Samsung Galaxy S8+ – test
Jedno o Samsungach Galaxy S8 i S8+ można powiedzieć z pełnym przekonaniem: wzbudzają emocje. Nie u każdego w stu procentach pozytywne (na przykład niektórzy nadal mają nadzieję na to, że kiedyś do łask wrócą smartfony z małymi ekranami), ale na tym lekko skostniałym rynku już nieczęsto spotyka się nowości wzbudzające jakiekolwiek emocje. Telefony te działają na oczy przechodniów jak magnes i nie pozwalają na obojętność.
Samsung Galaxy S8+ – dane techniczne | |||
---|---|---|---|
Wymiary | 159,5 × 73,4 × 8,1 mm | LTE | Cat 16 |
Masa | 173 g | Wi-Fi | 2-zakresowe, ac |
Ekran | 6,2 cala | NFC | Tak |
2960 × 1440 | Podczerwień | Nie | |
Super AMOLED | Radio FM | Nie | |
Procesor | Exynos 8895 | Wyjście obrazu | Tak |
4 × 2,3 GHz Samsung M2 4 × 1,7 GHz Cortex-A53 | Host USB | Tak | |
Mali-G71 MP20 | Redukcja szumów | Tak | |
RAM | 4 GB | Dostępna pamięć | ok. 51 GB |
Akumulator | 3500 mAh | mikro-SD | Tak |
Aparat z tyłu | Zdjęcia: 12 MP, F/1.7, OIS, LED, PDAF, HDR | ||
Wideo: 4K @ 30 kl./sek., 1080p @ 60 kl./sek., 720p @ 120 kl./sek., HDR | |||
Aparat z przodu | Zdjęcia: 8 MP, F/1.7, HDR, autofokus | ||
Wideo: WQHD @ 30 kl./sek., 1080p @ 30 kl./sek. | |||
Inne | IP68, ładowanie indukcyjne, czytnik linii papilarnych, pulsometr, skaner tęczówki |
A wszystko przez to, jak wyglądają. My skupimy się dzisiaj na Galaxy S8+, bo właśnie ten model otrzymaliśmy do testów, ale większość naszych spostrzeżeń dotyczy również mniejszej nowości Samsunga. Główną rolę gra tu wyświetlacz o szumnej nazwie Infinity Display. Oczywiście, wyświetlacz gra główną rolę na froncie każdego smartfona, ale w tym przypadku jest to rola oscarowa w filmie jednego aktora, bo z przodu Galaxy S8+ nie ma prawie nic poza ekranem i wszystko jest mu podporządkowane. Jego zagięte boczne krawędzie, zaokrąglone rogi i gigantyczny rozmiar (przekątna to aż 6,2 cala!) bardzo skutecznie odwracają uwagę od prawie nieistniejących, symetrycznie rozmieszczonych ramek, malutkiej słuchawki i niemal niewidocznych sensorów. Projektanci Samsunga pozbyli się wszelkich rozpraszaczy uwagi – w tym tradycyjnych przycisków pod ekranem, do tej pory będących nieodłącznym elementem każdego smartfona tej marki. Co prawda nie da się zaprzeczyć, że jest to „tylko” rozwinięcie idei zapoczątkowanej 2 lata temu przez Samsunga Galaxy S6 edge, a bryła S8 i S8+ to w istocie wydłużona bryła Samsunga Galaxy Note 7, który też miał lekko zaokrąglone boczne krawędzie frontowej i tylnej krawędzi szkła, jednak wspomniane przed chwilą starsze Samsungi nie robiły aż takiego wrażenia.
Jednak wrażenie, które wywołuje wygląd Galaxy S8+, to tylko wstęp do tego, co się dzieje po wzięciu urządzenia do ręki. Gdy się słyszy o tym, że duży flagowiec Samsunga ma ekran o przekątnej aż 6,2 cala, można się lekko przestraszyć. Jak to coś leży w dłoni? Jak to zmieścić w kieszeni? Jak tego używać? Choć faktycznie jest to długi telefon i jest „niekompatybilny” ze spodniami o płytkich kieszeniach, w dłoni leży bardzo wygodnie. Wszystko dzięki skrajnie cienkim ramkom, wygodnemu wyprofilowaniu kształtów obudowy i specyficznym proporcjom ekranu, 18,5 : 9. To razem sprawia, że Samsung Galaxy S8+ jest aż o 4,5 mm węższy od 5,5-calowego iPhone'a 7 Plus i o 0,5 mm węższy od Galaxy Note 7, wyposażonego w ekran o przekątnej 5,7 cala. Krótko mówiąc, Samsung pokazał, jak powinien wyglądać telefon z dużym wyświetlaczem i jak najefektywniej wykorzystać dostępne miejsce. I żeby osiągnąć ten efekt, nie trzeba było rezygnować ani z wyjścia słuchawkowego, ani z wodoszczelności. Nawet udało się uniknąć wystającego aparatu.
