Pierwsze wrażenie

Gry są jak kobiety. Niektóre potrafią człowieka zaczarować jednym spojrzeniem, gestem poprawiającym włosy czy uśmiechem. Są i takie, które powalają na ziemię całą furią doznań, zapachów, kolorów, słów, gestów – na podobieństwo cyklonu, obiecującego wszystko, prócz spokoju... Anachronox nie jest czupiradełkiem, nad którym trzeba się zastanawiać, czy jest piękny czy li tylko ładny. Anachronox jest szaleństwem pyszności, wizualną ucztą, scenariuszem dla smakoszy, podlanym skrzącą się muzyką. Anachronox jest... piękny.

Zostałem oczarowany Anachronoxem. Nie powiem, nie często się to zdarza, aby gra do tego stopnia mi się spodobała. Tym milej jestem zaskoczony. Moje oczarowanie nie jest z gruntu łatwych – ot, przyszła panienka rzuciła uśmiechem i człek leży. O nie, nic z tych rzeczy, broniłem się na całego, aby nie wpaść. Daremnie. Już intro rzuciło mnie na kolana. Seledynowa planeta Anachronox, poprzecinana szarymi strukturami budowli, dookoła których majestatycznie szaleją kolorowe smugi wszędobylskich statków kosmicznych. I muzyka, która perfekcyjnie kreśli specyficzną, cyberpunkową estetykę obrazu...