Asus Transformer Book T100 – test
Nie będziemy kolejny raz rozpisywać się o tym, dlaczego jesteśmy zagorzałymi zwolennikami ultrabooków konwertowalnych i laptopów hybrydowych (Asus Transformer Book T100 jest ich przedstawicielem). Mniej wtajemniczonym przypomnimy tylko, że mniej więcej od roku producenci próbują spopularyzować nowe urządzenia, które łączą w sobie funkcjonalność laptopów oraz wygodę użytkowania charakterystyczną dla tabletów. Mówiąc krótko, w godzinach pracy można mieć dostęp do mechanicznej klawiatury, a kiedy przed snem przyjdzie ochota na lekturę ulubionej strony internetowej lub partyjkę w Angry Birds, wystarczy ją ukryć lub odczepić, a wtedy pałeczkę przejmuje ekran dotykowy. Co więcej, mówimy tu o urządzeniach wyposażonych w pełną wersję systemu Windows 8, co oznacza dostęp do bliskiego wielu osobom pakietu Office oraz zaawansowanych programów, takich jak Paint Shop Pro i Sony Vegas. Czy może być lepiej?
Okazuje się, że tak. Do tej pory, żeby cieszyć się podobną funkcjonalnością, trzeba było wydać sporo ponad 2 tys. zł i pogodzić się z miejscami rozczarowującą wydajnością, która powodowała spadki płynności w co poniektórych grach dotykowych. Teraz nie dość, że dostajemy wielokrotnie szybszy procesor, to jeszcze całość kosztuje zaledwie 1500 zł! Asus Transformer Book T100, bo o nim mowa, został wyposażony w nowiutki układ Intela Atom Z3740, 10-calowy ekran dotykowy IPS wyświetlający obraz w rozdzielczości 1366 × 768 oraz stację dokującą z klawiaturą i płytką dotykową. Do tego na pokładzie znalazła się pełna wersja systemu Windows 8.1 oraz licencja na pakiet Office 2013 dla Użytkowników Domowych i Uczniów. Asusa T100 spokojnie można traktować jak tablet z dołączaną klawiaturą lub jak mały laptop z funkcją tabletu – w obydwu przypadkach sprawdza się równie dobrze. Czy jest to idealny komputer przenośny? Tego się dowiecie z dalszych stron.
Asus Transformer Book T100 – dane techniczne | |
---|---|
Procesor | Intel Atom Z3740 |
Pamięć | 2 GB |
Ekran | 10,1" (1366 × 768), podświetlenie LED, błyszcząca, dotykowa |
Układ graficzny | HD Graphics |
Nośnik danych | 32 GB SSD (mniej więcej 13 GB dla użytkownika) lub 32 GB SSD + 500 GB HDD |
Akumulator | 31 Wh |
Napęd optyczny | Brak |
Wymiary i waga | 264 mm × 178 mm × 10 mm, 574 g (1,1 ze stacją dokującą) |
Łączność | Wi-Fi 802.11 b/g/n, Bluetooth |
Wejścia-wyjścia | 1 × mikro-USB, 1 × mikro-HDMI, 1 × audio, czytnik kart pamięci, 1 × USB 3.0 w stacji dokującej |
Inne | kamera o rozdzielczości 1,2 megapikseli, akcelerometr, Office 2013 dla Użytkowników Domowych i Uczniów |
Gwarancja | 2 lata |
System operacyjny | Windows 8.1 w wersji 32-bitowej |
Cena | od 1500 zł |
Wygląd, jakość wykonania
Asus Transformer Book T100 nie jest jakoś specjalnie urodziwym tabletem, takim jaki chwytałby za serce i powodował westchnienia pełne pożądania. Bardzo możliwe, że gdyby leżał na ulicy, niewielu osobom chciałoby się po niego schylić. Bo choć na pierwszy rzut oka do złudzenia przypomina model ME400C i ma podobne wymiary (264 × 178 x 10 mm) oraz wagę (574 g), w rzeczywistości sprawia wrażenie nieco topornego. Winę za to ponosi boczna krawędź, która w bratnim tablecie jest bardziej zaokrąglona, a tu na dużej powierzchni tworzy kąt prosty z płaszczyzną ekranu. Trudno jednak posądzać Asusa o to, że poskąpił projektantom; pewnie nie było wśród nich Henrika Fiskera, który stoi za wyglądem Astona Martina DB9, ale ktokolwiek projektował obudowę T100, musiał uwzględnić możliwość łatwego podłączenia stacji dokującej, będącej częścią zestawu. Podobnie musiał wziąć pod uwagę założoną cenę. Stąd próżno tu szukać aluminium, a nawet gumowanego wykończenia. Niemniej plastiki są niezłego gatunku i przyzwoicie spasowane. Sztywność konstrukcji również jest wystarczająca: nic się nie wygina ani nie trzeszczy.
