Jednak energooszczędność to nie wszystko. Oprócz tego (a może przede wszystkim) liczy się moc obliczeniowa komputera. Wśród posiadaczy Core i7 znajdzie się z pewnością cała masa osób, którym spokojnie wystarczyłby Core i3. I odwrotna sytuacja: wielu posiadaczy taniego atoma nie wyobraża sobie, że komputer w ogóle może działać wydajniej – i tym samym oni mogliby pracować szybciej. Tę różnicę zauważą dopiero wtedy, gdy będą mieli okazję usiąść przy czymś lepszym. Ale do czego zmierzamy?

Każdy chciałby, żeby jego komputer zużywał jak najmniej energii elektrycznej, a jednocześnie każdy ma swoje własne wymagania co do szybkości działania swojego komputera w określonych zastosowaniach, a nawet konkretnych programach. Powszechnie znaną prawdą jest to, że notebooki średniej klasy są bardziej energooszczędne od średniej klasy biurkowych pecetów. Jednak nie jest tak dlatego, że producenci laptopów aż tak myślą o oszczędnościach, raczej dlatego, że sprzęt przenośny w założeniu ma zapewniać mobilność z dala od gniazdka przez jak najdłuższy czas, a przecież akumulator ma ograniczoną pojemność. Tymczasem wiele osób korzysta z niego jak ze stacjonarnego. A ta energooszczędność ma, niestety, swoją cenę w postaci słabszej wydajności. Procesory oraz karty graficzne do komputerów przenośnych są znacznie słabsze od swoich desktopowych odpowiedników i nie każdemu wystarczy wydajność popularnych ostatnio w najtańszych notebookach procesorów Pentium Dual-Core w zwykle zapchanym przez producenta sprzętu mniej lub bardziej potrzebnym oprogramowaniem systemie Windows 7.