Za to trzeba było zrezygnować ze wspomnianych przycisków pod ekranem, choć nie zrobiono tego całkowicie. W Galaxy S8 i S8+ standardowe trzy przyciski systemowe są wyświetlane na belce na dole ekranu, ale w miejscu środkowego przycisku domowego umieszczono małą „strefę Force Touch”, wyczuwającą siłę nacisku. Dzięki temu przycisk domowy można wcisnąć (i to dosłownie, bo trzeba użyć trochę siły) nawet wtedy, gdy nie jest on wyświetlany. Początkowo obawialiśmy się tego, że system będzie głupiał i nie będzie umiał odróżnić, czy użytkownik chce po prostu dotknąć jakiegoś przycisku na ekranie czy aktywować niewidoczny przycisk domowy, ale szybko się okazało, że działa to naprawdę dobrze. Problemy mogą się pojawić tylko w grach, ale w nich można skorzystać z Game Tools i wyłączyć strefę wyczuwającą nacisk. Zasadniczo zrobiono to naprawdę z głową.
Jeśli już mielibyśmy się do czegoś przyczepić, to byłby to delikatny brak konsekwencji. Front Galaxy S8+ jest symetryczny i wygląda świetnie, ale tej symetrii zabrakło w innych miejscach. Szczególnie widać to na dolnej krawędzi, zawierającej wyjście słuchawkowe, pojedynczy głośnik i port USB typu C, które nie znajdują się w linii prostej. Z tyłu zaś wprawne oko wypatrzy, że aparat Galaxy S8+ nie znajduje się idealnie na środku, lecz jest bardzo lekko (o mniej więcej 1 mm) przesunięty w lewą stronę. Czepialstwo? Oczywiście! Ale im coś jest bliżej ideału, tym bardziej irytują drobne niedoróbki. Poza tym skoro musimy się czepiać aż takich głupot, żeby przyczepić się do czegokolwiek, powinno to Wam sporo powiedzieć o jakości wykonania i wyglądzie Galaxy S8+ ;)
Samsung Galaxy S8+ – życie z zakrzywionym ekranem o proporcjach 18,5 : 9
Już wiemy, że Samsung Galaxy S8 jest ładny, ale czy używa się go równie przyjemnie, jak na niego patrzy?
Samsung Galaxy S8+ dziedziczy wszystkie wady i problemy modeli Samsunga z dopiskiem edge w nazwie, a jego bardzo specyficzne proporcje ekranu dokładają zestaw nowych. Niektórym poniżej opisane wady Samsunga Galaxy S8+ zupełnie nie będą przeszkadzać, natomiast innych będą ciągle irytować, więc w zależności od tego, do której grupy się zaliczasz, albo uznasz ten telefon za przerost formy nad treścią, albo będziesz umiał wszystko mu wybaczyć.
Supercienkie ramki i zakrzywiony ekran to czasem więcej problemów niż pożytku
Cienkie ramki Samsunga Galaxy S8+ sprawiają, że świetnie wygląda i leży w dłoni, ale potrafią też utrudnić życie. Samsung już od 2 lat dopracowuje algorytmy odrzucania przypadkowych dotknięć krawędzi ekranu, ale nadal nie są one idealne. Czyli czasem, gdy powinny zignorować przypadkowe dotknięcia spodem dłoni, nie robią tego, a czasem odrzucają te w pełni zamierzone. Ta druga przypadłość jest szczególnie widoczna w narzędziach, w których często trzeba wysuwać gestem boczne menu z ustawieniami, a nawet w czasie pisania, bo system może sam z siebie odrzucić wciśnięcia liter Q i P.
Problemów jest więcej. Ze względu na charakterystykę matryc AMOLED Samsunga na zakrzywionych krawędziach ekranu widoczny jest fioletowy zafarb, który w połączeniu z tym, że zaokrąglone szkło bardzo łatwo łapie wszelkiego rodzaju odblaski światła, ogranicza w pełni używalną powierzchnię wyświetlacza. Do tego większość dostępnych materiałów wideo ma proporcje 16 : 9, więc na ekranie Galaxy S8+ wyświetlają się z dwoma czarnymi pasami po bokach. Szybko się więc okazuje, że w pewnych sytuacjach z ponad 6 cali pozostaje sporo mniej. Co prawda filmy można dopasować do proporcji ekranu i odciąć górną i dolną część obrazu, żeby wypełnić cały wyświetlacz, ale często nie ma to sensu – szczególnie gdy chce się obejrzeć coś z napisami.
Pozostaje jeszcze jedna kwestia. Otóż Samsung Galaxy S8+ jest wprawdzie bardzo poręczny, jak na telefon z tak dużym ekranem, bo jest bardzo wąski, ale jest też bardzo, bardzo długi. Nawet na ekranie modelu Huawei Mate 9 łatwiej dosięgnąć do górnej belki systemowej niż tutaj, a przecież w Androidzie trzeba do niej sięgać bardzo regularnie. Teoretycznie w systemie są pewne mechanizmy, które mają wspomóc obsługę telefonu jedną ręką: trzykrotne stuknięcie w przycisk domowy zmniejsza cały interfejs, a w ustawieniach można włączyć funkcję wysuwania szufladki przesunięciem palca po skanerze linii papilarnych. Oba rozwiązania są jednak średnio wygodne. Pierwsze dlatego, że jest niepotrzebnie czasochłonne, a drugie dlatego, że skaner linii papilarnych jest umieszczony w bardzo niewygodnym miejscu.
