OnePlus 5 – test
Utrzymać ten wizerunek będzie bardzo trudno również dlatego, że OnePlus 3 i 3T to bardzo udane urządzenia, które pod pewnymi względami nadal nie mają sobie równych. Poza tym OnePlus 5 startuje z wyższego pułapu cenowego, co tylko zwiększa oczekiwania i sprawia, że wszelkie ewentualne braki i niedoróbki będą boleśniejsze niż w poprzednikach. Zanim przejdziemy do testów nowego smartfona, musimy uprzedzić, że te słowa pisze użytkownik poprzednich OnePlusów i miłośnik marki, więc stężenie utyskiwań będzie jeszcze większe niż zwykle ;)
OnePlus 5 – dane techniczne | |||
---|---|---|---|
Wymiary | 154,2 × 74,1 × 7,3 mm | LTE | Cat 13 |
Masa | 153 g | Wi-Fi | 2-zakresowe, ac |
Ekran | 5,5 cala | NFC | Tak |
1920 × 1080 | Podczerwień | Nie | |
OLED | Radio FM | Nie | |
Procesor | Snapdragon 835 | Wyjście obrazu | Nie |
4 × 2,45 GHz Kryo 280 4 × 1,9 GHz Kryo 280 | Host USB | Tak | |
Adreno 540 | Redukcja szumów | Tak | |
RAM | 6/8 GB | Dostępna pamięć | ok. 47/112 GB |
Akumulator | 3300 mAh | mikro-SD | Nie |
Aparat z tyłu | Zdjęcia: 16 MP, F/1.7 + 20 MP F/2.6 | ||
Wideo: 4K @ 30 kl./sek., 1080p @ 60 kl./sek., 720p @ 120 kl./sek. | |||
Aparat z przodu | Zdjęcia: 16 MP, F/2.0, HDR | ||
Wideo: 1080p @ 30 kl./sek. | |||
Inne | czytnik linii papilarnych |
Większość osób, widząc model OnePlus 5, stwierdza dwie rzeczy: że wygląda jak iPhone i że jest nudny. Zgadzamy się z oboma stwierdzeniami, bo podobieństwa do ostatniej generacji telefonów Apple nie sposób nie zauważyć, a takim stylem wizualnym trudno się wyryć w pamięci. W porównaniu z poprzednikami nastąpił krok wstecz, bo trzy wcześniejsze generacje OnePlusów miały zdecydowanie więcej własnego charakteru, a w Piątce nie dokopałby się do niego nawet doświadczony zawodowy górnik. Spory wpływ na kształt i wygląd nowego OnePlusa zapewne miało Oppo – w tej chwili czwarty największy producent smartfonów, który jest głównym udziałowcem marki OnePlus, a swój sukces w znacznej mierze zawdzięcza modelowi R11, najlepszemu istniejącemu „klonowi” iPhone'a. A skoro coś działa i przynosi zyski, to po co to zmieniać? Oczywiście, jest w tym wszystkim odrobina gdybania i zamiłowania do teorii spiskowych, ale podejrzenia te nie są aż tak nieprawdopodobne, żeby trzeba się było chronić przed nimi czapką z folii aluminiowej. To gdybanie chyba nie jest zbyt dalekie od tego, co faktycznie działo się za kulisami.
Widząc model OnePlus 5 po raz pierwszy, faktycznie można się trochę zawieść, ale po wzięciu go do ręki humor szybko się poprawia, bo OnePlus umie budować solidne telefony. Niemal cała obudowa jest wykonana z wytrzymałego stopu aluminium i została wykończona na matową czerń (w testowanej przez nas wersji ze 128 GB pamięci, bo wersja 64-gigabajtowa jest ciemnoszara). Powierzchnia tyłu jest dość odporna na zadrapania, na przykład klucze znajdujące się w tej samej kieszeni nie zarysują jej. Można się więc pokusić o zrezygnowanie z etui. Jednak dodatkowe „plecki” i tak mogą być bardzo przydatne, bo smartfon jest bardzo smukły i śliski, przez co łatwo wyślizguje się z dłoni. Po kilku chwilach macania zauważa się też, że OnePlus 5 to nie jest dokładna kopia iPhone'ów, bo jest zgrabniejszy, lżejszy i poręczniejszy od iPhone'a 7 Plus. Czyli jest to sprzęt trochę odtwórczy, ale bardzo porządny. Wystarczy przymknąć oko na pewne rzeczy, żeby go polubić.