Tak naprawdę, jeśli chodzi o wykonanie, możemy się przyczepić jedynie do przycisków. Zacznijmy od tego, że znaczek Windows przy dolnej krawędzi to... zmyłka. Właściwy przycisk Windows, ten który przywołuje menu Start, umieszczono na lewej krawędzi, tuż pod regulacją głośności. Jest to zastanawiające, bo w modelu ME400C dotykowa wersja tego przycisku znalazła się na swoim miejscu. Najgorsze jest jednak to, że wszystkie przyciski T100 sprawiają bardzo przeciętne wrażenie, jak gdyby tuż przed wysłaniem tabletu do sklepów ktoś sobie o nich przypomniał i w ostatniej chwili na szybko przysztukował, co akurat miał pod ręką. Chodzi o to, że każdy zapewnia nieco inną informacje zwrotną: Windows działa bardzo ciężko, regulacja głośności – optymalnie, a pod wyłącznikiem można wyczuć delikatny luz. Nawet jeśli spojrzeć przez pryzmat ceny T100, te przyciski to bardziej wypadek przy pracy, nie zaś nieunikniony wynik oszczędności.
O wykonaniu stacji dokującej można powiedzieć sporo dobrego: elementy zostały bardzo dobrze spasowane, a plastiki cieszą różnymi fakturami. Na froncie mamy imitację szczotkowanego aluminium, a na spodzie – farbę z domieszką gumy. Zawias utrzymujący tablet na miejscu jest częściowo metalowy i sprawia wrażenie solidnego. Ogólnie podłączanie tabletu do stacji dokującej jest dziecinnie proste i sprowadza się do dociśnięcia urządzenia do oporu w miejscu łączenia. Aby je odłączyć, wystarczy skorzystać z przycisku zwalniającego zaczepy i podnieść jednostkę centralną. Czy jest jakieś ale? Tak, a nawet dwa, choć jedno nieco na wyrost. Otóż po podłączeniu tabletu do stacji dokującej ma on trochę luzu i może się delikatnie chybotać przy podnoszeniu całości. Nie ma jednak mowy o tym, żeby przy normalnym użytkowaniu zaczepy puściły, a jednostka centralna zaliczyła niekontrolowany lot nurkujący. Asus musiał zostawić trochę miejsca, aby tablet podłączało się łatwo i przyjemnie. Problemem dalej są nóżki znajdujące się na zawiasie, które nie mają żadnych właściwości przeciwpoślizgowych, a na których urządzenie się opiera, kiedy ekran jest mocno odchylony do tyłu. Piszemy: dalej, bo o tej przypadłości wspominaliśmy już rok temu w artykule o modelu VivoTab TF810, pierwszym laptopie hybrydowym Asusa.
Złącza, ekran, multimedia, czas działania
Zestaw złączy jest optymalny, choć nie obrazilibyśmy się, gdyby na jednostce centralnej znalazło się pełnowymiarowe USB. W obecnej konfiguracji po odłączeniu tabletu od stacji dokującej zostajemy jedynie z wersją mikro tego portu. Mamy za to możliwość podłączenia dodatkowego ekranu przez wyjście mikro-HDMI czy rozbudowania pamięci wewnętrznej przez dołożenie karty mikro-SD.
