Lionel Starkweather miał jedno marzenie. Nakręcić film akcji, jakiego jeszcze nie było. Formuła reality show, skazany na śmierć seryjny morderca w roli głównej, gangi najniższych z możliwych moralnych sfer oraz brutalność wywindowana do takiego stopnia, jakiej świat jeszcze nie widział. Tak, to było jego marzenie. W jaki sposób Starkweather to wszystko zorganizował? Tego do końca nie wie nikt. Wiadomo jednak, że gdy tylko w mediach pojawiło się nazwisko Jamesa Earla Casha – seryjnego mordercy, który został wreszcie schwytany i skazany na karę śmierci – Lionel wiedział, że to on będzie gwiazdą jego filmu.

James Earl Cash nie miał lekkiego życia. Od dzieciństwa był czarną owcą swojej patologicznej rodziny. Seks, obłuda i nędza. Nie chciał tak żyć. Nim wyrósł na silnego mężczyznę, zaczął ćwiczyć i kombinować. Zaowocowało to pierwszym zabójstwem, jakiego się dopuścił. Później trupy ścieliły się gęsto. Nie było odwrotu z drogi mordu i rozlewu, często niewinnej krwi.