OnePlus na szczęście nie zrezygnował z dwóch bardzo rozpoznawalnych i przydatnych elementów: z konfigurowalnych przycisków pod ekranem i konfigurowalnego przełącznika profili dźwiękowych, tradycyjnie umieszczonego w górnej części lewej krawędzi obudowy. Jak zwykle można wybrać, z której strony ma się znaleźć przycisk cofania, a z której przycisk wielozadaniowości. Jak zwykle można z nich całkowicie zrezygnować na rzecz przycisków ekranowych. Suwak również działa tak jak w poprzednikach, więc przesunięcie go na środek włącza tryb Nie przeszkadzać, a przesunięcie go do samej góry przełącza urządzenie w tryb cichy z wibracjami.
Niestety, tym razem mamy pewne zastrzeżenia co do tego suwaka. Wprawdzie nadal bywa on bardzo przydatny i po przesiadce na inny telefon trudno się przyzwyczaić do jego braku, ale przesuwa się zbyt lekko (i domyślamy się, że z upływem czasu będzie jeszcze gorzej). Podczas testów zdarzało nam się przesunąć go przypadkowo w trakcie wkładania telefonu do kieszeni i wyjmowania go, czego skutkiem przeważnie była długa lista nieodebranych połączeń. OnePlusom 3 i 3T nigdy się to nie zdarzało, więc tym razem ewidentnie coś poszło nie tak.
Na upartego można się jeszcze przyczepić do bocznych przycisków do zmiany głośności i wyłączania sprzętu. Są metalowe i łatwo je wyczuć palcami, ale i one wciskają się trochę zbyt lekko. Choć w sumie wchodzimy tu już na śliski grunt upodobań. Kto wie, może niektórzy lubią, gdy przyciski w telefonie wciskają się pod ciężarem spojrzenia.
Wielka szkoda, że poza kształtem w nowej obudowie zmieniło się tak niewiele. OnePlus 5 nie jest wodoszczelny, ma tylko jeden głośnik (na dolnej krawędzi obudowy), a port USB-C nadal ma za sobą jedynie kontroler USB 2.0. Poprawa tych elementów byłaby świetnym sposobem na choćby częściowe uzasadnienie wyższej ceny początkowej, a tak pierwszy kontakt z tym telefonem przyniósł niedosyt. Niektórzy z nas poczuli nawet, że projekt modelu OnePlus 5 to wręcz krok wstecz względem poprzednika. Jednak świetne wyniki sprzedaży świadczą o tym, że możemy być w mniejszości.
Oxygen OS to już pełnowartościowa nakładka
Historia oprogramowania smartfonów OnePlus jest bardzo burzliwa. Zaczęło się od specjalnej wersji CyanogenModa, ale twórcy modelu OnePlus 2 postawili na własną nakładkę, Oxygen OS, która początkowo nie dorastała do pięt CyanogenModowi. Wyglądała jednak coraz lepiej i w czasach modeli 3 i 3T wyrosła na jedną z naszych ulubionych androidowych nakładek systemowych. Powodów jest kilka.