To wszystko brzmi jak mocna krytyka, ale praktyka i historia smartfonów z rodziny edge pokazują, że większości osób te niedogodności nie przeszkadzają. Każdy musi więc ocenić tę kwestię sam, choć nie da się ukryć, że zagięte krawędzie i proporcje ekranu Galaxy S8+ przede wszystkim mają na celu poprawę wyglądu urządzenia, a nie funkcjonalności i wygody użytkowania.
Na obronę pomysłów Samsunga powiemy, że proporcje 18,5 : 9 w pewnych sytuacjach mają sporo sensu. Przede wszystkim w czasie oglądania filmów o proporcjach 21 : 9, które idealnie wypełniają płaską część ekranu Galaxy S8+. Ale taką przestrzeń roboczą docenią również ci, którzy regularnie korzystają z funkcji wyświetlania dwóch narzędzi obok siebie, albo ci, którzy chcieliby jednym okiem cały czas mieć podgląd jakiejś transmisji na żywo lub filmu na YouTubie, bo Samsung umożliwił wydzielenie górnej części ekranu o proporcjach 16 : 9 dla wybranego programu na stałe.
TouchWiz Samsung Experience
Choć nakładkę systemową Samsunga niemal wszyscy określają jako TouchWiz, Samsung już od dłuższego czasu próbuje odciąć się od tej nazwy. Może dlatego, że mało komu kojarzy się ona z czymś przyjemnym ;) Dlatego w ustawieniach systemowych Galaxy S8+ nie ma informacji o wersji TouchWiza, jest natomiast informacja o wersji Samsung Experience. A więc jakie wrażenia chce zapewnić Samsung użytkownikom Galaxy S8? Na pewno wizualne, choć szkoda, że w smartfonach tej marki nadal nie ma Androida 7.1.
Programiści Samsunga rozwijają tu rozwiązania pierwszy raz pokazane w modelu Galaxy Note 7 i na przykład całkowicie przebudowali menu ustawień systemowych. Tak jak w tegorocznych smartfonach z rodziny Galaxy A w końcu da się wymusić automatyczne alfabetyczne sortowanie pozycji w szufladzie narzędzi. Lepiej późno niż wcale. Skoro już jesteśmy przy szufladzie narzędzi: w najnowszej wersji nakładki Samsunga bardzo wygodne jest to, że szufladę można wysunąć po prostu przesunięciem palca po ekranie do góry lub do dołu (można tę funkcję wyłączyć i używać standardowego przycisku), co kojarzy się trochę z nakładką w modelach Google Pixel, zresztą tak samo jak menu kontekstowe wyświetlane po długim przytrzymaniu palca na dowolnej ikonie.
Reasumując, nakładce systemowej Samsunga nie brakuje własnego charakteru, uroku i funkcjonalności. A co z optymalizacją? O tym piszemy kilka stron dalej.
Polska namiastka Bixby nie jest zbyt interesująca
Galaxy S8+ na tle rywali i starszych smartfonów z tej serii ma wyróżniać między innymi Bixby – nowy wirtualny asystent. Samsung uważa go za tak istotny element swoich nowości, że otrzymał on własny przycisk na obudowie, umieszczony pod przyciskami do zmiany głośności, do którego nie można przypisać żadnej innej funkcji. W teorii asystent ten ma pozwolić nie tylko na wyszukiwanie treści w internecie i uruchamianie prostych funkcji telefonu, ale także na głosowe sterowanie wybranymi narzędziami (na przykład można za jego pomocą utworzyć galerię zdjęć, wysłać obraz do telewizora itp.), co ma go odróżniać od asystenta Google. Haczyk? Na początku Bixby będzie obsługiwał tylko język koreański. Z czasem ma poznać także angielski, niemiecki i chiński. Drugi haczyk jest taki, że na razie będzie można nim sterować tylko 10 wybranymi programami Samsunga. Czyli komuś, kto nie mówi w jednym z nielicznych obsługiwanych języków albo woli korzystać z alternatywnych narzędzi innych firm, Bixby ma niewiele do zaoferowania. Co w takiej sytuacji robi przycisk na obudowie?
Otwiera panel Hello Bixby, który jest skrzyżowaniem panelu Upday, znanego ze starszych telefonów, z listą kart Google Now. W tym miejscu jest dostępny krótki podgląd newsów, wydarzeń, powiadomień i aktywności telefonu. Szczerze mówiąc, w czasie testów nie korzystaliśmy z niego zbyt często. Próbuje on robić trochę zbyt dużo rzeczy naraz i znalezienie faktycznie potrzebnej w danym momencie informacji lub funkcji wymaga zbyt wiele przewijania. Zasadniczo Hello Bixby nie robi dużego wrażenia, jak na funkcję, która otrzymała własny przycisk na obudowie.
