Pierwsze wrażenie
Gry są jak kobiety. Niektóre potrafią człowieka zaczarować jednym spojrzeniem, gestem poprawiającym włosy czy uśmiechem. Są i takie, które powalają na ziemię całą furią doznań, zapachów, kolorów, słów, gestów – na podobieństwo cyklonu, obiecującego wszystko, prócz spokoju... Anachronox nie jest czupiradełkiem, nad którym trzeba się zastanawiać, czy jest piękny czy li tylko ładny. Anachronox jest szaleństwem pyszności, wizualną ucztą, scenariuszem dla smakoszy, podlanym skrzącą się muzyką. Anachronox jest... piękny.
Zostałem oczarowany Anachronoxem. Nie powiem, nie często się to zdarza, aby gra do tego stopnia mi się spodobała. Tym milej jestem zaskoczony. Moje oczarowanie nie jest z gruntu łatwych – ot, przyszła panienka rzuciła uśmiechem i człek leży. O nie, nic z tych rzeczy, broniłem się na całego, aby nie wpaść. Daremnie. Już intro rzuciło mnie na kolana. Seledynowa planeta Anachronox, poprzecinana szarymi strukturami budowli, dookoła których majestatycznie szaleją kolorowe smugi wszędobylskich statków kosmicznych. I muzyka, która perfekcyjnie kreśli specyficzną, cyberpunkową estetykę obrazu...
Urzekło mnie... Uśmiechnąłem się.
A potem zapoznajemy się z głównym bohaterem gry, Sly Bootsem. Nader, co prawda, w niekorzystnych dla niego okolicznościach. Sly bowiem z wdziękiem otrzymuje solidny łomot, po czym równie wdzięcznie wylatuje przez okno swojego biura detektywistycznego.
I tak właśnie Anachronox się rozpoczyna...
Kim jesteś, piękna pani?
Anachronox jest wybitną grą. Chociaż na pierwszy rzut oka wygląda jak kalka Final Fantasy VIII, to szybko okazuje się, iż twórcy wykorzystali na swój sposób konwencję dalekowschodnich RPG. Gdyby Anachronox był zachodnią wersją FFVIII, byłby tylko grą dobrą, nie zaś wybitną. Co czyni ją inną? FFVIII i Anachronox są bardziej opowieściami, niż grami sensu stricte. Anachronox jest prostszy niż FFVIII – patrząc od strony ilości zadań, jakie musi wykonać gracz, a z drugiej strony bardziej skomplikowany, bowiem bardziej bawi się konwencją gry RPG. Obie gry mają w sobie wiele uśmiechu, poczucia humoru, choć FFVIII bawi bardziej młodszych graczy, a Anachronox oferuje coś dla tych starszych. Anachronox to fabuła, inteligenta i iskrząca się dosłownie humorem. Anachronox to absolutnie nieprawdopodobna, klimatycznie grafika. Anachronox to wspaniała muzyka. Świat Anachronoxa jest jakby żywcem wzięty z jaśniejszych stron ponurych zazwyczaj powieści Philipa K. Dicka.
Recenzja nietypowej gry musi być trochę nietypowa. Bardziej staram się w niej uchwycić wyjątkowość Anachronox, niż zwyczajnie go opisać. Bowiem Anachronox nie oferuje całego swojego smaku od razu.
Oczarowany grafiką
Na początku byłem oczarowany grafiką, muzyką, cyberpunkowym klimatem sączącym się z przerdzewiałych ścian, migoczących monitorów czy jasnych, parzących świateł reklamowych neonów. Chodziłem po Anachronox, od dzielnicy do dzielnicy, gapiąc się po prostu na budynki i chłonąc. Grafika jest Bezbłędna – przez duże „B”. Technicznie stoi, tak na oko, na poziomie engine Quake 2, zatem nie oferuje żadnych wodotrysków, poza może szybkością. Nawet na tak archaicznym na dzisiejsze czasy sprzęcie, jak komputer z procesorem Celeron 500, gra śmiga aż miło w rozdzielczości 1280x960 (gra oferuje trzy tryby 640x480, 800x600 oraz 1280x960). Zastosowanie starego silnika ma swoje konsekwencje, powiedzmy – „wady”. Tekstury rozłażą się (mała rozdzielczość tekstur), kiedy znajdą się zbyt blisko, co szczególnie widać przy zbliżeniach postaci. Używam cudzysłowa przy słówku „wada” świadomie, a to z dwóch powodów.