Po pierwsze, OnePlus trzyma się czystego Androida i nie próbuje zmieniać na siłę czegoś, co już teraz działa tak, jak powinno. Na fundamencie czystego Androida dostawiane są kolejne cegiełki usprawnień, lecz najpierw są one weryfikowane przez otwarte kanały beta. Użytkownicy mogą zgłaszać swoje uwagi dotyczące przyszłych zmian i uwagi te często są wysłuchiwane. Wśród naszych ulubionych usprawnień jest szuflada narzędzi wysuwana przesunięciem palca do góry (jak w Pixelach) i możliwość wysunięcia szuflady powiadomień przesunięciem palca do dołu w dowolnym miejscu. Takich drobnych, ale wygodnych usprawnień można znaleźć więcej. Często mają one na celu zwiększenie konfigurowalności systemu, dzięki czemu każdy może dostosować wygląd i sposób działania wielu jego elementów do swoich potrzeb. Oczywiście, zwolennicy rozbudowanych nakładek, aż pękających od dodatkowych programów i funkcji, mogą poczuć, że Oxygen OS jest wybrakowany, ale zwolennicy czystego Androida z modelu OnePlus 5 w dłoni poczują się jak w domu.
Po drugie, OnePlus bardzo regularnie aktualizuje swoje oprogramowanie (przynajmniej w modelach OnePlus 3 i 3T, bo obsługa techniczna modeli OnePlus 2 i OnePlus X została przedwcześnie zakończona). Poprzednicy najnowszego OnePlusa bardzo szybko dostali aktualizację do Androida 7.0 i 7.1 i nic nie wskazuje na to, by flagowce tej marki nie dostały Androida O jako jedne z pierwszych. Ale Oxygen OS to nie tylko szybkie duże aktualizacje, ale też dużo mniejszych, poprawiających interfejs, naprawiających błędy, wprowadzających różne usprawnienia i polepszających optymalizację. OnePlus 3 w ciągu roku dostał kilkanaście różnych aktualizacji i niektóre z nich uczyniły go zauważalnie lepszym smartfonem. To zasługuje na pochwałę i mamy nadzieję, że w przypadku piątego OnePlusa będzie podobnie.
Po trzecie, producent pozwala na bezproblemowe odblokowanie bootloadera, a rootowanie systemu i zmiana oprogramowania na własne nie ma żadnego wpływu na gwarancję. To w połączeniu ze świetną specyfikacją OnePlusów sprawiło, że wokół smartfonów tej marki powstała prężnie działająca społeczność, a owoce jej pracy pozwalają zmienić w tych urządzeniach niemal wszystko. Jeśli więc lubisz grzebać w oprogramowaniu swojego telefonu i czasem zmienić ROM na dobranoc, OnePlus 5 jest dla Ciebie.
Po czwarte – optymalizacja. O niej piszemy w tym artykule kilka razy, co może niektórych Czytelników zdziwi, ale to naprawdę jedna z największych zalet Piątki i jej oprogramowania. Po przyzwyczajeniu się do szybkości działania tego telefonu każdy inny wydaje się mniej lub bardziej irytująco powolny.
Nie do końca dopracowana łączność
Na temat łączności mamy tym razem do powiedzenia trochę więcej niż zwykle. OnePlus 5, w przeciwieństwie do innych smartfonów ze Snapdragonem 835, nie umie pobierać danych z szybkością 1 Gb/sek. Jego możliwości kończą się na 600 Mb/sek., tam gdzie możliwości poprzednika. Nie jest to duży problem, bo na razie z gigabitowego LTE można korzystać jedynie w laboratoriach, ale ten brak i tak jest trochę dziwny.
Najnowszy OnePlus jest wyposażony w moduł Bluetooth 5.0, jednak w przeciwieństwie do flagowców Samsunga jeszcze nie pozwala w pełni go wykorzystać. Stuprocentową obsługę tego standardu zapewni dopiero po aktualizacji oprogramowania do Androida O. Czyli na razie nie da się do niego jednocześnie podłączyć dwóch odbiorników Bluetooth, jak do Samsungów Galaxy S8, w których to producent wykorzystał własny stos Bluetooth.
