Kiedyś zakup telefonu komórkowego był, paradoksalnie, znacznie łatwiejszy niż teraz. Sprzęt miał dzwonić, wysyłać SMS-y i się podobać. Niektórzy woleli modele z klapką, inni – bez, ale wybór był względnie prosty. Sprawa zaczęła się komplikować, gdy w telefonach pojawiły się aparaty fotograficzne, kolorowe wyświetlacze i możliwość instalowania prostych aplikacji i gier napisanych w języku JAVA, co dawało namiastkę kieszonkowego komputera. W międzyczasie wśród trochę bardziej zorientowanych i... bogatszych użytkowników poruszenie wywoływały pierwsze Nokie Communicatory, Nokie z Symbianem i urządzenia z Windows Mobile (a niektórzy nawet słyszeli o BlackBerry, choć moda na „jeżynki” praktycznie ominęła Polskę). Jednak ich ceny, specyfika i koszty związane z mobilnym surfowaniem po internecie powodowały, że był to sprzęt dla „wybranych”.
W ciągu ostatnich kilku lat sytuacja się zmieniła, na przykład powstał pierwszy iPhone, który co prawda nie umiał wysyłać i odbierać wiadomości MMS, był pozbawiony modemu 3G i nie pozwalał ustawić utworu jako dzwonka (z tych i wielu innych powodów zwolennicy Windows Mobile patrzyli na twór Apple z politowaniem), lecz spowodował, że „zwykli” ludzie (choć nadal dość zamożni) zechcieli mieć smartfony, i miał duży wpływ na to, jak wyglądają współczesne mobilne systemy operacyjne. Teraz smartfony przestały być egzotyką i coraz więcej osób przekonuje się do tego, że telefon nie musi służyć jedynie do dzwonienia, wysyłania wiadomości i okazjonalnego fotografowania, ale też coraz więcej nie wie, gdzie ugryźć ofertę kieszonkowych komputerów, i... gubi się w gąszczu możliwości, nazw i wyborów, między innymi związanych z systemem operacyjnym.
Porównywać mobilne systemy operacyjne jest bardzo trudno. Doszliśmy do punktu, w którym każdy z głównych graczy na rynku zapewnia większość podstawowej funkcjonalności smartfona, ale często robi to w sposób trochę inny niż pozostali. Właściwie nie da się stwierdzić, która marka jest najlepsza. Każdy ma odmienne potrzeby i upodobania – to, co jedni uważają za zaletę, dla innych będzie wadą, a jeszcze inni powiedzą, że to zupełnie nieistotne. Teoretycznie można by powiedzieć, że najlepszy jest ten system, który zapewnia największą funkcjonalność... ale przecież nie każdy musi z niej korzystać.
Dlatego postaramy się możliwie obiektywnie omówić podstawowe różnice między systemami, czyli iOS-em, Androidem i Windows Phone, wskazać ich zalety oraz wady i określić, kogo mogą zainteresować. Natomiast nie będziemy się rozwodzić nad wyższością Wielkanocy nad Bożym Narodzeniem ani takimi drobiazgami jak to, że w Windows Phone organizer nie ma widoku tygodnia, bo pisanie o tym zajęłoby tyle co śledztwo w sprawie Smoleńska, a i tak nikt by tego nie przeczytał w całości ;)
Wersje i aktualizacje
Jak już wspomnieliśmy, w tym momencie na rynku smartfonów liczą się tylko trzej gracze: iOS, przywiązany do urządzeń Apple (iPhone, iPad), Android, spopularyzowany przez Google, który jest wykorzystywany przez wszystkich poza Apple i Nokią, oraz Windows Phone Microsoftu, który można znaleźć głównie w sprzęcie Nokii, HTC i Samsunga. Na początek warto napisać kilka słów na temat ich numeracji, nazewnictwa i tego, jaki to ma związek z aktualizacjami, bo dla wielu osób jest to trudne do zrozumienia i sporo mówi o różnicach w „filozofii” między systemami.
