Podzespoły bazowe
Na początku warto wspomnieć o tym, że dla części z Was omówione na dalszych stronach podzespoły nie mają żadnych tajemnic i nie napiszemy niczego odkrywczego, ale w dalszym ciągu w sieci krąży kilka mitów, których prawdziwość postanowiliśmy zweryfikować, takich jak ten o „pustych megahercach” po podkręceniu procesora.
Złożenie komputera do gier dla mniej doświadczonej osoby wcale nie jest takie proste, jak mogłoby się wydawać. Dowodem niech będą niezliczone tematy w dziale Zestawy komputerowe na naszym forum, w których często pierwsza zaproponowana przez zakładającego temat konfiguracja jest zdecydowanie przeciętna na tle tego, co proponują nasi doświadczeni Czytelnicy. To, że zainteresowanie różnymi konfiguracjami PC do gier jest duże, również nie ulega wątpliwości, a daleko szukać nie trzeba: aktualizowany na bieżąco artykuł o zestawach komputerowych powoli zbliża się do 4 mln odsłon.
Na kolejnych stronach będziemy przedstawiać swoje zdanie, komentarz czy też po prostu ogólną poradę co do doboru każdego podzespołu decydującego o wydajności komputera do gier (a także jego posiadacza ;)) lub wygodzie użytkowania.
Płyta główna
Jest to jeden z elementów decydujących o tym, jakie dodatkowe wyposażenie dostaniemy, na przykład w postaci obsługi Wi-Fi, pokaźnej liczby złączy USB, karty dźwiękowej, a nawet karty sieciowej. Wybór płyty głównej może zarazem zdecydować o przyszłości całego komputera: różne chipsety mają różną funkcjonalność i nie każda płyta pozwoli za jakiś czas zmienić procesor na znacznie szybszy lub go podkręcić. Od czego więc zacząć?
Układ sterujący (często zwany chipsetem)
Wybór konkretnego chipsetu, a tym samym podstawki, zdeterminuje wybór samego procesora i trzeba rozpatrzyć kilka możliwych sytuacji. Przykładowo płyty główne z podstawką LGA1150 pod czwartą generację procesorów Intela są dostępne z chipsetami: H81, B85, H87, Z87 oraz Z97. Czym te konstrukcje się różnią? Obsługą różnej ilości pamięci operacyjnej (RAM), różną liczbą portów USB, różną liczbą portów SATA czy w końcu możliwościami podkręcania.
A czym się nie różnią? Wydajnością. Wbrew pokutującej na forach opinii, jeśli w taniej płyty głównej opartej na chipsecie H81 umieścimy dowolny z procesorów Intela, na przykład Core i5-4690, a następnie ten sam procesor zamontujemy na płycie z chipsetem Z97, to wydajność całego zestawu w żaden sposób się nie zmieni lub zmiana będzie marginalna. Zresztą najlepiej obrazują to wyniki testów jednego z procesorów (Core i5-4670K) działającego na różnych płytach głównych w grach GRID 2 oraz Battlefield 4:
Powyższe wyniki to nie przypadek. Bez względu na to, jaki chipset wybierzemy (w ramach jednej rodziny procesorów), nie będzie to miało żadnego znaczenia dla wydajności, a Battlefield 4 i GRID 2 to nie są odosobnione przypadki. W naszych testach płyt głównych można znaleźć wiele wyglądających podobnie wykresów i wystarczy porównać wyniki różnych chipsetów w różnych zastosowaniach, aby wyciągnąć te same wnioski.
Kilka lat temu chipsety miały większe bądź mniejsze znaczenie, lecz obecnie się to zmieniło. Zarówno AMD, jak też Intel coraz więcej komponentów umieszczają bezpośrednio w procesorze: są już w nim kontrolery pamięci i PCI Express, a więc sama płyta główna wpływa jedynie na taktowanie samego procesora i pamięci operacyjnej.
Identyczne zależności dotyczą podstawek do procesorów AMD: AM3/AM3+ oraz FM2+. W płytach AM3 dostępne są chipsety: 760G, 880G, 970, 990X oraz 990FX, a w modelach FM2+ – A55, A58, A75, A78 oraz A88X. Tak jak w przypadku Intela nie różnią się między sobą wydajnością, a wyłącznie funkcjonalnością.