Ekran
W czasach, w których zapowiadane są już tablety z ekranami 4K, rozdzielczość 1366 × 768 wygląda mało przekonywająco. Niemniej przy przekątnej o długości 10 cali daje nam to ppi na poziomie 155, czyli więcej niż w wielu tabletach z Androidem. Co jednak ważne, sama matryca jest całkiem niezła: czarnemu bliżej do koloru nocnego nieba niż szarej kostki brukowej, kontrast jest przyzwoity i ogólnie obrazy wyświetlane na ekranie T100 są przyjemne dla oka. Jedyne, co może trochę przeszkadzać, to słabe maksymalne podświetlenie, które wraz z błyszczącym wykończeniem utrudnia korzystanie z tabletu w słoneczny dzień.
Matryca LCD (dane testowe) | |
---|---|
Rozmiar i typ matrycy | 10,1"/błyszcząca/dotykowa |
Rozdzielczość | 1366 × 768 |
Kąty widzenia w pionie (przód/tył) | 29/32° |
Kąty widzenia w poziomie | 48° |
Maksymalna jasność | 254 cd/m2 |
Pokrycie palety sRGB | 67% |
Odwzorowanie kolorów (czerwony/zielony/niebieski) | 97/91/88% |
Kontrast statyczny | 970 : 1 |
Multimedia
Zestaw przygotowany przez Asusa (głośniki, mikrofon, kamera) jest zadowalający. Muzyka dobywa się z tyłu obudowy. Mikrofon nagrywa głos całkiem czysto. Kamera 720p, choć lubi dodawać od siebie szumy, zachowuje płynność nawet przy słabym oświetleniu. W ogólnym rozrachunku, patrząc przez pryzmat ceny, trudno się tu do czegoś przyczepić. Malkontenci mogą co prawda wypomnieć brak drugiej kamery, ale nie oszukujmy się: ile osób zechce robić zdjęcia i nagrywać filmy tabletem?
Czas działania
Czas działania | |
---|---|
Maksymalna oszczędność energii | 869 min |
Typowe użytkowanie | 450 min |
Czas odtwarzania filmu HD | 429 min |
Asus zadbał o to, żeby z T100 można było korzystać przez cały dzień po pełnym naładowaniu akumulatora o pojemności 31 Wh. I bardzo dobrze, bo ładowanie trwa niemiłosiernie długo! Jeżeli nie korzysta się z urządzenia, trzeba odczekać blisko 5 godzin, a gdy sprzęt będzie w tym czasie w użyciu, może na to zejść... A ile macie czasu? ;) Trzeba jednak przyznać, że choć czas działania, jak na standardy tabletowe, nie imponuje, to na tle ogółu laptopów i generalnie urządzeń z systemem Windows wynik jest bardzo dobry.
Przy podświetleniu ustawionym na 200 cd/m2 strony internetowe przez Wi-Fi można przeglądać 7,5 godziny. Asus T100 nie oparł się także żadnemu filmowi: spokojnie można obejrzeć nawet dwie części Władcy pierścieni. Prawdziwe czary dzieją się jednak, kiedy użytkownik zmniejszy siłę podświetlenia do minimum i ograniczy się do czytania dokumentów. W takich warunkach z tabletu Asusa można wyciągnąć ponad 14 godzin.
Wrażenia z użytkowania
Tablet ma proporcje 16 : 9, przez co w trybie portretowym wydaje się nienaturalnie długi. W niczym to nie przeszkadza, ale początkowo wygląda trochę dziwnie i wymaga nieco przyzwyczajenia. Oczywiście, przy obracaniu ekranu mechanizm autorotacji dba o to, żeby obraz znalazł się w odpowiedniej pozycji. Nie znajdziemy tu jednak nic ekstra: NFC, GPS, Gorilla Glass czy dodatkowy aparat to rzeczy, których próżno szukać w T100. Widać jak na dłoni, że czymś ekstra miała być dodatkowa funkcjonalność wynikająca z obecności stacji dokującej i możliwości korzystania ze sprzętu jak z laptopa. Swoje zrobiła także chęć utrzymania niskiej ceny. W sumie ma to sens: tak jak iPada kupuje się dla nienagannej jakości wykonania, a na Yogę można się zdecydować choćby ze względu na niesamowicie długi czas działania, tak Asusa T100 wybiorą osoby, które chcą mieć urządzenie typu dwa w jednym.