Moduł Wi-Fi też pozostawia trochę do życzenia. Działa poprawnie i obsługuje standard ac, ale w czasie testów zauważyliśmy, że anteny Wi-Fi są zauważalnie słabsze niż w innych niedawno testowanych przez nas smartfonach. Czyli jeśli masz duże mieszkanie i w jego zakamarkach zasięgu sieci Wi-Fi do tej pory wystarczało na styk, wiedz, że OnePlus 5 może mieć trudności z połączeniem się z siecią. Producent wie o problemie i stara się coś z nim zrobić w kolejnych aktualizacjach oprogramowania, ale coraz bardziej wygląda na to, że jest on natury sprzętowej, a nie programowej.
Pozostała nam jeszcze do omówienia kwestia USB. OnePlus 5 to czwarty smartfon tej marki z portem USB-C i czwarty, w którym poprzestano na kontrolerze USB 2.0 bez wyjścia obrazu. Hola, hola, mamy rok 2017! Nawet Samsung już to zauważył... Poza tym testowany smartfon ma irytujący problem. Otóż w pewnych sytuacjach da się go podłączyć przewodem do komputera dopiero po... zmianie pewnej opcji w ukrytym menu ustawień programistycznych. Zapewne zostanie to naprawione, ale takie wpadki nie powinny się zdarzać.
Przynajmniej z jakością połączeń telefonicznych wszystko jest w porządku i OnePlus 5, tak jak poprzednicy, ma miejsce na dwie karty SIM, jednak wspomnianych drobnych problemów jest trochę za dużo. Żaden z nich nie przekreśla tego urządzenia, ale nauczyliśmy się oczekiwać czegoś więcej od OnePlusa.
Wyjście słuchawkowe nadal na swoim miejscu, głośnik nadal nie zachwyca
OnePlus nie przykłada zbyt dużej wagi do multimedialnej funkcjonalności swoich smartfonów i gwarantuje jedynie niezbędne minimum przyzwoitości. Dekoder wideo, jak to dekoder Snapdragona 835, radzi sobie z filmami Ultra HD zakodowanymi 10-bitowym kodekiem HEVC z metadanymi HDR, odtworzy zatem zdecydowaną większość istniejących plików wideo. Wyjście słuchawkowe pozostało na swoim miejscu, czyli na dolnej krawędzi obudowy, i nie odbiega w żadną stronę od poziomu typowego dla flagowców z ostatnich lat. Głośnik po prostu jest i gra. Na tym jego zalety się kończą, bo zarówno jego jakość, jak i umiejscowienie nie zapewniają niezapomnianych wrażeń. Krótko mówiąc, OnePlus 5 gra, wyświetla filmy i robi to poprawnie, ale nic ponadto.
Recykling wyświetlacza
W tym miejscu w zasadzie moglibyśmy przekierować Was do artykułu o modelu OnePlus 3, ponieważ nowość ma taki sam ekran jak OnePlus 3 i 3T. I nie chodzi nam tylko o to, że zastosowano panel o takich samych osiągach, ale też o to, że w modelu OnePlus 5 są montowane dokładnie te same matryce OLED. Minął rok, wyjściowa cena się zwiększyła, a nadal mamy do czynienia z niezłym, jednak już trochę podstarzałym 5,5-calowym ekranem AMOLED o rozdzielczości Full HD. Właściwie jedyna poprawka dotyczy oprogramowania, w którym można teraz wybrać nie tylko profil sRGB, ale też DCI-P3, co jest kolejnym ukłonem w stronę najnowszych iPhone'ów. Wielka szkoda, bo już wyświetlacz modelu OnePlus 3 wielu uważało za najsłabsze ogniwo. Inżynierowie firmy nie zrobili nic, żeby przekonać sceptyków. Co prawda jesteśmy dalecy od stwierdzenia, że ekran jest kiepski, a rozdzielczość 1080p – niewystarczająca, i wielu użytkowników zapewne będzie w pełni zadowolonych z obrazu, ale brak jakiegokolwiek postępu to lekka przesada i pewien nietakt.