Łącznościowe nowinki techniczne
Samsung zawsze mocno inwestował w swoich flagowcach w nowoczesne standardy komunikacji i Galaxy S8+ nie jest tu wyjątkiem. Jest to pierwszy na rynku smartfon z modemem LTE Cat 16, czyli po zagregowaniu pięciu pasm LTE można osiągnąć szybkość pobierania danych rzędu 1 Gb/sek. Oczywiście, jest to wartość czysto teoretyczna i w praktyce zbliżyć się do tej granicy będzie właściwie niemożliwością (już samo znalezienie operatora, który miałby aż tyle pasm do dyspozycji, byłoby bardzo trudne), ale ta liczba i tak działa na wyobraźnię. Jest to również pierwszy smartfon z modułem Bluetooth 5.0, który ma być dwa razy szybszy (do 50 Mb/sek.) i zapewniać aż cztery razy większy zasięg (do 240 m), niż moduły poprzedniej generacji. Na dolnej krawędzi urządzenia umieszczono port USB typu C, a za nim pełnoprawny kontroler USB 3.1 Gen 1, do którego dorzucono obsługę wyjścia obrazu. A więc port ten nie dość, że jest wygodny, to jeszcze pozwala na bardzo szybkie kopiowanie danych z pamięci urządzenia i do niej, a także wysyłanie obrazu na zewnątrz. Z tą ostatnią funkcją wiąże się pewien mały haczyk, bo choć transmisja powinna się odbywać zgodnie z protokołem DisplayPort przez USB typu C, podłączenie przejściówki z USB-C na DisplayPort nic nie daje i potrzebna jest przejściówka/koncentrator z portem HDMI, na przykład Samsung DeX.
Samsung DeX to specjalna stacja dokująca stworzona z myślą o Samsungach Galaxy S8, w której oprócz dwóch portów USB, jednego HDMI i jednego RJ-45 zamontowano wentylator. Ten ostatni ma chłodzić telefon działający w specjalnym trybie stworzonym z myślą o myszce i klawiaturze. Tryb DeX aktywuje się automatycznie po włożeniu smartfona do stacji (podłączenie zwykłego koncentratora USB typu C, nawet z tym samym zestawem złączy, nic nie daje) i sprawia, że na dużym ekranie wyświetlany jest zmieniony interfejs Androida, trochę przypominający Chrome OS. Programy są otwierane w okienkach, które można przesuwać, szufladę narzędzi zastępuje coś na kształt menu „Start”, a ekrany domowe zostają zastąpione czymś podobnym do pulpitu. Działa to zaskakująco dobrze i faktycznie pozwala wykorzystać smartfon do podstawowej pracy biurowej.
Krótko mówiąc, nie dość, że wszystko działa tu tak, jak powinno, to jeszcze Samsung dorzucił od siebie coś ekstra, dzięki czemu pod względem obsługiwanych technik komunikacyjnych Galaxy S8+ to obecnie najbardziej zaawansowany smartfon na rynku.
Multimedialna mieszanka kontrastów
Naturalnym zastosowaniem dla smartfonów z tak dużym ekranem jest konsumpcja multimediów i Samsung Galaxy S8+ radzi sobie z ich odtwarzaniem bardzo dobrze. Sprzętowy dekoder dekoduje niemal wszystko – nawet 10-bitowy strumień H.265 o rozdzielczości 4K i z metadanymi HDR, co ma spore znaczenie, skoro jest to pierwszy smartfon z certyfikatem mobile HDR premium (więcej piszemy o nim na następnej stronie), na którym można odtwarzać filmy i seriale z obrazem HDR z takich serwisów, jak Netflix i Amazon Video.
W Galaxy S8+ nie zrezygnowano z wyjścia słuchawkowego, choć nie różni się ono jakością od tego, do czego przyzwyczaiły nas poprzednie generacje flagowców Samsunga. Jest więc bardzo solidne i dla zdecydowanej większości użytkowników zadowalająco dobre, ale najbardziej wymagający audiofile, czyli jakiś promil, nie znajdą tu dodatkowych wzmacniaczy i wyspecjalizowanych DAC-ów, które pozwoliłyby wykorzystać możliwości słuchawek najwyższej klasy.
Za to nic dobrego nie można powiedzieć o wbudowanym głośniku, który przecież jest też jednym z najsłabszych elementów Galaxy S7. Umieszczono go na dolnej krawędzi obudowy i wystarczy choć trochę go zasłonić, żeby z już i tak skromnej maksymalnej głośności prawie nic nie zostało. Na dodatek po ustawieniu maksymalnej głośności brzmienie jest bardzo dziwne i nieciekawe. Nie twierdzimy, że smartfony służą do organizowania przy nich imprez tanecznych, ale czysty i wyraźny dźwięk przydaje się nawet w czasie oglądania czegokolwiek na YouTubie, a tutaj wystarczą choć trochę bardziej wymagające warunki, by głośnik Galaxy S8+ przestawał się wywiązywać ze swojego zadania w zadowalający sposób. Mieliśmy nadzieję, że Samsung pójdzie pod tym względem przynajmniej w ślady iPhone'a 7, a dostaliśmy więcej tej samej przeciętności co w ubiegłym roku.
