiono ze sobą kilka misji, dorobione otoczkę, nagrano dialogi. Dobrze chociaż, że gra nie wymaga zainstalowanego Chrome i funkcjonuje samodzielnie. Jednak cena za SpecForce nie jest w ogóle adekwatna do tego, co tytuł sobą reprezentuje i co oferuje graczom w świetle konkurencyjnych produktów. Tego typu pakiet misji nie powinien kosztować więcej niż 49 zł. Techland tanim kosztem produkcji próbuje nabić sobie kieszeń. Ale czy takim manewrem marketingowym nie zniechęci graczy do swoich kolejnych produkcji? W świetle SpecForce’a nasuwa się pytanie o inny, też autosklonowany projekt Techlandu – a konkretnie Volkswagen Golf Racer. Projekt, co do którego można mieć podejrzenia, że będzie niczym innym jak Xpand Rally z prawdziwymi modelami Golfa. Jeśli na tym różnice między tymi rajdówkami się skończą, to będzie to oznaczać jedynie upadek moralny. Oby podejrzenia okazały się błędne i oby kolejne produkcje Techlandu, czyli Call of Juarez i Island of Living Dead były czymś więcej, niż Chromem z nowymi teksturami.
Ocena:
-
Grafika: 6/10
-
Dźwięk: 7/10
-
Grywalność: 7/10
-
Ogółem: 6/10
Platforma: PC Cena: 69,90 zł Dystrybutor: Techland