Wstęp, opakowanie, dodatki, dane techniczne oraz budowa
SnaB Overtone HS-ANC41m to słuchawki wyposażone w technikę ANC, której zadaniem jest redukcja niepożądanych dźwięków otoczenia. To konstrukcja dynamiczna nauszna, choć o nadspodziewanie dużych nausznikach, w których niektóre małżowiny zmieszczą się bez przesadnego ucisku. To wraz z obsługą ANC oznacza, że największe słuchawki firmy SnaB są przeznaczone raczej do noszenia poza domem.
Słuchawek z ANC jest mało w porównaniu z tradycyjnymi konstrukcjami. Niemniej coraz częściej się pojawiają i są oparte na podobnych rozwiązaniach: mikrofonach zbierających szum i odwracających jego fazę oraz układach DSP. Ale zazwyczaj za aktywną redukcję szumów otoczenia całkiem sporo się dopłaca. Zasadniczo, aby można było uznać sprzęt z ANC za dobry, włączenie tej funkcji nie może wpłynąć na jakość dźwięku, a hałas powinien być niwelowany w jak największym stopniu. Z tym jednak jest bardzo różnie. Na przykład brzmienie się nie pogarsza, lecz elektronika redukująca niepożądane dźwięki średnio sobie z tym radzi. Albo odwrotnie. Często też rozczarowuje zarówno brzmienie, jak i skuteczność ANC. Owszem, zdarzają się chlubne wyjątki, ale to rzadkość, a przynajmniej na to wskazują nasze dotychczasowe doświadczenia. Czy względnie tanie słuchawki SnaB Overtone HS-ANC41m zdołają wywiązać się z obydwu zadań jak należy? Jeżeli tak, będzie to dobra alternatywa dla produktów droższych, a umiejących dokładnie to samo.
Opakowanie jest porządne i schludne, jak najbardziej adekwatne do ceny produktu. Biało-czarny karton ze zdjęciem urządzenia to godny pochwały standard.
Dodatki nie budzą zastrzeżeń. Dołączono krótką instrukcję obsługi, przelotkę samolotową, parę baterii AAA oraz przejściówkę z dużego wtyku słuchawkowego na mały. Pomyślano też o tych, którzy zechcą podłączyć Overtone HS-ANC41m do wewnętrznej karty dźwiękowej, bo w zestawie znalazła się następna przejściówka, zakończona końcówkami o średnicy 3,5 mm dla mikrofonu i słuchawek.
SnaB Overtone HS-ANC41M | |
---|---|
Czułość | 98 dB @ 1 kHz |
Impedancja | 32 omy |
Pasmo przenoszenia | 30–22 000 Hz |
Masa | 280 g |
Wtyk | pozłacany, kątowy |
Przewód sygnałowy | pojedynczy, 1,5 m |
Typ przetwornika | dynamiczny, 40 mm |
Interfejs bezprzewodowy | Brak |
Czas działania ANC po pełnym naładowaniu akumulatorów | do 100 godzin |
Budowa
SnaB Overtone ANC-HS81M to słuchawki oparte na przetwornikach dynamicznych. To konstrukcja nauszna, choć o nadspodziewanie dużych nausznikach, i niektóre małżowiny zmieszczą się w środku bez przesadnego ucisku. To znak, że produkt jest przeznaczony raczej do użytkowania poza domem, co tylko potwierdza użycie techniki ANC.
Jakość wykorzystanych materiałów w urządzeniu tej klasy nie budzi zastrzeżeń. Dominuje plastik, ale został potraktowany warstwą gumy. Mocowanie muszli jest porządne, a najważniejsze elementy są stalowe, choć na pierwszy rzut oka tego nie widać. Spasowanie poszczególnych elementów pozostawia odrobinę do życzenia, niemniej w tej cenie jest zadowalające.
Nauszniki są miękkie, powleczone skóropodobnym tworzywem. Nieco grzeją w uszy, ale zaletą jest całkiem przyzwoita izolacja. Miejsca wewnątrz jest sporo. Co prawda nie na tyle dużo, żeby małżowiny nie były nigdzie uciskane, lecz i tak jest pod tym względem lepiej niż w przypadku większości słuchawek nausznych.
W lewej słuchawce zamontowano gniazda na baterie AAA. Potrzebne są dwie (producent dołączył je w zestawie). Aby je zamontować, wystarczy się uporać z plastikową klapką. Zdejmuje się ją lekko, jednak z pewnością nie spadnie samoczynnie, gdy będzie na swoim miejscu. Na prawej muszli zamontowano wyłącznik ANC, zieloną diodę, która sygnalizuje działanie w tym trybie, oraz analogowe pokrętło regulacji głośności.
