Zgadzam się, że polskie tytuły ogłaszane są wielkimi produkcjami tylko w naszym kraju - zachodni dziennikarze bardziej rzetelnie podchodzą do kwestii ich oceny. Z perspektywy czasu można stwierdzić, że to wcale nie Crime Cities czy Chrome są najlepszymi wizytówkami polskich producentów. Nic z tych rzeczy - patrząc na recenzje jedyne dwa liczące się tytuły to Xpand Rally i Painkiller. Z zaznaczeniem, że to właśnie produkcja People Can Fly odniosła największy sukces i przekroczyła średnią ocen 80% wbijając się tym samym do gier ponadprzeciętnych i masakrując tym samym swojego największego polskiego rywala - Chrome. Nieważne, że przygody Daniela Garnera są chaotyczną zlepką spektakularnych poziomów, a model grywalności jest kalką pierwszego Quake’a. Produkt posiada wysoką grywalność, czyli to, co stanowi clue żywotności każdego tytułu wydanego na konsole i pecety. Ten sukces jest teraz powtarzany poprzez wydanie oficjalnego rozszerzenia zatytułowanego Battle out of Hell. Twórcy zawzięcie twierdzą, że z piekła jeszcze nikt nie uciekł... a zanosi się na to, że już niedługo miliony graczy na całym świecie opuszczą jego gorące i duszne podziemia. Alastora z pewnością trafi szlag...

Tym razem przygotowano dla nas tylko dziesięć poziomów. Nie odbiegają one jednak wielkością od tych z wersji podstawowej - chwilami nawet można odnieść wrażenie, że są one bardziej rozbudowane. Wszystko głównie za sprawą Havoka - wydaje się, że Chmielarz zdołał dorwać licencje na kolejne pluginy do tego silnika fizycznego, w wyniku czego grywalność Painkillera osiągnęła zupełnie nowy, lepszy poziom. Przede wszystkim wprowadzono możliwość jazdy kolejką - w tym przypadku będzie to wagonik w zakręconym lunaparku, który sprawia wrażenie żywcem wyciętego z American McGee's Alice. Co prawda kolejka dostępna jest tylko na jednym poziomie, ale dostarcza niezapomnianych wrażeń.