Model, który trafił do nas to sprzęt z procesorem Intel Pentium M 740 z zgarem 1,73 GHz. Komputer oznaczono naklejką z symbolem Centrino. Wiadomo więc, że w jego wnętrzu, prócz procesora pracuje jeszcze dwójka układów składających się na mobilne rozwiązanie Centrino, a więc chipset serii Alviso oraz moduł komunikacji bezprzewodowej WLAN.
Początkowo chcieliśmy sprawdzić w działaniu najtańszy z modeli S260, tym samym najbardziej przystępny cenowo. Okazało się jednak, że w parku prasowym nie znajduje się biały model z Celeronem M 360 1,4 GHz, jest natomiast, opisana w tym artykule, Sonoma (to nazwa kodowa drugiej generacji Centrino). Cena komputera, który do nas trafił jest o ponad osiemset złotych wyższa od tej, którą wystawiono za model z Celeronem M. Jednak przetestowany w naszej redakcji komputer California Access to nie najdroższa z ofert w linii S260. Do wyboru pozostaje jeszcze maszyna z 2-gigahercowym procesorem Pentium M 760. Ten model jednak to już wydatek ponad 5,6 tys. złotych. Testowany przez nas model znajdował się gdzieś w pół drogi między wersją najtańszą a najdroższą.
Komputer z pudełka czyli Kalifornia z Chin
Pierwszym, co przykuwa uwagę osób spoglądających na ten niewielki, bo 12,1-calowy komputer jest oczywiście niesamowita, biała obudowa. Nie ma w niej żadnych ekstrawagancji, zaokrąglanych brzegów i akcentów kolorystycznych. Całe wrażenie to efekt wykorzystania bieli. Jednak nie jest to pomysł spod znaku California Access. Kiedy użytkownik dostaje komputer we własne ręce, w ciągu pierwszej sekundy dowiaduje się, kto tak naprawdę odpowiada za wyprodukowanie sprzętu. To znany tajwański producent, Micro-Star International. Komputer wyposażony w znaki CA jest sprzedawany w kartonowych pudełkach MSI, oblepionych niczym opakowanie zastępcze batona czekoladopodobnego z dawnych lat, metką "z Kaliforni". Ale nie jest to wada, dobrze wiedzieć, że komputer powstał w znanej firmie.
Egzemplarz, który otrzymaliśmy robił szczególne wrażenie, gdyż zamknięty nie posiadał żadnych oznaczeń. Klapka z ekranem nie miała naklejonego napisu z marką, który widzieliśmy na innych modelach serii S260.
Co można powiedzieć po pierwszym spojrzeniu na komputer? Jest jasny, a pokrycie nie jest śliskie i błyszczące, ale raczej szorstkie i matowe. Przed otwarciem komputer pozwala zauważyć w nim pierwsze elementy składowe maszyny, ale szybko i braki. Laptop otrzymał od producenta trzy złącza USB 2.0, port FireWire, wejście mikrofonu i wyjście słuchawkowe (pełniące także rolę wyjścia S/PDIF), złącze zewnętrznego monitora lub projektora, slot PCMCIA oraz czytnik kart flash trzech formatów (SD, MMC i Memory Stick), gniazdo modemu i sieci. Mimo niewielkich rozmiarów, w maszynie zmieścił się też napęd nagrywający płyty DVD typu Dual (HL-DT-ST DVD-RW GCA-4080N). To wszystko. Zabrakło tu m.in. portu podczerwieni (pozwalającego na łatwą komunikację komputera z telefonami komórkowymi oraz cyfrowymi asystentami) i wyprowadzenia obrazu na odbiornik TV (TV Out). Na tyle obudowy, zaraz obok baterii, umieszczono złącze dla zamka zabezpieczającego typu Kensington.
12,1-calowy monitor pozwala na wyświetlanie obrazu z rozdzielczością do 1280×800 pikseli. To rozdzielczość podstawowa ekranu, pozwalająca w pełni wykorzystać zalety szerokiego, choć niewielkiego ekranu. W dwóch niższych dostępnych rozdzielczościach, a więc w 1024×768 i 800×pikseli, wyświetlana grafika jest rozciągana z formatu 4:3 do 16:10, a zawartość ekranu wygląda mało estetycznie. Przy ustawieniach podstawowych, 1280×800, grafika prezentuje się oczywiście bez zniekształceń.