Pałąk od zewnątrz powleczono skóropodobnym tworzywem, a od środka – „oddychającą” tkaniną nieco przypominającą welur. System regulacji długości pałąka jest oparty na stalowych szynach, które klikają w charakterystyczny sposób. Wzdłuż nich przebiegają plastikowe paski, w których poprowadzono przewody do drugiej słuchawki.
Części pałąka dające się regulować skręcono za pomocą w sumie czterech wkrętów, po cztery na każdą słuchawkę. To rozwiązanie z pewnością lepsze niż klejenie, co często się zdarza. Kilka słów należy się też przewodowi sygnałowemu. Jest bardzo solidny: gruby i zarazem wręcz niezwykle elastyczny, a do tego należycie zbrojony przy kątowym wtyku o średnicy 3,5 mm. Następna dobra informacja: w razie ewentualnej awarii tego najbardziej podatnego na uszkodzenia elementu zestawu można za kilka złotych dokupić zamiennik. Owszem, pewnie nie będzie miał mikrofonu, ale to lepsze, niż się pozbyć sprzętu. W każdym razie kabel dołączany do modelu HS-ANC41M to jego zaleta.
Platforma testowa, metodyka i materiał wykorzystany w testach
Posłużyliśmy się dwoma źródłami dźwięku: smartfonem iPhone 5S oraz DAP-em iBasso DX90, o którym już pisaliśmy na łamach bloga. Te dwa źródła brzmią zupełnie inaczej i pozwoliły właściwie określić charakterystykę brzmieniową SnaB Overtone HS-ANC41M. W roli tła wykorzystaliśmy swój wieloletni model odniesienia, słuchawki Aurvana Live! z wymienionym kablem.
Jedynym słusznym sposobem oceny możliwości sprzętu odtwarzającego muzykę jest odsłuch do momentu, aż tester wreszcie będzie pewien, co gra najlepiej, gdzie wypada najlepiej i dlaczego. Owszem, odsłuch zawsze jest dość subiektywny, każdy ma własne upodobania, ale ucho zaznajomione z dużą liczbą urządzeń oraz tester mający odpowiedni punkt odniesienia to bardziej wiarygodne źródło niż cyfry, które często są po prostu elementem marketingu.
Zanim przystąpiliśmy do testów, słuchawki były „wygrzewane” przez mniej więcej 100 godzin.
A oto kompletna lista odtwarzania:
- A Challenge Of Honour – „Slavery Called Democracy”
- Bat For Lashes – „Sleep Alone”
- Daemonia Nymphe – „Daemonos”
- Daemonia Nymphe – „The Calling of Naiades”
- Einstürzende Neubauten – „Am I Only Jesus?”
- Einstürzende Neubauten – „Hawcubite”
- How To Destroy Angels – „The Space in Between”
- Metric – „Help, I’m Alive”
- Mike Oldfield – „Altered State”
- Mike Oldfield – „Clear Light”
- Mike Oldfield – „Sunjammer”
- Mike Oldfield – „Taurus III”
- Nick Cave – „Into my Arms”
- Nine Inch Nails – „1000000”
- Nine Inch Nails – „Deep”
- Nine Inch Nails – „Ghosts XIV”
- Nine Inch Nails – „We’re In This Together”
- Sephiroth – „Uthul Khulture”
- Skyforger – „Long Dance”
- Varttina – „Linnunmieli”.
Testy praktyczne
Na samym początku kilka słów należy się zagadnieniu skuteczności funkcji ANC jako takiej, gdy nie gra muzyka. Jest dobrze. Znacznie obcięte są częstotliwości basowe. Ten najniższy bas w dalszym ciągu jest obecny, ale raczej odczuwalny, a nie słyszalny. Dudnienie jego wyższych rejestrów zanika zupełnie, podobnie jak niższa „średnica”. Częstotliwości, które przenoszą wokal, pozostają jedynie lekko przytłumione, lecz w dalszym ciągu są wyraźne. Wysokie tony również są obcięte.
Brzmienie muzyki po uaktywnieniu funkcji ANC znacząco się zmienia. Przede wszystkim jest głośniej, niezależnie od ustawienia potencjometru w prawej słuchawce. Scena drastycznie się zawęża, staje się bardzo „intymna”. Dociążany jest najniższy bas, i to do wręcz tektonicznego poziomu. Tak dociążonego i dobrze kontrolowanego dołu nie słyszy się często. Inna jest też barwa: staje się nieco bardziej krągła, przekaz robi się zbity. Cały środek pasma zostaje podany znacznie bliżej i też jest cięższy. Normalnie uznałbym te zmiany za poważną wadę, tylko że brzmienie się nie pogarsza, raczej... zupełnie zmienia. Można to traktować jako niekonsekwencję albo ciekawy efekt uboczny. Nie spodziewałem się tego, ale im częściej włączałem i wyłączałem ANC, tym bardziej docierało do mnie, że w istocie otrzymujemy niemalże dwa zupełnie inaczej brzmiące urządzenia. Można się w tym rozsmakować albo to potępić. Tak naprawdę jedynie drastyczne zwiększenie natężenia dźwięku po uaktywnieniu ANC jest irytujące. W każdym razie poniższy opis wrażeń z odsłuchu dotyczy trybu z aktywną opcją ANC.