Jak w takim razie sprawdza się ten maluszek w roli laptopa? O dziwo, zaskakująco dobrze, choć mamy kilka uwag. Przede wszystkim chodzi o płytkę dotykową, której precyzja pozostawia sporo do życzenia. Co prawda można sobie trochę pomóc, zmniejszając jej czułość, ale nadal lepiej traktować ją jako ostateczność. Szczególnie że przycisk ukryty pod jej powierzchnią jest tak głośny, że każdorazowe jego wciśnięcie wywołuje na twarzach osób w pobliżu grymas. Naprawdę, złapaliśmy się na tym, że choć ekran dotykowy w laptopie uważamy za rozwiązanie nieergonomiczne, w skrajnych przypadkach woleliśmy wyciągać dłoń w kierunku wybranego elementu, niż szukać go wskaźnikiem i narażać się na kolejny armatni wystrzał.
Lepsza jest klawiatura, z której pomimo pomniejszonych klawiszy korzysta się całkiem przyjemnie. Wystarczy się przełamać i poświęcić trochę czasu na naukę nowego układu. Zresztą dowodem na to, że na Asusie T100 da się wygodnie pisać, jest niniejszy artykuł, który w całości powstał z użyciem klawiatury tego urządzenia.
W ogólnym rozrachunku i w obecnej cenie, 1500 zł, Asus T100 robi bardzo dobre wrażenie. Umożliwia pracę jak na każdym innym laptopie, wydajność, o której więcej powiemy na następnej stronie, jest zadowalająca, a ponieważ sprzęt jest chłodzony pasywnie i działa bardzo długo, można się pokusić o stwierdzenie, że jest wyjątkowo szybki. Office, przeglądarka internetowa, filmy Full HD, proste gry dotykowe, a nawet takie jak Cywilizacja V – to tylko część zastosowań, w których ten laptop hybrydowy sprawdzi się przynajmniej dobrze. Tym, co może odstraszać, jest nośnik danych o pojemności 32 GB, który po zainstalowaniu wszystkich aktualizacji zostawia użytkownikowi do dyspozycji nieco ponad 13 GB. Nie taki jednak diabeł straszny, jak go malują. Trzeba jedynie być świadomym ograniczeń: kto nie może żyć bez programów, które łącznie zajmują 1 TB, niech poszuka gdzie indziej. Ale w kontekście typowych zastosowań tabletów oraz tego, że za 1600 zł można kupić T100 z dyskiem twardym o pojemności 500 GB, który jest dostępny po podłączeniu stacji dokującej, takie rozwiązanie wygląda całkiem sensownie. Niezbędne rzeczy można trzymać na nośniku danych zaszytym w jednostce centralnej, która i tak przeważnie będzie wykorzystywana do przeglądania stron internetowych i zabawy z „ptasiorami”, a dodatkowe, być może bardziej przydatne, gdy w użyciu będą klawiatura i mysz – na dysku ukrytym pod klawiszami.
Ogólna wydajność
Do Asusa T100 trafił Atom Z3740, układ z nowej rodziny Intela o nazwie Bay Trail. Ma cztery rdzenie Silvermont, co jest największą od lat modernizacją Intela w tej kategorii produktów. Tak, Atom Z3740 to już nie dwa rdzenie plus Hyper-Threading, jak w poprzedniku, czyli Z2760, a tylko pełne cztery jednostki. Do tego mówimy tu o procesorze wykonanym w wymiarze 22-nanometrowym, w którym pojawił się układ graficzny rodem z procesorów Ivy Bridge, oczywiście odpowiednio okrojony, a dokładniej: o 4 jednostkach EU zamiast 16, a wraz z nim – obsługa DirectX 11. Efekt? Przy zbliżonej częstotliwości (1,86 GHz w trybie turbo kontra 1,8 GHz) nowy Atom jest mniej więcej dwa razy szybszy od układu z rodziny Clover Trail. Już tablety z procesorem Z2760 działały bardzo sprawnie, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę czas działania po odłączeniu od gniazdka elektrycznego, dlatego to, co zapewnia Z3740, a tym samym T100, to klasa sama w sobie.