Sytuacja wygląda najprościej w przypadku iOS. Kolejne wersje systemu Apple nie zmieniają nazwy, a są jedynie oznaczane kolejnymi cyframi. W tym momencie numeracja dotarła do 6.0 (o tym, co nowego ta wersja przynosi, można przeczytać w naszym niedawnym artykule). Aktualizacje często pojawiają się mniej więcej w tym samym momencie co nowy iPad albo iPhone i wprowadzają kilka mniejszych lub większych zmian, ale od samego początku system ten wygląda prawie tak samo i użytkownicy wiedzą, czego mogą się spodziewać. Dzięki temu, że Apple pokazuje nowe urządzenia bardzo rzadko i nie zezwala na modyfikowanie swojego systemu przez operatorów, jest możliwe ścisłe kontrolowanie procesu aktualizacji, dzięki czemu odbywa się on bardzo sprawnie i może go przeprowadzić większość użytkowników smartfonów z nadgryzionym jabłkiem na tyle obudowy. Aktualizacjami jest objętych przeważnie kilka generacji sprzętu (wersja 6.0 jest dostępna dla modeli: iPhone 3GS, iPhone 4, iPhone 4S i iPhone 5). Jednak najstarsze nie dostają wszystkich dodatków związanych z najnowszymi wersjami systemu. Na przykład Siri, czyli wirtualna asystentka, która zadebiutowała w iOS 5.0, jest aktywna jedynie w iPhonie 4S i 5.
Android jest dużo bardziej skomplikowany pod tym względem. O ile iOS jest platformą w pełni zamkniętą i Apple ma pełną kontrolę nad rozwojem systemu, aktualizacjami itp., to Android jest platformą bardzo otwartą, która może być wykorzystywana i modyfikowana przez każdego. „Robocik” jest z nami już od drugiej połowy 2008 roku, gdy na rynku pojawił się pierwszy smartfon z oprogramowaniem Google. Od tamtej pory kolejne jego wersje pojawiają się dość często i mają trochę zagmatwaną numerację i konwencję nazewniczą. Od trzeciej wersji Androida, oznaczonej numerem 1.5 (pierwsza to 1.0, a druga to 1.1), kolejne ważne wydania tego systemu noszą imiona pochodzące od nazw deserów, zaczynających się od kolejnych liter alfabetu (1.5 to Android Cupcake, 1.6 to Donut, 2.0 i 2.1 to Eclair, 2.2 to FroYo, 2.3 to Gingerbread, 3.0, 3.1 i 3.2 to Honeycomb, 4.0 to Ice Cream Sandwich, a najnowsze 4.1 i 4.2 to Jelly Bean).
Google czasem decyduje się na zmianę drugiej cyfry numeracji i nazwy „deserowej”, a czasem nie, co wprowadza odrobinę zamieszania. Warto też powiedzieć, że Androidy 3.x były wydawane jedynie na tablety, a smartfony nadal były oparte na wersji 2.3. Obie „odnogi” połączyły się i przeistoczyły w Androida 4.0.
Mnogość wersji Androida utrudnia szybkie aktualizowanie urządzeń. Na dodatek, jak już wspomnieliśmy, każdy może skorzystać z tego systemu na prawie dowolnym urządzeniu z dowolną specyfikacją i dowolnie go zmodyfikować (więksi producenci smartfonów często tworzą swoje własne nakładki systemowe); pewne zmiany są wprowadzane nawet przez poszczególnych operatorów sieci komórkowych. Otwartość Androida jest zarazem jego zaletą, bo każdy może go dostosować do swoich potrzeb, i wadą, bo niemożliwe jest tak szybkie i proste aktualizowanie oprogramowania jak w przypadku całkowicie zamkniętego iOS.
Najnowszą wersją tego systemu w tym momencie może się cieszyć mniej niż 1% użytkowników smartfonów i tabletów z Androidem. Wersja 4.0 jest w tym momencie wykorzystywana przez mniej więcej 27% aktywnych „androidogadżetów”. Kłopoty z aktualizacjami to największy problem całego ekosystemu Google. Prowadzi to do frustrujących sytuacji, takich jak chociażby odwołana aktualizacja dla Samsunga Galaxy S Plus czy HTC Desire HD i wielokrotnie przekładana, wykreślana, ponownie obiecywana aktualizacja dla LG Swift 2X. Sytuacja ostatnio trochę się poprawia, ponieważ czołowi producenci smartfonów z Androidem chcą zachęcić klientów sprawnym wprowadzaniem kolejnych wersji systemu, ale raczej nie ma co oczekiwać, że obsługa techniczna starszych urządzeń będzie trwała tak długo jak w przypadku systemu Apple.
