Druga generacja Nexusa 7 w praktyce
Stworzyć godnego następcę Nexusa 7 było niełatwym zadaniem. Choć pierwsza generacja tej rodziny tabletów nie była idealna i zdarzyły się w niej partie dręczone różnego rodzaju problemami technicznymi, to jednak stosunek jakości do ceny, jaką zapewniała, trudno było przebić, dzięki czemu udało się jej znaleźć spore grono zadowolonych użytkowników. Czy uda się zaspokoić ich pobudzony apetyt na więcej? Wszystko wskazuje na to, że tak.
Z zewnątrz zmieniło się sporo. Nowy Nexus 7 jest o 6 mm węższy, o 2 mm cieńszy i 50 g lżejszy, co ma bardzo duży wpływ na wygodę użytkowania tabletu. Teraz leży on w dłoni dużo wygodniej i łatwiej go nią objąć. Choć poprzednik nie był jakiś wyjątkowo nieporęczny, to po kilku chwilach z nowością już nie chce się do niego wracać, bo raptem robi się jakiś taki... klockowaty i niekształtny. Na szczęście to odchudzanie nie pociągnęło za sobą pogorszenia jakości wykonania. Druga generacja Nexusa 7 sprawia wrażenie solidnej, a obudowa jest zaskakująco sztywna. Wykorzystane materiały są dobrej jakości i choć trochę nam brakowało specyficznego skóropodobnego tyłu protoplasty, to jednak gumowana powierzchnia jest miła w dotyku i praktyczna. Ogólny rezultat oceniamy bardzo pozytywnie, i to pomimo mało ipadowego wykończenia (bo nawet najlepszy plastik pozostaje plastikiem), bo jeśli chodzi o wytrzymałość i funkcjonalność, nie znaleźliśmy żadnego powodu do narzekań.
Budowa | Wyposażenie | ||
---|---|---|---|
Wymiary | 200 mm × 114 mm × 8,7 mm | Modem 3G | Nie |
Masa | 290 g | GPS | Tak |
Ekran | 7 cali, 1920 × 1200 | Bluetooth | Tak |
SoC (CPU + GPU) | Snapdragon S4 Pro 4 × 1,5 GHz Krait Adreno 320 | HDMI | Tak (SlimPort) |
RAM | 2 GB (1,78 GB dla aplikacji) | Host USB | Tak |
Pamięć wbudowana | 11,84 GB na dane i aplikacje brak slotu na kartę mikro-SD | Aparat | tył: 5 MP, autofokus, nagrywanie wideo 1080p przód: 1,2 MP, nagrywanie wideo 720p |
Pojemność akumulatora | 3950 mAh | Dodatki | ładowarka, kabel USB |
W budowie zewnętrznej nowego Nexusa można zauważyć jeszcze dwie pozytywne zmiany. Po pierwsze, głośniki stereo są teraz umieszczone po przeciwnych stronach tyłu, a nie pod wspólną „kratką”. Czyli w końcu można się cieszyć przyzwoitym efektem stereo, tym bardziej że zastosowane przetworniki wydają z siebie w miarę głośny dźwięk przyzwoitej jakości. Mniej rzucającą się w oczy modyfikacją jest zastąpienie zwykłego portu mikro-USB złączem SlimPort, znanym z Nexusa 4 i Swifta G. Dzięki temu po dokupieniu odpowiednich (niezbyt tanich) przejściówek do tabletu można podłączyć kabel HDMI albo różnego rodzaju urządzenia z portem USB. Co prawda nie są to najczęściej wykorzystywane funkcje, ale nigdy nie wiadomo, kiedy może się przydać możliwość podłączenia zewnętrznego dysku, pendrive'a czy telewizora. Niestety, projektanci nie poszli za ciosem i nie dodali kolejnej rzeczy, której brakowało nam w pierwszym Nexusie (i to bardzo), czyli slotu na kartę pamięci. Wielka szkoda, bo choć w smartfonie jeszcze da się to przeboleć, to w tablecie wolne miejsce kurczy się szybciej niż powierzchnia lasów równikowych. Przynajmniej nie zapomniano tutaj umieścić podstawowych trzech przycisków funkcyjnych (Google ma skłonność do redukowania liczby guzików, więc nigdy nic nie wiadomo), służących do zmiany głośności i odblokowywania systemu. Można je znaleźć w górnej części prawego boku obudowy i ich kształt, rozmiar, skok i umiejscowienie nie przysparzały nam żadnych problemów. I jeszcze jedna nowość, o której prawie zapomnieliśmy. W lewym górnym rogu tyłu Nexusa pojawił się moduł foto-wideo. W poprzedniku nie brakowało nam go jakoś specjalnie, bo tablety to nie są najwygodniejsze przyrządy fotograficzne, ale czasem może się on przydać, tym bardziej że zapewnia w miarę sensowną jakość zdjęć i filmów.