Różnica w osiągach pomiędzy chipsetami, czy też po prostu płytami głównymi, może wystąpić tylko w dwóch przypadkach:
- Zaawansowane tryby Turbo. Niektórzy producenci zwiększają wydajność swoich płyt, stosując małe oszustwo związane z kontrolą mnożników procesora. Przykład? Core i7-4790K ma taktowanie bazowe na poziomie 4,0 GHz (mnożnik 40), z taktowaniem w trybie Turbo od 4,2 GHz (obciążenie wszystkich rdzeni) do 4,4 GHz (obciążenie jednego rdzenia). Chodzi o to, że niektóre konstrukcje potrafią wymusić działanie, które prowadzi do tego, że mnożnik danego procesora nigdy nie spadnie poniżej maksymalnego mnożnika Turbo... i to nawet przy obciążeniu wszystkich rdzeni. Takie płyty lepiej wypadają w testach wydajności, mimo że mają taki sam chipset jak wolniejsi rywale. Wadą tego rozwiązania jest zwiększony pobór energii pod obciążeniem.
- Podkręcanie. Taką funkcjonalność zapewnia cała seria chipsetów Z oraz niektóre spośród płyt H81, B85 czy H87. Podkręcanie polega, oczywiście, na praktycznie dowolnej zmianie mnożnika procesora, aż do osiągnięcia stabilności. W ten sposób można za darmo (w praktyce – za cenę zwiększonego poboru energii) poprawić wydajność komputera, co daje wymierne korzyści.
Jak wybrać chipset odpowiedni dla gracza?
Wszystkie wymienione układy logiki pozwalają zamontować wszystko, co potrzebne: 16 GB RAM-u (ilość zdecydowanie wystarczająca dla gracza), a także przynajmniej dwa nośniki danych: SSD oraz HDD.
Skoro już powiedzieliśmy, że z punktu widzenia gracza poszczególne chipsety zapewniają identyczną wydajność, czas omówić możliwości podkręcania sprzętu.
- Jeśli wybór padnie na procesor z zablokowanym mnożnikiem i nie ma w planach jego wymiany w ciągu najbliższych 2–3 lat, to nie ma większego sensu kupowanie płyty głównej z układem z serii Z. Wystarczy, i to z nawiązką, płyta, która nie pozwoli podkręcić procesora, a rezygnując z tej możliwości, możemy zaoszczędzić kilkaset złotych.
- Jeśli procesor będzie miał zablokowany mnożnik, ale zakup w założeniu jest tymczasowy i w dalszych planach jest model z odblokowanym mnożnikiem, warto się od razu zastanowić nad droższą płytą z chipsetem umożliwiającym podkręcanie. W przeciwnym razie ewentualna wymiana płyty mocno wpłynie na całkowity koszt modernizacji platformy, bo dotychczasową będzie trzeba odsprzedać ze sporą stratą. Na szczęście większość konstrukcji opartych na tańszych układach, takich jak B85, albo nawet H81, również umożliwia podkręcanie, choć należy pamiętać o tym, by sekcja zasilania procesora była odpowiednio rozbudowana.
- Jeśli od razu w zestawie znajdzie się procesor z odblokowanym mnożnikiem, trzeba wybierać spośród płyt głównych pozwalających go podkręcić. W przeciwnym razie kupowanie procesora z K na końcu oznaczenia modelu nie ma najmniejszego sensu, bo dopłaca się za możliwości, które zapewne nigdy nie zostaną wykorzystane.
Przy tym wszystkim warto zaznaczyć raz jeszcze, że są płyty główne z chipsetami H81, B85 czy H87, które umożliwiają podkręcanie procesorów z odblokowanym mnożnikiem. Niestety, nie ma tu reguły i jedynym sposobem, by to zweryfikować, jest przejrzenie naszego testu płyt głównych z podstawką LGA1150. Sama możliwość podkręcania na płycie ze słabszym chipsetem nie gwarantuje jednak sukcesu: często takie tanie konstrukcje są pozbawione na przykład radiatora na sekcji zasilania, co sprawi, że po przetaktowaniu procesora nie zdołają dostarczyć mu odpowiedniej ilości energii.
Dodatki?