Pierwsza wersja Windows Phone została oznaczona cyfrą 7. Wynika to po części z tego, że jest to w pewnym sensie następca Windows Mobile, który to zakończył swoje życie na wersjach o numerze 6, a po części z tego, że cyfra 7 świetnie zgrywała się z nazwą stacjonarnego Windows, tak jak teraz Windows Phone 8 świetnie pasuje do Windows 8. Po tym, jak Windows Mobile został zepchnięty w niebyt po sukcesie pierwszego smartfona Apple, a kłopoty mobilnych „okienek” pogłębiły się po wprowadzeniu Androida, Microsoft musiał coś zrobić, aby odzyskać grunt pod nogami na tym terenie. I ludzie z Redmond postanowili zrobić bardzo drastyczny krok: Windows Phone miał bardzo niewiele wspólnego ze swoim poprzednikiem, zerwano z kompatybilnością wsteczną oprogramowania, a interfejs użytkownika był czymś zupełnie nowym, choć było w nim odrobinę podobieństwa do menu odtwarzacza Microsoft Zune.
Koncepcja Windows Phone leży gdzieś pomiędzy iOS a Androidem. Z jednej strony jest to system zamknięty – Microsoft ma bardzo dużą kontrolę nad jego wyglądem, a jego partnerzy nie mogą wprowadzać zbyt dużych zmian, ale z drugiej HTC, Nokia i Samsung mają możliwość przerobienia pewnych elementów oprogramowania i dodawania wybranych funkcji. Ogólnie rzecz biorąc, niezależnie od modelu od razu widać, że ma się do czynienia z Windows Phone, bo jego kafelki są nie do podrobienia. Lecz pewne opcje w menu ustawień (takie, jak HotSpot Wi-Fi i wyłączenie kodowania Unicode w wiadomościach tekstowych) czy programy (na przykład Nokia Drive+) zależą od producenta i o niektórych z nich można więcej przeczytać w naszym teście czterech smartfonów sprzed 10 miesięcy. Na dodatek Microsoft z góry narzuca specyfikację smartfonów i od razu wiadomo mniej więcej, jaki procesor albo rozdzielczość ekranu będą miały telefony z „okienkami”, więc optymalizacja oprogramowania jest prostsza i dużo łatwiej „ogarnąć” aktualizacje.
No właśnie, aktualizacje. Do tej pory Microsoft przygotował dwa większe pakiety poprawek i zmian. Pierwszą z nich był Windows Phone 7.5, który trafił do wszystkich „okienkofonów” i przyniósł wiele wyczekiwanych funkcji. Drugą aktualizacją, a raczej... wersją systemu, jest Windows Phone 8 (więcej o nowościach, które zapewnia, napisaliśmy w artykule o Windows Phone 8 w Samsungu Ativ S). Niestety, zostaną nim „pobłogosławione” jedynie nowe modele, a starsze, które powstały przed listopadem tego roku, w bliżej nieokreślonej przyszłości dostaną paczkę poprawek nazywającą się Windows Phone 7.8, która jest czymś pomiędzy 7.5 a 8 (jak sama nazwa wskazuje). Microsoft obiecywał szybkie i pewne aktualizacje i już po dwóch latach okazało się, że w praktyce nie wszystko będzie wyglądało tak kolorowo, i wiele osób, które zaufały nowej platformie, poczuło się pozostawionymi na lodzie.
Ekran domowy
Najczęściej oglądanym elementem mobilnego systemu operacyjnego jest jego ekran domowy. Każdy z nich jest stworzony według innej koncepcji, wynikającej z przeświadczenia o tym, ile informacji powinno się na nim znajdować.
Bez wątpienia najbardziej rozbudowany jest w Androidzie (i w smartfonach różnych producentów często wygląda trochę inaczej).
Twórcy Androida skupiają się na tym, aby na ekranie (ekranach) domowym dało się zmieścić jak najwięcej informacji i dało się go jak najbardziej dostosować do swoich potrzeb. Użytkownik dostaje do dyspozycji kilka pulpitów, na których może rozmieszczać ikony do najczęściej wykorzystywanych aplikacji (można je grupować w folderach) oraz widżety, czyli dodatki o różnym stopniu skomplikowania – od zwykłego zegara poprzez dynamiczne galerie zdjęć po ramki pozwalające na „podglądanie” skrzynek pocztowych, kalendarza czy portali społecznościowych. Możliwości konfiguracji są prawie nieskończone i każdy może tu mieć to, co uważa za najważniejsze. Bardzo istotną częścią ekranu domowego jest też szufladka powiadomień, którą otwiera się, pociągając za pasek w górnej części interfejsu. Znajdują się tam powiadomienia o nowych wiadomościach, nieodebranych połączeniach czy też aktualizacjach.