Nexus 7 nie byłby Nexusem, gdyby nie miał zainstalowanej najnowszej – gdy pisaliśmy te słowa – dostępnej odmiany Androida, czyli 4.3. Oczywiście, jest to w pełni czyste oprogramowanie, bez jakichkolwiek nakładek systemowych, o czym trzeba pamiętać, gdy się kupuje to urządzenie, bo dla jednych będzie to jego wielką zaletą, a dla innych może być trochę problematyczne. Pozytywną stroną Androida w Nexusie jest jego szybkość działania. Dodatkowa funkcjonalność nakładek Samsunga, HTC czy Sony często jest okupiona większym apetytem na megaherce i megabajty, co czasem prowadzi do niepożądanych problemów z płynnością. Natomiast w nowym Nexusie 7 wszystko działa idealnie gładko i sprawnie, co sprawia, że przełączanie się między programami, przewijanie stron, pomniejszanie i powiększanie obrazu to czysta przyjemność. Tak to powinno wszędzie działać!
A gdzie wady? Jeśli szukasz tabletu, który zapewnia jak najlepszą funkcjonalność od razu po wyjęciu z pudełka, to nie jest to sprzęt dla Ciebie. Wybierając Nexusa, trzeba poświęcić trochę czasu na szukanie i instalowanie dodatkowych narzędzi, a i tak ostatecznie może się okazać, że to czy tamto nie jest tak intuicyjne i wygodne w użyciu jak w przypadku niektórych rozwiązań nakładkowych. Taki już urok Nexusów.
Na zakończenie tej strony mała przestroga. Co prawda nasz egzemplarz był w pełni sprawny, ale wielu posiadaczy pierwszych serii tego tabletu narzeka na problemy z modułem GPS i digitizerem. Na razie nie wiadomo do końca, czy jest to coś, co uda się naprawić aktualizacją oprogramowania, czy raczej jest to wina sprzętu, więc radzimy wystrzegać się „okazji” w serwisach aukcyjnych, bo może się trafić uszkodzona sztuka, której nie będzie gdzie zwrócić ani jak wymienić. Dlatego na razie najlepiej uzbroić się w cierpliwość i poczekać, aż nowy Nexus 7 oficjalnie trafi do sprzedaży w naszym kraju.
Ekran bez wad
Pierwszy Nexus 7 pokazał, jaki powinien być ekran porządnego 7-calowca wprowadzonego na przełomie 2012 i 2013 roku, a nowy podnosi poprzeczkę tak wysoko, że domyślną tapetą widoczną po pierwszym uruchomieniu systemu powinno być zdjęcie Władysława Kozakiewicza pokazującego swój sławny gest. Nie dość, że matryca ma bardzo wysoką rozdzielczość (1920 × 1200), to na dodatek jest bardzo jasna (aż 600 nt), świetnie odwzorowuje czerń (kontrast statyczny na poziomie prawie 1300 : 1 – trudno o lepszy w matrycy nie-AMOLED), pokrywa 100% palety sRGB i jest przyzwoicie skalibrowana.
A mówiąc bardziej ludzkim językiem, obraz jest bardzo ostry, widoczny w każdych warunkach i pod dowolnym kątem, a kolorystyka zdjęć jest taka, jaka powinna być, a nie mocno przytłumiona czy niepotrzebnie przejaskrawiona. Jest to najlepszy ekran tabletowy, z jakim mieliśmy do czynienia, i jedynie matryca nowego iPada może stanąć z nim w szranki, ale to trochę nie ta kategoria „wagowa” i cenowa. Na upartego: punkt bieli mógłby być bliższy 6500 K, ale to już naprawdę jest czepialstwo godne gekona.
Mocno wydłużony czas działania (jakimś cudem)
Zwiększona rozdzielczość ekranu, zwiększona wydajność i zmniejszona pojemność akumulatora – brzmi jak przepis na fatalny czas działania? W większości sytuacji pewnie tak by było, ale nowy Nexus 7 zaczyna się dopominać o podłączenie do źródła zasilania znacznie później niż poprzednik, mimo że tamten ma pojemniejsze ogniwa i teoretycznie mniej energochłonny ekran. Tegoroczny tablet Google i Asusa po naładowaniu pozwala na mniej więcej 13 godzin użytkowania, co jest wynikiem o jakieś 2 godziny lepszym od osiągów poprzednika. To nawet dłużej, niż zapewnia dotychczasowy lider wśród tabletów z mniejszym wyświetlaczem, czyli iPad mini. Jak to możliwe? Nie mamy pojęcia, ale mamy nadzieję, że obyło się bez składania dzieci w ofierze...
Zanim przejdziemy dalej, musimy wspomnieć, że sprzęt ten został wyposażony w obwody umożliwiające indukcyjne ładowanie jego ogniw. Niestety, nie mieliśmy pod ręką żadnej ładowarki, za pomocą której moglibyśmy to sprawdzić w praktyce.