Podstawa całej platformy, czyli płyta główna, to nie tylko układ logiki i podstawka, ale też choćby układ dźwiękowy i karta sieciowa. Wiadomo, każda płyta je ma, przy czym ich jakość może się znacznie różnić.
- Układ dźwiękowy. Nie każdy ma słuch absolutny, ale praktycznie każdy potrafi odróżnić kiepski układ dźwiękowy od tych lepszych, i to już z użyciem słuchawek za 100 zł. Większość płyt głównych jest wyposażona w proste układy zintegrowane, na przykład Realtek ALC892, które nie grzeszą jakością, lecz są również konstrukcje wyposażone nie tylko w lepsze układy Creative'a, ale też wzmacniacze słuchawkowe. Jednym z przykładów jest układ TI NE5532, który znajduje się na płytach MSI Z87 z serii Gaming (G45 oraz GD65). Zaawansowane układy dźwiękowe zapewniają możliwość równie zaawansowanej konfiguracji, na przykład za pomocą korektora częstotliwości, którym można podbić odpowiednie tony, aby w grach lepiej słyszeć przeciwników lub po prostu wyeksponować konkretne dźwięki.
- Karta sieciowa. Jednym z najbardziej użytecznych dodatków na płycie głównej jest zintegrowana karta sieciowa Wi-Fi, ale ta dla graczy ma drugorzędne znaczenie ;) Znacznie ciekawszym rozwiązaniem są wyspecjalizowane układy, takie jak Killer LAN E2200, które umieją ominąć stos sieciowy systemu Windows i przyznawać pierwszeństwo wybranym rodzajom pakietów na innych zasadach. Nie ma najmniejszego problemu, aby przyznać priorytet ulubionej grze sieciowej i nie martwić się tym, że aktualizacja w tle systemu, programu antywirusowego lub po prostu „śmieci” w systemie operacyjnym obniży jakość rozgrywki, wprowadzając dodatkowe opóźnienie, albo wręcz powodując utratę niektórych pakietów. Oczywiście, zadania te realizują również zaawansowane narzędzia sterujące ruchem sieciowym, ale zwykle są one płatne. W komputerze, którego użytkownik sam dba o to, by w tle nic nie było pobierane ani wysyłane, taka karta sieciowa nic już, rzecz jasna, nie poprawi, wielu jednak nie chce lub nie umie odpowiednio ustawić włączonych programów i usług, by te nie przeszkadzały w trakcie gry. Taka karta sieciowa lub wyspecjalizowane oprogramowanie jest więc dużym ułatwieniem dla tych mniej zaawansowanych.
Procesor
W dzisiejszych czasach wybór procesora do gier nie jest zbyt trudny, bo Intel praktycznie zgarnia cały rynek, zapewniając znacznie wyższą wydajność pojedynczego wątku, która wciąż jest najważniejszym czynnikiem decydującym o szybkości animacji w grach. Wygląda to tak, że „czerwoni” oferują więcej słabszych rdzeni, podczas gdy „niebiescy” oferują mniejszą liczbę szybszych. W istocie poszczególne obliczenia w grach, czy to przeznaczonych dla pojedynczego gracza, czy sieciowych, trudno jest rozpisać na wiele wątków, a efektem jest sytuacja, w której niepodkręcone procesory Intela umieją bez najmniejszego problemu wyprzedzić o kilkanaście procent podkręcone do granic możliwości układy konkurencji.
Aby wiedzieć więcej na temat wydajności procesorów w grach i znać dokładne wyniki testów wydajności, wystarczy śledzić nasz dział Procesory. Świetnym źródłem wiedzy o polecanych układach będą między innymi następujące artykuły:
- Wielki test procesorów. Przetestowaliśmy ponad 200 jednostek w kilkudziesięciu grach i programach. Graczy najbardziej powinno zaciekawić zestawienie średniej wydajności w grach w ustawieniach standardowych oraz podsumowanie testów wydajności w grach po podkręceniu.
- Polecane zestawy komputerowe. Często aktualizowany artykuł, w którym polecamy zestawy komputerowe dla graczy w cenie od 800 zł do ponad 6 tys. zł. Wystarczy zerknąć na tabelę z konfiguracją, aby wybrać odpowiedni procesor.
A może jednostka z odblokowanym mnożnikiem?