iOS stawia na znacznie czystszy interfejs i znacznie mniejszą liczbę informacji, przez co nie ma tu czegoś takiego jak widżety i różnego rodzaju dodatki czy przełączniki. O ile w Androidzie lista zainstalowanych aplikacji jest schowana w oddzielnym menu, a na ekranie domowym widoczne są jedynie wybrane skróty, o tyle w systemie Apple od razu widać wszystkie ikonki, których kolejność można zmieniać i które można wrzucać do katalogów. Liczba pulpitów dostosowuje się do liczby zainstalowanych programów i trzeba pilnować porządku na nich, bo szybko można się pogubić. Od iOS 5 wprowadzono też coś bardzo podobnego do androidowej szufladki powiadomień. Użytkownik ma tu dużo mniejszy wpływ na wygląd i sposób działania interfejsu. Mimo wszystko ogólne założenia interfejsu iOS i Androida są dość zbliżone, choć początkowo połapanie się w Androidzie może być dużo trudniejszym wyzwaniem.
Windows Phone jest zupełnie odmienny od pozostałych systemów. Jego interfejs składa się głównie z kwadratowych i prostokątnych kafelków, które mogą wyświetlać na sobie proste informacje, takie jak liczba nieodebranych wiadomości, nieodebranych połączeń, nadchodzących wydarzeń czy po prostu krótkich podglądów informacji. Można zmieniać rozmiar i rozmieszczenie tych kafelków, dzięki czemu wystarczy rzut oka na ekran i od razu widać wszystkie najważniejsze informacje i powiadomienia. Kafelki te pełnią też funkcję skrótów do aplikacji. „Na prawo” od ekranu kafelkowego znajduje się prosta lista alfabetyczna wszystkich zainstalowanych programów. Interfejs ten jest bardzo prosty, czytelny i... specyficzny, bo nie przypomina niczego innego i wymaga przyzwyczajenia, ale komu przypadnie do gustu, ten już nie chce wracać do bardziej tradycyjnych rozwiązań. Bez wątpienia jest to przystępny system z prostym do opanowania interfejsem. Prostota ta została jednak osiągnięta za sprawą prawie zerowej konfigurowalności i pochowania wszystkich bardziej zaawansowanych ustawień w odmętach menu ustawień systemowych. Ma to swoje zalety (czytelność i wyeksponowanie najważniejszych funkcji) i wady (zmiana jakiejkolwiek opcji potrafi być bardzo frustrująca).
Krótko mówiąc, osoby szukające maksymalnej konfigurowalności systemu powinny skierować wzrok w stronę Androida. Zwolennicy prostych i sprawdzonych rozwiązań, które po prostu działają i nie przytłaczają, często chętniej korzystają z iOS. A Windows Phone... albo się kocha, albo się nienawidzi. Trzeba to sprawdzić samemu.
Aplikacje
Możliwość instalowania „prawdziwych” aplikacji to chyba najważniejsza funkcja smartfona, przez co jeśli mobilny system operacyjny ma odnieść sukces, to musi mieć bogatą bazę programów wysokiej jakości.
Głównym źródłem programów dla każdej z ważniejszych platform smartfonowych jest rozbudowany sklep internetowy, ściśle złączony z jakimś kontem użytkownika. I tak oto Apple ma swój AppStore i konto Apple, Google ma Google Play Store z kontem GMail, a Microsoft ma swój Marketplace powiązany z kontem MSN. Aby użytkownik mógł zacząć pobierać i instalować produkty z danego sklepu, najpierw musi założyć odpowiednie konto, bo to właśnie do niego są przypinane kupione programy, przez co nie da się ich później odsprzedać ani pożyczyć.
W każdej z tych usług poszczególne pozycje są podzielone na kategorie, zawierające zarówno oferty darmowe, jak i płatne, za które można zapłacić kartą kredytową. Największy wybór mają użytkownicy sprzętu z iOS i Androidem, a Windows Phone'y nadal zostają daleko w tyle, ze względu na dużo mniejszą popularność tego systemu. W tym momencie twórcy oprogramowania często przygotowują dwie wersje mobilne swoich produktów, a o przystosowaniu ich do platformy Microsoftu zapominają ze względów ekonomicznych. Google Play teoretycznie jest największy, ale w dużej mierze wynika to z tego, że prawie każdy może coś dodać od siebie do katalogu programów, przez co często trafiają tu rzeczy całkowicie niewarte uwagi, albo wręcz szkodliwe, więc w praktyce liczbą przydatnych aplikacji wysokiej jakości nie odbiega zbyt mocno od oferty AppStore.