Matryca pokryta jest błyszczącą powłoką (glare), skutecznie odbijającą światło. Nieco to przeszkadza, szczególnie kiedy mocno oświetleni siedzimy przed monitorem. Można wtedy prócz wyświetlanych obrazów dostrzec w ekranie swoje odbicie. Efekt jest nienajlepszy, ale na szczęście występuje tylko w bardzo specyficznych warunkach.
Jeszcze jedna uwaga dotyczące monitora, ale nie generowanego przezeń obrazu, a pokrywy mającej go chronić. Naszym zdaniem jest zbyt elastyczna i nie sprawia wrażenia dobrego zabezpieczenia dla matrycy LCD. Niestety jak dobrze chroni ekran nie byliśmy w stanie sprawdzić.
Mieszczący się pod ekranem pasek z nakleją California Acces ma nie tylko zadanie reklamowe. To maskownica głośników komputera. Ich wymiary powinny bez włączania muzyki pozwolić na ich ocenę, niestety negatywną. Dla osób chcących delektować się muzyką płynącą w ten sposób z komputera z pewnością nie wystarczą. Tym, którzy poszukują dużo lepszego brzmienia, California Access proponuje złącze słuchawkowe zainstalowane na przedzie komputera, obok portu mikrofonu i FireWire. Niestety w przypadku wykorzystywania komunikatorów internetowych z funkcjami komunikowania głosowego, prócz słuchawek, przyda się coś jeszcze. W S260 zbrakło mikrofonu. Pozostaje więc wykorzystanie zestawu słuchawkowego połączonego z przednimi interfejsami komputera.
Dolna część notebooka zajęta jest, co nie jest niezwykłe, w głównej mierze przez klawiaturę. Podobnie jak cały komputer, klawisze są białe. Nadrukowane na nich litery mają ciemnoszarą barwę, a dodatkowe funkcje oznaczono kolorem niebieskim. Klawiatura posiada 86 klawiszy. Oczywiście nie ma tu wydzielonej części numerycznej, a obecne klawisze "skompresowano" na tyle, by zmieściły się w niewielkiej obudowie komputera (jej wymiary to 303 mm na 225 mm na 26-28 mm, waga - 1,8 kg). Prócz spacji, największym klawiszem klawiatury nie jest Enter, ale lewy Shift. Funkcyjny przycisk Fn umieszczono na skraju w lewej dolnej części klawiatury. Przyciski są płaskie, a ich skok niewielki, ale moment zadziałania każdego z nich jest dobrze wyczuwalny. Pisanie jest wygodne, choć każdy, kto "przesiądzie" się na ten laptopa z komputera stacjonarnego będzie musiał nieco poćwiczyć.
W notebookach klawiaturze przeważnie towarzyszy jeszcze dodatkowe urządzenie pozwalające symulować posługiwanie się myszą. W przypadku komputera S260 jest to touchpad. To najprostsze tego typu urządzenie, pozbawione takich gadgetów jak boczny pasek do przesuwania zawartości okien w pionie. Touchpad ma format standardowy, choć niektórzy producenci oferują już je w proporcjach odpowiadających wymiarom ekranu (jeśli ekran ma szeroki format, to i płytka dotykowa taki dostaje). Ma to podobno usprawniać poruszanie się wskaźnikiem po ekranie. Tymczasem ta "nieścisłość" w maszynie S260 nie sprawia żadnych kłopotów. Odpowiednie ustawienie touchpada rozwiązuje ten problem.
Poniżej umieszczono dwa przyciski symulujące klawisze myszki. Ich działanie można przestawiać, tak więc wykorzystanie touchpada będzie wygodne zarówno dla osób praworęcznych, ale i leworęcznych. Niestety posługiwanie się nimi nie do końca jest wygodne. Kiedy palec wskazujący wędruje po płytce, kciukiem można obsługiwać przyciski. Dla osób o większych, męskich dłoniach, taka ekwilibrystyka może być jednak męcząca, choć można znaleźć wyjaśnienie tego utrudnienia w kolorze laptopa. Spotkaliśmy się bowiem ze zdaniami, że to bardzo damski komputer (dla panów przygotowano wersję w srebrnej obudowie :)).