Anachronox operuje zazwyczaj olbrzymią skalą architektoniczną, przestrzenią, więc rzadko wyłazi szczególnie perfidna „pikseloza”. Drugim i ważniejszym powodem jest design, który cenię sobie o wiele bardziej, niż doskonałość techniczną. A design w Anachronox jest zaiste imponujący. Smakowite detale architektury, genialne połączenia zużycia, zaniedbania z perfekcyjną technologią hi-tech. Niesamowite pomysły w stylu Escherowskich pasaży, gdzie spacerują sobie nad nami przechodnie. Wielkie przestrzenie, z odległymi kolosami wież w oddali, naszpikowanych światełkami okien i bliższym planem frontu lokalu dla robotów, oświetlonego czerwonym punktem neonu. Każda budowla imponuje, każde wnętrze jest autentyczne, każdy chodnik wygląda na uczęszczany. Każda głupia ścianka i tekstura ma swój urok i wyraźny smak, zgranie palety kolorów, profesjonalizm pomysłu. Dopasowanie kolorów do klimatu, okoliczności występowania detalu – czy jest on samotny, jak jakieś światełko nieznanego urządzenia w ciemnym zaułku, czy też pyszni się on w centrum ludnego dworca. A o tym, jak pozbawiony gustu może być design świata przyszłości, świadczy grafika w Star Trek: Elite Force – kolorowa, jarmarczna i całkowicie pozbawiona smaku. Grafika w Anachronox ma styl i klasę, jest po prostu wielka. Kropka.
Grafika najlepsza jest w miastach – najsłabiej wypada w „alienowanym” wnętrzu roju – choć i tam nie jest kanoniczna i zwykła (kolory!). Chyba jest to typowy przypadek, wystarczy sobie przypomnieć System Shock 2 – z jego bardzo dobrą grafiką pomieszczeń statku kosmicznego i zupełną klapą estetyczną, jaka miała miejsce w gnieździe „obcych”. Współczesna technologia graficzna doskonale radzi sobie ze sztucznymi wnętrzami, dając plamę przy czymś bardziej organicznym... I tak podziwianie grafiki zajęło mi parę pierwszych godzin gry.
Oczarowany muzyką
Klimat w grach nie istnieje bez muzyki. A ona w Anachronox jest kolejną cegiełką doskonałości. Jest... taka jaka powinna być – nie techno, które niby wydaje się być oczywiste dla zaawansowanego świata przyszłości – lecz miękkie, zawiłe melodie trochę w stylu pierwszych Jarre’ów (Oxygene) i ostatnich Vangelisów (El Greco), podlane gdzieniegdzie środkowymi Schulzami (Star Dancer). Totalny odlot estetyczny, kiedy człowiek stoi sobie pod takim niesamowitym niebem, jakie posiada Anachronox, obok ciemno-szarego, milczącego budynku pokrytego lekkimi śladami zniszczenia, obok śmiga jakiś pojazd ciągnąc za sobą kolorową smugę, a przestrzeń dookoła nasączona jest doskonałą muzyką... Czy tak wygląda życie po śmierci?...
I tak podziwianie muzyki zajęło mi kolejne godziny.
Schizofreniczne klimaty, czyli Philip K. Dick żyje!