W internecie krąży kilka legend na temat „pustych megaherców” po przetaktowaniu procesora i rzekomej nieopłacalności takiego przyspieszania. Aby to sprawdzić, przygotowaliśmy ostatnio artykuł o tym, czy warto podkręcać procesor.
Nie wszystkie jednak układy da się podkręcić lub nie zawsze gra w ogóle jest warta świeczki. Modele z zablokowanym mnożnikiem, czyli wszystkie w ofercie Intela oprócz tych z K na końcu nazwy (i odblokowanego Pentium G3258), pozwalają się przyspieszyć o maksymalnie kilka procent. Ze względu na blokadę mnożnika można regulować wyłącznie taktowanie szyny BCLK, które da się zmienić o 5–6%. W tym przypadku podkręcanie jest zatem raczej bezcelowe, bo w najlepszym razie można osiągnąć taktowanie szybsze o 100–200 MHz, co nie przełoży się na zauważalnie większą płynność w grze.
Osobną kwestią są jednostki AMD oraz procesory Intela z serii K. W poszczególnych układach przy odrobinie wysiłku można osiągnąć dodatkowe 30–40% mocy. W większości przypadków przekłada się to praktycznie liniowo na wydajność, co znacznie poprawia komfort rozgrywki. Nie wolno też zapominać o tym, że wciąż są produkcje, które nie pozwalają na płynną grę z użyciem niepodkręconych jednostek. W nich wyłącznie mocno przyspieszone procesory zapewnią całkowitą płynność, która przecież jest niezbędna do efektywnej gry. Wnioski płynące z przytoczonego artykułu o tym, czy warto podkręcać procesor, są jednoznaczne: warto.
Procesor równie ważny jak karta graficzna
Różni domorośli komputerowcy często sugerują, aby nie przejmować się wydajnością procesora i kupić jak najmocniejszą kartę graficzną. W ostatnich tygodniach przeprowadziliśmy kilka testów, które udowadniają, że procesor jest równie ważny jak karta graficzna, a niejednokrotnie może nawet ważniejszy!
Z przeprowadzonych niedawno przez nas testów platform dla wymagających graczy wynika, że duet AMD FX-8320 o taktowaniu 4700 MHz z GTX-em 780 jest wolniejszy o blisko 20 procent od konfiguracji GTX 780 plus Intel Core i5-4690. Analogicznie zestaw z Radeonem R9 290X i FX-em 8320 @ 4,7 GHz jest wolniejszy od tej samej karty graficznej połączonej z Core i5-4690 o nieco ponad 20%.
Wydajność w tych samych grach zmierzyliśmy również z użyciem wolniejszych konfiguracji, w których cztery główne elementy (procesor, płyta główna, karta graficzna oraz schładzacz procesora) łącznie kosztowały średnio 1600–1650 zł. Testy wydajności tym razem po uśrednieniu wyników okazały się łaskawsze dla AMD, bo różnica między niepodkręcającym się Core i3-4130 a przyspieszonym do 4700 MHz FX-em 6300 sprowadza się do ułamka procenta. Niestety, entuzjazm nie trwał długo, gdyż po zmierzeniu poboru energii okazało się, że posiadacze zestawów z przetaktowanym procesorem AMD będą dokładali około 100 zł rocznie do rachunku za prąd.
Pomysł AMD na tę generację procesorów w ogóle się nie sprawdził, a Intel bryluje nie tylko na wykresach, ale również w realnej rozgrywce, bo aż 75% procesorów w komputerach użytkowników platformy Steam to właśnie produkty Intela.
Warto przy tej okazji wspomnieć o jednej zależności. Jeśli karta graficzna będzie za słaba, można obniżyć rozdzielczość, zmniejszyć szczegółowość obrazu – i cieszyć się płynnością. Jeśli zabraknie wydajności procesora, to już niewiele można zrobić, bo z gry nie da się przecież wyciąć obliczeń związanych z modelem fizyki ani zmniejszyć liczby przeciwników.
Karta graficzna
Karta graficzna to element, który odpowiada za generowanie pięknych scen, i teoretycznie powinno się wybrać jak najszybszą konstrukcję w ramach założonego budżetu. Z ust mniej zorientowanych graczy, którzy sami dobierają swój sprzęt, często pada stwierdzenie: „Kup byle jaki procesor i włóż maksymalnie dużo w kartę graficzną”. Na poprzedniej stronie pokazaliśmy, że to nieprawda, więc możemy wrócić do samych akceleratorów 3D.