Problem z „galaretowatym” wyświetlaczem
Przy okazji omawiania kwestii związanych z wyświetlaczem musimy wspomnieć o pewnym problemie (?) modelu OnePlus 5. Mianowicie w czasie przewijania czegokolwiek na ekranie zauważalny jest łagodny efekt galaretki, czyli obraz jest lekko ściskany, gdy przewija się go w górę, i rozciągany, gdy przewija się go w dół. Często jest to po prostu zabieg wizualny, implementowany w wybranych miejscach interfejsu, tu natomiast ma on zasięg ogólnosystemowy i nie do końca wiadomo, co jest tego przyczyną. Wspominamy o tym dlatego, że choć nam on zupełnie nie przeszkadza, bo jest bardzo delikatny, to niektórzy z tego powodu zwracają nowo kupiony smartfon i wybierają inny. Łatwego rozwiązania problemu jak nie było, tak nie ma.
Czas działania porównywalny z osiągami OnePlus 3T
Porównywalny, czyli czasem trochę lepszy, a czasem trochę gorszy. W grach OnePlus 5 dzięki bardziej efektywnemu energetycznie układowi graficznemu wytrzymuje trochę dłużej od poprzednika, natomiast w typowych, codziennych zastosowaniach – trochę krócej. W sumie nic dziwnego, skoro większość podzespołów pozostała niezmieniona, a pojemność akumulatora jest o 100 mAh mniejsza niż w modelu 3T. To oznacza, że w praktyce można liczyć na 5–6 godzin użytkowania przy włączonym ekranie, co jest wynikiem dość typowym, jak na sprzęt tej klasy.
OnePlus 5, tak jak modele 3 i 3T, obsługuje standard szybkiego ładowania Dash Charge, będący pochodną standardu VOOC, stworzonego przez Oppo. Dzięki niemu nowość OnePlusa można naładować do pełna w mniej niż półtorej godziny i ogólnie jest to jeden z najszybciej ładujących się smartfonów na rynku. Dzięki przerzuceniu większości ciężaru konwersji napięć na ładowarkę jest to także jeden z niewielu telefonów, które pozwalają szybko ładować akumulator i jednocześnie grać bez przesadnego throttlingu (choć raczej tego nie polecamy, bo szybkie ładowanie ciepłego akumulatora jonowego to bardzo dobry sposób na skrócenie jego żywota). Wadą tego rozwiązania jest to, że wymaga ono specjalnego przewodu i specjalnej ładowarki, więc nie da się szybko naładować Piątki jedną z popularnych ładowarek QuickCharge.
Kontrowersyjny podwójny aparat
Dotąd aparaty w kolejnych OnePlusach nie należały do ich największych zalet, bo choć nie były złe, to jednak zauważalnie odstawały jakością od aparatów montowanych we flagowcach znanych marek. Tym razem miało być inaczej i podwójny aparat OnePlus 5 miał rządzić i dzielić na rynku.
Główny, szerokokątny aparat OnePlus 5 jest oparty na matrycy IMX398, stworzonej przez Sony na potrzeby Oppo. Jest to 16-megapikselowa matryca z pikselami o rozmiarze 1,12 µm, czyli mniejszymi od tych, które stosuje się w większości współczesnych flagowców. Obiektyw ma jasną przysłonę F/1.7 i nie mamy zastrzeżeń co do jego jakości (czyli nie zakrzywia czasoprzestrzeni, jak obiektywy Xperii). Drugi aparat ma dłuższą ogniskową, większą rozdzielczość (20 MP), mniejsze piksele (o rozmiarze 1 µm), ciemniejszą przysłonę (F/2.6), a jego głównym zadaniem jest zapewnienie funkcji dwukrotnego „bezstratnego” zoomu. Czyli w OnePlusie ktoś uznał, że to Apple ma najlepszy pomysł na podwójny aparat, a nie LG czy Huawei.