Czymże jest jednak świat bez mieszkańców? I oto dalsza część opowieści o doskonałości. Znacie Philipa K. Dicka? Zapewne, gość w końcu jest kanonem w literaturze SF. W każdej jego powieści można spotkać szalenie charakterystyczne... sprzęty domowe, roboty. Są to przyjazne zazwyczaj istnienia, dumające sobie nad własnym losem, zatopione w swojej samotności. Po świecie Anachronox pętają się właśnie takie istnienia. Maszyny sprzątające (beznadziejnie jest być odkurzaczem), roboty (pokazać ci moje baterie?... zbawienie jest blisko, ludzie są niewolnikami, to roboty są wolne...). Roboty zajęte własnymi sprawami, bądź szukające rozrywki lub stojące samotnie w ciemnym kącie i marznące. Oczywiście, nie tylko roboty zamieszkują świat. Spotkać można przedstawicieli kilku ras – mniej lub bardziej człekokształtnych. Każdy napotkany mieszkaniec ma swój problem, z którym – być może – podzieli się z nami. Mnóstwo uroku posiadają takie informacje z życia innych. Raz są zupełnie surrealistyczne, a raz zupełnie zwyczajne – w Anachronox są wszyscy – dzieci, kobiety, mężczyźni, rodziny, pary, zakochani, radośni, smutni, głupi, mądrzy, niezrozumiali, roboty i... inni (no cóż, w porządnych lokalach można zobaczyć w toaletach troje drzwi – dla pań, dla panów i dla „innych”...). I tak rozmowy z mieszkańcami zajęły mi czas.
Czy Anachronox jest grą?
W końcu przyszła jednak refleksja – ależ może by tak zagrać... abstrahując od faktu, iż granie polega na... właściwie na czym? Pytanie o tyle zasadne, iż Anachronox bawi się konwencjami. Nie wiem, czy każdemu spodoba się nagłe przejście z poważnej krucjaty o ratowanie świata na stronnice komiksu dla nastolatków (co ma miejsce w pewnym momencie). Poza tym, jak już wspomniałem, zadań w grze za dużo nie ma, gro (80%) czasu człowiek poświęca na wędrówki (fizyczne wędrówki od punktu A do punktu B, szukając kogoś lub czegoś) po danym obszarze. Należy mieć tego świadomość. Anachronox albo się pokocha albo znienawidzi – nie ma alternatyw. Granie (granie?) w przypadku Anachronox polega na podziwianiu widoków, słuchaniu muzyki, rozmawianiu bez celu z ludźmi i dopiero po tym, na wykonywaniu zadań. Anachronox jest teoretycznie grą typu RPG, tak jak teoretycznie RPG był FFVIII. Teoretycznie. Lecz o tym dalej.
Gracz, jako Sly Boots zostaje wplątany w aferę, od której zależy los całego wszechświata (i nie tylko, jak się okaże). A zaczyna się zupełnie niewinnie – Sly jest winny poważną sumę pieniężną lokalnemu mafioso. Chcąc zarobić, poznaje pewną osobę, która wplątuje go i siebie w zupełnie obłędne tarapaty. Tyle można powiedzieć o fabule. Nic ponad to, ponieważ szkoda upraszczać sprawę – gracz w trakcie gry ma do dyspozycji mnóstwo informacji zarówno o miejscu akcji (sztuczna planeta Anachronox, inne planety), jak i całej reszcie (zwyczaje, przedmioty, technologie). Część z informacji uzyskuje się z rozmów, część z terminali informatycznych, część jest w encyklopedii Fatimy (nieżywa była sekretarka Sly Bootsa, zamieszkująca urządzenie zwane Life Cursorem – Fatima zresztą stanowi historię samą w sobie). Gracz zostaje nijako zanurzony w tym świecie, który jest naprawdę dopracowany i kompletny. Poważny, by tak rzec, wiarygodny. A jednocześnie, absolutnie niesamowity – jeżeli gracz zbyt poważnie podejdzie do tego co robi, jeżeli jest zbyt nadęty – spotka go rozczarowanie. Anachronox zaczyna bowiem swoje prawdziwe życie tak od połowy gry – kiedy mamy 5 członków drużyny, parę planet do dyspozycji i... Nie, niechaj to zostanie niespodzianką. Ja w każdym razie wpadłem do reszty w ów klimat, w zabawę konwencjami, jaką proponują autorzy gry. A jest to coś niespotykanego – pierwszy raz miałem okazję tak się bawić, pierwszy raz poznałem twórców gry gotowych do tak genialnych posunięć. Jak sądzę, jest to konsekwencja tego, iż Anachronox opiera się na humorze, ironii, zabawie w erudycję.