Powyżej głównej klawiatury mamy jeszcze pięć dodatkowych guzików. W centrum jest tu otoczony świecącym się pierścieniem włącznik komputera. Po jego lewej stronie umieszczono dwa przyciski odpowiadające za szybkie uruchamianie aplikacji pocztowej oraz przeglądarki internetowej (wytłoczona na obudowie ikona sugeruje Internet Explorera ;-)). Po prawej stronie włącznika znalazły się przyciski odpowiedzialne za uruchamianie anteny komunikacji bezprzewodowej WiFi oraz programowalny guzik z ikoną symbolizującą lupę. Guzik można zaprogramować tak, by jego wciśnięcie otwierało dowolnie wybrany plik w komputerze. Standardowo, z jego pomocą można szybko dostać się do opcji "Wyszukaj" systemu Windows.
Ostatnim elementem mieszczącym się zaraz przed touchpadem jest zestaw kontrolek z diodami, informujących użytkownika o włączonych opcjach. Mamy tu standardowe wskaźniki wciśniętego przycisku CapsLock, rodzaju zasilania czy włączonej anteny Wireless LAN. Szkoda, że producent nie zdecydował się na wykorzystanie diod o tym samym kolorze. W S260 mamy trochę niebieskiego, trochę zielonego, a przy wyczerpujących się bateriach i czerwonego światła, wszystko za półprzezroczystą, plastikową zaślepką.
Na spodzie komputera, prócz otworu wentylatora znalazły się tylko dwa suwaki, odpowiedzialne za odblokowywanie baterii i odłączanie jej od komputera.
Oprogramowanie
Razem z komputerem otrzymujemy jedną płytę z oprogramowaniem. Komputer nie jest standardowo wyposażony w system operacyjny, choć jego dokupienie jest możliwe. Na płytce z zestawu znajduje się kilka pożytecznych aplikacji oraz programy konieczne do prawidłowego wykorzystania funkcji maszyny.
Mamy więc sterowniki chipsetu komputera, odpowiedzialne za grafikę, dźwięk, połączenia sieciowe i modem. Mamy też na niej oprogramowanie sterujące dla modułu komunikacji WLAN oraz czytnika kart pamięci flash. Instalacja jest niemal automatyczna i nie powinna sprawiać kłopotów. Na tych, którzy postanowią nieco głębiej eksplorować płytkę, czeka kilka aplikacji.
Niektóre programy po raz kolejny przypominają o pochodzeniu komputera. MSI Live Update to aplikacja pozwalająca S260 podłączonemu do sieci na aktualizowanie jego oprogramowania. Pozwala na pobieranie najnowszych wersji BIOSu, sterowników czy kolejnych edycji niewielkich narzędzi, o których za moment.
MSI SCM (System Control Manager) to zbiór narzędzi pozwalających na wygodniejsze sterowanie komputerem, a także zarządzanie jego zasilaniem. Dzięki tej aplikacji można też ustalić przyporządkowanie odpowiedniego pliku do jednego z czterech przycisków funkcyjnych powyżej klawiatury. Ale to nie wszystko. Jest tam też niewielkie narzędzie pozwalające na sprawdzanie konta poczty internetowej.
Najważniejszym narzędziem tego zestawu jest jednak tzw. Energy Station, czyli aplikacja rozszerzająca opcje zarządzania energią w systemie Windows. Program pozwala na wybór jednego z profili zarządzania energią, dopasowującego wydajność komputera i jasność ekranu do odpowiednich zadań. Jest tu osiem ustawień, od zwanego "Full Performace", pozwalającego na maksymalne podświetlenie ekranu i zwiększenie częstotliwości procesora do maksimum (1,73 GHz, przy napięciu 1,365 V), do ustawienia zwanego "High Battery Performance", spotykanego też w systemie Windows XP pod nazwą Maksimum Baterii. Wtedy procesor Pentium M potrafi zwolnić do 800 MHz przy napięciu 0,988 V. W każdym z ustawień można dodatkowo modyfikować takie parametry, jak czas wyłączenia się monitora, zarówno w przypadku zasilania z sieci jak i przy pracy na akumulatorach, wyłączenia twardego dysku, czas włączenia czuwania systemu i jego hibernacji oraz wyboru jasności ekranu, na jaką ma przełączać się komputer po wyjęciu wtyczki zasilania sieciowego (ekran ma osiem stopni podświetlenia).