Szybko można zauważyć, że instalowanie programów na Androidzie często jest dużo tańsze niż na iOS. Wiele narzędzi, za które trzeba zapłacić w AppStore, można dostać za damo w Google Play Store, o ile komuś nie przeszkadzają wyświetlające się reklamy. A jeśli jakiś program jest płatny na obu platformach, to często taniej można go dostać w sklepie Google.
Skąd bierze się ta różnica? Android pozwala na instalowanie programów z karty pamięci, za pomocą plików o rozszerzeniu .apk, co jest jego wyjątkową właściwością i potrafi być bardzo przydatne, ale przyczyniło się do zjawiska piractwa (w przypadku gier jego skala sięga nawet 90%!). To główna przyczyna. Stąd niższe ceny i darmowe wersje, bo lepiej zarobić cokolwiek dzięki reklamom, niż nie zarobić nic. Czyli teoretycznie piractwo powoduje, że użytkownicy Androida mają lepiej, ale... nie jest tak do końca. Otóż Android pomimo teoretycznie znacznie większej bazy użytkowników przynosi programistom dużo mniejsze dochody niż iOS, więc jest on traktowany jako drugorzędna platforma i często dostaje ważne aplikacje później, mają one gorszą jakość albo w ogóle się nie pojawiają. Szczególnie widoczne jest to w przypadku „poważnych” gier, tworzonych przez większe studia, które są piracone najczęściej.
Skoro już dotknęliśmy tematu gier, to bez wątpienia najlepszą smartfonową platformą do grania jest iOS. Z góry ustalona specyfikacja urządzeń Apple, bardzo wydajne układy graficzne kolejnych iPhone'ów i iPadów oraz znikome piractwo powodują, że AppStore przyciąga do siebie twórców gier wysokiej jakości i ich katalog jest dużo lepszy niż w przypadku Androida. Jednak Android, dzięki rozmiarowi ekosystemu Google, radzi sobie i tak dużo lepiej niż Windows Phone, który z punktu widzenia osób zajmujących się produkcją gier prawie nie istnieje. Jasne, takie hity, jak Angry Birds i Cut the Rope, są dostępne, ale bardziej zaawansowane tytuły 3D okazują się tu białymi krukami.
Reasumując, najwięcej dobrych jakościowo gier i aplikacji ma iOS, choć trzeba za nie zapłacić więcej niż w przypadku Androida, który również nie ma się czego wstydzić pod względem bazy programów (jednak trzeba uważać, żeby nie zainstalować czegoś szkodliwego, co wyciągnie z telefonu numery kart kredytowych...). A Windows Phone... może z czasem sytuacja się poprawi, ale na razie gracze i osoby lubiące instalować dużą liczbę programów (system Microsoftu na przykład nadal nie ma żadnego zamiennika odtwarzacza muzyki, filmów czy też klienta Dropboksa) powinni raczej wybrać coś spod znaku Apple albo coś z systemem Google.
Multimedia i kopiowanie danych
Jednym z najczęstszych zastosowań smartfonów (zaraz po surfowaniu po internecie i sprawdzaniu poczty) jest konsumpcja multimediów i przeglądanie dokumentów. Mobilne systemy operacyjne różnią się pod tym względem w kilku istotnych kwestiach, między innymi obsługą różnych formatów i sposobem, w jaki multimedia i dokumenty można przekopiować do pamięci urządzeń.
Najlepiej z multimediami radzi sobie Android – co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Możliwości odtwarzania filmów zależą trochę od procesora urządzenia i od zainstalowanego odtwarzacza, ale względnie nowy sprzęt ze średniego lub wyższego segmentu po pobraniu z Google Play Store odpowiedniego oprogramowania (dostępnego za darmo) poradzi sobie z prawie dowolnym materiałem wideo, nawet jeśli ma wysoką rozdzielczość, bardzo dobrą jakość, napisy oraz wiele ścieżek audio i został umieszczony w kontenerze MKV. Na dodatek wiele smartfonów z tym systemem ma wyjście HDMI i zgrabnie zintegrowaną obsługę DLNA, więc nie ma problemu z przekazaniem obrazu na znacznie większy ekran. Android 3.x i 4.x rozpoznaje też pliki muzyczne FLAC i inne otwarte standardy audio. A jak skopiować dane do urządzenia? Można albo zastosować tryb pamięci masowej i po prostu ręcznie je przenieść jak na pendrivie, albo skorzystać z zalet trybu MTP i użyć jakiegoś programu (nawet standardowego Windows Media Playera) do synchronizacji danych bez grzebania w katalogach. Każdy znajdzie tu wygodne dla siebie rozwiązanie.