Humoru jest w Anachronox pełno. Poczynając od dialogów, poprzez dziwaczne sytuacje, w jakich znajdzie się gracz, postaci występujących w grze (co powiecie na cała planetę, która może nam towarzyszyć?!), do genialnych w swej prostocie fimików z gry. Wszystkie filmy zrobione są bez wyjątku na silniku gry i... są genialne. Poczynając od treści dialogów do scenariusza – dynamiczny ruch kamery, zmiana ujęć, zmiana konwencji ujęć, zastosowanie gry całym ciałem postaci dla podkreślenia pewnych wątków. Trudno to opisać – lecz razem robią one niesamowite wrażenie – oto jak pomysł i jego wykonanie przebija czystą i zimną wyrafinowaną technologię...
Struktura gry
Czas bardziej zagłębić się w strukturę gry. Anachronox, jako się rzekło, jest teoretycznie grą RPG. Dlaczego teoretycznie? Bowiem, moim zdaniem, ten wątek jest poboczny, nijako stanowi masę wypełniającą tabletkę, jaką połyka gracz grając, antybiotyk zaś, sam w sobie, nie jest z nią związany. Istotą gry jest jej klimat – design, muzyka, dialogi, humor, fabuła, postacie – i niby te wszystkie elementy związane są z rozwojem gry, rozumianej jako wykonywanie kolejnych zadań, lecz... Lecz jednak moje odczucie jest inne – wykonuje się zadania, owszem, ale nie dla nich samych – lecz dla poznania nowych lokacji, zobaczenia nowych reakcji członków drużyny, poznania nowych ludzi, posłuchania nowej muzyki, zobaczenia nowej grafiki i tak dalej. Cel gry, dosłowny cel gry – czyli jej wygranie ¬– schodzi na dalszy plan – bardziej liczy się granie, bycie w grze, przeżywanie.
Ale może wróćmy do elementów RPG. W Anachronox możemy prowadzić 7 osób w tym li tylko 3 jednocześnie. Każda z nich posiada swoje specjalnie właściwości (np. Sly umie łamać zamki, Pal komunikuje się z komputerami, Rhu analizuje, Planeta przyciąga przedmioty, Staruszek perswaduje i tak dalej), które może (musi) użyć w konkretnych lokacjach. Operowanie tymi umiejętnościami przebiega na zasadzie prostych gier logicznych lub zręcznościowych – aby było zabawniej – gry owe są na czas... Często przejście dalej w grze wymaga udania się określoną osobą w określone miejsce. Co ciekawsze, mieszkańcy świata różnie reagują na poszczególnych członków naszej drużyny: „Sly, obecność tej planety w moim barze łamie wszelkie przepisy BHP!” (bowiem każdą z nich można poprowadzić rozmowę). Każda specjalna umiejętność danego członka drużyny może być szkolona i podniesiona na poziom wyższy (lecz uwaga, zazwyczaj ów poziom wyższy nie jest obligatoryjny, zatem zdobycie go jest bonusem, który umożliwia dostanie się do bonusowych przedmiotów czy lokacji). W grze występuje wiele przedmiotów – część z nich jest zupełnie nieprzydatna, za to szalenie klimatyczna (laleczki, pisma dla panów czy „śmieciowe nagrody”), a część z nich modyfikuje umiejętności postaci (leczy, odbudowuje energię Mys-tech, zmienia współczynniki itp.). Cześć rzeczy zakłada się na postać (osłony, modyfikatory), cześć używa się bezpośrednio (rozbudowa postaci). Dodatkową zaletą jest wieloetapowość zdobywania pewnych umiejętności (np. aby rozbudować broń dla Planety, należy wpierw zdobyć jej plany, potem znaleźć inżyniera, który wedle nich ją wykona).