Brzmi to wszystko logicznie, ale bliższe spojrzenie na te aparaty rodzi zastrzeżenia. Po pierwsze, oba obiektywy nie są stabilizowane optycznie. Po drugie, ten dwukrotny zoom w istocie nie jest ani dwukrotny, ani bezstratny. Drugi obiektyw ma o mniej więcej półtora raza dłuższą ogniskową, więc dwukrotny zoom jest połączeniem zoomu optycznego z cyfrowym (to kolejne rozwiązanie o korzeniach w Oppo – przypadek?). Poza tym drugi sensor jest zauważalnie gorszy, szczególnie pod względem zakresu tonalnego. Jak to się przekłada na jakość obrazu i przyjemność fotografowania?
Różnie. Do oprogramowania nie mamy większych zastrzeżeń, tryb ręczny należy do tych bardziej rozbudowanych, wszystko działa bardzo szybko nawet w słabych warunkach oświetleniowych, a zmiana aparatu następuje właściwie natychmiast.
Zdjęcia wykonywane w dobrych warunkach oświetleniowych wyglądają naprawdę nieźle. Bardzo nam przypadła do gustu ich kolorystyka i sensownie skonfigurowany tryb automatycznego HDR-u. Po powiększeniu zdjęć co prawda można zauważyć, że obraz ma lekko akwarelowy charakter i przez obróbkę giną drobne szczegóły, ale w praktyce nie przeszkadza to zbyt mocno. W przypadku drugiego aparatu, o dłuższej ogniskowej, wygląda to trochę gorzej. Wychodzi na jaw, że dwukrotny zoom częściowo jest zoomem cyfrowym, a mniejsze piksele mogą mniej. Mimo wszystko jakość obrazu jest do przyjęcia. My w czasie testów korzystaliśmy z tego aparatu bardzo często.
Zachowanie sprzętu w słabych warunkach oświetleniowych jest kontrowersyjne. Aparat woli (choć – zapewne przez brak optycznej stabilizacji – często po prostu musi) ustawiać krótsze czasy naświetlania (nie dłuższe niż 1/17 sek., podczas gdy inne flagowce z Androidem niekiedy ustawiają nawet 1/5 sek.) i zwiększać ISO, a to ma swoje wady i zalety. Wadą na pewno jest to, że na zdjęciach widać zdecydowanie więcej szumów i efektów działania algorytmu odszumiania. Gdyby porównać zdjęcia jakiegoś pejzażu zrobione w tym samym miejscu i w tej samej chwili za pomocą OnePlusa 5 i Samsunga Galaxy S8, to właściwie każdy by uznał, że zdjęcie z Samsunga wygląda lepiej, bo większe piksele i dłuższy czas naświetlenia pozwalają mu złapać więcej światła i zmniejszyć ISO.
Zaletą jest natomiast to, że krótsze ustawienia czasu naświetlania spisują się lepiej w czasie fotografowania w słabym oświetleniu... ludzi. Przecież zdjęcie bardziej zaszumione, ale nierozmazane jest lepsze od zdjęcia mniej zaszumionego, ale rozmazanego. Nie bez powodu iPhone'y przez długi czas radziły sobie bez optycznej stabilizacji i nie bez powodu Google uznało, że w ostatnich Pixelach i Nexusach była ona zbędna. Ale smartfony Google i Apple mogły sobie pozwolić na dłuższe czasy naświetlania dzięki świetnym matrycom o względnie dużych pikselach i bardzo zaawansowanym algorytmom obróbki obrazu, których w modelu OnePlus 5 brakuje.
Ostateczna ocena aparatu będzie więc mocno zależeć od upodobań i tego, co najczęściej będzie fotografowane. Nam on nie przeszkadzał, bo szybko zrozumieliśmy jego ograniczenia i lubimy aparaty o kącie widzenia odpowiadającym pełnoklatkowym obiektywom o ogniskowej około 50 mm. Ale jeśli często fotografujesz jedzenie w kiepsko oświetlonych barach, szybko dojdziesz do wniosku, że jest do kitu. Po prostu są sytuacje, w których spisuje się bardzo dobrze, i takie, w których wyraźnie niedomaga.