Apple zdecydowało, że użytkownik smartfonów i tabletów tej marki nie będzie miał dostępu do drzewa katalogów pamięci urządzenia, więc nie da się po prostu przeciągnąć i upuścić wybranych filmów i utworów w eksploratorze plików i trzeba korzystać z oprogramowania iTunes. Dla wielu osób z naszego kraju jest to rozwiązanie dość kłopotliwe i sporo początkowo zupełnie nie wie, w jaki sposób zmusić swoje nowe „jabłko” do odtworzenia muzyki czy filmu. Po prostu w Polsce wielu wychowało się na WinAmpie i Foobarze, przez co często pojęcie bibliotek multimediów i właściwego ich otagowania jest dla nich obce, bo zawsze organizowali swoje multimedia w zwykłych folderach. iTunes wymusza specyficzne uporządkowanie i po zaimportowaniu do niego danych nigdy nieprzystosowywanych do bibliotek często pojawia się niezły bałagan. Synchronizacja danych za pomocą oprogramowania i porządkowanie ich w bibliotekach potrafią być bardzo wygodne dla kogoś, kto już się do tego przyzwyczai. Tym bardziej że iTunes to też bardzo duży i wygodny sklep z muzyką, co dodatkowo zwiększa atrakcyjność tego rozwiązania. Ale u wielu osób wymusza to zmianę przyzwyczajeń i uniemożliwia im łatwe przenoszenie informacji za pomocą smartfona działającego jako pendrive.
iTunes jest też pewną formą „strażnika bramy” dla multimediów, bo pozwala synchronizować tylko pliki, które sam rozpoznaje... a nie jest ich zbyt dużo. Na szczęście w iOS istnieją alternatywne odtwarzacze filmów, które rozpoznają pliki MKV. Po zainstalowaniu jednego z nich w iTunes pojawia się opcja synchronizowania danych związanych z danym programem. Nie jest to może najbardziej czytelne i proste rozwiązanie, ale działa i wzbogaca standardowe możliwości multimedialne tego systemu. Podobnie jest z obsługą DLNA – nie ma jej w „czystym” iOS, ale da się ją dodać za pomocą dokupionych aplikacji.
W przypadku Windows Phone sytuacja jest trochę skomplikowana, bo niektóre mechanizmy są inne w Windows Phone 7.5/7.8 i w Windows Phone 8. Generalnie kompatybilność z różnymi formatami plików ogranicza się do minimum. Na dodatek nie można tego naprawić żadnymi dodatkowymi odtwarzaczami muzyki i filmów... bo ich nie ma i użytkownik musi polubić to, co otrzymuje od razu ze smartfonem. Pliki MKV w wysokiej rozdzielczości są więc całkowicie poza zasięgiem urządzeń z Windows Phone. W Ósemce dodano obsługę trybu MTP, więc da się przenosić multimedia do pamięci telefonu za pomocą zwykłego eksploratora plików, jak do pendrive'a, ale można też skorzystać z komputerowej aplikacji synchronizującej (po więcej informacji ponownie odsyłamy do artykułu o Windows Phone 8 w Samsungu Ativ S). W przypadku starszych wersji Windows Phone jest mniej przyjemnie, bo trzeba korzystać z programu Microsoft Zune, który to jest ubogim krewnym iTunes. Na dodatek w czasie przenoszenia filmów do pamięci smartfona są one rekompresowane i jest zmieniana ich rozdzielczość, co zmniejsza trochę jakość obrazu (więcej na ten temat pisaliśmy niespełna dwa lata temu).