Uzbrojenie, walka, współczynniki postaci
Unikalny jest także sposób walki tudzież uzbrojenie – każda postać ma swoją indywidualną broń i tylko ona może jej używać. Moduły rozbudowujące broń da się kupić lub znaleźć, lub otrzymać za wykonanie zadania. Skoro jesteśmy przy walce, rozgrywana jest ona identycznie jak w FFVIII. Zamiast GF-ów zastosowano technologię Mys-tech – jest to jakby rodzaj magii, lecz szalenie elastyczny. Da się bowiem konstruować (dosłownie! otrzymuje się potem adekwatne urządzenie służące temu celowi) zupełnie nowe rodzaje ataków, niezależnie od tych gotowych, wcześniej znalezionych. Postać w czasie walki może zaatakować swoją bronią, użyć Mys-techu (rózne stopnie siły ataku), użyć specjalnych umiejętności (atak, obrona, leczenie), użyć przedmiotu (leczenie, uzupełnienie energii Mys-techu), może także przemieścić się po planszy walki (co związane jest z tym, iż część broni jest bliskiego zasięgu). Zatem możliwości strategiczne mamy o wiele większe, niż to było w FFVIII. Czyni to walkę ciekawszą i bardziej wciągającą. Cały system jest turowo-rzeczywisty, to znaczy, każda postać, w zależności od jej szybkości, posiada czas, po którym może zaatakować, wykonuje atak i musi odczekać ów czas, aby ponownie coś zdziałać.
Postać opisana jest przez wiele współczynników, wśród nich, oprócz standardowych, mamy do czynienia z takimi jak „bitność”, czy poszczególne współczynniki do Mys-techu. Fan RPG nie poczuje się zawiedziony – każdy ze współczynników da się modyfikować poprzez odpowiedni przedmiot (np. pierścienie, bransolety). Postacie rozwijają się, otrzymują punkty doświadczenia, które bezpośrednio wpływają na możliwości postaci w walce (siła ataku, szybkość, siła obrony). Lecz z drugiej strony, wrogowie są tak zbudowani, iż ich siła zależy od naszej siły. To znaczy, ta sama postać w tym samym miejscu w grze zadaje inne obrażenia w zależności od tego, czy jesteśmy na poziomie 10 czy -powiedzmy – 20 (można zatem niemiło się rozczarować, wchodząc zaawansowaną drużyną, na „wczesne” tereny, gdzie potwory były „łatwe”). Z trzeciej strony, część ważnych umiejętności zdobywa się inaczej (kupując, znajdując, rozwiązując zadania), niż przez punkty doświadczenia. Walk nie jest bardzo dużo, dodatkowo człowiek doskonale wie, gdzie można spodziewać się wroga (są rejony „grzeczne” i „niegrzeczne”). Nie są one także trudne, jeżeli pamięta się o strategii (na każdego stwora coś działa najsilniej – dany Mys-tech czy dany atak, jak i, co oczywiste, są działania, które mu szkody nie przynoszą – np. niektóre roboty są obojętne na działanie Mys-tech).