Kolejna aplikacja to już narzędzie związane z surfingiem po sieci. To Norton Internet Security, aplikacja zabezpieczająca komputer przed niebezpieczeństwami czyhającymi w Internecie, spamem i wirusami. To produkt firmy Symantec. Jeśli użytkownik życzy sobie więcej bezpieczeństwa, może zainstalować to narzędzie. Za darmo nie popracuje ono jednak długo. Program oferuje 90-dniową darmową ochronę oraz możliwość jej dalszej kontynuacji za opłatą. Aplikacja może zastąpić standardowy firewall systemu Windows.
Resztę płyty zajmuje kilka narzędzi od firmy CyberLink. To PowerDirector, PowerDVD oraz DVD Soluion. Wszystkie aplikacje maja sprawić, że wbudowany napęd DVD nie będzie stać bezczynnie, ale pozwoli na odtwarzanie i nagrywanie materiałów DVD.
Ostatnią z aplikacji jest angielska wersja programu Adobe Acrobat Reader 7. Dzięki niej odczytamy zapisane w formie elektronicznej podręczniki obsługi komputera zamieszczone na płycie, a także mnóstwo innych dokumentów zapisywanych w popularnym formacie PDF.
Testy
W testach wydajności komputera wykorzystaliśmy programy ScienceMark 2.0, PCMark2004, dwa testy rodziny 3DMark (2001 SE i 03) i AquaMark3 dla sprawdzenia graficznych możliwości komputera, oraz HDTach i Battery Eater. Szczególnie skupiliśmy się na tym ostatnim programie. Bateria zastosowana w S260 jest tak jak cały komputer... niewielka. Na jak długą pracę i zabawę pozwala, postanowiliśmy sprawdzić w kilku próbach przeprowadzonych w rzeczywistych warunkach. Mamy nadzieję, że przydadzą się Wam tego typu dane w ostatecznej ocenie maszyny California Access.
Wyniki uzyskane przez komputer porównaliśmy do już testowanych w PCLab.pl maszyn, w tym LG XNOTE LS70 Express, wykorzystującego taki sam procesor, ale z pamięcią DDR2.
Na pierwszy ogień bierzemy test przepustowości pamięci operacyjnej ScienceMark 2.0.
W teście Molecular Dynamics komputer S260 pokazał lepszy wynik od wyekwipowanego w taki sam procesor komputera LG.
Test Primordia pokazał niemal identyczny wynik jak u konkurenta spod znaku LG. Maszyna przegrywa jednak wyraźnie z komputerami z procesorami AMD. Podobnie, dotrzymując kroku sprzętowi LG, S260 zachował się także w przypadku testu szyfrowania.
Postanowiliśmy przetestować układ graficzny S260. Nie należy tu spodziewać się wydajnościowych cudów, gdyż jest to w przypadku tego komputera rozwiązanie zintegrowane. Warto jednak zauważyć, że Intel Graphics Media Accelerator 900, mimo że odstaje w tabelach od swoich konkurentów, działających poza chipsetem i z własną pamięcią oraz oferujących sporo większą wydajność, nie uniemożliwia wcale grania. Podczas testów spokojnie można było się bawić np. w Grand Theft Auto 3. Oczywiście, gdzieniegdzie grafika niedomagała, jednak kłopoty te można zaakceptować. Pogodzić trzeba się z faktem, że najnowszych tytułów gier 3D z pewnością na ekranie S260 oglądać się nie da. Konkurenci korzystali z silnych układów, Acer Ferrari wykorzystywał chip Mobility Radeon 9700, LG także mobilnego Radeona X600, a MSI Mobility Radeona X700.
Wyniki w 3DMark2001 SE oraz AquaMark3 nie wystawiają najlepszej oceny zintegrowanej grafice w komputerze California Access, kiedy porówna się ją do silnych akceleratorów. Pokazują jednak, jak dobrze spisali się architekci Intela budując trzecią już generację zintegrowanego rozwiązania graficznego dla swoich chipsetów. W porównaniu do Intel Extreme Graphics 2 z modelu TravelMate Acera, wyniki S260 są o ponad 100 proc. lepsze.