Przykładowe zdjęcia
OnePlus wraca do starych błędów
Swego czasu, testując model OnePlus 3, szybko zauważyliśmy, że coś jest nie tak z jakością filmów. Okazało się, że do ich kodowania jest wykorzystywany profil Baseline kodeka AVC – i to nawet w rozdzielczości Ultra HD. Poprawiono to w jednej z pierwszych aktualizacji oprogramowania, dzięki czemu jakość obrazu była wyraźnie lepsza. Także w trakcie testów modelu OnePlus 5 zauważyliśmy, że coś jest nie tak z jakością filmów, i okazało się... że OnePlus znowu stosuje profil Baseline, który nie umie w pełni wykorzystać potencjału kamery. Można to odczuć w scenach z dużą liczbą drobnych detali i/lub poruszających się obiektów. Mamy nadzieję, że i tym razem zostanie to szybko naprawione. Przy okazji można by dorzucić bardziej rozbudowany tryb ręczny ;) Cyfrową stabilizację obrazu również można by dopracować, bo choć widywaliśmy gorsze implementacje tej funkcji, nie jest ona całkowicie wolna od efektu „galarety”.
Na koniec coś pozytywnego: bardzo nam się podoba możliwość szybkiego przełączania się między aparatami w trakcie filmowania.
Podsumowując, kamera w modelu OnePlus 5 jest do przyjęcia, ale nic ponadto. Raczej nie zaspokoi potrzeb bardziej wymagających smartfonowych filmowców.
Przykładowe nagrania
Wydajność – jak zwykle wzorowa
Wydajność jest właściwie od zawsze i niemal nieprzerwanie jedną z najmocniejszych stron smartfonów OnePlusa (niemal, bo nie można zapomnieć o modelu OnePlus 2 i jego Snapdragonie 810). Od początku są budowane z komponentów najwyższej klasy, a przede wszystkim optymalizacja ich oprogramowania jest bliska perfekcji. OnePlus 5 kontynuuje tę dobrą tradycję i zawstydza rywali szybkością i płynnością działania. Składa się na to kilka czynników: Snapdragon 835, nośnik UFS 2.1, 6 GB lub 8 GB pamięci operacyjnej, ekran Full HD, bardzo mały throttling i dopracowany system.
Snapdragona 835 już zdążyliśmy dobrze poznać, bo układ ten jest montowany w przetestowanych przez nas smartfonach HTC U11 i Xperia XZ Premium. Szczególnie w Xperii XZ Premium pokazał, na co go naprawdę stać, a w modelu OnePlus 5 czasem wypada nawet lepiej, choć różnice oczywiście nie są duże. I nie mówimy tu jedynie o wynikach w benchmarkach, takich jak AnTuTu, GFXBench i Geekbench, w których OnePlus trochę oszukuje, bo po ich wykryciu zmienia sposób zarządzania taktowaniem procesora, ale też o własnych testach, które nie są podatne na tego rodzaju machlojki. Dzięki ogromnej wydajności GPU, stosunkowo niskiej rozdzielczości ekranu i dobremu odprowadzaniu ciepła (choć obudowa w czasie gry robi się cieplejsza niż w XZ Premium) żadna gra na Androida nie jest wyzwaniem.
W czasie codziennego użytkowania również nie ma na co narzekać. Oprogramowanie modelu OnePlus 5 jest bardzo dobrze zoptymalizowane (który już raz to powtarzamy?) i świetnie zarządza pamięcią operacyjną, dzięki czemu programy pozostają w niej bardzo długo (korzystanie z wielozadaniowości w smartfonach tej marki to prawdziwa przyjemność; nie ma na rynku innych telefonów, w których przełączanie się między narzędziami i powrót do wcześniej używanych następowałyby tak szybko), a przy tym nigdy nie mieliśmy poczucia, że telefon staje się ociężały.