O podróżowaniu
Anachronox, poza otoczką RPG, solidnie osadzony jest w konwencji przygodowej. Choćby system zadań. Poza głównym wątkiem, mamy możliwość wykonywania mnóstwa drobnych zadań dla osób prywatnych (coś odnaleźć, coś komuś zawieść, coś odebrać). Szczególnymi przypadkami są zadania „fotograficzne” – po świecie Anachronoxa porozrzucane są przeróżne rzeczy, za których fotografowanie otrzymamy przeróżne bonusy (i nie mówię tutaj o banalnym przypadku 6 symboli Anachronoxa, lecz o 20 TACO czy 8 Birdpri...). Zadania nigdy nie są trudne, lecz zawsze (prawie zawsze) „podróżnicze”. Cechą szczególną Anachronox jest podróżowanie – dużo się w tej grze chodzi od lokacji do lokacji, od obszaru do obszaru, od osoby do osoby – należy pamiętać, gdzie dana osoba przebywała – to znaczy pamiętać ją z imienia i nazwiska – Fatima zapamiętuje bowiem li tylko główne zadania (a i to bez szczegółów) – warto zatem zapisywać sobie, gdzie kogo spotkaliśmy i co to osoba chciała/miała. Dlatego napisałem wcześniej, iż tę grę albo się pokocha, albo znienawidzi – tylko człowiekowi, któremu od razu przypadł do gustu unikalny klimat Anachronox, nie znudzi się łażenie po tym świecie. A światów do zwiedzania jest kilka – sam Anachronox oraz cztery inny planety, stacja kosmiczna, statek bohaterów – każda lokacja z unikalną grafiką, muzyką, postaciami tudzież zadaniami do wykonania. Trochę zatem łażenia jest... a dla mnie to coś genialnego.
Nic nie znaczące wady...
Czy Anachronox posiada wady? Owszem – Fatima nie notuje naszych wszystkich zadań (robi to tylko dla głównego wątku), co preferuje osoby albo o pamięci fotograficznej, albo zmusza do zapisywania wielu rzeczy, albo do błądzenia po świecie... W kilku miejscach osoby, po wykonaniu zadania, nadal nam je oferują, albo też pewne zdarzenia zawsze się „wydarzają” (np. gość, który bez przypadek teleportuje się w hotelu – robi to za każdym razem, jak tym tylko wejdziemy). Do wad wypada zaliczyć czas doładowywania poszczególnych lokacji, co przy częstym podróżowaniu, jakie wymusza na nas gra, jest cokolwiek męczące. A tak poza tym – nic nie widzę, żadnych skaz na tej uroczej, fascynującej twarzy, nic więcej nie widzę.
O tym, dlaczego Anachronox jest grą Wielką i Piękną
Jak podsumować Anachronoxa? Moim skromnym zdaniem – gra jest unikalna, wyjątkowa i genialna. Inteligentny humor, nieprawdopodobne postacie, genialne dialogi, piękna otoczka graficzno-muzyczna, perfekcyjne filmiki, obłędny rozwój akcji – same atuty. Jednak gracz musi lubić takie klimaty – Anachronox nie jest bowiem takim RPG jak Baldur’s Gate czy choćby bardzo bliski klimatycznie Final Fantasy VIII. Nie jest skupiony na zadaniu do wykonania, na kompletnym, prawdopodobnym, racjonalnym świecie – bardziej jest zabawą, zaskoczeniem, różnorodnością, dialogiem z inteligencją gracza. Anachronox jest po prostu pyszną grą – właśnie – pyszna – to słowo doskonale oddaje istotę gry. A jak wiemy, ze smakiem różnie bywa – co jeden przeżuje ze smakiem, inny wypluje... (jak zagracie, dowiecie się, o co chodzi z tym żuciem...). Wpadłem po uszy w Anachronox. Takie gry lubię, takie gry sobie cenię. Jeżeli zdołała przykuć mnie na kilka nocy pod rząd, to cóż mogę więcej dodać? Nie uznaję oceny 10/10 – bowiem jest ona po prostu pustym końcem skali i nic, poza oznaczeniem niedoścignionego szczytu nie oznacza – pozostaje mi przyznać Anachronox pełne, pyszne, z całym szacunkiem i moim uznaniem 9/10 – chylę czoła przed tym tytułem! Anachronox pytacie? Odpowiem: pełen obłęd, pyszność, szaleństwo estetyki, oczarowanie... chcecie więcej? To zagrajcie... i też zakochajcie się w grze.