Dysk twardy "Kalifornii" to 80-gigabajtowy Samsung MP0804H, obracający talerzami z szybkością 5400 obrotów na minutę. Podobny trafił do komputera MSI, którego wyniki zobaczycie w tabeli poniżej. Komputer LG wykorzystywał napęd Fujitsu, natomiast Acery działały z napędami Hitachi Travelstar 4200 RPM. Poniżej dane dotyczące średniej szybkości odczytu danych oraz średniego czasu dostępu.
Kolejne tabele z wynikami to efekt poddania komputera testom przy pomocy programu PCMark04. Analizie poddaliśmy tu procesor, grafikę, pamięć oraz dysk twardy komputera. Całość powinna dać Wam obraz oferowanej przez podzespoły S260 mocy.
Przetestowanie komputera mobilnego nie może się odbyć bez prób poświęconych wytrzymałości jego zasilania bateryjnego. To ono wszakże sprawia, że komputer można nazwać sprzętem mobilnym, a nie np. "mini desktopem". Bateria zastosowana w komputerze California Access nie jest duża, i to pod względem zarówno wymiarów i wagi, jak i zgromadzonej wewnątrz energii. Niecałe 32 Wh według producenta starczają na ponad dwie godziny pracy komputera. Postanowiliśmy sprawdzić w boju, czy podany czas odpowiada rzeczywistości. Komputer poddaliśmy kilku ciekawym, mamy nadzieję, testom w warunkach naturalnych, by przekonać się, jak długo maszyna pozwoli na pracę np. przy odtwarzaniu płyty DVD, filmu DivX, przy pełnym obciążeniu komputera oraz przy pracy z działającym modułem WiFi, znanym z dużego zapotrzebowania na energię.
W próbach skorzystaliśmy z narzędzia Battery Eater, które za każdym razem posłużyło nam jako miernik czasu działania komputera. Pierwsze dwie próby przeprowadziliśmy w tzw. trybie klasycznym programu (procesor pracuje z pełną prędkością) i czytelnika (obciążenie procesora jest małe, a technologia SpeedStep obniża taktowanie chipu do minimalnej wartości). Podczas tych prób ekran był ustawiony na najniższą jasność, a interfejs WiFi nie pracował.
Test klasyczny nie trwał nawet godzinę
Za to test w trybie czytelnika zbliżył się do wyniku obiecywanego przez producenta komputera.
Trzecim testem, w którym rozładowywaliśmy baterię była próba oglądania płyty DVD z napędu komputera. Wybrany film, jedna z części Gwiezdnych Wojen wymagała od baterii zapewnienia komputerowi niemal dwóch godzin pracy. Z góry było wiadomo, że filmu całego nie zobaczymy. Seans trwał 95 minut.
Ponieważ film nie musi być odtwarzany z płyty, a jego kopia może spoczywać na dysku twardym w postaci filmu DivX, sprawdziliśmy, czy w ten sposób będzie możliwe zobaczenie całego, długiego dodać należy filmu. Co się okazało? Komputer prawie dał radę. Pracował przez dwie godziny bez kwadransa. Wniosek nasuwa się jeden. Mając w pełni naładowane baterie komputera wybierajcie filmy trwające nie dłużej niż 105 minut.
Kolejny test miał odpowiedzieć na pytanie, jak długo można pracować z komputerem w zasięgu publicznego hotspotu WiFi. Jeśli byłoby to gdzieś w kawiarnianym ogródku, być może przeszkadzałoby nam mocno świecące słońce. Dlatego też test przeprowadzony był także z ustawionym na najwyższą jasność ekranem. W takiej konfiguracji maszyna wytrzymała niecałe 50 minut.
Zmniejszenie jasności ekranu do najniższego poziomu może dać bezprzewodowemu internaucie dodatkowo niemal pół godziny pracy z siecią.
Czas, jaki litowo-jonowa bateria komputera potrzebowała na ponowne naładowanie wyniósł sto minut. Po 50 minutach akumulator był naładowany w 60 proc. 90 proc. energii zgromadziło się w baterii po 75 minutach.