Samsung Galaxy S8+ – testy ekranu
Skoro ekran ma w tym smartfonie grać główną rolę, to musi mieć do tego predyspozycje. I Samsung jak zwykle nie zawodzi na tym polu. Wyświetlacz w modelu Samsung Galaxy S8+ pod wieloma względami jest rozwinięciem (choć w tym przypadku może bardziej adekwatne byłoby słowo rozciągnięcie) wyświetlacza ubiegłorocznego modelu Galaxy Note 7. Mamy tu więc matrycę AMOLED najnowszej generacji o przekątnej 6,2 cala i rozdzielczości 2960 × 1440, która ma:
- jeszcze szerszy gamut niż starsze AMOLED-y Samsunga;
- piksele zdolne świecić z jasnością 1000 nt (trochę więcej napiszemy o tym już za chwilę);
- trzy fabrycznie skalibrowane profile kolorystyczne, stworzone z myślą o trzech różnych przestrzeniach barw (sRGB, Adobe RGB i DCI-P3);
- dwa czujniki natężenia światła otoczenia (jeden z przodu i jeden z tyłu), będące centralnym elementem usprawnionego mechanizmu automatycznej regulacji jasności, zapamiętującego korekty wprowadzane przez użytkownika;
- certyfikat mobile HDR premium, poświadczający, że wideo HDR wyświetlane na tym ekranie wygląda tak, jak powinno.
Krótko mówiąc, kolejny flagowiec Samsunga i kolejny najlepszy smartfonowy wyświetlacz. Na dodatek elastyczny. Cóż, można się było tego spodziewać.
A teraz czas na kilka dodatkowych wyjaśnień.
O co chodzi z maksymalną jasnością wyświetlacza Galaxy S8+?
Przed chwilą wspomnieliśmy o tym, że piksele matrycy Galaxy S8+ (zwykłego Galaxy S8 również) mogą świecić z maksymalną jasnością sięgającą 1000 nt, tymczasem na zamieszczonym niżej wykresie widnieje wartość nawet nie o połowę mniejsza. O co chodzi? Maksymalna luminancja bieli wyświetlanej przez ten ekran zależy od tego, jak duża jego część musi świecić na biało. Im mniej bieli i więcej czarnego, tym jaśniej może świecić biała część. My pomiary wykonujemy na białej planszy wyświetlanej na całej powierzchni ekranu, więc 477 nt to najmniejsza maksymalna luminancja bieli, na jaką stać ten wyświetlacz. Po zmniejszeniu białego obszaru do powierzchni 3 cm × 3 cm wartość ta wzrosła do około 700 nt, a na jeszcze mniejszych powierzchniach można zmierzyć jeszcze więcej. Jest to między innymi swego rodzaju zabezpieczenie przed zbyt szybkim zużywaniem akumulatora, bo tak duża matryca AMOLED świecąca z jasnością 1000 nt zużyłaby zmagazynowaną w nim energię w mniej niż 2 godziny. Za to możliwość punktowego zwiększenia jasności do bardzo wysokich wartości ma znaczenie w czasie odtwarzania materiału HDR.
Bo HDR HDR-owi nierówny
Ostatnimi czasy producenci smartfonów lubią się chwalić szeroko pojętą obsługą HDR w swoich flagowcach (LG w materiałach na temat G6 mówi nawet coś o Dolby Vision), ale dość niechętnie mówią o tym, na czym miałoby to polegać. Przeważnie chodzi o mocno zubożoną obsługę, niemającą nic wspólnego z „prawdziwym” HDR-em, w której zakres wchodzi jedynie programowa zmiana mapowania tonów z HDR-owego na coś, co da się wyświetlić na dość typowej matrycy LCD, a nie o pełne dekodowanie metadanych HDR i wyświetlanie obrazu na ekranie zgodnym z jakimikolwiek normami HDR.
W przypadku Samsunga Galaxy S8+ wygląda to inaczej. Telefon ten nie tylko umie w pełni poprawnie dekodować 10-bitowy strumień wideo HDR, ale też ma ekran, który spełnia wymagania stawiane przez certyfikat mobile HDR premium, czyli mobilną wersję standardu Ultra HD Premium, znanego z telewizorów Ultra HD i płyt blu-ray Ultra HD. Co ciekawe, wymagania stawiane przez ten certyfikat są tak wysokie, że mogą je spełnić właściwie tylko ekrany z matrycami OLED. Inaczej mówiąc, o ile w konkurencyjnych urządzeniach obsługa HDR faktycznie coś poprawia, choć ma niewiele wspólnego z pełną wersją tej techniki, to Galaxy S8+ jest zdecydowanie bliżej tego HDR-u, który znamy z najlepszych telewizorów Ultra HD.
Czas działania – tu wstaw losową liczbę od 3 do 6
Ocena czasu działania flagowców, szczególnie takich jak Samsung Galaxy S8+, jest bardzo trudna, bo ostateczne rezultaty w bardzo dużym stopniu zależą od sposobu użytkowania, w tym wykorzystywanych funkcji. Na przykład w Galaxy S8+ Always-on-Display zużywa około 1% akumulatora na godzinę (trochę mniej nocą, trochę więcej w dzień), co w skali całego dnia robi sporą różnicę i może zdecydować o tym, czy sprzęt dotrwa do wieczora bez doładowywania czy nie. Takie dylematy w przypadku tego smartfona nie są niczym niezwykłym.