OCENA:
Grafika: | 9/10 |
Dźwięk: | 9/10 |
Grywalność: | 9/10 |
Ogółem: | 9/10 |
Platforma: PC Cena: brak danych Tytuł niedostępny już w sklepach
Grafika: 9/10
Anachronox jest starożytną grą bazującą na silniku Quake 2. Wszakże moje zachwyty nad jego grafiką sprzed lat dziś pozostają nienaruszone. Anachronox bowiem posiada coś ponad zwyczajne technikalia – wysmakowany design. Poczynając od konstrukcji poziomów, przez architekturę, postacie, aż do zwykłej różnorodności lokacji. Od katedr, przez komiks o superbohaterze, do zimnej, futurystycznej architektury. Jest w tym rozmach i zabawa, wizja i pragmatyka. Po prostu – Anachronox.
Dźwięk: 9/10
Anachronox posiada zupełnie nieprawdopodobną ścieżkę dźwiękową. Być może dlatego, iż jest grą starą, a więc nie modną, nie korzystającą z orkiestrowych kawałków, z techno czy innego hip-hopu. Muzyka jest na wskroś elektroniczna, w doskonałym stylu Klausa Schulze. Miękka, ilustracyjna, zadumana. A co ważniejsze, podobnie jak to było w Unreal czy Deus Ex, muzyka aktywnie, twórczo wspiera nastrój gry. Bez podkładu muzycznego, współgrającego z kolorami tekstur nie byłoby Anachronoxa...
Grywalność: 9/10
Anachronox od strony ścisłej grywalności bazuje na rozwiązaniach znanych, między innymi z serii Final Fantasy. Anachronox posiada bardzo podobną ogólną konstrukcję – walk, rozmów, zadań. Walka toczy się w tym charakterystycznym trybie turowo-rzeczywistym. Zadania odsyłają nad od punktu A do punktu B. Sporo bonusowych przedmiotów i sporo kombinacji na zasadzie – umiejętności postaci a coś/ktoś w danej lokacji.
Nic nowatorskiego, ale i nieczęsto można spotkać właśnie takie ogólnie rozwiązania w grach de facto RPG. A to wszystko zanurzone w sosie pysznej grafiki 3D. Jednakże Anachronox błyszczy nie przez takie rozwiązania techniczne, ale przez treść, jaką w nie wlał. I to owa treść napełnia życiem wnętrze Anachronoxa. Doskonały przykład na to, co potrafi zrobić dobra fabuła z gry. Po prostu – uczynić ją wielką.
Ogólnie: 9/10
Anachronox zawiera w sobie mieszankę, która szczególnie mi się spodobała. Bezbłędna, klimatyczna muzyka, smaczny, wyrafinowany design i zupełnie nieprawdopodobna fabuła nasączona dobrym humorem i dystansem. W której innej grze możemy sobie pochodzić Planetą? I superbohaterem z wątpliwościami? I nieżywą sekretarką? Od razu przychodzi na myśl klimat “Autostopem przez Galaktykę”. I tutaj, jak sądzę, tkwi sedno wybornego smaku Anachronoxa – w unikalnej fabule, której daleko od śmiertelnie poważnego nastroju. Fabule ironicznej, zabawnej, igrającej z konwencjami. Anachronox nie zrobił wielkiej kariery jako gra. Trudno powiedzieć dlaczego. Stawiałbym na brak promocji gry, czy może brak szerszej, nieco wyrobionej publiczności, zdolnej dobrze bawić się przy konwencji zaproponowanej przez grę. Anachronox nie zrobił wielkiej kariery, zgadza się, lecz wystarczy przejrzeć zasoby internetu, aby przekonać się, iż nie został grą zapomnianą. Ma wielu wdzięcznym fanów pamiętających dobrą zabawę, jaką z Anachronoxem zaznali. Anachronox jest grą specjalną, do której zawsze chętnie się wraca myślą. Anachronox... no tak – oto właśnie jest Anachronox.