Długo trwało, zanim wszystko zostało dopięte na ostatni guzik, Naczelny długo się wahał nad wybraniem odpowiedniej daty uruchomienia wortalu – „pierwszy września, może drugi?” - kołatało mu się po obolałej od myślenia mózgownicy... koniec końców machina jednak poszła w ruch w pierwszym dniu września, który z różnorakich powodów jest dniem nietypowym i wzbudzającym wiele emocji – wystarczy spytać dowolnego uczniaka albo weterana, żeby się przekonać. Teraz jednak należy mieć nadzieję, że poza konotacjami historyczno-edukacyjnymi, pierwszy dzionek dziewiątego miesiąca (kolejna konotacja, tym razem o charakterze prorodzinnym) roku, zacznie się kojarzyć z uruchomieniem nowej, świeckiej inicjatywy – wortalu PCLab.pl.
Naczelny długo głowił się nad wybraniem słów, które mogłyby stanowić hasło tegoż wortalu. Po przemyśleniu wielu rozmaitych propozycji, wśród których znalazły się i moje skromne pomysły (m. in. „sieć nas kocha, sieć nas tuli, w sieci jest jak u matuli” czy „cyfrowe ludziczki – literkowa przyszłość”), Naczelny odrzucił je z niesmakiem, jako niepoważne i wybrał hasełko „DIGITAL COMMUNITY”, które brzmi dobrze, jest należytej długości i znakomicie się kojarzy w dobie wchodzenia Polski do Europy. Zresztą autorem hasełka nie jest sam Naczelny, a niejaki Adam J. Jednak Naczelnemu podeszło hasełko Adama J. Więc zostało „DIGITAL COMMUNITY”.
Już po pierwszym tygodniu funkcjonowania widać, że ta witrynka będzie się nieco różnić od swego pierwowzoru – śp. Pecekoma, który zszedł był śmiercią naturalną, jak to zwykle bywa, gdy do panowania Tepsy dołoży się ogólnoświatowa recesja. W naszym obecnym serwisie, poza drobnymi zmianami typu: osoba właściciela (Naczelny stał się teraz biznesmenem), tzw. lejałt, czy sam adres wortalu, zostało uruchomione forum dla czytelników, gdzie każdy – co pozostaje w zgodzie z ideą internetu – może zaprezentować w dowolnej sprawie swoje poglądy (dział off-topic). Z radością więc informuję, że już na drugi dzień pojawił się tam wątek dotyczący m.in. zagadnień związanych z ilością lampek na rowerze jednego z dziennikarzy wortalu (Pila vs Malan), a także wątek dotyczący sensu uczenia się języka angielskiego (Stypa, panowie stypa).
Poza powyższymi nowinkami, na dobry początek wspomnę jeszcze o sprawie, którą zajmuję się w swoich felietonach od zawsze, tj. kwestią dostępu do internetu oraz pirackich płytek z muzyką CD. Otóż nie dalej jak wczoraj, zapukał do mych drzwi miło wyglądający młodzieniec w czapeczce z napisem TPSA i takiejż koszulce. W ręku dzierżył torbę, na której widniała wyszyta czerwoną nicią analogiczna inskrypcja. Nie zrażony moją ponurą miną raźno zapytał, czy reflektuję może na skasowanie prefiksu przy rozmowach międzymiastowych, na co odparłem, że jeśli tylko może ustawić mój telefon tak, aby automatycznie wybierał 1044 albo 1055, to reflektuję. Młody człowiek pokiwał ze zrozumieniem głową, tak jakby moja odpowiedź go nie zaskoczyła, po czym zapytał czy może z kolei reflektuję na stałe łącze z siecią. Poinformował mnie także, że TPSA w ramach wychodzenia naprzeciw potrzebom klientów zdecydowała się na podłączenie każdemu Neostrady za 800 złotych (koszt przyłącza) i miesięczny abonament oscylujący wokół kwoty 190 złotych miesięcznie. Gdy mu zwróciłem uwagę na fakt, że to jest jakieś 100 starych marek niemieckich, a w Niemczech stałe łącze kosztuje równowartość 20 marek, poinformował mnie, że tu jest Polska i tu jest Tepsa. Na ten błyskotliwy argument nie znalazłem już odpowiedzi, zwłaszcza że gdy głębiej się zastanowiłem, to słuszność tego stwierdzenia wydała mi się przytłaczająca. Faktycznie, nie ma co dyskutować. Tu jest Polska, tu jest Tepsa. I wszystko jasne...
PS. W radiu mówili, że płytki podobno mają stanieć....
Teraz zastanówmy się jak jest na naszym rynku GSM i wielu innych!? Jak wyglądają działania rządu, parlamentu, itp.!?
Prezes tepsy mial racje, ale... tylko czesciowo. Stawki rozliczen miedzy operatorami i owszem, spadly, tylko ze dotyczy do Idei, gdzie tepsa ma poteznye udzialy
A co do cen za polaczenia to tez prawda, ze nie spadly, ale... biorac pod uwage to, ze te ceny sa na niezmienionym poziomie od powiedzmy trzech lat i dodajac do tego inflacje mozna zaryzykowac stwierdzenie, ze relatywnie spadly o kilkadziesiat procent. Pamietam, ile placilem za rozmowy w 1998 roku, a ile place teraz. Jest to mniej wiecej o polowe mniej.