Podsumowanie
Niewielki komputer California Access z mobilnym rozwiązaniem Centrino to komputer, który ciężko ocenić. Nie da się nie zauważyć kilku jego wad. Przede wszystkim mało pojemnej baterii. Akumulator zapewniający nieco ponad 30 Wh to za mało do wygodnej pracy z obciążającymi baterię technologiami. Oczywiście można ten stan rzeczy modyfikować przez zmianę jasności ekranu czy wyłączanie niepotrzebnego w danej chwili modułu komunikacji bezprzewodowej, ale zaoszczędzone minuty, jakie przynoszą te działania w ograniczonym stopniu poprawiają sytuację. Platforma Centrino pozwala wykorzystać technologię zarządzania energią, zwaną Enhanced Intel SpeedStep Technology, a pozwalającą na dynamiczne dopasowywanie napięcia, z jakim funkcjonuje procesor oraz częstotliwości jego działania do aktualnego obciążenia komputera. Bez tego dodatku, funkcjonujący na maksymalnych obrotach Pentium M z S260 "wysysałby" prąd z małej baterii niemal w mgnieniu oka. Niestety małe wymiary i niska waga komputera mają swoje ciemne strony. W instrukcji obsługi komputera producent obiecuje około 2,5 godziny pracy z litowo-jonową baterią. Wynik ten niewiele różni się od stanu faktycznego, jednak można go uzyskać tylko przy systemie obciążonym w nieznacznym stopniu. W ofercie producenta znajduje się bateria dwukrotnie pojemniejsza, jednak decydując się na zwiększenie tym sposobem czas działania S260, zmienia się jednocześnie gabaryty komputera.
Zawód sprawia zastosowana w komputerze pamięć. Mimo że dla przeciętnego użytkownika nie będzie mieć to wprawdzie większego znaczenia, to znając potencjał Centrino i chipsetu i915GM, można być niezadowolonym. W komputerze pracuje 512-megabajtowy moduł pamięci DDR PC2700. To trochę mało jak na platformę, która pozwala na stosowanie układów DDR2 400 MHz i 533 MHz, i obsługiwanie ich dwukanałowo. Wykorzystanie wolniejszych pamięci z pewnością nie pozostało bez wpływu na wydajność komputera, szczególnie, że z pamięci tej korzysta także układ graficzny.
W komputerze nie pracuje oddzielny chip graficzny, a zadaniami związanymi z wyświetlaniem grafiki zajmuje się zintegrowane rozwiązanie Graphics Media Accelerator 900. Korzysta ono z zasobów systemowych. Potrafi zagospodarować nawet 128 MB pamięci. Nawet przy zastosowanych w S260 modułach DDR można zaryzykować próbę zagrania w nieco starsze gry 3D. GMA 900 wspiera DirectX 9, więc z ich uruchomieniem nie powinno być kłopotów. Oczywiście oferowana przez sprzęt California Access moc jest aż nadto wystarczająca do zastosowania komputera w charakterze maszyny multimedialnej, odtwarzającej filmy (choć ograniczeniem są baterie) i muzykę, nie wspominając o zadaniach biurowych.
Na wygodę pracy wpływ będzie mieć też dobra klawiatura, mimo że niewielka, to wygodna, oraz doskonały ekran o wysokiej rozdzielczości, pozwalający na wyświetlanym 12,1-calowym pulpicie zmieścić sporo ikon.
Nie może pozostać niezauważona dołączona do zestawu nagrywarka DVD. Nie oferuje ona co prawda możliwości pracy z płytami DVD-RAM (byłaby to już pełnia szczęścia), ale za to obsługuje zapisywanie nośników dwuwarstwowych DVD+R i jest dołączana do komputerów C260 w każdej wersji cenowej, mimo że w cennikach widnieje jedynie nagrywarka jednowarstwowa. Napędowi towarzyszy odpowiednie oprogramowanie.
Dla tych, których odstrasza cena modelu, któremu przyjrzeliśmy się powyżej, warto przypomnieć, że istnieją wersje z procesorem Celeron M z zegarem 1,4 GHz. Są tańsze i także białe. A ta ostatnia cecha z pewnością pozwala propozycji California Access wyróżnić się w świecie maszyn o pospolitych obudowach.
Zalety
- design
- niezła zintegrowana grafika
- szybki dysk twardy
- wygodna klawiatura
- wyraźny ekran
- oprogramowanie
- wymiary i waga
Wady
- brak intefejsu podczerwieni
- brak wbudowanego mikrofonu
- mała pojemność baterii
- wolna pamięć RAM
Do testów dostarczył:
Karen Notebook Cena: 4879 zł z VAT