Seria Halo już od czasu pierwszej części jest synonimem dobrego FPS-a na konsolach Microsoftu. Od części drugiej miłośnicy przygód Master Chiefa mogą grać w znakomity tryb wieloosobowy. To właśnie Halo 2 i następne stały się niemalże ambasadorami usługi Xbox Live, bijąc rekordy popularności w liczbie godzin spędzonych przez graczy na strzelaniu do siebie nawzajem w sieci. Kilka dni temu zakończyły się trwające trzy tygodnie testy beta trybu wieloosobowego Halo 5, któremu warto przez chwilę przyjrzeć się nieco bliżej, gdyż poczynione przez twórców zmiany wywracają do góry nogami założenia będące podstawą mechaniki dwóch poprzednich części.
Zawartość Halo 5 MultiPlayer beta
Po uruchomieniu Halo 5 MultiPlayer Beta i dość długim oczekiwaniu na załadowanie danych pojawia się animowany ekran główny, przedstawiający centrum dowodzenia Spartan. Wśród dostępnych opcji nie brakuje możliwości zmiany wyglądu swojego Spartanina, ale tą najważniejszą jest, rzecz jasna, bezpośrednie przejście do wyboru jednego z trzech obecnych w becie trybów zabawy. Miłośnicy pierwszoosobowych strzelanek nie znajdą tutaj wymyślnych rozgrywek dostępnych w poprzednich częściach (co oczywiście nie znaczy, że nie pojawią się one w pełnej wersji, spodziewanej jesienią), a raczej mogą oczekiwać kwintesencji tego, co od lat cieszy ich w innych produkcjach.
W zabawie uczestniczą dwa zespoły, z których każdy liczy czterech zawodników. Podstawowym trybem jest Zabójca, czyli nic innego jak zwyczajny team deathmatch. Każde ze starć trwa maksymalnie dziesięć minut lub do chwili, kiedy któraś z drużyn zdobędzie pięćdziesiąt fragów. Breakout jest właściwie modyfikacją Zabójcy, różniącą się od niego tym, że każdy z graczy ma tylko jedno „życie”. Jego utrata oznacza koniec zabawy. Zwycięża ta ekipa, której gracz jako ostatni pozostanie żywy na placu boju. Najciekawszym trybem i zarazem tym, który dał mi najwięcej satysfakcji, jest Bastion. Jego zasady także nie są niczym nowym, przecież w zdobywanie punktów kontrolnych na mapie bawimy się od wielu lat, choćby w serii Battlefield, niemniej jednak twórcy pokusili się w tym przypadku o kolejną małą modyfikację. Na każdej z map znajdują się bowiem trzy punkty kontrolne, ale drużyna, by zdobywać punkty, musi kontrolować co najmniej dwa z nich. Takie podejście wymaga więc lepszego zgrania i koordynowania swoich działań.
Przez cały czas trwania testów odblokowywano nowe mapy. W sumie mogliśmy przetestować siedem. Rozmiar poszczególnych terenów nie rzuca na kolana; większość poziomów to niezbyt rozległa plątanina korytarzy. Marzący o przetestowaniu pojazdów i oddychaniu pełną piersią pod obcym niebem nie znaleźli tu dla siebie nic interesującego. Skondensowane miejscówki pozwalały za to podkręcić tempo zabawy, co pośrednio ma służyć chyba unaocznieniu miłośnikom serii, że w mechanice Halo 5 zaszły naprawdę istotne zmiany. Gwoli ścisłości należy dodać, że jedną z map, o nazwie Truth, była nieco przerobiona Midship, którą zapewne znają weterani serii, pamiętający szaleństwo Halo 2, lub też osoby, które kupiły pakiet Halo: The Master Chief Collection, w którym to w odnowionej wersji znalazły się wszystkie klasyczne mapy do rozgrywek wieloosobowych obecne w grach z Johnem-117 w roli głównego bohatera.
Gramy!
Rozgrywka wieloosobowa w Halo 5 jest szybka. Po dłuższej przerwie od fragowania łatwo się w pierwszych kilku meczach zupełnie pogubić, by przeklinać tych, którzy już się przyzwyczaili do nowego tempa. Podstawą skutecznej zabawy jest teraz bowiem nie tylko refleks i celność, ale także umiejętne wykorzystanie nowych ruchów, które zafundowali nam programiści, zrezygnowawszy zarazem z tak zwanych armor abilities z Czwórki. W Piątce każdy zaczyna starcie z tym samym ekwipunkiem, nie ma możliwości dostosowania postaci do swojego stylu gry. Może się to wydawać krokiem wstecz, niemniej to bardziej ukłon w stronę e-sportu i wielkich imprez e-sportowych, na których szybka akcja i równe szanse mają zapewnić atrakcyjność widowisku.
Zwiększoną mobilność zawdzięczamy thruster packom, które każda postać przenosi na plecach. Dopalacz pozwala na błyskawiczne chwilowe przyśpieszenie w dowolnym kierunku. Sprint, strafe’owanie czy podskok i zawiśnięcie w powietrzu na sekundę lub dwie – to zupełnie zmienia obraz zabawy. Ten dotychczas nieco ociężały konsolowy żołnierz może teraz wykonać manewr pozwalający w mgnieniu oka zejść przeciwnikowi z linii ognia, by przy wykorzystaniu najbliższej osłony spróbować przegrupować się i ogarnąć. Przy czym w trakcie używania dopalacza nie odnawia się pole ochronne otaczające pancerz, więc dochodzi nowy element taktyczny. Zawiśnięcie w powietrzu pozwala uniknąć wybuchu granatu, ale jednocześnie gracz staje się na ten czas zupełnie bezbronny. Ten ułamek sekundy wystarczy, aby załapać headshota, który oczywiście pozostaje najskuteczniejszym sposobem na szybkie pozbawienie życia.