Generalnie Samsung Galaxy S8+ wie, jak oszczędzać energię, gdy nie jest używany albo jest niezbyt mocno obciążony. Jego nowoczesny procesor i zaawansowane mechanizmy oszczędzania energii znają się na swojej robocie, co ma odzwierciedlenie w naszych zautomatyzowanych testach polegających na surfowaniu po sieci. Jednak w bardziej typowych i trochę bardziej intensywnych zastosowaniach szybko wychodzi na jaw, że po połączeniu tak dużego ekranu z akumulatorem o pojemności 3500 mAh (czyli o 100 mAh mniejszej niż w ubiegłorocznym Galaxy S7 edge!) nie należy się spodziewać cudów.
Po wyłączeniu Always-on-Display, gdy przez większość czasu sprzęt działa w pomieszczeniach i w zasięgu sieci Wi-Fi, z Galaxy S8+ można wycisnąć około 6 godzin przy włączonym ekranie. Jeśli jednak użytkownik zechce korzystać z AoD, wyjdzie z telefonem w słoneczny dzień poza zacieniony komfort czterech ścian i zacznie surfować po internecie za pośrednictwem sieci komórkowej, dość łatwo wyczerpie akumulator w mniej więcej 4 godziny. A czasem nawet jeszcze szybciej. Są to wyniki do przyjęcia i dość typowe dla smartfonów tej klasy, ale jeśli oczekujesz, że wraz z rozmiarem telefonu wzrośnie jego czas działania, wiedz, że zdecydowanie lepiej zrobisz, jeśli skierujesz wzrok w stronę Huawei Mate 9.
Jeszcze jeden szczegół na koniec. Technika szybkiego ładowania wykorzystana w modelu Samsung Galaxy S8+ nazywa się Adaptive Fast Charging i w praktyce jest to Quick Charge 3.0 Qualcomma o zmienionej nazwie. Czyli ładowarka Samsunga pozwala szybko naładować każdy telefon kompatybilny z Quick Charge 3.0 i na odwrót: ładowarką Quick Charge można w ten sposób naładować Galaxy S8+. Niestety, jest to trochę starsza wersja standardu, więc nie jest kompatybilna z USB Power Delivery.
Aparat, jak z Galaxy S7, ale trochę lepszy
Trochę zaskakiwać może to, że Samsung w czasach, gdy konkurencja coraz częściej montuje w swoich najlepszych modelach po dwa aparaty z tyłu, pozostał w Galaxy S8 przy jednym, który na dodatek pod względem parametrów właściwie się nie różni od aparatu poprzednika. Czyli w 2017 roku nadal dostajemy pojedynczą matrycę o rozdzielczości 12 megapikseli, stabilizowany optycznie obiektyw z przysłoną F/1.7 i bardzo, bardzo szybki autofokus oparty na detekcji fazy.
Nie oznacza to jednak, że nic się nie zmieniło, bo w Galaxy S8 i S8+ wymieniono to, co w każdym aparacie najważniejsze, czyli matrycę i procesor obrazu (w zależności od egzemplarza nowa matryca to albo Sony IMX333 albo Samsung S5K2L2). Przede wszystkim pozwoliło to przyspieszyć przetwarzanie zdjęć, dzięki czemu można było wprowadzić bardziej zaawansowane algorytmy. I tak aparat we flagowcach Samsunga stara się teraz jak najczęściej sklejać końcowe zdjęcie z kilku ujęć zarejestrowanych w szybkiej serii, co od pewnego czasu jest bardzo popularnym rozwiązaniem we flagowcach różnych marek (głównie Google'ach i Huawei, które są bardzo chwalone za jakość zdjęć). Dzięki zwiększonej szybkości przetwarzania można też było włączyć cyfrową stabilizację obrazu w czasie filmowania w rozdzielczości Ultra HD.
Jak sobie radzi nowy aparat Samsunga? Przede wszystkim fotografowanie nowymi flagowcami tej firmy jest niesamowicie przyjemne, głównie za sprawą bardzo czytelnego interfejsu, niesamowitej szybkości działania i bardzo pewnego mechanizmu ustawiania ostrości, który nie spowalnia i nie zawodzi nawet w bardzo słabych warunkach oświetleniowych. Esencją smartfonowej fotografii jest jej szybkość oraz przystępność i choć smartfonowe aparaty mają coraz bardziej rozbudowane i funkcjonalne tryby ręczne, zdecydowana większość użytkowników oczekuje, że po wyjęciu telefonu z kieszeni i wciśnięciu jednego przycisku od razu otrzymają dobrze wyglądające zdjęcie, bez kombinowania i czekania na to, aż autofokus chwyci, czego się od niego oczekuje.
I właśnie w tym tkwi siła aparatu Galaxy S8/S8+. Rywale niekiedy rejestrują więcej detali, zapewniają większą funkcjonalność i dodatkowe obiektywy z innymi ogniskowymi, ale rzadko kiedy dają równie dużą frajdę z fotografowania i pewność, że zdjęcie wyjdzie takie, jakie wyjść powinno.