Jeśli już mielibyśmy na coś narzekać, to na to, że... modele OnePlus 3 i 3T w codziennych zastosowaniach w istocie są niemal tak samo szybkie. Nowy procesor, dodatkowa pamięć (przynajmniej w modelu 128-gigabajtowym) i nośnik UFS 2.1 to jedne z największych zmian spośród tych, które przyniósł OnePlus 5, ale w praktyce posiadacze poprzedników będą mieli bardzo duży problem z dostrzeżeniem jakiejkolwiek znaczącej różnicy (poza benchmarkami, oczywiście). Nie piszemy o tym po to, żeby narzekać na nowego OnePlusa, ale po to, by wskazać, że sensowność przesiadki z poprzednika jest naprawdę wątpliwa. Więcej piszemy o tym na następnej stronie.
OnePlus bez pazura
Na początku podsumowania opowiemy Wam bajkę. Dawno, dawno temu, w 2014 roku, za siedmioma górami i lasami, powstała firma OnePlus. Choć bardzo mała, miała duże ambicje – chciała podbić świat z pomocą swoich „zabójców flagowców”. Zabójcy wyruszali na łowy i robili to, co do nich należało, czyli zabijali, a potem przynosili worki z łupami, dzięki którym nasza firemka rosła i rosła. Ale w pewnym momencie okazało się, że nie może rosnąć dalej, polegając na bandzie szabrowników, lecz musi zatrudnić więcej księgowych. Tutaj bajka się kończy, a zaczyna szara korporacyjna rzeczywistość.
Ta kiepska historyjka ma uświadomić, że OnePlus dzisiaj i OnePlus w ubiegłych latach to zupełnie inne firmy. Stosunek jakości do ceny, jaki zapewnił OnePlus One, był nie do pobicia, za to nabywcy narzekali na nieistniejącą obsługę klienta, fatalną dostępność i dziwaczny system zaproszeń. Teraz obsługa klienta jest zdecydowanie lepsza (nawet jeśli wciąż daleka od ideału), kolejek nie ma, a sprzęt dociera do nabywcy w 2–3 dni, ale wszystko to kosztem właśnie stosunku jakości do ceny. Przecież jakoś trzeba wyżywić tych wszystkich dodatkowych pracowników, jakoś opłacić dodatkową przestrzeń magazynową i skądś wziąć pieniądze na marketing, który jest złem koniecznym, gdy celem jest dalszy rozwój firmy.
Efekt tych zmian jest taki, że choć OnePlus One i w znacznej mierze OnePlus 3 były godne miana zabójców flagowców, to OnePlus 5 jest co najwyżej przyzwoitą alternatywną opcją. Z punktu widzenia smartfonowego zapaleńca i miłośnika marki jest na co narzekać, bo nie dość, że OnePlus 5 jest droższy od poprzednika, to jeszcze projektanci poszli po linii najmniejszego oporu. Wyjąwszy zoom nowość w istocie nie zapewnia niczego, czego nie zapewniałby OnePlus 3/3T, i niczego nie robi lepiej niż OnePlus 3/3T.
Z drugiej strony z punktu widzenia przeciętnego użytkownika, który po prostu szuka nowego telefonu i ma do wydania około 2 tys. zł, OnePlus 5 to obecnie jedna z najatrakcyjniejszych opcji. Może i nie jest tak opłacalnym wyborem jak OnePlus 3 i One, ale nadal jest to bardzo dobry i w miarę sensownie wyceniony smartfon, którym przede wszystkim powinny zainteresować się osoby oczekujące od swoich kieszonkowych komputerów czystego, często aktualizowanego oprogramowania, nienagannej jakości wykonania i wzorowej szybkości działania.
Wybraliśmy najlepszego flagowca z Androidem
Do testów dostarczył: OnePlus
64/128 GB 499/559 euro