Dopalacz przydaje się także w walce wręcz. Szybki sprint w kierunku przeciwnika jest nadzwyczaj efektywny, jeżeli uda się zajść go od tyłu – równa się to natychmiastowemu fragowi. Trzeba uważać, bo jeżeli trafimy nie w plecy, a na przykład w bok postaci, pozbawiamy ją tylko części osłony. Szybka reakcja przeciwnika może okazać się bolesna. Innym sposobem jest wyskok i gwałtowne opadnięcie, któremu towarzyszy uderzenie pięścią. Jest to skuteczna metoda, ale wydaje mi się, że na udostępnionych do tej pory mapach trochę zbyt trudna do zastosowania z powodu ogólnej ciasnoty.
Halo się zmienia, a wraz z nim muszą się zmienić przyzwyczajenia graczy. Wspomniałem, że wszyscy zaczynają z tym samym ekwipunkiem. Jakby mało było uproszczeń, kolejnym jest rozmieszczenie na mapach dodatkowej broni, która zawsze znajduje się w tym samym miejscu. Tym, którzy bardzo dobrze znają topografię poziomu, pozwala to szybko zdobyć upragnione żelastwo, chociaż przez cały czas zabawy miałem wrażenie, że nawet podstawowe narzędzia zagłady zostały nieco wzmocnione w porównaniu z poprzednimi częściami. W Piątce nie zabraknie także nowych pukawek, takich jak wyrzutnia rakiet Hydra i Light Gun.
W czasie gry na każdej z map znajduje się tak zwana power weapon. Jest to, jak sama nazwa wskazuje, jakaś potężna broń (na przykład snajperka lub power sword Elity), która dostępna jest w danej rozgrywce w bardzo wyraźnie oznaczonym miejscu. Na mapie dosłownie widnieje napis w rodzaju „Tu leży sniper rifle”, a informację o pojawieniu się przedmiotu otrzymują wszyscy zawodnicy dzięki narratorowi, który komentuje wydarzenia na polu walki. Oba pomysły wydają się nieco kontrowersyjne, ale sądzę, że dosyć skutecznie działają na percepcję gracza. Narrator jest zresztą kimś więcej. Informuje o stanie rozgrywki, o sukcesach i stratach drużyny nawet na drugim końcu mapy, dzięki czemu mamy dosyć dobry wgląd w to, co się dzieje. Oczywiście, preferowanym przez graczy sposobem komunikacji cały czas pozostaje headset, ale jeżeli ktoś chce, może zdać się na komentarz niezależnego wirtualnego bytu. Trzeba tylko pamiętać, że to tylko beta, więc może narrator będzie miał większy zasób słownictwa, może też będzie reagował na podobne sytuacje w mniej mechaniczny sposób. Jak sądzę, dla wielu osób ważne będzie to, że już na tym etapie komentarz jest w języku polskim i choć może nie dorównuje oryginałowi, i tak sprawdza się przyzwoicie. Inna sprawa, że dodanie narracji do rozgrywek nadaje im charakter telewizyjnego show. Czy taka ingerencja w klimat Halo znajdzie wielu zwolenników po tym, gdy już się ukaże pełna wersja?
Galeria
Materiały prasowe
Zrzuty ekranu z konsoli
Technika
Beta trybu wieloosobowego Halo 5 nie zachwyca pod względem technicznym. Mapy są na razie niewielkie i pozbawione detali. Nie ma na czym zawiesić oka. Inna sprawa, że nie ma na to czasu. Gra na razie działa jedynie w rozdzielczości 720p. Zupełnie jakby ludziom z 343 Industries pomyliły się generacje sprzętu. Teoretycznie obraz powinien być wyświetlany w sześćdziesięciu klatkach na sekundę, ale od czasu do czasu zdarzają się krótkotrwałe spadki oraz umiarkowany tearing, a na większych mapach – również dłuższe okresy gorszej płynności. Wyniki dokładnych pomiarów wydajności przeprowadzone na dwóch mapach opublikowaliśmy w teście płynności animacji w Halo 5: Guardians beta.
Uwaga: film należy oglądać w rozdzielczości 1920 × 1080 pikseli i w 60 kl./sek. (wybierz 1080p60 z menu ustawień jakości).
Powyższe informacje nie nastrajają optymizmem, ale po pierwsze, to zapewne dlatego, że twórcy zmagają się z nowym silnikiem, a po drugie, nie należy zapominać, że to tylko test wersji beta. Producent ma dość czasu, by dopieścić swoje dzieło, więc być może nie ma co się sugerować obecnym stanem gry. Spokojnie czekajmy na dalszy rozwój wypadków, przecież Piątka powinna być sztandarowym przykładem na to, że Xbox One ma wystarczające zasoby, aby gra zapierała dech w piersiach.
Warto czekać na króla konsolowych strzelanin?
Odpowiedź na to pytanie jest jednoznaczna: tak, absolutnie tak. Seria Halo jak do tej pory nie zawodzi. Jedni widzą w niej przede wszystkim świetnie przygotowane „kampanie”, dla innych zaś liczy się tylko tryb wieloosobowy, a ten jest niedoścignionym wzorem na konsolach od wielu lat, choć prób detronizacji nie brakowało. Warto czekać także z tego powodu, że seria nie zamierza stać w miejscu, a przedstawione w becie zmiany w mechanice rozgrywki w większości zdają się podążać we właściwym kierunku. Można być także pewnym, że Halo 5: Guardians będzie dopracowana w najdrobniejszych szczegółach. To gra, której zadaniem jest zwiększenie sprzedaży konsoli Xbox One. Microsoft nie może sobie pozwolić na żadne potknięcie.