Rywalizacja pomiędzy największymi producentami jest na rynku kart graficznych bardziej wyrównana niż w przypadku procesorów, co również w jakiś sposób odzwierciedlają statystyki Steam. Ponad 50% kart w komputerach użytkowników tej usługi pochodzi z obozu „zielonych”, czyli Nvidii, a „czerwoni”, czyli AMD, mają 30% rynku. W rzeczywistości jest podobnie: w każdym segmencie cenowym rywalizacja pomiędzy Nvidią i AMD jest bardzo wyrównana, a jedyne pole manewru dla obu głównych graczy to zazwyczaj obniżka cen.
Na co zwracać uwagę przy wyborze karty graficznej?
Wydajność
Im większa wydajność, tym wyższe ustawienia szczegółowości obrazu można zastosować w danej grze i/lub tym większą liczbą klatek na sekundę można się cieszyć. Najnowsze testy wydajności w grach znajdziecie w naszym dziale związanym z kartami graficznymi. Odsyłamy też do artykułu o zestawach komputerowych, w którym proponujemy najlepsze podzespoły w danym przedziale cen.
Pobór energii
Szybka karta graficzna to jeden z najbardziej prądożernych podzespołów w komputerze. Porównanie ilości energii, jaką pobierają poszczególne modele, można znaleźć w każdym z naszych testów. W naturze nic nie ginie i energia pobrana oznacza adekwatną ilość ciepła wydzielonego w układzie scalonym, które musi zostać oddane do otoczenia. To oznacza konieczność efektywnego chłodzenia układu. A im bardziej prądożerna konstrukcja, tym mocniej podgrzewa powietrze w obudowie za pośrednictwem radiatora.
Układ chłodzenia
Prądożerne karty są po prostu gorące, więc na rdzeniu musi być zamontowany kawałek aluminium i/lub miedzi, który odbierze z niego ciepło i odda je do otoczenia. Problem w tym, że jedne układy robią to lepiej, inne gorzej, a ponadto ciszej lub głośniej. Jedne z najgorszych pod tym względem produktów to karty z tanimi plastikowymi turbinami, a niesławnym przykładem są referencyjne Radeony R9 290X – jedne z najgłośniejszych konstrukcji spośród tych, które mieliśmy okazję słyszeć w ostatnich kilkunastu miesiącach, a i tak gorące.
Turbina ma tę zaletę, że nie podgrzewa innych elementów w obudowie, ponieważ niemal całe gorące powietrze jest momentalnie wypychane z tyłu obudowy, jednak tania plastikowa obudowa z niskiej jakości turbiną w R9 290X sprawiały, że rdzeń czołowego Radeona rozgrzewał się podczas obciążenia do 95 stopni Celsjusza, a całość generowała ciśnienie akustyczne rzędu 50 dB. Nie trzeba chyba mówić, że nawet słuchawki nie pomagały pozbyć się denerwującego hałasu towarzyszącego przez całą grę, a więc tego typu kart nie możemy polecić – nawet graczom.
Lepsze od zwykłych turbin są droższe konstrukcje tego typu, które pojawiły się na kartach z serii GeForce GTX 700. Metalowa obudowa i wysokiej jakości materiały sprawiły, że modele z tej serii nie generują takiego hałasu, a zachowują podstawową zaletę tej konstrukcji: wypychają ciepłe powietrze od razu na zewnątrz obudowy.
Najlepszym możliwym rozwiązaniem są jednak karty graficzne z układami chłodzenia zaprojektowanymi przez poszczególnych producentów sprzętu. Każdy z nich ma własną linię, która jest lepsza od rozwiązań referencyjnych, i to pod względem zarówno wydajności, jak i głośności. Przykładowo Asus stosuje konstrukcję DirectCU, Gigabyte – WindForce, a MSI – Twin Frozr. Na przykład ta ostatnia jest oparta na dwóch wentylatorach, które skutecznie chłodzą rdzeń każdej karty, nie przyprawiając przy tym o ból głowy.
Funkcjonalność, dodatki
Karty graficzne to często już nie tylko czysta wydajność lub cichy układ chłodzenia, to również funkcje sprzętowe, jak i te związane z oprogramowaniem.