Reasumując, najbardziej uniwersalny multimedialnie jest Android, ponieważ odczytuje większość formatów plików i udostępnia różne sposoby synchronizowania danych ze smartfonem. iOS wymaga przyzwyczajenia się do iTunes – dla niektórych będzie to wygodne, innym nigdy się nie uda przestawić na nowy sposób organizacji i kopiowania danych. A Windows Phone? Dobrze spisuje się jako... odtwarzacz MP3. Ale w praktyce wielu osobom to wystarcza, bo nie oglądają na ekranie smartfona filmów innych niż te, które zostały nagrane kamerą telefonu, albo znajdujących się na YouTube.
Podsumowanie
Kwestie omówione przez nas w tym artykule to zaledwie kropla w morzu różnic między tymi systemami. Mnóstwo czasu moglibyśmy spędzić na omawianiu niuansów organizerów, przeglądarek internetowych, dialerów, klientów pocztowych i innych ważnych elementów oprogramowania, ale często są to szczegóły istotne dla bardziej doświadczonych użytkowników. Na dodatek część z nich w dużym stopniu zależy od producenta sprzętu (szczególnie w przypadku Androida) albo zainstalowanych programów (na przykład nic nie stoi na przeszkodzie, aby standardowe przeglądarki Androida i iOS zastąpić czymś innym). Lecz opis tych wszystkich detali nie był celem tego artykułu – było nim nakreślenie ogólnego obrazu smartfonowych systemów i pokazanie najważniejszych różnic funkcjonalnych.
Krótko mówiąc...
- Android stawia przede wszystkim na możliwości konfiguracji i dostosowywania wszystkich elementów systemu i interfejsu do swoich potrzeb. Jest bardzo różnorodny dzięki nakładkom systemowym. Jest dynamiczne rozwijany dzięki częstym aktualizacjom. Pozwala określić, w jaki sposób chce się synchronizować multimedia czy instalować programowanie. Ale ta różnorodność, możliwości konfiguracji i częstość aktualizacji powodują, że można się zagubić w mnogości opcji, zdenerwować na producenta smartfona przez to, że kolejny raz przesuwa datę wprowadzenia nowej wersji systemu, no i nie każdemu będzie się chciało zmieniać każdą ikonkę, widżet, tabelkę czy opcję. Jest to czasochłonne, a niektórzy wolą, aby wszystko działało i było takie jak trzeba od samego początku. Dodatkową ceną otwartości i dużej funkcjonalności są spore wymagania sprzętowe, przez co na słabszych smartfonach Android działa po prostu wolno i długo borykał się z mało płynnym interfejsem.
- iOS jest w pełni zamknięty i można w nim zmienić bardzo niewiele rzeczy. Jednak szybkość działania tego systemu, jego czytelność i stosunkowo duża prostota powodują, że wiele osób szybko przyzwyczaja się i docenia rozwiązania Apple, bo po prostu działają, i zupełnie nie odczuwają potrzeby zmieniania czegoś, co działa, albo nie przeszkadza im iTunes i brak jakiegokolwiek innego sposobu synchronizowania danych i multimediów. Innym dużym atutem tego systemu jest najlepsza baza aplikacji i gier, choć często nie są one tak tanie jak ich androidowe odpowiedniki. No i kupując urządzenie z iOS, można mieć pewność, że nie zabraknie mu aktualizacji przez kilka najbliższych lat.
- Windows Phone to teoretycznie najmniej funkcjonalny i najbardziej ograniczony system operacyjny stosowany w smartfonach. Na dodatek baza aplikacji dostępnych w sklepie Microsoftu jest nadal bardzo uboga. Jednak wielu osób może to zupełnie nie obchodzić, bo nie instalują miliona programów, nie chcą oglądać filmów MKV, grać w trójwymiarowe hity w tramwaju itp. Niektórzy po prostu chcą mieć telefon, który pozwoli wygodnie sprawdzić pocztę, obejrzeć zdjęcia, przeczytać coś na ulubionej stronie internetowej i sprawdzić nowości na portalu społecznościowym. Okienka Microsoftu radzą sobie z tymi zadaniami szybko, płynnie, czytelnie i z wielką gracją. Ktoś szukający kieszonkowego komputera raczej się zawiedzie, ale ten, kto szuka "rozbudowanego telefonu", w kafelkach Microsoftu może się zakochać, także dzięki temu, że nie ma w nich "zbędnych" bajerów, dodatków i funkcji.
Który system mobilny jest najlepszy? Ten, który najlepiej trafia w Twoje potrzeby i upodobania. Mamy nadzieję, że udało nam się choć trochę pomóc w dokonaniu właściwego wyboru.