Jeśli już mielibyśmy się do czegoś przyczepić… W istocie to samo można powiedzieć o aparacie Galaxy S7. Po przyjrzeniu się zdjęciom widać, że aparat nowego modelu jest trochę lepszy: obraz jest ostrzejszy, szumy – jeszcze mniejsze, zakres tonalny – jeszcze szerszy, a optyka – ostrzejsza w rogach kadru, ale różnice w jakości obrazu i szybkości działania są raczej marginalne. Czyli jeśli planujesz wymianę swojego Galaxy S7 i oczekujesz, że zapewni to lepszy aparat, możesz się poczuć zawiedziony, bo to jakbyś dostał więcej tego samego. Jeśli jednak Twój obecny telefon to przynajmniej 2-letni Samsung Galaxy S lub model konkurencyjnej marki, jesteśmy przekonani, że szybko docenisz to, co zapewnia aparat Galaxy S8. Nie można go określić mianem rewolucyjnego i konkurencja oferuje więcej fotograficznych „fajerwerków”, ale nadal jest to po prostu świetny aparat. Przynajmniej miłośnicy autoportretów powinni być zadowoleni, bo nowy przedni aparat nie dość, że ma matrycę o wyższej rozdzielczości, to jeszcze został wyposażony w autofokus i ogólnie jest zauważalnie lepszy od przedniego aparatu Galaxy S7.
Jakość nagrywanych filmów też nie rozczarowuje, ale Samsung od dawna pokazuje, że wie, jak o nią zadbać, i nie zalicza wpadek z kodowaniem. I w tym przypadku nie stwierdziliśmy większych różnic w jakości obrazu ani dodatkowych rewolucyjnych trybów nagrywania w spowolnionym tempie, ale to, co dostajemy, jest bardzo wysokiej jakości. Do tego dochodzi wspomniana cyfrowa stabilizacja, która działa świetnie i we wszystkich rozdzielczościach. Choć nie jest idealna i po jej włączeniu nadal można dostrzec lekki „efekt galarety”, to i tak jest ona zdecydowanie bardziej używalna niż w niemal dowolnym innym telefonie (jedynie w w Pixelach i nowych iPhone'ach można znaleźć porównywalną lub trochę lepszą funkcję cyfrowej stabilizacji).
Reasumując, rewolucja w dziedzinie foto-wideo nie nastąpiła, ale nie była potrzebna do tego, żeby flagowce Samsunga pozostały jednymi z najlepszych kieszonkowych narzędzi do fotografowania i filmowania, bo ubiegłoroczny pomysł Samsunga na aparat nadal zdaje egzamin.
Przykładowe zdjęcia
Przykładowe nagrania
Dziesięć nanometrów w akcji
Samsung w ciągu ostatnich kilku lat wyraźnie wyszedł na czoło producentów smartfonowych procesorów, w dużej mierze dzięki nowoczesnym fabrykom i utalentowanym inżynierom, co pozwoliło mu produkować układy scalone w coraz lepszych procesach technologicznych. Samsungi Galaxy S8 i S8+ to pierwsze smartfony wyposażone w procesory wytwarzane w procesie klasy 10 nm. W Europie są w nich montowane Exynosy 8895, a w Stanach Zjednoczonych – Snapdragony 835.
Pod względem wydajności procesora w porównaniu z Samsungiem Galaxy S7 zmieniło się bardzo niewiele, a w niektórych miejscach można się nawet natknąć na pewien regres. Cztery duże rdzenie ośmiordzeniowego Exynosa 8895 są oparte na drugiej generacji architektury Samsunga, ale nie zauważyliśmy, żeby przyniosła ona znaczące wzrosty wydajności. Tym bardziej że w procesorze tym zrezygnowano z funkcji „miniturbo”, zastosowanej w Exynosie 8890, która w czasie obciążenia tylko jednego rdzenia mogła przyspieszyć jego taktowanie ze standardowej częstotliwości 2,3 GHz do 2,6 GHz, przez co w obliczeniach jednowątkowych Galaxy S8 może być nawet trochę wolniejszy od Galaxy S7. Również zachowanie procesora podczas dużego obciążenia nie zmieniło się szczególnie i choć temperaturowy spowalniacz najwyraźniej jest tu aktywowany trochę później i odrobinę mniej agresywny, różnice są dość marginalne i nie wpływają na zachowanie telefonu w codziennych zastosowaniach.
Całkiem sporo zmieniło się w wydajności układu graficznego. Jest on oparty na nowej architekturze ARM, ma więcej jednostek obliczeniowych i widać po nim, że im nowszy test i z im nowszego API korzysta, tym większa przewaga nad układami graficznymi poprzedniej generacji. Sprawia to, że GPU Samsunga Galaxy S8+ można w tej chwili bez cienia wątpliwości uznać za najwydajniejszy smartfonowy GPU. Tę pozycję utrzyma przynajmniej do czasu, aż Apple wprowadzi nowego iPhone'a. Dodatkowo w Galaxy S8 można zmniejszyć rozdzielczość, w której są renderowane programy, więc jeszcze przez długi czas gry na tym telefonie będą działały idealnie płynnie.