Nie wszystkie konstrukcje zapewniają sprzętowe udogodnienia; niektóre występują tylko w pojedynczych modelach, więc przed zakupem trzeba po prostu zajrzeć do testów. Są jednak techniki naprawdę przydatne, działające lepiej lub gorzej, które pokazują, że producenci starają się przyciągnąć uwagę czymś niestandardowym. Przykład: kurz w obudowie, czyli stały gość w praktycznie każdym zestawie komputerowym. Wcześniej czy później osiądzie na radiatorach (również tych w karcie graficznej) i sprzęt zacznie bardziej się nagrzewać. Lekarstwem jest choćby układ chłodzenia Twin Frozr firmy MSI. Karty tego producenta są wyposażone w tak zwaną Dust Removal Technology. Podczas uruchamiania komputera wentylatory obracają się przez moment z maksymalną prędkością w kierunku przeciwnym niż normalnie. W ten sposób karta pozbywa się kurzu z żeberek radiatora.
Drugą kategorią dodatków jest oprogramowanie. Nvidia ma swoje narzędzie GeForce Experience, AMD zaś wprowadziło Raptr, które instaluje się razem ze sterownikami pod nazwą AMD Gaming Evolved APP. Oba zostały stworzone do automatycznego wyszukiwania i instalowania najnowszych wersji sterowników oraz optymalizacji ustawień graficznych w grach za pomocą predefiniowanych profili, których użycie zależy od modelu karty. Oprócz tych funkcji obie firmy zapewniają oprogramowanie do nagrywania filmów z rozgrywki bez utraty wydajności lub do strumieniowania jej w witrynie Twitch. Shadowplay Nvidii nagrywa w rozdzielczości 1080p w 60 kl./s z przepustowością 50 Mb/s. Game DVR AMD zapewnia taką samą jakość.
Pamięć operacyjna (RAM)
Obecnie na forach toczą się dwie równoległe potyczki na temat: ile pamięci kupić do komputera dla gracza i jak szybką.
Na początku powiemy trochę o cenach zestawów Dual Channel o szybkości 1600 MHz i opóźnieniach rzędu CL9, czyli całkiem przeciętnych modułów:
- 4 GB – 170–180 zł
- 8 GB – 270–280 zł
- 16 GB – 540–550 zł.
Kupowanie zestawów 4-gigabajtowych naszym zdaniem kompletnie mija się z celem. Po pierwsze, okazują się bardzo nieopłacalne w stosunku do jakiegokolwiek zestawu, który sumarycznie daje 8 GB. Po drugie, obecnie jest to ilość bardzo mała, co czasami daje się we znaki. Czwarta część Battlefielda po dłuższej rozgrywce wieloosobowej potrafi zajmować 3–4 GB. To samo dotyczy Watch Dogs, a przecież coraz więcej gier będzie potrzebowało większej ilości pamięci, by się obyć bez doczytywania danych z nośnika, a więc często zacięć animacji. Ponadto przy 4 GB RAM-u trzeba bardzo uważać na to, czy w tle nie jest na przykład otwartych wiele kart w przeglądarce internetowej.
Dwa razy większa ilość pamięci, 8 GB, zapewnia już pewną wygodę i jest to ilość zdecydowanie wystarczająca dla gracza, oczywiście na razie. Spokojnie pozwoli się rozerwać w każdej współczesnej grze, a przy tym w tle można mieć otwartą przeglądarkę oraz wiele innych programów. Ponadto przy obecnych cenach naprawdę lepiej zapłacić niecałe 300 zł i mieć 8 GB pamięci niż zapłacić prawie 200 zł i mieć jej o połowę mniej.