Przy SDP wynoszącym 2 W (w zastosowaniach typowych dla urządzeń dotykowych) otrzymujemy urządzenie pozwalające na wygodną pracę biurową, buszowanie po stronach internetowych, konsumowanie multimediów w jakości Full HD oraz zabawę przy dotykowych grach. O ile bowiem Atom Z2760 potrafił dostać zadyszki na bardziej skomplikowanych planszach w Angry Birds, a w takim Hydro Thunder Hurricane zupełnie nie nadążał, procesor z Asusa T100 radzi sobie na tym polu bardzo dobrze. Co więcej, choć poprzednik zapewniał obsługę DirectX 9, spokojnie można było znaleźć gry, które nie chciały współpracować z układem graficznym SGX545, a teraz...
Wydajność co prawda nie zwala z nóg (209 punktów w teście 3DMark11 w trybie Performance to wszystko, na co można liczyć), ale pozwala uruchomić choćby Cywilizację V, która w niskich ustawieniach jakości obrazu działa całkiem przyzwoicie. Tak samo jest w przypadku piątej części Heroes of Might and Magic czy drugiej Starcrafta, choć to pod warunkiem, że przeciwnika uda się zgładzić, zanim po obydwu stronach barykady staną gigantyczne armie. Tak, kiedy jadąc metrem, buduje się imperium w Cywilizacji, podczas gdy inni użytkownicy tabletów układają jakieś klocki lub strzelają ptasiorami w świnki, można się poczuć wyjątkowo ;)
Czas działania na tle innych laptopów
Podsumowanie
Przez jakiś czas zastanawialiśmy się nad tym, czy na koniec napisać o Asusie T100, że jest to bardzo funkcjonalny tablet, czy może lepiej stwierdzić, że jest to laptop, z którego można wygodnie korzystać po odejściu od biurka. Prawda jest taka, że obydwa podejścia są równie słuszne i potrzebna jest tu szersza perspektywa. Asus T100 to po prostu świetny komputer przenośny, bo bez względu na to, jak się zdefiniuje to pojęcie, przez większość czasu – nawet jeśli raz w mniejszym, a raz w większym stopniu – będzie się mieścił w jego ramach. Co więcej, będąc dostępnym już za 1500 zł, T100 spełnia także kryterium ceny.
Ideał? Święty Graal urządzeń przenośnych? Nie do końca. Gołym okiem widać, gdzie zostały poczynione oszczędności (brak drugiej kamery, mocno plastikowe wykończenie, mało ciekawy wygląd), a do tego, choć trudno to sprecyzować, ta taniość jest po prostu wyczuwalna. Jest to o tyle dziwne, że w przypadku bliźniaczego modelu, ME400C, Asusowi udało się ukryć, z której półki pochodzi sprzęt. Tak czy inaczej, jeśli spojrzeć przez pryzmat stosunku możliwości do ceny, Asus T100 to w kategorii „lajt” obecnie jeden z najlepszych laptopów, jeżeli nie najlepszy. Jest to także najbardziej opłacalny wybór spośród laptopów hybrydowych i bardzo ciekawa propozycja na rynku tabletów. Szukasz taniego, małego i lekkiego komputera, który będzie działał długo na zasilaniu akumulatorowym? A może zastanawiasz się nad kupnem tabletu, ale nie wiesz, czy takie urządzenie faktycznie jest Ci potrzebne, do tego nie chcesz do końca zmieniać swoich przyzwyczajeń i chciałbyś mieć dostęp do dobrze znanego interfejsu systemu Windows? W obydwu przypadkach Asus T100 to strzał w dziesiątkę, choć ze wskazaniem na wersję za 1600 zł, wyposażoną w dysk twardy o pojemności 500 GB, który schowano w stacji dokującej i z którego można swobodnie korzystać w trybie laptopa.
Jak już wspomnieliśmy, potrzebna jest tu szersza perspektywa, z której wyraźnie widać, że Asus, oferując to wszystko za 1500 zł, odwalił kawał dobrej roboty. Nie, to za mało powiedziane: T100 jest niczym przysługa wyświadczona tym, którzy szukają tego typu urządzenia. A może Asus po prostu zwariował? Jeżeli tak, niech to szaleństwo nigdy się nie kończy ;)
Do testów dostarczył: X-kom.pl
Cena w dniu publikacji (z VAT): od 1500 zł