Zmiany dotknęły również systemowego nośnika danych. W Galaxy S8 dane są zapisywane na nośniku UFS 2.1, który bije rekordy szybkości sekwencyjnego odczytu. Ponad 800 MB/sek. podczas odczytu w smartfonie? Zapewne komputery stacjonarne większości z Was nie potrafią uzyskać takiego wyniku ;) Zapis sekwencyjny również przyspieszył o kilkadziesiąt procent, więc port USB-C z kontrolerem w wersji 3.1 Gen 1 nie jest tylko na pokaz i transfer plików z pamięci wewnętrznej Galaxy S8+ i do niej przebiega błyskawicznie… o ile wymieni się kabel na taki, który obsłuży szybkości większe od szybkości USB 2.0, bo Samsung postanowił oszczędzić kilka centów na przewodach dodawanych w zestawie. Szkoda, że podobnych zmian nie zauważyliśmy w szybkości zapisu losowego, ale on często jest bardziej zależny od konfiguracji oprogramowania i optymalizacji systemu plików niż od sprzętu.
Skoro już jesteśmy przy oprogramowaniu i optymalizacji… Od lat narzekamy na płynność i szybkość reakcji kolejnych generacji Samsungów Galaxy S i wygląda na to, że jeszcze sobie trochę ponarzekamy. Niby nakładka Samsunga została odchudzona, napisana od nowa i nawet zmieniono jej nazwę, ale pewne problemy nie chcą odejść w zapomnienie. Po pierwsze, Samsung Galaxy S8 gubi klatki animacji. Nie zawsze, ale wystarczająco regularnie, żeby to było zauważalne – szczególnie jeśli wcześniej używało się telefonu, w którym interfejs działa tak, jak powinien, i ma się punkt odniesienia. Gubi klatki w czasie wysuwania szufladki powiadomień, w czasie przewijania ekranu, w czasie przechodzenia do listy programów, w czasie minimalizowania… No właśnie – niemal wszędzie. I wcale nie trzeba go obciążać nie wiadomo czym, żeby to robił. Po drugie, Galaxy S8 ma zauważalne kłopoty z opóźnieniem dotyku. To znowu kwestia punktu odniesienia, ale ktoś, kto używał wcześniej telefonu, który nie ma takich problemów, mając w ręku Galaxy S8/S8+, zauważy, że od czasu do czasu sprzęt reaguje na dotyk z lekkim opóźnieniem. Mówimy tu o opóźnieniu rzędu ułamka sekundy, ale w urządzeniu tej klasy coś takiego nie powinno występować.
Samsung Galaxy S8+ – podsumowanie
Samsung Galaxy S8+ to nie jest smartfon idealny, a posiadacze Galaxy S7 edge czekający na jakieś znaczne zmiany w specyfikacji i funkcjonalności mogą czuć lekki niedosyt, bo pod maską flagowców Samsunga w tym roku zmieniło się stosunkowo niewiele. Ale Samsung Galaxy S8+ to i tak poważny pretendent do tytułu smartfona roku. Na dodatek ma bardzo dużą szansę znacząco wpłynąć na to, jak będą wyglądać wszystkie przyszłe smartfony najwyższej klasy, bo jest urządzeniem bardzo zaawansowanym, kompletnym i po prostu pięknym.
I z pewnością to właśnie wygląd nowości Samsunga – a nie jej specyfikacja, innowacyjność czy wydajność – sprawi, że będzie się rozchodzić (i w sumie już to robi) jak pączki w tłusty czwartek. Smartfony najwyższej klasy już od dawna nie są tylko kolejnymi gadżetami i zwykłymi narzędziami pracy. Są też symbolami statusu i formą elektronicznej biżuterii. Kto będzie chciał kupić ten sprzęt, po prostu go kupi, nawet jeśli optymalizacja oprogramowania niemal przypomina czasy Samsunga Galaxy S III, a zdrowy rozsądek podpowiada, że sensowniej będzie zaoszczędzić sporo pieniędzy i kupić Galaxy S7.
Ostateczna ocena Samsunga Galaxy S8+ w znacznej mierze zależy więc od tego, czego oczekujesz od nowego smartfona. Jeśli przede wszystkim stylu, a skrajnie cienkie ramki zawsze były Twoim marzeniem, to wiedz, że Galaxy S8 i S8+ przynoszą prawdziwą rewolucję. Jeśli wygląd nie jest dla Ciebie aż tak ważny, a szukasz po prostu porządnego telefonu z Androidem, wiedz, że Galaxy S8+ nie przynosi rewolucji, ale i tak jest wart uwagi, bo jest to obecnie najbardziej zaawansowany smartfon z systemem Google. Jeśli zaś oczekiwałeś wyraźnej poprawy czasu działania, fotograficznej rewolucji oraz nienagannej płynności i szybkości działania oprogramowania, a delikatne szklane telefony nie są w Twoim typie, nie znajdziesz tu nic dla siebie.
Do testów dostarczył: Samsung
Cena w dniu publikacji (z VAT): 4000 zł