Nowe, lepsze Dead Island?

O Dead Island nie bez powodu kilka lat temu zrobiło się głośno. Tropiki, zombie, kilka grywalnych postaci, otwarty model świata – to się nie mogło nie udać. Owszem, gra zaliczyła kilka wpadek, ale w ostatecznym rozrachunku dostarczała sporo uciechy. Każdy miłośnik gier akcji wie, że pacyfikowanie hord nieumarłych za pomocą różnych narzędzi mordu to miły sposób na spędzenie wieczoru, nocy, późnego popołudnia, kolejnego wieczoru i jeszcze jednej nocy. Wszystko w imię dobrej zabawy, a gier z zombie nigdy za wiele. To prawda, specjalnie odkrywcze to one nie są, bo temat jest mocno eksploatowany, ale można się przy nich setnie bawić.

Ludzie z Techlandu wyszli z tego samego założenia. Dead Island, mimo że mocno ją krytykowano, w tym za błędy, a grafika w zapowiadających ją materiałach zupełnie się nie pokrywała z rzeczywistością, ostatecznie miała całkiem udany start. Bawiłem się przy niej naprawdę nieźle, nawet pomimo powtarzalności. Spora w tym zasługa widoku z oczu bohatera i sandboksowego modelu świata. Ale nie ukrywam, że malownicze rozsmarowywanie zombie gdzie się dało oraz notoryczne poczucie zagrożenia zrobiły swoje.