Większa ilość pamięci, na przykład 16 GB, już nie zapewni większej liczby klatek na sekundę, może wyłącznie umilić zabawę albo skrócić czas oczekiwania pomiędzy różnymi działaniami. Działająca w tle przeglądarka z wieloma otwartymi kartami czy jakiś większy program już nie będą problemem. Dla niektórych może się to wydawać fanaberią, ale większą ilość pamięci łatwo też docenić podczas minimalizowania gry, na przykład po to, by odpisać komuś na komunikatorze. Przy 8 GB RAM-u w momencie wciśnięcia klawiszy Alt + Tab ekran będzie czarny przez 2–3 s, podczas gdy przy 16 GB (lub więcej) zminimalizowanie (a także przywrócenie) nastąpi błyskawicznie. Nie jest to jednak zaleta, za którą przy ograniczonym budżecie warto by zapłacić dwukrotnie więcej ;)
Szybkość pamięci
Musimy zaprzeczyć obiegowym opiniom mówiącym, że pamięć o prędkości 1600 MHz wystarczy do wszystkiego. Różnice pomiędzy najtańszą pamięcią typu 1600 MHz (nie mówiąc już o 1333 MHz) a nieco lepszymi modułami typu 2133 MHz są i tyle. Nie raz zdarzało nam się zastanawiać, dlaczego szybszy procesor osiąga gorsze wyniki od słabszego (w ramach tej samej rodziny), aby po dokładnym sprawdzeniu wszystkich ustawień platformy testowej stwierdzić, że „ktoś” zapomniał wczytać profil XMP pamięci, przez co moduły po prostu były taktowane dużo wolniej.
Postanowiliśmy porównać ceny zestawów 8-gigabajtowych o różnej szybkości taktowania.
- 1333 MHz – 260–270 zł
- 1600 MHz – 280–290 zł
- 1866 MHz – 300–310 zł
- 2133 MHz – 320–330 zł
- 2400 MHz – 340–350 zł.
Jak widać, przejście na następny szczebel kosztuje dosłownie 10–20 zł. W skali 300 zł to grosze, które mogą dać wymierny przyrost wydajności w grach.
Postanowiliśmy przeprowadzić krótki test w grze Rome II: Total War, aby pokazać, że kupowanie najtańszych modułów nie ma większego sensu. Testy wykonaliśmy z użyciem konfiguracji złożonej z Core i7-4770 oraz GeForce'a GTX 780 Ti.
Pamięć taktowana z częstotliwością 1333 MHz to relikt przeszłości. W obecnej cenie, około 270 zł, to kompletnie nieopłacalny wybór, ponieważ dołożenie 10–20 zł pozwala kupić moduły 1600-megahercowe, a przy okazji zapewnić sobie o 12–13% lepszą wydajność. Następny krok, czyli przesiadka z pamięci 1600-megahercowej na moduły typu 1866 MHz, również kosztuje 10–20 zł, a przynosi dalszy wzrost liczby klatek na sekundę. Tym razem jednak poprawa to niecałe 7%. Im większa szybkość pamięci, tym poprawa mniejsza. Moduły o prędkości 2133 MHz czy 2400 MHz nie dają już spektakularnych wzrostów wydajności, ale wciąż są na tyle tanie, że warto się nad nimi zastanowić.
Tak czy inaczej, wyraźnie widać, że do szybszej pamięci warto dołożyć kilkanaście złotych, a na 1600 MHz świat się nie kończy. Zresztą wystarczy sobie uświadomić, że oszczędność 30–40 zł na RAM-ie może skutkować 20-procentowym pogorszeniem osiągów, a mówimy o różnicy między modułami taktowanymi z częstotliwością 1333 MHz i 1866 MHz.
Urządzenia peryferyjne
Co dość niezrozumiałe, niezwykle często ci, którzy sami budują swoje komputery do gier, wydają, ile tylko mogą, na szybki procesor, szybką kartę graficzną czy dużą ilość pamięci, ale jednocześnie jakby specjalnie starali się nie pamiętać o tym, że jednostka centralna to nie wszystko.
W komputerze do gier jeden tani podzespół może popsuć cały zestaw (np. procesor słaby w stosunku do reszty zestawu czy 4 GB RAM-u do tandemu Core i7-4770K i GTX-a 780 Ti) i mniej więcej to samo dotyczy urządzeń peryferyjnych. Monitory, czy nawet myszy, często są lekceważone przez graczy i niektórzy korzystają z najtańszych produktów, które psują komfort rozgrywki lub ograniczają skuteczność w wirtualnej walce.
Bo jak wytłumaczyć kupno drogiego komputera, który z łatwością generuje kolejne klatki obrazu co mniej więcej 8 ms (co daje średnio 120 kl./s), i podłączenie go do monitora, który sam z siebie wyświetla tylko 60 kl./s, i to jeszcze z 40-milisekundowym tzw. input lagiem?