Już po chwili słychać, który sprzęt brzmi wyraźniej i ostrzej. Nasze redakcyjne CAL! grają odrobinę bardziej szorstko i jaśniej, a przy tym dynamiczniej. W tandemie z DX90 pędzą niczym oszalałe. Nie twierdzimy, że słuchawkom SnaB brakuje dynamiki, bo również one nie należą do rozlazłych, lecz nie atakują dźwiękiem aż tak jak CAL!.
Przejdźmy od razu do sceny dźwiękowej. Gdy opcja ANC jest wyłączona, HS-ANC41M grają dość szeroko, dobrze napowietrzając wirtualną scenę, ale też nieco „tunelowo”, bo oddalają wydarzenia w centrum od słuchacza. Stąd wrażenie, że muzycy są porozstawiani w studni – jest nieco pogłosu. Natomiast po przełączeniu suwaka wszystko się przybliża, a atmosfera gęstnieje, jest cięższa. Normalnie uznałbym to za wadę, ale słychać w tym wyrafinowanie. To nie jest dźwięk przesadnie zbity i natarczywy, raczej „intymny”, znakomity w cięższych gatunkach.
Choć w tym miejscu należy zaznaczyć, że słuchawki SnaB nie grzeszą rozdzielczością, nawet podłączone do transparentnego źródła. Taki ich urok. Starcie na polu szczegółowości przegrywają z CAL!, podobnie jak rywalizację na szerokość wirtualnej przestrzeni.
Najniższy bas w wykonaniu Creative'a jest wyjątkowo dobitny – punktowy i świetnie kontrolowany. Ma raczej sztywną barwę. Rywal z włączoną funkcją ANC schodzi niemal równie nisko, basu jest też nieco więcej w sąsiedztwie średnich tonów, ale jest tam przyzwoicie kontrolowany. Ponadto niskie tony mają krąglejszą barwę – SnaB HS-ANC41M grają dość ciepło. W dźwięku CAL! jest nieco więcej górnych rejestrów, przy czym wybrzmiewają równie długo. W każdym razie w żadnym z porównywanych wykonań ten podzakres nie iskrzy.
Galeria
Mariola
Podsumowanie
Po wyciągnięciu z pudełka SnaB Overtone HS-ANC41M nie wywołały zachwytów. Jakość wykonania jest taka, jakiej można się spodziewać po większości produktów pochodzących z chińskich fabryk: jest przyzwoita i nic ponad to. Natomiast funkcjonalność i jakość dźwięku w kontekście ceny to pozytywne zaskoczenie.
Producent obrał bezpieczną, basową drogę. Brzmienie jest ciepłe, duszne i ogólnie miłe, ale nadspodziewanie dynamiczne i to jest główny powód, dla którego produkt marki SnaB potrafi podnieść poziom adrenaliny we krwi, w pozytywnym sensie. Oczywiście, trzeba lubić taką szkołę grania.
Naprawdę ciekawa jest natomiast różnica w brzmieniu po włączeniu ANC. Uwierzcie, sporo rzeczy się zmienia, choć niekoniecznie na gorsze czy lepsze. Ale niech uszy Czytelnika osądzą, co mu się bardziej podoba. Niezależnie od brzmienia słuchawek SnaB nasze CAL! nie zostały zdetronizowane, lecz rywala miały godnego.
Funkcja ANC działa jak należy. Co prawda od niedawna naszym redakcyjnym wzorem do naśladowania są w tej dziedzinie słuchawki Samsung Level Over, jednakże kosztują nieporównywalnie więcej, a produkt SnaB też całkiem nieźle radzi sobie z tym najbardziej uciążliwym hałasem.
Nie obyło się bez wad: jakość wykonania, zresztą jak zawsze, mogłaby być lepsza, a nagły skok głośności po włączeniu ANC to spore niedopatrzenie. Niektórzy na minus policzą też wyjątkowo słyszalną zmianę brzmienia, choć nasze redakcyjne gremium postrzega to bardziej jako równorzędną opcję. SnaB HS-ANC41M niewiele się rozminęły z nagrodą, ale pewne zmiany by się przydały. Tak czy inaczej, zostaliśmy mile zaskoczeni.
Do testów dostarczył: SnaB
Cena w dniu publikacji (z VAT): 249 zł