Szybki procesor i dobrze zoptymalizowany system
Druga generacja tabletowych Nexusów zrywa romans z Nvidią i przechodzi w czułe objęcia Qualcomma: zamiast nowej Tegry zastosowano sprawdzonego Snapdragona S4 Pro, który zyskał sporą popularność i występuje w kilku ważnych sprzętach (chociażby w Nexusie 4 czy „flagowcu” Sony). Dlatego nie będziemy się zbytnio rozpisywać na jego temat, ale w czasie testów wyłapaliśmy kilka ciekawostek, na które warto zwrócić uwagę. Najpierw przewaga w szybkości działania. Szczególnie duża różnica jest widoczna w wydajności układu graficznego, który zapewnia lepszą płynność w grach, pomimo że musi je wyświetlać w znacznie wyższej rozdzielczości. Później warto się przyjrzeć osiągom na tle najnowszego tabletu Sony. Niby oba produkty mają ten sam czip, ale w praktycznie każdym teście Nexus jest szybszy o kilkanaście procent. Zapewne częściowo wynika to z zastosowania szybszej pamięci operacyjnej, lecz podejrzewamy, że jest to też zasługa czystego, świeżego i regularnie aktualizowanego Androida. Można też zestawić nowego Nexusa z urządzeniami opartymi na nowych Rockchipach, aby mieć wyobrażenie tego, o ile więcej mocy obliczeniowej zapewnia. Ostatnia ciekawostka jest związana z tym, że Google chyba w końcu coś zrobiło z optymalizacją mobilnej wersji przeglądarki Google Chrome, która nareszcie radzi sobie z JavaScriptem tak, jak powinna.
Podsumowując wyniki benchmarków i 2 tygodnie użytkowania Nexusa 7, musimy przyznać, że pod względem wydajności czy też szybkości działania i reagowania na polecenia użytkownika nastąpił spory krok naprzód, dzięki czemu nie ma się wrażenia, że ekran o wysokiej rozdzielczości został tu wciśnięty na siłę. Wszystko działa tu po prostu jak należy.
Testy zależne od procesora
Tablet niemal idealny
Musimy przyznać, że drugi owoc współpracy Google i Asusa nie tylko sprostał naszym oczekiwaniom, ale wręcz je przerósł, co zdarza się bardzo rzadko. W tym tablecie nie ma elementów, które zmuszałyby nas do tego, by przymknąć oczy i powiedzieć sobie, że w tej cenie to do przyjęcia. Jego nowa obudowa jest dużo wygodniejsza, zamontowany ekran jest fenomenalny, czas działania bije wszelkie rekordy w tej klasie sprzętu, a procesor, choć nie jest mistrzem benchmarków, dzięki świetnie zoptymalizowanemu systemowi zapewnia idealną płynność interfejsu i nie poddaje się żadnej współczesnej grze mobilnej. Oprócz tego poprawiono głośniki, dodano złącze SlimPort, dorzucono obsługę funkcji bezprzewodowego ładowania i doprawiono ją... sensownym modułem foto-wideo z tyłu obudowy. Lista zmian, poprawek i mocnych stron jest bardzo długa, więc ma się poczucie dobrze wydanych pieniędzy. Czego chcieć więcej? Jedyną istotną wadą, powstrzymującą nas przed tym, aby nazwać ten sprzęt idealnym, jest brak slotu na kartę mikro-SD. Jednak nietrudno się z nim pogodzić.
Są jednak pewne haczyki, o których musimy wspomnieć. Po pierwsze, nowy Nexus 7 nadal nie jest oficjalnie dostępny w Polsce i wciąż nie jest znana jego sugerowana cena. Trzeba poczekać jeszcze kilka tygodni, a osoby zdecydowane na zapowiadaną wersję z modemem LTE prawdopodobnie będą miały jeszcze więcej czasu na zebranie brakującej kwoty. Podstawowa odmiana tego gadżetu (czyli bez modemu i z 16 GB pamięci) powinna kosztować 1100–1200 zł, czyli trochę więcej niż oryginalny Nexus 7, ale to i tak niewiele, biorąc pod uwagę to, jak dużo się dostaje za te pieniądze... Z drugiej strony to oczekiwanie może nam wszystkim wyjść na dobre, bo najprawdopodobniej w tym czasie inżynierom Google i Asusa uda się namierzyć i rozwiązać problemy dręczące pierwsze wersje tego urządzenia. Co prawda tak zwane choroby wieku dziecięcego to nic nowego w świecie elektroniki użytkowej i kupując nowość zaraz po tym, jak trafiła do sprzedaży, zawsze można się spodziewać jakichś „niespodzianek”, lecz tym razem dotknęły one trochę zbyt dużą grupę odbiorców, więc w sumie możemy się cieszyć, że nas ominą. No co, jakoś trzeba sobie umilić to czekanie :)