Ten sam problem dotyczy pośrednio myszy komputerowej. Gracz składa „PC pod Battlefielda 4”, który umie zapewnić stałą, dużą liczbę klatek na sekundę (i tym samym mógłby dać mu przewagę nad innymi), a celuje za pomocą taniego gryzonia z kiepskim czujnikiem, który wprowadza znaczną akcelerację, co uniemożliwia skuteczne celowanie w walce lub znacznie je utrudnia. Na następnych stronach zajmiemy się właśnie tymi zagadnieniami.
Monitor
Wielu graczy wkłada tysiące złotych w jednostkę centralną, aby osiągnąć wysoką wydajność w grach, a potem... gra na starych, 20–22-calowych monitorach o starej matrycy typu TN i rozdzielczości rzędu 1680 × 1050.
Efekt? Mały ekran, mała rozdzielczość, kiepska jakość kolorów, smużenie, ogromny input lag – to już oznacza o połowę gorsze wrażenia wizualne, mimo że podłączony do monitora sprzęt jest całkiem niezły i generuje kolejne klatki w wysokich ustawieniach szczegółowości obrazu. Dzisiejsze monitory LCD, nawet te z matrycą TN, są znacznie lepsze od konstrukcji sprzed kilku lat, ale i tak najlepsze wrażenia z gry zapewni przesiadka na...
120 Hz i więcej!
Monitory tego typu pojawiły się już w 2009 roku i pomimo ogromnej przewagi nad starą techniką jakoś nie mogły się przebić do świadomości graczy. Odświeżanie 120-hercowe oraz input lag rzędu 3–4 ms, podczas gdy monitory dla mas zapewniały co najwyżej 60 Hz oraz input lag na poziomie kilkunastu, a momentami kilkudziesięciu milisekund, sprawiają, że różnicę widać (i czuć) gołym okiem, ale dopiero około 2 lat temu tego typu wyświetlacze zaczęły zdobywać uznanie miłośników wirtualnej rozrywki.
Monitory LCD o odświeżaniu 120-hercowym lub szybszym to zbawienie dla każdego gracza, coś jak powrót do techniki CRT w dziedzinie czasu reakcji ekranu. Zmiana jest na tyle oszałamiająca, że ktoś, kto korzystał choćby raz z monitora „dla graczy”, już nie będzie chciał wrócić do smużących konstrukcji 60-hercowych o znacznie dłuższym czasie reakcji.
Owocem naszego zachwytu nad najnowszą techniką jest wpis na blogu o 144-hercowym modelu AOC, a to zaledwie jeden z wielu. W praktyce cokolwiek by wybrać, będzie to po prostu dobre. Uczciwie musimy przyznać, że takie monitory ze względu na gorsze odwzorowanie kolorów nie pozwalają pracować w Photoshopie (a przynajmniej nie profesjonalnie), ale mówimy o sprzęcie dla graczy, więc z czystym sumieniem możemy polecić konstrukcje 120- i 144-hercowe.
Cena?
Najtańsze LCD w rozmiarze 24 cali i o rozdzielczości Full HD kosztują 500 zł, a najtańszy 120-hercowy – około 1200 zł i większość niewątpliwie wybierze tańszą opcję. Tak czy inaczej, warto spróbować 120-hercowego odświeżania, bo wtedy człowiek zaczyna się zastanawiać, jak w ogóle mógł grać na 60-hercowym LCD.
Obecnie oprócz wspomnianego wpisu na blogu nie mamy dla Was zbyt wielu materiałów na temat monitorów dla graczy (prawdziwych monitorów dla graczy, a nie 60-hercowych wydmuszek ;)), ale szykujemy coś specjalnego ;)
Mysz
Równie niedocenianym jak monitor elementem zestawu do gier jest mysz. Ważne, aby dobrać gryzonia zarówno pod kątem potrzeb i upodobań (dodatkowe przyciski, kształt obudowy), jak i z uwzględnieniem klasy czujnika. Gorsze czujniki w tanich myszach (a złe produkty zdarzają się nawet w cenie 200–300 zł) wprowadzają akcelerację czy po prostu jitter, a więc warto wiedzieć, co się kupuje.
Dlatego polecamy lekturę naszego poradnika o myszach dla graczy, który odpowie na pytanie o to, co wybrać w poszczególnych przedziałach cen.