Po tym, jak w marcu zaprezentowano model GeForce GTX Titan X, raczej nie spodziewaliśmy się w najbliższym czasie ujrzeć jego tańszej odmiany w postaci GeForce'a GTX-a 980 Ti. Konkurencji na rynku w tamtym momencie nie było i dopiero pojawiały się przecieki na temat ewentualnych rywali. Zaskoczenie na początku czerwca było spore. Nvidia postanowiła wyprzedzić ruch przeciwnika: jeszcze przed wprowadzeniem czołowych Radeonów pokazała swoje drugie najwydajniejsze GPU, model GeForce GTX 980 Ti, czyli tańszą odmianę rdzenia GM200. Był to swego rodzaju policzek dla AMD: „czerwoni” zbroili się na cenową rywalizację z kosztującym 1000 dol. Titanem X, a okazało się, że ostatecznie będą musieli walczyć z tańszym o 350 dol. GTX-em 980 Ti.

Czerwcowy ruch Nvidii poważnie ograniczył AMD pole manewru. „Zieloni”, tworząc GTX-a 980 Ti, skorzystali z 600-milimetrowego rdzenia GM200 (z wyłączonymi dwoma blokami SMM) połączonego z 6 GB powszechnie dostępnej pamięci GDDR5 i złożyli to w całość tak jak zwykle, bez dodatkowych kosztów. AMD natomiast zaproponowało kartę graficzną z rdzeniem o powierzchni prawie 600 mm2, w którym aktywne musiały być wszystkie jednostki i który musiał być połączony z 4 GB drogiej pamięci HBM przez interposer, co oznacza, że produkt jest składany w dwóch różnych miejscach. Ta sytuacja postawiła firmę pod ścianą, bo swoje nowe dziecko musiała wycenić równo z GTX-em 980 Ti, pomimo – według wszelkich przesłanek – znacznie wyższych kosztów produkcji. Obie konstrukcje w pierwszych dniach kosztowały mniej więcej tyle samo, czyli około 3000–3300 zł, przy czym referencyjny GTX 980 Ti miał wyraźną przewagę w wydajności, około 15-procentową.